Loading...

Blog użytkownika

Barbara
Którzy jeszcze nie czytali poprzedniego profilu, którego usunęłam wcześniej w otchłań archiwum twardego dysku...
Osiem lat minęło odkąd dostąpiłam łaski przyjęcia sakramentu chrztu św.....
Postaram się nie zanudzać Was opisami szczegółowymi z życia prywatnego i pisać raczej będę ogólnikowo taki zarys mego życia i przede wszystkim tego jak na mnie wpłynęła Głównie modlitwa tudzież Nowenna Pompejańska...
Otóż, jak pewnie wielu przechodziłam w swoim życiu różne problemy...
Choć "nie znałam" Boga, jakoś mnie zawsze fascynował... jakoś dziwnie tęskniłam....
Ponieważ w mojej rodzinie oboje rodziców było (do- nadal) zniewolonych przez "promilowy" nałóg toteż nie bardzo miałam do kogo iść nawet by się przytulić.
Targana w późniejszych latach niezliczoną ilością grzechów (prowadzona przez młodzieńczy brak zakazów i dobrego wychowania) oddalałam się od myśli religijnych, do czasu czasu błogosławionego osiem  lat temu właśnie.
Jakże niewymowną radością szalało moje serce gdy poznałam Tę rodzinę Boską poprzez moich ukochanych teściów ( i chrzestnych zarazem). Gdy poczułam nie tylko tę opiekę cielesną rodziców męża ale również duchową.
Narodziłam się dosłownie i w przenośni na nowo...
Później mąż zaczął zaglądać do kieliszka (ale z pomocą kilku członków rodziny- w tym mnie, Panienka Maryja uwolniła go od nałogu- idzie trzeci rok trzeźwości...) i pojawiło się kilka innych różnych problemów... 
 Jeszcze ze trzy lata temu, znów zaczęłam się odsuwać od kościoła... tylko że teraz świadomie... byłam nieszczęśliwa, mąż pił, nie wracał do domu, sama w domu w ciąży z dwójką maluchów... Nawet teście nie umieli mnie pocieszyć...
Błądziłam po omacku.... Jak bardzo pragnęłam by Pan dał mi jakikolwiek znak... żeby chociaż się przyśnił.... żeby coś mi pokazał.... żebym nie czuła się tak boleśnie samotna... Ale nic się nie działo... W końcu dostałam do ręki książkę, której wcale nie miałam ochoty czytać (wcześniej odmawiałam różaniec kilka razy za zdrowie dzieci, które bardzo często chorują i toteż zniechęciło mnie do modlitwy i do Boga poniekąd)... Ale Mateczka szeptała do mego sumienia abym zaczęła czytać, chociaż zajrzała. No i w dwie godziny po przeczytaniu postanowiłam na następny dzień odmawiać NP. (jakim cudem?!)
Po trzech dniach- spokój, po tylu latach niepewności, złości i zwątpienia, walki między wiarą a zniechęceniem. Oczywiście kolejny cud- intencja zadziałała niemalże natychmiast- po tych trzech dniach właśnie, dodatkowo dostałam coś o co nie prosiłam... i WIEM że ten "gratis" dostałam od Matki Bożej (!) 
Reasumując- Nie potrafię ubrać w słowa jak bardzo chciałabym przekazać wszystkim, jak Ta i nie tylko ta modlitwa ratuje Na od zguby- dosłownie! Ludzie zrobili się smutni, zabiegani, samotni... Takie osoby nie tylko nie mają czasu ale i chęci się już modlić i gasną... Popatrzcie na tych co się modlą wytrwale, co nie wstydzą się Boga, mówić o Nim, czytać ważne przesłania i książki w temacie religijnym a zarazem unikając "złych" rzeczy które wdzierają się w serca i zabliźniają się na zawsze... Odkąd odmawiam NP- postanowiłam rzucić facebooka po 3 latach, ograniczyłam do minimum telewizję (w głowie ciągle przychodziły mi myśli "nie szkoda ci czasu na Takie bzdury? a przy modlitwie zasypiasz i nie możesz się skupić- choć to tylko godzina...) powiedziałam no tak... Przecież Gloria Polo ("Trafiona przez piorun") powiedziała właśnie że Pan Jej oznajmił "tyle godzin przed lustrem spędzałaś, a godzinę czasu na modlitwę nie mogłaś poświęcić?"... 
Odkąd staram się unikać złych rzeczy i zamiast oglądać medialny spustoszacz mózgu- wolę poczytać Katarzynę Emmerich, którą odkładałam tyle lat.... i jakże znacznie łatwiej odmówić mi sobie pokus... Do nowenny "dołożyłam" taką malutką pokutę w postaci odmówienia sobie słodyczy (które uwielbiam) do skończenia części błagalnej a potem "dołożę coś" do dziękczynnej...
Trwajcie kochani w modlitwie- to bardzo, bardzo ważne, tak bardzo podobające się Pannie Maryi, Panu Bogu.... Przecież walczyMy o swoje dusze, a o piekle mogę kiedyś przytoczyć pewną relację naocznego świadka niejakiego pastora z Ameryki który spędził tam 23 minuty... 
Jestem wreszcie szczęśliwa i spokojna- a skoro Pan wysłuchał Takiego grzesznika jak ja.... to nikt nie jest w stanie "zmierzyć" Jego bezgranicznego Miłosierdzia 




