Loading...

Będziesz Biblię czytał nieustannie | Forum Nowenny Pompejańskiej

Lokalizacja tematu: Forum » Różności » Propozycje
Dorota
Dorota Gru 20 '16, 00:31

Najważniejszy dialog świata...ks. Roman Chyliński

 

(Łk 1,26-38)
Bóg posłał anioła Gabriela do miasta w Galilei, zwanego Nazaret, do Dziewicy poślubionej mężowi, imieniem Józef, z rodu Dawida; a Dziewicy było na imię Maryja.
Anioł wszedł do Niej i rzekł: „Bądź pozdrowiona, pełna łaski, Pan z Tobą, błogosławiona jesteś między niewiastami”.
Ona zmieszała się na te słowa i rozważała, co miałoby znaczyć to pozdrowienie. Lecz anioł rzekł do Niej: „Nie bój się, Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Boga. Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus. Będzie On wielki i będzie nazwany Synem Najwyższego, a Pan Bóg da Mu tron Jego praojca, Dawida. Będzie panował nad domem Jakuba na wieki, a Jego panowaniu nie będzie końca”.
Na to Maryja rzekła do anioła: „Jakże się to stanie, skoro nie znam męża?”
Anioł Jej odpowiedział: „Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię. Dlatego też Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym. A oto również krewna Twoja, Elżbieta, poczęła w swej starości syna i jest już w szóstym miesiącu ta, która uchodzi za niepłodną. Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego”.
Na to rzekła Maryja: „Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według twego słowa”. Wtedy odszedł od Niej anioł.

Od tego dialogu zależało zbawienie całego świata.

 

Dokonują się tu rzeczy nadzwyczajne. Zauważmy, archanioł Gabriel może wchodzić do Maryi i z Niej wychodzić. Matka Boga przebywa z duchami niebieskimi tu na ziemi, tak jakby była już w niebie.
Dalej widzimy jak temu zwiastowaniu towarzyszy dostojność i powaga. Żadnych zbędnych słów.

 

Nie wiemy jak długo ów "dialog" trwał.

 

Choć dla Boga nie ma słowa, które nie mogłoby zaistnieć w rzeczywistości, szanuje wolną wolę człowieka.


Bóg czeka na decyzje człowieka. Czyż to niesamowite!?


W końcu Maryja w Duchu Świętym poczyna słowo i stało się - Bóg zaistniał między nami w formie zygoty.
To się nie mieści w głowie!

 

Przyglądnijmy się bliżej temu wyjątkowemu wydarzeniu.

 

„Bóg posłał anioła Gabriela do miasta w Galilei, zwanego Nazaret, do Dziewicy poślubionej mężowi, imieniem Józef, z rodu Dawida; a Dziewicy było na imię Maryja.”

 

Anioł Gabriel został wysłany, aby w imię Boże dokonać „negocjacji” z Maryją, dziewczyną może szesnastoletnią.

 

Wiemy, że wcześniej ów anioł spotkał się z Zachariaszem w przybytku Pańskim, kiedy ten składał ofiarę kadzenia. Wiemy też, że Zachariasz, niestety nie stanął na wysokości zadania, bo nie uwierzył w słowa wysłannika Bożego i został doświadczony znakiem nie mówienia, aż do narodzin Jana Chrzciciela.

 

W wypadku Maryi widzimy niesamowitą dojrzałość młodej kobiety w przeprowadzeniu rozmowy z aniołem.

 

„Anioł wszedł do Niej i rzekł:"Bądź pozdrowiona, pełna łaski, Pan z Tobą, błogosławiona jesteś między niewiastami".

 

Anioł wypowiadając to pozdrowienienazywa Maryję „pełną łaski”.
Co te słowa oznaczają?

 

Protestanci, mówiąc o Maryi, że została „napełniona łaską” , zamiast „pełna łaski” zabierają Jej ważny przywilej, bycia bez grzeszną od chwili poczęcia oraz wyjątkową świętość.

 

Słowo „Pełnia”, łac. „pleroma”, oznacza pełnię doskonałości, jaką tylko mógł otrzymać człowiek tu na ziemi w całej swej świętości oraz doskonałości pod względem osobowościowym i duchowym. Dlatego świętość u osób świętych nazywamy słowem łac. „dulia”, to u Maryi mówimy o „hiperduli”, to znaczy o nadzwyczajnej świętości.

 

Dostojne i dojrzałe zachowanie Maryi wobec anioła św. Łukasz opisuje słowami: „Ona zmieszała się na te słowa i rozważała, co miałoby znaczyć to pozdrowienie.”

 

„Lecz anioł rzekł do Niej: "Nie bój się, Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Boga. Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus. Będzie On wielki i będzie nazwany Synem Najwyższego, a Pan Bóg da Mu tron Jego praojca, Dawida. Będzie panował nad domem Jakuba na wieki, a Jego panowaniu nie będzie końca".

 

Łaska, którą dostąpiła Maryja na przełomie wszech czasów jest wyjątkowa. Ma zostać nie tylko Matką Chrystusa, ale Matką Boga, „Theotokos”, Bożą rodzicielką! Potwierdził to dogmat Kościoła "O Bożym Macierzyństwie Maryi", który został ogłoszony na Synodzie w Efezie w 431 r.

 

„Na to Maryja rzekła do anioła:"Jakże się to stanie, skoro nie znam męża?"

 

Słowa powyższe Maryi podkreślają Jej dziewiczość oraz potwierdzają proroctwo z VIII wieku przed Chr., które wypowiedział prorok Izajasz: „Dlatego Pan sam da wam znak: Oto Panna pocznie i porodzi syna, i nazwie go imieniem Emmanuel".(Iz 7,14).

 

„Anioł Jej odpowiedział: "Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię. Dlatego też Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym.”
Ingerencja Ducha Świętego w poczęcie Jezusa jest jasnym dowodem na to, kto będzie Ojcem Syna Bożego.

 

Potwierdza to następny dogmat Kościoła: „O Maryi zawsze Dziewicy” ogłoszony na Synodzie Laterańskim w Rzymie w 649 r. Wypowiedział go papież Marcin I min. w słowach: „Ona poczęła Jezusa bez nasienia, przez Ducha świętego... i bez naruszenia porodziła Go... i po Jego urodzeniu zachowała swe nienaruszone dziewictwo.”

 

„A oto również krewna Twoja, Elżbieta, poczęła w swej starości syna, i jest już w szóstym miesiącu ta, która uchodzi za niepłodną. Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego".

 

Dla Boga nie ma żadnego niemożliwego do wypowiedzenia słowa, które by się nie stało! Tylko słowo Boże ma moc stwórczą. Pamiętajmy o tym czytając słowo Boże.

 

Słowo Boże, jeśli czytamy z wiarą jest wstanie przemienić nasze życie i uczynić w nas to, co po ludzku jest nie możliwe.

