Loading...

Będziesz Biblię czytał nieustannie | Forum Nowenny Pompejańskiej

Lokalizacja tematu: Forum » Różności » Propozycje
Dorota
Dorota Wrz 8 '17, 23:55

Przyjaźń w miłości małżeńskiej!...ks. Roman Chyliński

 

Z narodzeniem Jezusa Chrystusa było tak. Po zaślubinach Matki Jego, Maryi, z Józefem, wpierw nim zamieszkali razem, znalazła się brzemienną za sprawą Ducha Świętego. Mąż Jej Józef, który był człowiekiem sprawiedliwym i nie chciał narazić Jej na zniesławienie, zamierzał oddalić Ją potajemnie. Gdy powziął tę myśl, oto anioł Pański ukazał mu się we śnie i rzekł: "Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło. Porodzi Syna, któremu nadasz imię Jezus, On bowiem zbawi swój lud od jego grzechów".
A stało się to wszystko, aby się wypełniło słowo Pańskie powiedziane przez Proroka: "Oto Dziewica pocznie i porodzi Syna, któremu nadadzą imię Emmanuel", to znaczy "Bóg z nami".(Mt 1,18-23).

 

Tylko św. Mateusz przedstawia nam dramat narodzenia Jezusa.

 

Zaślubiny w tradycji żydowskiej miały podwójny wymiar, coś na zasadzie naszego narzeczeństwa z pierścionkiem zaręczynowym, a po roku ślubem. Zaślubieni byli już sobie dani, ale jeszcze bez wspólnego domu.

 

Właśnie w tym okresie doszło u Maryi do dziewiczego zapłodnienia przez Ducha Świętego. Zapewne błogosławiony stan u Maryi był już widoczny, kiedy po narodzeniu się Jana wróciła od Elżbiety do Nazaretu.

 

Ów odmienny stan Maryi nie mógł ujść uwadze ludności Nazaretu liczącej zaledwie 1000 osób. W takiej wiosce wszyscy o wszystkich wiedzą wszystko.

Józef stanął przed nie lada wyzwaniem. Z jednej strony został narażony jego honor i godność, jako niedoszłego małżonka, z drugiej strony było prawo mojżeszowe, które nakazywało niewierne kobiety kamienować.

 

Co miał wybrać?


Ratować własną reputację, czy narazić siebie na wyśmianie ratując życie Maryi.
Józef musiał podjąć decyzję: czyje dobro wyżej postawić, własne czy Maryi.

Bóg przez anioła przywołał mu na pamięć słowo Boże, proroctwo Izajaszowe z VIII wieku: „Oto Dziewica pocznie i porodzi Syna, któremu nadadzą imię Emmanuel, to znaczy «Bóg z nami»". (Iz 7,14).

 

I w tym momencie Józef daje o sobie, o swoim człowieczeństwie piękne świadectwo. Okazuje się człowiekiem wielkiego zawierzenia słowu Bożemu:„Zbudziwszy się ze snu, Józef uczynił tak, jak mu polecił anioł Pański: wziął swoją Małżonkę do siebie”.

 

Św. Józef zaraz na drugi dzień zwołał gości i przed cadykiem wziął ślub z Maryją nadając Maryi status żony.
Tym samym, w jednym momencie zamknął usta wszystkim mieszkańcom Nazaretu przywracając godność Maryi w oczach ludzi. Nikt już nie miał prawa wytykać Maryi czegokolwiek, gdyż bronił ją „immunitet” męża, a ona stała się oblubienicą.

 

Jak widzimy św. Józef wybrał dobro dla Maryi rezygnując z ratowania własnego honoru. I w tym wyraziła się cała jego miłość do Maryi.

 

Prowadząc rekolekcje dla małżonków często stawiam im pytanie: czy o swoim małżonku lub małżonce możesz powiedzieć: „to jest nie tylko mój mąż, moja żona, ale to jest mój mąż przyjaciel, to jest moja żona przyjaciel”?

 

A jeżeli tak jest, to czy pamiętacie tę chwilę- pytam dalej, kiedy mogliście tak o sobie powiedzieć?

 

Małżonkowie dając świadectwo mówili często o tej chwili wejścia w przyjaźń, jako zmianie myślenia i wartościowania relacji w stosunku do współmałżonka. To znaczy, że sprawy współmałżonka zaczęli traktować wyżej od własnych spraw.
Dotychczas skoncentrowani byli tylko na realizacji własnych spraw. Owszem respektowali potrzeby własnej żony lub męża, ale często nie nadawali im priorytetowego statutu. Natomiast dążyli przede wszystkim do zaspokojenia własnych potrzeb, żeby im było dobrze.


W przyjaźni, jak sami mówią małżonkowie jest już inne słuchanie siebie: z szacunkiem i z nadaniem ważności temu co współmałżonek mówi do mnie oraz z respektowaniem i liczeniem się ze zdaniem współmałżonka.

 

Kochać więc współmałżonka znaczy: "chcę dobra dla Ciebie".

 

Proście więc św. Józefa, abyście jako małżonkowie dorastali do daru przyjaźń w małżeństwie.Bo nie jest to łatwy dar do przyjęcia, wymaga wiele trudu, rezygnacji z własnego egoizmu oraz empatii i głębszej wrażliwości na oczekiwania współmałżonka.

 

Modlitwa: Święty Józefie, który kochając Maryję pragnąłeś tylko Jej dobra rezygnując z własnego. Ucz nas w małżeństwie poświęcenia i służby względem siebie oraz stawiania spraw małżonka wyżej od własnych. Wyproś dla nas, małżonków ducha przyjaźni i dzielenia się sobą w codzienności życia. Niech wspólna modlitwa da nam duchowy wzrost i świeżość w miłości. Amen.

 

Przesłanie Maryi jest wciąż aktualne. Kto za nim pójdzie, uchroni się przed wieloma cierpieniami...Troska Maryi...ks. Daniel Glibowski

 

Wiemy, że Bóg z tymi, którzy Go miłują, współdziała we wszystkim dla ich dobra, z tymi, którzy są powołani według Jego zamiaru. Albowiem tych, których od wieków poznał, tych też przeznaczył na to, by się stali na wzór obrazu Jego Syna, aby On był pierworodnym między wielu braćmi. Tych zaś, których przeznaczył, tych też powołał, a których powołał, tych też usprawiedliwił, a których usprawiedliwił, tych też obdarzył chwałą. Rz 8, 28-30

8 września 2017 roku w święto Narodzenia Najświętszej Maryi Panny wszystkie parafie w Polsce dokonają Aktu poświęcenia Niepokalanemu Sercu Maryi. To wyjątkowy dzień nie tylko dla Kościoła, ale i dla każdego wiernego w naszym kraju. Nie ma pewniejszej drogi do Jezusa – Zbawiciela świata niż przez Jego najtroskliwszą Matkę. Świat coraz bardziej oddala się od Boga, niszczy religię i wartości wynikające z prawa naturalnego.

 

Ta fala zaczyna pochłaniać także nasz naród. Dlatego też wielką mądrością Kościoła i niejako odpowiedzią na wiele objawień Maryi jest zawierzenie się jej Niepokalanemu Sercu. W sytuacji gdzie nie działają prośby, zachęty i słowa pełne ducha uciekamy się do Matki, która wielokrotnie uprosiła u swego Syna miłosierdzie dla narodów i opamiętanie dla oprawców.

 

Dzisiaj jest wiele ukrytego zła, które wyniszcza ludzi po cichu. Dopiero, gdy skutki są opłakane ktoś idzie po rozum, choć nie rzadko popada w rozpacz. W tym dniu chcemy zawierzyć się Maryi i ustrzec się przed wieloma dramatami rodzinnymi i narodowymi.

 

Postaraj się pójść na Eucharystię, aby zawierzyć się Maryi. Oddaj Jej całe swoje życie na wzór św. Jana Pawła II, który wołał – totus tuus (cały twój). Powierz najlepszej Matce swoją rodzinę, parafię, Ojczyznę i pozwól Bogu działać w swoim sercu. Oby zagościł w nim prawdziwy pokój i nadzieja na lepsze dziś i jutro, w których zaczniesz współpracować z łaską dla Bożej chwały.

 

Maryjo, dziękuję za Twoją nieustanną opiekę nade mną i całym światem. Wiem, że ogranicza Cię nasza wolność, ale ufam, że nawet w chwilach, gdy postępujemy źle, Ty wstawiasz się za nami i prosisz Syna o otwarcie nam oczu. Dziękuję za każdą Twoją macierzyńską interwencję, których nie sposób zliczyć.

 

Kilka dni temu obejrzałem w kinie film pt. ,,Fatima – ostatnia tajemnica”. To niezwykłe zestawienie 100 lat historii świata oraz ponadczasowych objawień Maryi w Fatimie. Ten film po prostu zauroczył mnie poprzez ukazanie miłości i troski Maryi. Ona stale nawołuje do pokuty i nawrócenia i pragnie powstrzymać świat, który zmierza ku zagładzie. Jej przesłanie jest wciąż aktualne. Kto za nim pójdzie, uchroni się przed wieloma cierpieniami.

Dorota
Dorota Wrz 10 '17, 10:59

Słowa słodko płynące, taka powierzchnia chrześcijańska,
a wewnątrz buzuje wściekłość... O. Andrzej Hołowaty

 

Mt 18, 15-20 Braterskie upomnienie

Jezus powiedział do swoich uczniów:
„Gdy twój brat zgrzeszy przeciw tobie, idź i upomnij go w cztery oczy. Jeśli cię usłucha, pozyskasz swego brata. Jeśli zaś nie usłucha, weź ze sobą jeszcze jednego albo dwóch, żeby na słowie dwóch albo trzech świadków opierała się cała prawda. Jeśli i tych nie usłucha, donieś Kościołowi. A jeśli nawet Kościoła nie usłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik.
Zaprawdę powiadam wam: Wszystko, co zwiążecie na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążecie na ziemi, będzie rozwiązane w niebie.
Dalej zaprawdę powiadam wam: Jeśli dwaj z was na ziemi zgodnie o coś prosić będą, to wszystkiego użyczy im mój Ojciec, który jest w niebie. Bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich”.

 

Ewangelia mówi nam o sposobie zwracania uwagi drugiemu człowiekowi, jeżeli ten zawinił przeciwko mnie. Mówi w ten sposób: „ Idź i upomnij go w cztery oczy!” Bardzo trudne zadanie, my na ogół wolimy, żeby jeszcze piąte i szóste oko było obecne przy upominaniu drugiego człowieka... To wymaga naprawdę wyjścia z samego siebie, co więcej, wymaga także wsłuchania się w wezwanie Pana Boga. Ja muszę zweryfikować, czy jeżeli idę do drugiego człowieka zwrócić mu uwagę, czy to jest tylko i wyłącznie podrażnione moje ego? Czy też rzeczywiście zależy mi na dobru tego człowieka? Jezus mówi: jeżeli ciebie nie usłucha, weź bliźniego i idźcie we dwójkę, albo przedstaw sprawę Kościołowi.

Ktoś może powiedzieć, że to przypomina denuncjowanie drugiego człowieka, ale zapominamy o tych kilku zdaniach na końcu Ewangelii. Jezus mówi tak: - jeśli dwaj albo trzej o coś modlić się będą, to uzyskają to! I teraz pytanie, czy ja, - jeżeli rodzi się we mnie chęć zwrócenia uwagi drugiemu człowiekowi - czy ja się za niego modlę? Co więcej, czy modlę się z moim bliźnim także, bo według słów Jezusa nieuchronnie uzyskam to, czego chcę, jeżeli naprawdę występuję w dobrej sprawie, jeżeli ona jest pozbawiona i odarta z czystego egoizmu. Ilu z nas, gdy chce zwrócić uwagę bliźniemu, to robi to właśnie dlatego, że zostało podrażnione ego, a ilu z nas modli się za tego człowieka, zanim zwróci uwagę?

Teraz pytanie: - po co się modlić ? Dlatego żebym ja go ujrzał w szerszej perspektywie, nie tylko przez pryzmat winy w stosunku do mnie, ale żebym go ujrzał jako dziecko Boże, jako mojego brata. A kto jest moim bratem i kto jest moim bliźnim? Każdy, kto jest w orbicie mojego zainteresowania, kto jest w polu mojego widzenia. Ja noszę odpowiedzialność za drugiego człowieka w sobie. I co więcej, jeżeli podejmuję ten trud odpowiedzialności, to mnie wyrywa z samego siebie, przestaję się kręcić wokół własnej osi. Ktoś może powiedzieć: - no dobrze, ale jak to zrobić?

Są takie piękne słowa Katona (Starszego), on mówi tak: Rem tene, verba sequentur. „Trzymaj się rzeczy, a słowa znajdą się same” czyli trzymaj się istoty rzeczy. Trzymaj się tego, że masz zwrócić uwagę nie poprzez swój pryzmat swojego egoizmu, tylko mając na względzie dobro tego człowieka, a słowa znajdą się same. Jest niestety taki pseudo-chrześcijański sposób zwracania uwagi, który powoduje wręcz odwrotne skutki. Być może każdy z nas doświadczył właśnie tego, że słowa słodko płynące, które brzmią jak romantyczna ballada, albo marny wiersz, a gdzieś pod tym buzuje wściekłość. Taka powierzchnia chrześcijańska, a wewnątrz widzę, że ten człowiek, który mówi do mnie, jest naprawdę niespokojny i najchętniej by wykrzyczał mi w twarz to, co chce mi powiedzieć. To do niczego nie doprowadzi.

Jest mnóstwo takich rzeczy, które próbujemy, a nam nie wychodzą, może dlatego właśnie, że się nie modlimy, może dlatego, że sprawa między nami a naszym bliźnim nie jest zanurzona w modlitwie. To jest konieczne, to jest niezbędne, dlatego właśnie, że modlitwa powoduje, że ja kontaktuję się z samym sobą i z rzeczywistością. Widzę w zupełnie innej perspektywie, nie oceniam pochopnie, widzę szeroko drugiego człowieka i jego losy, jego skomplikowaną historię, albo mogę się domyślić. Czyli rezygnuję z tego egoistycznego podejścia do sprawy.

Zwracanie uwagi, nie bycie obojętnym, nie bycie tchórzem, jest sposobem, żeby pozbyć się chorego zainteresowania samym sobą, żeby ciągle nie palić cichych kadzidełek na ołtarzu swojej doskonałości. To niezmiernie ważne w życiu.

Dorota
Dorota Wrz 12 '17, 00:08

Twoja „uschła ręka”....ks. Roman Chyliński

 

Łk 6,6-11)
Słowa Ewangelii według świętego Łukasza.
W szabat Jezus wszedł do synagogi i nauczał. A był tam człowiek, który miał uschłą prawą rękę.
Uczeni zaś w Piśmie i faryzeusze śledzili Go, czy w szabat uzdrawia, żeby znaleźć powód do oskarżenia Go.
On wszakże znał ich myśli i rzekł do człowieka, który miał uschłą rękę: „Podnieś się i stań na środku”. Podniósł się i stanął.
Wtedy Jezus rzekł do nich: „Pytam was: Czy wolno w szabat dobrze czynić, czy wolno źle czynić? życie ocalić czy zniszczyć?”
I spojrzawszy wokoło po wszystkich, rzekł do człowieka: „Wyciągnij rękę”. Uczynił to i jego ręka stała się znów zdrowa.
Oni zaś wpadli w szał i naradzali się między sobą, co by uczynić Jezusowi.

 

„A był tam człowiek, który miał uschłą prawą rękę”.

Kogo może symbolizować człowiek z uschłą ręką?

Kiedy prowadzę rekolekcje często wracam do tego fragmentu Ewangelii proponując krótką dramę.


Proszę wówczas dwie osoby, aby odtworzyły tę scenę, w której jedna z osób ma uschłą prawą rękę. Aby ukazać dramat tej osoby zachęcam do przytulenia się jej do drugiej osoby. Otóż, wytwarza się wówczas taka sytuacja, gdzie sztywna, uschła ręka nie pozwala prawie połowie ciała przylgnąć do drugiej osoby. Możecie to u siebie spróbować. A jeszcze dramatyczniej to wygląda, kiedy obie osoby mając sztywną rękę, chcą tylko jedną, tą zdrową ręką wyrazić ciepło w przytuleniu.

 

Tak właśnie wygląda dramat w małżeństwie, kiedy obie strony tylko połowicznie zaczynają wyrażać względem siebie uczucia miłości.

 

Coś wyschło w ich sercach, w relacji do siebie: przypadkowy i przelotny uśmiech, uciekanie wzrokiem, mijanie siebie tak, aby siebie nie dotknąć i poczuć bliskość drugiej osoby.


To są objawy „uschłej ręki”.

 

Jakie są przyczyny syndromu „uschłej ręki”?

Są to przede wszystkim nie uleczone zranienia i brak przebaczenia.

Mężowie, którzy używają wulgarnych słów do swoich żon choćby rzadko, przez takie słowa przeklinają swoje żony i powodują ich zamykanie się. Jeżeli nie odwołają tych słów, głęboko zapadną one w sercu żony tak, że poczuje się odrzucona.Tak samo mogą czynić żony względem mężów.

 

Przeprosiny li tylko zewnętrzne, nie uzdrowią relacji, ani nie odbudują więzi miedzy małżonkami.

 

Tak samo może być w relacji: ojciec-córka, ojciec –syn oraz matki do swoich dzieci oraz w innych relacjach osób sobie bliskich.

 

Jezus dzisiaj w Ewangelii przychodzi do nas, aby uzdrowić i uzdolnić nas na nowo do miłowania drugiej osoby - całym sobą. Ale musi najpierw uzdrowić nas samych w stosunku do samych siebie.

 

Może jest w nas jakieś odrzucenie z własnego domu rodzinnego. Może sam zostałem przeklęty i poniżony przez któregoś z rodziców.

 

Trzeba nam wówczas wrócić do tej sytuacji i wybaczyć osobie, która nam to uczyniła modląc się:


„Panie Jezu , w Twoje imię wybaczam tej osobie( żywej czy zmarłej, dobrze by tu było zobaczyć twarz tej osoby i wypowiedzieć jej imię) i teraz należałoby powiedzieć co jej przebaczam, w czym zostałem zraniony… . Podaje jej dłoń pojednania. Jezus dopełnij swoją miłością to, czego nie otrzymałem od tej osoby”.

 

Jeżeli nasi bliscy nas przeklęli lub my ich przeklęliśmy, trzeba nam to przekleństwo odwołać modląc się:


„ W imię Pana Jezusa odwołuję wszelkie przekleństwa (jeżeli wiem jak ono brzmiało, należy je tu wypowiedzieć głośno), które wypowiedziała…(imię tej osoby) lub które ja wypowiedziałem. Panie Jezu Chryste, mocą swoją i potęgą krzyża złam moc tego przekleństwa.”

 

Uporządkuj więc najpierw swoje wnętrze i uczyń je zdolne do miłowania, a wówczas zobaczysz, że nie można jednocześnie kochać i przeklinać.

 

Nie trać nadziei na całkowite uzdrowienie.
Uzdrowienie przychodzi powoli wraz z naszym otwieraniem się na łaskę wiary, że Bóg może wszystko uczynić i w moim życiu.

