Chyba przyszedł czas abym poprosiła Was o wsparcie i wyjaśnienie co się dzieje i co mogłabym zrobić. Jestem świadoma że "dopadła" mnie depresja. Podjęłam nawet decyzję że skorzystam z porad psychologa bo przestało mnie już cokolwiek cieszyć i interesować.Jak wiecie jest to związane z moją sytuacją zdrowotną. Ale nie o tym chcę pisać . To z czym zwracam się do Was to problem z modlitwą. Zobojętnienie dopadło też moją sferę duchową. Przeraża mnie to że mówiąc najprościej nie chce mi się modlić. Do tej pory właśnie modlitwa dodawała mi sił, wiara podtrzymywała mnie na duchu, z modlitwy czerpałam radość, czułam bliskość Boga, po prostu nie byłam sama z moim problemem. Teraz wszystko to zatraciłam i pogubiłam się. Wchodzę na forum kilka razy dziennie, czytam Wasze wypowiedzi i widząc z jaką wiarą piszecie, wstawiacie artykuły, modlitwy, świadectwa - chcę na nowo "zarazić" się tym a jednak nie potrafię. Przyznam że przeraża mnie to. Być może jest to spowodowane tym że żyję w ciągłym bólu a tabletki działają tylko przez chwile ale właśnie chyba wtedy powinnam dążyć do bliskości z Bogiem? Nie mam do Niego pretensji, nie zadaję pytań "dlaczego", nie jestem zawiedziona że Nowenna nie do odparcia nie została wysłuchana - to nie to, chodzi mi o obojętność i zmuszanie się do modlitwy. Proszę odpowiedzcie czy Wam też przytrafiło się kiedyś coś takiego, przesyt modlitwą, jak można sobie z tym poradzić, jak wrócić do sytuacji gdzie czekam na tą chwilę aby być sam na sam z Bogiem i czerpać z tego radość. Samopoczucie fizyczne mogę zwalać na pogodę ale duchowe już nie. Jeżeli w jakikolwiek sposób możecie mi pomóc to proszę o podpowiedź.
Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego w Nowym Roku
Już jest nowy numer:
Z O B A C Z !