Loading...

Blog przepelnionanadzieja

7 maja skończyłam nowennę w intencji powrotu ukochanej osoby do mnie. Nasze relacje jak na razie wcale się nie poprawiają, kontaktu nadal tyle co praktycznie nic... Widuję go codziennie, a widok, że otacza się innymi kobietami i jest szczęśliwy, a mnie traktuje prawie jak nieznajomą rozrywa mi serce. Z każdym dniem coraz bardziej brakuje mi siły i wiary na to, że on wróci. Uwierzcie mi, że on był wspaniałym mężczyzną dla mnie, a jego miłość stanowczo prawdziwa. Obawiam się, że w nasze rozstanie miały wpływ osoby trzecie,a  mój ukochany żyje pod ich presją... Zaczęła się również zmiana towarzystwa u niego. Boli mnie to jak widzę, że to już nie ten sam chłopak, który był przy mnie. Teraz stał się taki obcy... Dlatego proszę o modlitwę o poprawę naszych relacji, by cokolwiek ruszyło się w jego sercu do mnie, a przede wszystkim błagam o modlitwę o siłę dla mnie, bo dziś mam wielkie zwątpienie w sobie i brak perspektywy, że cokolwiek się naprawi..

Pragnę, aby to Zmartwychwstanie Ukochanego Jezusa zagościło w moim sercu i w sercu mojego ukochanego, który postanowił mnie zostawić, ponieważ między nami pojawiły się konflikty, które są do rozwiązania, ale jego ograniczenia, które posiada w sobie pokierowały nim tak, aby mnie zostawił i uciekł od nich... On jest pogubiony. Zewnętrznie pokazuje, że jest szczęśliwy(kiedy go widzę), kontaktu nie mamy wcale... Ja jednak czuję, że on kocha mnie tylko jego problemy w sobie go przytłaczają... Chcę być z tym mężczyzną do końca życia, pragnę tego. Pragnę, aby Jezus sprawił, aby nasza miłość rozpaliła się wzajemnie, aby była mocna i aby wraz ze Zmartwychwstaniem Jezusa - Zmartwychwstał nasz związek... Sam Bóg wiedział ile czasu czekaliśmy na siebie, nie wierzę, że teraz Mój Ukochany Ojciec pozwoli nam, abyśmy tak szybko siebie stracili... BŁAGAM O MODLITWĘ W NASZEJ INTENCJI - A przede wszystkim w intencji mojego ukochanego - aby jego serce ponownie otworzyło się na mnie, aby nasze relacje zostały uzdrowione i aby był szczęśliwy - prawdziwie. A jeśli tylko jest szansa... Chciałabym mu dawać to szczęście. Przysięgam, że jeśli dostalibyśmy drugą szansę - zrobiłabym wszystko, aby nasz związek był silniejszy i co najważniejsze - podobał się Bogu. 

Dziś mam trzeci dzień części dziękczynnej w swojej pierwszej Nowennie Pompejańskiej w życiu o przemianę serca mojego ukochanego i powrót do mnie. Nasz kontakt się nie poprawia... Choć w wczoraj zamiast rzucenie krótkiego "cześć" przez niego on zaczął; co prawda krótką, rozmowę. Ku mojemu zdziwieniu.. Bo zawsze tylko powiedział jakby to był jego obowiązek szybkie "cześć" i szedł w swoją stronę. Wczoraj zaś zadał kilka pytań, ciągnąc rozmowę. Może to nic nie znaczy... A może jednak? Mam w sobie takie przeczucie, że jeszcze trochę i coś zacznie się dziać... Może to moja podświadomość, może nie, ale jestem bardzo dobrej myśli w tej sytuacji... Kluczem moich dobrych myśli jest zdanie, które powtarzam sobie na okrągło... "Przecież dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych"!!! :)

Byłam dziś na drodze krzyżowej i usłyszałam wiele słów, które zapadły w mojej pamięci bardzo głęboko, takie jak - "jesli osoba, ktora bardzo kochasz zraniła cie, przebacz", albo "jesli ktos cie zranił, bądź cierpliwy i módl sie"... a co najwazniejsze "żadna nienawiść ani krzywda nie jest w stanie pokonać prawdziwej milosci". Bardzo utożsamiam sie z tymi słowami. Wczoraj i dziś troche tez byłam w kompletnej rozsypce... Nie widziałam sensu w niczym, w modlitwie o ratowanie mojego związku, ciagle miałam mysli, ze moj ukochany juz nigdy nie wroci, natomiast podczas dzisiejszej Nowenny ciagle w głowie miałam zdanie "dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych" i to zdanie, ktore ciagle siedzi mi w głowie daje mi duzo motywacji... Myslicie, że Bóg chce mi przez takie sytuacje cos pokazać?

Wczoraj byłam u spowiedzi...  Wszystko ze mnę spłynęło, czułam się lekko - niestety tylko przez kilka godzin. Wieczorem nachodziły mnie okropnie złe myśli. Ciągle typu "twoja nowenna nie ma sensu", "twój ukochany nie wróci", "on już nigdy nie wróci", "nie módl się". Wiem doskonale, że to działanie złego, jednak mimo wszystko bolą mnie takie myśli... Staram się je bardzo od siebie odrzucać. Kontakt z moim ukochanym nadal taki, że... aż wcale. Nie odzywamy się do siebie wcale. Przelotnie czasem "cześć". Nic poza tym. Aż ciężko uwierzyć, że wcześniej łączyło nas wszystko, a teraz jesteśmy tacy nieznajomi dla siebie... Dlatego proszę o modlitwę... Wręcz błagam o jakąkolwiek pomoc. Czuję się chwilami bardzo bezradna i to mnie przytłacza. Pragnę jego powrotu i aby Bóg otworzył serce mojego ukochanego na mnie... 
Proszę o modlitwę za przemianę serca mojego ukochanego, aby w jego sercu nie było żadnych ograniczeń, które nie pozwalają nam być razem, abyśmy do siebie wrócili... Bardzo proszę. 

Strony: « 1 2 3 »