Loading...

Blog użytkownika

marek
Dla Członków strony www.zywyrozaniec.pl przygotowaliśmy konkurs. Wystarczy odpowiedzieć na pytanie, a wśród poprawnych odpowiedzi rozlosujemy nagrody: pobłogosławiony różaniec z sanktuarium w Pompejach oraz książki “Różaniec i nowenna pompejańska”.Ogłoszenie wyników – 11 listopada o godz. 22.




marek Lis 7 '13, 22:19 · Ocena: 5 · Komentarze: 10 · Tagi: różaniec, konkurs
Assisi

Zaczęłam 28.09 w intencji małżeństwa z konkretną osobą, z moim byłym narzeczonym (proszę o powstrzymanie się od krytykowania słuszności intencji; miałam solidne podstawy by wlaśnie o to i w takiej formie w tym czasie się modlić). Nie odczuwałam lenistwa niechęci do modlitwy wręcz czekałam na chwilę kiedy mogłam się już modlić natomiast co rusz spotykałam sie z przykrymi sytuacjami. Po tygodniu od odmawiania zachorowałam, dręczyly mnie koszmary i bezsenność. Niedługo potem moja babcia nagle trafiła do szpitala w stanie agonalnym. To było największe zwątpienie- czułam sie nie w porządku prosząc w NP o coś innego niz zdrowie babci ale kontynuowałam dalej. Niedługo potem pod kościołem wybito mi szybę w aucie i ukradziono radio. Innym razem z kolei rozbiłam sobie głowę, zachorowała moja siostra. Podobno jako ludzie mamy tendencję do szukania uzasadnień naszych nieszczęść. Nie chcę powiedzieć,że to przez Nowennę spotykały mnie złe rzeczy, a gdybym jej nie odmawiała to byłoby dobrze- nie. Ale nagromadzenie złych wydarzeń nie było zbiegiem okoliczności choć nie wiem od kogo i po co przyszły. W duchu cieszyłam się, że Nowenna “działa” i nie zrażałam się, wręcz modliłam coraz intensywniej różnymi innymi modlitwami w intencji tego człowieka oraz innych moich bliskich. Wymyślałam,ze pojadę na Jasna Górę uroczyście zawierzyc intencje “małżeńską” aNiepokalanej bo zawierzanie sie na Jasnej Górze daje podobno wiele łask. Powstał cały misterny plan – co jeszcze moge zrobić by Bóg mnie wysłuchał i planowanie kiedy może nastapić to wysłuchanie. Intencja stała się centralną sprawą w moim życiu. Niby mówiłam “bądź wola Twoja” ale miałam nadzieje,że stanie się “moja wola”. Dodam tylko,że z tym chłopakiem nie miałam kontaktu przez jakiś czas.

 Niecały tydzień po części błagalnej nastapiła konfrontacja z osobą za którą się modliłam. W dramatycznych okolicznościach, bo w nocy, w zaspach śniegu, w korku popsuł mi się samochód, a pomoc przyszła właśnie nieoczekiwanie od osoby omadlanej. Stało się dla mnie jasne,że nasze pragnienia w ciagu mojego miesiaca modlitwy się rozminęły. Ten człowiek chce o mnie zapomniec, życie układa sobie po swojemu a w jego planach nie ma juz miejsca na ślub ze mną. To było 29.10. Nowenne zdecydowałam się kontynuować do końca do 20.11. w intencji małżeństwa i podziękować Bogu za ten czas i już więcej nie modlić się NP ani w intencji tego meżczyzny ani w intencji związku z nim. Bóg wie czego ja pragnę ale nie mogę prosić o coś czego ten człowiek chyba nie chce. Przeżyłam wielki zawód, rozdarcie bo po tylu latach znajomości, miesiacach walki musiałam „odpuścić”. Pobiegłam do kościoła prosząc Boga o wskazówkę, prosząc by zrobił „co chce” z tą relacją ale nadal czułam w sercu,że nie oddaję mu się w pełni, a zachowuję margines działania dla siebie, nie dopuszczam,do siebie że juz nigdy z tym człowiekiem nie będę tworzyć pary. Dotarło do mnie, że dopóki naprawdę nie zaufam Bogu do końca to moje życie nadal będzie opierać się na kombinowaniu jak je urządzić po swojemu. Płakałam bardzo długo ale zaczęłam się modlić o łaskę zaufania Bogu, wbrew sobie powtarzać „bądź wola Twoja”. Jak dla mnie za mało pisze się właśnie o trudności w zaufaniu i,że zaufanie nie przychodzi „od tak”automatycznie. Mimo,że jak mantrę powtarzam „Jezu, troszcz się Ty” to chciałam żeby zatroszczył się „po mojemu”. Do dzis tak jest ale walczę!