 

                                                                             Basia
Barbara Lis 26 '12, 23:40 · Komentarze: 4
Marcin
Witajcie,


Jeżeli chodzi o moją pierwszą nowennę to mogę po prostu powiedzieć : VENI VIDI VICI :)

Rozpoczynam drugą  :)

pozdrawiam Wszystkich

Marcin
Marcin Lis 26 '12, 09:30 · Komentarze: 6
Marcin
Moi Drodzy,

Oto moje zdanie na ten temat:

1) Jeżeli ktoś zarzuca komuś coś na forum i jest niemiły - przemilczałbym lub odpisał miłą rzecz. Jeżeli temat byłby przez "atakującego" kontynuowany - przestał bym odpisywać.
Takie zachowanie - SKUTECZNIE ELIMINUJE PROBLEM. I to nie tylko na tym forum.

Jeżeli NIE PODSYCASZ OGNIA - to SIĘ WYPALI - nie ? :)

2) Uważam, że jestem konkretnym facetem. Jeżeli ktoś mi ubliża lub sieje ferment - powiem mu prywatnie ( lub napiszę do tej osoby ) co o tym myślę i NIE BĘDĘ TEGO ROZTRZĄSAŁ NA FORUM PUBLICZNYM JAK TUTAJ SIĘ DZIEJE.
I MOIM ZDANIEM DOTYCZY SIĘ TO WSZYSTKICH UWIKŁANYCH W TĄ AWANTURĘ.

3) Moim zdaniem jeżeli ktoś - delikatnie mówiąc - wychodzi poza ramy merytoryczne tego forum - powinien być UPOMNIANY PRZEZ MODERATORA POD KONSEKWENCJĄ USUNIĘCIA Z FORUM - jeżeli to nie pomoże powinien zostać usunięty.

Uważam , że nie mamy prawa wszczynać awantur - TUTAJ POWINIEN ZADZIAŁAĆ MODERATOR, BO PORZĄDEK MUSI BYĆ WSZĘDZIE !

4) Ponadto sądzę, iż trzeba rozróżnić kłótnie od ostrej wymiany poglądów. Jeżeli ktoś nie ma na tyle roztropności i kontynuuje ( nawet nie sprowokowaną przez niego ) kłótnie na forum publicznym - powinien się liczyć z takimi o nie innymi reakcjami i wtrącaniem się "osób trzecich" i dolewaniem oliwy do ognia...

5) JEŻELI KTOŚ BĘDZIE CHCIAŁ WRÓCIĆ - WRÓCI - ZAPEWNIAM.
JEŻELI NIE BĘDZIE CHCIAŁ - TO JEGO SPRAWA.



Acha - jeszcze jedno - jeżeli komuś nie podobają się rady innych osób, lub chce coś robić na własną rękę - nie musi tych rad słuchać...i tak samo zasugerował bym "radzącym" pisać do adresatów PW a nie wystawiać tak delikatnych spraw na widok publiczny - moim zdaniem zasada ta powinna działać w dwie strony.
--------------------------------------------------------------------------

Uznałem, że nie będę siedział cicho i zaprezentuje Wam moje zdanie w tym temacie.

Można się z nim zgadzać lub nie. To sprawa indywidualna i każdy ma do tego prawo.

