Loading...

Dlaczego Jezus tak wiele się modlił? | Forum Nowenny Pompejańskiej

Lokalizacja tematu: Forum » Różności » Propozycje
Besia
Besia Cze 6 '13, 21:09

07.02.2013

Dlaczego Jezus tak wiele się modlił?

 

Ewangelie często nam mówią o tym, że Pan Jezus się modlił. Począwszy od chrztu w Jordanie aż do śmierci na krzyżu nie było wydarzenia istotnego w Jego posłudze mesjańskiej, w którym Ewangeliści nie odnotowaliby Jego modlitwy.

Modlitwą zaczął Jezus swoją działalność publiczną: „Gdy się modlił, otworzyło się niebo i Duch Święty zstąpił na Niego, w postaci cielesnej niby gołębica, a z nieba odezwał się głos: Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie” (Łk 3,21-22).

Niezwykle ważne rzeczy dokonały się podczas tamtej modlitwy Jezusa. To wtedy wszedł On w wody Jordanu, ażeby niby Baranek ofiarny wziąć na siebie grzechy świata (por. J 1,29), symbolicznie zostawione tam przez grzeszników przyjmujących od Jana chrzest pokuty. Głos Ojca, uznającego, że ten Człowiek, Jezus z Nazaretu, jest Jego umiłowanym Synem, oraz zstąpienie Ducha Świętego, który wypełniał w ten sposób znane proroctwo Izajasza (por. 61,1-2; Łk 4,18-19), potwierdziły Jego godność mesjańską.

Wręcz całą noc spędził Jezus na modlitwie, zanim dokonał wyboru swoich Dwunastu (por. Łk 6,12-13). Żeby uprzytomnić sobie, jak ważny był to moment w Jego posłudze mesjańskiej, dość przypomnieć, że oni mieli się stać – na wzór dwunastu synów Jakuba – protoplastami ludu Nowego Przymierza. Również modlitwą poprzedził Zbawiciel swoją inicjatywę doprowadzenia swoich uczniów do tego, ażeby po raz pierwszy wyznali w Nim Mesjasza i Syna Bożego (por. Łk 9,18-20; Mt 16,13-16).

Modlitwa była dla Niego ważniejsza, niż nawet głoszenie Dobrej Nowiny – mimo że przecież przyszedł On do nas właśnie po to, żeby „ubogim nieść dobrą nowinę, więźniom głosić wolność, a niewidomym przejrzenie; aby uciśnionych odsyłać wolnymi, aby obwoływać rok łaski od Pana” (Łk 4,18-19). Ewangelista odnotowuje, że choć „liczne tłumy zbierały się, aby Go słuchać i znaleźć uzdrowienie ze swych niedomagań, On jednak usuwał się na miejsca pustynne i modlił się” (Łk 5,15-16).

Uczniowie nie mieli wątpliwości co do tego, że Jezus był rozmodlony. W jakimś dobrym sensie zaczęli Mu tego zazdrościć. Właśnie wychodząc naprzeciw tej świętej zazdrości, Jezus nauczył ich tej modlitwy, którą każdy z nas zanosił do Boga już tysiące razy: „Gdy Jezus przebywał w jakimś miejscu na modlitwie i skończył ją, rzekł jeden z uczniów do Niego: Panie, naucz nas się modlić, jak i Jan nauczył swoich uczniów” (Łk 11,1).

Trzy momenty najszczególniejsze

Wydaje się, że na szczególną uwagę zasługuje modlitwa Pana Jezusa na Górze Przemienienia. Ewangelista Łukasz zapisał, że Jezus „wziął z sobą Piotra, Jana i Jakuba i wyszedł na górę, aby się modlić. Gdy się modlił, wygląd Jego twarzy się odmienił, a Jego odzienie stało się lśniąco białe” (Łk 9,28-29).

Czy trzech najbliższych sobie uczniów wziął ze sobą, aby modlili się razem z Nim? Nie zapominajmy, że Ojciec Przedwieczny inaczej jest Ojcem dla Niego, inaczej dla nas, Jego uczniów. Kiedy Jezus mówił o swoim Ojcu, mówił „Ojciec wasz” albo „Ojciec mój”, albo „Ojciec mój i Ojciec wasz”. Nawet w Ogrodzie Oliwnym, kiedy i sam się modlił, i uczniom kazał się modlić, nie zapraszał ich do wspólnej modlitwy. Chciał natomiast, aby oni, modląc się, byli świadkami Jego modlitwy (por. Mt 26,38-45). Jego modlitwa – owszem, zanoszona w ludzkiej naturze, którą przyjął On z miłości do nas – jest przecież modlitwą boskiej osoby Syna Jednorodzonego i zwyczajni ludzie nie umieliby i nie mogliby się do niej przyłączyć.

