Loading...

mam pytanie o... słuszność mojej intencji. | Forum Nowenny Pompejańskiej

Lokalizacja tematu: Forum » Różaniec » Mam pytanie o...
Assisi
Assisi Oct 7 '12, 19:12
Witajcie! 

O Nowennie dowiedziałam się z ...Pudelka;-) wiem,że nie jest to moze najambitniejsze źródło ale trafiło do mnie i jak tylko uświadomiłam sobie o czym mówią te wszystkie komentarze, dowiedziałam się więcej i zaczęłam odmawiać. W nadziei, że zostanę wysłuchana.. w końcu to październik, czas wielu łask różańcowych. Dlatego zachęcam wszystkich do pisania o NP w miejscach gdzie nikt by się tego nie spodziewał, na portalach jak pudelek, snobka, kozaczek, forach - jestem żywym przykładem,że warto! że czytają to też ludzie wierzący i zagubieni. Jestem wdzięczna temu kto z takim uporem wypisywał o NP na tym portalu. Dość podziękowań.

Do rzeczy, mija dziś 8 dzień mojej nowenny. Mniej więcej od 4tego dnia zaczęłam odmawiać też tajemnice światła bo jestem na zwolnieniu lekarskim, mam więcej czasu ale i nie bylam przekonana czy naprawdę można "odpuścić" sobie te tajemnice tylko dlatego,że dawno temu ich nie ujawniono.. Postaram sie je odmawiać także jak wrócę do pracy. Mam nadzieję,że się uda. Moje pytanie i mój strach nie dotyczy jednak tego czy wytrwam czy nie ale mojej intencji. Ponad rok temu rozstaliśmy się z hukiem z narzeczonym, po kursie przedmałżeńskim. Przeszłam przez prawdziwe piekło bo on był moim najlepszym przyjacielem i z nim wiązałam swoje życie a tu nagle...stało się inaczej. Nie będę jednak wchodzić w szczegóły. Przez ten rok, jak emocje opadły spotykaliśmy się wiele razy, głównie nie chwaląc się tym nikomu... Za każdym jednak razem gdy chcielismy się zejść to ja oczekiwałam,że będzie to wejście w narzeczeństwo i ślub, a on potrzebował jeszcze czasu. Zawsze wtedy urywalismy kontakt na jakiś czas i po jakichś 2 miesiącach znowu to samo... Myślę, że jest nam dobrze razem, mamy podobne wartości, czujemy się przy sobie swobodnie, przeżyliśmy wiele.. śmiem twierdzić,że na swój sposob się kochamy ale taka "miłość" nie jest miłością budującą a wyniszczającą. 8 dni temu zaczęłam się modlić żarliwie o to by nasze uczucie z pomocą Matki Boskiej przerodziło się w dojrzalszą relację, które popchnie nas do ołtarza, pozwoli wyzbyć się tej całej namiętności, niedojrzałości, braku odwagi.. Modlę się o uzdowienie naszej relacji i małżeństwo z tym człowiekiem. Wiem,że nie jesteście prorokami i nikt z Was mi ze 100% racją nie napisze jak będzie czy to dobra intencja czy zła, czy i kiedy zostanie wysłuchana czy nie... Z jednej strony głupio mi o to prosić Maryję, z drugiej nie proszę ją oto by ten człowiek mnie pokochał, bo wiem że mnie kocha... proszę o wyprostowanie naszych dróg, tej niejasnej relacji. Jednocześnie szaleńczo boję się, że sprawa rozwiąże się nie po mojej myśli lub nie rozwiąże w ogole. Nie wiem czy mam do niego pisać, czy zostawić go w spokoju - modlic się i czekać... zmieniać intencję bo jest zbyt zuchwała... co robić... napewno napiszecie, że być gotową na to,że to nie z tym człowiekiem mam iść przez życie.. ale tak poza tym... czy dobrze robię nie zmieniajac intencji? zagubiona jestem..... potrzebuję rady...Może "to zły" podsuwa mi zwątpienie, a może to Maryja pokazuje,że proszę o coś o co prosić nie powinnam. Kiedy ostatnim razem mieliśmy kontakt człowiek w którego intencji się modlę powiedział mi,że nie traci nadziei na to,że między nami w końcu się ułoży i że jestem dla niego wielkim prezentem od losu. Dla jednych to tylko słowa, dla mnie to naprawdę wiele..ale już sama nie wiem co mam robić żeby słowa zamieniły się w czyny... 

