Loading...

Ostatnia deska ratunku | Forum Nowenny Pompejańskiej

Lokalizacja tematu: Forum » Różaniec » Trudności z różańcem
evita
evita Kwi 28 '16, 00:02

Jestem w trakcie odmawiania pierwszej nowenny w życiu. Zbierałam się do niej długo. A dowiedziałam się o niej z you tube całkiem przypadkiem, choć pewnie ktoś powie, że to nie przypadek. Mniejsza z tym. Kiedy zrozumiałam, że wszystkie moje próby rozwiązania problemu zawiodły to postanowiłam zacząć się modlić nowenną. Czuje że to moja ostatnia deska ratunku...nie mam innych pomysłów, ani rozwiązań, nie mam już siły i sama nie potrafię podjąć najważniejszej decyzji w życiu. Jestem w 8 letnim związku. Zaręczyłam się. W trakcie narzeczeństwa zdarzyły mi się "rozproszenia" sercowe. Zauroczyłam się kimś innym, a mianowicie w swoim znajomym. Długo pisywaliśmy ze sobą, na różne tematy, dużo nas łączyło, czułam że to pokrewna mi dusza. Ale oboje mieliśmy kogoś, więc myślałam w innych kategoriach, po prostu fajny kolega/.człowiek. Z czasem dowiedziałam się, że rozstał się ze swoją dziewczyną/narzeczoną. Nasze rozmowy nadal trwały. Spotkaliśmy się pewnego dnia. A co się wydarzyło zmieniło nasze relacje z koleżeńskich w bardziej bliższe. Było przytulanie, pocałunki. Niestety po tym wieczorze wszystko ucichło. Tzn. postanowiłam nie narzucać się, poczekać na jego krok. Z czasem sprawa ucichła. Mi posypało się w związku, narzeczony mi wybaczył choć nie prosiłam go o to...w zasadzie byłam gotowa odejść , a przynajmniej na tamten czas czułam taką siłę w sobie, i....nawiązać relacje z "fajnym kolegą" jednak ten stchórzył. A może po prostu nie chciał rozwalić mojego związku i usunął się w cień. Cała sprawa wywołała we mnie spore emocje i myśli czy na prawdę kocham i zależy mi na narzeczonym. Nadal do mnie wracała myśl o "moim przyjacielu"...ale przecież to tylko uczucia, zauroczenie...głupie dziecinne podejście. Ostatnio kiedy zaczynałam nowenne, pierwsze dni, poczułam, że musze odezwać się do "swojego dawnego przyjaciela" i pogadać, wyjaśnić...Tak też się stało. Rozmowa była bardzo ciepła, miła. Pisał że nawalił tamtego wieczoru, że potem nie miał odwagi odezwać się....Po całej rozmowie, poczułam ulgę, jakby jakiś kamień zdjęto ze mnie. Jakiś taki wewnętrzny pokój. Brakowało mi naszych rozmów...i to sobie uświadomiłam podczas rozmowy. Od pierwszej i ostatniej rozmowy minęły niecałe 2 tyg. nie odzywał się...cisza. Jestem na rozdrożu. Dlatego zaczęłam się modlić i prosić o rozeznanie o to by Maryja albo doprowadziła mnie i narzeczonego do ołtarza albo rozdzieliła nas....bo dziś sama nie wiem co czuje i czego chce. Czuje, że coś nie jest na swoim miejscu, że coś jest nie tak i cały czas coś mnie blokuje przed tym ważnym krokiem jakie jest małżeństwo z moim obecnym narzeczonym. Dziś mija 3 tygodnie od kiedy zaczęłam się modlić...do tej pory odmawianie szło mi jak burza, bez komplikacji. Dziś mam jakiś kryzys wewnętrzny, czuje się zrezygnowana i wątpię, czy to ma jakiś sens...tyle czytam o nie wysłuchanych modlitwach zwłaszcza tych związanych ze sprawami sercowymi i czuje się jeszcze bardziej przybita, i zdołowana.....i choć dziś pomodliłam się na różańcu to było to wymuszone, pełne wątpliwości....i generalnie cały dzień popłakuje, i czuje jakiś wewnętrzny bunt, warczę na narzeczonego......ta modlitwa to moja ostatnia deska ratunku....bo po prostu nie wiem co innego mogę jeszcze zrobić...proszę o jakieś wsparcie.....bo wśród znajomych nie ma nikogo....a czasem lepiej przed obcymi podzielić się tym co leży na sercu......dobranoc

