Loading...

Rownież mam trudności | Forum Nowenny Pompejańskiej

Lokalizacja tematu: Forum » Różaniec » Trudności z różańcem
grzegorz
grzegorz Sie 10 '15, 17:33

Już na zakończenie napiszę, że pierwsza nowenna została zakończona, druga to już kwestia dni. Trudności oczywiście były przez cały czas, ale nie widzę sensu o nich pisać. Ogólnie dostąpiłem ogromnej przemiany. Uporządkowałem swoje życie duchowe. Wiara jakby się wzmocniła, wszystko jest jakby lepsze i prostsze. Odtąd poszczególne części tajemnic różanca stanowią dla mnie po prostu instrukcję co robić w ciężkich chwilach. Jak przychodzi jakieś załamanie psychiczne to dosyc szybko widzę rozwiązanie właśnie w tych tajemnicach ( zawsze jakaś się znajdzie) Stad tak bardzo ważny jest chyba codzienny różaniec. Zdarzyło się również coś dziwnego. Od kiedy zrobiłem tutaj pierwszy wpis byłem u spowiedzi około 2 razy - zawsze wychodziłem z konfesjonału jakiś taki niezadowolony. Wciąż dręczyło mnie sumienie. Odprawiłem wtedy nowenne do sw. O. Pio aby Pan Bóg odpuscił mi grzechy i uspokoił sumienie. Wtedy zrobiłem 4 letni rachunek sumienia i faktycznie okazało się, że wiele spraw mi umknęło - gdybym ich nie poznał, to tak naprawdę miałbym wciąż problem, by być na dobrej drodze. Wiele przez to zrozumiałem ile zgorszenia niosłem. No i faktycznie sumienie zostało uspokojone m.in przez słowa kapłana, który stwierdził, że ma namacalny dowód na działanie Bożego Miłosierdzia. Byłem wtedy z różancem u spowiedzi (tak mnie tchnęło zeby wziać) kiedy w drodze powrotnej zacząłem modlić się na różancu z radości po chwili zorientowałem się, że różaniec pachnie :)) Trwało to przez kilka dni. Sprawdzałem kilkukrotnie różnych kombinacji, czy jakiś ludzki czynnik mógł sprawić ten zapach ale nie udało mi się. Od tego czasu nie martwię się już o swoją przyszłość ;) Mowię o tym tylko Wam, bo jakos brak mi odwagi, by powiedziec o tym np. w domu

grzegorz
grzegorz Wrz 16 '15, 19:00
Nigdy nie zrozumiem czemu latwiej trwać w zlym niz w dobru. Znowu odchodzę od Boga idę tą samą scieżką. Znowu sie nie modlę. Psycholog stwierdził u mnie zaburzenia charakteru. Chcialbym umrzeć, ale się nie da. To zycie tutaj na ziemi jest po prostu straszne.
Dorota
Dorota Wrz 16 '15, 20:06

Cytat z grzegorz Nigdy nie zrozumiem czemu latwiej trwać w zlym niz w dobru. 
Bo jak świat światem owoc zakazany zawsze lepiej smakował....? Tyle tylko , czy warto, Grzegorzu...? Spójrz na swoje pisanie wcześniej, ile było w nim radości, a teraz sam widzisz , czym ta druga droga się kończy....
Proponuję : Marsz do spowiedzi! Choćbyś miał codziennie iść do niej, nie bój się, Bóg na Ciebie czeka ciągle, zawsze gdy upadniesz tęskni za Tobą.
Może wróć się do kazań ks. Piotra , niekiedy tak trzeba kilkakrotnie  przypominać sobie o pewnych rzeczach, ale najpierw spowiedź i wróć do modlitwy, bo chyba i tę zaniedbałeś, niestety nasze czuwanie jest konieczne...
Pamiętaj też , co mówi Pan do  św. Pawła : " «Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali»
grzegorz
grzegorz Wrz 23 '15, 12:23
Tak się ze mną dzieje, gdy zaczynam zbyt przejmować się ziemskimi sprawami. To osłabia moją czujność. Gdzies tam wiecznie ludzie powtarzaja, ze powienies miec to, czy tamto, byc takim czy owym. Poza tym, te wszystkie poranienia z przeszłości - lezy to w glowie i nie chce dac normalnie zyc. Dzis jest wspomnienie sw. O. Pio, wiec jest to chyba idealny dzien na spowiedź - której boję się panicznie. Powtarzanie stale tych samych grzechów jest strasznie męczące, no ale trzeba walczyć. Cieszy mnie fakt, że jestem swiadomy swojej nędzy i reaguję dosyć szybko, a nie tak jak dawniej. Jestem tez swiadomy, ze ta walka bedzie trwala az do smierci, trzeba byc czujnym. 