 

Proś dzisiaj Jezusa, aby ci pomógł uzdrowić twoją „uschłą rękę” i uzdolnił twoje serce do miłowania całym sobą. Amen!

 

Liczy się każdy dzień...Bartłomiej Sokal

 

W szabat Jezus wszedł do synagogi i nauczał. A był tam człowiek, który miał uschłą prawą rękę. Uczeni zaś w Piśmie i faryzeusze śledzili Go, czy w szabat uzdrawia, żeby znaleźć powód do oskarżenia Go.

On wszakże znał ich myśli i rzekł do człowieka, który miał uschłą rękę: «Podnieś się i stań na środku!» Podniósł się i stanął.

Wtedy Jezus rzekł do nich: «Pytam was: Czy wolno w szabat czynić coś dobrego, czy coś złego, życie ocalić czy zniszczyć?»

I spojrzawszy dokoła po wszystkich, rzekł do niego: «Wyciągnij rękę!» Uczynił to, i jego ręka stała się znów zdrowa.

Oni zaś wpadli w szał i naradzali się między sobą, jak mają postąpić wobec Jezusa. (Łk 6,6-11)

 

Dzisiejszy tekst Ewangelii opisuje wydarzenia następujące bezpośrednio po fragmencie o zrywaniu kłosów przez uczniów Jezusa w szabat. W sobotnim wpisie Ksiądz Krystian (którego bardzo serdecznie pozdrawiam!) zarysował nam problematykę całego zamieszania wokół wypełniania przepisów Prawa Mojżeszowego. W skrócie rzecz ujmując, to, co miało stać się drogowskazem do świętości, zatrzymało uwagę Żydów na sobie, a wręcz zaczęło ich paraliżować. Nim dostrzegli, na jaki kurs wkroczyli, przestrzeganie przepisów zaczęło oddalać ich od Boga. Zamiast zbliżać się do Boga, całą uwagę poświęcali na to, by nie złamać przepisów.

 

Myślę, że to musiało być źródłem wielu frustracji. Bo przecież niezależnie jak się starasz, prędzej czy później znajdziesz się w sytuacji, w której np. nieświadomie ściągniesz na siebie nieczystość, chociażby dotykając czegoś, co na pierwszy rzut oka nie nosi żadnych śladów wskazujących na konieczność unikania. I to mogło rodzić dalsze konsekwencje: „jeżeli ja nie jestem w stanie spełnić wszystkich tych wymogów, to będę wymagał tego od innych”.

 

Z tego może wynikać skrupulatność uczonych w Piśmie i faryzeuszy, by wykazywać Jezusowi powody do oskarżenia. Oliwy do ognia dolewa fakt, że Jezus w swoich słowach wraca właściwie do początku, do samej idei szabatu. Czy szabat jest po to, by człowieka udręczać?

 

Księga Rodzaju zaznacza, że szabat został ustanowiony jako pamiątka odpoczynku Boga po dziele stworzenia świata. Odpoczywając siódmego dnia tygodnia, człowiek ma za zadanie zadać sobie pytanie: „czy mogę powiedzieć, że wszystko, co zrobiłem w tym tygodniu, jest dobre?”.

 

Mamy poniedziałek, ale zróbmy sobie jeszcze jeden rachunek sumienia z dnia wczorajszego, może bardziej ogólny. Zadam sobie pytanie, jak wygląda moja relacja do niedzieli, do dnia świętego? Czy traktuję go jako okazję do odpoczynku? Czy jest to dzień, w który nie idę do pracy? Czy jest to dzień na rozrywki, na które nie mogę sobie pozwolić w ciągu tygodnia?

 

Zachęcam cię bardzo mocno: traktuj dzień święty jak Bóg! Popatrz, co zdarzyło się w mijającym tygodniu i – jak zaproponowałem wyżej – zadaj sobie pytanie: czy moje życie było dobre? Czy moje osiągnięcia mogę nazwać „dobrymi”? Jeżeli tak, to podziękuj Bogu i oddaj mu swoje dokonania, by przynosiły Mu jeszcze większą chwałę. Jeżeli nie, pomyśl, co możesz zrobić w następnym tygodniu, by nie popełnić tych samych błędów, naprawić już powstałe i starać się wkroczyć na nową, doskonalszą drogę z Bogiem?

 

Pamiętaj, nie chodzi o to, by zadręczać się swoimi niedociągnięciami, ale starać się patrzeć na siebie w świetle Bożej optyki i zdając sobie sprawę ze swoich błędów widzieć pole do działania z Bogiem. Patrz na siebie jako na osobę, która może być jeszcze bardziej święta. Spójrz na siebie i swoje życie jako obszar rozwoju świętości!

 

Konkret na dziś: wyrób w sobie nawyk „kumulacyjnego rachunku sumienia”. Nie traktuj dnia jako przerzuconej kartki. Staraj się zapamiętać, co udało Ci się zrobić dobrze, a co wymaga poprawy następnego dnia. Następnego dnia zadaj sobie pytanie, czy udało Ci się to poprawić, czy musisz nad tym dalej pracować.

 

Błogosławieństwo od ks. Krystiana: Niech cię błogosławi Bóg Wszechmogący, Ojciec i Syn i Duch Święty +

Dorota
Dorota Wrz 12 '17, 20:58

Jak być człowiekiem pełnym mocy i chęci do życia?

Skąd wypływa moc?...ks. Daniel Glibowski

Pewnego razu Jezus wyszedł na górę, aby się modlić, i całą noc trwał na modlitwie do Boga. Z nastaniem dnia przywołał swoich uczniów i wybrał spośród nich dwunastu, których też nazwał apostołami (…). Zszedł z nimi na dół i zatrzymał się na równinie; był tam liczny tłum Jego uczniów i wielkie mnóstwo ludu z całej Judei i z Jeruzalem oraz z nadmorskich okolic Tyru i Sydonu; przyszli oni, aby Go słuchać i znaleźć uzdrowienie ze swych chorób. Także i ci, których dręczyły duchy nieczyste, doznawali uzdrowienia. A cały tłum starał się Go dotknąć, ponieważ moc wychodziła od Niego i uzdrawiała wszystkich. Łk 6, 12-13. 17-19

Wyobraź sobie Jezusa, który modli się całą noc. Z pewnością zawierza Ojcu wybór dwunastu apostołów. Po czym idzie do tłumów, aby uzdrawiać ciała i dusze. Spróbuj skupić się na mocy Chrystusa, która wypływa z Jego zjednoczenia z Ojcem i Duchem Świętym na modlitwie.

 

Nie zachęcam Cię, żebyś od razu całymi nocami modlił się i był prawdziwym mocarzem. Ale porównaj dzisiaj swój czas i poświęcenie na modlitwę z postawą Jezusa, który stale był w relacji z pozostałymi osobami Trójcy Świętej. Może brzydko zabrzmi to porównanie, ale jeśli czujesz się z kimś dobrze i bardzo kochasz tę osobę, to spędziłbyś z tą osobą na rozmowie wiele nocy i nie dłużyłby Ci się czas.

 

Poproś Boga dzisiaj o taką miłość. Błagaj o ożywienie relacji z Jezusem, Bogiem Ojcem i Duchem Świętym. Bądź człowiekiem pełnym mocy i chęci do życia. Twój Pan i zbawca naprawdę pragnie ożywić Twoje serce.

 

Jak przejęliście naukę o Chrystusie Jezusie jako Panu, tak dalej w Nim postępujcie: zapuśćcie w Nim korzenie i na Nim dalej się budujcie, i umacniajcie się w wierze, jak was nauczono, pełni wdzięczności. Kol 2, 6-7

 

Buduj swoje życie na Jezusie. Bądź wdzięczny. Nie zważaj na przeciwności. Wszystko oddaj Panu i bądź spokojny o swoją przyszłość. Pamiętaj, że prawdziwa siła wypływa zawsze z kolan. To takie proste…

 

Panie, dziękuję za obraz z dzisiejszej Ewangelii. Oddaję Ci moje noce i dnie. Pragnę iść z Tobą przez życie o każdej porze dnia. Ty jesteś dla mnie jedynym źródłem mocy. Dla Ciebie chcę żyć i kochać każdego człowieka.

 

Dotknąć mocy Jezusa...Bartłomiej Sokal

 

Pewnego razu Jezus wyszedł na górę, aby się modlić, i całą noc trwał na modlitwie do Boga.

Z nastaniem dnia przywołał swoich uczniów i wybrał spośród nich dwunastu, których też nazwał apostołami: Szymona, któremu nadał imię Piotr, i brata jego, Andrzeja, Jakuba, Jana, Filipa, Bartłomieja, Mateusza, Tomasza, Jakuba, syna Alfeusza, Szymona z przydomkiem Gorliwy, Judę, syna Jakuba, i Judasza Iskariotę, który stał się zdrajcą.

Zszedł z nimi na dół i zatrzymał się na równinie; był tam liczny tłum Jego uczniów i wielkie mnóstwo ludu z całej Judei i z Jeruzalem oraz z nadmorskich okolic Tyru i Sydonu; przyszli oni, aby Go słuchać i znaleźć uzdrowienie ze swych chorób. Także i ci, których dręczyły duchy nieczyste, doznawali uzdrowienia.

A cały tłum starał się Go dotknąć, ponieważ moc wychodziła od Niego i uzdrawiała wszystkich. (Łk 6,12-19)

 

Choć dla wielu komentatorów najważniejszym momentem w tekście dzisiejszej Ewangelii jest wybór Apostołów, mnie uderzyła inna rzecz. Zastanowili mnie ludzie, którzy nie weszli do zaszczytnego grona Dwunastu.

 

Można pomyśleć, że nie wyróżniali się wiarą, że nie wybijali się swoją osobowością. Albo można wyobrazić sobie, że Bóg nie wybrał ich do tak wspaniałych celów, jakie były udziałem uczniów Chrystusa. Ale to nie prawda.

 

W wielu kręgach pokutuje przekonanie, że osoba, która poszła za Chrystusem w kapłaństwie bądź życiu zakonnym, jest uprzywilejowana przez Boga lub szczególnie obdarzona Jego łaskami. Trochę to ma przypominać grę w totolotka: kto trafił „szóstkę” – zostaje księdzem, zdobyłeś „piątkę” – idziesz do zakonu, za „trójkę” – małżeństwo, a w przypadku braku poprawnie skreślonej liczby żyjesz samotnie.

 

Popatrz, jak wielka wiara musiała towarzyszyć ludziom, którzy przyszli do Chrystusa z Tyru i Sydonu. Po pierwsze, była to odległa kraina, znajdująca się na północny-zachód od Jerozolimy w odległości ponad stu kilometrów. Ci ludzie przyszli i towarzyszyli Jezusowi, gdy Ten się modlił i nauczał. Przyszli też, by Go prosić o uzdrowienie. Po drugie, były to krainy na wskroś pogańskie, musieli więc pokonać także nieprzychylność społeczną, może plotki i obmowy w domu rodzinnym

 

W swoim życiu doświadczyłem niesamowitej łaski. Spotkałem kilka osób posiadających dar głębokiej modlitwy, a także troszczących się głęboko o zacieśnianie swojej relacji z Bogiem i postępowanie w świętości. I można było od razu to „poczuć”. Rozmowa z nimi dawała pokój, przebywanie – było wręcz radością, a gdy one się modliły, można było wręcz namacalnie dotknąć tej aury świętości.

 

I tutaj jest ważny element naszego życia – Chrystus może w nas przebywać ze swoją świętością niezależnie od tego, czy przyjęliśmy święcenia lub złożyliśmy śluby zakonne czy nie. Podstawowym warunkiem świętości jest ciągłe podejmowanie walki o upodabnianie się do Chrystusa. Z tych wspomnianych znajomych osób biła wręcz aura świętości, ale nie była to ich zasługa, lecz blask świętości Boga, który w nich lśnił.

 

Łatwo nam zobaczyć Boga w księdzu stojącym przy ołtarzu, łatwo zobaczyć Boga w zakonnicy ubranej w habit. Ale czy widzę Boga także w innych osobach napotykanych na drodze mojego życia?

 

Któż by nie chciał dotknąć namacalnie mocy Chrystusa i być uzdrowionym, ale pamiętaj, że On działa także przez innych ludzi. Jeżeli zatroszczysz się o swoją wiarę, będziesz mógł „wyczuć” Boga w wielu zakamarkach swojego życia. Zobaczysz wtedy, że największym kłamstwem, które szatan ciągle nam próbuje wmówić jest to, że do niego należy cała ziemia i jemu podlegają wszystkie królestwa. Bóg stoi na wielu krętych drogach naszego życia i chce nas poprowadzić prostą drogą ku szczęściu i świętości. Nawet, jeżeli spotkają cię wyzwania

 

Konkret na dziś: Spróbuj w swoich trudnościach, błędach i porażkach dostrzec działanie Boga. Czego nauczyło cię nieosiągnięcie zamierzonych celów?

 

Błogosławieństwo od ks. Krystiana: Niech cię błogosławi Bóg Wszechmogący, Ojciec i Syn i Duch Święty +

Dorota
Dorota Wrz 13 '17, 23:29
Nowe życie w Chrystusie....ks. Roman Chyliński   (Kol 3,1-11)

Czytanie z Listu świętego Pawła Apostoła do Kolosan.
Bracia:
Jeśli razem z Chrystusem powstaliście z martwych, szukajcie tego, co w górze, gdzie przebywa Chrystus, zasiadający po prawicy Boga. Dążcie do tego, co w górze, nie do tego, co na ziemi.
Umarliście bowiem i wasze życie jest ukryte z Chrystusem w Bogu. Gdy się ukaże Chrystus, nasze Życie, wtedy i wy razem z Nim ukażecie się w chwale.
Zadajcie więc śmierć temu, co przyziemne w członkach: rozpuście, nieczystości, lubieżności, złej żądzy i chciwości, bo ona jest bałwochwalstwem. Z ich powodu nadchodzi gniew Boży na synów buntu. I wy niegdyś tak postępowaliście, kiedy tym żyliście. A teraz i wy odrzućcie to wszystko: gniew, zapalczywość, złość, znieważanie, haniebną mowę wychodzącą z ust waszych.
Nie okłamujcie się nawzajem, bo zwlekliście z siebie dawnego człowieka z jego uczynkami, a przyoblekliście nowego, który wciąż się odnawia ku głębszemu poznaniu Boga, na obraz Tego, który go stworzył. A tu już nie ma Greka ani Żyda, obrzezania ani nieobrzezania, barbarzyńcy, Scyty, niewolnika, wolnego, lecz wszystkim we wszystkich jest Chrystus.

 

Co to jest nowe życie w Chrystusie?

W Liście do Kolosan św. Paweł zwięźle w pięciu przesłaniach ukazuje nam istotę chrześcijaństwa.

 

1. Szukać tego co w górze.

„Jeśliście razem z Chrystusem powstali z martwych” – tj. jeżeli przyjęliśmy chrzest, który nas zanurzył w Męce i Śmierci Chrystusa i obmył z grzechu pierworodnego to: „szukajcie tego co w górze” mówi św. Paweł.

Szukać w „górze” tzn. dążyć do spotkania z Chrystusem, jako żywą O s o b ą!
Dotychczas Żydzi, ale i cała ludzkość czuła się w niewoli żywiołów sądząc, że to one decydują o człowieku i panują nad nim. Stąd wszyscy żyli w lęku, opanowani przez fatum zła.

Jezus przyszedł do nas i do całego wszechświata, jako Pan wszelkiego stworzenia, gdzie wszystko zostało Mu poddane. W Jezusie nie ma już lęku! To On decyduje, w mądrości swojej: co stanie się z człowiekiem, jak długo będzie żył i kiedy ma odejść z tego świata.
Stąd bł. Aniela Salawa mogła powiedzieć w całej ufności serca te słowa: „ Żyję, bo każesz, umrę kiedy zechcesz, zbaw mnie, bo możesz.”

2. Życie ukryte z Chrystusem.

Dalej św. Paweł odkrywa nam tajemnicę chrztu św.: „Umarliście bowiem i wasze życie jest ukryte z Chrystusem w Bogu”.

Od momentu przyjęcia tego sakramentu, Jezus wraz z Bogiem Ojcem i Duchem Świętym zamieszkali w nas. Zostaliśmy przebóstwieni, uświęceni i w nadziei przeznaczeni do zbawienia. W moim i twoim wnętrzu już nie żyje tylko nasze „ego”, ale żyje również Chrystus, czyli żyję już „ja z Chrystusem”.
I to jest fantastyczne, że gdziekolwiek obecnie się udamy, cokolwiek robimy, możemy to czynić razem z Chrystusem.

Jak wielu chrześcijan boi się, tak na serio oddać Jezusowi swoje życie, błędnie myśląc, że Jezus chce zawładnąć i podporządkować ich „ja” , a przez to całkowicie zapanować nad ich decyzjami.
Natomiast Jezus-miłość przebywa we mnie i przepełnia mnie tą miłością, która nie zna lęku oraz pewnością, że On będąc we mnie, strzeże mnie od złego i chroni moją duszę czyli moje „ja”. Co więcej, czyni je dojrzałym!

 

3. Asceza, czyli wewnętrzna praca nad swoim charakterem. Zapanowanie nad swym ciałem.

Bycie z Chrystusem wymaga jednak od nas chrześcijan ascezy, ponieważ bez niej nie wzrastamy. Dlatego powie nam św. Paweł:
„Zadajcie więc śmierć temu, co jest przyziemne w waszych członkach: rozpuście, nieczystości, lubieżności, złej żądzy i chciwości, bo ona jest bałwochwalstwem”.

Nieopanowane emocje i popędy oraz namiętności mogą łatwo zburzyć w nas ład i harmonię życia. Stąd stwierdzenie apostoła: „‘zadać śmierć” oznacza tu postawę radykalizmu wobec tych najniższych instynktów życia.
Nie chodzi tu, aby z tłumić, czy zniszczyć całą naszą wrażliwość, uczuciowość,czy seksualność. Ale oto, abyśmy my nad nimi panowali, naszym rozumem i wolą.
W chrześcijaństwie nazywamy tę pracę nad sobą, sublimacją uczuć, czyli podniesienie naszej zmysłowości, do głębszej uczuciowości, gdzie traktujemy drugiego człowieka, jak osobę, a nie jako przedmiot pożądania, czy wykorzystania.

 

4. Zapanowanie nad emocjami i językiem oraz życie w prawdzie.

Chrześcijaństwo, jak mówi dalej św. Paweł, wymaga od nas opanowania przede wszystkim języka:

„i wy odrzućcie to wszystko: gniew, zapalczywość, złość, znieważanie, haniebną mowę oraz okłamywanie się wzajemne”.

Prawdziwego chrześcijanina często poznasz po jego kulturze osobistej i kulturze słowa!!!
Wiemy, jak nieopanowany język potrafi niszczyć, związki małżeńskie, więzi i relacje z bliskimi.
Zły język bierze swój początek w złym myśleniu. Dlatego wiele razy kontroluj to, jak myślisz o innych, jak ich nosisz w sercu, jak na nich patrzysz, czy czasami nie „złym okiem”.