 

Na to rzekła Maryja: "Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według twego słowa". Wtedy odszedł od Niej anioł.

 

Postawa całkowitego zawierzenia swojego życia słowu Bożemu i posłuszeństwo jemu w działaniu przyniosą zapewne i w naszym chrześcijaństwie piękne owoce tak jak w życiu Maryi.

 

Modlitwa: Zachwycam się Boże Twoim uniżeniem i proszę Cię, abyś i we mnie codziennie rodził Jezusa w mocy Ducha Świętego dla zbawienia świata. Niech dokonuje się to we mnie przez codziennie czytanie słowa Bożego. Amen!

Dorota
Dorota Gru 20 '16, 23:38

Wybrać się z Maryją...ks. Adam Chyliński

 

Łk 1, 39-45

W tym czasie Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem w góry do pewnego miasta w pokoleniu Judy. Weszła do domu Zachariasza i pozdrowiła Elżbietę. Gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się dzieciątko w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę. Wydała ona okrzyk i powiedziała: "Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona. A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie? Oto, skoro głos Twego pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach, poruszyło się z radości dzieciątko w łonie moim. Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana".

 

 

1. „W tym czasie Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem w góry do pewnego miasta w pokoleniu Judy.”

Nieść z pośpiechem Jezusa. Tego nas uczy właśnie Maryja idąc do Elżbiety.


Zanieść Jezusa i to z pośpiechem oznacza głęboką wrażliwość człowieka na sprawy, czy problemy drugiego człowieka.

 


Tak wiele można by rozpisywać się na ten temat, co to znaczy zanieść, czy podzielić się Jezusem.


Najpierw trzeba Go nosić w sercu. Później Go naśladować, aby na końcu Nim się dzielić.


Prośmy Ducha Świętego o ten dar dzielenia się Jezusem.

 

2. „Gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się dzieciątko w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę”.

 

Pozdrawiać drugiego człowieka. To następna piękna , a zarazem zbawcza postawa Maryi.
Unikamy nieraz siebie, aby się tylko nie spotkać, życzliwie pozdrowić. Nosimy w sobie urazy, nie przebaczamy, stąd się nie pozdrawiamy. Trudno pozdrowić człowieka, którego nie lubimy.
Jak widzimy w życiu Maryi, to Duch Święty jest inicjatorem pozdrowienia, które napełnia dobrem i miłością Elżbietę.


Jak bardzo duszy potrzeba rozmodlenia, aby Duch Boży brał górę nad złymi emocjami i uprzedzeniami!

 

3."Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana".

 

Ukochać słowo Boże to znaczy czytać je z wiarą.


Z taką wiarą, że te słowa, które teraz czytam spełnią się w moim życiu.


Pomyśl..., czy masz takie słowo z Pisma św. ,które już spełniło się w twoim życiu?!


O tym, czym jest pełna ufność w Panu pisze św. Jan w swoim pierwszym Liście:


" Ufność, którą w Nim pokładamy, polega na przekonaniu, że wysłuchuje On wszystkich naszych próśb zgodnych z Jego wolą.
A jeśli wiemy, że wysłuchuje wszystkich naszych próśb, pewni jesteśmy również posiadania tego, o cośmy Go prosili" (5, 14-15).

 

Tu gdzieś tkwi tajemnica pełnego zawierzenia swojego życia Bogu.


Naśladujmy, więc Maryję w dzieleniu się Jezusem, w pozdrawianiu siebie w mocy Ducha Świętego oraz w zawierzaniu Słowu Bożemu swojego życia. Amen!

Dorota
Dorota Gru 21 '16, 21:49

Droga duchowa Maryi...ks. Roman Chyliński


"Wielbi dusza moja Pana i raduje się duch mój w Bogu, Zbawcy moim.
Bo wejrzał na uniżenie swojej służebnicy,
oto bowiem odtąd błogosławić mnie będą
wszystkie pokolenia.
Gdyż wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny,
święte jest imię Jego.
A Jego miłosierdzie z pokolenia na pokolenia
nad tymi, co się Go boją.
Okazał moc swego ramienia,
rozproszył pyszniących się zamysłami serc swoich.
Strącił władców z tronu,
a wywyższył pokornych.
Głodnych nasycił dobrami,
a bogatych z niczym odprawił.
Ujął się za swoim sługą, Izraelem,
pomny na swe miłosierdzie.
Jak obiecał naszym ojcom,
Abrahamowi i jego potomstwu na wieki".
Maryja pozostała u Elżbiety około trzech miesięcy; potem wróciła do domu.(Łk 1,46-56).

Kantyk Maryi zwany „Magnificat” śpiewamy w kościele w trakcie wielkich uroczystości.

Ale możemy spojrzeć na tę pieśń, jako drogę duchową ku świętości. Wejdźmy zatem głębiej w treść tej pieśni.

 

"Wielbi dusza moja Pana i raduje się duch mój w Bogu, Zbawcy moim.

 

Tylko ta dusza, która przepełniona jest Duchem Świętym może wielbić całym wnętrzem Boga i radować się w Nim.
Co prawda wszyscy otrzymaliśmy na chrzcie św. i w trakcie sakramentu bierzmowania Ducha Świętego, ale jeżeli dalej nie napełniamy się Nim przez: spowiedź, żywe uczestnictwo w Eucharystii, Komunię św. oraz modlitwę i czytanie Pisma św. wnętrze nasze „wysycha” i moc Ducha gaśnie!

 

„Bo wejrzał na uniżenie swojej służebnicy”,

 

Trzeba świadomie przyjąć w swoim życiu jakieś uniżenie , czy upokorzenie, aby później doświadczyć, jak Bóg wynagradza taką postawę i jakie wielkie rzeczy czyni w życiu takiego człowieka.

 

„Oto bowiem odtąd błogosławić mnie będą wszystkie pokolenia”.

 

Bóg błogosławi te rodziny, które z pokolenia na pokolenie przekazują swoim dzieciom żywą wiarę. Nad tymi rodzinami jest Jego miłosierdzie. Matki i ojcowie wy sami często błogosławcie wasze dzieci. Błogosławcie siebie nawzajem, a nawet tych, którzy was nienawidzą, oczerniają i nie lubią.

„Strącił władców z tronu, a wywyższył pokornych.”


Czy modlisz się do Boga, aby zabrał ci ukrytą przed tobą pychę: „ Także od pychy broń swego sługę, niech nie panuje nade mną”(Ps. 19,14).
Jezus decyduje o tym, kogo poniżyć, a kogo wywyższyć. Trzymaj więc z Jezusem, czytaj Pismo św., przyjmuj sakramenty, trwaj w Kościele i jego nauce.
A uważaj na życie „obok” Jezusa. Żyjesz tak, kiedy poświęcasz mu tylko ten czas, który ci zbywa.
„Głodnych nasycił dobrami, a bogatych z niczym odprawił.”
I jeszcze jedno, korzeniem wszelkiego zła jest chciwość pieniędzy (koniecznie przeczytać: 1Tym 6,6-10).