Przepraszam za chaotyczną wypowiedź.. i dziękuję za Wasze odpowiedzi..
Edytowany przez Assisi Oct 7 '12, 19:28
Assisi
Assisi Oct 7 '12, 21:14
Dziękuję, dla mnie każda odpowiedź się liczy bo czuję,że zaczynam wariować.. doszukiwać się z aptekarską precyzją co zrobiłam źle co dobrze. Szacować prawdopodobieństwo czy moja prośba się spełni, planować strategię czy z nim rozmawiać czy nie, urywać kontakt czy nie... Brakuje mi oddania tego Matce i spokoju... Powiem szczerze,że logicznie biorąc pod uwagę to co się stało między nami to ten człowiek chyba nie jest dla mnie... moje serce jednak mówi,że nie spotkałam na swojej drodze (także podczas tego roku, mimo spotkania wielu wartościowych Panów) kogoś z kim czuję się tak dobrze, bezpiecznie i swobodnie. To mało jak na podjęcie decyzji o wyjściu za mąż ale nie chcę się za bardzo rozpisywać... dziękuję za wsparcie i zaczynam modlitwę. Dziękuję... 
Besia
Besia Oct 7 '12, 21:25

Aniu! Myśę ,żebyś modliła sie jak zaczelaś ,a Matka Boża pokieruje jak najlepiej tą sprawą ,tylko zaufaj  i modl się .

Assisi
Assisi Oct 7 '12, 21:54
I na dodatek przez chorobę nie mogę iść do komunii i do spowiedzi, nie błam dziś w kościele.. strasznie mnie to rozbija wewnętrznie. 
Dziękuję Wam za wsparcie!
Edytowany przez Assisi Oct 7 '12, 21:54
Besia
Besia Oct 7 '12, 22:23
To nie Twoja wina ,że chora jesteś ,jak wyzdrowiejesz to idź zaraz do spowiedzi jak czujesz taką potrzebę i będzie dobrze.
Ela
Ela Oct 7 '12, 23:44
Aniu, jestem w podobnej sytuacji, tylko, że on nie chce wracać do mnie... Chociaż wiem, że gdzieś tak w nim tli się jakieś uczucie, ale on rozpaczliwie próbuje je zabić, szuka sobie innej, ale chce podobnej do mnie... Może i jakaś jego część chciałaby wrócić do mnie, ale inna chce o mnie zapomnieć i znaleźć inną żonę.. I ta inna na razie u niego przeważa. Sprawę pogarsza fakt, że mieszkamy 500 km od siebie, przez 4 lata mieszkaliśmy razem w moim mieście, ale po rozstaniu wrócił do siebie i nie chce już mieszkać w Warszawie, bo za duże miasto itd... Nie widziałam go od stycznia... Miał w tym czasie 2 dziewczyny, krótkie związki, one go chyba kantem puściły, nie chciał mówić, raniło mnie to bardzo, ale teraz jest sam. Raz rozmawiamy, raz mnie blokuje w tel, w necie. Obecnie znów rozmawiamy, nawet mówi że mnie lubi, że jestem dobrą, wartościową dziewczyną.. to najmilsze słowa jakie od niego słyszę. Pomagał mi wybrać komputer jak kupowałam nowy, pomaga mi przez neta go poustawiać... Ma przyjechać, ale jakoś nie przyjeżdża. Ale chce ode mnie seksu, tym mnie kusi, bo jak mieszkaliśmy razem to współżyliśmy, ale teraz wolałabym sobie to darować jeśli mielibyśmy się zejść, w co zaczynam wątpić.... Chociaż dzisiaj jak go spytałam czy gdyby był koło mnie to wolałby seks czy przytulenie to powiedział, że przytulenie.. Chcę dodać, że też byliśmy zaręczeni, miał być ślub, na który bardzo czekałam, bo nie czułam się dobrze mieszkając razem bez ślubu. Ale się nie doczekałam... On jest zagubiony, ma problemy ze sobą, z matką, pochodzi z rozbitej rodziny, nienawidzi swojego ojca... Co dziwne, nigdy nie był religijny ani nic, ale na jakiś miesiąc przed rozstaniem po przeczytaniu książki o ojcu Pio jakby się nawrócił, zaczął się modlić, chodził ze mną do kościoła, nosił różaniec, chciał się uczyć odmawiać aż nagle bum - "nie kocham cię, nie chcę dłużej tak żyć, chcę iść do przodu" itd. Pojechał do domu i tylko laska za laską...
Przepraszam, że się tak rozpisałam, ale nie mam z kim o tym porozmawiać... a ten temat jakby mnie natchnął do zwierzeń. I dodam jeszcze, że dzisiaj zaczynam NP w intencji jego głębokiego nawrócenia i uwolnienia od tych obsesyjnych myśli o seksie z kimkolwiek. Dzisiaj ładne święto Matki Boskiej Różańcowej i jakoś tak dzisiaj postanowiłam zacząć nowennę... Nie wiem już czy liczyć na powrót tego człowieka czy dać sobie spokój, ale nie chcę nikogo innego.....

