Loading...

Czuję, ze nie modlę się tak jak należy | Forum Nowenny Pompejańskiej

Lokalizacja tematu: Forum » Różaniec » Trudności z różańcem
Janna
Janna Wrz 24 '13, 12:50
Pisałam tu już wcześniej, ze modlę się w intencji chłopca chorego na białaczkę. Dziś mija 21 dzien od kiedy zaczęłam odnawiać nowennę. Całkowicie nie potrafię się skupić, powtarzanie wciaż tego samego powoduje, że moje myśli biegną innym torem. Staram sie ze wszystkich sił skoncentrować, ale łapię się po minucie, ze myślę o tym co zrobić na obiad, o jakichś sytuacjach, które mnie spotkały, bądź spotkają. Mam ostatnio na głowie trochę problemów i zauwazyłam, że wypowiadam intencje, a tak naprawdę troszczę sie głównie o siebie. To już 21 dzień, a wcale nie jest lepiej. Nie czuję by ten różaniec był ważny dla Mateczki :-( Bardzo mi z tego powodu źle. Dziś otrzymałam telefon z wiadomością o tym chłopcu, ze ma tak złe wyniki, że lekarze dzwią się, ze żyje. Siedze teraz i placzę, myśląc, ze może gdybym się modliła lepiej, to byłaby poprawa... Strasznie mi z tym źle i serce mnie boli, że mogłam dać z siebie dużo, a nie udaje mi się. Poza tym wciaż myślę o woli Bożej, nie mogę sobie wytłumaczyć jak wolą Bożą moze byc śmierć tego dziecka. W myślach buntuję się przeciwko temu. Zaczynam też myśleć, ze to nie ma sensu, ze jest coraz gorzej, nadzieja umiera. Nie chcę tego, ale tak mi źle, jestem rozżalona i zła, już nawet nie wiem na kogo, na Boga, na siebie, tak cieżko to wszystko ogarnąć i zrozumieć.
Monika
Monika Wrz 24 '13, 13:03
Nadzieja zawsze umiera ostatnia. 

Te myśli uciekające do codziennych spraw to nic nadzwyczajnego :) Nie jest to też nic złego i uważam, że nie powoduje umniejszenia ważności modlitwy. A jak jest u Ciebie Janno z sakramentami ? Może spowiedź uspokoiła by Twoje serce ? Może sama rozmowa z kapłanem pomogła by Ci spojrzec na pewne sprawy inaczej ? 

Co do odpowiedzi na pytanie dlaczego Bóg zsyła chorobę na dziecko nie umiem Ci racjonalnie odpowiedzieć :( ale jako osoba wierząca ufam, że Bóg ma w tym jakiś wyższy cel niż tylko zesłanie na to dziecko i ich najbliższych cierpienia. Ponoć najbardziej Bóg doświadcza tych, których szczególnie umiłował. 

Nic nie piszesz o rodzicach tego dziecka - czy to są osoby wierzące ? Modlą się w intencji uzdrowienia swojego synka ? 

Ja z Mężem także modlę się o uzdrowienie z choroby nowotworowej bliskiej nam osoby. Nie jest to w prawdzie dziecko ale dorosła osoba. Młoda kobieta - ma męża, 3 wspaniałych synów. Nie wiem jaka będzie wola Boga w Jej przypadku ale wiem, że Jej choroba spowodowała zbliżenie się do Boga wielu ludzi, w tym moje i mojego Męża. I tu już widzę jedną z łask, które otrzymaliśmy jakby przy okazji. I za to dziękuję teraz w dziękczynnej części Nowenny. I ciągle powtarzam "bądź wola Twoja"...