Tak czy inaczej, Nowy Testament nie zna przypadku, żeby Jezus kiedykolwiek modlił się razem ze swoimi uczniami. Zazwyczaj Pan Jezus modlił się na osobności (por. Łk 5,16; 6,12; 9,18; 11,1). I nawet nie próbujmy sobie wyobrażać tej głębi, z jaką On, „Syn Boga żywego” (Mt 16,16), się modlił.

Również na Górę Przemienienia Jezus wziął Piotra, Jakuba i Jana – nie żeby oni modlili się razem z Nim, ale żeby widząc Go modlącego się, sami poczuli się wezwani do modlitwy. Niestety, zmorzył ich sen. Wolno nam się domyślać, że gdyby wtedy okazali się bardziej wytrwali w modlitwie, również w Ogrodzie Oliwnym czuwaliby razem z Nim i nie porzuciliby Go w godzinie ciemności (por. Łk 22,53).

Spójrzmy jeszcze przez chwilę na modlitwę Jezusa w Ogrodzie Oliwnym. Wykonał On wówczas ciężką pracę zjednoczenia swojej ludzkiej woli, wzdrygającej się przed poddaniem tak straszliwemu męczeństwu, z wolą swojego Ojca: „Ojcze mój, jeśli to możliwe, niech Mnie ominie ten kielich! Wszakże nie jak Ja chcę, ale jak Ty” (Mt 26,39). Jak wiadomo, właśnie pamięć o tej modlitwie stanowiła w Kościele ostatni szaniec obronny wiary w prawdę Jego człowieczeństwa, kiedy była ona śmiertelnie zagrożona przez herezję monoteletyzmu.

Trzecim momentem w życiu Jezusa, kiedy najszczególniej objawił się On nam jako człowiek bezgranicznej modlitwy, była Jego męka. Przez wszystkie swoje potworne cierpienia, ciemności i szyderstwa szedł On cały rozmodlony. Modlił się – w czasie, kiedy Go zabijali! – nawet za swoich morderców: „Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią” (Łk 23,34).

W tajemniczych, strasznych ciemnościach, których nikt z nas do końca nie zrozumie ani się nawet nie domyśli, wołał: „Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?” (Mt 27,46). Jednak nawet zanosząc tę przejmującą skargę, był On bez reszty zjednoczony ze swoim przedwiecznym Ojcem. Ostatnim Jego słowem na tej ziemi była modlitwa całkowitego zawierzenia się Ojcu: „Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego” (Łk 23,46). To fakt bardzo istotny, że Jezus umarł z modlitwą na ustach.

Modlitwa szczytową realizacją Jego człowieczeństwa

Niekiedy o modlitwie Jezusa mówi się tak, jakby w zasadzie sprowadzała się ona do tego, że On modlił się za nas. Owszem, On modlił się „za tymi, których Mi, [Ojcze], dałeś, (...) ale i za tymi, którzy dzięki ich słowu będą wierzyć we Mnie” (J 17,9.20). Co więcej, „wszedł do samego nieba, aby teraz wstawiać się za nami przed obliczem Boga” (Hbr 9,24; por. 7,25).

Jednak w Ogrodzie Oliwnym modlił się Jezus również za samego siebie – ażeby nawet w czekającej Go męce swoją ludzką wolą przylgnąć bez reszty do woli swego Ojca. Owszem, nasza sprawa wówczas się dokonywała, od Jego ludzkiej woli zawisło wtedy zbawienie całej ludzkości – jednak również za samego siebie Jezus wówczas się modlił. Nawet On – Bóg prawdziwy, jednorodzony Syn przedwiecznego Ojca – przyjąwszy ludzką naturę, bez modlitwy by swojej misji nie wypełnił ani swego człowieczeństwa nie zrealizował. Modlitwa – całoosobowe oddawanie siebie i wszystkiego co nasze samemu Bogu – stanowi najwyższy przejaw bycia człowiekiem. A Jezus był przecież człowiekiem naprawdę.

Nie wspomniałem tu o modlitwie dziękczynnej Jezusa (por. J 11,41) ani o Jego kierowanych do Ojca wyznaniach miłości i uwielbienia (por. Mt 11,25). Ale przecież cała Jego misja Zbawiciela świata z tego czerpie swoją skuteczność, że On, również w swoim człowieczeństwie cały oddany Ojcu, właśnie jako człowiek został otoczony przez Ojca „tą chwałą, jaką miał u Niego pierwej, zanim świat powstał” (por. J 17,5).

o. Jacek Salij OP

Besia
Besia Cze 7 '13, 10:17
Dlatego ja bardzo lubię adorować Pan Jezusa w Najświętszym Sakramencie w ciszy to jest niesamowite ,można nie mówić nic ,tylko być z Nim ,a daje tyle siły .Polecam wszystkim ,kto ma tylko możliwość naprawdę warto .Pan Jezus czeka na nas ,zanośmy Mu swoje sprawy ,radości i smutki ,wszystko .