Loading...

Nasza niewysłuchana modlitwa, a wola Boża. | Forum Nowenny Pompejańskiej

Lokalizacja tematu: Forum » Różaniec » Trudności z różańcem
Bartel
Bartel Maj 12 '12, 12:16
Zapewne niejednokrotnie niejeden z nas w trakcie Nowenny zastanawiał się: kiedy moja intencja się spełni? może w trakcie, a może po Nowennie? W końcu tyle pięknych świadectw widnieje w internecie i w publikacjach; tyle osób zostało obdarzonych łaskami przez Matkę Bożą "odmawiałam/em Nowennę Pompejańską i rezultat przeszedł wszelkie moje oczekiwania", "otrzymałam/em dokładnie to, o co prosiłam/em",  "otrzymałam/em wiele innych łask"  - co z pewnością motywuje nas jeszcze bardziej do wytrwałej modlitwy. Oprócz tego Nowenna często kosztuje nas wiele wyrzeczeń. Dodatkowo naszą ufność wyrażamy wielką nadzieją modląc się z całego serca. Z pewnością każdy z nas modli się najlepiej jak umie, z ufnoscią i wiarą.

Pytanie zatem, a co jeśli intencja się nie spełnia? Dlaczego nie zostałem wysłuchany/a? Czy źle się modlę? Czy jednak są to bajki, że ta modlitwa zawsze jest skuteczna? Zapewne każdy może poczuć się choć trochę gorzko. Na myśl przychodzą mi pewne refleksje.

Czy nie zamykamy się czasem w pewnym negatywnym zjawisku jakim jest "kalkulator" modlitwy? Który czasami ustawia nam pewien ranking modlitwy według ich skuteczności. Jak ktoś kiedyś zapytał na katolik.pl "Czyż ludzie święci o konkretną pojedynczą rzecz musieli odmawiać Nowennę? Czasami wystarczyło im, że dotknęli i stawał się cud. Dlaczego? Bo ich całe życie było modlitwą - w łączności z Wszechmocnym Bogiem. Czy zatem skuteczność modlitwy jest uzależniona od ilości wypowiedzianych słów, czy też rozciągłości w czasie. Czyż nasza modlitwa nie zależy czasem od miłości naszej i miłości Boga. Naszej, czyli jak mocno Go kochamy, Bożej - czyli czy Jego miłość może pozwolić na realizację prośby. I w końcu czy spełnienie naszej prośby nie uczyni nam krzywdy, czy będzie to dla nas dobre. Czy jednak korzyścią niewymierną modlitwy nie są wszelkie obietnice pierwszych piątków i nowenn, ale jednak czy nie chodzi bardziej by modlitwa pomagała nam bardziej nauczyć się wierności, cierpliwości i oceny własnej modlitwy. Modlitwy wybieramy nie ze względu na efekty końcowe, ale na to, czy odnajdziemy w nich łączność z Bogiem. Każdy z nas ma swój najskuteczniejszy sposób na modlitwę, czyli taką modlitwę, w czasie której najłatwiej JEMU się skupić, najłatwiej JEMU wytrwać, najłatwiej uwierzyć w moc Boga, najłatwiej uwierzyć we własną niemoc. Taką modlitwą dla nas forumowiczów jest Nowenna Pompejańska. Jednak nawet jak do automatu wrzucimy pieniążek, to nie zawsze wyleci bilet tramwajowy czy puszka coca-coli. Czyż Bóg nie dba o to co pomyślą ludzie, którym ta coca-cola nie wyleci. Czyż Pan Bóg nie wie, co dla nas jest dobre i czy już jesteśmy gotowi na wysłuchaną (spełnioną) prośbę. Automat da i dziesiątą puszkę coli, choć masz nadciśnienie i cukrzycę. Czy jednak Pana Boga i tak można przekupić? A więc czyż jak Pan Bóg wie czy jak coś szkodzi, to i po całym roku modlitw - nam to po prostu nie wyleci?"

Niestety faktem jest, że nasza prośba często niekoniecznie od razu jest wysłuchana i niekoniecznie jest taka, jaka nam pasuje, niekoniecznie też otrzymaliśmy odpowiedzi na wszystkie pytania. I na to się trzeba nastawić.

Cytując jeszcze raz te samo źródło, każdy z nas tutaj ukochał zapewne cały sercem Nowennę Pompejańską a co "jednak ktoś inny czuje, że chciałby na przykład odmówić nowennę do bł. Stanisława Papczyńskiego, przecież on też jest cudownym wspomożycielem? Tak samo św. Tereska - tyle róż z nieba spuszcza, jak obiecała jeszcze za życia. A może pociągnie kogoś innego nabożeństwo do MB Nieustającej Pomocy? Lub do św. Judy Tadeusza, św. Józefa. Jest tyle wspaniałych modlitw, wiele Litanii, Koronek. Kościół zadziwia ich bogactwem. Możemy wybrać co chcemy, co nas zainspiruje do zwracania się ku Bogu. Jednak czyś najważniejsze nie jest to byśmy modlili się z wiarą, a przynajmniej o tą wiarę prosili. Modlitwy są naszymi szczeblami do nieba, one odrywają nasze pragnienia od potrzeb ziemskich i kierują ku nadprzyrodzonym."