Jednym z najgorszych grzechów, który niszczy więzi ludzkie jest okłamywanie się nawzajem. Niszczy przede wszystkim zaufanie i podważa wiarygodność osoby. I to mamy odrzucić ze swego serca i stylu życia.

 

5. Ostatnia zasada dotyczy patrzenia na życie i ludzi przez Chrystusa!

Lecz wszystkim we wszystkich jest Chrystus”.

W postawie papieża Franciszka zobaczyliśmy kiedyś gest, który wzbudził u nie których nie pokój. On, jako papież pierwszy pochylił się przy przywitaniu z królową (chyba Monaco) łamiąc w ten sposób stereotypy dyplomacji watykańskiej.
Otóż nie ma już wielkich i małych, różnic rasowych czy koloru skóry, ale we wszystkich mamy widzieć Chrystusa i Jemu służyć w drugim człowieku.

 

Oto „nowe życie w Chrystusie”. Akceptujesz je? Dzisiaj zadecyduj o tym.

  Błogosławione ubóstwo i przeklęte bogactwo...ks. Daniel Glibowski

Jezus podniósł oczy na swoich uczniów i mówił:«Błogosławieni jesteście, ubodzy, albowiem do was należy królestwo Boże. Błogosławieni, którzy teraz głodujecie, albowiem będziecie nasyceni. Błogosławieni, którzy teraz płaczecie, albowiem śmiać się będziecie. Błogosławieni jesteście, gdy ludzie was znienawidzą i gdy was wyłączą spośród siebie, gdy zelżą was i z powodu Syna Człowieczego odrzucą z pogardą wasze imię jako niecne: cieszcie się i radujcie w owym dniu, bo wielka jest wasza nagroda w niebie. Tak samo bowiem przodkowie ich czynili prorokom. Natomiast biada wam, bogaczom, bo odebraliście już pociechę waszą. Biada wam, którzy teraz jesteście syci, albowiem głód cierpieć będziecie. Biada wam, którzy się teraz śmiejecie, albowiem smucić się i płakać będziecie. Biada wam, gdy wszyscy ludzie chwalić was będą. Tak samo bowiem przodkowie ich czynili fałszywym prorokom». Łk 6, 20-26

 

Jak czujesz się po powyższych słowach? Jeśli jesteś ubogi, głodujesz, płaczesz i ludzie nienawidzą Cię z powodu Jezusa, to z pewnością doznajesz teraz pociechy. O wiele gorzej mają teraz Ci, którzy są bogaci, syci, śmiejący się i wychwalani przez wszystkich. Do czego zachęca Chrystus w powyższych słowach? Czy nie można śmiać się, mieć bogactwa, być sytym, wychwalanym? Czy mamy dążyć do skrajnego ubóstwa, głodu, płaczu i znienawidzenia przez ludzi? Oczywiście, że NIE.

 

Jednak prawdą jest, że całkowite pójście za Jezusem i życie Jego Ewangelią zakłada głębokie poczucie ubóstwa, jakiegoś niedostatku, płaczu z powodu wielu niesprawiedliwości oraz nienawiść ze strony ludzi tego świata. Jeśli miłujesz Boga z całego serca oraz dla Niego starasz się kochać ludzi, to nie będziesz milionerem opływającym w zbyteczne rzeczy, tylko postarasz się wspierać tych, którzy mają najmniej. Uczeń Chrystusa będzie znał zarówno głód fizyczny, jak i duchowy. Fizyczny będzie spowodowany tym, że niejednokrotnie sam czegoś nie zje, żeby podzielić się z uboższym. Duchowy zaś z powodu nieustannego pragnienia większej bliskości Boga. W jego życiu pojawi się nie raz płacz nad własnymi i cudzymi grzechami. W końcu znajdą się ludzie, którzy będą prześladować go za gorliwe dążenie do świętości, które jest dla wielu osób wyrzutem sumienia.

 

Wiem, że ta poprzeczka wydaje się być zbyt wysoka. Otóż wcale tak nie jest. Jeśli wchodzisz w żywą, prawdziwą relację z Jezusem, to w sercu czujesz głęboki pokój i idziesz Jego śladami dzień za dniem.

 

Zadajcie więc śmierć temu, co przyziemne w członkach: rozpuście, nieczystości, lubieżności, złej żądzy i chciwości, bo ona jest bałwochwalstwem. Z ich powodu nadchodzi gniew Boży na synów buntu. I wy niegdyś tak postępowaliście, kiedy tym żyliście. A teraz i wy odrzućcie to wszystko: gniew, zapalczywość, złość, znieważanie, haniebną mowę wychodzącą z ust waszych. Kol 3, 5-8

 

Panie, wiem, że przede mną daleka droga do pełnego życia według Twoich słów. Ufam, że dzięki Twojej łasce każdego dnia będę coraz bliżej Ciebie.

 

Jak wielką miłością umiłował nas Ojciec?... ks. Sławomir Korona

 

 

W owym czasie Jezus podniósł oczy na swoich uczniów i mówił:
„Błogosławieni jesteście wy, ubodzy, albowiem do was należy królestwo Boże.
Błogosławieni wy, którzy teraz głodujecie, albowiem będziecie nasyceni.
Błogosławieni wy, którzy teraz płaczecie, albowiem śmiać się będziecie.
Błogosławieni będziecie, gdy ludzie was znienawidzą i gdy was wyłączą spośród siebie, gdy was zelżą i z powodu Syna Człowieczego podadzą w pogardę wasze imię jako niecne: cieszcie się i radujcie w owym dniu, bo wielka jest wasza nagroda w niebie. Tak samo bowiem przodkowie ich czynili prorokom.
Natomiast biada wam, bogaczom, bo odebraliście już pociechę waszą.
Biada wam, którzy teraz jesteście syci, albowiem głód cierpieć będziecie.
Biada wam, którzy się teraz śmiejecie, albowiem smucić się i płakać będziecie.
Biada wam, gdy wszyscy ludzie chwalić was będą. Tak samo bowiem przodkowie ich czynili fałszywym prorokom”. (Łk 6,20-26)

 

Jezus z pasją prowokuje swoich słuchaczy, często doprowadzając ich do zgrzytania zębami. Nie chciał należeć do grona ludzi, którzy chórem wyśpiewują, a raczej w kakofonii dźwięków, idą za interesami pewnych elit. Proponuje zaśpiewać nową melodię, która przestrzega głębiej norm przykazań, aniżeli te, które głośno wygrywają przewodnicy religijni. Jezusowe słowa oddziaływają z taką siłą rażenia, że nawet usłyszane w biegu słowo powoduje, że człowiek wyhamowuje swoje działanie i jest zmuszony do przemyślenia swojej drogi. Chrystus odkrywa przed każdym konkretny kodeks moralny, odpowiedni dla każdego sposobu działania, kodeks którego nie da się po prostu zamknąć pod kluczem.

 

Logika nakazuje, żeby w społeczeństwie byli nagradzani ludzie pobożni, pilni, umiejący sobie radzić w każdej sytuacji. Jednak Chrystusowy tok rozumowania jest całkowicie odmienny – wspólnota wierzących ma być kontrastem dla wszystkich innych wspólnot, miejscem, gdzie żyje się inaczej niż zabiegana społeczność wokoło. Dopiero taki sposób życia opisany w Błogosławieństwach powoduje, że wspólnota staje się solą ziemi i światłem dla świata (zob. Mt  5, 13-14).

 

Nie ma tutaj żadnej mowy o znoszeniu przykazań i wprowadzaniu nowego prawa, ale ukazana jest tożsamość uczniów, którzy są i ubodzy, głodni, płaczący, znienawidzeni aż po prześladowanie. Taka właśnie jest Chrystusowa rodzina tych, którzy zostawiwszy wszystko poszli za Chrystusem.

 

Chrystus przeciwstawia się konkretnemu zachowaniu człowieka, który za wszelką cenę pragnie ciągle forsować swoje zdanie, swój punkt widzenia. Człowieka, który nie bacząc na konsekwencje tak wszystko układa, jakoby był w pełni odpowiedzialny za swoje życie i nie musiał w żadnej mierze poszukiwać oparcia w drugim człowieku, a tym bardziej w Bogu. Chrystus mówi o człowieku, który jest autentyczny zarówno w swojej wierze, jak i działaniu, a nie wkłada odpowiedniej maski wobec Boga i wobec ludzi aby dobrze się prezentować. Chrystus zaprasza, aby pozostawić wszelkie zabezpieczenia i ciągle pytać – czego chce Bóg?

 

Miara Ojca jest inna niż miara tego świata. Przegrani w oczach ludzkich w rzeczywistości są ludźmi szczęśliwymi. Nie sam fakt cierpienia odgrywa pierwsze skrzypce, ale rzeczywistość, że Bóg troszczy się o najbardziej potrzebujących, otacza ich opieką i wynagrodzi im obecne cierpienia. Wyłania się nowy obraz zarówno świata, jak i człowieka. Chrystus przewartościowuje wszystko, ale nie przenosi odpłaty gdzieś na bardzo odległą przyszłość, dla niektórych nieosiągalną. Człowiek kiedy zdecyduje się na zaczerpnięcie choć odrobinę z tej nauki Jezusa, zaczyna żyć według jej kryteriów, w pewien sposób już teraz korzysta z tego co ma nadejść. Patrząc z perspektywy Boga i żyjąc zgodnie z rzeczywistością nakreśloną przez Boga człowiek zauważa, że z Jezusem udręka przechodzi w radość.

 

Wymagania Jezusa są wsparte ogromnym potencjałem przychodzącej miłości Boga, Który już teraz chce zbawienia wszystkich, nawet grzesznika. Konieczne jest jedynie, aby zachowanie człowieka było zgodne z dobrocią Boga. Niezbędne ze strony człowieka jest aby nauczył się działania na sposób Boży, a konkretnie człowiek musi nauczyć się przebaczać. Przyjęcie nauczania Jezusa, przyjęcie Boga musi doprowadzić do konkretnego pełnego miłości działania. Bóg inicjuje swoje panowanie, a zatem Boża obecność w świecie tak bardzo zmienia człowieka, że jego wewnętrzną potrzebą staje się przezwyciężanie starych mechanizmów działania.

 

Konkret na dziś: Jeszcze raz pomodlę się słowami dzisiejszej Ewangelii, abym zrozumiał, jaką wielką miłością zostałem umiłowany zadając sobie pytanie, czy potrafię całym sercem odpowiedzieć na tę wyjątkową Miłość?

 

Każdego z Was niech błogosławi i strzeże Bóg Wszechmogący: Ojciec i Syn i Duch Święty. Amen.

Dorota
Dorota Wrz 14 '17, 22:42
Pozwól Jezusowi dotknąć miejsc, które zostały zranione. Bóg naprawdę pragnie Twojego uzdrowienia i pełnego szczęścia - Uzdrowienie z wszystkich ran...Daniel Glibowski

Jezus powiedział do Nikodema: «Nikt nie wstąpił do nieba, oprócz Tego, który z nieba zstąpił, Syna Człowieczego. A jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak potrzeba, by wywyższono Syna Człowieczego, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne. Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony». J 3, 13-17

 

W dzisiejsze święto Podwyższenia Krzyża Świętego wyobraź sobie Jezusa wywyższonego na krzyżu, który patrzy na Ciebie i na cały świat. Zobacz Jego poranione ciało, cały ból fizyczny i duchowy. Zauważ także strumień miłosierdzia wypływający z Jego ostatniej rany. Tak, jak kiedyś Mojżesz wywyższył miedzianego węża na wysokim palu, tak teraz został wywyższony Syn Boży, aby każdy, kto spojrzy na Niego z wiarą – został uzdrowiony.

 

Czy przeżyłeś kiedyś takie uzdrawiające spojrzenie? Przypomnij sobie adorację krzyża z Wielkiego Piątku. Może to było podczas jakiegoś nabożeństwa drogi krzyżowej. Klęknij dzisiaj na kilka minut przed wizerunkiem Jezusa ukrzyżowanego. Popatrz z całą wiarą na Niego. Pomilcz, podziękuj i oddaj wszystkie rany. Zanurz je w ranach Chrystusa. On już umarł za Ciebie i tych, którzy zadali Ci ból. Spójrz z miłością Jezusa, na tych którzy są Twoimi nieprzyjaciółmi. Błagaj o głębokie nawrócenie dla siebie i całego świata.

 

Przybyli zatem ludzie do Mojżesza, mówiąc: «Zgrzeszyliśmy, szemrząc przeciw Panu i przeciwko tobie. Wstaw się za nami do Pana, aby oddalił od nas węże». I wstawił się Mojżesz za ludem. Wtedy rzekł Pan do Mojżesza: «Sporządź węża i umieść go na wysokim palu; wtedy każdy ukąszony, jeśli tylko spojrzy na niego, zostanie przy życiu». Sporządził więc Mojżesz węża z brązu i umieścił go na wysokim palu. I rzeczywiście, jeśli kogoś wąż ukąsił, a ukąszony spojrzał na węża z brązu, zostawał przy życiu. Lb 21, 7-9

 

Pozwól Jezusowi dotknąć miejsc, które zostały ukąszone. Bóg naprawdę nie chce Twojej śmierci, lecz Twojego szczęścia…

 

Panie, Ty w pełni uzdrowiłeś historię mojego życia. Tobie oddałem wszystko zło, każdy ból i ranę i jestem pewien, że Twoja miłość i miłosierdzie całkowicie uleczyły moje serce.

 

O Bogu, który nigdy nie skreśla… człowieka...ks.  Sebastian Koper

 

Jezus powiedział do Nikodema: „Nikt nie wstąpił do nieba, oprócz Tego, który z nieba zstąpił, Syna Człowieczego.

A jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak potrzeba, by wywyższono Syna Człowieczego, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne.

Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony”.

 

Pewien ksiądz opowiadał, jak czekając na dworcu na pociąg zobaczył w kiosku książkę pt. „Ewangelia w 1000 językach”. Zaintrygował go tytuł, więc zapłacił kilka dolarów i nabył książkę. Gdy ją otworzył okazało się, że nie ma tam całej Ewangelii, ale jedynie jedno zdanie przetłumaczono na 1000 języków. Tym zdaniem były słowa z dzisiejszej Ewangelii, a konkretnie werset 16: „Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne”.

 

Nas dzisiaj nie dziwią te słowa, przecież wiemy, że Bóg jako dobry Ojciec kocha wszystkie swoje dzieci. Ale dla autora czwartej Ewangelii słowa, które zapisał kryły w sobie ogromny paradoks. „Świat” dla Jana nie oznacza wyłącznie kuli ziemskiej, zresztą w jego czasach nie wyobrażano sobie Ziemi jako kuli. „Świat” dla Jana nie oznacza wyłącznie przestrzeni, w której żyją ludzie, ale jest synonimem wszystkiego co jest wrogie Bogu. Np. „Gdybyście byli ze świata, świat by was kochał jako swoją własność. Ale ponieważ nie jesteście ze świata, bo Ja was wybrałem sobie ze świata, dlatego was świat nienawidzi” (J 15, 19) czy też „Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16, 33b). Podobnie pisze św. Paweł: „Nie bierzcie więc wzoru z tego świata, lecz przemieniajcie się przez odnawianie umysłu” (Rz 12, 2b).

 

Wszystko co jest wrogie Bogu, pochodzi od stworzeń, które są dziećmi Boga, ale źle wykorzystały wolność jaką dał im Ojciec. Czy to przez ludzi, którzy grzeszą, czy to przez złego ducha, przez którego powstało piekło. Bóg jednak nigdy nie skreśla człowieka, nawet jak ten powie, że Boga nie ma, czy złamie Jego prawo. Do każdego człowieka przyszedł Jezus, aby pokazać miłość Ojca. Zrobił to na krzyżu, gdzie oddał siebie samego w ręce ludzi. Czy Bóg mógłby zrobić coś bardziej wyrazistego, abyśmy zrozumieli jak bardzo Bogu na nas zależy? Przecież „Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich” (J 15, 13).

 

Jezus przyszedł nie po to, aby nam powiedzieć, że jesteśmy do niczego, nie po to by nas skreślić, ale po to, by skreślić nasze grzechy i ich konsekwencje. Przyszedł nas uwolnić. O tym mówi nam dzisiejsze święto Podwyższenia Krzyża Świętego.

 

Jezus z krzyża mówi do Ciebie: „Wiem, że jesteś słaby. Czy pozwolisz abym skreślił… Twój grzech?”.

 

Konkret na dziś: Pocałuj krzyż, który wisi u Ciebie w pokoju i pomódl się, np. „Któryś za nas cierpiał rany, Jezu Chryste zmiłuj się nad nami”. Możesz też przytulić krzyż, jak robił to św. Jan Paweł II.

 

Niech Cię błogosławi Bóg Wszechmogący Ojciec i Syn, i Duch Święty.

Dorota
Dorota Wrz 15 '17, 21:54

Pokory nie da się obrazić...ks. Krystian Malec

 

Obok krzyża Jezusa stały: Matka Jego i siostra Matki Jego, Maria, żona Kleofasa, i Maria Magdalena. Kiedy więc Jezus ujrzał Matkę i stojącego obok Niej ucznia, którego miłował, rzekł do Matki: „Niewiasto, oto syn Twój”. Następnie rzekł do ucznia: „Oto Matka twoja”. I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie. (J 19,25-27)

 

Ileż to już razy Bartek albo ja pisaliśmy Wam, że jeśli człowiek podchodzi z wiarą do słowa Bożego, to choćby znał jakiś fragment na pamięć, Bóg i tak znajdzie sposób, aby zaskoczyć jakimś novum i poruszyć serce? Przyznam się, że siadając do medytacji nad dzisiejszym urywkiem z Ewangelii Jana, pomyślałem na początku, że chyba jednak tym razem Bóg nie da rady zaskoczyć mnie w żaden sposób, bo niby czym? Przecież to zaledwie trzy zdania, które mógłbym wyrecytować bez zaglądania do tekstu. Poza tym mówiłem na ich podstawie kilka, a może nawet kilkanaście homilii, więc – tak sobie pomyślałem – będę musiał Wam „odgrzać” jedno ze starszych rozważań, bo już nic nie da się „wydusić” z tego fragmentu. Ale właśnie w tym momencie Bóg – po raz kolejny – pokazał mi jak płytkie bywa moje myślenie, a Jego słowo jest zawsze „świeże” i „żywe”.

 

Zazwyczaj, gdy pochylamy się nad tym sceną spod krzyża, nasza uwaga spoczywa albo na Jezusie, albo na Maryi, albo na uczniu, albo (znacznie rzadziej) na Marii Magdalenie, ale przecież tam stoją jeszcze dwie inne osoby. I właśnie na jedną z nich Bóg zwrócił mój wzrok. O kim mowa? O „siostrze Matki Jego”. Święty Jan nie podaje nam jej imienia, ale dwaj inni Ewangeliści rozwiewają tajemnicę (Mk 15,40 „Były tam również niewiasty, które przypatrywały się z daleka, między nimi Maria Magdalena, Maria, matka Jakuba Mniejszego i Józefa, i Salome”  i Mt 27,56 „Między nimi były: Maria Magdalena, Maria, matka Jakuba i Józefa, oraz matka synów Zebedeusza”). Była nią Salome, matka Jakuba i Jana.