„Ujął się za swoim sługą, Izraelem, pomny na swe miłosierdzie. Jak obiecał naszym ojcom.”

 

Zaufaj Jezusowi!


Jak uczynisz siebie Jego sługą i będziesz w Jego sprawach, On będzie również i w Twoich codziennych sprawach.


Bo tak obiecał!!! Amen!

Dorota
Dorota Gru 22 '16, 18:52

Drugie rozważanie ,  choć  dot. wczorajszych Czytań, bo chyba je  przegapiłam , tym razem o. Daniela Glibowskiego. Warto zastanowić się nad  tym , co o. Daniel pisze;

 

Małe kroki ku pełni życia

 

Gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się dzieciątko w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę. Łk 1, 41

 

 

Czy spotkałeś kiedyś osobę, w której widziałeś żywą obecność Ducha Świętego?

Co czułeś w takim momencie?

Ty też możesz być napełniony Duchem i rozpalać serca spotkanych ludzi. Żyj w łasce uświęcającej. Często przyjmuj Ciało Pana Jezusa. Nieustannie szukaj obecności Boga na Adoracji. Codziennie czytaj Słowo Boże. Poznaj wspólnoty w Twoim mieście. Proś o odwagę, aby wybrać jedną z nich. Postaraj się powoli stosować powyższe kroki, a z czasem Twoje życie stanie się niezwykłym światłem dla ludzi, których będziesz spotykał. Duch Święty poprowadzi Cię ku pełni życia. Zaufaj Mu.

 

Król Izraela, Pan, jest pośród ciebie, nie będziesz już bała się złego. Pan, twój Bóg, jest pośród ciebie, Mocarz, który zbawia, uniesie się weselem nad tobą, odnowi cię swoją miłością, wzniesie okrzyk radości. So 3, 15b-17

 

Może Twoje serce ma już dość bólu, cierpienia, zadręczania i życia przeszłością. Czas postawić na coś zupełnie nowego. Otwórz się na żywego Jezusa, który czeka na Twoje TAK. Twoje serce może naprawdę ożyć;

 

Powstań, przyjaciółko ma, piękna ma, i pójdź! Gołąbko ma, ukryta w rozpadlinach skały, w szczelinach przepaści, ukaż mi swą twarz, daj mi usłyszeć swój głos! Bo słodki jest głos twój i twarz pełna wdzięku. Pnp 2, 13b-14

 

Panie, dziękuję za codzienną radość z bycia przy Tobie. Ty jesteś dla mnie wszystkim. W Tobie jest cała moja ufność;

 

Dusza nasza oczekuje Pana, On jest naszą pomocą i tarczą. Raduje się w Nim nasze serce, ufamy Jego świętemu imieniu. Ps 33, 20-21

Edytowany przez Dorota Gru 22 '16, 18:53
Dorota
Dorota Gru 22 '16, 22:07
Jak wygrać z paskudną pychą?...o. Daniel Glibowski

 

W owym czasie Maryja rzekła: «Wielbi dusza moja Pana i raduje się duch mój w Bogu, Zbawicielu moim. Bo wejrzał na uniżenie swojej Służebnicy. Strącił władców z tronu, a wywyższył pokornych. Łk 1, 46-48. 52

 

 

 

Uniżenie się przed Bogiem jest kluczem do niezliczonych łask. Dlatego też św. Piotr mówił:

 

Wszyscy zaś wobec siebie wzajemnie przyobleczcie się w pokorę, Bóg bowiem pysznym się sprzeciwia, a pokornym łaskę daje. 1 P 5, 5b

 

Czy Twoje serce jest naprawdę pokorne?

Czy potrafisz spokojnie przyjąć niepowodzenia?

Czy umiesz zachować równowagę ducha, gdy ktoś uderza w Ciebie?

Czy powstrzymujesz się od oceniania ludzi?

Czy jesteś całkowicie posłuszny Bogu, Kościołowi, przełożonym, nauczycielom?

Za każdą odpowiedzią NIE kryje się PYCHA, PYCHA, PYCHA.

Co zrobić, aby wygrać z tym paskudnym grzechem?

Myślę, że trzeba zacząć od codziennej gorliwej modlitwy o łaskę pokory. Takim minimum może być wołanie do Boga swoimi słowami. Gorliwszym polecam codzienną litanie do NMP lub dziesiątkę różańca. Pomocne jest także wyobrażanie sobie scen z życia Maryi i Jezusa. Ich pokora po prostu powala i zawstydza. Oczywiście potrzeba żyć w łasce uświęcającej, żeby nie było tak, że z jednej strony jest gorąca modlitwa do Boga, a z drugiej strony serce zlodowaciałe z przyzwyczajenia do grzechu (taka duchowa schizofrenia).

Gdy zaczniesz stosować powyższe wskazówki, zauważysz, że Twoje serce uspokoi się. Możliwe, że nawet przestaniesz skupiać się na oczekiwanych łaskach i zdasz się pokornie na wolę Bożą.

 

Moje serce raduje się w Panu, dzięki Niemu moc moja wzrasta. Łuk potężnych się łamie, a mocą przepasują się słabi. 1 Sm 2, 1bc. 4

 

 

Panie, proszę przyoblecz mnie w łaskę pokory, abym mógł wzrastać i głosić Twoją chwałę!

 

I podaje o. daniel w załączniku : https://www.youtube.com/watch?v=jpIBVHw_HIs

Dorota
Dorota Gru 23 '16, 09:37

W oczekiwaniu na Mesjasza rodzi się Jego Herold....ks. Roman Chyliński

 

Łk 1, 57-66. 80
Dla Elżbiety nadszedł czas rozwiązania i urodziła syna. Gdy jej sąsiedzi i krewni usłyszeli, że Pan okazał tak wielkie miłosierdzie nad nią, cieszyli się z nią razem.
Ósmego dnia przyszli, aby obrzezać dziecię, i chcieli mu dać imię ojca jego, Zachariasza. Jednakże matka jego odpowiedziała: "Nie, lecz ma otrzymać imię Jan". Odrzekli jej: "Nie ma nikogo w twoim rodzie, kto by nosił to imię". Pytali więc znakami jego ojca, jak by go chciał nazwać. On zażądał tabliczki i napisał: "Jan będzie mu na imię". I wszyscy się dziwili.
A natychmiast otworzyły się jego usta, język się rozwiązał i mówił, wielbiąc Boga. I padł strach na wszystkich ich sąsiadów. W całej górskiej krainie Judei rozpowiadano o tym wszystkim, co się zdarzyło. A wszyscy, którzy o tym słyszeli, brali to sobie do serca i pytali: "Kimże będzie to dziecię?" Bo istotnie ręka Pańska była z nim. Chłopiec zaś rósł i wzmacniał się duchem; a żył na pustkowiu aż do dnia ukazania się przed Izraelem.