 Udało mi się pojechać na Jasną Górę odmówić uroczysty Akt Zawierzenia wiecej na ten temat tu http://bractwokrolowejpolski.pl/ale nie prosiłam już o małżeństwo a o uzdrowienie relacji między mną a tym człowiekiem i JEŚLI JEST TAKA WOLA BOŻA to żebyśmy zostali małżeństwem. Zaczęłam naprawdę oddawać całą sytuację i nas Maryji. Za jego dojrzałość modliłam się też Nowenną do sw. Judy  Tadeusza.

 Część dziekczynna była dla mnie spokojniejsza niż błagalna. Nie było wydarzen nieszczesliwych, za to wiele subtelnych, serdecznych znaków, jak np. ciężarówka stojaca przede mną w korku z miasta „Boguchwała”. Odniosłam pare znaczących sukcesów w pracy, pojawiła się oferta pracy dorywczej (zgodna z moimi zainteresowaniami), relacja z rodzicami uległa poprawie, babcia czuje się lepiej, dowiedziałam się o koncercie mojego ulubionego zagranicznego artysty i pojechałam na ten koncert godząc go z pracą mimo, że byl w srodku tygodnia, pojawiła się opcja wyjazdu na narty w bardzo atrakcyjnej cenie- a ja kocham narty. Poznałam też chłopaka, który jest takim jakim chcialabym zeby był mój niedoszly mąż... Nie wiem czy coś z tego będzie bo nie jestem ani chętna na relację uczuciową z kimś innym ani gotowa na nią ale staram się pamietać,że ma sie dziać wola Boża a nie moja i nie tracić otwartego serca. Odnowil mi się też kontakt ze starym dobrym bardzo wartościowym znajomym.

 Z osobą, w której intencji się modliłam spotkałam się wczoraj w ostatni dzien nowenny (nie planowałam tego akurat na ten dzien, "samo" wyszło). Dlugo rozmawialismy, ale usłyszalam ze na ten moment jest  to koniec jakiejkolwiek relacji między mną a nim.

Reasumując... te 54 dni to była prawdziwa „jazda bez trzymanki”...

Czy dostałam odpowiedz na NP? Tak

Czy była taka jakbym chciała? Nie... serce mi pęka... nie umiem nie mieć nadziei. Nie umiem docenić boskiej odpowiedzi. Zle reaguje na słowa pocieszenia. Nie doceniam tego co dostałam. 

Co dostałam poza łaskami, które wymieniłam? Zblizylam się do Boga, uswiadomiłam sobie,że muszę modlic się o to bym pozwoliła mu działać w swoim zyciu (prawdziwa rewolucja), znalazłam to forum i ludzi ktorzy mi pomagali jak bylo naprawdę źle, Bóg zaczął mi „podsyłać” innych wartościowych kandydatów na męża (jeszcze nie umiem ich docenic, ale widzę że matrymonialnie mam inne opcje). Polubiłam różaniec. Bardziej świadomie patrzę na to co mnie spotyka w zyciu.

 I dziękuję forumowiczom za wsparcie, świadectwo, modlitwę, obecność. Bez tego byłoby mi bardzo trudno wiec nie rozbijamy tego jakimiś kłotniami....  

Szczęść Boże!

