Już jest nowy numer:
Z O B A C Z !
Te myśli uciekające do codziennych spraw to nic nadzwyczajnego :) Nie jest to też nic złego i uważam, że nie powoduje umniejszenia ważności modlitwy. A jak jest u Ciebie Janno z sakramentami ? Może spowiedź uspokoiła by Twoje serce ? Może sama rozmowa z kapłanem pomogła by Ci spojrzec na pewne sprawy inaczej ?
Co do odpowiedzi na pytanie dlaczego Bóg zsyła chorobę na dziecko nie umiem Ci racjonalnie odpowiedzieć :( ale jako osoba wierząca ufam, że Bóg ma w tym jakiś wyższy cel niż tylko zesłanie na to dziecko i ich najbliższych cierpienia. Ponoć najbardziej Bóg doświadcza tych, których szczególnie umiłował.
Nic nie piszesz o rodzicach tego dziecka - czy to są osoby wierzące ? Modlą się w intencji uzdrowienia swojego synka ?
Ja z Mężem także modlę się o uzdrowienie z choroby nowotworowej bliskiej nam osoby. Nie jest to w prawdzie dziecko ale dorosła osoba. Młoda kobieta - ma męża, 3 wspaniałych synów. Nie wiem jaka będzie wola Boga w Jej przypadku ale wiem, że Jej choroba spowodowała zbliżenie się do Boga wielu ludzi, w tym moje i mojego Męża. I tu już widzę jedną z łask, które otrzymaliśmy jakby przy okazji. I za to dziękuję teraz w dziękczynnej części Nowenny. I ciągle powtarzam "bądź wola Twoja"...
Wydrukuj modlitwe do Świętej Rity i rozdaj rodzinie - ja tak obdarowałam wszystkich w rodzinie i znajomych, o których wiedziałam że będą się modlić. Czasami starszych ludzi coś blokuje przed otworzeniem się na inne formy modlitwy.
Mimo ogromu ból, jak spadł na rodziców tego chłopca powinni podejść do tego jak ludzie wierzący, z pokora powiedzieć "nie się stanie wola Twoja Panie" nawet jeżeli miałoby to oznaczać utratę dziecka. Myślę, że łatwiej z taką stratą pogodzić się ludziom, którzy zawierzą Bogu życie swoje i chorej osoby. Nie umiem tego wytłumaczyć ale tak to czuję. Muszą oprzeć się o Boga, spoczać w Nim, w Jego ręce złożyć wszystko - bez wzgledu na to co sie będzie działo.
Kiedy tu pisałam, to były moje początki, teraz odmawiam już 3 nowenne w tej samej intencji, o cud uzdrowienia dla bratanka, który chruje na bialaczkę. Różne mialam przejścia, od zlości, po rozczarowanie, zniechęcenia, 2 nowennę odmawialam mam wrazenie naprędce i bez uczuć, tak aby odmówić... Jednak mimo wszystko czuję teraz, że nawet jeśli wydaje nam się, ze modlitwa jest pozbawiona "tego czegoś", że za malo jesteśmy skupieni, myślimy o rzeczach nieistotnych w trakcie, spieszymy się, jesteśmy roztargniemy to Ona i tak nas słucha! Wiem, że mogę modlić się lepiej i czuję, ze ta 3 nowenna jest najbardziej świadoma i taka celebrowana przez mnie. Po prostu musialam nauczyć się nią modlić. No i najważniejsze, nowenna przynosi wiele lask. Doświadczam ich ja i moja rodzina. Zmienilo się moje postrzeganie świata i wybory jakie podejmuję są przemyślane by były zgodne z tym w co wierzę. Jest we mnie mniej zlości i chęć ciągłej poprawy a także wychowania dzieci jak najlepiej umiem, uczenia ich wartości. Ale na koniec najważniejsze, mój bratanek czeka na przeszczep, ktory będzie za około 3 tygodnie. Dopiero teraz lekarze powiedzieli rodzicom, ze w stanie jakim do nich dotarł miał 1% szans na przeżycie. Jestem wzruszona i szczęśliwa i czuję namacalnie, ze modlitwa ma sens. Wczoraj plakalam jak glupia ze szczęścia i tak bardzo chciałam się jak najpiękniej pomodlić. Dostałam skrzydeł. Wiem, że to jeszcze nie koniec bitwy, ale wierzę, ze skoro Matka Boska pozwoliła temu dziecku na pokonanie choroby w tragicznym momencie to nie pozwoli mu po tym wszystkim odejść. Ufam, ze to ta modlitwa dokonała cudu nad cudami! Jestem niesamowicie wdzięczna, że dowiedzialam się o nowennie, bez niej moje życie było takie puste. Pozdrawiam serdecznie!!!