Dorota
Dorota Kwi 28 '16, 00:29

Witaj, Evito...

Myślę, że bardzo dobrze zrobiłaś, że podjęłaś Nowennę w sprawie bardzo ważnej dla siebie, bo i o to chodzi, abyś poukładała swoje wnętrze. Decyzja o małżeństwie to chyba najważniejsza w naszym życiu...

Chyba nie ma osoby, której lekko idzie odprawienie tej Nowenny, Twój stan uznałabym za normalny wręcz , tylko , że trzeba podjąć i z tym stanem walkę, czyli po prostu nie poddawać się i wytrwać w modlitwie .  Pokonuj to jakimiś wezwaniami np. Jezu , ufam Tobie...

Zaufaj Panu ...tylko tyle trzeba...

Otulam modlitwą +

Jaro
Jaro Kwi 28 '16, 09:45

@Evita

W takim stanie zalecałbym odsunąć uczucia na bok, a zanalizować własne podejście do obu mężczyzn i zastanowić się, czego potrzebujesz, czego oczekujesz i czy twoje serce dąży do prawdziwego skarbu, jakim jest miłość w związku, czy też do przemijających uniesień, które wyprowadzą cię na manowce.

evita
evita Maj 1 '16, 12:52

Jaro

Jesteś facetem jak mniemam. Kobietom ciężko odsunąć jest uczucia na bok i analizować na sucho tak jak to łatwo przychodzi mężczyznom. Niestety lub stety jesteśmy tak skonstruowane. Owszem czasem można to zrobić ale za chwilę pojawiają się emocje i wszystko wraca. Kiedy już wydaje mi się, że logicznie wszystko sobie ułożyłam i wydaje się wszystko "poukładane" za chwilę odzywa się serce, które "spać nie daje" i nie daje jednoznacznej odpowiedzi...idealnie byłoby więc pobierać się z tzw." rozsądku"...i w tym wypadku rozsądek mówi mi, że powinnam wyjść za mąż za tego człowieka bo jest dobry, bo kiedy będę chora poleci do apteki po leki czy zaopiekuje się dziećmi....bo jest uczynny, pomocny....i angażuje się w "moje" sprawy. Chyba chodzi bardziej o mnie czy ja też "kocham", i tu wszystko się rozmywa....logika mówi jedno a serce co innego. Dlatego Maryja jest moją ostatnią deską ratunku.

Doroto

Zbliżam się do części dziękczynnej. Mimo przeciwności trwam na modlitwie....w moim związku nie widzę żadnych zmian, nadal tyle samo się kłócimy, tak samo spędzamy czas...jest po "staremu"....może nowenna nie działa....albo nie zostanie wysłuchana? Tylko tego się boje, że zostanę z niczym bez rozwiązania w dalszym ciągu...a może źle się modlę, może coś źle robię....Dwa dni temu ku memu zaskoczeniu sam odezwał się mój "przyjaciel"....w efekcie "rozmawialiśmy" 2 godziny....o różnych rzeczach bardziej poważnych i mniej. O tym że jestem w jego życiu kolorową stroną i woli aby tak pozostało, że trzeba mnie chronić przed czarnymi i szarymi odcieniami życia, bo sam ich doświadczył. Nie będę wdawać się w szczegóły. Nie wiem co myśleć. Trwam na modlitwie. Mówię Maryi, że niech Ona działa bo ja już nie mogę, nie potrafię i nie mam siły. Dodatkowo rodzina naciska, dopytuje kiedy ten ślub, że jak nie to się rozstańcie, albo w lewo albo w prawo. Chcą bym wyszła już z domu bo mam swoje lata. Mają racje, ale czuje się przez to jak w jakimś potrzasku między młotem a kowadłem. Tu się modlę, powierzam Maryi a z drugiej strony walczę z naciskiem rodziny oraz ich "wykładami" na temat mojego za-mąż-pójścia. Co mam im powiedzieć? Że teraz się modlę i czekam na znak ? To wygląda jak kapitulacja, ucieczka od życia....od podjęcia decyzji. 

