Loading...

Dzień czternasty 33 - dniowego okresu ćwiczeń duchowych do Aktu Ofiarowania się Jezusowi Chrystusowi przez Maryję : POZNAWANIE SAMEGO SIEBIE z bloga Dorota


O naśladowaniu Chrystusa, Księga III, Rozdz. 8
1. Uczeń. Iżem raz począł, będę mówił do Pana mego, aczem proch i popiół . (Rodz 18, 27)
Gdybym chciał się uważać za coś więcej, Ty staniesz przeciwko mnie i występki moje wydadzą o mnie prawdziwe świadectwo, a wyprzeć się ich nie mogę. Jeżeli uznam swą małość i uniżę się, wyzbywając się wszelkiego górnego o sobie mniemania, i będę się uważać za proch, jak jest w istocie, spłynie ku mnie Twoja łaska i w sercu rozbłyśnie Twe światło; wtedy wszelka, choćby najmniejsza próżność utonie w bezmiarze mej nicości i zginie na wieki. Tam mi pokażesz, czym jestem, czym byłem i dokąd zaszedłem . A ja w niwecz obrócony byłem i nie wiedziałem.
(Ps 72, 22). Zostawiony samemu sobie, jestem niemocą i nicością, lecz jeśli tylko spojrzysz na mnie, od razu staję się silny i nowa napełnia mnie radość. Dziwne to bardzo, że tak nagle mnie podnosisz i tak łaskawie do siebie przygarniasz, choć własny ciężar w dół mnie pociąga.

2. Sprawia to Twoja miłość, która mnie niezasłużenie uprzedza i wspiera w licznych i wielorakich potrzebach, i z niezliczonych nieszczęść, prawdę mówiąc, wprost mnie wyrywa. Zgubiłem się miłując źle samego siebie; szukając jedynie Ciebie i szczerze cię kochając, znalazłem siebie i Ciebie zarazem, a przez mą miłość ku Tobie jeszcze głębiej zrozumiałem własną nicość.
Ty bowiem, o Najsłodszy, postępujesz ze mną ponad wszelką moją zasługę i nad to wszystko, czego bym się śmiał spodziewać i odważył prosić.

3. Bądź błogosławiony, Boże mój, bo chociaż nie jestem godzien żadnej z Twych łask, Twoja nieskończona hojność i dobroć nie przestają nigdy dobrze czynić nawet niewdzięcznym i tym, co daleko od Ciebie odeszli. Nawróć nas do siebie, abyśmy byli wdzięczni, pokorni i pobożni, boś Ty naszym zbawieniem, naszym męstwem i mocą


Traktat o doskonałym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny, Cz.II, Rozdz. 3

By się wyzuć z siebie samego, trzeba codziennie zamierać sobie same mu, tzn. trzeba dzierżyć na wodzy władze duszy i zmysły ciała, trzeba patrzeć, jakoby się nic nie widziało, słyszeć jakoby się nic nie słyszało, posługiwać się rzeczami tego świata, jakoby się ich nie używało (Por.1Kor 7, 29-31). Św. Paweł nazywa to codziennym umieraniem: quoditie morior. (Por.1Kor 15, 31). Jeśli ziarno pszeniczne wpadłszy w ziemię nie obumrze, samo zostaje. (J 12, 24-25). Jeśli nie zemrzemy sami sobie i jeśli najświętsze nasze praktyki religijne nie doprowadzą nas do tej śmierci tak koniecznej a zarazem tak życiodawczej, nie przyniesiemy owocu pożytecznego; nasze nabożeństwa będą bezużyteczne, a wszystkie nasze dobre uczynki będą skażone miłością własną i samowolą.
I dlatego Pan Bóg brzydzić się będzie największymi naszymi ofiarami i najlepszymi uczynkami, a w chwili śmierci z próżnymi staniemy rękoma, tzn. bez cnót i zasług i nie będzie w nas ani iskry czystej miłości. Bo miłość taką posiadają tylko dusze obumarłe sobie, których życie ukryte jest z
Jezusem Chrystusem w Bogu. (Por. Kol 3, 3) .
Spośród wszystkich nabożeństw do Matki Najświętszej trzeba wyszukać to, które najprędzej nas doprowadzi do obumarcia sobie, bo to będzie najlepsze i najbardziej nas uświęci. Trzeba bowiem pamiętać, że nie wszystko co się święci jest złotem, że nie wszystko, co słodkie, jest miodem, że nie wszystko co jest łatwe i co większa część ludzi wykonywa, najwięcej uświęca. Podobnie jak w łonie natury istnieją tajemnice, dzięki którym w krótkim czasie z małym nakładem kosztów i bez trudu dokonywać można pewnych naturalnych czynności, tak i w porządku łaski są tajemnice, dzięki którym w krótkim czasie radośnie i łatwo spełniać można dzieła nadnaturalne, pozbyć się miłości własnej, napełnić się Bogiem i stać się doskonałym.
Nabożeństwo, o które obecnie chodzi, jest jedną z tych tajemnic łaski, nieznaną wielkiej części chrześcijan, znaną jedynie niewielkiej liczbie spośród pobożnych, a praktykowaną i wykonywaną przez jeszcze mniejszą ich liczbę.