A moim zdaniem intencja jest dobra, módl się nadal :)
Edytowany przez Ela Oct 8 '12, 00:03
Assisi
Assisi Oct 8 '12, 00:32

Dziękuję Ci bardzo za tą wiadomość! Od razu przepraszam jeśli będzie mało konkretne, pozno juz, a mnie katar dokucza... ale pomyslalam,ze mozesz chciec odpowiedzi szybko.... Ale Twój post jest tak wielowątkowy,że aż trudno go ogarnąć.

Wydaje mi się, ze sprawa jest na tyle delikatna,że nie wiem czy jestem upoważniona żeby ją komentować. Bo chyba sama pewnie czujesz co się ciśnie na usta osobie postronnej. Chociażby to czy wiesz, naprawdę wiesz o co walczysz i czy warto? Czy warto tak zabiegać, nadskakiwać komuś kto Cię odtrąca? (Fajnie,że modlisz się o nawrocenie... a nie o  powrót.. to takie szlachetne... )Jeśli najmilsze co mogłaś usłyszeć od niego to to,że „jesteś fajna” hmm.. jaką masz gwarancję,że tak nie będzie przez następne lata (jeśli się zejdziecie)... ? Sama po sobie widzę, że my kobiety mamy w sobie wielką potrzebę „obłaskawienia bestii”, wpłynięcia na zmianę mężczyzny swoja osobą – mnie włącza się mimowolne myślenie „jeśli będę taka i taka to on to zauwazy i się zmieni”. To wszytsko ma swoje podłoże w przeszłości. Niestety wszystko nie jest takie proste , zmiany nie biorą się z naszego życzeniowego myślenia. A szkoda, bo siła woli zakochanej i zranionej kobiety mogłaby góry przenosić.

Wspomniałaś o seksie. U nas podobnie i ta kwestia też nas rozbijała bardzo –bo ja należę do Ruchu Czystych Serc, on nie i średnio wychodziło mu respektowanie moich zasad. Wydaje mi się też,że przez długi czas probowałam utrzymać ten związek żeby jakoś usprawiedliwić swój grzech wspolzycia („bo przecież skoro za chwilę będziemy małżeństwem to nie jest aż takie straszne”). Nie warto było... Ten rok rozłąki dał mi wiele bo wiem,że z pewnych rzeczy jak np. czystość przedmałżeńska nie mogę zrezygnować... tu nie ma pola do negocjacji. Przynajmniej taką mam teorię bo wiadomo,że w praktyce często się upada, ale naszczęście i szybko podnosi z grzechu. 