Janna
Janna Wrz 24 '13, 13:09
Dziękuję Ci Renato. Czytam różne świadectwa i często ludzie piszą, ze podczas odmawiania dzieją się z nimi cudowne rzeczy, a ja nie czuję się szczególnie, czuję wręcz, ze moja modlitwa jest za skromna i jakościowo kiepska. Wiem też, ze powinnam modlić się z ufnością i pewnością, ze będę wysłuchana, ale coraz mniej we mnie tego. Gdy nie miałam wieści o chłopcu, to moje modlitwa była jakaś taka obojętna, bardziej przejmowałam się swoimi problemami. Dziś załamało mnie to, ze wszystko tam się sypie. Nie dość, że sama białaczka jest straszna diagnozą, to okazało się, ze dziecko ma dwie ostre białaczki, nie reaguje na żadne leczenie, wyniki ma tak złe, że szkoda gadać, wątroba siada i nerki, jak tu dalej widzieć sens w modlitwie, skoro nic się nie udaje? Czytam świadectwa i ludzie dostaja laski, ale nie przeczytałam by chory na zdiagnozowaną chorobę przeżył... Śmierć matki, ojca, a nawet współmałżonka jest cieżka, ale śmierć dziecka, to chyba coś ponad ludzkie wyobrażenie. Nie jestem w stanie zaakceptować, ze taka moze być wola Boża.
Janna
Janna Wrz 24 '13, 13:13
Rodzice chłopca są osobami wierzącymi i praktykującymi, nie ma w tej rodzinie problemów, to normalni kochajacy się ludzie, ojciec dziecka jest moim bratem ciotecznym, to dobry człowiek, razem z żoną większosć życia aktywnie uczestniczyli w życiu Kościoła. Te dobre tradycje i wartości są w ich rodzinach przekazywane z pokolenia na pokolenie, dlatego tak cieżko mi to zrozumieć. Znam przypowieść o Hiobie, ale musze przyznać, nigdy sie nie z tym nie zgadzałam. Bóg ma być pełen miłosci, a wg mnie to okrutne :-(
Janna
Janna Wrz 24 '13, 13:18
Prosiłam moich rodziców o modlitwę, o jedną częśc różańca dziennie, mójtata coś tam odmówił, a moja mama odpowiedziała, ze nie lubi różańca i modli się o niego ale swoimi słowami. Nie rozumiem tego, moi rodzice są wierzącymi ludźmi, ale ich praktyka ogranicza sie do paciorka rano i wieczorem, uczestnictwem na mszy i w sakramentach. Powiedziałam mamie, ze to syn jej siostrzeńca, jak moze powiedzieć, ze czegoś nie lubi, skoro dziecko umiera, a jej jest cieżko 15 minut w ciagu dnia poświęcic. Więcej tematu nie poruszałam, na pewno się nie modli, dlatego też jestem w tym wszystkim sama :(
Monika
Monika Wrz 24 '13, 13:21
Renia dobrze podpowiada - wciągnąć w modlitwę jak najwięcej osób z rodziny, znajomych. Urządzić taki szturm na niebo. Możecie zamówić stałą intencję Mszy Świętej - załóżmy przez tydzień, codziennie niech będzie odprawiana Msza. Skoro to katolicka rodzina to może jednak warto Rodzicom chłopca powiedzieć o Nowennie Pompejańskiej ? Może poprosić parafialne Kółko Różańcowe o wsparcie modlitewne ? Warto poszukać w Waszej okolicy Mszy Świetych z modlitwą o uzdrowienie. Łapać się trzeba każdej możliwości. 



Wydrukuj modlitwe do Świętej Rity i rozdaj rodzinie - ja tak obdarowałam wszystkich w rodzinie i znajomych, o których wiedziałam że będą się modlić. Czasami starszych ludzi coś blokuje przed otworzeniem się na inne formy modlitwy. 