Dzisiejszy dzień nazwałabym dniem obserwacji siebie i od razu mogę podziękować  św. Ignacemu za jego rachunek sumienia, który choć od dawna praktykuję , ale jak widzę takiego skutku nie miał we mnie , jak dzisiaj.
Dwa zdarzenia , zetknięcie się ze światem  : pójście do fryzjera i do drugiej swojej podopiecznej. Powtórka jakby  z pierwszego dnia dosłownie . Do południa  wszystko po Bożemu, w części miasta  , którą odkryłam jako inną całkiem od tej, w którą weszłam po południu ( tego nawet nie będę rozpatrywać, bo już wiem, że ta druga część miasta potrzebuje omodlenia ).

Popołudnie...Fryzjerka i ja to pytania i odpowiedzi, proste , zwyczajne . Ale wchodzi nagle „mój” pan fotograf z imienin księdza, ja tyłem , więc mnie nie poznaje, a on od wejścia dosłownie flirtuje z fryzjerką , bynajmniej może , bo  wdowiec , jak się okazało, ale fryzjerka to już zamężna kobieta  .  Nawet lampka się nie musi zapalać z ostrzeżeniem, tylko uśmiech mój do siebie i w duchu ...”Panie Boże, dziękuję Ci za te prostą myśl, bez włączania wyobraźni na tych imieninach”.  Cenna była mina pana fotografa , gdy z fotela wstałam i się odwróciłam do tego pana – wykrztusił tylko dzień dobry :) A ja pomyślałam o ukrytej kamerze i w duchu  mówię „mam cię” :) , do   pana  dzień dobry oczywiście. Tu nie będzie mojego uff już, że mi się coś udało , tak  ma być po prostu.

Druga część popołudnia już nie była taka prosta. Dzwonię do podopiecznej, że idę do niej i czy mam coś kupić po drodze , a ona na to  - kawałek ciasta i wino....
Kiedyś bym to normalnie odebrała, ale trwam przecież w Ćwiczeniach, tego nawet nie miałam w dniach wyrzekania się ducha tego świata , a przychodzi teraz...lampka się zapala...czuwaj! Nie zapytam przecież, po co?
No i było się zapytać , bo  jak się okazało, miałyśmy skonsumować tylko obie. Wieczór niby miły, a ja myśli w głowie i myślę do  tej pory....jak mam odpowiadać , gdy już staję przed faktem...? W każdej sytuacji...? Tu akurat samo wypicie  nie jest grzechem, ale w moim przypadku to bezsens  mi niepotrzebny, bo już zauważyłam , że alkohol  od dłuższego czasu smakuje mi jak woda,  a po to, by mieć humor  to jego w ogóle nie potrzebuję.   Uznaję to dziś za swoją porażkę , ale i za wielki pożytek duchowy dla mnie .Podopieczna stała się moją przyjaciółką, jest ciut starsza , na wózku inwalidzkim...a Pan mówi do mnie „Inaczej trzeba”...Tak, inaczej, tym bardziej , że z nią rozmawiałam o Bogu właśnie...  

Sprawiedliwość i miłosierdzie, jedno i drugie łącznie, nigdy osobno ...grzech i człowiek , który ten grzech popełnia...to w takich sytuacjach  raczej będzie chwalebne i właściwe, miłość do człowieka, z miłością napomnienie, zwrócenie uwagi, wtedy dwie strony mogą się uświęcać...
 
