Loading...

Wszystkie Inne | Forum Nowenny Pompejańskiej

Lokalizacja tematu: Forum » Różaniec » Trudności z różańcem
Magdalena
Magdalena Lip 11 '18, 16:59

Witajcie ! To mój debiut na forum, przed chwilą się zarejestrowałam.

Odmawiam Nowennę Pompejańską w intencji ukochanej mi osoby. Dziś jest mój 16 dzień części błagalnej. Nowennę próbowałam odmawiać kilkukrotnie bez powodzenia, bo modlitwa przeze mnie odmawiana była szmuglowana, nie była systematyczna tj. codzienna. Poddawałam się wtedy i przerywałam całą duchową przygodę, cierpiałam przy tym bardzo. Najdalej dokąd dotrwałam tym sposobem to pierwsze dni części dziękczynnej. Teraz jest inaczej. Mam bardziej poręczny różaniec, większy o ile to ma znaczenie i lepiej mi to wychodzi. Jakoś zręczniej jakbym czuła, że jestem już do tej modlitwy przygotowana, duchowo gotowa. Chodzę więc po lesie z różańcem i się modlę :-) Tak mi najprzyjemniej. Spotykam leśne zwierzątka, wysyp grzybów, cuda dookoła... Znaki, dużo znaków. I moje życie też się zmienia jakby na lepsze mimo tego co się stało.

Na początku już prawie 2 lata temu na mszy o uzdrowienie, którą prowadził O. Witko u Reformatów w Krakowie przeżyłam tzw. charyzmat poznania. Nie wiedziałam czym dokładnie było to zdarzenie i wyjaśnił mi dopiero jego znaczenie Ksiądz na spowiedzi jakby moim nawróceniu. Łzy wtedy ciekły mi same, to było niesamowite przeżycie duchowe, prawdziwe nawrócenie. Zawsze miałam problem z wiarą. Dziś ważne są dla mnie słowa Jana Pawła II, które usłyszałam od koleżanki, że nikt tak nie wierzy jak ten kto wątpi, kto zadaje pytania. Dziś już przede wszystkim wiem +

Trafiłam na tę specjalną mszę za sprawą chłopaka choć X zawsze wolał, by nazywać go mężczyzną. Poznaliśmy się na imprezie sylwestrowej na którą wspólnie grupą znajomych jechaliśmy. To był jakby strzał w dziesiątkę na tarczy i magiczne, zakochane pół roku.  Mówił, że kochał pewną dziewczynę długo i ciągle na nią czekał choć ona tego nie chciała, mówił, że to go niszczyło. Mówił, że poznał mnie, nie będzie już sam, jestem zupełnie inna, wszystko miało być inne, miłość miała leczyć wszystkie nasze rany. Z jego strony padły wszystkie możliwe obietnice. Ja byłam ostrożna chociaż w środku własnego serca oszukać nie mogłam, to było ponad mnie, pierwszy raz lód się we mnie zupełnie stopił. Nasze spotkania wyczekiwane były legendarne, dzieliło nas sporo kilometrów. Przyjaciółki przestrzegały mnie żebym uważała, jedna nawet uznała, że X jest przebiegły. Ja rozanielona trwałam jak przy dzielnym rycerzu, który ciągle ze sobą walczył. Ja także, oboje walczyliśmy ze swoim kalectwem emocjonalnym. Mieliśmy oboje świadomość, że jesteśmy z bardzo trudnych rodzin, ale to było zbyt ciężkie, by o tym rozmawiać, baliśmy się tego panicznie. Były więc ochy i achy i uczucie.