Mam pytanie bo w instrukcji nie znalazłam i nie wiem czy ja dobrze się modlę czy po każdej części różańca ( po radosnej, bolesnej, chwalebnej ) należy odmawiać "Pod Twoją obronę.." ? Czy tak jak jest napisane że na samym końcu na zakończenie całości....Bo zawsze jak się modli na różańcu tak "normalnie" to zakańcza się właśnie tą modlitwą... A co jeśli modliłam się właśnie tak że odmawiałam całość a na zakończenie "Pod Twoją obronę" czy to jest poprawne ? 

grzegorz
grzegorz Maj 1 '16, 19:57
Nigdy nie zrozumiem jak można być z kimś 8 lat, zaręczyć się, a następnie go zdradzić... Moja samotność to chyba błogosławieństwo, bo w takiej sytuacji bym chyba umarł przedwcześnie ;) Po co być z kimś, skoro masz tak duże wątpliwości??
Dorota
Dorota Maj 1 '16, 22:37

Evito...Jaro bardzo dobrze napisał, tak trzeba postąpić  w Twoim przypadku, Twoja decyzja dotyczy małżeństwa , czegoś bardzo , bardzo ważnego.  A u Ciebie pojawiło się zbyt dużo wątpliwości.

Najlepiej by było , gdybyś pojechała na jakieś rekolekcje, ale przynajmniej musisz próbować wyciszać swoje emocje na modlitwie, prosić Pana , by je zabierał, choć one właśnie mówią o Twoim rozdygotanym, wręcz rozdartym wnętrzu. Na Twoim miejscu nie brałabym pod uwagę  tego, co myślą inni, bo to Ty będziesz żyła z mężem , a nie oni.

Spójrz też na Twoją modlitwę, pytasz  ile razy  odmawiać "Pod Twą obronę" ( nota bene : wystarczy raz na zakończenie Nowenny), a nie pomyślisz , jak tę modlitwę odmawiasz, przeżywasz, kim jest dla Ciebie Jezus, Maryja...może tu  coś szwankuje.

Potrzebujesz wyciszenia i skupienia się na Bogu...Twoje życie jest ważne dla Boga, postaraj się więc wsłuchać  w Niego, Twój pokój  serca jest tu bezcenny. 

evita
evita Maj 1 '16, 23:45

Doroto....ta nowenna jak pisałam jest moją pierwszą....przez pierwszych kilka dni czułam niepokój czy dobrze ją odmawiam, jakby szatan szeptał, że robię coś źle i przez to będę nie wysłuchana.  Ale mimo tego się modliłam tak jak potrafię. Generalnie jestem w szoku, że udaje mi się ją odmawiać. A jak wiem że będę miała zapracowany dzień to staram się ją odmawiać wszędzie gdzie tylko mogę, w drodze, czy podczas gotowania. Daje mi to wówczas pokój i takie wyciszenie. Dla mnie to cud, Do tej pory modliłam się na różańcu jedynie koronką do Miłosierdzia Bożego. Sporadycznie odmawiałam dziesiątek różańca, ale żeby całe części ? Wydawało mi się to strasznie "długą" modlitwą która jakoś do mnie nie trafiała. Dlatego teraz po każdym dniu po skończonej modlitwie dziękuję Maryi, że wytrwałam. 