 Przykro jest czytać to co napisałaś, bo widać jak się męczysz, ja wręcz czuję Twoja udrękę u siebie w sercu bo przeżywam to samo zastanawiajac się czy któraś z jego koleżanek nie staje się właśnie jego dziewczyną, z kimś się spotyka, co robi. Brzmi to niemalże obsesyjnie. Niestety tak jak ja nie mam wpływu na to z kim i kiedy się spotyka, tak i Ty na to co robi Twój niedoszły mąż. Skoro wybrał tak płytko i cieleśnie to co możesz na to poradzić innego niż modlitwa...? To przytłaczajace ale i wzywalajace, że ten ciężar zamartwiania się o kogoś ważnego możesz zrzucić na kogoś milion razy bardziej kompetentnego – na Maryję. Może to tylko chwilowa głupawka, może musi coś odreagowac, coś zrozumieć, może poczuł się jak pies spuszczony z łańcucha, ktory moze wszystko bo jest wolny..? do wszystkiego niestety musi dojść sam, nie ma drogi na skróty. Jestem jednak pewna,że  docenia Cię i pamięta,że jestes wartościowa.

 Piszesz, że nie chcesz nikogo innego. Tu widzę niebezpieczeństwo i dla Ciebie i dla mnie (bo ja tez nie chcę). Nie mam problemu z poznawaniem nowych mężczyzn i ze wzbudzeniem ich zainteresowania, nieskromnie powiem, że nigdy nie miałam. Tylko,że pech tkwi w tym,że tak się nastawiłam na tego jednego konkretnego,że nie dopuszczam do siebie innych, jeśli tylko zbliżaja sie za bardzo zbyt wieloma telefonami, wyjściami, pytaniami z miejsca mimowolnie mówię im „do widzenia”. Uczciwie, bo nie chcę z nimi być ale czy to  dobrze dla mnie? Nie wiem ile masz lat, ale po 5 latach w tym samym miejscu wnioskuję,że mozesz być po studiach (ja jestem dwa lata po) ale nieubłagalnie czuję i widzę wokoło, że ucieka mi czas przez palce. Co prawda rozwinęłam się zawodowo, zadbałam o siebie fizycznie (ćwiczenia, jedzenie zdrowe, kosmetyki) ale nie umiem zadbać o swoje uczucia, odpusić ta relację,dac spokój. Moja rada, którą sama staram sie wprowadzić w życie, módl się ale dbaj przede wszystkim o siebie i siebie rozwijaj....Jak widać daleko odeszłam od tematu głównego czyli NP.

Wracajac te moje pytania czy warto to jest sceptyczny głos rozsądku osoby postronej ale będąc w podobnej sytuacji powiem,że Cię rozumiem i nie oceniam. Skoro jednak uzałaś, że warto się modlić tak gorliwie i wracać myslami do tego człowieka to  trzymam kciuki za Nowennę, ale przede wszystkim na to żebyśmy  obie były gotowe na inne rozwiązanie niż nasze wyśnione bo to dla mnie chyba jest najtrudniejsze... Jestem pewna, że Ci się uda dokonczyc Nowennę z  najlepszym dla Ciebie skutkiem! Mam nadzieje,że ja też doznam ulgi albo on oświecenia,że jednak małżeństwo to jedyna słuszna droga bo już długo się tak męczę będąc-nie będąc w związku... Musimy wierzyć w słuszność dróg Bożych.

 

To tyle na dzisiaj, pisz jak tylko poczujesz potrzebę! Ja napewno niedługo będę pisać

Bo mam milion mysli na minutę ;-)  Tymczasem –dobrej nocy!