 

Jeśli pamiętasz, pojawia się w Ewangeliach także, gdy w imieniu synów prosi Jezusa, aby Ten dał im pierwsze miejsca w Jego Królestwie (Mt 20,20-23). Ta prośba, choć ambitna i z pewnością szczera, spotyka się z dosyć surową reakcją Mistrza. Rabbi uświadamia jej, że jeszcze nie pora na „dzielenie stołków” w Królestwie Bożym i że drogą wiodącą do chwały będzie kielich goryczy. Salome jest kobietą, która doświadczyła w swoim życiu upomnienia, a może nawet i nagany od Jezusa. Ale zobacz, że mimo to jest pod krzyżem w przeciwieństwie do wielu, których postawę Jezus pochwalił publicznie, jak chociażby setnika z Kafarnaum (Łk 7,9).

 

Według mnie jest ona przykładem wielkiej pokory, ponieważ nie odwróciła się od Jezusa, gdy usłyszała trudne słowa, ale wzięła je sobie do serca tak mocno, że była przy Nim, gdy On pił kielich goryczy na krzyżu. Warto dzisiaj zastanowić się – pewnie po raz kolejny w życiu – w jaki sposób ja reaguję na upomnienia? I nie mam tu na myśli tylko tego, co mówią ludzie, ale przede wszystkim chodzi mi o słowa wzywające mnie do nawrócenia, które raz po raz pojawiają się w Biblii. Bo zawsze początkiem nawrócenia jest przyjęcie do serca słowa Bożego o tym, że moje dotychczasowe postępowanie było niewłaściwe i teraz powinienem zacząć żyć inaczej.  Wtedy właśnie potrzebne jest stanięcie w prawdzie o sobie i uznanie, że czeka mnie wiele pracy, ponieważ pogubiłem się.

 

Żeby przyjąć upomnienie, trzeba być człowiekiem pokornym, świadomym tego, że nie zawsze podejmuje się właściwe decyzje. Salome mogła obrazić się na Jezusa za to, że upomniał ją publicznie. Jednak nie zrobiła tego i postanowiła „przepracować w sobie” słowa Zbawiciela. Właśnie dlatego znalazła się pod krzyżem, ponieważ mądrze przepracowała upomnienie od Osoby, która ją kochała.

 

Konkret na dzisiaj: pomyśl kiedy ostatni raz przyjąłeś/przyjęłaś słowa upomnienia z pokorą, bez buntu?

 

Niech Cię błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec i Syn i Duch Święty +

 

Mamo, Ty wszystko wiesz...Daniel Glibowski

Symeon zaś błogosławił Ich i rzekł do Maryi, Matki Jego: «Oto Ten przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu, i na znak, któremu sprzeciwiać się będą. A Twoją duszę miecz przeniknie, aby na jaw wyszły zamysły serc wielu». Łk 2, 34-35

 

Podczas dzisiejszego wspomnienia Matki Bożej Bolesnej spróbuj wyobrazić sobie najbardziej dotkliwe sceny z życia Maryi. Mogą to być: narodziny Jezusa w nędznej stajence, ucieczka z Dzieckiem do Egiptu, powyższa zapowiedź wielkiego cierpienia wypowiedziana przez Symeona, zagubienie dorastającego Jezusa i Jego trudne słowa po odnalezieniu Go, wielokrotne czyhanie i próby ukamienowania Jezusa, spotkanie podczas drogi krzyżowej, aż wreszcie patrzenie na katowanie i śmierć Syna Bożego. Okazuje się, że tych mieczy boleści, które przeszyły serce Maryi było bardzo wiele.

 

Popatrz razem z Matką Bolesną na swoje życie i miecze, które wbito w Twoje serce. Ona zrozumie Cię najlepiej i zaniesie Twój ból do swego Syna, aby wyprowadził z niego wielkie błogosławieństwo. Oddaj dzisiaj swoje życie Maryi i nie lękaj się trudności. Ona chce być Twoją Matką. Takie zadanie otrzymała pod krzyżem.

 

Kiedy więc Jezus ujrzał Matkę i stojącego obok Niej ucznia, którego miłował, rzekł do Matki: «Niewiasto, oto syn Twój». Następnie rzekł do ucznia: «Oto Matka twoja». J 19, 26-27a

 

Maryja z jednej strony traci Syna, a z drugiej zyskuje wielu synów i wiele córek. Zwracaj się do Niej śmiało i mów o wszystkim. Nie ma lepszej orędowniczki niż Matka Boża!

 

Błogosławiona jesteś, Panno Maryjo,
która bez śmierci wysłużyłaś palmę męczeństwa
pod krzyżem Chrystusa. (werset przed Ewangelią)

Maryjo, najlepsza Mamo, dziękuję za Twoją siłę i wytrwałość w znoszeniu bólu duchowego, psychicznego i fizycznego. Bądź zawsze przy mnie, gdy jest mi ciężko i wypraszaj mi dar męstwa, abym był do końca wiernym uczniem Twojego Syna.

 

Dzisiejsze załączniki pomogą Ci wejść w modlitwę z Maryją.

https://www.youtube.com/watch?v=xlj0ggCkv1c

https://www.youtube.com/watch?v=7ELus0wC1wU

oraz coś oryginalnego

https://www.youtube.com/watch?v=dg57MekoHxU

 

Twoją duszę przeniknie miecz...ks. Roman Chyliński

O boleściach Matki Bożej, Sługa Boży ks. kard Stefan Wyszyński tak napisał : „ Wydawało się, że wobec świętej Rodziny Pan Bóg powinien działać ze szczególną ostrożnością, ochraniając ją od Zła. A tu wręcz odwrotnie. Wszystko co najtrudniejsze i najcięższe spotykało Bożą Rodzinę, a w sposób szczególny Maryję.”

 

Od XIV w. często pojawiał się motyw siedmiu boleści Maryi. Są nimi:
1. Proroctwo Symeona (Łk 2, 34-35)
2. Ucieczka do Egiptu (Mt 2, 13-14)
3. Zgubienie Jezusa (Łk 2, 43-45)
4. Spotkanie z Jezusem na Drodze Krzyżowej (Ewangelie o nim nie wspominają)
5. Ukrzyżowanie i śmierć Jezusa (Mt 27, 32-50; Mk 15, 20b-37; Łk 23, 26-46; J 19, 17-30)
6. Zdjęcie Jezusa z krzyża (Mk 15, 42-47; Łk 23, 50-54; J 19, 38-42)
7. Złożenie Jezusa do grobu (Mt 27, 57-61; Mk 15, 42-47; Łk 23, 50-54; J 19, 38-42)

 

Przeanalizujmy powyższe przesłania.

Ad.1. Proroctwo Symeona:
„Symeon zaś błogosławił Ich i rzekł do Maryi, Matki Jego: "Oto Ten przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu, i na znak, któremu sprzeciwiać się będą. A Twoją duszę miecz przeniknie, aby na jaw wyszły zamysły serc wielu".( Łk 2,34-35).

Dla Maryi, zapewne trudne było do przyjęcia proroctwo i błogosławieństwo Symeona. Dowiedziała się bowiem, że jej Syn będzie człowiekiem walczącym z narodem Izraelskim o prawdę i spodka Go sprzeciw wobec części zbuntowanego ludu.
Tak jest do dzisiaj. Wielu ludzi ze względu na złe życie moralne i z innych przyczyn odrzuca Jezusa.
„Miecz”, symbolizuje tu selektywny miecz Sądu, niszczących jednych, a oszczędzających drugich. Będzie to miecz nie tyle kary co oddzielający, rozróżniający dobrych od złych.

 

Natomiast Matce Bożej, jak mówi sł. Boża Kundusia Siwiec największy ból sprawia widok ludzi idących na potępienie, odrzucających miłosierdzie swojego Syna.

 

Ad.2. Ucieczka do Egiptu:
„Gdy oni odjechali, oto anioł Pański ukazał się Józefowi we śnie i rzekł: "Wstań, weź Dziecię i Jego Matkę i uchodź do Egiptu; pozostań tam, aż ci powiem; bo Herod będzie szukał Dziecięcia, aby Je zgładzić". (Mt 2, 13-14).

 

Jezus miał przeżyć wszystko to w swoim życiu, co przeżył Jego naród. Miał więc również przebywać na wygnaniu w Egipcie.
Odrzucenie Jezusa i Maryi przez swój naród to kolejny ból, który w swoim sercu przeżywała Matka Boża.
Matka Bolesna jest głęboko współczująca z tymi, którzy przez bliskich, własną rodzinę, męża lub żonę poczuli się odepchnięci, oszukani lub odrzuceni.

 

Ad.3. Zgubienie Jezusa:
„ Na ten widok zdziwili się bardzo, a Jego Matka rzekła do Niego: "Synu, czemuś nam to uczynił? Oto ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie". Lecz On im odpowiedział: "Czemuście Mnie szukali? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca?" Oni jednak nie zrozumieli tego, co im powiedział”.( Łk 2,48-50).

 

Z bólem serca szukaliśmy Ciebie!
Wielu z nas: zagubionych, zniewolonych, w nałogach, pogubionych moralnie w życiu, z bólem serca szuka Jezusa. Na to poszukiwanie Jezusa zabierzmy ze sobą Maryję. On wie jak znaleźć swojego Syna i jak nam pomóc, abyśmy i my Jego odnaleźli.

Ad.4. Spotkanie Maryi z Jezusem na Drodze Krzyżowej (Ewangelie o nim nie wspominają).

Wspomina natomiast tradycja chrześcijańska w rozważaniach Drogi Krzyżowej.
Możemy sobie tylko wyobrazić, jak straszny był to widok dla Maryi zobaczyć swojego Syna po biczowaniu, z żywym mięsem zamiast skóry na ciele…


I jak tu objąć, przytulić własne dziecko tak zmasakrowane…. Czyż jest ból nad ten ból?!
Tak patrzą współczesne matki na swoje dzieci leżące na oddziałach onkologicznych, po silnych poparzeniach czy w innych ciężkich przypadkach. Maryja jest blisko was drogie mamy i was pociesza.

 

Ad.5. Ukrzyżowanie i śmierć Jezusa.

Stabat Mater! Stała Matka ledwo żywa…
Głębię tego, co Maryja mogła przeżywać pod krzyżem oddają "Gorzkie Żale", a szczególnie: "Rozmowa duszy z Matką Bolesną".

Ach, ja Matka boleściwa -
Pod krzyżem stoję smutliwa, -
Serce żałość przejmuje.
O Matko, niechaj prawdziwie, -
Patrząc na krzyż żałośliwie, -
Płaczę z Tobą rzewliwie!
Już ci, już moje Kochanie -
Gotuje się na konanie! -
Toć i ja z Nim umieram!
Pragnę, Matko, zostać z Tobą, -
Dzielić się Twoją żałobą -
Śmierci Syna Twojego.
Zamknął słodką Jezus mowę -
Już ku ziemi skłania głowę, -
Żegna już Matkę swoją!
O Maryjo, Ciebie proszę, -
Niech Jezusa rany noszę -
I serdecznie rozważam."

 

I ty i ja bądźmy pociechą dla Maryi rozważając mękę jej Syna oraz modląc się na różańcu, aby nikt z ludzi nie poszedł na potępienie.

 

Ad. 6. Zdjęcie Jezusa z krzyża:
„Na widok tego, co się działo, setnik oddał chwałę Bogu i mówił: "Istotnie, człowiek ten był sprawiedliwy". Wszystkie też tłumy, które zbiegły się na to widowisko, gdy zobaczyły, co się działo, wracały bijąc się w piersi. Wszyscy Jego znajomi stali z daleka; a również niewiasty, które Mu towarzyszyły od Galilei, przypatrywały się temu. (Łk 23,47-49).

 

Jak i to musiało boleć trzymającą na rękach Jezusa, Maryję, kiedy widziała, że wszyscy jej krewni, znajomi stoją z daleka od krzyża, od Jezusa i od Niej.
Czyż i nie jest tak w naszym życiu, że kiedy wszystko dobrze nam idzie, powodzi się nam, wielu mamy wówczas wokół siebie życzliwych osób.
Natomiast, ile razy to widziałem, kiedy umiera żonie mąż, wielu znajomych omija ją jak trędowatą. Dlaczego? Nie wiem!!! Chciałoby się powiedzieć, że właśnie wówczas ta osoba, będąca samotną potrzebuje wsparcia i życzliwości. Dziwne jest postępowanie ludzkie i jak ono boli.

 

Ad. 7. Złożenie Jezusa do grobu:
Józef z Arymatei udał się do Piłata i poprosił o ciało Jezusa. Zdjął je z krzyża, owinął w płótno i złożył w grobie, wykutym w skale, w którym nikt jeszcze nie był pochowany. Były przy tym niewiasty, które z Nim przyszły z Galilei. Obejrzały grób i w jaki sposób zostało złożone ciało Jezusa. Po powrocie przygotowały wonności i olejki; lecz zgodnie z przykazaniem zachowały spoczynek szabatu. (Łk 23,52-56).

 

Jeżeli ktoś z nas przeżył pogrzeb kogoś bliskiego, to wie, co to znaczy widok trumny zanurzającej się w ziemi. Cała bezradność Maryi: wobec nienawiści ludzkiej przybijającej Jezusa do krzyża, wobec męki powolnego umierania jej Syna na krzyżu Jezusa i wobec wyszydzających Go autorytetów synagogi, teraz w bólu serca została złożona w grobie wraz z marami.

 

Ale została nadzieja, bo przecież zapowiedział, że po trzech dniach zmartwychwstanie.

Prefacja „o Matce Bożej Bolesnej” głęboko wyraża tę zbawczą nadzieję Maryi: „Gdy Maryja stała pod krzyżem w czasie męki i śmierci swojego Syna, spełniła się przepowiednia Symeona: miecz boleści przeniknął Jej duszę. Ty jednak przemieniłeś Jej cierpienie w radość i połączyłeś Ją z Chrystusem w wiekuistej chwale.”

 

Modlitwa:
Maryjo , Matko nasza zamień wszystkie nasze cierpienia w radość i połącz nas z Twoim Synem tryumfującym w niebie. Amen.

Edytowany przez Dorota Wrz 15 '17, 21:56
Dorota
Dorota Wrz 17 '17, 00:30

Dom, czyli życie budowane na Jezusie – skale to gwarancja siły potrzebnej do przetrwania burz, a nie ich całkowity zanik. Życie z Bogiem nie oznacza braku problemów...ks. Krystian Malec

 

Jezus powiedział do swoich uczniów:
„Nie jest dobrym drzewem to, które wydaje zły owoc, ani złym drzewem to, które wydaje dobry owoc. Po owocu bowiem poznaje się każde drzewo: nie zrywa się fig z ciernia ani z krzaka jeżyny nie zbiera się winogron. Dobry człowiek z dobrego skarbca swego serca wydobywa dobro, a zły człowiek ze złego skarbca wydobywa zło. Bo z obfitości serca mówią jego usta.
Czemu to wzywacie Mnie: «Panie, Panie», a nie czynicie tego, co mówię? Pokażę wam, do kogo podobny jest każdy, kto przychodzi do Mnie, słucha słów moich i wypełnia je.
Podobny jest do człowieka, który buduje dom: wkopał się głęboko i fundament założył na skale. Gdy przyszła powódź, potok wezbrany uderzył w ten dom, ale nie zdołał go naruszyć, ponieważ był dobrze zbudowany.
Lecz ten, kto słucha, a nie wypełnia, podobny jest do człowieka, który zbudował dom na ziemi bez fundamentu. Gdy potok uderzył w niego, od razu runął, a upadek jego był wielki”. (Łk 6,43-49)

 

W porównaniu z czasami Jezusa budowanie domów dzisiaj jest znacznie łatwiejsze. Mamy maszyny, które wykonują za nas ogrom pracy. Mamy znacznie lepsze narzędzia i materiały. No i, oczywiście, jesteśmy lepiej wykształceni niż mieszkańcy Palestyny w I w. Ale zarówno my, jak i oni, chcąc postawić dom, musimy dobrze się zastanowić, gdzie go umiejscowić. Żeby nasza praca nie poszła na marne, a dom służył przez długie lata, miejsce pod budowę powinno być starannie dobrane. Jeśli tego nie zrobimy, w niedługim czasie może się okazać, że nasz trud poszedł na marne, a budynek zamiast dawać komfort i poczucie bezpieczeństwa, stał się śmiertelną pułapką. Właśnie o takiej sytuacji mówi nam Jezus od wersetu czterdziestego szóstego.

 

W lecie wiele rzek w Ziemi Świętej wysycha zupełnie, pozostawiając jedynie bruzdy w ziemi. Ale gdy nastaje pora deszczowa, trwająca od października do marca, „martwe” dotąd koryta zaczynają tętnić życiem. Bywa nawet tak, że zamieniają się w burzliwe potoki, zdolne pochłonąć, to co spotkają na swojej drodze, w tym domy i ich mieszkańców.

 

Jeśli człowiek podejmował decyzję o budowie latem i nie znał realiów ziemi, w której przyszło mu mieszkać, jeśli kierował się przede wszystkim względami estetycznymi, a nie praktycznymi, jeśli był leniwy i nie chciało mu się męczyć z wbijaniem się w skałę, mógł wybrać złe miejsce na swój dom. Mógł nawet osiedlić się w samym środku rzecznego koryta! Jednak swój błąd dostrzegał dopiero, gdy pierwsze deszcze spadały na spękaną i stęsknioną wody ziemię. Bez wątpienia taką osobę możemy nazwać nierozważną, a nawet głupią.

 

Natomiast mądry człowiek szukał terenów skalistych. Oczywiście wiązało się to ze znacznie większym nakładem pracy i funduszy, bo wbicie się w skałę nie należało do najłatwiejszych zadań. Ale jeśli już udało się to zrobić, mógł on cieszyć się przez lata pięknym i co najważniejsze bezpiecznym domem.

 

Na jakim fundamencie warto i powinniśmy budować nasze życie, bo przypowieści prostymi obrazami mówią o sprawach duchowych? Niech na to pytanie odpowie nam św. Paweł: Fundamentu bowiem nikt nie może położyć innego, jak ten, który jest położony, a którym jest Jezus Chrystus (1Kor 3,11).

 

Myślę, że każdy z nas marzy o życiu w poczuciu bezpieczeństwa. Jeśli tak, to powinniśmy budować na jedynym i niezniszczalnym fundamencie, którym jest Jezus. Ale zauważmy bardzo ważny szczegół słów naszego Zbawiciela. On nie powiedział, że dom zbudowany na skale burze i nawałnice omijały, ale że potrafił się im oprzeć.

 

Im dłużej żyję i rozmawiam z ludźmi o ich wierze, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że wielu modli się, chodzi do Kościoła, przyjmuje sakramenty, licząc, że w którymś momencie ich „trud” zostanie wynagrodzony przez Boga brakiem problemów w tym życiu. Sądzą, że jeśli będą oddawać Mu cześć, to On sprawi, że wszystkie ich problemy znikną, a nieszczęścia będą obchodzić ich szerokim łukiem. Oczywiście taki scenariusz na tym świecie to bajka i wierzenie, że się spełni, to wyrządzanie sobie krzywdy. Gdyby taka logika była bliska Bogu, to czy pozwoliłby na cierpienie i trudne sytuacje w życiu Swojego Syna, Maryi, Józefa itd.?