Kolejna ważna dla mnie sytuacja zdarzyła się na początku tego roku. Jezus uzdrowił mnie, uwolnił od grzechu z którym borykałam się długie lata. Stało się to za sprawą ojca Daniela z pustelni w Czatachowej podczas internetowej transmisji. Dopiero po kilku tygodniach zdałam sobie sprawę, że Jezus mnie uwolnił, że już mnie nie "ciągnie" do zła.  Być może to uwolnienie sprawiło, że na nowo się oczyszczam, siebie, swoje życie, emocje i dlatego podjęłam trud modlitwy pompejańskiej. Od kiedy ją odmawiam miewam złe sny, niekiedy bardzo przerażające, przesiąknięte niepokojem na tyle, że kiedy się budzę w nocy chwytam w przerażeniu za różaniec i modlę się. Bo szatan tak doskonale zna nasze lęki i nas samych więc wie gdzie i w co uderzać.

Jezus był zawsze jakoś blisko mnie, ławiej mi było z nim "gadać"....Maryja była dla mnie matką Jezusa, jakaś tak bardziej odległa i bardziej ludzka aniżeli Boska...przez tą nowennę zupełnie to się zmieniło. Częściej "gadam" do Niej by "pogadała" z Bogiem o "mojej sprawie" :) Bardzo chcę wytrwać do końca nowenny, a jeśli nawet nic się nie zmieni to rozpocznę drugą w intencji tym razem o dobrego męża....bo wiem, że Jezus powołuje mnie do macierzyństwa więc ufam, że w końcu uda mi się je wypełnić.....

Dorota
Dorota Maj 2 '16, 00:03

Okey, Evito...dzięki za to, co teraz napisałaś ...

Roztropnie postępujesz, cisza serca Ci jednak potrzebna, ja się dziwnie upieram przy tym :)

Wytrwaj i zaufaj Bogu...

Otulę Cię modlitwą +

Niech Ci Bóg błogosławi, a Maryja prowadzi!

evita
evita Maj 23 '16, 14:24
Za tydzień kończę pierwszą nowennę......póki co moja prośba nadal "wisi w powietrzu" czy Maryja nie może podjąć decyzji za mnie...mogłaby przecież nas rozdzielić bo czytałam tu takie wypadki, kiedy ktoś się modlił i nagle jego związek się rozpada. A u mnie jak na huśtawce,raz jest dobrze, cacy, wszystko gra, a za chwile zdarzają się same negatywne rzeczy: kłótnie, różnica zdań która sięga wręcz awantur, wulgaryzmy, brak religijnego zaangażowania mojego narzeczonego. Odczuwam niekiedy obrzydzenie na tle fizycznym w jego kierunku - ciągle się drapie, skubie i ma czerwone rany na buzi, rękach, ohydnie to wygląda. 

Nie widzę w nim ojca prowadzącego dzieci do kościoła, modlącego się, potrafiącego ugryźć się w język i nie kontynuowania kłótni mimo, że może i nie mam racji, zamiast łagodzić potrafi często jeszcze bardziej rozkręcać konflikt ;( Nie mam już siły....totalnie wyboista droga...

A z drugiej strony ostatnio naszła mnie myśl, że wszystkie moje problemy rozwiązałyby się jakbym miała rodzinę. Wszystkie rozterki, smutni na tym tle by odeszły i mogłabym w końcu odetchnąć, skupić się na życiu, budowaniu rodziny, domu i miłości...a tak mam 32 lata i wciąż stoję w miejscu....a za chwile okaże się, że będzie za późno na bycie matką.....Pisząc to ryczę jak głupia.....brak mi sił....