Ela
Ela Oct 8 '12, 01:00
Dzięki, nie myślałam, że odpowiesz tak szybko :) Czy wiem o kogo walczę i czy warto... Sama się zastanawiam, ale rozsądek i serce myślą co innego... Modlę się za niego, bo wiem, że ma problemy, podobne zresztą do moich, więc je rozumiem. I czuję, że powinnam, że nie mogę go zostawić, skoro kocham lub tak mi się wydaje.. to nie mogę go olać. Co do wieku, jestem chyba starsza niż Ty, mam 30 lat. 30 urodziny były częściowo smutne, spędziłam je na rekolekcjach które dobrze wspominam, ale nikt tam o nich nie wiedział, poza kilkoma życzeniami od rodziny nie obchodziłam ich wcale. 
Staram się zdawać na Boga, na jego wolę ale to nie takie proste, myśli co chwilę wracają, meczą. Piszesz, że poznajesz nowych mężczyzn ale ich odtrącasz, ja nawet nie mam odwagi poznawać kogoś, zresztą zawsze byłam nieśmiała, a teraz się to spotęgowało i boję się nawet z kimś spotkać... I tak w głowie byłby ten jeden cholernik... 
Też staram się dbać o siebie, ale mam takie najścia, raz dbam a raz mam to gdzieś i nic nie robię. A najtrudniejsze jest dla mnie to co i dla Ciebie - pogodzenie się z tym, że może oni nie są dla nas.... Dla mnie to jakiś kosmos i nie potrafię sobie wyobrazić siebie z kimś innym albo samej do końca życia, już jestem całkiem skołowana i chyba zdam się tylko na modlitwę bo nic innego już nie zostaje...

Assisi
Assisi Oct 8 '12, 11:07

Dziękuję Bogusiu, znam ta modlitwę i dość długo ja odmawiałam od paru lat z przerwami jednak miałam wrażenie,że nie działa jakkolwiek krzywdząco i pysznie to teraz zabrzmi dlatego ją zarzuciłam wybierając inne.. Poza tym przez dlugi czas wydawało mi się, że kandydat na męża jest tuz obok mnie. Niemniej jednak dziękuję za przypomnienie, może to znak,że powinnam wrócić i do niej. Napewno masz wiele racji i z pewnością z perspektywy wieku, czasu i wielu innych czynników moja sytuacja  wyglądać będzie inaczej. Na ten moment jednak nie chcę zmieniać intencji, moze nawet nie powinnam bo Nowenna będzie nie ważna? Postaram sie być po prostu bardziej otwarta na Boże propozycje. Łatwo mi to teraz pisać, ale jak zobaczę „go” z inną kobietą to pewnie już tak wzniośle nie będzie.

 

Elu, czyli różni nas w sumie niewiele lat:-) Ze strony bardziej przyziemnej powiem Ci jeszcze,że ja czytałam dużo książek pseudopsychologicznej literatury amerykanskiej (trochę z racji zawodu, trochę z zainteresowania) typu „ Kobiety kochają za bardzo” lub „ Syndrom Piotrusia Pana”. Mogę Ci przesłać, bo mam je w pdf. Nie były to lektury, które zrewolucjonizowały moje życie ale pomogły nabrać dystansu i naświetlić wiele MOICH (nie jego) problemów i niedostatków z przeszłosci. Nie wiem czy babranie się w swoich uczuciach i analizowanie wielokrotnie bolsesnych sytuacji Ci pomoże i w którą stronę chcesz z tymi przemyśleniami iść ale mnie na pewnym etapie to pomogło. Głowa do góry! Bo trochę się zafiksowałyśmy...

 

Z Nowenną będę dalej kontynuować i postaram się z tym człowiekiem nie kontaktować, może on też potrzebuje przestrzeni na działanie Boga... przecież  w końcu musi być dobrze... Bóg nie chce żebysmy się ciągle smuciły... i męczyły... wierzę w to.

