Dziś oganąłł mnie nagły strach ,że nic się nie uda i nic nie ma sensu. Od dwóch tygodni jest coraz lepiej , nowenna jest za mojego męża. Nic nie zwiastowało dziś niczego złego a jednak... Najpierw poczułam niepokój , bardzo silny, nie mogłam się modlić , modliłam się dosłownie bez składu i ładu. Potem mąż stał się dziwnie opryskliwy=> Wyczułam coś bardzo nieprzyjemnego , coś jakby zawisło mu na karku, usiadło obok , jakoś spętało....w każdym razie atmosfera stała sie tak zła , tak gęsta z minuty na minutę ,że można było powiesić w powietrzu jak to sie mówi siekierę. Zaczęłąm więc dociekać , ale na każde moje bardzo grzeczne pytanie padała burkliwa odpowiedź.
Spanikowałam na tyle ,że napisałam do Beti i w ogóle ogólnie na forum z prośbą o wsparcie.
Potem oznajmiłam mężowi ,że się bardzo cieszę z jego złego nastroju i w ogóle z wszelkich oznak niecheci do mnie.
-Oszalałaś?- zapytał
-Wręcz przeciwnie - odparłam- Czuję sie tym lepiej im gorzej Ty sie zachowujesz:)
Wymamrotał coś pod nosem o mojej głupocie.
-Tak tak- ciągnęłam dalej - Nie po to bowiem za Ciebie się modle byś chodził zadowolony , jak się miotasz to wiem ,że diabeł słabnie i to są jego ostatnie podrygi:))
To juz mówiłam w znacznie lepszym humorze , bez strachu juz . Tak jakbym na głos chciała diabłu oznajmić ,że wiem iż nowenna działa.
I tyle , Mój niepokój minął , mąż stał się po pół godzinie do rany przyłóż:))
Dziękuję Maryi za pomoc i wszystkim za modlitwę:))))