Kropielniczki
http://kropielniczka.blogspot.com/
http://glosojcapio.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=3370&Itemid=96
Kropielniczki
http://kropielniczka.blogspot.com/
http://glosojcapio.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=3370&Itemid=96
Mam przy drzwiach małą kropielniczkę od ładnych paru lat , co niektórzy goście wychodząc od nas, również sięgają po wodę święcona do niej by się przeżegnać :)
Och jaki piękny temat!
I to nie tylko w związku z kropielniczką (ja mam ten problem, że woda święcona dosłownie mi z niej wyparowuje - chyba za wysoką temperaturę mam w mieszkaniu). Po kilku godzinach poprostu nie ma ani kropli w naczynku <.<'
Ale tych tradycji jest o wiele więcej... Chociażby taki rodzaj nakrycia, jak mają te panie, noszony w kościele i kaplicach, dawniej w Polsce też to było:
https:///...GhvlKtmk&index=2
Te koronkowe chustki nazywa się z języka hiszpańskiego "mantilla", i odnoszą się do nakazu świętego Pawła, aby kobiety "zasłaniały swoją chwałę" (czyli włosy) będąc w świątyni. Do początku lat 80 XX wieku nakrywanie głowy przez kobiety w kościołach i kaplicach było obowiązkowe, wraz z wydaniem nowego kodeksu prawa kanonicznego stało się opcjonalne. A tradycja jest naprawdę piękna (i to nie dla tego, żeby można było szpanować hektarem bardzo strojnej koroneczki majestatycznie opadającej na plecy, ale ze względu na wyciszenie i zmianę jaka zachodzi wewnątrz osoby ten zwyczaj praktykującej). Mówię tu już z własnego doświadczenia - przestrzeń pod chustką zamienia się jak by w Namiot Spotkania, coś niesamowitego.
Inne piękne tradycje - być może wśród tych z was, którzy pochodzą z południa, albo z południowego-wschodu Polski znana jest tradycja całowania chleba - jedni całują pierwszą kromkę, inni ostatnią, jest to wyraz wdzięczności Bogu za dar, jakim jest chleb.
Albo zwyczaj błogosławieństwa - w moim środowisku wciąż żywy, np moja mama zawsze stawia znak krzyża nad wszelkimi wypiekami, które wędrują do piekarnika, a inne osoby w rodziny zawsze błogosławią gościom, którzy odjeżdżają po wizycie od nas.
Skoro już mamy tak piękny wątek, to może podzielmy się znanymi nam, starymi chrześcijańskimi tradycjami :)))
W ogóle co do kropielniczek - ciekawa sprawa, we Włoszech kilka lat temu (chyba wskutek tej histerii z ptasią grypą) zaczęli w kościołach montować takie dozowniki zamiast tradycyjnych kropielniczek, ze względów higienicznych. I choć wtedy wydało mi się to pewnym dziwactwem to teraz z perspektywy czasu myślę, że to nie jest głupie - tzn chodzę do jednego z większych kościołów, w których są dwie kropielniczki rzadko uzupełniane, woda święcona w nich jest zazwyczaj tak brudna i śmierdząca, że rozważam czy nie zacząć nosić własnej w jakimś małym słoiczku <.<'
Besiu - jestem historykiem kościoła katolickiego, a tradycje Chrześcijańskie to moja pasja :)) tęskno mi do tych starych, przydrożnych kapliczek, których nie brak np na Podkarpaciu (we wsi, w której mieszka moja ciocia jest kapliczka wydrążona dawno temu w pniu starej lipy - jest tak wielka, że wewnątrz mieści się ksiądz z ministrantem - dawniej odprawiano tam msze, sama zresztą w jednej z ostatnich uczestniczyłam). Mój Szczecin jest taki spoganiały jeśli o to chodzi - jakieś nieliczne się trafiają, ale poza tym nic...
Inne tradycje, do których warto wrócić, choć może nie są tak konkretne, ale myślę że fundamentalne w życiu osoby wierzącej... Powiem bardziej ogólnie - dawniej, jak to mówią słowa jednej pieśni kościelnej "Ledwie oczy przetrzeć zdołam, już do mego Pana wołam, do mojego Boga w niebie, szukam Go w koło siebie". Ks. Jan Reczek (egzorcysta z Krakowa) w jednej ze swoich książek zwraca uwagę na to, że jedną z form ochrony przed złym na codzień jest zapełnienie swojej przestrzeni duchowej Bogiem i świętymi - czyli coś, co jak widać po tekście wyżej cytowanej pieśni kościelnej ludzie dawniej robili można by rzec "odruchowo". Chodzi tu o wszystko - od pozdrowień (dawniej kiedy ludzie wchodzili do domu - swojego, czy cudzego - mówiło się zawsze "szczęść Boże", a nie "dzień dobry" jak dzisiaj). Jest tego więcej oczywiście (jak zwyczaj przechowywania wody święconej w mieszkaniu cały rok) itp (a książka o której wyżej pisałam to "To Jezus leczy złamanych na duchu" ks. Jan Reczek, s. 82-83). To tak zbiorczo i nieco chaotycznie, ale sens jest jeden - aby Pana Boga mieć wkoło siebie cały czas, na każdym kroku. To też jest jakaś tradycja dla nas, osób wierzących, jakże zdrowa i zbawienna, a dzisiaj prawie całkiem zapomniana, nawet wśród nas, co jest o tyle niezdrowe, że w naturze nie ma próżni - jak brakuje czegoś w którymś miejscu to w ten brak wlezie coś innego.
Karolinko miło mi ,ja też jestem ze Szczecina ;) Pamietam jak jezdziłam do dziadków na wakacje to ludzie tam pozdrawiali się Szczęść Boże strasznie to lubiłam ,teraz znikła ta tradycja .Co do kapliczek to są przepiękne u nas w Polsce ,.Mój dziadek postawił przy drodze krzyż ,zrobił przy tym piękny ogródek i babcia sadziła tam kwiatki ,a my w wakacje z siostrą i kuzynką dbałyśmy ,zeby zawsze tam było czysto ,plewiłyśmy i podlewałysmy kwiatki ;) Krzyż nadal stoi teraz moi rodzice dbają o niego ,tato pieknie go wyremontował ,a mama teraz sadzi kwiatki i jest pieknie ;)
Mi się też to bardzo podoba i jeszcze bardziej ,że młodzi ludzie tak Was pozdrawiają ;)