Dorota
Dorota Maj 24 '16, 00:10
Evito...
Szczerze mówiąc , to solidnie  negatywnie opisałaś swego narzeczonego. Radziłabym zbadać , od kogo pochodzą takie myśli o nim, co na pewno nie będzie łatwe. Może jednak pomoże Ci w tym to, co napisałaś po tym opisie  :
Cytat z evita 

A z drugiej strony ostatnio naszła mnie myśl, że wszystkie moje problemy rozwiązałyby się jakbym miała rodzinę. Wszystkie rozterki, smutni na tym tle by odeszły i mogłabym w końcu odetchnąć, skupić się na życiu, budowaniu rodziny, domu i miłości...a tak mam 32 lata i wciąż stoję w miejscu....a za chwile okaże się, że będzie za późno na bycie matką.....



Zajrzyj w głąb swego serca, co  w tej chwili czujesz do narzeczonego, czy to jest miłość , czy tylko  chęć wyjścia wreszcie za mąż, bo  Ci lata lecą . Póki co to widać tylko, jak bardzo się miotasz z tym wszystkim.
Może  spróbuj odłączyć się od narzeczonego, poproś go o  czas, bo nie masz pewności. Spójrz może właśnie wtedy na jego reakcję, co on z tym uczyni...?
 Daj sobie czas, bo to Twoja ważna decyzja ...

Ewa
Ewa Maj 25 '16, 18:33
i dlatego jestem sama  
Jaro
Jaro Maj 26 '16, 20:27

Cytat z Ewa i dlatego jestem sama  
To stwierdzenie, nihilistyczne w swej wymowie, nie stanowi konstruktywnej argumentacji, a jedynie projekcję swego żalu wobec scenariusza przebiegu dotychczasowego życia, od którego Ewa ucieka. Nie jest to dobre, choć teraz wielu opcji zmiany nie pozostało, ale najważniejsze to spojrzeć inaczej na swą dolę w roztrząsanej materii.
Edytowany przez Jaro Maj 26 '16, 20:31
Monika
Monika Maj 27 '16, 09:13
Evita pomyśl o jakichś rekolekcjach - kilka dni, sama, bez narzeczonego. Może kurs Nowe Życie albo jakiś stanowy dla kobiet? Poświęć ten czas na zasłuchanie się w to co Bóg mówi do Ciebie bo chyba za bardzo skupiasz się na swoich emocjach i niczemu dobremu to nie służy.
Ciągle piszesz o tym co Ty byś chciała a nigdzie nie zatrzymujesz się nad pytaniami: czego Bóg oczekuje ode mnie? Jaka jest Jego wola? Jego plan na moje życie?
Związek dwojga ludzi to ciągła praca nad sobą, kompromisy ale i służba tej drugiej osobie.
Ten cytat doskonale oddaje definicję małżeństwa:


Jesteś gotowa na taką drogę?

evita
evita Maj 27 '16, 22:16
Chyba nie jestem gotowa do bycia żoną....do bycia w związku....w ogóle to bycia z kimś. Najlepiej będzie jak będę sama...sama się zestarzeje, będę brzydka, zgorzkniała....tak chyba będzie najlepiej. Skoro Bóg chce abym była sama to tak się stanie....bo wszystko wskazuje na to....chyba nie chce abym była szczęśliwa skoro do 32 lat nie postawił na mojej drodze nikogo kogo byłabym gotowa kochać....a może ja nie zasługuje na miłość? A może to wszystko moja wina..? Jestem tak beznadziejna, że nikt mnie nie chciał, a na pewno nie ci których ja chciałam kochać....Tak pewnie to wszystko moja wina...to ze mną jest coś nie tak....w sumie może to i dobrze, że nikt nie chce być ze mną...tym lepiej dla nich. Nie muszą się użerać ze mną. Widocznie takie moje "przeznaczenie". Bóg najwidoczniej daje mi znać, że mam być sama.....brzydka, bez dzieci, samotna i zgorzkniała stara panna....Amen.
Dorota
Dorota Maj 27 '16, 22:55
Evito ...
Aby z cała pewnością stwierdzić "Bóg najwidoczniej daje mi znać, że mam być sama" , to koniecznie trzeba poddać to rozeznaniu.
Póki co mogę tylko powtórzyć , co wcześniej napisałam , a Monika  również o tym wspomniała, potrzebne są Tobie rekolekcje, albo dobry rozeznający kapłan.