"Kazdej i kazdemu z was potrzebny jest trud i wysilek, w którym nie tylko hartuje sie cialo, ale czlowiek doznaje radosci panowania nad soba oraz pokonywania przeszkod i oporów"JP II

Dorota
Dorota Wrz 24 '15, 00:33

Grzegorzu...
Napisałeś na końcu cytat , w którym jest :"Każdej i każdemu z was potrzebny jest trud i wysiłek, w którym nie tylko hartuje się ciało" ...to właśnie dotyczy tych ziemskich spraw, spraw tego świata, których nie potrafisz pokonać, ale ....to nie jest takie proste, to  ciągły  proces, bo żyjemy w tym świecie, a na nim co rusz coś nowego nas spotyka.  I nawet , jak pokonasz jedną rzecz , która Cię trapi , to nie jesteś pewien co Cię spotka jutro, dlatego trzeba nieustannie czuwać. Ważne więc jest , jak z tym sobie radzimy, aby wypełniła się w nas dalsza część cytatu : " ale człowiek doznaje radości panowania nad sobą oraz pokonywania przeszkód i oporów" .


Pierwszy krok zrobiłeś, zdajesz sobie z tego sprawę, że nie dzieje się u Ciebie i z Tobą dobrze.

Powiem więcej ..pisząc o świadomości swej nędzy mówisz mi, że otrzymałeś nowe oczy ...za nie podziękuj Bogu, nie każdy je ma.

Powoli stajesz się z duszy gruboskórnej duszą wrażliwą , ale to przejście potrzebuje jednak wyznawania grzechów przed Bogiem , bo to okres dla duszy chyba najgorszy, nieustanna walka , ale wygrana tylko wtedy , gdy walczymy mając u boku Jezusa, Maryję. Twój strach przed spowiedzią ma tylko wielkie oczy i ufam, że pokażesz w najbliższym czasie Złemu figę.

Nie patrz teraz , co o Tobie mówią inni, czego od Ciebie ktoś wymaga, skup się na Jezusie, jeśli nie potrafisz modlić się dłużej, ze względu na zmęczenie fizycznie czy psychiczne, to przynajmniej trwaj w nieustannej świadomości obecności Boga, rozmawiaj z Nim , jak z Przyjacielem, mów Mu o każdej sytuacji , która Cię trapi, a jak Cie zatyka to chociaż „Panie Jezu , Ty wiesz wszystko, pomóż mi”. Gdy zgrzeszysz od razu mów „Panie Jezu żałuję...”, Panie Jezu oddaję Ci….”, „Panie Jezu, uwolnij mnie...”, ale potem konieczna spowiedź. Ratuj swą duszę , póki jeszcze możesz, nikt bowiem nie wie cz dożyje jutra, a i lekkość duszy się odzyskuje i radość ze zwycięstwa.

I owszem zwycięstwo może być krótkotrwałe, ale kolejne upadki też mogą być zwycięskie.