Klapki z oczu mi spadły gdy dostałam od niego wiadomość w środku nocy. Zrezygnowałam z kontaktu choć on się zarzekał, że nie chce nic kończyć między nami, a już w ogóle zrywać kontaktu. Broniłam wtedy siebie i to był trudny miesiąc, ale wytrwałam. W zgodzie pojechałam do niego tuż po jego urodzinach i zobaczyłam zupełnie innego X. Po rozmowie z jego tatą. Powiedział : kocham ją, nie Ciebie, nie kocham Cię. Później o mało co wracając nie rozbiłam się samochodem, była straszna burza, karambol. Zerwałam wszelki kontakt, wykasowałam wszystko. Oddałam mu wtedy jego prezenty dla mnie, miałam je tak jakby co przy sobie jak mnie zostawiał. Poza tym wyrzuciłam wszystko co wiązało się z X. 

Nie odebrałam od niego telefonu z życzeniami w moje urodziny, nie czytałam maili od niego. Nic. Po pewnym czasie zaczęłam się modlić, pojechałam na wspomnianą mszę o uzdrowienie. Później wzmocniona tym wydarzeniem zaczęłam się tak naprawdę modlić Nowenną. Nie było łatwo. Zasypiałam, przekładałam, kumulowałam nowenny. Wszystko było nie tak. Jedynie najpiękniejsze były msze do Św. Rity w moim kościele, przynosiłam róże, to było bardzo piękne, kobiece, przychodziło na te msze mnóstwo kobiet. 

 Minęło pół roku, a ja modliłam się egzorcyzmem Ks. Amortha, Nowenną do Najdroższej Krwi, uczestniczyłam w sakramencie namaszczania chorych i przyszedł mail. Krótkie zdanie, którego nie dało się nie przeczytać. Napisał : nie jestem z nią i nigdy z nią nie będę. Odpisałam. On na to : nie byłem z Tobą, bo nie potrafiłem Cię kochać. Po dwóch miesiącach odważyłam się zadzwonić. Rozmowa była długa i usłyszałam, że starał się o nią. Jego słowa bolały mnie strasznie. Powiedział, że ona go kompletnie olała. Po miesiącu napisał, że chce się spotkać, ja przeczytałam już te wszystkie maile i tak mnie piłował, że w końcu spontanicznie przed planowanym dłuższym wyjazdem wakacyjnym za granicę znów to ja, pojechałam do niego. Było cudownie, jakby nic między nami nie pękło, a przecież tak bardzo pękło. Mówił jak bardzo tęsknił, jak przeżył rozstanie. Czułam się jak zimna ryba, bałam się. Przecież to ja kiedyś rozanielona opowiadałam moim przyjaciółkom niby o nim, a tak naprawdę o tej dziewczynie o której znów on mi opowiadał. Galimatias. Widział ją jak kiedyś do niego pojechałam i okazało się, jak dogoniłam tą niby ją, że to wcale nie była ona. Innym razem znów opowiadał jak ona fantastycznie wyglądała w szpilkach i w sukience, że widział ją tu kiedyś właśnie jak szła ze swoim chłopakiem. Ja sobie myślałam, że to jest najprawdziwsza Miss Świata. Po czasie przyjaciółki uświadomiły mnie jaka to była szopka. Więc byłam zimna, ostrożna, byle bez rozmów o niej, o tych emocjach. On na pożegnanie miał oczy pełne łez, znałam ten widok już wcześniej. Powiedział : znajdź sobie chłopaka. Pożegnaliśmy się. Później namawiałam go, żeby przyjechał. Powiedział, że się nie wybiera. Mieliśmy jednak kontakt. Niby zapomniał o moich urodzinach. Po kilku miesiącach miałam wrażenie, że chce wrócić. Nie napisał tego wprost albo, że chociaż przyjedzie. Byłam wtedy rodzinnie w trudnej sytuacji i potrzebowałam czasu, przestrzeni dla siebie. Myślałam niech on sobie to przemyśli, od dłuższego czasu to ja przejmowałam inicjatywę i miałam nadzieję, że się w końcu odważy wrócić, tak na poważnie, decyzją. On sam, ja mu nie chciałam w tym pomagać, bo sama wtedy potrzebowałam wsparcia i w ogóle w związku z tym trudnym nim też. On sam. Tego sobie życzyłam.