Bo to, co teraz napisałaś na swój temat, to zwykłe kłamstwa złego ducha , które on Ci wciska. Kłamstwom tym należy się przeciwstawić, albo wyrzeka się ich podczas modlitwy o uwolnienie chociażby.

Z takimi myślami nie możesz podejmować decyzji...
Bożena
Bożena Maj 28 '16, 09:41
Ewito, nikt z nas nie zna planów Bożych na nasze życie. Myśli, które przelałaś tutaj nie są Twoimi, powinnaś prosić Pana, aby je zabrał, powinnaś się im opierać, absolutnie nad nimi nie rozmyślać. Rekolekcje o których piszą tu dziewczyny, to bardzo dobry pomysł dla Ciebie, teraz w tym czasie. Przed Tobą bardzo ważna decyzja na całe życie, a Ty się whasz, nie jesteś pewna  swoich uczuć, więc tym bardziej potrzebujesz czasu na przemyślenie. Taka decyzja ma być świadoma, nie pod wpływem emocji. Nikt też tutaj nie da Ci gotowej odpowiedzi na to co masz zrobić. Myślę jednak, że wszyscy tutaj otulają Cię modlitwą, do której  ja się dołączam, a Ty zaufaj Panu i pozwól Mu się poprowadzić.
Moderator M
Moderator Maj 30 '16, 11:49
Pokasowałem niemerytoryczne wpisy.  Evita ma pytanie, na tym się koncentrujmy. Nikt nie jest nieomylny, wielogłos mile widziany. 
evita
evita Maj 30 '16, 22:07
Ehh...napisałam esej i się nie wczytało więc muszę napisać jeszcze raz ale tym razem krócej bo weny mi brak.....


Dziewczyny, obecnie nie mogę pozwolić sobie na rekolekcje. Prowadzę firmę, gdzie zobowiązania mam na 5 miesięcy na przód. Moimi rekolekcjami jest obecnie prasa, muzyka, modlitwa, i konferencje na YT Pawlukiewicza, Szustaka i to co znajdę przypadkiem. To musi mi wystarczyć....

Dziś skończyłam nowennę...mój problem nadal jest, ale mam nadzieje, że Maryja weźmie pod uwagę moje starania, modlitwy, zmagania i pomoże....da ZNAK. W obecnej chwili czuje pokój, i nie mogę się nadziwić że wytrwałam. Widzę wiele zmian, które zaszły.... już podziękowałam za nie...Nie wiem czy wymagają świadectwa bo to takie osobiste zmiany i doświadczenie.

Myślę, że zacznę kolejną o dobrego męża....

Może i nie dajecie mi gotowej odpowiedzi ale już samo "wysłuchanie" "dziele się" dużo daje. Dziękuję :* 

Pewnie jeszcze się odezwę i mam nadzieje, że będę mogła liczyć na kilka słów :* 

evita
evita Cze 9 '16, 21:49
:( brak mi sił....
Dorota
Dorota Cze 10 '16, 10:31
Aleś wynalazł , Marcinie :))) To jest super !!!
Bo Pan nic nie zrobi bez naszej zgody, bez choćby tylko pragnienia w nas przemiany , a w Nim nasza siła, by być błogosławionym i mieć błogosławione życie. Ks. Nikos  mówi mocne słowa , ale  trzeba za nimi iść , nie tylko słuchać.
Jakżeż ten ksiądz odczytał Ewangelię, już bez  homilii można to przeżyć i zrozumieć !
Dzięki Ci, Marcinie! :)))
Edytowany przez Dorota Cze 10 '16, 16:00
Strony: 1 2 »