pozdrawiam Wszystkich

Marcin
Marcin Lis 22 '12, 09:17 · Komentarze: 2
Assisi

Zaczęłam 28.09 w intencji małżeństwa z konkretną osobą, z moim byłym narzeczonym (proszę o powstrzymanie się od krytykowania słuszności intencji; miałam solidne podstawy by wlaśnie o to i w takiej formie w tym czasie się modlić). Nie odczuwałam lenistwa niechęci do modlitwy wręcz czekałam na chwilę kiedy mogłam się już modlić natomiast co rusz spotykałam sie z przykrymi sytuacjami. Po tygodniu od odmawiania zachorowałam, dręczyly mnie koszmary i bezsenność. Niedługo potem moja babcia nagle trafiła do szpitala w stanie agonalnym. To było największe zwątpienie- czułam sie nie w porządku prosząc w NP o coś innego niz zdrowie babci ale kontynuowałam dalej. Niedługo potem pod kościołem wybito mi szybę w aucie i ukradziono radio. Innym razem z kolei rozbiłam sobie głowę, zachorowała moja siostra. Podobno jako ludzie mamy tendencję do szukania uzasadnień naszych nieszczęść. Nie chcę powiedzieć,że to przez Nowennę spotykały mnie złe rzeczy, a gdybym jej nie odmawiała to byłoby dobrze- nie. Ale nagromadzenie złych wydarzeń nie było zbiegiem okoliczności choć nie wiem od kogo i po co przyszły. W duchu cieszyłam się, że Nowenna “działa” i nie zrażałam się, wręcz modliłam coraz intensywniej różnymi innymi modlitwami w intencji tego człowieka oraz innych moich bliskich. Wymyślałam,ze pojadę na Jasna Górę uroczyście zawierzyc intencje “małżeńską” aNiepokalanej bo zawierzanie sie na Jasnej Górze daje podobno wiele łask. Powstał cały misterny plan – co jeszcze moge zrobić by Bóg mnie wysłuchał i planowanie kiedy może nastapić to wysłuchanie. Intencja stała się centralną sprawą w moim życiu. Niby mówiłam “bądź wola Twoja” ale miałam nadzieje,że stanie się “moja wola”. Dodam tylko,że z tym chłopakiem nie miałam kontaktu przez jakiś czas.

 Niecały tydzień po części błagalnej nastapiła konfrontacja z osobą za którą się modliłam. W dramatycznych okolicznościach, bo w nocy, w zaspach śniegu, w korku popsuł mi się samochód, a pomoc przyszła właśnie nieoczekiwanie od osoby omadlanej. Stało się dla mnie jasne,że nasze pragnienia w ciagu mojego miesiaca modlitwy się rozminęły. Ten człowiek chce o mnie zapomniec, życie układa sobie po swojemu a w jego planach nie ma juz miejsca na ślub ze mną. To było 29.10. Nowenne zdecydowałam się kontynuować do końca do 20.11. w intencji małżeństwa i podziękować Bogu za ten czas i już więcej nie modlić się NP ani w intencji tego meżczyzny ani w intencji związku z nim. Bóg wie czego ja pragnę ale nie mogę prosić o coś czego ten człowiek chyba nie chce. Przeżyłam wielki zawód, rozdarcie bo po tylu latach znajomości, miesiacach walki musiałam „odpuścić”. Pobiegłam do kościoła prosząc Boga o wskazówkę, prosząc by zrobił „co chce” z tą relacją ale nadal czułam w sercu,że nie oddaję mu się w pełni, a zachowuję margines działania dla siebie, nie dopuszczam,do siebie że juz nigdy z tym człowiekiem nie będę tworzyć pary. Dotarło do mnie, że dopóki naprawdę nie zaufam Bogu do końca to moje życie nadal będzie opierać się na kombinowaniu jak je urządzić po swojemu. Płakałam bardzo długo ale zaczęłam się modlić o łaskę zaufania Bogu, wbrew sobie powtarzać „bądź wola Twoja”. Jak dla mnie za mało pisze się właśnie o trudności w zaufaniu i,że zaufanie nie przychodzi „od tak”automatycznie. Mimo,że jak mantrę powtarzam „Jezu, troszcz się Ty” to chciałam żeby zatroszczył się „po mojemu”. Do dzis tak jest ale walczę!

 Udało mi się pojechać na Jasną Górę odmówić uroczysty Akt Zawierzenia wiecej na ten temat tu http://bractwokrolowejpolski.pl/ale nie prosiłam już o małżeństwo a o uzdrowienie relacji między mną a tym człowiekiem i JEŚLI JEST TAKA WOLA BOŻA to żebyśmy zostali małżeństwem. Zaczęłam naprawdę oddawać całą sytuację i nas Maryji. Za jego dojrzałość modliłam się też Nowenną do sw. Judy  Tadeusza.

 Część dziekczynna była dla mnie spokojniejsza niż błagalna. Nie było wydarzen nieszczesliwych, za to wiele subtelnych, serdecznych znaków, jak np. ciężarówka stojaca przede mną w korku z miasta „Boguchwała”. Odniosłam pare znaczących sukcesów w pracy, pojawiła się oferta pracy dorywczej (zgodna z moimi zainteresowaniami), relacja z rodzicami uległa poprawie, babcia czuje się lepiej, dowiedziałam się o koncercie mojego ulubionego zagranicznego artysty i pojechałam na ten koncert godząc go z pracą mimo, że byl w srodku tygodnia, pojawiła się opcja wyjazdu na narty w bardzo atrakcyjnej cenie- a ja kocham narty. Poznałam też chłopaka, który jest takim jakim chcialabym zeby był mój niedoszly mąż... Nie wiem czy coś z tego będzie bo nie jestem ani chętna na relację uczuciową z kimś innym ani gotowa na nią ale staram się pamietać,że ma sie dziać wola Boża a nie moja i nie tracić otwartego serca. Odnowil mi się też kontakt ze starym dobrym bardzo wartościowym znajomym.

