Loading...

Dzień dwudziesty czwarty 33 - dniowego okresu ćwiczeń duchowych do Aktu Ofiarowania się Jezusowi Chrystusowi przez Maryję : POZNANIE BŁOGOSŁAWIONEJ DZIEWICY z bloga Dorota

Traktat o doskonałym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny; Część V, 5

 

Nabożeństwo to jest drogą: łatwą, krótką, doskonałą i pewną, wiodącą do zjednoczenia się z Panem Naszym, co stanowi doskonałość chrześcijańską.

Nabożeństwo to jest drogą łatwą, którą Jezus Chrystus sam utorował, przychodząc do nas, i na której nie ma żadnej przeszkody, by dojść do Niego. Można wprawdzie i na innej drodze osiągnąć zjednoczenie się z Bogiem, ale wtedy nie obędzie się bez liczniejszych krzyżów, ciężkich umartwień i wiele większych zaporów, trudnych do przezwyciężenia. Dusza przechodzi wtedy przez ciemne noce, przez walki i cierpienia nadzwyczajne, przez urwiska, przez drogę ciernistą i straszne pustkowia.

Natomiast droga Maryi jest łagodniejsza i spokojniejsza. Nabożeństwo to jest drogą krótką, (Św. Bernard, Laudes gloriosae Virg.), wiodącą do Jezusa Chrystusa; raz dlatego, że nie można na niej pobłądzić, a potem dlatego, że droga ta jest radośniejsza i łatwiejsza, odkąd idzie się na niej o wiele szybciej. Żyjąc w poddańst1wie i w zależności od Maryi, postąpimy w krótkim czasie więcej, aniżeli żyjąc przez całe lata w samowoli i opierając się na własnych siłach, gdyż napisano, że człowiek posłuszny i oddany Matce Bożej opiewać będzie zwycięstwo odniesione nad wszystkimi nieprzyjaciółmi. (Por. Przyp 21, 28) .

Prawda, że nieprzyjaciele starać się będą przeszkodzić mu w postępie, zmusić go do odwrotu lub doprowadzić do upadku, ale opierając się na Maryi, z Jej pomocą i pod Jej kierunkiem, nie upadnie, nie cofnie się, a nawet nie opóźni się, lecz będzie postępował krokiem olbrzyma ku Chrystusowi, tą samą drogą, którą, jak napisano, Jezus krokami olbrzyma przyszedł do nas w krótkim czasie. (Por. Ps 18, 5)

Nabożeństwo do Najświętszej Dziewicy jest drogą doskonałą, by dojść do Jezusa Chrystusa i połączyć się z Nim, ponieważ Najśw. Maryja Panna była Istotą najdoskonalszą i najświętszą ze wszystkich stworzeń i ponieważ Jezus Chrystus, przychodząc do nas w doskonały sposób, nie obrał sobie innej drogi w Swej wielkiej i przedziwnej podróży.

Najwyższy i niepojęty, niedostępny, Ten Który jest, chciał przyjść do nas małych robaczków ziemskich, którzy niczym jesteśmy. Jakże się to stało?

Najwyższy zstąpił do nas w sposób doskonały i boski przez pokorną Maryję, nie tracąc

przez to nic ze Swej boskości i świętości; toteż nie inaczej jak przez Maryję powinni maluczcy wznosić się do Najwyższego w sposób doskonały i boski, nie obawiając się niczego.

Niepojęty dozwolił, by go mała Maryja objęła i całkowicie ogarnęła, nie tracąc przy tym nic ze Swej niezmienności, zatem i my mamy pozwolić, by nas ta niepozorna Dziewica całkowicie objęła i bez wszelkich zastrzeżeń prowadziła.