 

Jan Chrzciciel, jako osoba i prorok dzieli Pismo św. na koniec Starego i początek Nowego Testamentu.
On to pójdzie w mocy Eliasza i przygotuje przyjście Jezusowi z Nazaretu.

 

Chwila narodzin Jana Chrzciciela jak czytamy w Ewangelii Łukaszowej była pełna niesamowitych wydarzeń. Oto one.


Rodzice jego Elżbieta i Zachariasz prawie do samej starości nie mogli mieć dzieci.
Kiedy Zachariasz, jako arcykapłan wszedł do miejsca kadzenia - co czyni w tradycji żydowskiej arcykapłan tylko raz na całe życie, zobaczył archanioła Gabriela, który mu oznajmił, że jego prośba o dziecko została wysłuchana.

 

Zachariaszowi urodzi się syn, któremu Bóg przez swojego posłańca nadał imię „JAN” oraz naznaczył jego posłannictwo: „Będzie wielki w oczach Pana; wina i sycery pić nie będzie i już w łonie matki napełniony będzie Duchem Świętym i wielu spośród dzieci Izraela nawróci do Pana”.

 

Dar napełnienia się Duchem Świętym, jak pamiętamy dokonał się przy spotkaniu Maryi z Elżbietą: „Gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się dzieciątko w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę”.(Łk 1,41).

 

Wiemy też, że ojciec Jana Chrzciciela, aż do jego urodzenia był niemy, ponieważ żądał znaku i ten znak został mu dany.

 

Pan nasz Jezus Chrystus dał o Janie piękne świadectwo: „Między narodzonymi z niewiast nie powstał większy od Jana” (Mt 11,11).

 

Jan, jako pierwszy z proroków będzie widział zapowiadanego Mesjasza i da o Nim świadectwo:

 

„Oto Baranek Boży, który gładzi grzechy świata”.(J 1,29).


Sam Jan da nam piękne świadectwo o swojej relacji do Jezusa, Zbawiciela: „Ten, kto ma oblubienicę, jest oblubieńcem; a przyjaciel oblubieńca, który stoi i słucha go, doznaje najwyższej radości na głos oblubieńca. Ta zaś moja radość doszła do szczytu. Potrzeba, by On

wzrastał, a ja się umniejszał.”(J 3,29-31).

I my oczekując na przyjście Pana powiedzmy z serca: Panie Jezu zapraszam Cię w moje życie, bo potrzeba, abyś Ty we mnie wzrastał, a ja przed Tobą umniejszał się. Amen!

Dorota
Dorota Gru 25 '16, 01:40

Słowo, które rodzi w nas Jezusa...ks. Roman Chyliński

 

J 1, 1-18

Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo. Ono było na początku u Boga. Wszystko przez Nie się stało, a bez Niego nic się nie stało, co się stało.
W Nim było życie, a życie było światłością ludzi, a światłość w ciemności świeci i ciemność jej nie ogarnęła.
Pojawił się człowiek posłany przez Boga, Jan mu było na imię. Przyszedł on na świadectwo, aby zaświadczyć o światłości, by wszyscy uwierzyli przez niego. Nie był on światłością, lecz został posłany, aby zaświadczyć o światłości.
Była światłość prawdziwa, która oświeca każdego człowieka, gdy na świat przychodzi.
Na świecie było Słowo, a świat stał się przez Nie, lecz świat Go nie poznał. Przyszło do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli. Wszystkim tym jednak, którzy Je przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi, tym, którzy wierzą w imię Jego – którzy ani z krwi, ani z żądzy ciała, ani z woli męża, ale z Boga się narodzili.
A Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas. I oglądaliśmy Jego chwałę, chwałę, jaką Jednorodzony otrzymuje od Ojca, pełen łaski i prawdy.
Jan daje o Nim świadectwo i głośno woła w słowach: «Ten był, o którym powiedziałem: Ten, który po mnie idzie, przewyższył mnie godnością, gdyż był wcześniej ode mnie».
Z Jego pełności wszyscy otrzymaliśmy – łaskę po łasce. Podczas gdy Prawo zostało dane za pośrednictwem Mojżesza, łaska i prawda przyszły przez Jezusa Chrystusa.
Boga nikt nigdy nie widział; ten Jednorodzony Bóg, który jest w łonie Ojca, o Nim pouczył.

„ Na świecie było Słowo,
a świat stał się przez nie, lecz świat Go nie poznał” (J 1,10).

 

„Bóg się rodzi”- dwa słowa, a tyle w nich zaprzeczenia, kontrastu i tajemnicy. Jak może rodzić się ktoś kto jest od początku, kiedy jeszcze nikogo nie było?!

 

Co za tajemnica okrywa właśnie takie przyjście Boga na świat A tu Bóg poczyna się w łonie kobiety i rodzi się jako człowiek! Jako człowiek dla każdego człowieka…

 

To wydarzenie na ludzki rozum jest nie do zrozumienia, gdyby nie dana nam moc Ducha Świętego, jak wyjaśnia nam św. Jan : „ Wszystkim tym jednak, którzy Je przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi, tym ,którzy wierzą w imię Jego, którzy ani z krwi, ani z żądzy ciała, ani z woli męża, ale z Boga się narodzili.”( J 1,12).

 

W tym okresie Bożego Narodzenia pozwólmy dotknąć się Łasce i Prawdzie Chrystusa przez słowo Boże, które daje nam Kościół w codziennej liturgii.

 

Dlatego chciałbym przypomnieć może już zapomnianą posynodalną adhortacja apostolska Benedykta XVI Verbum Domini o Słowie Bożym w życiu i misji Kościoła.


Została ona 11 listopada 2010 roku zaprezentowana w Watykanie. Jest to owoc Synodu Biskupów z 2008 roku. Papież podpisał ją w znaczący dzień 30 września, w liturgiczne wspomnienie św. Hieronima.

 

To właśnie św. Hieronim powiedział, że na tyle znamy Jezusa na ile codziennie czytamy słowo Boże!

 

Adhortacja Verbum Domini to obszerny, 200-stronicowy dokument. Dzieli się na trzy części.
Pierwsza nosi tytuł Verbum Dei – „Słowo Boga”.


Ukazuje, że człowiek i jego problemy nie są Bogu obojętne.
Bóg przemawia do nas dzisiaj przez Chrystusa w swoim słowie. Słowo wyjaśnia nam Jezusa, a Jezus wyjaśnia nam słowo Ojca.Jako chrześcijanie mamy je przyjąć z wiarą w Kościele, w kontekście całej jego Tradycji.