Wspomniany przez Ciebie o.Pio powiedział :

"Gdyby utrzymywanie się w dobrym zależało od nas, to na pewno przy pierwszym podmuchu wiatru wpadlibyśmy w ręce wrogów naszego zbawienia. ufajmy zawsze Bożemu miłosierdziu, a tak postępując, będziemy ciągle coraz bardziej doświadczać tego, jak dobry jest Bóg".


Nie znając Twych poranień z przeszłości, proponuję Ci zagłębić się w http://pierzchalski.ecclesia.org.pl/index.php?page=09&id=09-01&sz=&nr=140


A na koniec zacytuję pomocną króciutką modlitwę , którą ułożył pewien katolicki rekolekcjonista świecki Vinyy Flynn:


„Maryjo, przybądź proszę ze szczotką i pozamiataj mój umysł, oczyść moje serce, tak abym mógł wejść do Serca Jezusa wraz z Tobą”


To z jego książki „21 Sposobów modlitewnego uwielbienia - Przewodnik o Adoracji Eucharystycznej”


Niech Ci Pan Bóg błogosławi!

Karolina
Karolina Wrz 24 '15, 22:00
Wiesz, ja tez kiedys przejmowalam sie takimi sprawami jak posiadanie czegos lub nie, ale nie warto - a ludziom nic do tego co masz lub czego nie. Masz Pana Jezusa - On jest wart wszystkiego, i nic nie jest tyle warte, co On. 


 Z wlasnego doswiadczenia powiem tobie tez, ze kiedy dopadaja czlowieka takie klimaty o jakich piszesz wlasnie wtedy Rozaniec i zycie jak najblizej Pana Boga daje sile i moc, to tez czesto jest czas prawdziwego zblizeniansie do Pana Boga. I nie zrazaj sie swoimi upadkami - Pan Jezus powiedzial do jednej mistyczki "Niech nie zalamuja cie twoje upadki - ilekroc jakus ci sie zdazy niezwlocznie rzucaj sie w objecia Milosierdzia Mojego, a Ja cie podniose i poprowadze w dalsza droge". Dla nas po ziemsku takie cos wydaje sie najwieksza kleska - kiedy tkwimy uwiklani w jakies grzechy, przez lata nie mozemy sie uwolnic, mimo wszelkich wysilkow, czestych spowiedzi i Komunii ciagle upadamy, chociaz chcemy sie uwolnic nie mamy sil. Az w ktoryms momencie - dla kazdego jest on inny, ale w koncu zawsze przychodzi - czlowiek zostaje wysluchany. 


Pamietam, ze chyba ks Piotr Glas mowil o tym w ktoryms filmiku na youtube - o tym, jak Pan Jezus uwalnia z takich sytuacji. Sama walczylam kilkanascie lat, byly okresy lepsze, ale nie brakowalo gorszych. Nie wierzylam za bardzo, ze moje zycie sie zmieni - az w koncu trafilam na Nowenne Pompejanska, i... Zaczelam sie modlic w zupelnie innej intencji, ale mialam wielkie pragnienie uwolnienia. I chociaz moje intencje nie zostaly tak wysluchane jak chcialam Matka Boza przyprowadzila mnie do Pana Jezusa - do ksiedza, ktory pomogl mi wrocic z miejsca, z ktorego sie nie wraca, z uwiklan, i zniewolen, z ktorych po ludzku i wg psychologii nie ma szans sie uwolnic. Ale dla Pana Jezusa nie ma rzeczy niemozliwych - skoro mnie uwolnil i ciebie Grzesiu uwolni, trwaj tylko na modlitwie i wierz. Ja sie modle Nowenna od kwietnia zeszlego roku, i chociaz modle sie raczej za innych moje zagmatwane zycie ciagle podlega korekcie i naprawom, cerowaniu i scalaniu. Az czasem mi glupio, bo widze ile Matka Boża musi sie napracowac, zeby to wszystko ogarnac. 