Niedostępny zbliżył się do nas przez Maryję i przez Nią połączył się najściślej, a nawet osobowo, z naszym człowieczeństwem, nie tracąc przez to nic z blasku Swego Majestatu; toteż i my powinniśmy zbliżać się do Boga przez Maryję i zjednoczyć się najściślej z Jego Majestatem, nie obawiając się odrzucenia. “Ten Który jest” chciał przyjść do tego, co nie jest, i sprawić, by to, co nie jest, stało się Bogiem, i stało się “Tym Który jest”. I dokonał tego w doskonały sposób przez to, że oddał się i poddał całkowicie młodziutkiej Dziewicy Maryi, nie przestając w czasie być “Tym Który jest”, Odwiecznym.

Podobnie i my, choć jesteśmy niczym, możemy przez Maryję stać się podobnymi do Boga przez łaskę i chwałę, bez obawy pobłądzenia, przez to mianowicie, że się Jej oddamy tak doskonale i całkowicie, żebyśmy sami w sobie niczym byli, a w Niej wszystkim.

Przedstawione nabożeństwo do Najświętszej Maryi Panny jest drogą pewną , by dojść do Jezusa Chrystusa, połączyć się z Nim i przez to osiągnąć doskonałość,

1) ponieważ praktyka ta nie jest nowa, raczej jest ona tak dawna, że początku jej nie da się ściśle oznaczyć.(Św. Odilon, opat z Cluny, który żył około 1040 r. był jednym z pierwszych, który nabożeństwo to zaprowadził we Francji. Dzięki Ojcu Stanisławowi Falacjuszowi T.J zaznało ono olbrzymiego rozkrzewienia w Polsce–król Władysław IV polecił OO. Jezuitom rozszerzenie nabożeństwa tego w całym królestwie.)

2) Nabożeństwo to jest środkiem pewnym by dojść do Chrystusa, właściwością bowiem Najśw. Panny jest prowadzić nas drogą pewną do Chrystusa, podobnie jak właściwością Jezusa jest prowadzić nas bezpiecznie do Ojca Przedwiecznego.

 

Dziś, kiedy trwam obecnie w piątej Nowennie Pompejańskiej, słowa Traktatu ponownie inaczej do mnie docierają... Wtedy podczas jego rozważania zadawałam ciągle wiele pytań, które zostawały bez odpowiedzi bynajmniej, wiedziałam , że albo mam te prawdy przyjąć bez zastrzeżeń, albo Pan mi kiedyś to wyjaśni i to zobaczę...

A moje rozterki dotyczyły wtedy słów :

„Nabożeństwo to jest drogą łatwą, którą Jezus Chrystus sam utorował, przychodząc do nas, i na której nie ma żadnej przeszkody, by dojść do Niego. Można wprawdzie i na innej drodze osiągnąć zjednoczenie się z Bogiem, ale wtedy nie obędzie się bez liczniejszych krzyżów, ciężkich umartwień i wiele większych zaporów, trudnych do przezwyciężenia. Dusza przechodzi wtedy przez ciemne noce, przez walki i cierpienia nadzwyczajne, przez urwiska, przez drogę ciernistą i straszne pustkowia. Natomiast droga Maryi jest łagodniejsza i spokojniejsza. Nabożeństwo to jest drogą krótką, (Św. Bernard, Laudes gloriosae Virg.), wiodącą do Jezusa Chrystusa; raz dlatego, że nie można na niej pobłądzić, a potem dlatego, że droga ta jest radośniejsza i łatwiejsza, odkąd idzie się na niej o wiele szybciej.”

 

Zdaję sobie sprawę, że nasz Pan ma różne dogi znalezienia nas jako te pogubione owieczki, że my w różny sposób Go poznajemy. Patrząc dzisiaj w ten zacytowany fragment zobaczyłam faktycznie różnicę między moją drogą wcześniejszą -poprzez Ducha Świętego, a teraźniejszą - poprzez Maryję.

