Witajcie,
Postanowiłem napisać kilka słów, bo może mi to da wskazówki, a może i Wam pozwoli zrozumieć sens tego co się dzieje w Waszym życiu.
Od dłuższego czasu modlę się o "powrót" osoby którą bardzo kocham. W tym okresie zbliżyłem się do Boga, a przyznać muszę, że wcześniej ja i Bóg to były dwa różne bieguny. Wielokroć kiedy się modlę trafiają do mnie różne słowa, czy to z ust bliskich mi osób, czy przez duchownych , których kazań słucham. Moja sytuacja jest dość pogmatwana ale nie to jest sensem. Ostatnio dojrzałem do tego, by oddać to kompletnie woli Boga. Wracając na chwilę do intencji. Pierwsza faktycznie była w intencji odrodzenia tego związku. Później jednak zacząłem się modlić za osobę, która kocham. Jest to osoba mocno pokrzywdzona przez życie, z wieloma ranami. Począwszy od złych relacji z rodzicami, przez toksyczny związek, przez który to wszystko między nami się rozpadło. W każdym razie jest się o co modlić. Sam nie wiem, czy Bóg mną tak kieruje, bym niezależnie od tego, czy to się poukłada miał się o nią modlić? Ufam, że służy to jednak tylko dobru drugiego człowieka. Mogę powiedzieć również, że spotykam dobrych ludzi, którzy służą słowem, modlą się etc... co tylko dodaje siły. Wiem też, że każde z nas ma wolną wolę i Bóg ma dla nas odpowiednią drogę. Czytając świadectwa oraz wszelkie komentarze dostrzegam potrzebę dyskusji, wymiany doświadczeń, co tylko może wszystkim dobrze posłużyć. Są to zwykle trudne intencje, wybory i zrozumienie zawiłości tego co nas spotyka. Może macie jakieś przemyślenia? Co Wam pomaga, dokąd Was prowadzi modlitwa?
Mam nadzieję, że dyskusja będzie owocna :-)
Szczęść Boże wszystkim :-)