Naprawde Grzegorzu - to ze walczysz z powracajacymi grzechami to powiem ci, ze duzo dzisiaj ludzi tak ma - spowiednicy z wieloletnim stazem czesto o tym mowia, taka walka choc bedaca utrapieniem przynosi bardzo wiele zaslug, uczy wytrwalosci i moze zaowocowac wzrostem wiary.


Znam osoby, ktore latami walcza z jakims grzechem i choc czesto upadaja nie poddaja sie, mimo ze nie raz czlowiek ma tak strasznie dosc samego siebie... Niektore juz doznaly laski uwolnienia, chociaz wszyscy postawili na nich kreske. Ale u Pana Boga kresek nie ma - czlowiek zawsze moze prosic o pomoc, i byc pewien, ze zostanie uwolniony predzej czy pozniej. 


I ty zostaniesz uwolniony od tego, co cie cniewala Grzegorzu, bez wzgledu na to co jest - trwaj na modlitwie i wierz. I pamietaj - Pan Bog nigdy cie nie odtraci, zawsze ci przebaczy, zawsze bedzie czekal z tesknota i upragnieniem az przyjdziesz do Niego, On nigdy sie nie znudzi twoim powstawaniem, dla Niego zawsze jestes kims wyjatkowym, On nigdy z ciebie nie zrezygnuje. Przytul sie do Rozanca i Matki Bożej - Ona cie poprowadzi, nie znajdziesz lepszej Przewodniczki, niech oczy twojego serca zawsze beda w Niej utkwione. 


Swoją drogą ostatnio dokonałam odkrycia, które i tobie może pomóc - sprawy które mnie dręczą - czy to złe i wstrętne myśli, pokusa przede wszystkim ku rozpaczy i beznadzieji, oraz wiele innych podobnych bolączek - kiedy oddaje się to Panu Jezusowi w intencji nawrócenia grzeszników... 99% tych rzeczy znacznie słabnie, albo wręcz mija ZUPEŁNIE! Podpowiedziała mi to jedna znajoma, i powiem że efekt zwala z nóg. I dopiero kiedy zaczęłam tak robić spostrzegłam, ile z takich drażniących rzeczy, które człowiekowi uprzykrzają życie jest z inspiracji złego.

Edytowany przez Karolina Wrz 25 '15, 00:28
grzegorz
grzegorz Kwi 6 '16, 10:15

Pojawiam się zazwyczaj na tym forum, kiedy coś mi grozi i muszę się z tym uporać. Znowu tak mam ;)

Powiedzcie mi, czy zło może nam podsuwać do życia złych ludzi? Takich którzy w jakiś sposób próbuja nas odciągnąć od prowadzenia godnego zycia? Bo wątpie zeby Pan Bóg podsyłał mi takie osobistosci, bym je nawracal ;) Zawsze jak chce jakoś ulec, to w głowie przypomina mi się jedno z objawień. Nie pamietam do konca tresci ale brzmi ono mniej wiecej tak (w piekle jest najwiecej ludzi, którzy ulegali swojemu ciału). A jak szukam inspiracji w PŚ to tez znajduję " Nie wychodź na spotkanie kobiety rozpustnej, byś nie wpadł w jej sidła"

Kiedy myślę, że chciałbym ulec pojawia się myśl, ze życie jest zbyt krótkie, by żyć niegodnie.  

Jaro
Jaro Kwi 6 '16, 11:21

Nie obawiaj się i nie trwóż, Bracie, a postępuj za psalmistą, wówczasPan da ci łaskę trwania w takiej postawie. Oto czytamy w Psalmie 125:

"Ci, którzy Panu ufają,

są, jak góra Syjon,

co się nie porusza, ale trwa na wieki."

 

Skąd wiemy, że Bóg udziela takiej łaski najprzód ? A może Jaro wymyślił to sobie, aby być trendy względem tej zbożnej strony? Oto więc czytamy w Ps 62, 6:

"Spocznij jedynie w Bogu, duszo moja,

bo od Niego pochodzi moja nadzieja".