Ela
Ela Oct 8 '12, 11:41
Kiedyś też czytałam podobne książki, ale może powinnam sobie przypomnieć conieco.. 
Mam na razie pustkę w głowie... Idę odmówię chociaż jedną część różańca, to poczuję się lepiej. Wczoraj jak odmawiałam to czułam, że robię właśnie to, co powinnam :)
Assisi
Assisi Oct 8 '12, 12:45
Słusznie, ja już dziś dwie części mam za sobą, resztę zostawiam sobie na deser. Do napisania!
Ela
Ela Oct 15 '12, 11:20
I jak Aniu idzie odmawianie nowenny? U mnie jakoś ostatnio ciężko, jakoś tracę wiarę, że cokolwiek daje ta modlitwa.... Modlę się o nawrócenie Pawła, odmianę jego głupiego myślenia, ale efektów zero.. Najgorsze, że jestem z tym i wszystkim innym sama, nie mam praktycznie przyjaciół, bo znajomych nimi nie nazwę, jedyna bliska osoba to mama, ale mimo wielkich chęci kompletnie nie potrafi wczuć się w to co ja czuję. Jedyną osobą, przed którą się otworzyłam był on... O dziecka byłam zamknięta w sobie, mam fobię społeczną i w całym moim życiu tylko jemu udało się dotrzeć do mnie w 100%, otworzyć moje serce... Dlatego tak boli strata tej właśnie osoby... 
Bogusiu, a jaka była odpowiedź św. Józefa na Twoją modlitwę? :)
Edytowany przez Ela Oct 15 '12, 11:24
Assisi
Assisi Oct 15 '12, 11:36

Hmm jestem w pracy więc średnio mogę się skoncentrowac i przede wszystkim pisać tak swobodnie. Z jednej strony chętnie wymienilabym z Tobą spostrzenienia na priv, z drugiej strony chciałabym żeby moje świadectwo czy moje przeczycia bardziej były w Internecie by posłuzyly komuś jak wsparcie czy drogowskaz. Krótko mówiąc, moze się przydadzą komuś. No i wiecej osob czytajacych to większy obiektywizm. Dlatego co u mnie… modlitwa idzie raczej płynnie ale byłam na zwolnieniu więc mialam na nią wiele czasu, teraz będzie gorzej. Wydaje mi sie, że jest reakcja zarówno Boska jak i diabelska na NP. Na pewno mam kłopoty z koszmarami (trochę ustepują) i z bezsennością, mam zmienne nastroje (BARDZO!) od euforii po dołek, stan duchowy mojego taty chyba jest coraz gorszy a zdrowotny babci też (ani o jedno ani o drugie nie modlę się w NP). Nawiązanie kontaktu z osobą omadlaną skonczyło sie fiaskiem (nie mogę juz powiedziec, ze jest wola "powrotu") Bo nie ma nawet rozmowy przez SMS. W dzien spowiedzi i w 17 dzien NP pojawiła się perspektywa nowej znajomości z kimś wartościowym. Sposób w jaki mnie ten człowiek znalazł jest enigmatyczny i taki na granicy cudu oraz to co sobą reprezentuje. Zdaje się byc bardzo dobrym człowiekiem, ktory nie potrzebuje tak drastycznych reform modlitwenych jak mój niedoszły maż. To osatnie wzbudza we mnie największą panikę bo boję się, że osoba o ktora się modlę nie jest ta mi przeznaczoną. Niby mam w sobie zgode na inny scenariusz ale jednak nie mam… boję się i stawiam opór. Tym bardziej,ze tak jak Ty nie wiem jaki wpływ moja modlitwa ma na “Niego”.  Do tego million mysli na minutę,że intencja jest źle przedstawiona i tak dalej. Doraźnie zamierszam jechać do Częstochowy zawierzyc sie tam Matce Bożej, odmawiam koronkę do Ducha Św. Chłonę treści z forum, ponad wszystko staram sie żyć normalnie i nie dac sie wciagnać w spirale mysli (to baardzo srednio mi wychodzi). Co mnie jeszcze pomogło kiedyś tam… hmm… otwarcie się na nowych ludzi- np. pojscie na jakiś kurs o ktorym zawsze marzylas, taniec brzucha czy jakaś jazda konna(strzelam:) na pcozatku czuję się zawsze “obco” i “nie na swoim miejscu” ale z czasem wszystko się jakos układa a ja jestem bogatsza o nowe znajomosci, nawet jeśli nie będzie z tego przyjazni to otwartosc na drugiego czlowieka to juz cos. No i pomogl mi bardzo psycholog.. ale dopiero taki, ktory patrzyl na mnie i moje zycie z perspektywy katolika i razem z Bogiem. Bo psycholożka, ktora pol roku wysyłała mnie na jogę ;-) (w dobrej wierze oczywiscie) jakoś nie wskurała nic. Także bądź dobrej myśli, może Bóg sam Ci podsunie pomysł na przetrwanie trudnych chwil. A póki co , pisz o swoich troskach tu! Zawsze znajdzie się ktoś kto wysłucha, odpisze, da trafiajacą w sedno modlitwę (pozdrawiam Beatko;)!  