 

Dom, czyli życie budowane na Jezusie – skale to gwarancja siły potrzebnej do przetrwania burz, a nie ich całkowity zanik.

Szczęście i brak problemów nadejdzie. Bóg nam to obiecał przez swoje słowo, któremu jest zawsze wierny:

 

I usłyszałem donośny głos mówiący od tronu: 
«Oto przybytek Boga z ludźmi:
i zamieszka wraz z nimi,
i będą oni Jego ludem,
a On będzie „BOGIEM Z NIMI”.
I otrze z ich oczu wszelką łzę,
a śmierci już odtąd nie będzie.
Ani żałoby, ni krzyku, ni trudu
już [odtąd] nie będzie,
bo pierwsze rzeczy przeminęły».
I rzekł Zasiadający na tronie:
«Oto czynię wszystko nowe».
I mówi:
«Napisz:
Słowa te wiarygodne są i prawdziwe». 
(Ap 21,3-5)

Konkret na dzisiaj:

 

  1. Jeśli często mówię, że życie „wali mi się”, zastanowię się czy na pewno buduję na skale czy raczej na piasku?
  2. Poproszę w modlitwie o siłę do przetrwania burz, które aktualnie przeżywam.

Niech Cię błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec i Syn i Duch Święty +

Dorota
Dorota Wrz 18 '17, 14:46
  To może być prawdziwa rewolucja w Twoim życiu...Zamień telefon na…ks. Daniel Glibowski

 

Dopiero po trzech dniach odnaleźli Go w świątyni, gdzie siedział między nauczycielami, przysłuchiwał się im i zadawał pytania. Wszyscy zaś, którzy Go słuchali, byli zdumieni bystrością Jego umysłu i odpowiedziami. Łk 2, 46-47

 

Wyobraź sobie młodego Jezusa, który tak chłonął wiedzę i prawdziwą mądrość, że został trzy dni w świątyni. Mimo, że miał jeszcze niewiele lat, już wtedy odznaczał się niezwykłą bystrością umysłu. Można powiedzieć, że On był Bogiem i dlatego łaska spoczywała na Nim. Jednak przykład dzisiejszego patrona św. Stanisława Kostki dowodzi, że Stwórca obdarowuje obficie także młodych ludzi każdego wieku. Wystarczy pragnąć Go z całego, szlachetnego serca.

 

Jak Ty otwierasz się na Bożą łaskę? Czy prosisz o nią? Gdzie jej szukasz? Czy uczysz się, studiujesz, pracujesz, poznajesz nowe zdolności w łasce uświęcającej? Czy szukasz prawdziwej mądrości w Piśmie świętym? Wczoraj dotarł do mnie niezwykły łańcuszek w wiadomości. Ktoś zapytał, co by było w naszym życiu, gdybyśmy zamienili telefon na Pismo święte? Jak zmieniłoby się nasze życie, gdybyśmy stale mieli w ręce Boże Słowo i tak często zaglądali do niego, jak często zaglądamy do telefonu? Pozwolę sobie wkleić część tego łańcuszka:

 

“Co stałoby się z naszą Biblią, gdybyśmy traktowali ją tak, jak traktujemy nasz telefon komórkowy? Co by było, gdybyśmy zawsze mieli ją w rękach albo w torbie? Czy wracalibyśmy się po nią, gdy o niej zapomnieliśmy? Czy również otwieralibyśmy ją tak wiele razy w ciągu dnia? Czy czulibyśmy się bez niej nieswojo? Tak samo jak otrzymaliśmy tą wiadomość i możemy ją przeczytać, moglibyśmy czytać wiadomości od Boga. Ale czy rozpowszechnialibyśmy je dokładnie tak jak rozchodzą się inne wiadomości? Nie musielibyśmy też martwić się, czy komórka jest wyciszona, albo czy zostanie zablokowana z powodu braku środków na koncie… Jezus już zapłacił cenę. BÓG nie ma Whatsapp’a, ale jest moim ulubionym kontaktem. ON nie ma Facebook’a, ale jest moim najlepszym przyjacielem. ON nie ma Twittera, ale podążam za nim.”

 

Popatrz teraz na swoje życie i codzienne zachowania. Gdzie tak naprawdę szukasz mądrości? Nie mówię, że trzeba całkowicie odrzucić telefon, ale przynajmniej zrównoważ swoje korzystanie z mediów społecznościowych z tym, co naprawdę jest wartościowe.

 

Nie miłujcie świata ani tego, co jest na świecie. Jeśli ktoś miłuje świat, nie ma w nim miłości Ojca. Wszystko bowiem, co jest na świecie, a więc: pożądliwość ciała, pożądliwość oczu i pycha tego życia, nie pochodzi od Ojca, lecz od świata. Świat zaś przemija, a z nim jego pożądliwość; kto zaś wypełnia wolę Bożą, ten trwa na wieki. 1 J 2, 15-17

 

Pełnia szczęścia nigdy nie będzie w świecie, lecz w relacji z Jezusem Chrystusem. Zapragnij jej dzisiaj całym sercem i uczyń konkretne postanowienie, aby zbliżać się do Boga – jedynego, pewnego źródła mądrości.

 

Panie, ja wciąż uczę się i zdobywam coraz więcej mądrości. Nadal jestem jeszcze dzieckiem, które potrzebuje Twojej pomocy i łaski. Prowadź mnie, abym miał wystarczająco dużo siły do sprostania wyzwaniom, które są przede mną.
Św. Stanisławie Kostko – módl się za nami!

 

Kogo słuchać i kogo pytać?...Bartłomiej Sokal

 

Rodzice Jezusa chodzili co roku do Jerozolimy na Święto Paschy. Gdy miał On lat dwanaście, udali się tam zwyczajem świątecznym. Kiedy wracali po skończonych uroczystościach, został Jezus w Jerozolimie, a tego nie zauważyli Jego Rodzice. Przypuszczając, że jest w towarzystwie pątników, uszli dzień drogi i szukali Go wśród krewnych i znajomych. Gdy Go nie znaleźli, wrócili do Jerozolimy szukając Go.

Dopiero po trzech dniach odnaleźli Go w świątyni, gdzie siedział między nauczycielami, przysłuchiwał się im i zadawał pytania. Wszyscy zaś, którzy Go słuchali, byli zdumieni bystrością Jego umysłu i odpowiedziami.

Na ten widok zdziwili się bardzo, a Jego Matka rzekła do Niego: «Synu, czemuś nam to uczynił? Oto ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie».

Lecz On im odpowiedział: «Czemuście Mnie szukali? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca?» Oni jednak nie zrozumieli tego, co im powiedział.

Potem poszedł z nimi i wrócił do Nazaretu; i był im poddany. A Matka Jego chowała wiernie wszystkie te wspomnienia w swym sercu.

Jezus zaś czynił postępy w mądrości, w latach i w łasce u Boga i u ludzi. (Łk 2,41-52)

Ten tekst mówi o świadomości Chrystusa, że Jego Ojcem jest Bóg –słyszeliśmy to wielokrotnie. Na pewno usłyszeliśmy także niejednokrotnie, że na wzór Chrystusa powinniśmy chcieć przebywać w świątyni i zabiegać o słuchanie Bożej nauki.

 

Kiedy robiłem studia teologiczne na poziomie magisterskim, jedną z dostępnych specjalizacji było przygotowanie pedagogiczne. W jego trakcie odbywały się praktyki w szkole, polegające na prowadzeniu katechezy. Pamiętam do tej pory jedną z klas, która zawsze zadawała dużo pytań. To, oczywiście, liczy się na plus, ale gdy w odpowiedzi starałem się wytłumaczyć różne trudności, uczniowie już nie byli chętni do słuchania. Pewnego razu zapytałem ich: „Czy chcecie być jak Jezus?”. Ponieważ była to lekcja religii, padła gromka odpowiedź „tak!”. Wtedy powiedziałem im: „to zróbcie tak jak On w świątyni: on przysłuchiwał się i zadawał pytania, w tej dokładnie kolejności. A wy robicie odwrotnie: nie słuchacie mnie i zadajecie pytania”.

 

Czy nie jest podobnie ze mną? Czy nie pozwalam rosnąć w sobie trudnościom albo wątpliwościom w wierze? Może większość z nich w ogóle nie pojawiłaby się, gdybym otwartym sercem słuchał słowa Bożego? Może zawikłania w życiu rozwiązałyby się, gdybym otworzył dla Boga na oścież swoje uszy, rozum, serce i duszę? Może sytuacje, w których trudno mi zrozumieć Boga wynikają z tego, że zamiast słuchać Go, wolę przyłożyć ucha jedynie do tego, co o Nim szepcze się w środowiskach luźno związanych z Chrystusem? Czy wolę słuchać Słowa Bożego „z pierwszej ręki”, czy lepiej mi słuchać stereotypów na jego temat?

 

Konkret na dziś: pomyśl, co z Bożego Słowa trudno Ci przychodzi pogodzić ze swoim życiem lub sprawia Ci problem w wierze. Jeżeli chcesz, napisz o swoich wątpliwościach do kogoś z prowadzących stronę lub do innej osoby, do której masz zaufanie, albo przynajmniej poproś o modlitwę.

Dzisiaj organizujemy grupę wsparcia: modlimy się nawzajem za siebie i swoje trudności! Razem wiele wymodlimy. Na początek ja proszę was o modlitwę za siebie

Błogosławieństwo od ks. Krystiana: Niech Cię błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec i Syn i Duch Święty +

 

Być w sprawach Bożych...ks. Roman Chyliński

Dzieje się tak nieraz w naszym życiu, że pewne rzeczy związane z religią robimy rytualnie. Idziemy, co niedzielę do kościoła, czasem do Komunii św., nabożnie w procesji Bożego Ciała uczestniczymy itd. i mamy w tym wszystkim poczucie dobrze spełnionego obowiązku.

 

Natomiast to, czy fakt spełnionego obowiązku religijnego przynosi w naszym życiu jakieś duchowe owoce czy też nie , pozostawiamy w kwestii Bożej woli, nie mając zbyt wielkich od niej zazwyczaj oczekiwań.

 

I w życiu świętych osób nieraz tak było. Maryja wraz z Józefem wzorowo wypełniali Prawo i co roku na święto Paschy nawiedzali pielgrzymkowo Jerozolimę. Przychodzili, modlili się, ofiary składali i spokojnie do Nazaretu wracali.

 

Zdarzyło się jednak raz, że wzięli ze sobą Jezusa no i zaczął się problem. Po trzech dniach pobytu w Jerozolimie święta para małżeńska zorientowała się, że nie dopilnowali Syna Bożego.


Zagubić Zbawiciela świata, to jest dopiero szok. Gdzie się podziała ich odpowiedzialność, czujność, roztropność? I zaczęło się gorączkowe szukanie Jezusa.

Zagubić Jezusa jak widać wcale nie jest trudno. Jeżeli zdarzyło się to świętym ludziom to i mnie może się zdarzyć!

 

Jezus jest taką osobowością, która nie chce się dopasowywać do naszych stereotypów religijnych i duchowych, żeby nie powiedzieć życiowych. Tobie może wydawać się, że idzie z tobą Jezus, bo spełniasz przykazania Boże, a tu już dawno, od paru miesięcy nie ma Go przy tobie.

 

Nie dbamy o stałe kierownictwo duchowe, czy o stałych spowiedników stąd w życiu idziemy na wyczucie. „Dusza sama niedaleko zajdzie, a szatan tylko tego chce, aby dusza dążąca do świętości sama sobą kierowała, a wtenczas nie ma mowy, aby do niej doszła”.(Dzienniczek św. s. Faustyny 938).

 

Wiele rzeczy robimy bez Jezusa, bo nie prosimy, aby był w naszych sprawach i co więcej, wcale tego nie zauważamy, że Go nie ma i to jest najgorsze.

 

Żyć tak, jakby Boga nie było. Tego właśnie uczy nas zlaicyzowana Europa.

A przecież bardzo potrzebujemy obecności Jezusa: w małżeństwie, w relacjach z dziećmi, w problemach ich wychowania, a przede wszystkim w nas samych.
Gdzie jest, więc twój zagubiony Jezus?

 

Trzeba wrócić do Jerozolimy, to znaczy do miejsca modlitwy – do tego odruchu serca, który nakazywał ci codziennie powierzać swoje sprawy Bogu.

 

Tak też zrobili Maryja wraz z Józefem i co usłyszeli: "Czemuście Mnie szukali? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca?"

 

Mam być w sprawach Boga, bo wówczas to, co czynię, robię po Bożemu. Jeżeli staram się być w sprawach Boga, to On wówczas jest w moich sprawach i na dobre efekty nie trzeba długo czekać!

 

Uważaj, więc kiedy idziesz: na Msze św., do pracy lub z pracy wracasz do domu. Sprawdź, czy idziesz z Jezusem czy z papierosem w ustach i obrażasz jeszcze ludzi po drodze: w myśli i słowach, mogą to być nawet twoi bliscy .

Naucz się nie gubić Jezusa, z Nim naprawdę wzrastasz w mądrości i w łasce u Boga i ludzi!

 

Modlitwa:
Panie Jezu, Maryja wraz z Józefem szukali Ciebie przez trzy dni wśród znajomych, a znaleźli Ciebie dopiero będąc w świątyni.
I ja, Jezu, często Ciebie gubię, bo sam chcę kreować własne życie i o nim decydować. Dlatego jest mi tak trudno być w sprawach Ojca Niebieskiego, bo realizuje własne plany. Przyprowadzaj mnie Jezu do Kościoła na modlitwę, abym tam Ciebie odnalazł i czynił to, co chce ode mnie Ojciec. Amen!

Dorota
Dorota Wrz 20 '17, 22:39

Jak radzisz sobie z ludzkimi ocenami? Czy łatwo jest podciąć Ci skrzydła? Wierność do końca!...ks. Daniel Glibowski

Jezus powiedział do tłumów: «Z kim mam porównać ludzi tego pokolenia? Do kogo są podobni? Podobni są do dzieci przesiadujących na rynku, które głośno przymawiają jedne drugim: „Przygrywaliśmy wam, a nie tańczyliście; biadaliśmy, a wy nie płakaliście”. Przyszedł bowiem Jan Chrzciciel: nie jadł chleba i nie pił wina; a wy mówicie: „Zły duch go opętał”. Przyszedł Syn Człowieczy: je i pije; a wy mówicie: „Oto żarłok i pijak, przyjaciel celników i grzeszników”. A jednak wszystkie dzieci mądrości przyznały jej słuszność». Łk 7, 31-35

 

Wyobraź sobie zmęczonego Jezusa, którego boli przewrotność ludzi. Zobacz Jego wewnętrzny ból z powodu ślepoty tłumu. Pewnie aż ciężko uzmysłowić sobie, że tak wiele osób oceniało najwybitniejsze postacie tamtego czasu. Z Jana Chrzciciela robiono opętanego, a z Jezusa żarłoka i pijaka. Byli jednak także mądrzy ludzie, którzy uwierzyli i Ci z pewnością dostąpili zbawienia. Zauważ, że mimo takich przeciwności i powszechnego niezrozumienia Jezus jest wierny swojej misji. Nie rzuca wszystkiego i nie wraca na chmurce do Ojca. Niesie ten ból do końca i ofiaruje go za tych zaślepionych i podatnych na pokusy ludzi.

 

A jak jest w Twoim życiu? Jak radzisz sobie z ludzkimi ocenami? Czy łatwo jest podciąć Ci skrzydła? Ile wspaniałych dzieł i inicjatyw porzuciłeś przez kłody, które Ci podłożono? Zapytaj Boga dzisiaj, co jest najważniejszą misją Twojego życia, w której On pragnie Twojej wierności. Może to będzie trwanie przy Kościele i sakramentach mimo wyśmiewania przez ludzi. Taką misją może być także konkretna posługa dla Kościoła lub społeczeństwa. Wielkim wyzwaniem staje się dzisiaj wierność i wytrwałość na wszystkich życiowych odcinkach. Wierność jest niezbędna także w kapłaństwie i małżeństwie. A ponad wszystko każdy powinien być wierny Bogu, ponieważ tylko w jedności z Nim możemy prawdziwie trwać w ludzkich zobowiązaniach.

 

Najdroższy: Piszę ci to wszystko, spodziewając się przybyć do ciebie możliwie szybko. Gdybym zaś się opóźniał, piszę, byś wiedział, jak należy postępować w domu Bożym, który jest Kościołem Boga żywego, filarem i podporą prawdy. 1 Tm 3, 14-15

Św. Paweł pragnie umocnić swojego ucznia Tymote

usza. W tym małym fragmencie widać jego wielką troskę i jednocześnie krótkie przesłanie mówiące, że kościół jest filarem i podporą prawdy.

 

Pamiętaj, że im więcej rodzi się w Twojej głowie pytań i wątpliwości, to najlepiej szybko udać się do Kościoła i szukać w nim prawdy od Boga i ludzi, którzy są z Nim blisko.

 

Panie, dziękuję Ci za łaskę trwania w wierności mimo wielu zasadzek, które uknuł diabeł. Z Tobą w sercu czuję się całkowicie bezpieczny i spokojny.

 

Miłość Chrystusa przynagla nas?...ks. Sławomir Korona

 

Po odejściu wysłanników Jana Chrzciciela Jezus powiedział do tłumów:

„Z kim więc mam porównać ludzi tego pokolenia? Do kogo są podobni? Podobni są do dzieci, które przebywają na rynku i głośno przymawiają jedne drugim: «Przygrywaliśmy wam, a nie tańczyliście; biadaliśmy, a wyście nie płakali».

Przyszedł bowiem Jan Chrzciciel: nie jadł chleba i nie pił wina; a wy mówicie: «Zły duch go opętał».

Przyszedł Syn Człowieczy: je i pije; a wy mówicie: «Oto żarłok i pijak, przyjaciel celników i grzeszników». A jednak wszystkie dzieci mądrości przyznały jej słuszność”. (Łk 7,31-35)

 

Jan Chrzciciel największa z postaci Starego Testamentu przygotowuje wszystkich na przyjście Jezusa Chrystusa. To on jest tym, który może nie tylko widzieć własnymi oczyma, że czasy Starego Przymierza osiągają punkt kulminacyjny i zaczynają się spełniać zapowiedzi mesjańskie proroków. Właśnie Jan – jedyny z proroków Bożych nie tylko anonsuje, ogłasza światu, ale może ujrzeć zapowiadanego od wieków Mesjasza i Zbawiciela. Jana możemy nazwać heroldem Bożym, który idzie o krok przed swym Panem, aby nikt nie przeoczył przyjścia Mesjasza i aby każdy właściwie przygotował się na Jego przyjście.