W przekładzie o.J.Wujka widzimy jeszcze pewien inny aspekt łaski Bożej:

"Wszakże, duszo moja, bądź poddana Bogu,

bo od Niego cierpliwość moja".

 

Czyż nie jest to sprawa równie cudowna, co i prosta?

Cieszę się, że wspominasz Eklezjastyka, stąd i pamiętajmy o tym, o czym nie pamiętali wichrzyciele na tym forum, opanowani złym duchem zamętu (Syr 3, 21-22), :

"Nie szukaj tego, co jest zbyt ciężkie,

ani nie badaj tego, co jest zbyt trudne dla ciebie.

O tym rozmyślaj, co ci nakazane,

bo rzeczy zakryte nie są ci potrzebne.

 

Na samym więc końcu działa człowiek, uzbrojony w łaskę Bożą (Ps 131):

Panie, moje serce się nie pyszni 
i oczy moje nie są wyniosłe. 
Nie gonię za tym, co wielkie, 
albo co przerasta moje siły. 
2 Przeciwnie: wprowadziłem ład 
i spokój do mojej duszy. 
Jak niemowlę u swej matki, 
jak niemowlę - tak we mnie jest moja dusza. 

z Bożym pozdrowieniem, 

Jaro.

 

 

Edytowany przez Jaro Kwi 6 '16, 11:25
grzegorz
grzegorz Kwi 24 '16, 09:05

Ostatnio zaczynam się znowu nad sobą zastanawiać, bo nie czuję radości z życia. Zaczęło mnie to martwić. Bardziej oczekuje swojego kresu na tym świecie niż przyszłości. Mam taki problem, że nie potrafię czerpać z życia. Moje życie jest strasznie płytkie. Jestem jakby odcięty od ludzi i od świata. Tak się jakoś dziwnie ukształtowałem przez moje trudne czasy w dzieciństwie. Miałem oczywiście krótki okres radości kiedy przeżyłem swoje głębokie i szczere nawrócenie. Byłem zamknięty w sobie od kiedy tylko pamiętam. Psycholog coś tam działa, ale efekt jest mierny.(juz 8 miesiac terapii) Zacząłem się już modlić, by Bóg zaczął działać przez moje słabości. Czuję wewnętrznie, że chciałbym zrobić coś "dobrego" dla ludzi. Zastanawiam się też czy przypadkiem ten smutek nie jest spowodowany tym, że w życiu coś robię źle. Może nie poszedłem za swoim powołaniem? Jednak czegokolwiek bym nie planował zrobić - np. czegos dobrego dla ludzi (np. wolontariat) to zawsze włączają mi sie moje psychologiczne blokady, dostaje "paraliżu". Myślę nad kolejną nowenna, ale już w sumie nie wiem o co powinienem sie modlic. Chyba o rozjaśnienie mojego powołania.

Lidia
Lidia Kwi 24 '16, 14:08

Grzegorzu warto byloby poczytać Dzienniczek Siostry Faustyny. Ona opisuje o łaskach jakie Bóg jej dawał ale tez i zabieral i wtedy w momencie tej próby Ona sie właśnie tak czuła jak Ty. Wydawalo jej sie że wszyscy ją opuścili a nawet i Jezus. Wtedy mimo wszystko składała cały ten ból w Jego Najświętszych ranach i krwi. Bóg czasami nam odbiera łaskę radości i wtedy sie tak czujemy, wazne by w takich momentach dalej zawierzać się Jezusowi. 

Jaro
Jaro Kwi 25 '16, 12:06

@Grzegorz

Bracie, Przyjacielu!

Bóg dał ci szereg duchowych pociech w postaci odczuwalnej, a radość - jako pierwszy  owoc Ducha Świętego - stała się ich potwierdzeniem widzialnym dla ciebie.

Obecnie wymagania wzrosły i musisz zaangażować swą wolę i aktami wiary potwierdzać kierunek, jaki obierasz. 