Edytowany przez Assisi Oct 15 '12, 11:41
Assisi
Assisi Oct 15 '12, 11:40
Hmm.. napisalam jakbym żyła w jakieś krainie mlekiem i miodem płynącej :D żebys nie miala watpliwosci.. tez jest mi ciężko... nie mam na razie problemów z mobilizacja co do modlitwy ale raczej z pozytywnym przyjęciem jej owoców. No i te hustawki nastrojow i bezsenne noce ;/ ale trzymamy sie razem i będzie dobrze!!
Assisi
Assisi Oct 15 '12, 11:48
Aha, jeśli chodzi o psychologa to najpierw odczekałam swoje w kolejce i poszłam panstwowo, ale pozniej znalazłam lepszego w poradni przykoscielnej.. koszt "co łaska" także mimo napiętego budżetu się udało. Mieszkasz w większym mieście wiec gdzies na pewno są podobne opcje.. 
Ela
Ela Oct 15 '12, 12:14
Rany, prawie wszystko co piszesz, jak nie całkiem wszystko o swoich odczuciach to jakbyś o mnie pisała :) Też mam skrajne nastroje, bezsenność (kiedyś zasypiałam zanim się kołdrą zdążyłam nakryć ;) teraz i godzinę mogę leżeć), też panika że być może "będę musiała" spędzić życie z kimś innym niż ten, z którym chcę. Dlatego cieszę się, że mogę z Tobą pogadać tutaj, bo dla mnie to bardzo ważne. Psychologa już zaliczyłam niejednego, ale na chwilę obecną chyba nie mam po co iść, bo wiem co usłyszę. Chyba, że do takiego katolickiego jak piszesz, mam nawet namiary na jednego. Może usłyszę co innego niż właśnie: idź na jogę, myśl pozytywnie itp. slogany.
Assisi
Assisi Oct 15 '12, 12:51
Niech się wypchają tą jogą!!! Pomijam fakt, że ja nie jestem osobą, która lubi taką formę aktywności.. dla mnie jest spinning, biegi, konie, rower,chodzenie po górach a na jodze strzela mnie jasny.... ;) (poszłam raz!). Poza tym nie uważam żeby to było dobre z punktu widzenia katoliczki. Nie chcę się nawet w to bawić bo jeszcze się spodoba i będe się musiała leczyć z jakiegoś dziwnego uduchowienia czy fascynacji. Bardzo mnie irytowało,że Pani mi narzucała to jako rozwiazanie wszystkich problemów. Nie potrafiła też zrozumieć ,ze dla mnie seks przedmałżeński to problem. To takie dwie rzeczy, które przewazyły. Poza tym owszem, duzo jej zawdzieczam bo pobudziła mnie do odkrywania swojej kobiecości a raczej eksponowania jej delikatnym makijazem, strojem. Poczułam się pewniejsza siebie i bardziej dowartościowana ale dowartościowanie sie jakimś ładnym łaszkiem długo nie działa. Co nie zmienia faktu,że miło wspominam Panią XYZ i życze jej wielu sukcesów:) A do obecnego psychologa zdarza mi się wpaść raz na jakiś czas kiedy naprawdę czuję,że wariuję ale okres terpaii mam juz za sobą. Pdobało mi się to,że jest mężczyzną bo dawało mi to męska perspektywę na sytuację (tym bardziej,że prowadził mój/nasz kurs przedmałżenski), nie ignorował ani Boga ani zasad naszej religii. Może cudu nie dokonał ale z pewnoscią jest i był ważnym czynnikiem na mojej juz długiej walce o siebie. Spróbuj, nic nie tracisz! 

