Kochani, w sobotę 25.10 kończę NP. Od samego początku mam z nią trudności. Modlę się o szczęśliwy i wierny związek z moim byłym. Smutek, osamotnienie, masa pytań, zwątpienie, złość i troszkę nadziei towarzyszy mi od pierwszego dnia. Dostaję "po głowie", głównie od byłego, co się polepszy, to się... wali wszystko, lawinowo na różnych płaszczyznach mojego życia. Dwa głosy mówiące: "zostaw go, on nie jest ciebie wart, kim on jest, zobacz jak się zachowuje, głupia jesteś, ze tracisz na niego czas i się modlisz" i masa innych epitetów, a drugi taki cichy "walcz". Który jest właściwy? Modliłam się o rozpoznanie, czy ta intencja podoba się Bogu, który głos jest właściwy. Nic. Od jakiegoś czasu dopada mnie ogromne zniechęcenie, a różaniec biorę już tylko z przyzwyczajenia, aby odmówić :(. Jednak coś ostatnio przykuło moją uwagę. Już kiedyś doświadczyłam czegoś podobnego.
Odkąd zaczęłam odmawiać NP, martwiłam się czy podołam, bo akurat na ten czas miałam zaplanowanych sporo wyjazdów kilkudniowych. Za każdym razem kiedy już myślałam, że już po NP, nagle znajdował się na nią czas. Ale najlepsze wydarzyło się w zeszłą niedzielę. Wróciłam do domu po podróży, na pół śpiąca i taka też zabrałam się do odmawiania części chwalebnej. Byłam jeszcze na tyle przytomna, że w myślach odmawiałam kolejne "Zdrowaś Maryjo..", ale na tyle drętwa, że nie odliczałam sobie tego na różańcu. I wtedy poczułam takie delikatne szturchnięcie w plecy, otworzyłam oczy, W POKOJU NIE BYŁO NIKOGO. Przez chwilę miałam otwarte oczy, i za chwilę znów zaczęłam odpływać. Chrząknięcie i czyjaś ciepła ręka na moich plecach. W pokoju byłam sama. Sytuacja powtórzyła się trzeci raz, tym razem z takim jakby ponagleniem, żeby koniecznie dokończyć.
Wydaje mi się, że to mój Anioł Stróż. Kiedyś mnie podobnie budził do pracy... Pomyślałam, że skoro, tak modliłam się o jakikolwiek znak, to chyba go dostałam, skoro tak upierał się, żebym nie zasnęła i dokończyła modlitwę.
Myślicie, ze tak mogło być? Obawiam się, czy nie popadam w paranoję.
Czy, gdyby Bogu nie podobała się moja intencja, to nie podsuwałby mi agresywnych myśli w stosunku do byłego, prawda? Póki co mam ochotę go udusić :( a z drugiej strony mode się by z nim być :/ ostatnio w gniewie napisałam mu, zeby mnie zostawił...
Czy moja modlitwa (w dodatku jestem w stałym kontakcie z moim Aniołem Stróżem) wpływa na zachowanie byłego? Teraz jest fatalnie :( nie wiem dlaczego? Z jednej strony nie chcę go znać, a z drugiej nie mogę przestać się modlić w tej intencji. Poprostu nie mogę...
Pomóżcie....