Czy na pewno twoje życie jest płytkie? A może raczej monotonne? jeśli to rozróżnienie okaże się pomocnym, tedy zważ na błogosławieństwo owej monotonii

Nie sądzę, aby ogólna twa orientacja na życie była błędną, ponieważ wyznanie, iż zacząłeś się modlić, jest probierzem życia w prawdzie. 

O co się modlić, gdy jesteśmy rozproszeni już? Ano o to, co w rzeczywistości jest naszym celem, bo wówczas Bóg utwierdzi nasze kroki ;) (Ps 27, 4):

O jedno proszę Pana, 
tego poszukuję: 
bym w domu Pańskim przebywał 
po wszystkie dni mego życia, 
abym zażywał łaskawości Pana, 
stale się radował Jego świątynią. 

Smutek, który ciebie dopada, może być dwojakiej natury i warto to rozsądzić, co jest jego rzeczywistą przyczyną - czy ten świat, czy też poczucie własnej niedoskonałości (słusznie napomykasz o mocy, która w słabości się doskonali) /2 Kor 7, 8-11/ :

 8 A chociaż może i zasmuciłem was moim listem, to nie żałuję tego; nawet zresztą gdybym i żałował, widząc, że list ów napełnił was na pewien czas smutkiem, 9 to teraz raduję się - nie dlatego, żeście się zasmucili, ale żeście się zasmucili ku nawróceniu. Zasmuciliście się bowiem po Bożemu, tak iż nie ponieśliście przez nas żadnej szkody. 10 Bo smutek, który jest z Boga, dokonuje nawrócenia ku zbawieniu, którego się [potem] nie żałuje, smutek zaś tego świata sprawia śmierć. 11 To bowiem, że zasmuciliście się po Bożemu - jakąż wzbudziło w was gorliwość, obronę, oburzenie, bojaźń, tęsknotę, zapał i potrzebę wymierzenia kary! We wszystkim okazaliście się bez nagany. 

 

 

 

 

 

Edytowany przez Jaro Kwi 25 '16, 12:13
grzegorz
grzegorz Maj 3 '16, 18:28

Musiałem to sobie wszystko na spokojnie rozważyć. Moje życie płytkie może i nie jest, ale faktycznie jest spokojne i trochę nudne. Powiedziałbym, że nawet bardzo bezpieczne. Czuję jakoś, że gdyby było inne, takie po mojemu, to robiłbym zupełnie coś innego. Mam w sobie takie pragnienie zrobienia dla ludzi czegoś bardo dobrego.(szczególnie dla tych odrzuconych). I być może, gdyby moje życie było ułożone po mojemu to te pragnienie zeszło by gdzieś na bok.

.

A co do smutku, to jest on typowo ludzki. Np. że nie mam tego szczescia jakie mają inni - np. wlasna rodzina, utrudnienia w zyciu poprzez moją psychikę, szeroko pojęta samotność. 

Gdy się jednak przyglądam bliżej, to widzę, że w duszy jestem szczęśliwy bliskością Boga. Wierzę, że to wszystko tak musi być, a ja do czegoś tutaj zmierzam. Po ludzku boli mnie moje życie, ale ten ból w końcu minie. Być może Bóg ma powód mnie tak doświadczyć. Czuję, że chcę być blisko ludzi którzy cierpią, którzy nić nie mają. (w sumie w tym momencie bierze mnie wzruszenie). To jest chyba spodowane moimi doświadczeniami. Tylko teraz muszę znaleźć gdzie iść z tym dalej. Co zrobić. Modlę się, by Bóg mnie poprowadził, żeby to było jak on chce. Może brakuje mi cierpliwosci? A może ten smutek oznacza, że jestem w złym miejscu? Może to znak, że trzeba w końcu pójść za tym co czuje w sercu? 

Jaro
Jaro Maj 3 '16, 20:09

Tak Bracie mój! Idź za głosem serca i porzuć zabezpieczenia, ktore nie pozwalają oprzeć się na Chrystusie! On naszą tarczą! Do dzieła!