 

Druga część dokumentu, zatytułowana Verbum in Ecclesia – „Słowo w Kościele” – ma charakter duszpasterski.


Ukazuje rolę Słowa w życiu kościelnej wspólnoty, szczególnie wiele miejsca poświęcając liturgii. Podkreśla znaczenie słuchania w skupieniu i milczeniu, rolę homilii, której głoszenie jest zadaniem duchownych.


Podkreśla się też potrzebę rozwijania nabożeństw Słowa. Pisząc dalej o katechezie biblijnej, Benedykt XVI przypomina, że wiernych trzeba zapoznawać z Biblią zgodnie z wiarą Kościoła, także w małych wspólnotach. Gdzie tego brakuje, tworzy się pustka duszpasterska, którą często wykorzystują sekty.

 

Trzecia część adhortacji ma tytuł Verbum mundo – „Słowo światu”. Mowa tu o misyjnym zadaniu głoszenia światu Słowa Bożego, o dialogu z innymi religiami i kulturami, o zaangażowaniu na rzecz pojednania i pokoju. Papież przypomina też chrześcijan prześladowanych za wiarę i wskazuje na konieczność wolności sumienia, a kończy nawiązaniem do tak bardzo dziś aktualnej nowej ewangelizacji.

 

I ja Was Drodzy zachęcam w tym roku do umiłowania Słowa Bożego!!! .


W tym Roku Liturgicznym w Okresie Zwykłym czytamy w każdą niedzielę Ewangelię według św. Mateusza, niech Ona będzie dla nas lekturą obowiązkową na ten rok.

Pamiętajmy:


J 1,1 – Słowo Boże, jest najważniejszą Osobą, jest wnoszone uroczyście w procesji Eucharystycznej, a kiedy kapłan lub diakon zanosi Je do stołu Słowa Bożego wszyscy wstają. Czy i w moim domu Pismo święte odbiera należną cześć? Czy ma swoje szczególne należne Mu miejsce, czy leży na półce miedzy innymi książkami?


J 6,27.35. - Słowo jest pożywieniem. Trzeba tylko po ten pokarm sięgnąć i w Niego uwierzyć. Otworzyć i czytać, patrzeć i rozważać.


J 8,1-12 – Słowo Boże jest światłem. To światło nam jest dane w Ewangelii i przez Ewangelię. Rozświetla zakamarki naszej duszy, abyśmy nie trwali w grzechu ciężkim, rozświetla nasz umysł, abyśmy mogli pojąć prawdy Boże i świeci w ciemnościach tego świata, abyśmy nie pogubili się we właściwych decyzjach dotyczących naszego życia. To Boże Słowo pokazuje nam prawdę ale nas nie potępia.


J 6, 63.68. – Słowo Boże jest duchem i życiem. Życiem jest Jezus, Jezus - Słowo. Tylko Jezus jest prawdą, która może nas wyzwolić. Dzięki Słowu Bożemu możemy żyć jak ludzie wolni, czyli godnie. O tyle znamy Pana Jezusa o ile znamy Słowo Boże mówi św. Hieronim

 

Maryjo, Matko słowa otwórz nas na słowo Twojego Syna, abyśmy według niego żyli. Amen!

Dorota
Dorota Gru 26 '16, 23:24

Miejcie się na baczności przed ludźmi...”...ks. Józef Tabor

 

 

 

Z Ewangelii według świętego Mateusza


 Jezus powiedział do swoich Apostołów: «Miejcie się na baczności przed ludźmi. Będą was wydawać sądom i w swych synagogach będą was biczować. Nawet przed namiestników i królów będą was wodzić z mego powodu, na świadectwo im i poganom. Kiedy was wydadzą, nie martwcie się o to, jak ani co macie mówić. W owej bowiem godzinie będzie wam poddane, co macie mówić. Gdyż nie wy będziecie mówili, lecz Duch Ojca waszego będzie mówił przez was. Brat wyda brata na śmierć i ojciec syna; dzieci powstaną przeciw rodzicom i o śmierć ich przyprawią. Będziecie w nienawiści u wszystkich z powodu mego imienia. Lecz kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony».(Mt 10, 17-22)

  Refleksja nad Słowem Bożym  

Miejcie się na baczności przed ludźmi” (Mt 10,17).

  Ostrzeżenie. Ważne i praktyczne. Były chwile, gdy Jezus jakby przemykał się wśród tłumu, gdy jeszcze nie nadeszła Jego godzina. Był czas, gdy św. Józef budził się w nocy, brał Dzieciątko i Maryję i uchodził do Egiptu. Był czas, gdy Apostołowie schronili się do wieczernika i drzwi zamknęli przed prześladowcami. Był czas, gdy św. Szczepan unikał konfrontacji z przewrotnymi nauczycielami narodu.   Był czas, gdy wielcy święci żyli w skupieniu, odosobnieni, żeby wrosła wiara głęboko, a mądrość zakorzeniała się tak, aby przetrwała wszystkie próby.  

Trzeba się strzec, kiedy trzeba, aby być znakiem skutecz­nym, gdy tego zażąda chwila. Strzeż się pustych ludzi, bo łatwo samemu opustoszeć. Ludzi rozbitych, bo łatwo się samemu rozsypać. Niewierzących, ordynarnych programów, czasopism, rozmów, które niszczą...

Bo i ty jesteś człowiekiem kruchej wia­ry. Strzeż siebie samego.

  Dzisiaj powie: „Miejcie się na baczności przed ludźmi” (Mt 10,17).  

Tak, to jest zupełnie dziwne, co powiedział Jezus w pierwszym zdaniu, jakie dzisiaj czyta się wierzącym. Zwykle mówi: Miłujcie, przebaczajcie, pomagajcie ludziom...

A jednak, ileż w tym ostrzeżeniu prawdy.   Mieć się na baczności, to nic innego przecież, jak tylko z rozwagą traktować drugiego człowieka. Służyć człowiekowi, ale z mądrością. Wspomagać ludzi, ale roztropnie. Dźwigać upadłych, ale z rozwagą i uważnie.

Pocieszać strapionych, ale widzieć których, kiedy, na ile można podjąć ich krzyż, żeby za­miast jednego strapionego nie było poprostu dwóch strapionych.

Nauczać nieumiejących, ale znowu wiedzieć których, kiedy. Znać sposoby, żeby zamiast pouczania, nie było większego jeszcze zamętu i zagubienia. Ileż to razy w najlepszej wierze podjęta pomoc spowodowała klęskę ucznia i nauczają­cego.

Ratować tych, którzy giną na marginesie życia, w złych domach, na niebezpiecznych ulicach. I znowu mieć się na baczności, bo wielu wyszło do zagubionych i stamtąd nie powróciło. Nie tylko nie wnosząc dobra w śro­dowisko zniszczone, ale i samym zatracając to, co posiadali.