 

Bóg odpowiednio przygotował cały proces zbawienia, w sercu swojego Syna zakorzenił i zapisał całą miłość potrzebą do pełnego wypełnienia misji. Niestety zamiast odpowiedniego przygotowania na przyjście Mesjasza następuje wśród ludu Izraela podział. To wszystko co Bóg poczynił zderzyło się z upartym, kapryśnym i zawziętym sercem ludzkim i to doprowadziło do odrzucenia nauki o zbawieniu. Chrystus patrząc na rodzące się podziały wypowiada mowę oskarżycielską przeciw zatwardziałym sercom. Jezus mówi o ludziach tego pokolenia, że są i wiarołomni, przewrotni i niewierni Bogu a tym samym lekceważą Jego zbawczą wolę. Nie może inaczej zadziałać Mesjasz, jak wypowiedzieć negatywnego sądu nad ludźmi mu współczesnymi.

 

Chrystus proponuje ludziom radość, wyzwolenie, w przeciwieństwie do tego co ogłaszali prorocy, którzy ogłaszali, że bliskość czasów ostatecznych spowoduje uciszenie wszelkich pieśni radości. Prorocy wprawdzie nic nie mówią o tańcu, ale zachęcają, aby na serio zastanowić się nad własną sytuacją. Głosiciele słowa Bożego ukazywali konieczność lamentu i płaczu nad swym grzechem. Słuchacze nie chcieli słuchać ani Jezusowej zapowiedzi radości, ani tym bardziej oskarżeń proroków. Słuchacze nie potrafią odczytać głębszego znaczenia sensu wydarzeń, w których biorą udział.

 

Jan spożywa posiłek tylko z tego co zbiera. Nie je posiłków przygotowanych przez ludzi. Jego pożywienie było z pewnością ascetyczne, zgodny z tym co zalecił Mojżesz, jednak i to spotkało się z krytyką ze strony obserwatorów. Pełne szyderstwa wyśmiewanie Jana, że jest opętanym, doprowadziło do tego, że wielu odrzuciło jego naukę. Nie przyłączyli się do Jana, wzgardzili nim, zaś siebie usprawiedliwili rzucając na proroka oszczerstwa podważające jego autorytet. Było to jednak znieważenie człowieka, który cieszył się w Izraelu powszechnym szacunkiem.

 

Jednakże zachowanie Jezusa, który je i pije także spotyka się ze słowem krytyki, że prowadzi libertyński, pełen hedonizmu, styl życia. Wobec Jezusa także przywódcy nie szczędzą obraźliwych słów. Jezus od początku swojej działalności idzie do ludzi z marginesu, co pewne kręgi wprowadziło w konsternację. Aby podważyć autorytet Nauczyciela rozpowszechniano więc oszczerstwo, że jest żarłokiem i pijakiem a także otacza się ludźmi wywodzącymi się niekoniecznie z elit ówczesnych, W ten sposób także wystawiali Jezusa na pośmiewisko i obelgi ze strony różnych ludzi. W taki niecny sposób nie tylko wyrażali pogardę wobec Jezusa i Jego nauki, ale także odrzucali Jego działalność zbawczą.

 

Dwaj Mężowie Boży zostali uznani przez elity za zagrożenie. Asceza Jana była dla nich szaleństwem i wynikała z opętania, zaś pełne miłości i radości zachowanie Jezusa uznawali za rozpustę. Przyświecał temu jeden cel, żeby jak najwięcej ludzi odciągnąć od nauki o zbawieniu i zachować u swojego boku jak najwięcej zwolenników. Myśleli tylko o sobie, o swojej władzy, o swoim statusie społecznym, zaś zapomnieli o otwartości na głos Boga. Prawdę uznali za fałsz, co odrzuciło ich od Boga i Zbawiciela.

 

Nie jest to jednak tylko wydarzenie z przeszłości, także może dotyczyć teraźniejszości, kiedy zamiast nawrócenia, odrzuca się mężów Bożych, którzy powodują wyrzuty sumienia. Na ludzi prawych rzuca się oskarżenia, ośmiesza, poniża, żeby odwrócić uwagę od własnych niegodziwych czynów. Bóg jednak nie przestaje nikogo kochać i nie zniechęca się w wzywaniu ludzi do nawrócenia. Nigdy nie jest w miłości Boga za późno, ale konieczne jest odkrycie w słowach Jezusa mądrości.

 

Konkret na dziś: 

Zastanowię się jakie powinno być moje działanie, abym nie kierował się przekorą, która przeszkadza w przyjęciu prawdy o moim życiu. Pomocą niech będzie lektura 1 Kor 12, 31 – 13, 13

 

Niech każdego z Was błogosławi i strzeże Bóg Wszechmogący: Ojciec i Syn i Duch Święty. Amen.

Dorota
Dorota Wrz 21 '17, 22:02

Ważne jest dla nas, gdy ktoś patrzy na nas z miłością i bez pogardy.   Od tego wszystko się zaczęło – spojrzenie...ks. Jerzy Frankiewicz

 

 

Gdy Jezus wychodził z Kafarnaum, ujrzał człowieka siedzącego w komorze celnej, imieniem Mateusz, i rzekł do niego: „Pójdź za Mną”. On wstał i poszedł za Nim.Gdy Jezus siedział w domu za stołem, przyszło wielu celników i grzeszników i siedzieli wraz z Jezusem i Jego uczniami.
Widząc to, faryzeusze mówili do Jego uczniów: „Dlaczego wasz Nauczyciel jada wspólnie z celnikami i grzesznikami?” On, usłyszawszy to, rzekł: „Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają. Idźcie i starajcie się zrozumieć, co znaczy: «Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary». Bo nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników”. (Mt 9,9-13)

Celnik – ta nazwa musiała chodzić, za nim, musiała go prześladować. Była jak piętno, które po kolei odciskali wszyscy patrzący z pogardą, czy nawet z nienawiścią. Celnicy zajmowali się pobieraniem podatków. Zadaniem tego punktu celnego w pobliżu Jeziora Genezaret, w którym pracował Mateusz było odbieranie opłat za prowadzony tam handel rybami. Z powodu przepisów dotyczących czystości, a także ze względu na stały kontakt z cudzoziemcami celnicy byli uważani za permanentnych grzeszników. Tak więc z góry skreślony siedział w komorze – swoim więzieniu, wyrażającej także jego więzienie moralne – grzech.

 

Powołanie Mateusza zaczyna się od kontaktu wzrokowego gdy Jezus „ujrzał”. Jak odmienne od innych musiało by to spojrzenie, że po słowach „Pójdź za Mną” dokonała się natychmiastowa reakcja. Niektórzy interpretując ten fragment wskazują, ze Jezus musiał popatrzeć na niego nie tylko z wielką miłością, ale także z takim zachwytem z jakim patrzą nieraz szukający nowego domu. A kiedy już znajdują to w pustych, lub obskurnych ścianach widzą już oczami wyobraźni jak pięknie zostaną one odnowione i urządzone. To było spojrzenie zupełnie odmienne od pogardliwych spojrzeń innych.

 

Mateusz musiał mieć powodzenie i posłuch wśród kolegów po fachu skoro w następnym zdaniu jest mowa o „wielu celnikach i grzesznikach”. Oni również odpowiadają na słowa Jezusa, które można przetłumaczyć także jako „Towarzysz mi”. Przez to wskazuje, że podstawowym ratunkiem dla grzeszników jest przebywanie z miłosiernym Bogiem, mającym w nosie konwenanse i standardowe reguły pobożności utarte przez ówczesnych przywódców duchowych – faryzeuszy. Według nich hańbą dla człowieka wierzącego było zasiadanie przy jednym stole z ludźmi nieobeznanymi z Prawem Bożym

 

Dzisiejsza perykopa ukazuje sedno logiki i posłania, a także niejako program działania Mesjasza. Miłosierna miłość Boga, poszukuje zagubionych, aby poprzez przebaczenie dać im nowe życie. Dzieje się to podczas uczty, którą można odczytać jako obraz ucztowania w Królestwie Bożym.

 

Warto zwrócić uwagę na pytanie faryzeuszy skierowane nie wprost do Jezusa, ale do jego uczniów. Według rabinackiej tradycji więź pomiędzy uczniem a nauczycielem była tak duża, że nauczyciel był odpowiedzialny za postępowanie ucznia, jak również uczeń za postępowanie nauczyciela. Jednak Jezus przejmuje inicjatywę i odpowiada przysłowiem podobnym do popularnego w ówczesnym świecie hellenistycznym: „Lekarz nie przychodzi do zdrowych, jeśli chce przywracać zdrowie”. Nie dość, że Jezus łamie konwenanse pobożności to używa jeszcze przysłów cudzoziemców. Bóg jednak chce przekazać mądrość wykraczającą po za schematy konwenansów i przeświadczenie, jakoby tylko Żydom należało się zbawienie, jakoby tylko oni byli „sprawiedliwi”. Tak też najprawdopodobniej należy rozumieć znaczenie tego użytego tutaj słowa. Nikt nie jest sprawiedliwy przed Bogiem, więc kto się za takiego uważa ten, nie dostąpi Bożego powołania, bo ono należy się, pokornym, uznającym swoją grzeszność.

 

A wszystko zaczęło się od spojrzenia. Parę lat temu przypadkowo spotkałem mojego dawnego kolegę. Tak się złożyło, że rozmawialiśmy przy kościele. Zapytałem co u niego. On odpowiedział: „Ty nic nie wiesz? Trochę narozrabiałem i siedziałem rok w więzieniu”. Kiedy to mówił wychodziła właśnie jakaś pobożna pani z kościoła. Popatrzyła na mnie ze zdziwieniem, a jego z pogardą zmierzyła od stóp do głowy. Mój kolega to zauważył i powiedział: „Widzisz? Ja tu już jestem spalony, ja tu już nie mam życia” – faktycznie wydało mi się to strasznie dziwne i smutne, że ludzie będący blisko Boga, a więc Ci, którzy powinni znać orędzie Jezusa o miłości miłosiernej, przyjmują je tylko teoretycznie. Zamiast pomóc wychodzić grzesznikom z ich komór celnych, jeszcze bardziej utwierdzamy ich w przekonaniu że powinni tam być i tam zgnić. Stawiamy się często w roli tych „sprawiedliwych”, lepszych zapominając, że według słów Ewangelii takich właśnie ominie powołanie Boga. Spojrzenie uczniów Jezusa na grzeszników powinno być zupełnie inne – pełne wiary, że ten człowiek może zostać odmieniony przez to powołanie.

 

Inni Ewangeliści (Mk i Łk) zamiast imienia „Mateusz” używają imienia Lewi przez co, wiedząc jaką apostoł odegra rolę w napisaniu ewangelii chcą najprawdopodobniej pominąć imię, które kojarzy się z niechlubnym zajęciem, z szacunku do Mateusza. On jednak używa tutaj własnego imienia. Dlaczego? Może spojrzenie Jezusa pomogło mu odnaleźć pierwotne znaczenie tego imienia: Mathaios – hebr. Mattai – „Dar Jahwe”. A może po prostu (jak pisze św. Hieronim) postępuje on według zasady Salomona „Sprawiedliwy sam siebie oskarża” (Prz 18, 17). Na pewno już się nie wstydzi swego imienia. Jego niechlubna przeszłość staje się okazją do świadectwa.

Konkret na dzisiaj: Uwierz, że Bóg jest w stanie zamienić Twoje życie na arcydzieło, a grzech na świadectwo tego z jak wielkiego dna jest Cię w stanie wyrwać. Wystarczy, że przyjmiesz jego spojrzenie, w sakramencie pokuty i pojednania w adoracji najświętszego Sakramentu i będziesz mu towarzyszył przez modlitwę i przebywanie w gronie Jego uczniów – tych którzy Cię podnoszą. Odwagi! Przyjmij Boże powołanie!

 

Niech na to błogosławi Ci Bóg Wszechmogący: Ojciec i Syn i Duch Święty. Amen.

 

Droga do prawdziwej jedności...ks. Daniel Glibowski

 

Gdy Jezus siedział w domu za stołem, przyszło wielu celników i grzeszników i siedzieli wraz z Jezusem i Jego uczniami. Widząc to, faryzeusze mówili do Jego uczniów: «Dlaczego wasz Nauczyciel jada wspólnie z celnikami i grzesznikami?» On, usłyszawszy to, rzekł: «Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają. Idźcie i starajcie się zrozumieć, co znaczy: „Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary”. Bo nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników». Mt 9, 10-13

 

Wyobraź sobie Jezusa siedzącego pośród niemałych grzeszników. Zobacz Jego wzrok, gesty, postawy oraz ogromną miłość i miłosierdzie do tych ludzi. On nie chce ich potępić. Nie po to przyszedł na świat. Chrystus jest lekarzem, który chce uzdrawiać serca poprzez najczystszą, bezinteresowną miłość.

 

Spróbuj odnaleźć siebie w powyższej scenie. Czy potrafisz w takich sytuacjach naśladować Jezusa i kochać tych, którzy są bardzo pogubieni? Czy jesteś w stanie z miłością i cierpliwością mówić im prawdę o ich życiu? Jeśli tak, to chwal Pana. Jeśli nie, to zobacz najpierw w sobie grzesznika. Po czym przyjmij miłosierdzie Jezusa i zacznij dzielić się nim ze wszystkimi ludźmi. Jeśli tego nie uczynisz, to cały czas będziesz takim ślepym faryzeuszem, który nie widzi swojej grzeszności i ocenia nie tylko ludzi, ale i samego Boga. To droga do piekła.

 

Usłysz dzisiaj bardzo mocno słowa: chcę raczej miłosierdzi niż ofiary. Nie bądź pyszny i zadufany w sobie. Przyjmij całym sercem miłosierdzie i zacznij je rozdawać innym. Tylko w ten sposób staniesz się prawdziwie wolnym wyznawcą Jezusa Chrystusa!

 

Bracia: Zachęcam was ja, więzień w Panu, abyście postępowali w sposób godny powołania, jakim zostaliście wezwani, z całą pokorą i cichością, z cierpliwością, znosząc siebie nawzajem w miłości. Usiłujcie zachować jedność Ducha dzięki więzi, jaką jest pokój. Ef 4, 1-3

 

Jedność rodzi się z prawdziwej miłości.

 

Panie, dziękuję za to, że spojrzałeś na mnie grzesznika i pozwoliłeś mi dostrzec Twoją miłość. Pragnę patrzeć na innych Twoimi oczyma i pomagać im na nowo uwierzyć w nieskończoną miłość i miłosierdzie wypływające z Twojego serca!

Dorota
Dorota Wrz 26 '17, 21:56
Termometr wiary...ks. Daniel Glibowski

Przyszli do Jezusa Jego Matka i bracia, lecz nie mogli dostać się do Niego z powodu tłumu. Oznajmiono Mu: «Twoja Matka i bracia stoją na dworze i chcą się widzieć z Tobą». Lecz On im odpowiedział: «Moją matką i moimi braćmi są ci, którzy słuchają słowa Bożego i wypełniają je». Łk 8, 19-21

Wyobraź sobie, jak silne więzi łączyły Jezusa, Maryję oraz pierwszych uczniów. W dzisiejszej Ewangelii Chrystus zaprasza do takiej bliskiej relacji każdego, kto słucha słowa Bożego i wypełnia je.

Ilu ludzi we współczesnym świecie spełnia to kryterium? Czy znasz chociaż kila osób, o których możesz śmiało powiedzieć, że widać po nich, że należą prawdziwie do Boga? Oczywiście wielu jest chrześcijan, którzy w miarę regularnie słuchają Ewangelii, ale ilu z nich wciela ją w życie? Obawiam się, że prawda na ten temat może być drastyczna. Najłatwiej mają Ci, którzy regularnie przystępują do sakramentów: Eucharystii i Pokuty. Każda Msza święta przeżyta z czystym sercem powinna wnosić coś nowego do naszego życia. W słowie Bożym, które na niej słyszymy jest zawarta konkretna lekcja do odrobienia w życiu codziennym. Wiele osób mimo praktykowania sakramentów, nie idzie dalej w relacji z Jezusem. Lenistwo duchowe dopada niejednego ,,pobożnego” katolika.

Jak przeciwstawić się tej zasadzce i nie wpaść w ospałość i rutynę? Myślę, że potrzeba konkretnej dyscypliny. Postaraj się codziennie znaleźć 5 minut na rozważanie słowa Bożego. Proś Ducha Świętego o światło, aby zobaczyć to, czego Bóg pragnie od Ciebie w tym konkretnym dniu. Podobnie przychodź na Mszę świętą kilka minut wcześniej i proś o zrozumienie czytań, psalmu oraz Ewangelii. Módl się także za kapłana, który będzie mówił homilię.

Zauważ, że Twój wzrost duchowy i stawanie się prawdziwym uczniem Chrystusa w wielkim stopniu zależy właśnie od Ciebie i Twojej dyscypliny. Przestań więc narzekać na to, że inni mają więcej łask i są bliżej Jezusa. Po prostu zdyscyplinuj siebie i weź się do duchowej roboty.

Ucieszyłem się, gdy mi powiedziano:
«Pójdziemy do domu Pana».Ps 122, 1

Czy masz w sobie radość, gdy idziesz do świątyni? To może być najprostszy termometr Twojej wiary. Jak reagują Twoi bliscy i znajomi, gdy zachęcisz ich do pójścia z Tobą do kościoła? Prawdziwy uczeń Chrystusa idzie do swojego Pana z wielką radością. Jeśli jest odwrotnie, to najwyższy czas, aby zacząć na serio poznawać Boga i Jego miłość. Nie czekaj aż łaska sama przyjdzie do Ciebie i Twojej rodziny. Wyciągnij po nią swoje zmęczone dłonie.

Panie, pomóż mi zachęcać ludzi do wejścia w głębszą relację z Tobą. Oświeć umysły wszystkich znużonych chrześcijan, którzy stracili smak wiary.

https://www.youtube.com/watch?time_continue=153&v=oiuJtCqCN50

  Jestem bratem i matką!...Bartłomiej Sokal

 

Przyszli do Jezusa Jego Matka i bracia, lecz nie mogli dostać się do Niego z powodu tłumu.

Oznajmiono Mu: «Twoja Matka i bracia stoją na dworze i chcą się widzieć z Tobą».

Lecz On im odpowiedział: «Moją matką i moimi braćmi są ci, którzy słuchają słowa Bożego i wypełniają je». (Łk 8,19-21)

To jest chyba najkrótsza Ewangelia, jaka została dobrana do użytku liturgicznego. Są to raptem trzy wersety, ale za to jaka treść! Czy zdajesz sobie sprawę, że ciebie – powtórzmy CIEBIE – Jezus nazywa swoją matką i bratem? Nie byle jakim kuzynem, nie jakąś siódmą wodą po kisielu, ale najbliższą rodziną!

Co to oznacza? Oprócz takich oczywistych rzeczy, jak to że powinniśmy otaczać się miłością, w rodzinie bardzo ważne jest także wzajemne wsparcie i spędzanie ze sobą czasu. Jezus każdego z nas wspiera i umacnia, ale czy w moim życiu to działa też w drugą stronę?

Ile razy wolałem zamknąć usta nie broniąc Jezusa w środowisku Mu nieprzychylnym? Ile razy nie otwierałem ust do modlitwy, by porozmawiać z Nim jak matka z dzieckiem albo jak brat z bratem? Ile razy wolałem udawać, że Chrystus jest mi obojętny, by nie spotkać się z krytyką? Ile razy traktowałem Go tylko jako odległe bóstwo, które jest „gdzieś tam daleko” i o którym pamiętam, gdy mi coś trzeba?