Czy zatem w przypadku niewysłuchanej intencji, czyż nie traktujemy swojej prośby czasem, że najważniejsze jest to by było tak jak my chcemy. Czyż nie ograniczamy się tylko do konieczności do tego jak nasza wola chcę. Czy zatem po skończeniu Nowenny, czy aby na pewno jeśli nie ma rezultatów, to wyrzeczenie nie przyniosło nam innych korzyści, których nie chcemy zauważyć(?)

Na koniec przytoczę pewną historię ukazującą Wolę Bożą jako zawsze słuszny doskonały kierunek, pomimo bolesnych rozwiązań.

"Pewien człowiek bardzo chciał poznać Bożą drogę, dlaczego świat wygląda jak wygląda. Kiedy położył się pod drzewem i rozmyślając nad tym prosił Boga o odpowiedź, stanął przy nim anioł i powiedział:
     - Chodź ze mną a pokażę ci drogi Pana. Nie namyślając się długo poszedł za aniołem. Spotkali na swojej drodze dwóch ludzi. Jeden człowiek zły wręczył złoty kielich drugiemu dobremu. Anioł zaczekał, aż zasną, zabrał kielich dobremu i zaniósł do złego. Człowiek idący z aniołem spytał:
     - Co robisz przecież to złodziejstwo. - Nie zadawaj pytań tylko chodź i patrz, a poznasz drogi Boże - odpowiedział anioł.
     Poszli więc dalej do chaty pewnego biednego człowieka. Gdy wyszedł z domu, anioł podpalił jego dom. Zirytowany człowiek idący z aniołem oburzył się na niego i zaczął gasić płomień, jednak anioł mu nie pozwolił:
     - Jak możesz podpalać dom tego biednego człowieka. Powinieneś pomagać ludziom, a nie ich dręczyć - krzyczał człowiek
     - Powiedziałeś, że chcesz poznać zamysł Boga nie wtrącaj się więc tylko chodź dalej!
     Idąc dalej dotarli do strumienia i zatrzymali się przed kładką. Gdy zbliżył się ojciec ze swoim synkiem i weszli na kładkę, anioł przewrócił kładkę tak, że ojciec z synkiem wpadli do wody. Prąd wody porwał dziecko i utopiło się. Ojciec wyszedł z wody i zasmucony wrócił do domu.
     - Nie tego już za wiele. Zniosłem jak okradłeś sprawiedliwego, podpalałeś dom biednego człowieka, ale to że zabiłeś niewinne dziecko to za dużo. Nie jesteś żadnym aniołem tylko demonem - krzyczał człowiek zdzierając kaptur z głowy anioła.
     - Jestem aniołem wysłanym na ziemię przez Boga aby wypełnić Jego wolę na ziemi, a tobie wyjaśnić jaka jest Jego droga - odpowiedział
     - Nieprawda Bóg taki nie jest. Na pewno nie kazał Ci robić tego co robisz - krzyczał dalej człowiek.
     - Dobrze! opowiem ci dlaczego zachowałem się właśnie tak w każdej sytuacji. Otóż w kielichu, który zabrałem sprawiedliwemu człowiekowi była trucizna. Gdybym zostawił ten kielich człowiek ten otrułby się. Człowiek podstępny, który chciał otruć sprawiedliwego poniesie karę za swoje czyny. Biedny człowiek, któremu podpaliłem dom, znajdzie w zgliszczach wielki skarb, który pozwoli mu żyć dostatnio do końca dni. Człowiek, którego spotkaliśmy tu nad strumieniem, był złym człowiekiem. Nie chce znać Boga i prowadzi życie bardzo rozwiązłe. Po stracie swego małego synka, który i tak znajdzie się w Niebie, nawróci się do Boga i zmieni swe życie. Tak obaj będą w Niebie, Gdybym tego nie uczynił obaj zostaliby potępieni. Czy te wyjaśnienia pomogły ci zrozumieć wolę Bożą?
     Człowiek słuchając z zainteresowaniem opowieści anioła zrozumiał, że Bóg widzi wszystko inaczej i bardziej doskonale niż on sam. Zrozumiał też, że na wszystko ma najlepsze rozwiązanie, choć zewnętrznie wydaje się ono bardzo bolesne."

Czy nasza niewysłuchana intencja Nowenny, czasami też nie wydaje się nam pozornie bolesnym rozwiązaniem..?
 