Ja zasypiam bez problemu ale budzę się w środku nocy i oczy mam jak 5zł. Modlitwa pomaga.. 
Ela
Ela Oct 16 '12, 20:59
Do tego psychologa muszę się wybrać, ale ja mam zawsze mega stresa przed takimi wizytami...
A co czujesz patrząc na małżeństwa, pary, z dziećmi, bez dzieci itp? Bo dla mnie to jest jeden z większych problemów... :( Jest mi tak strasznie przykro, że ja nie mam do kogo się przytulić, z kim porozmawiać o tym jak mi minął dzień, z kim iść na spacer, nie mam dziecka... Czuję jakby to wszystko było mi odebrane, jakbym nie zasługiwała na to.. Żyję jakby obok świata, nie interesuje mnie on. Straciłam coś, co nadawało temu światu kolorów i sensu..
Assisi
Assisi Oct 17 '12, 10:49
Mam bardzo podobnie.... jednak mam to szczęście- nieszczęście przebywania w środowisku głownie singli i ludzi przeważnie ode mnie młodszych gdzie dzieci jeszcze nie są wszechobecne. Natomiast w kręgu dalszych znajomych śluby i narzeczeństwa to jakaś plaga. Nie mogę oglądac sukienek slubnych czy słuchać o planowaniu wesel, nawet głupie zmiany statusu "wolny", "zaręczona" "w związku małżeńskim z" na Facebooku mnie irytują. Czasem nawet nie chciałam wchodzić na ten portal w obawie co mi wyskoczy na głównej ścianie- dziecko czy pierścnionek. Ktoś by powiedział,że jestem zawistna, nie zachowuję się po chrześcijansku bo nie cieszę się cudzym szczesciem... Wychodzę z załozenia, że naprawdę dostałam bardzo w kość przez ostatnie 1.5 roku i jakoś muszę to odreagować a na swoje negatywne emocje nie mam wpływu. Jestem na tematy slubne bardzo wyczulona... Z czasem coraz bardziej udaje mi się to ignorować, jesli są to osoby bliskie to przewaznie cieszę się ich szczęsciem i ignoruję to ukłócie zazdrosci bo nie jest to dobre... i mam nadzieje w głębi serca,że na mnie przyjdze pora. Oczywiscie czuje jakby ktoś mi coś zabrał, coś co było na wyciagnięcie ręki i na co czekałam tak długo i na co w moim mniemaniu zasłuzylam.
Na co dzien jednak dużo pracuję i nie mam czasu się rozglądać z pracy do pracy,dom, jakieś spotkanie towarzyskie i odsuwam od siebie swoje reakcje na związki. 
Assisi
Assisi Oct 17 '12, 10:53
No i uświadomiłam sobie,że to nie jest tak,że miłośc się nalezy albo na nią trzeba zapracować... bo nie jest ona kwestia zasług czy tego ile w związku się wymęczymy, ile poświecimy... Staram sie obedrzeć z nostalgii i romantyzmu swoje wspomnienia o wybranej sukience, naszej dacie i wszystkim co bylo ustalone a myslec bardziej realnie, ze z takim człowiekiem jakim był moj ex- narzeczony wtedy nie zbudowałabym stabilnej i szcześliwej rodziny. Widzę,że coś sie w nim zmienia, ale na tamten moment jego życia mogłobybyc roznie z naszym malzenstwem juz na starcie. Także ponad wszystko racjonalizuję sytuacje... i nie chodzę na wesela:)
Strony: 1 2 3 »