To wszystko można streścić w pytaniu: ile razy nie postępowałem wobec Chrystusa tak jak powinna postąpić matka wobec swojego dziecka?

Konkret na dziś: Spróbuję znaleźć i zmienić (na początek) jedną rzecz w moim życiu, która sprawia, że moja relacja z Bogiem nie przypomina relacji rodzica wobec dziecka ani nawet brata z bratem.

Błogosławieństwo od ks. Krystiana: Niech Cię błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec i Syn i Duch Święty +

Bożena
Bożena Oct 15 '17, 09:14

 Boże dlaczego nie działasz w moim życiu?! Działam, ale nie zawsze tak, jak ty sobie to zaplanowałeś.       

 Jezus w przypowieściach mówił do arcykapłanów i starszych ludu:
„Królestwo niebieskie podobne jest do króla, który wyprawił ucztę weselną swemu synowi. Posłał więc swoje sługi, żeby zaproszonych zwołali na ucztę, lecz ci nie chcieli przyjść.
Posłał jeszcze raz inne sługi z poleceniem: «Powiedzcie zaproszonym: Oto przygotowałem moją ucztę: woły i tuczne zwierzęta pobite i wszystko jest gotowe. Przyjdźcie na ucztę». Lecz oni zlekceważyli to i poszli: jeden na swoje pole, drugi do swego kupiectwa; a inni pochwycili jego sługi i znieważywszy ich, pozabijali.
Na to król uniósł się gniewem. Posłał swe wojska i kazał wytracić owych zabójców, a miasto ich spalić.
Wtedy rzekł swoim sługom: «Uczta wprawdzie jest gotowa, lecz zaproszeni nie byli jej godni. Idźcie więc na rozstajne drogi i zaproście na ucztę wszystkich, których spotkacie». Słudzy ci wyszli na drogi i sprowadzili wszystkich, których napotkali: złych i dobrych. I sala zapełniła się biesiadnikami.
Wszedł król, żeby się przypatrzyć biesiadnikom, i zauważył tam człowieka nie ubranego w strój weselny. Rzekł do niego: «Przyjacielu, jakże tu wszedłeś nie mając stroju weselnego?» Lecz on oniemiał. Wtedy król rzekł sługom: «Zwiążcie mu ręce i nogi i wyrzućcie go na zewnątrz w ciemności. Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów».
Bo wielu jest powołanych, lecz mało wybranych”.
 (Mt 22,1-14)

No ale jak to? Skoro mieli zaproszenie na wesele, to czemu właśnie w tym czasie zajęli się czymś innym? Nie mogli sobie tak zaplanować czasu, żeby móc odpowiedzieć na wezwanie gospodarza? Nie wiedzieli, kiedy dokładnie odbędzie się uczta?

A no właśnie nie wiedzieli. Wszystko, co mówi dzisiaj Jezus w przypowieści, odpowiada zwyczajom, które panowały w tamtym czasie w Palestynie. Gdy ktoś rozsyłał zaproszenie na jakąś ważną uroczystość (nie musiało chodzić tylko o wesele), nie podawał w nim dokładnego czasu jej rozpoczęcia. Każdy Izraelita żyjący na początku pierwszego wieku wiedział o tym. Dopiero, gdy wszystko było już dopięte na ostatni guzik król, gospodarz, głowa rodziny lub jeszcze ktoś inny, kto odpowiadał za przygotowanie uroczystości, wysyłał swoje sługi, aby zwołali zaproszonych. Do tego momentu w przypowieści – uwzględniając ówczesne realia – nie dzieje się nic nadzwyczajnego

Tym, co powinno budzić zdziwienie, a nawet ostry sprzeciw, jest sposób, w jaki zaproszeni odrzucili zaproszenie. Odnosząc się po raz kolejny do obyczajów palestyńskich, trzeba stwierdzić, że zachowali się – dosłownie – w sposób karygodny, bo zlekceważyli tego, który tak bardzo się postarał, żeby zostali przyjęci w jak najlepszy sposób. Na pewno też wyłożył wiele pieniędzy, aby niczego nie zabrakło. Jednak to nie wystarczyło, a zaproszeni swoim zachowaniem jednoznacznie pokazali, że nie obchodzi ich poniesiony przez niego trud i koszty, bo ich sprawy są ważniejsze.

Ta przypowieść – podobnie jak dwie poprzednie, których słuchaliśmy w ostatnie niedziele – została opowiedziana przez Jezusa w Świątyni Jerozolimskiej na kilka tygodni przed męką, w bardzo konkretnym celu. Posługując się obrazami dwóch synów, nieuczciwych rolników z winnicy i uczty weselnej, Rabbi chciał zwrócić uwagę swoim rodakom (nie tylko faryzeuszom i innym przywódcom Izraela, ale wszystkim członkom narodu wybranego), że właśnie oni swoim postępowaniem odrzucają Boga. Zostali przecież wybrani spośród innych ludów, do nich Pan przemawiał przez swoich proroków, historia ich narodu była jednocześnie historią zbawienia. Mimo to, gdy czas się wypełnił i Syn Boży stał się człowiekiem, zawiedli.

Jezus przyszedł, żeby powiedzieć, że skończył się czas oczekiwania, że wszystko już jest gotowe i można przyjść na wielką i wspaniałą ucztę, że nastał czas radości. Jednak ci, którzy od wieków czekali na tę chwilę, a kolejne pokolenia marzyły, że to właśnie oni na własne oczy zobaczą Mesjasza, ostatecznie powiedzieli: nie! Chyba tak bardzo skupili się na wyczekiwaniu, które nie spełniało się od setek lat, że sami przestali wierzyć w jego realizację. Skoro więc oni, wybrani i uprzywilejowaniu, odrzucili Jezusa, zaproszenie zostało skierowane do tych, którzy się tego w żaden sposób nie spodziewali, czyli pogan.

Myślę, że warto zastanowić się dzisiaj nad tym, czy my umiemy rozpoznawać Boże działanie w naszym życiu? Często słyszymy, że Bóg ma dla nas wspaniały plan, że chce naszego szczęścia, że Jemu zależy nas, że jest blisko nas, że nas nie porzuca. Z pewnością chcemy wierzyć, że to wszystko jest prawdą. Ale codzienność, nieraz w bardzo brutalny sposób, wydaje się zaprzeczać temu, o czym napisałem. Ponadto Bóg nie daje konkretnej daty i godziny, w której moglibyśmy spodziewać się realizacji Jego planów względem nas. Natomiast ciągle prosi żebyśmy czekali cierpliwie, żebyśmy czuwali, żebyśmy się nie zniechęcali, ponieważ On wybierze najlepszy moment. I znowu w teorii (raczej) zgadzamy się z tym, że Bóg wie lepiej, ale – znowu – codzienność pokazuje, że bardzo często brakuje nam cierpliwości. Co się wtedy może stać? Grozi nam to co spotkało zniecierpliwionych wielowiekowym oczekiwaniem na Mesjasza Żydów. Oni zaczęli tworzyć sobie własne teorie na temat Bożego działania na podstawie ich oczekiwać i pragnień, a nie Bożych kryteriów. Możemy być do nich bardzo podobni, bo przecież czekamy i czekamy i czekamy na „lepsze jutro”, ale ono jakoś nie chce nadejść.

A może jednak nadeszło, może Bóg faktycznie jest blisko nas, zależy Mu na nas, realizuje swój plan, tylko, że działa inaczej niż my sobie to zaplanowaliśmy?

Mesjasz przyszedł do Żydów, ale inaczej niż się tego spodziewali. Wielu przechodziło obok miejsca, w którym narodził się Jezus (ze względu na spis ludności w Betlejem zaroiło się od ludzi) ale tylko pasterze potrafili zwrócić uwagę na ubogą stajnię. Później, gdy zaczął publiczną działalność, wielokrotnie mówił inaczej niż się tego spodziewali, działał inaczej niż się tego spodziewali. Chodził do ludzi, których Mesjasz (według ich teorii) powinien omijać szerokim łukiem. Nawet Maryja nie zawsze rozumiała Jego zachowanie!

I teraz czas na oczywiste i retoryczne pytanie: czy faktycznie nie było Go wśród nich, czy nie działał, czy to raczej oni nie umieli tego dostrzec albo interpretowali Jego działanie w niewłaściwy sposób? Oczywiście, że był, że działał, że pokazywał swoją troskę, ale często w tym wszystkim nie spełnił ich oczekiwań. Dlatego niektórzy z nich powiedzieli w krytycznym momencie „na krzyż z Nim!”.

Dzisiaj bywa podobnie. My też tworzymy – nieraz nieświadomie albo słuchając niewłaściwych osób – fałszywe teorie o Bożym działaniu w naszym życiu. Często wydaje nam się, że udało nam się „rozszyfrować” Boga i wiemy o Nim wszystko. Myślimy sobie tak: „Jak się pomodlę, jak będę chodził do Kościoła, jak się zaangażuję w życie wspólnoty, to dostanę się na wymarzone studia, to dzieci będą się słuchać, to choroby będą mnie omijać, to mąż przestanie pić itd”. Czy te pragnienia są złe? Oczywiście, że nie. Ale jest w nich pułapka, w którą wpadają ludzie od wieków: „ja wiem, jak działa Bóg, a jak na pewno nie działa”. Skoro mam taką wiedzę, to warto zapytać się, komu w tej układance należy się tytuł „boga”? Jeśli „rozszyfrowałem” Go, to jaki z Niego Bóg, skoro potrafiłem Go ogarnąć moim rozumem?

Pozwólmy Bogu działać tak, jak chce i jak najczęściej wracajmy do słów z Modlitwy Pańskiej: „bądź wola Twoja”. To, że On nie działa tak, jak sobie to wymarzyliśmy, nie znaczy, że Go nie ma. Między innymi dlatego Żydzi nie przyjęli Jezusa, bo nie spełnił ich oczekiwań.

Kilka tygodni temu cytowałem ojca Krzysztofa Pałysa OP, który pisał, że drugi człowiek nie jest po to, żeby spełniać nasze oczekiwania. Ośmielę się powiedzieć, że Bóg też nie jest po to, żeby spełniać nasze oczekiwania, ale żebyśmy zostali zbawieni. A droga do nieba zawsze wiedzie przez krzyż, przez trudności, przez stawianie nam wymagań, przez oczyszczanie nas ze starego człowieka. A my tak łatwo odpychamy krzyż, bo przecież „nie tak miało być”.

Ks. Jan Twardowski napisał: „Krzyż to takie szczęście, że wszystko inaczej”. Niech przemyślenie tych słów będzie konkretem na dzisiaj.

Niech Cię błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec i Syn i Duch Święty + Ks. Krystian Malec.

Edytowany przez Bożena Oct 15 '17, 09:17
lucyna
lucyna Oct 16 '17, 00:15

Ciepło mi się zrobiło na sercu , gdy zobaczyłam Bożenko ,że kontynuujesz pracę Dorotki .Bardzo jej tu brakuje na forum ....

Bożena
Bożena Oct 16 '17, 07:40

Dorotka kochała ten portal i ludzi tutaj.

Bożena
Bożena Oct 16 '17, 07:42

 

O miłości niepojętej

 

Łk 11, 29-32
Słowa Ewangelii według św. Łukasza
Gdy tłumy się gromadziły, Jezus zaczął mówić: "To plemię jest plemieniem przewrotnym. Żąda znaku, ale żaden znak nie będzie mu dany, prócz znaku Jonasza. Jak bowiem Jonasz był znakiem dla mieszkańców Niniwy, tak będzie Syn Człowieczy dla tego plemienia.
Królowa z Południa powstanie na sądzie przeciw ludziom tego plemienia i potępi ich; ponieważ ona przybyła z krańców ziemi słuchać mądrości Salomona, a oto tu jest coś więcej niż Salomon.
Ludzie z Niniwy powstaną na sądzie przeciw temu plemieniu i potępią je; ponieważ oni dzięki nawoływaniu Jonasza się nawrócili, a oto tu jest coś więcej niż Jonasz".

 

Kom. ks. Roman Chyliński

Jakiego potrzebujesz znaku, aby uwierzyć w miłość Jezusa Chrystusa do ciebie?

Opowiem ci o pewnej Miłości.
Była sobie MIŁOŚĆ, która chciała obdarzyć innych swoją miłością.
Poszła do biednych ludzi, ale ci pałali zazdrością względem bogatych i nie byli zainteresowani miłością.
Poszła, więc Miłość do bogatych ludzi, ale ci zainteresowani byli bogaceniem się, a nie miłowaniem.
Zeszła, więc Miłość do samej nędzy ludzkości, bo myślała: „źle im tak żyć”. Oni natomiast bardziej umiłowali grzech i przyjemność, że woleli tarzać się w błocie życia niż otworzyć się na Miłość.

Pomyślała, więc sobie Miłość: „ co zrobić aby przyciągnąć do siebie ludzkość?”.
„Dam się przybić do Krzyża” – odpowiedziała sobie, bo może cierpieniem porusza ich serca.

Niestety, wszyscy stali z daleka patrząc na wyniszczającą się Miłość, nie wiedząc, że to za nich.

Kim że jesteś, o Miłości niepojęta i kim dla ciebie jest człowiek, że ty dla niego jesteś wstanie, aż tak poświęcić siebie?!

Powoli jednak znaleźli się ludzie, którzy dziwnym powiewem Miłości zapragnęli życia w miłości.
I tak zrodziło się chrześcijaństwo.

Modlitwa: Duchu Święty, który rozlewasz miłość Bożą w naszych sercach, daj nam również odwagę dzielenia się tą miłością. Uczyń nasze serca jak najprzestrzenniejsze dla Twojej miłości i napełniaj nas nią, aż po „brzegi”. Niech wylewa się z naszych serc na tych, którzy jej potrzebują. Amen!

Bożena
Bożena Oct 17 '17, 07:28

Wszystko ,,nagie" przed Bogiem.

 

 

Słowo Boże na 17 października.
Łk 11, 37-41
Słowa Ewangelii według św. Łukasza. Pewien faryzeusz zaprosił Jezusa do siebie na obiad. Poszedł więc i zajął miejsce za stołem. Lecz faryzeusz, widząc to, wyraził zdziwienie, że nie obmył wpierw rąk przed posiłkiem.
Na to rzekł Pan do niego: "Właśnie wy, faryzeusze, dbacie o czystość zewnętrznej strony kielicha i misy, a wasze wnętrze pełne jest zdzierstwa i niegodziwości. Nierozumni! Czyż Stwórca zewnętrznej strony nie uczynił także wnętrza? Raczej dajcie to, co jest wewnątrz, na jałmużnę, a zaraz wszystko będzie dla was czyste".

 

Kom.:ks. Roman Chyliński

 

„Pewien faryzeusz zaprosił Jezusa do siebie na obiad. Poszedł więc i zajął miejsce za stołem.”

Pierwsza sprawa, którą należałoby tu podkreślić to zachowanie Jezusa przy stole. 
Czyż Jezus jak już przyszedł do faryzeusza nie powinien zachować się grzecznie i nie wytwarzać konsternacji przy stole?
To i tak dużo, że faryzeusz w ogóle zaprosił Jezusa, „wywrotowca religijnego” do swojego domu. Czyż Jezus nie powinien tego uszanować?

Wielu chrześcijan, albo niechętnie odwołuje się do takich zachowań Jezusa, albo w ogóle je pomija.
Dlaczego? 
Nie pasuje ten Jezus do kanonu: ciepłego, miłosiernego , tkliwego i dobrodusznego. 
Właśnie takiego chcemy widzieć Jezusa, a nie takiego jakim On jest naprawdę.

Zaproś tylko Jezusa do twojego życia, a zobaczysz, co będzie się w nim działo!

„Na to rzekł Pan do niego: "Właśnie wy, faryzeusze, dbacie o czystość zewnętrznej strony kielicha i misy, a wasze wnętrze pełne jest zdzierstwa i niegodziwości. Nierozumni!”

Otóż, nasz Mistrz nie akceptuje życia w kłamstwie oraz pozoranctwa duchowego.

W dzisiejszej Ewangelii, Jezus z miejsca, tak na „dzień dobry” wytknął obłudę faryzeuszowi przy stole. Jakby chciał powiedzieć: ” Moim pokarmem jest wypełnienie woli mojego Ojca” oraz nauczania was w prawdzie.

A teraz zapytajmy, jak to jest z tą stroną zewnętrzną i wewnętrzną naszego życia?
Bardzo dbamy o stronę zewnętrzną naszego stylu życia, zachowania, taktu itd. Co więcej, ta strona zewnętrzna często służy nam do zamaskowania tego, co tak naprawdę jest w nas lub co skrywamy w sobie. Wszystko to po to, aby dobrze wypaść przed innymi, ale do czasu.

Jezus uczy nas zupełnie odwrotnego patrzenia na siebie. Mówi do nas: „popatrz na siebie od wewnątrz”!

„Nierozumni! Czyż Stwórca zewnętrznej strony nie uczynił także wnętrza? Raczej dajcie to, co jest wewnątrz, na jałmużnę, a zaraz wszystko będzie dla was czyste".

Trudna jest ta mowa. Otworzyć się całkowicie na Boga, ale od wewnątrz. 
Ile rzeczy: słabości, głupoty, pożądliwości, zniewoleń chcemy skryć przed Bogiem w „naszym wnętrzu”, to jest: w myśleniu, w pragnieniach, namiętnościach, pożądaniach. I po co?

Już o tym kiedyś pisałem, że wszystko jest „ nagie” przed obliczem Boga!

Choćby nie wiem jak „ przypudrujemy” naszą zewnętrzną stronę życia, na nic się to nie przyda. Nie da nam to: pokoju, harmonii czy ładu wewnętrznego, a przecież to właśnie czyni nas szczęśliwymi.
Lepiej, więc oddać Bogu to, co jest wewnątrz nas, a On sam nam to oczyści i wprowadzi ład do naszej duszy.

I ostatnia sprawa.
Jest taka zasada, jeżeli uciekamy od własnego wnętrza chętnie zaglądamy do wnętrza innych. 
Po co? 
Właśnie po to, aby się sztucznie do wartościować, że innym np. też coś się nie udaje, bo z tym lub z tamtym mają problem i też się potykają. Stąd chętnie zaczynam mówić o błędach innych.

Dobrą zasadą w życiu jest nie zaglądanie do czyjegoś wnętrza i nienawracanie innych, ale tylko i wyłącznie siebie!
Ja nie mówię tu o patologii. Bo jak ktoś wszedł w jakieś zło, zniewolenie, to naszym obowiązkiem jest zwrócenie mu uwagi.

Bóg patrzy na moją i na twoją nędzę moralną z miłością! 
Prośmy więc Boga o odwagę stawania w prawdzie oraz patrzenia na niedoskonałości bliźnich z miłością.