Po cóż te zabezpieczenia, skoro jest powiedziane w Ps 127,2:

Daremnym jest dla was 
wstawać przed świtem, 
wysiadywać do późna - 
dla was, którzy jecie chleb zapracowany ciężko; 
tyle daje On i we śnie tym, których miłuje.

Edytowany przez Jaro Maj 3 '16, 20:36
anna
anna Maj 9 '16, 12:05
Witam.
Wczoraj odmawiałam nowennę pompejańską i zamiast 3 części ?(radosna, bolesna, chwalebna) odmówiłam 3 części radosne. Czy muszę nowenne zacząć od nowa??
grzegorz
grzegorz Cze 19 '16, 20:53
Wlaściwie to nie miałem chęci się tym dzielić, ale jakoś po dzisiejszej Eucharystii tchnęło mnie bym się jednak tym podzielił.

Będąc w dość zaawansowanej rozpaczy rozpocząłem kolejną nowennę w intencji, by w swoim życiu wypełniać tylko i wyłącznie wolę Bożą. [Nie wiedzieć czemu, ale tylko przy NP jestem zdyscyplinowany i zawsze chcę ją doprowadzić do końca. Kiedy modlę się innymi modlitwami, to zwyczajnie po czasie odpuszczam. ]

Nie miałem większych trudności z nowenną. Aż do czasu kiedy z dnia na dzień powoli zacząłem wpadać w bardzo silne stany depresyjne. (2 depresja w moim życiu). Początkowo próbowałem brać jakieś leki uspokajające, ale one nie chciały w ogóle działać. Próbowałem się rozładować fizycznie wycienczając organizm, ale to nie pomogło. Czasem brałem auto i strasznie ryzykowałem... Później przyszedł alkohol, który pomagał tylko do następnego wytrzeźwienia - o dziwo zanim sie upiłem wpierw kończyłem nowenne heh. [Znowu nikt tego nie zauważył, że moje zycie jest na krawędzi - bardzo dobrze się maskowałem]  Ten ból - tej depresji, to właśnie była tęsknota za światem. Rozpaczałem, że nie mogę sięgnąć po to co mają inni. Nie mogę się rozwijać tak jakbym chciał, nie mogę obcować z ludźmi tak jakbym chciał, nie mogę się uwolnić z tej niewoli, która została mi narzucona, nie było mi nawet dane wejść w związek i najzwyklej w świecie cieszyć się tym życiem. Trochę to wygląda tak, że zazdroszczę innym jakby szczęścia. Patrząc na swój profil psychologiczny jestem osobą całkowicie "rozbrojoną" - nie potrafiącą się bronić, ustawioną pod bycie posłusznym wszystkim. Taką, której odebrano poczucie wartości. Zwyczajnym popychadłem. Tak mnie zdecydowano wychować.  Był taki moment, że w tym bólu zwijałem się z bólu, leżąc na ziemi pozwalając sobie w końcu na łzy. Czułem wtedy jak jestem nędzny, jak niepotrzebny i tak bardzo słaby, produkt gorszej jakości, czułem taką pogardę ze strony innych, że oni wiedzą i szydzą z mojej ułomności - bycia słabym psychicznie, zalewał mnie ogrom nieszczęścia. Dlaczego akurat mnie się to przytrafiło? Czułem wewnętrzną pustkę, samotność. Przyglądałem się swojemu życiu i stwierdziłem, że nikogo w nim nie ma. Nie mam się do kogo zwrócić.  Pytałem się wewnętrznie Boga dlaczego i pragnąłem kolejny raz śmierci. Złorzeczyłem swojemu życiu. Było tak do momentu aż znalazłem parafrazę słów z Pisma Świetego. Był to dluższy fragment, czytałem go z bólem i ze łzami. Zapalnikiem mojej odmiany był tekst "Znam ciężar, który niesiesz na swoich barkach, ponieważ dźwigam go razem z toba. Właśnie wtedy, kiedy czujesz się najbardziej samotny Ja jestem przy tobie. Obiecałem, że nigdy cie nie opuszczę." Wtedy coś zaczęło się ze mną dziać. Przyszło jakby na mnie takie zrozumienie. Ze ON jest przy mnie, idzie ze mną, że to co przeżywam nie idzie na marne. Cięzko mi to opisać jednak poczułem wtedy radość. W kilka chwil z ogromnego załamania i smutku przeskoczyłem w ogromną radość i szczęście.(coś niesamowitego) Poczułem potrzebę spowiedzi i pójścia na mszę świetą. Od tego czasu poczułem pragnienie, by codziennie być na mszy świętej. Coś niesamowitego - jak dotąd raz w niedziele to było maksimum, a teraz jestem tak często jak tylko mogę. Będąc na mszy bardzo się uspokajam. Jestem obecnie w czesci dziękczynnej, wiec nie mam pojęcia czy prośba zostanie bądź została wysłuchana. Wiem jednak na pewno, że otrzymałem ogrom łask. Zrozumiałem coś bardzo istotnego. Moim największym błędem było to, że próbowałem budować swoje szczęscie na sprawach ziemskich, tak typowo płytko i po ludzku. Teraz wiem, że jedyne szczęście, to Bóg. Czuję jakbym zbliżył się do niego, albo to On mnie do siebie przyciągnął. Czuję się przez to bezpiecznie, jestem szczęśliwy i spokojny o swoją przyszłość. Jestem nawet gotowy na dalsze utrapienia i cierpienia, bo teraz wiem, że Bóg widzi w nich sens. Być może przez to cierpienie on mnie do czegoś kształtuje, przygotowuje. Czasem zastanawiam się czemu akurat ja dostałem taką łaskę zrozumienia tego wszystkiego. Jak widać nic z przyziemskich spraw mi nie pomogło - alkohol, leki itp. Pomogło dopiero słowo. Mogę powiedzieć, że przez te zdarzenia wskoczyłem o poziom wyżej jeżeli chodzi o duchowość. Czytając ten temat od samego początku widać jak Pan Bóg kształtuje mnie i zbliża do siebie poprzez cierpienie. Jest to oczywiście tylko moje osobiste odczucie. Przede wszystkim zaufać i być cierpliwym ;).