Uważajcie, miejcie się na baczności wobec naprawdę cierpiących, którzy nie potrafią dać wam takich znaków, jakich oczekujecie. Ani wdzięczności, ani zrozumienia, ani sprawiedliwości. Zdarza się, że zniszczeni przez życie nie wierzą w dobro, które do nich przychodzi. Nazwą wasze ręce swoim zwyczajem, określą w swój sposób wasz wysiłek, będziecie cierpieć z powodu niesprawiedliwości.   Łatwo wtedy o zniechęcenie, o odejście. Bądźcie mądrzy wiarą.

Miejcie się na baczności! Bądźcie ostrożni!   Mniej znacie siebie, niż myślicie i mniej wiecie o ludziach, niż wam się zdaje. A jednak idźcie do nich, ale czujnie i rozważnie, ale idźcie.    

 

 

 

Święto Św. Szczepana – Pierwszy świadek    

 

Dzisiejsza liturgia – męczeństwo św. Szczepana – to trochę jak zejście z nieba na ziemię. Z cudownej rzeczywistości dobra i pokoju na ziemię trudną. To tak, jak opuścić przytulny pokój, w którym przeżyło się udany wieczór wigilijny, gdzie pojednanie i nadzieja. To dzień Bożego Narodzenia, wspaniałości, w której Boża miłość staje się chlebem dobra dla całego świata i idzie po krzyż odkupienia, aż do ostatniego „Ojcze, przebacz im ...”

Tak, bo wielka rzecz Ewangelii rodzić się będzie na tym świecie. Na takim, jaki był, jest i prawdopodobnie będzie, do końca swojego trwania. Na świecie wszystkich tragicznych nieporozumień. I taki świat będzie Ewangelia podnosić do nieba. I rzeczywistość Ewangelii spełniać się będzie przez ludzi, którzy stali się światłem i solą. Pozostają takimi w dniach łatwych oraz w godzinach ciemności i najwyższego ryzyka.  

Święty patron dzisiejszego rozważania, pierwszy, który odda życie za wiarę Chrystusową, jest człowiekiem świeckim, młodym, który ma własne doświadczenie wiary. Świadomość celu życia. Głosi jako diakon słowo Boże w mądrości, której nie mogli sprostać. Rozmowa na temat Jezusa Chrystusa kończy się tragicznie: postanowili go obrzucić kamieniami. Użyto argumentu śmierci, ale przecież ten argument pojawi się, niestety, jeszcze nieraz w historii ludzkich dysput. Szczepan nie odchodzi ze swego miasta, nie porzuca swego stanu, nie szuka ziemi bardziej życzliwej, nie czeka na lepsze czasy. Pozostaje sobą do końca, od pierwszego kamienia po kres życia. I w tej niecodziennej postawie, człowieka ukamienowanego, zastaje nas każdego roku, zmuszając do własnych refleksji.  

 

Wydawało się, że jestem z Nim, z Jezusem Chrystusem na zawsze, że stać na wiele, że świadectwo wiary, że postawa ufności, że świadczenie dobra, uczciwość, wrażliwość, kultura chrześcijańska, że niemal Piotrowe: Panie, choćby wszyscy...

  Zdarzyło się, że padł kamień zaledwie pierwszy. Zdenerwowali się, zatrzasnęli drzwi za sobą, odwrócili plecami; wystarczyło, było dość, żeby niemal odwołać, żeby niemal przepraszać za własną wiarę, religijną postawę... Może nawet chwilami było żal, bo to syn, córka, przyjaciele, ale oni pierwszy raz się zdenerwowali, może się pogniewają, może...  

 

Zdarzyło się, że w rozmowie zadrwili, rzucili zdanie cyniczne, zjadliwe, śmieszne, zaledwie zabolało, nawet nie więcej, wystarczyło, by się osłonić, ukryć, wycofać, udawać, aż dziwnie jak prędko, po tym pierwszym kamyku...  

 

Zdarzyło się, że postawił obrazek święty przy swoim łóżku szpitalnym, a ktoś inny umieścił krzyżyk nad biurkiem, przy którym pracuje 8 godzin dziennie – i wszystko było, aż do pierwszego pytania kolegi, aż do pierwszego spojrzenia szefa, aż do pierwszego dlaczego...  

 

Zdarzyło się, że sprawy wielkie, święte, zażądały zwykłego wysiłku myśli, trzeba było poświęcić trochę czasu, poznać parę pojęć, zwyczajna książkowa, podstawowa wiedza, minimum uczciwej informacji. Gdy chodzi o najprostsze przygotowanie do zawodu, wiemy, co to siódme poty i nocne studium; tutaj, pierwszy próg – pierwszy trud – i ostatni, już koniec ... dla zbawienia...  

 

Zdarzyło się, że ukazał się nowy świat, nowa twarz rzeczywistości: ktoś zmarł, trzeba iść do szpitala, trzeba usłyszeć trudną diagnozę, przeżyć zawód, zdradę. I wszystko się posypało jak dziecinne klocki, jakby wtedy łatwiej było przeżyć kolejne, jeszcze nie jedno, jeszcze nie ostatnie ...

 

  W ilu to jeszcze sprawach i odcieniach życia wiary przegrało się po pierwszym kamieniu; odeszło po pierwszej przykrości: odstąpiło po pierwszej propozycji. A jednak, iluż wspaniałych ludzi przed nami, iluż codziennie idzie i trwa. Oni są nadzieją świata. Oni pozostaną nadzieją naszej ojczyzny i przyszłości.   Czy jest w tobie postawa św. Szczepana, którego stać na wyznanie wiary, nawet za wielką cenę...? Czy stać cię na dawanie świadectwa o Nowonarodzonym w swojej codzienności?

 

Świat potrzebuje świadków na miarę świadków naszych czasów – świadków, którzy swoją codziennością dają świadectwo – świadectwo prawdy i miłości, sprawiedliwości i pokoju, świadectwo wiary w Tego, który dla nas stał się Chlebem. Wszak św. brat Albert przypomina: „Powinno się być dobrym jak chleb. Powinno się być jak chleb, który dla wszystkich leży na stole, z którego każdy może kęs dla siebie ukroić i nakarmić się, jeśli jest głodny”. Pytam więc: Czy stać cię na takie świadectwo?     Ja i Szczepan   Święty Szczepan
męczennik pierwszy
pośród tego
padołu ludzkiego

nie przeżył

Błotem w niego rzucano
kamieniami linczowano
opluwano…
bo uwierzył.

a ty człowieku?
kim jesteś?
jaką wiarę posiadasz?
potykając się
o własne problemy
na kolana upadasz

w łańcuchu ostateczności
w sidłach niewoli
na łańcuchu nienawiści
w kagańcu konieczności

konasz i jęczysz
prosząco o litość
unosząc dłonie
w modlitwie klęczysz

lecz do twojego ucha
nie dobiega żaden
dźwięk
głos
szept
jedynie jęk
płacz
potem cisza głucha

i tylko serce wypełnione
lękiem
strachem
miota tobą wciąż

niespełnione marzenia
ukryte pragnienia
i myśli zlęknione
oplatają cię
jak drzewo wąż…

już myślisz o sobie:
żeś wyjątkowy
sam pełzniesz
cierpisz
konasz
swój krzyż niesiesz

dębowy

spójrz za siebie
tysiące dusz
męczenników
na pozór innych
lecz takich samych
identycznych
próbują oszukać czas
uciec przed własnym
cieniem
lecz nikt z nich nie wie

że naśladują siebie
nawzajem
jeden drugiego popycha
depczą sobie
po piętach
nie widzą niczego

porywisty wiatr
sumienia
ich spycha...