Jak już pisałam wcześniej, moje poznanie Boga zaczęło się od poznawania Ducha Świętego, wtedy też po raz pierwszy ujrzałam, już zapewne innymi oczami, istnienie świata duchowego , a właściwie dwóch – jeden Boży , a drugi zbuntowanych aniołów, ujrzałam to tak realnie, aż wreszcie zaczęłam na te dwa światy zwracać uwagę. Gdyby nie to poznanie mogłabym zapewne zatrzymać się na moim uzdrowieniu z choroby, na wybawieniu od śmierci i tylko podziękować za nie Bogu, wielu zresztą tak czyni, ja też mogłabym tak przecież. Stało się jednak inaczej, bo miałam upartą mamę , która już była w teraźniejszej już i mojej wspólnocie...

Do czego zmierzam... tamta droga faktycznie nie była spokojna ani łagodna, to była nieustanna walka  , w której zwycięstwa mieszały się z porażkami. Wiedziałam, że ta walka jest nieunikniona, cały Nowy Testament mi to pokazywał. Dziś , jak spojrzałam wstecz mogę powiedzieć , że wyglądało to jak nieustanna szarpanina . I owszem, Jezus nauczył mnie wiele znosić z pokojem w sercu , w tej wewnętrznej Bożej radości, cokolwiek mi się przytrafiało, jakiś grzech mój, jakieś cierpienie, choroba moja czy moich bliskich , śmierć czyjaś w rodzinie, widziałam , jak to przeżywam inaczej od innych, oddając Bogu od razu wszystko ,tak sercem swoim, moja dusza odzyskiwała pokój. Niekiedy nawet miałam myśli...czy ja czasem z osoby bardzo wrażliwej nie staję się lekceważącą pewne rzeczy, bo tak można by było mnie odbierać, nie było bowiem we mnie rozpaczy ani strachu. Myślałam jednak , że to właśnie jest proces mojego jednoczenia się z Jezusem w pokoju serca( abstrahuję tutaj od tego mojego „świętego spokoju” , który mi Maryja pokazała podczas tego nabożeństwa, to już podpada pod lekceważenie bowiem )...

 

Ale teraz patrzę na ten okres drugi, czas wejścia tutaj na Forum, rozpoczęcie przeze mnie pierwszej Nowenny Pompejańskiej, czyli dłuższe przebywanie z Różańcem jako modlitwą. Pisałam już też wcześniej , że nie czułam wtedy Złego koło siebie. Jak patrzyłam na Forum, co inni przechodzą a u mnie tylko przepiękna , wręcz kontemplacyjna modlitwa, nie rozumiałam tego. Działanie szatana, tego z pierwszej mej drogi , zobaczyłam ponownie dopiero, gdy podjęłam się tego nabożeństwa. Skakał sobie koło mnie tylko, a ja tylko się uśmiechałam na ten widok i nic więcej. Przychodził przez ludzi również, a ja nic nie robiłam bo już widziałam , z kim mam do czynienia.

Cisza....to wyciszenie , które jest konieczne na drodze do Pana, które jak teraz widzę , dawało mi poniekąd rozważanie Słowa Bożego - poniekąd , ponieważ...no właśnie i tu koniec moich rozważań na dzisiaj... Bóg ze swoim Słowem objaśnianym przez swojego Ducha i Maryja, swoiste niezwykłe Arcydzieło Stwórcy....to dopiero stanowi całość niezwykłą, że droga jednoczenia się z Panem jest faktycznie łagodna i spokojna, bez tej szarpaniny...

Tyle dziś zobaczyłam...dwie różne drogi, jedna tak bardzo odmienna od drugiej w sposobach przechodzenia...

 

Nie chcę nawet myśleć, jaki „nowy” Pan Jezus mi się pokaże w dalszej części nabożeństwa, a tak czuję , że będzie przynajmniej ciut inny niż Go poznałam ...surowy w napomnieniach, kochający do bólu i...wiem, że czegoś jeszcze nie dotykam i raczej nie chodzi tu o Krzyż ...

 


Poprzedni wpis     
     Następny wpis
     Blog

Moja Tablica

Brak komentarzy
Musisz się zalogować, aby komentować