Zło też działa, ale już inaczej. Teraz na każdej mszy św. nachodzą mnie mysli, by nie przyjmować komunii, bo na pewno przyjmnę ją po świętokradzku, więc nie ma sensu. Oczywiście jest to dręczące no ale cóż...

Na pewno nie opisałem tego jak powinienem. Nie mam takiej zdolności. Jednak to zdarzenie będzie ze mną do końca życia, jako jedne z piękniejszych. Jako te, które zbliżyło mnie do Boga i oddaliło od tego co ziemskie.    

grzegorz
grzegorz Cze 19 '16, 20:54

P.S.

Muszę podziękować naszej forumowej Kasi, która wspierała mnie w tych ciężkich chwilach ;)
Besia
Besia Cze 19 '16, 22:28
Grzegorzu ,piękne świadectwo ;) Niech Ci Pan Bóg błogosławi i Matka Boża ma w opiece;)
lucyna
lucyna Cze 19 '16, 22:38
Grzegorzu-bardzo mnie wzruszyło i pomogło Twoje świadectwo .Dziękuję za nie:)
Dorota
Dorota Cze 20 '16, 21:36
Jak czytam Ciebie, Grzegorzu , to widzę , jak tworzy się Twoje piękne serce ,  kochane dziecko Boże z Ciebie powstaje i masz za co Bogu i Maryi dziękować :))) Pięknie to napisałeś i chwała Panu!!! :)))
Kasia
Kasia Cze 20 '16, 21:53
Grzegorzu, to ja Tobie dziekuje ! :) . Piękne świadectwo . ;)
Strony: « 1 2