Edytowany przez Monika Wrz 24 '13, 13:24
Janna
Janna Wrz 24 '13, 13:40
Dobrze Moniko, wydrukuję. Wiem, ze modli sie za niego wiele osób, były Msze św w Kościele, jak i kameralne Msze w kapliczce, którą zbudował dziadek chłopca. Wiem, że nadzieja umiera ostatnia, ale przy tym wszystkim co sie dzieje ciężko uwierzyć, ze będzie dobrze, wszystko co może się zdarzyć złego, właśnie tego chłopca dotyka, nawet chemia nie działa na niego, lekarze nie wiedzą dlaczego wyniki wciaż się pogarszają mimo agresywnego leczenia. Tak jakby jego los był juz przypieczętowany, jakby Bóg chciałby go u siebie... To niepojęte co dobrego moze przynieść śmierć dziecka :-( Rodzice już w rozpaczy zaczynają się wzajemnie oskarżać i obawiam sie, ze śmierć tego dziecka moze doprowadzić do rozpadu tego szczęśliwego niegdyś małżeństwa :-(
Monika
Monika Wrz 24 '13, 13:51
Myślę, że Rodzicom potrzebne jest wsparcie kapłana - choćby kapelana szpitalnego, który z takimi sytuacjami, na do czynienia na co dzień i umiałby wzmocnić Ich słowem duszpasterskim. 

Mimo ogromu ból, jak spadł na rodziców tego chłopca powinni podejść do tego jak ludzie wierzący, z pokora powiedzieć "nie się stanie wola Twoja Panie" nawet jeżeli miałoby to oznaczać utratę dziecka. Myślę, że łatwiej z taką stratą pogodzić się ludziom, którzy zawierzą Bogu życie swoje i chorej osoby. Nie umiem tego wytłumaczyć ale tak to czuję. Muszą oprzeć się o Boga, spoczać w Nim, w Jego ręce złożyć wszystko - bez wzgledu na to co sie będzie działo. 

Janna
Janna Sty 7 '14, 15:36
Witajcie!

Kiedy tu pisałam, to były moje początki, teraz odmawiam już 3 nowenne w tej samej intencji, o cud uzdrowienia dla bratanka, który chruje na bialaczkę. Różne mialam przejścia, od zlości, po rozczarowanie, zniechęcenia, 2 nowennę odmawialam mam wrazenie naprędce i bez uczuć, tak aby odmówić... Jednak mimo wszystko czuję teraz, że nawet jeśli wydaje nam się, ze modlitwa jest pozbawiona "tego czegoś", że za malo jesteśmy skupieni, myślimy o rzeczach nieistotnych w trakcie, spieszymy się, jesteśmy roztargniemy to Ona i tak nas słucha! Wiem, że mogę modlić się lepiej i czuję, ze ta 3 nowenna jest najbardziej świadoma i taka celebrowana przez mnie. Po prostu musialam nauczyć się nią modlić. No i najważniejsze, nowenna przynosi wiele lask. Doświadczam ich ja i moja rodzina. Zmienilo się moje postrzeganie świata i wybory jakie podejmuję są przemyślane by były zgodne z tym w co wierzę. Jest we mnie mniej zlości i chęć ciągłej poprawy a także wychowania dzieci jak najlepiej umiem, uczenia ich wartości. Ale na koniec najważniejsze, mój bratanek czeka na przeszczep, ktory będzie za około 3 tygodnie. Dopiero teraz lekarze powiedzieli rodzicom, ze w stanie jakim do nich dotarł miał 1% szans na przeżycie. Jestem wzruszona i szczęśliwa i czuję namacalnie, ze modlitwa ma sens. Wczoraj plakalam jak glupia ze szczęścia i tak bardzo chciałam się jak najpiękniej pomodlić. Dostałam skrzydeł. Wiem, że to jeszcze nie koniec bitwy, ale wierzę, ze skoro Matka Boska pozwoliła temu dziecku na pokonanie choroby w tragicznym momencie to nie pozwoli mu po tym wszystkim odejść. Ufam, ze to ta modlitwa dokonała cudu nad cudami! Jestem niesamowicie wdzięczna, że dowiedzialam się o nowennie, bez niej moje życie było takie puste. Pozdrawiam serdecznie!!!

Edytowany przez Janna Sty 7 '14, 15:38
Besia
Besia Sty 7 '14, 15:41
Janno dziękuję za Twoje świadectwo :)))
Edytowany przez Besia Sty 7 '14, 18:04