Assisi Lis 21 '12, 10:56 · Ocena: 5 · Komentarze: 7 · Tagi: nowenna nie do odparcia, świadectwo, nowenna pompejańska
Joanna

Dzisiejsze czytania w sposób szczególny traktuje o Miłości przez duże M., wykraczającą znacznie ponad to, co my możemy. Pan Jezus wysoko stawia nam poprzeczkę stwierdzając, że nie jest sztuką miłować naszych najbliższych, przyjaciół , czy ludzi, którzy wyświadczają nam dobro. Tak przecież i poganie czynią. Tymczasem jesteśmy stworzeni na obraz Boży, więc nasza miłość winna objąć także naszych nieprzyjaciół :  ludzi nam nieżyczliwych, często niesprawiedliwych, niewdzięcznych, interesownych, nierzadko też życiowo zagubionych, zranionych i oddalonych od Pana Boga. Czy jest rzeczą realną nieustannie mieć serce dla każdego otwarte, bez względu na to , jak ta osoba się wobec nas zachowa? Czy jest możliwe, by będąc zranionym słowem czy uczynkiem bliźniego, oskarżonym, skrytykowanym , poniżonym , oczernionym czy lekceważonym - zachować oblicze swoje jak głaz, a serce- niewzruszone na obelgi, cierpienia , by nastawić drugi policzek? Czy jest możliwe, byśmy okazali miłość i miłosierdzie ludziom z innych krajów,  innych kultur, o innym kolorze skóry, poglądach i przekonaniach, a także innej wiary?....I tak, i nie. Sami nie znajdziemy w sobie tak ogromnych pokładów miłości, by urazy chętnie darować, krzywdy cierpliwie znosić, nieustannie przebaczać. Jest to możliwe jedynie wówczas, gdy czerpiemy ze źródeł Miłości Bożej i bożego Miłosierdzia. Gdy żyjemy sakramentalnie, karmimy się bożym słowem, trwamy na modlitwie , nieustannie otwarci na działanie Ducha Świętego. Być może pewien Franciszkanin , głoszący dziś słowo Boże ma sto procent racji mówiąc, że czeka nas prawdziwa próba miłości. W naszej ojczyźnie jest rozłam, w kościele także różnie bywa, a zewsząd zalewa Europę (także i Polskę) fala uchodźców opuszczających swój kraj by uniknąć rozlewu krwi, kolejnych ataków terrorystycznych, strachu, kryzysu ekonomicznego. Kto z nas byłby w stanie przełamać siebie samego, swoje obawy czy uprzedzenia, by takim ludziom udzielić azylu, wesprzeć materialnie, pomóc znaleźć pracę, czy choćby służyć modlitwą, dobrym słowem?? .. Tak. Trudne to bardzo, ale jak najbardziej możliwe. Wystarczy przypomnieć sobie Św. Matkę Teresę z Kalkuty, Św. Jana Pawła II, który przebaczył zamachowcowi, czy św. Maksymiliana Kolbego, który poświęcił swe życie ginąc śmiercią męczennika, by ocalał więzień, który miał rodzinę za murami więzienia. Wszystko w życiu ma swoje źródło , swój początek i sens właśnie w Miłości. I to z niej właśnie będziemy zdawać sprawę przed Bogiem.. Więc uczmy się kochać, wydoskonalajmy się w miłości. ..

 

Boże Ojcze, Ty tak bardzo mnie umiłowałeś, że posłałeś na świat swego Jednorodzonego Umiłowanego Syna, a mojego Pana i Zbawiciela, Jezusa Chrystusa, aby poprzez swoją Mękę, Śmierć , Zmartwychwstanie i Wniebowstąpienie - wybawił mnie od śmierci wiecznej , dzięki czemu nie tylko przestałam być niewolnikiem grzechu, ale otrzymałam nowe życie w Duchu Świętym, stając się Twoim przybranym dzieckiem, które tak samo jak Jezus może wołać do Ciebie: "ABBA", Tatusiu..+

 

Jezu Chryste, Synu Boga Żywego, dziękuję Ci za to , że razem ze mną dźwigasz mój krzyż, że zawsze jesteś przy mnie, kochasz bezwarunkowo i na zawsze, a Krwią Swoich Ran obmywasz mnie z grzechów moich, uwalniasz, dźwigasz z moich upadków, umacniasz , utwierdzasz w dobrym, przemieniasz, uzdrawiasz  i uświęcasz moje życie, które bez Ciebie jest niczym. Dlatego właśnie pragnę , byś królował w mojej codzienności , w każdej relacji, w każdym doświadczeniu, w całej mojej istocie, życiu moich najbliższych. Niech zajaśnieje Twoja Chwała i objawi się Twoja Miłość, potęga i Moc...+