Edytowany przez Bartel Maj 12 '12, 12:25
Magdalena Maria
Magdalena Maria Maj 12 '12, 12:52
Bartel, fajnie, że podzieliłeś się  swoimi spostrzezeniami. Przyznaje, ze tez czesto zastanawiam sie jak to jest z tymi naszymi niewysluchanymi intencjami. Ale mysle, ze na tym polega prawdziwa wiara, ze wierzy sie pomimo roznych watpliowsci. Jestesmy tylko ludzi, ale jestesmy tez ograniczeni. Bog uksztaltowal nas rozum do pewnego poziomu. Tak jak mrowka, nie zrozumie myslenia abstrakcyjnego, tak samo i my nie jestesmy do konca stanie poznac Boga. Jestesmy wlasnie, takimi mrowkami przy Bogu.
Besia
Besia Maj 12 '12, 13:29

Bardzo trafne spostrzeżenia ,napewno wszyscy zastanawiamy się dlaczego nasze prośby nie zawsze zostaja wysluchane i ciężko jest pogodzić się z tym . Potrzebna do tego wiara i zaufanie Panu Bogu .

Bardzo podoba mi sie przedstawiona historyjka .

Besia
Besia Maj 12 '12, 13:41
Daguniu ! Pan Bóg nie cieszy sie niczyim cierpieniem ,ale cierpienie jest nam potrzebne by zblizyc nas do Boga . Sam Bóg zesłał nam swojego Syna ,który cierpiał i umarł za nas ,bez cierpienia nie bylo by zbawienia. każde cierpienie ma sens .
Besia
Besia Maj 12 '12, 19:08
Dagmarko ! Spróbuj oddać swoje cierpienie Panu Bogu ,zaufać Mu ,Pan Bóg kocha Ciebie chce Twojego dobra ,uwierz ,a zobaczysz ,że będzie Ci łatwiej znosić cierpienia ,niepowodzenia .że będziesz szczęsliwa . Nie będzie Ci łatwiej gdy oddalisz się od Boga,bo tylko w Nim można znaleźć prawdziwe szczęscie .
Besia
Besia Maj 12 '12, 20:15

Dagusiu! Jeszcze nie znalazłaś bo może zamykasz się w swoim cierpieniu ,otwórz swoje serce Panu Jezusowi ,oddaj się w opiekę Matce Bożej .

Wygląd zewnętrzny o niczym nie swiadczy liczy się kim jestes ,to co masz w sercu ,a napewno jesteś mądrą ,kochającą młodą kobietą .

Besia
Besia Maj 12 '12, 20:45

Nie musisz niczego udawać ,ale co Ci da jak bedziesz pograżała się w rozpaczy ?

Magdalena Maria
Magdalena Maria Maj 13 '12, 11:05
Z Twoich postow, mozna wyczytac tyle emocjii, ktore zawladnely Toba. Zlosc, rozpacz, zal, nienawisc. Uwierz mi to nie jest wlasciwa droga. Nie obrazaj sie na mnie, moze nie zawsze jestem delikatna w tym co pisze, ale chcialabym Ci jakos pomoc. 
Monika
Monika Cze 29 '12, 02:59
Tak czytam Wasze wypowiedzi i ciekawi mnie co myślicie o malzeństwie które modli sié o cud narodzin potomstwa bo lekarze nie daja szans... Wièc co tutaj myśleć o woli Bozej? Ktoś kiedyś powiedzial "gdyby Bóg chcial aby byli rodzicami to niemieliby problemów, najwyrazniej oni nigdy nie powinni być rodzicami, On wie przeciez lepiej"
Besia
Besia Cze 29 '12, 10:09

Moniczko ! To nie prawda co ludzie mówią ,Marzena ma rację trzeba ufać Panu Bogu ,nie narzucac mu swojej woli ,ale oddać mu tą sprawę .Pan Bóg wie najlepiej co Wam potrzebne i jeśli jest Jego wolą to wysłucha Waszych próśb.

To ,że lekarze mowią ,ze nie ma szans to nie zawsze tak jest ,wiele jest przypadkow ,ze wbrew opini medycznej dzieci przychodzily na świat .Jednak nie wiem jakie ma plany Pan Bóg wobec Was ,zaufajcie Panu ,nie wiem czy obdarzy Was potomstwem,ale napewno nie opuści i da pocieszenie.