Modlitwa. Panie Jezu, oddaje Ci moje brudne serce takie, jakie ono jest. Sam nie jestem wstanie uczynić go czystym. Naucz mnie, więc patrzeć w swoje wnętrze z miłością tak, abym nie bał się prawdy o sobie! Ty sam, Jezu stwórz we mnie serce czyste i odnów moc ducha. Amen!

Bożena
Bożena Oct 18 '17, 07:30

Jak ogłaszać Jezusa i Ewangelię!

 

 

Słowo Boże na 18 października.
Łk 10, 1-9
Słowa Ewangelii według św. Łukasza.
Jezus wyznaczył jeszcze innych, siedemdziesięciu dwóch, i wysłał ich po dwóch przed sobą do każdego miasta i miejscowości, dokąd sam przyjść zamierzał.
Powiedział też do nich: "Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało; proście więc Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo.
Idźcie, oto was posyłam jak owce między wilki. 
Nie noście z sobą trzosa ani torby, ani sandałów, i nikogo w drodze nie pozdrawiajcie. 
Gdy do jakiego domu wejdziecie, najpierw mówcie: «Pokój temu domowi!» Jeśli tam mieszka człowiek godny pokoju, wasz pokój spocznie na nim; jeśli nie, powróci do was. W tym samym domu zostańcie, jedząc i pijąc, co mają: bo zasługuje robotnik na swoją zapłatę. Nie przechodźcie z domu do domu.
Jeśli do jakiego miasta wejdziecie i przyjmą was, jedzcie, co wam podadzą; uzdrawiajcie chorych, którzy tam są, i mówcie im: «Przybliżyło się do was królestwo Boże»".

Kom. ks. Roman Chyliński

„Wyznaczył Pan jeszcze innych, siedemdziesięciu dwóch, i wysłał ich po dwóch przed sobą do każdego miasta i miejscowości, dokąd sam przyjść zamierzał.”

Na końcu każdej Mszy św. słyszymy posłanie z ust kapłana: „Idźcie” i można by tu dodać i „głoście całemu światu Ewangelię”. Tak jak kiedyś Jezus posyłał Apostołów tak i dzisiaj czyni to Kościół. Przez błogosławieństwo, kapłan wylewa na ciebie moc Ducha Świętego, abyś w Jego mocy czynił Boże dzieła, jako: mąż, żona, ojciec, matka, osoba samotna.

Masz iść najpierw do własnego domu, aby tam ogłosić panowanie Jezusa Chrystusa i Jego Paschalne zwycięstwo.
A następnie idź tam, gdzie cię Jezus pośle.

I nie mów, że nie masz takiej mocy do przekonywania i dzielenia się swoją wiarą. Dlaczego?

Ponieważ każda Eucharystia daje ci tę moc Ducha Świętego, aby świadczyć o miłosierdziu Bożym.

I jeszcze jedna ważna sprawa. Za twoim lepszym, czy gorszym ogłaszaniem wiary idzie Chrystus i On będzie dokonywał nawróceń, nie ty, ani ja. Jesteśmy tylko nieudolnymi narzędziami w rękach Jezusa.

Twoim zadaniem jest tylko przygotowanie wiernych i niewiernych na Jego przyjście. O czym świadczą słowa Jezusa, że wysyłał uczniów tam: „dokąd sam przyjść zamierzał”.

Kiedy prowadzę rekolekcje, to nie oczekuję w trakcie nich wielkich nawróceń. Ale wiem, że po mnie przyjdzie Jezus i On w mocy swojej uczyni w sercach ludzi to, co zechce, gdyż tylko On ma władzę nad każdym człowiekiem. (por. J 17,2).

Jezus, jak słyszeliśmy w dzisiejszej Ewangelii wysyłał po dwóch uczniów „przed sobą”. Kiedy więc wracacie jako małżonkowie z Eucharystii, potrzeba świadectwa was dwojga, o tym co przeżywaliście na niej. Ewangelizacje zaczynajcie najpierw od siebie, drodzy małżonkowie.

„Proście, więc Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo”. 
Ewangelizację rozpoczyna się zawsze modlitwą. Trzeba nam prosić Pana żniwa o jej skuteczność. To Pan Jezus nas posyła, to On daje moc i skuteczność naszemu głoszeniu. Rozmodlenie powoduje w nas samych otwarcie na Ducha Świętego. Wówczas napełnia nas Duch Święty i czyni skuteczne nasze działanie.

Pamiętajmy, że najskuteczniejsza modlitwa jest wówczas, kiedy małżonkowie razem się modlą wraz z Maryją.

Posyłam was jak „owce między wilki”. 
Jak wielka jest pokusa zareagowania na niektóre sytuacje międzyludzkie, jak wilk. Owszem wilk jest silniejszy od owcy, ale za wilkiem nie stoi Pasterz, a za owieczką tak! Mamy być, więc silni mocą Pasterza , a nie własną!

Szlachetne czyny opierają się na bezinteresownej posłudze. 
To, co robimy, nie robimy dla pieniędzy lub jakiś niegodziwych zysków. Poświęcenie i pełne zaangażowanie w sprawy Kościoła i poszczególnych ludzi mają nas przede wszystkim interesować. Ludzie z wdzięczności za nasz trud, zapewne wynagrodzą nam.

„Pokój temu domowi”. 
Jesteśmy słudzy jednania i pokoju. Wprowadzajmy, więc ducha pokoju i zrozumienia. Aby to uczynić, sami musimy nosić w swoim sercu ład i pokój oraz być w łasce uświęcającej.
Na wodzy trzeba nam trzymać gniew i uniesienie. Jeżeli zostaniemy wyśmiani, nie zrażajmy się. Im więcej upokorzeń, tym więcej chwały Bożej.

Poważnie, więc potraktujmy tę ostatnią część Liturgii Eucharystycznej, którą Kościół nazywa „missio” czyli „posłanie”.

Wychodząc z Kościoła trzeba nam „Eucharystię czynić”, to jest pragnienie Jezusa: „To czyńcie na moją pamiątkę”.
Słowa te słyszymy w trakcie Przeistoczenia, przy podnoszeniu Kielicha z Krwią Pańską. Mocą tej Krwi i Ciała Chrystusa mamy ewangelizować!

Pomóż więc Jezusowi docierać do ludzkich serc, aby później mógł On sam przyjść do człowieka z darem pokoju i miłości. Amen!

Bożena
Bożena Oct 19 '17, 07:33

Czyste serce, a obłuda.

 

 

Słowo Boże na 19 października
Słowa Ewangelii według Świętego Łukasza
Łk 11, 47-54

Jezus powiedział do faryzeuszów i do uczonych w Prawie:
«Biada wam, ponieważ budujecie grobowce prorokom, a wasi ojcowie ich zamordowali. Zatem dajecie świadectwo i przytakujecie uczynkom waszych ojców, gdyż oni ich pomordowali, a wy im wznosicie grobowce. 
Dlatego też powiedziała Mądrość Boża: Poślę do nich proroków i apostołów, a niektórych z nich zabiją i prześladować będą. Tak na to plemię spadnie kara za krew wszystkich proroków, która została przelana od stworzenia świata, od krwi Abla aż do krwi Zachariasza, który zginął między ołtarzem a przybytkiem. Tak, mówię wam, zażąda się zdania z niej sprawy od tego plemienia. 
Biada wam, uczonym w Prawie, bo wzięliście klucze poznania; sami nie weszliście, a przeszkodziliście tym, którzy wejść chcieli». 
Gdy wyszedł stamtąd, uczeni w Piśmie i faryzeusze poczęli gwałtownie nastawać na Niego i wypytywać Go o wiele rzeczy. Czyhali przy tym, żeby Go pochwycić na jakimś słowie.

Kom.: ks. Roman Chyliński.

Zapytajmy zaraz na początku naszego rozważania o „czystym sercu”, czym dla Pana Jezusa jest nieczystość w sercu człowieka?

W jedenastym i dwunastym rozdziale Ewangelii według św. Łukasza, podobnie i u św. Mateusza w dwudziestym trzecim rozdziale, Pan Jezus przestrzega nas - swoich uczniów przed obłudnym sercem, czytamy:

„Kiedy wielotysięczne tłumy zebrały się koło Niego, tak że jedni cisnęli się na drugich, zaczął mówić najpierw do swoich uczniów: «Strzeżcie się kwasu, to znaczy obłudy faryzeuszów”.(Łk 12,1).

Wcześniej w jedenastym rozdziale u św. Łukasza Jezus punktuje postawy obłudy wśród żydowskiej inteligencji religijnej, posłuchajmy:
«Właśnie wy, faryzeusze, dbacie o czystość zewnętrznej strony kielicha i misy, a wasze wnętrze pełne jest zdzierstwa i niegodziwości. (Mateusz powie <niepowściągliwości>). Nierozumni! Czyż Stwórca zewnętrznej strony nie uczynił także wnętrza? Raczej dajcie to, co jest wewnątrz, na jałmużnę, a zaraz wszystko będzie dla was czyste.(Łk 11,37-41).

Dać Jezusowi swoją wewnętrzną, często mocno ukrywaną przed sobą i innymi nieczystość i niepowściągliwość na jałmużnę, to znaczy stanąć w prawdzie wobec siebie, obnażyć się przed Jezusem i złożyć Jemu tę naszą niemoc i ufać. Jezus już wziął nasze grzechy na krzyż i pokonał je. Tylko On może uzdrowić nasze wnętrze od niegodziwości!

Dalej Jezus mówi:

„ Lecz biada wam, faryzeuszom, bo dajecie dziesięcinę z mięty i ruty, i z wszelkiego rodzaju jarzyny, a pomijacie sprawiedliwość i miłość Bożą. Tymczasem to należało czynić, i tamtego nie opuszczać. (Łk 11, 42).

Chodzi tu o wymiar zewnętrzny ich religijności, a pomijanie tego co jest istotne przed Bogiem. Faryzeusze dbali o zewnętrzną jałmużnę. Tego jest dużo obecnie w katolicyzmie. Dajemy parę złoty na jakąś akcję charytatywną i jesteśmy zadowoleni w poczuciu spełnionego chrześcijańskiego obowiązku.

Natomiast zaniedbujemy na co dzień postawę: przebaczenia, sprawiedliwości, czyli np. szczerej rozmowy ze współmałżonkiem celem stanięcia w prawdzie lub z inną osobą oraz miłości Bożej w dążeniu do pojednania.

Czytamy dalej:

"Biada wam, faryzeuszom, bo lubicie pierwsze miejsce w synagogach i pozdrowienia na rynku. (Łk 11,43).

Chodzi tu o chęć dominacji w małżeństwie i w innych relacjach międzyludzkich.
W małżeństwie często jest to psychologiczna walka o to:
- kto będzie rządził domem,
- według jakich wartości będą wychowywane dzieci,
- sposób wydawania pieniędzy,
- ocenianie siebie według przynoszonych zarobków, itd.
Nie trzeba się domyślać, że takie postawy wśród małżonków szybko zniszczą ich szczęście małżeńskie.

W zamian powinno być dążenie do wzajemnej służby tj.: 
- posiadanie własnego zdania, ale z jednoczesnym otwarciem na to, jak myśli współmałżonek,
- wypracowywanie wspólnych koncepcji wychowania opartych na wartościach chrześcijańskich, a nie dążenie do tego „aby moje było na wierzchu”.
- słuchania siebie z szacunkiem – jest dla mnie ważne co mówi do mnie współmałżonek, bliska dla mnie osoba.

Biada wam, uczonym w Prawie, bo wzięliście klucze poznania; samiście nie weszli, a przeszkodziliście tym, którzy wejść chcieli». (Łk 11,52).

Chrześcijaństwo wymaga od nas ducha świadectwa.

Te słowa Jezusa szczególnie skierowane są do kapłanów, którzy mają zadanie jednoczenia ludzi w parafii. Głoszenia im słowa Bożego i dawania wsparcia swoją kapłańska posługą. W myśl Ewangelii - „Komu więcej darowano, od tego więcej będzie się wymagać!”

Również rodzice, którzy w domu wzajemnie się szanują są najlepszym świadectwem chrześcijaństwa dla własnych dzieci.

Najgorzej jest wówczas, kiedy wiemy jak powinniśmy postąpić, ale lenistwo, nie chęć do spełniania obowiązków lub ich lekceważenie powodują brak miłości w domu.

Przypomnę słowa św. Jana Pawła II z Encykliki „Ut unum sint”.
„Jedność w Kościele Katolickim oraz jedność wśród wszystkich chrześcijan jest największym pragnieniem Ojca naszego w Niebie. 
Bóg pragnie jedności całego rozproszonego rodzaju ludzkiego. Dlatego zesłał swego Syna, aby umierając za nas i zmartwychwstając, obdarzył nas swoim Duchem miłości. 
Podział:
- jawnie sprzeciwia się woli Chrystusa,
- jest zgorszeniem dla świata,
- i przy tym szkodzi najświętszej sprawie przepowiadania Ewangelii wszelkiemu stworzeniu”.

Odrzucajmy zatem postawę pozoranctwa duchowego, na pokaz, abyśmy sami nie czynili podziałów między ludźmi i z czystym sercem w Duchu Świętym budowali jedność w Kościele. Amen!

Bożena
Bożena Oct 19 '17, 07:38

Stań się aniołem

 

 

Jezus powiedział do faryzeuszów i do uczonych w Prawie:
«Biada wam, ponieważ budujecie grobowce prorokom, a wasi ojcowie ich zamordowali. A tak jesteście świadkami i przytakujecie uczynkom waszych ojców; gdyż oni ich pomordowali, a wy im wznosicie grobowce.
Dlatego też powiedziała Mądrość Boża: Poślę do nich proroków i apostołów, a z nich niektórych zabiją i prześladować będą. Tak na tym plemieniu będzie pomszczona krew wszystkich proroków, która została przelana od stworzenia świata, od krwi Abla aż do krwi Zachariasza, który zginął między ołtarzem a przybytkiem. Tak, mówię wam, na tym plemieniu będzie pomszczona.
Biada wam, uczonym w Prawie, bo wzięliście klucze poznania; samiście nie weszli, a przeszkodziliście tym, którzy wejść chcieli».
Gdy wyszedł stamtąd, uczeni w Piśmie i faryzeusze poczęli gwałtownie nastawać na Niego i wypytywać Go o wiele rzeczy. Czyhali przy tym, żeby Go podchwycić na jakimś słowie. (Łk 11,47-54)

Kom. ks. Andrzej Wąsek

 

W swoim życiu miałem okazje dwa razy być na Przystanku Jezus. Jest to akcja ewangelizacyjna, na którą przyjeżdżają księża, siostry zakonne i osoby świeckie, aby odbyć rekolekcje i wyjść z Dobrą Nowiną do tych wszystkich,  którzy przyjeżdżają na Przystanek Woodstock. Pewnego razu na Przystanek Jezus przyjechała młoda dziewczyna, bardzo energiczna i gorliwa ewangelizatorka. Po rekolekcjach wszyscy wyszli na pola Woodstockowe, aby rozmawiać z przybyłymi na koncerty ludźmi. Okazało się, że ta dziewczyna ma niesamowitą „siłę rażenia”. Gdy tylko wyszła, zaraz kogoś przyprowadzała na Przystanek Jezus, na modlitwę, rozmowę lub spowiedź. Dosłownie „siała spustoszenie” wśród Woodstokowiczów. W pewnym momencie przyprowadziła do bpa Edwarda Dajczaka chłopaka mówiąc: „No to teraz porozmawiaj sobie z księdzem”. Chłopak okolczykowany, z tatuażami nie budził sympatii.  Biskup po krótkiej chwili pyta: „Jak to się stało, że się tutaj znalazłeś? Co ona ci powiedziała”? Chłopak zaczyna opowiadać: „Widzi ksiądz, ja zauważyłem ją już na samym początku jak tu przyszliście. Strasznie mnie denerwowało to, że wszyscy dają się wciągnąć w to, co mówi i postanowiłem sobie w sercu, że jak tylko nadarzy się okazja, to podejdę do niej i zaserwuję jej taką wiązankę słowną, że odechce się jej tego biegania po Woodstocku. Obserwuje jeden dzień, drugi, trzeci. Ona ciągle kogoś przyprowadza. W końcu nie wytrzymałem podchodzę do niej i mówię: Ty, skąd ty to masz? Co to jest?

I proszę księdza, kiedy ona na mnie spojrzała, to było coś niesamowitego. Na mnie nikt tak nie patrzył. Na mnie ludzie patrzą jak na coś wstrętnego, a w jej wzroku była jakaś dobroć, była jakaś akceptacja mnie, jakaś troska o mnie. Ja nie mogłem wytrzymać. Ona powiedziała tylko kilka słów: Od Jezusa chodź i sam zobacz. Proszę księdza ja miałem wrażenie jakbym spotkał anioła. Ja nie mogłem tu nie przyjść. Ja musiałem sam się przekonać i dla tego tu jestem przed księdzem”.

Są ludzie wokół nas jak anioły, po spotkaniu z którymi czujemy radość, pokój, wytchnienie, którzy nas inspirują do pięknych rzeczy, a czasami są dla nas wyrzutem sumienia, bo mówią nam, że trzeba się zmienić i zerwać ze złem. Tak było od zawsze. Pan Bóg posyłał swoich proroków, potem apostołów, ludzi od których biło niezwykłe światło i zapalał się płomień nadziei. Ci ludzie chodzili po tym świecie, ale myślami byli już Tam, gdzie ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, co Bóg przygotował dla tych, którzy go miłują (1 Kor 2,9). Jednak byli też tacy, którym nie podobała się ich misja. Zakorzenieni w tym świecie i wpatrzeni w czubek własnego nosa, próbowali powstrzymać ludzi Boga w ich misji. Cierpienie, odrzucenie, tułaczka i wiele innych odczuć towarzyszyło prorokom i apostołom. Jednak mimo tego wszystkiego, jakby wprost proporcjonalnie  do przeżywanych trudów, rosła w nich świętość, a jej blask promieniował na wszystkich spotykanych ludzi.

Po śmierci Matki Teresy z Kalkuty odnaleziono jej duchowe zapiski. Okazało się, że święta przez prawie pół wieku odczuwała duchową pustkę i tęsknotę za Bogiem. Miała wrażenie, że Bóg zupełnie ją opuścił, jakby Go nie było. Co innego natomiast odczuwali ludzie, którzy spotkali osobiście Matkę Teresę. Czasami wystarczyło kilka zdań zamienionych z nią, aby chcieli zmieniać swoje życie. Mieli wrażenie jakby spotkali anioła.

Codzienna walka o świętość, zmaganie z grzechem, przebaczenie, zwrócenie się do kogoś, kogo nie lubimy z sympatią, opłaca się. Bo zaczynamy promieniować na innych jak prorocy i apostołowie, jak współczesne anioły. Otoczenie wokół nas powoli i systematycznie zaczyna zmieniać się i w powietrzu czuć zapach świętości.

Konkret na dzisiaj: Stań się dzisiaj aniołem! Człowiekiem, po spotkaniu, z który inni będą czuć, radość, pokój, nadzieję na lepszy czas, na lepsze życie. Zarażaj swoją dobrocią wszystkich, których napotkasz.

Niech Cię błogosławi Bóg Wszechmogący Ojciec i Syn i Duch Święty +

Strony: «« « ... 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 ... » »»