 

Duchu Święty...zabierz serce kamienne , a daj mi serce z Ciała. Przemieniaj moje serce, jakże letnie i obojętne na potrzeby innych, skupione na sobie , aby coraz bardziej stawało się podobne do Twego. Naucz mnie, proszę kochać wszystkich bez wyjątku, aż do bólu, aż po krzyż....Tak, jak TY....+

AMEN.

Joanna Wrz 10 '15, 23:37 · Ocena: 5 · Komentarze: 1
asia

Wczoraj wieczorem pojechałam na Mszę Św. z adoracją i nauką.... Jako, że wczoraj byłam zupełnie skołowana to prawie biegłam do tego kościółka. Jaka bitwa była w mojej głowie ech... ale jak tylko zobaczyłam ks. Andrzeja pomyślałam: ,, jest super...,,

Ks. Andrzej mówił o owieczkach bo czuł , że właśnie o tym powinien dzisiaj wygłosić naukę.Powiedział wszystko co chciałam usłyszeć. Było pięknie... jeszcze nigdy nie czułam czegoś takiego. Słysząc, że Pan ,,sam,,  osobiście wybiera swoje owieczki... osobiście każdego z was tutaj... i   osobiście ,,sam,, przychodzi do każdego z was... poczułam ulgę. Wszystkie problemy, wątpliwości nagle gdzieś zniknęły, po prostu się rozpłynęły. Poczułam się jakby Pan zajrzał w najciemniejsze zakamarki mego serca a ja nie mogłam i nie chciałam już niczego ukrywać.

,, Ja sam...,    ciągle mi to dzwoni w uszach....

Tyle czasu na to czekałam, by móc to poczuć... 

Dziękuje Ci mój Królu za tą łaskę, że mogłam poczuć jak pochylasz się nade mną... że mogłam poczuć iż ,,SAM,, osobiście pochylasz się nad swoją biedną owieczką...

 

asia Gru 3 '14, 08:36 · Ocena: 5
asia

W moim poszukiwaniu Boga czy raczej może drogi do Niego znowu jakiś kamień , jakieś zwalone drzewo....Ja wiem, że to jest bardzo potrzebne i dziękuję  Ci Panie za to...

Jakieś pól roku temu przynaglana wewnętrznie postanowiłam wyspowiadać się tak naprawdę ze wszystkiego. Bardzo dużo błędów popełniłam i wiele osób zraniłam. Wstydzę się tego okropnie i żałuję... Ale przełamałam się no i w kocu z kartką pełną win znalazłam się w pewnym kościółku  na końcu pewnej  kolejki .... Prawie się dusiłam ze strachu a kiedy w końcu uklękłam... z płaczem zaczęłam opowiadać dlaczego tu jestem. Pamiętam chłodną i wręcz odstraszającą odpowiedz ..... Ale nieważne ... ważne, że na koniec ów ksiądz po wysłuchaniu mnie kazał mi spalić tą kartkę i zapomnieć o wszystkim . Zrobiłam co kazał : spaliłam , zapomniałam ... aż do teraz.

Znowu dopadły mnie wątpliwości czy ja na pewno wszystko wyznałam??? czy na pewno dobrze to ujęłam????? czy nie mogłam zrobić tego lepiej???? Koszmar jakiś!

Staram się myśleć , że Bóg jest miłosierny i przez usta tego kapłana wyraźnie mi powiedział co mam zrobić ... ale wątpliwości wkradły się w  moje serce i rozpakowują już walizki.... Modle się o dobrą spowiedz adwentową i dobrego kapłana ... to mi trochę pomaga.

 

Żle się czuję , mam mdłości i nie wiem co mi jest. Nie cierpię chodzić do lekarza ale chyba mnie nie ominie... Co mi  Panie przygotowałeś???? 

 

asia Gru 2 '14, 09:20 · Ocena: 5 · Komentarze: 3
Strony: « 1 2 3 4 5 ... » »»