Pozdrawiam

Ewa
Ewa Sie 11 '12, 16:07
Ja z kolei nie mogę zrozumieć innej rzeczy: z jednej strony Wola Boża, która nam nie jet znana, a z drugiej strony nasze modlitwy. Przecież jeżeli czegoś pragniemy to nie powinniśmy się poddawać w modlitwie, musimy wierzyć i modlić się wytrwale, ale z drugiej strony jeżeli wola Boża jest inna to nasza modlitwa nie będzie skuteczna. Gdzie jest ta granica?
Besia
Besia Sie 13 '12, 13:16
Dzięki Rafale dużo mądrości w Twojej wypowiedzi ,napewno pomoże to zgłebić nam ten trudny temat .
Besia
Besia Sie 13 '12, 20:32

Tak napewno by było prosciej Rafale

Barbara
Barbara Lut 1 '13, 00:56
Ewo, modlitwa zawsze jest skuteczna- a skarby tej modlitwy poznamy po śmierci. Tylko wtedy ważne jest jak "potraktujemy" Pana Boga za tę gorzką dla nas lekcję pokory. Jeśli to sprawi że zacznie narastać w Nas złość nijak się to ma do Ufności do Pana Boga. Trudno jest Nam ludziom pogodzić się z Bożą wolą, ale niejednokrotnie ten brak zaufania dał tyle cierni i zapoczątkował złego że nawet nie zdajemy sobie z tego sprawę. Mianowicie- jeśli coś nie pójdzie po naszej myśli, przekładamy to dalej- opowiadając innym "jak to Bóg nie słucha modlitw, jak nie warta jest spowiedź, poprawa, bo Bóg zrobi co zechce", albo że Boga w ogóle nie ma... Mało kto myśli o tym w ten sposób. Bardzo trudno jest zaufać... ale poprzez stałą modlitwę - jeśli zauważymy że jednak nie poszło po naszej myśli- można poprosić o dar siły by móc ten trudny dla nas okres przetrwać.
Piotr
Piotr Lut 1 '13, 14:55
Piękne i pokrzepiające:)
Dorota
Dorota Mar 3 '13, 11:26
czytam i tak się zastanawiam jak mam zrozumieć słowa "Pan Bóg wie co dla nas najlepsze" modliłam się w intencji o własną rodzinne otóż bardzo pragnę poznać mężczyznę z którym założę rodzinę. Pragnę miłości a do tej pory jej nie zaznałam najlepsze lata mojego życia mijają jak mam się z tym pogodzić, jak mam to sobie wytłumaczyć zrozumieć. Do tej pory z żadnym z mężczyzn którzy pojawili się w moim życiu nie chciałam się związać, a może jednak powinnam zawrzeć związek małżeński bez miłości, który zapewne by się rozpadł. Jak znaleźć siłę aby zaufać, jak się modlić może mój żal do Boga jest zbyt wielki....... Tyle pytań, łez, próśb czemu jednym przychodzi  wszystko tak łatwo a dla innych to co oczywiste proste i normalne jest nie do osiągnięcia.
Mariusz
Mariusz Mar 3 '13, 12:51
Twoja intencja Doroto jest jak najbardziej słuszna tylko ja Ci nie powiem co Jezus wymyślił dla Ciebie. Nie wytłumaczę Ci dlaczego ale gwarantuję Ci że jak już spotkasz swojego przeznaczonego to będziesz stukać się w czoło i powtarzać "kurcze, gdyby nie te lata upokorzeń i czekania to nigdy bym może na niego nie wpadła, nigdy bym nie doceniła powagi związku". Wtedy zrozumiesz, że Jezus już od początku wie co chce osiagnąć i ma plan żeby to zrobić tylko my chcemy często wszystko od razu i "na hurra". Co więc mogę powiedzieć- módl się i czekaj :)
Dorota
Dorota Mar 4 '13, 13:23
Dziękuję Mariuszu za słowa nadziei i pociechy. Czytając na forum te piękne świadectwa których wszyscy inni doświadczyli doszłam do wniosku że ja coś źle robię, być może nie potrafię się modlić!! Być może nie jest mi pisane szczęście. Aczkolwiek jak patrzę na innych np. moją siostrę która ma wspaniałe dzieci męża i razem budują przyszłość trochę mi jest żal że tego nie doświadczam i mnie coś omija mam wielkie poczucie straty. Uważam, że własna rodzina to przyszłość, nadaje sens że mamy dla kogo wstać rano i rozpocząć dzień a wieczorem mamy z kim usiąść i porozmawiać czy pośmiać się.
Dorota
Dorota Mar 4 '13, 13:41
Nasuwa mi się jeszcze jedno pytanie do Ciebie Mariuszu i wszystkich innych którzy mają ochotę zabrać głoś. Czy myślicie że Bóg może na mojej drodze postawić mężczyznę który jest po rozwodzie od paru lat (nie znam powodu rozpadu małżeństwa). Czy można budować szczęście, zaryzykować z kimś kto już raz przysięgał, przed Bogiem że nie opuści aż do śmierci?
Mariusz
Mariusz Mar 4 '13, 16:44
Ja bym nigdy z rozwódką nie chciał się wiązać, chyba, że była by objęta dyspensą kościelna. No chyba, że zostaje tzw. "białe małżeństwo".
Strony: 1 2 »