Straciliśmy kontakt na kolejne miesiące. Ja nie pisałam, on też. W końcu napisałam. On odpisał jakby przy okazji, że nie może pisać, rozmawiać, bo jest z kolegami na wyjeździe. Sporadycznie pisałam maila, smsa. Zero odzewu. Po 2 miesiącach napisałam do jego przyjaciela, bo zobaczyłam, że X dodał do znajomych z powrotem tą dziewczynę, którą wybrał zamiast mnie. Ścisnęło mnie w sercu. Od jego przyjaciela dowiedziałam się, że od momentu naszej ostatniej wymiany smsów X ma kogoś, przypuszczalnie poznanego na tym wyjeździe..

Przepłakałam pół nocy z różańcem w ręku i tak zaczęłam Nowennę. Zamówiłam śliczny, wypatrzony wcześniej różaniec gdzie nigdy nie miałam czasu, żeby go zamówić i zaczęłam się modlić. Powiem szczerze, że gdyby nie Nowenna nie dałabym rady, rozsypałabym się. Modlitwa jest wspaniała, jest wielkim ukojeniem.

Od tygodnia modlę się też egzorcyzmem i dzieją się dziwne rzeczy. Coś gdzieś spada, znajduję w mieszkaniu jakieś robactwo, a nigdy nie było takiego problemu. Ten egzorcyzm jest dla mnie strasznie trudny do odmówienia. Tak jak wtedy, a nawet bardziej. Czytałam, że tak to jest.

 

Modlę się dalej Nowenną Pompejańską w intencji wiadomo jakiej : jego powrotu. O ile robię to dla niego to przede wszystkim skutkiem ubocznym jest ogromny spokój duchowy dla mnie. Robię to też dla siebie. Bywa różnie, nie zawsze jest idealnie, ale już nie zasypiam, nie odkładam, nie przekładam, nie mówię sobie, że wszystko jest ważniejsze od tego, a to przy okazji. Liczy sie dla mnie, że to jest codziennie półtoragodzinna modlitwa, czas na, który bardzo, najbardziej w ciągu dnia czekam.

Będę tu publikowała swoje spostrzeżenia. Wiem, że mi to pomoże. Szczególnie porady doświadczonych w odmawianiu Nowenny. Wiele jest we mnie głosów, że to nie ma sensu, intencja jest beznadziejnie beznadziejna i o kogo ja się modlę ? O mężczyznę którego potrafią uszczęśliwić wszystkie inne, tylko nie ja, który nawet nie ma honoru skontaktować się ze mną i napisać, że jest już ... zajęty.

Także tak. Z Panem Bogiem :-) i do przodu :-)

Serdecznie Pozdrawiam !

Magdalena

 

Michał
Michał Lip 11 '18, 18:20
Witaj. Będzie pieknie :) Zobaczysz co się stanie po nowennie :) Otworz serducho na Boga, modl sie i o nic się nie martw :) PS gdybyś potrzebowała porozmawiać to pisz :) Z Bogiem! +
Magdalena
Magdalena Lip 12 '18, 22:45

Dziękuję bardzo za słowa otuchy :-)

Mam otwarte serducho na Boga ! 

Pomimo, że wczoraj Nowenna szła mi bardzo opornie, odłożyłam ją na kompletny wieczór przy meczu co mi się nie zdarzyło od jej rozpoczęcia... Pomimo, że jakieś terenowe samochody rozjeździły też przypuszczalnie wczoraj albo dziś rano mój las...

Jeszcze zaraz w trzecim dniu zerwałam różaniec, niby przez nieuwagę, ale pierwszy raz w życiu. Już jest naprawiony przez bardzo miłą Panią ekspedientkę ze sklepu jubilerskiego i przy tym kupiłam cudne kolczyki.

Także się nie poddaje,czuje spokój duchowy, prowadzenie i 17 dzień za mną. Dziękuję i z Bogiem ! Chwała Panu +