 „nie wszystko, co słodkie, jest miodem, że nie wszystko co jest łatwe i co większa część ludzi wykonywa, najwięcej uświęca”...kiedyś rozważałam  swoją posługę chorym, od kiedy się jej podjęłam nie mogłam wyjechać na rekolekcje w milczeniu, te na których powinnam być raz w roku, dziś znów  to wszystko stanęło przede mną ...ale jest coś , co dziś odkryłam. Na rekolekcjach w milczeniu , przez cały tydzień, jest łatwiej , bo mam do czynienia z ludźmi, którzy też milczą, nie obchodzi mnie nic tylko Bóg.  Dziś zobaczyłam , że te Ćwiczenia są trudniejsze, bo przeżywam  je w domu, w spotkaniach z ludźmi , nie w odosobnieniu.
Cytowany Traktat rozważałam o wiele wcześniej, a dziś dziękuję Ci , Panie, że wtedy choć zwróciłam na to uwagę, ale nie wiedziałam czego tak dokładnie się tyczy , a dotyczy słów :

„Nabożeństwo, o które obecnie chodzi, jest jedną z tych tajemnic łaski, nieznaną wielkiej części chrześcijan, znaną jedynie niewielkiej liczbie spośród pobożnych, a praktykowaną i wykonywaną przez jeszcze mniejszą ich liczbę.”

O, gdybym przed decyzją o podjęciu Ćwiczeń , skojarzyła to nabożeństwo z tymi słowami, nie wiem czy bym się w ogóle podjęła, a teraz to już nijak się wycofać no i....
Jutro też jest dzień....

A na koniec fragment z płyty  , którą wczoraj zamówiłam , przy „okazji” zakupu innej z konferencjami , będę miała te płyty jutro , więc z pewnością przesłucham, bo coś mi się zdaje , że będzie mi pomocą  , by ten tydzień nie skończył się dla mnie klęską :

 Widzieć rzeczy duchowo
„Musimy pomóc naszym oczom, uszom i wszystkim zmysłom ciała, aby nie były zablokowane, prze­jedzone. Bo kiedy człowiek jest całkowicie przepełniony rzeczami, które daje świat, dzieje się tak, jak w ruchu ulicznym. Kiedy jest za dużo samochodów, robią się korki i już nie można jechać w żadnym kierunku. Trzeba nauczyć się, odciążać zmysły, by nie patrzyły i nie słuchały.

Podjąć post zmysłów. To wielka sztuka – post zmysłów. Kiedy zmysły zewnętrzne poszczą – wtedy przychodzi modlitwa. Wtedy wchodzę w kontakt z Panem i wewnętrznie mogę smakować to, co On już dla mnie zrobił. Na zewnątrz – poszczę, wewnątrz - karmię się pamięcią o Bogu”.

(Marko Ivan Rupnik SJ, fragmenty rozmowy z ks.Krzysztofem Wonsem SDS )

Do tej pory mogłabym powiedzieć , że  nieustannie w myślach mam Boga, św. Ignacy mnie nauczył a Bóg pomógł. Po tym, co zobaczyłam dzisiaj i widzę , co pisze o tej płycie , to chyba nie o takie  karmienie się Bogiem jeszcze chodzi no i ten post zmysłowy...w pokoju serca  poczekam :)

Święta Maryjo , Matko Boża, módl się za nami grzesznymi...słyszę właśnie Różaniec w naszym forumowym radiu, piękny , poprzedzony tekstami z książki chyba o Bartolo Longo, odmawiany przez dwóch mężczyzn , choć w sumie nie wiem, bo mogą się głosy nakładać, ale  czuję tę modlitwę  właśnie przez to inaczej.

Tak, Maryjo, módl się za mną i przytulaj mocno,  bo Ty też mi wiele  w tej modlitwie pokazujesz, póki co same pytania znów...teraz jednak nie pociągasz mnie , by o tym mówić, więc milczę póki co...mam notatki.


Poprzedni wpis     
     Następny wpis
     Blog

Moja Tablica

Brak komentarzy
Musisz się zalogować, aby komentować