Jeśli
jesteś bez grzechu,
rzuć i ty kamieniem….

człowieku
czy potrafisz?
czy rzucisz czy na pewno
żaden grzech
nie ciąży ci
i masz czyste sumienie?

Kiedy Boga kochasz…
podnieś do góry dłonie!
choć stracisz
dla Niego swe życie
w miłości Jego utoniesz!
                               Ks. Józef Tabor, 26 Grudnia 2016.

Edytowany przez Dorota Gru 26 '16, 23:30
Dorota
Dorota Gru 27 '16, 19:50

 

Ujrzał i uwierzył...ks. Józef Pierzchalski SAC

 

Maria Magdalena pobiegła i przybyła do Szymona Piotra i do drugiego ucznia, którego Jezus kochał, i rzekła do nich: Zabrano Pana z grobu i nie wiemy, gdzie Go położono. Wyszedł więc Piotr i ów drugi uczeń i szli do grobu. Biegli oni obydwaj razem, lecz ów drugi uczeń wyprzedził Piotra i przybył pierwszy do grobu. A kiedy się nachylił, zobaczył leżące płótna, jednakże nie wszedł do śœrodka. Nadszedł potem także Szymon Piotr, idący za nim. Wszedł on do wnętrza grobu i ujrzał leżące płótna oraz chustę, która była na Jego głowie, leżącą nie razem z płótnami, ale oddzielnie zwiniętą na jednym miejscu. Wtedy wszedł do wnętrza także i ów drugi uczeń, który przybył pierwszy do grobu. Ujrzał i uwierzył. Jan 20,2-8


 


 

Nie była przygotowana na odsunięcie kamienia. Zaskoczona, zapewne przestraszona, szuka drogi do tych, którzy Jezusa kochali, którzy z Nim przebywali, a teraz się rozproszyli. Gdy są ciemnoœści w mojej wierze, gdy są znaki wskazujące na to, że zło zostało odrzucone (kamień odsunięty), trzeba szukać wspólnoty z innymi, którzy wierzą, a równocześœnie są słabymi w wierze.


 

Jest etap do którego Maria doszła. Dalej nie wie co robić. Szuka, bo wie jedynie tyle: "Zabrano Pana z grobu i nie wiemy, gdzie Go położono". Czyż nie było to mobilizujące dla Piotra, który rozważał zapewne swoje zaparcie się Mistrza? Nie można ciągle myśœleć o grzesznej przeszłośœci. Jezus Zmartwychwstały zachęca Piotra przez Marię, aby swój dramat złożył w Jego pustym grobie. Nasze porażki, grzechy, niewiernośœci trzeba widzieć w perspektywie Zmartwychwstania. I to jest nasza nadzieja. Trzeba być wrażliwym na znaki, jakie Zmartwychwstały zostawia w nas, ale i przez innych ludzi. Piotr otwarty na owe znaki, ale i na kobietę, "która prowadziła w mieśœcie życie grzeszne". Zaufać tej kobiecie. Oprzeć się na tym, że Jezus jej przebaczył.


 

Wydaje się, że œświt Zmartwychwstania łączył ludzi. Zaczęli się rozumieć pomimo własnego, wewnętrznego rozbicia, zagubienia, dezorientacji w tym – komu naprawdę można uwierzyć? Można zrozumieć słabośœć człowieka przechodząc przez własną i ucząc się skruchy, jak pieśœni o miłośœci.


 

Maria weszła w ciemnośœć, "prowadząc w mieśœcie życie grzeszne". Z ciemnoœści wyrusza w stronę grobu Jezusa. W swoim pogrzebaniu trzeba szukać pogrzebanego. Jeśœli Go szukamy, znajdziemy Zmartwychwstałego. Człowiek, który głęboko upadł może wypłynąć na głębię. Można powiedzieć, że Maria Magdalena zanim Jezusa spotkała, gdy żyła w swoim wewnętrznym grobie, już Go kochała. Upadając, można kochać Boga. Jak to możliwe? W danej chwili strach o siebie, albo siła namiętnośœci są większe od siły miłoœści. Stajemy się, a nie jesteśœmy silnymi w wierze, w zaufaniu i miłoœści.


 

Nie ma wydarzeń niepotrzebnych w życiu. Wydarzenie, jakim jest grzech, może również zbliżyć do Boga, jeśœli człowiek pójdzie za rytmem swojej wewnętrznej tęsknoty w stronę Œświatła, które w nim jest. ŒŚwiatła, które nie gaśœnie nawet wtedy, gdy człowiek popełnia ciężki grzech. Bóg przez wszystko co się w naszej rzeczywistośœci życia wydarza usiłuje otworzyć nam nie tylko oczy, ale i serce.


 

Jezusa znajdują ci, którzy Go potrzebują, którzy szukają i chcą znaleŸźć. Nie ma takiej ludzkiej grzesznośœci, z którą Zmartwychwstały nie mógłby sobie poradzić. Trzeba jednak pozwolić Mu się prowadzić również w ciemnośœci, która nie jest bez znaczenia.

Dorota
Dorota Gru 28 '16, 10:43
Komu przeszkadza Jezus?...ks. Krystian Malec

 

Gdy Mędrcy odjechali, oto anioł Pański ukazał się Józefowi we śnie i rzekł: „Wstań, weź Dziecię i Jego Matkę i uchodź do Egiptu; pozostań tam, aż ci powiem; bo Herod będzie szukał Dziecięcia, aby Je zgładzić”.

On wstał, wziął w nocy Dziecię i Jego Matkę i udał się do Egiptu; tam pozostał aż do śmierci Heroda. Tak miało się spełnić słowo, które Pan powiedział przez Proroka: „Z Egiptu wezwałem Syna mego”.

Wtedy Herod widząc, że go Mędrcy zawiedli, wpadł w straszny gniew. Posłał oprawców do Betlejem i całej okolicy i kazał pozabijać wszystkich chłopców w wieku do lat dwóch, stosownie do czasu, o którym się dowiedział od Mędrców.