 Z osobą, w której intencji się modliłam spotkałam się wczoraj w ostatni dzien nowenny (nie planowałam tego akurat na ten dzien, "samo" wyszło). Dlugo rozmawialismy, ale usłyszalam ze na ten moment jest  to koniec jakiejkolwiek relacji między mną a nim.

Reasumując... te 54 dni to była prawdziwa „jazda bez trzymanki”...

Czy dostałam odpowiedz na NP? Tak

Czy była taka jakbym chciała? Nie... serce mi pęka... nie umiem nie mieć nadziei. Nie umiem docenić boskiej odpowiedzi. Zle reaguje na słowa pocieszenia. Nie doceniam tego co dostałam. 

Co dostałam poza łaskami, które wymieniłam? Zblizylam się do Boga, uswiadomiłam sobie,że muszę modlic się o to bym pozwoliła mu działać w swoim zyciu (prawdziwa rewolucja), znalazłam to forum i ludzi ktorzy mi pomagali jak bylo naprawdę źle, Bóg zaczął mi „podsyłać” innych wartościowych kandydatów na męża (jeszcze nie umiem ich docenic, ale widzę że matrymonialnie mam inne opcje). Polubiłam różaniec. Bardziej świadomie patrzę na to co mnie spotyka w zyciu.

 I dziękuję forumowiczom za wsparcie, świadectwo, modlitwę, obecność. Bez tego byłoby mi bardzo trudno wiec nie rozbijamy tego jakimiś kłotniami....  

Szczęść Boże!

Assisi Lis 21 '12, 10:56 · Ocena: 5 · Komentarze: 7 · Tagi: nowenna nie do odparcia, świadectwo, nowenna pompejańska
Ania
od jakiegoś czasu odmawiam nowennę pompejańską. Pierwszą nowennę odmówiłam w 2010 roku. Odmawiałam ją kilkakrotnie wciąż w podobnej intencji. Mimo, że do tej pory Pan Bóg nie otrzymałam tego o co proszę, wiem że moja modlitwa do nieba przez ręce Maryi dociera i Pan Bóg działa. Przez rok nie mogłam zabrać się do kolejnej nowenny, próbowałam, zaczynałam i po około 10 dniach przerywałam z różnych przyczyn...We wrześniu tego roku znowu rozpoczęłam nowennę, doszłam do końca części błagalnej, i nie dane mi było dokończyć...dnia 13 października (w rocznicę ostatniego objawienia Fatimskiego, całkiem przez przypadek) rozpoczęłam kolejną nowennę. Tym razem udało mi się dotrwać aż do teraz (11 dzień części dziękczynnej) i choć na razie efektów nie widać, wewnętrznie czuję że już niedługo będę mogła cieszyć się owocami moich modlitw..już nie mogę się doczekać kiedy dam świadectwo wysłuchania mojej prośby..
W pażdzierniku zapisałam się też do Apostolatu Nowenny Pompejańskiej.
Piszę bo czasem dobrze jest się "wygadać" komuś kto zrozumie...chodzi mi głównie o trudności w czasie odmawiania nowenny...
u mnie główną trudnością jest zmęczenie (ogromna senność w czasie odmawiania) oraz zniechęcenie. Czasem myślę że może modlę się w złej intencji, ze Bóg tego wcale dla mnie nie chce.
A modlę się w intencji powrotu mojego męża i o uzdrowienie naszej małżeńskej miłości. Mąż po roku małżeństwa zostawił mnie z 5-miesięcznym dzieckiem dla innej, młodszej dziewczyny...do tego dołącza się problem alkoholowy...to już 3 rok kiedy modlę się o jego nawrócenie, uzdrowienie i powrót. Modlę się też za tą dziewczynę (czasem sił mi starcza na 1 dziesiątkę czasem na całą część różańca, dodatkowo za nią)...na razie w naszych relacjach zima stulecia. Ale wierzę wciąż że jeszcze będziemy prawdziwą katolicką rodziną, gdzie Jezus i Maryja będą królować..
Jakby ktoś z Was czytających miał siłę i chęć by wspomóc mnie w modlitwie o nawrócenie mojego męża (bo na tym zależy mi najbardziej) to będę wdzięczna...


Ania Lis 19 '12, 15:21 · Komentarze: 4
Strony: «« « ... 166 167 168 169 170 ... » »»