Wtedy spełniły się słowa proroka Jeremiasza: „Krzyk usłyszano w Rama, płacz i jęk wielki. Rachel opłakuje swe dzieci i nie chce utulić się w żalu, bo ich już nie ma”. (Mt 2,13-18)

 

Zanim zaczniemy analizować dzisiejszy tekst, pozwól, że najpierw przypomnę to, o czym już kiedyś pisałem. Nowy Testament mówi o dwóch Herodach: Wielkim (o nim jest nasz tekst) i Antypasie, jego synu, którego grzech cudzołóstwa piętnował św. Jan Chrzciciel.

 

Herod Wielki, który otrzymał ten przydomek ze względu na liczne budowle, które wzniósł znany był z chorobliwej obawy przed utratą władzy. Z tego powodu idealnie pasuje do niego nasze polskie przysłowie: „po trupach do celu”. Jego celem było utrzymanie władzy za wszelką cenę. Nie ufał absolutnie nikomu i w każdym widział potencjalnego wroga, który knuł przeciw niemu spisek. Aby zapewnić sobie niepodzielną i niepodważalną władzę wielokrotnie posuwał się do uśmiercania tych, których uważał za niebezpiecznych dla jego planów. Zaraz po objęciu władzy kazał zabić członków Sanhedrynu, czyli jedne z najważniejszych osób w państwie. Następnie, bez mrugnięcia okiem, wydał rozkaż zamordowania trzystu dworzan. Jakby tego było mało, zabił także swoją żonę Mariamnę i jej matkę Aleksandrę, a także najstarszego z synów Antypatera i dwóch innych synów. Z tego powodu rzymski pisarz Makrobiusz, wspominając o nim w swoim dziele, przytoczył słowa cezara Oktawiana Augusta, że „lepiej być świnią na dworze Heroda, niż jego synem”. Widzimy zatem, że rozkaz zamordowania niewinnych betlejemskich chłopców był „w jego stylu”.

 

Ilu malców mogło wówczas stracić życie? Nie zapominajmy, że w tamtym czasie Betlejem nie było wielką metropolią, a poza tym rozkaz monarchy ograniczał się jedynie do chłopców, którzy nie przekroczyli dwóch lat, więc szacuje się, że zginęło ich wówczas dwudziestu, może trzydziestu. Rzecz jasna, choćby wówczas życie stracił zaledwie jeden chłopczyk, to i tak byłoby to za dużo, ale nie powinniśmy powtarzać tez, mówiących o tysiącach zabitych.

Co jeszcze mówi nam o tej tragedii św. Mateusz? Przywołuje fragment z księgi Jeremiasza 31,15: „Krzyk usłyszano w Rama, płacz i jęk wielki. Rachel opłakuje swe dzieci i nie chce utulić się w żalu, bo ich już nie ma”. Dopiero z czasem wspólnota Kościoła zaczęła widzieć w tych słowach prorocką zapowiedź rzezi niewiniątek. Do jakiego wydarzenia odwołuje się w tym miejscu dawny celnik Lewi?

Izraelici, pędzeni na wygnanie do Babilonu szli przez miejscowość Rama. Tam, według relacji 1Sm 10,2 miała zostać pochowana Rachela, żona Jakuba ojca dwunastu synów, którzy dali początek dwunastu pokoleniom narodu wybranego. Zatem Jeremiasz przywołując ten obraz chciał uzmysłowić swoim czytelnikom, że matka ich narodu płacze z grobu nad losem kolejnych pokoleń jej dzieci. Podobne przesłanie ma przywołanie tego fragmentu w dzisiejszej ewangelii.

 

Czego uczy nas to słowo?

 

Przede wszystkim tego, że byli, są i prawdopodobnie będą na świecie ludzie, dla których Jezus jest zagrożeniem. Moglibyśmy w tym miejscu rozpisywać się nad konstrukcją psychiczną Heroda i dawać kolejne dowody świadczącego o jego obłędzie, ale nie o to chodzi. Maleńki Jezus przyprawił go o tak wielkie przerażenie, ponieważ zagrażał jego wizji świata i życia, do których monarcha się przyzwyczaił. Herod nie rozumiał tego, jakim królem ma być to Dziecię i co będzie charakteryzowało Jego panowanie. Nie umiał spojrzeć poza swoje ciasne horyzonty i syna Maryi dołączył do grona wrogów, których należy się czym prędzej pozbyć. Niewątpliwie mimo swojego talentu budowniczego był on biednym człowiekiem, nieumiejącym dostrzec spełniających się na jego oczach proroctw mesjańskich.

 

I tak sobie myślę, że coś z Heroda może siedzieć w każdym z nas. Oczywiście, nie mówię o chęci mordowania innych ludzi, ale o kurczowym trzymaniu się własnego stylu życia i własnej wizji świata. Tak bardzo możemy być do tego przyzwyczajeni, że każda próba naruszenia status quo, albo zmienienia go będzie przez nas traktowana jak zamach stanu czy pucz.

Niewątpliwie Herod był więźniem swoich ambicji i planów, ale czy my nie bywamy w tym do niego podobni. Tak często widzę po sobie, że modlę się, aby to inni się nawrócili i zmienili swoje postępowanie, bo wydaje mi się złe, a ja jestem jedynym depozytariuszem prawdy. Oczywiście, jednocześnie siedzę w swoich okopach i nie chciałbym, żeby zmiana miała dotknąć mnie i moich schematów życiowych.

Bardzo łatwo można wbić sobie do głowy, że moim zadaniem jest punktowanie grzechów i pomyłek innych. Z jednej strony taka postawa ma rację bytu, ale trzeba mieć się na baczności, aby takie zachowanie nie stało się fanatycznym wręcz korygowaniem wszystkiego i wszystkich.

Mądrzy, bystrzy i inteligentni ludzie, który umieją we właściwy sposób zwrócić uwagę innym, gdy ci błądzą są bardzo potrzebni. Ale – według mnie – tylko wtedy będą przekonujący, gdy palec wytykający błędy najpierw skierują w swoją stronę i przemianę świata będą zawsze zaczynać od siebie. Jeśli chcemy kogoś nakłonić do zmiany myślenia i postępowania, to nie możemy stawiać się w pozycji czystych, nieomylnych i doskonałych. Takie zachowanie przyniesie odwrotne owoce, niż te, które zamierzaliśmy osiągnąć. Każdą krucjatę przeciw innym muszę zacząć od siebie. Najpierw ja mam się zgodzić na to, że Jezus przychodzi, aby przemieniać moje serce i myślenie, a co za tym idzie, życie, a dopiero potem mogę wyjść do innych. W czasach Jezusa byli tacy, którzy nieustannie mówili innym, co i jak powinni robić, aby podobać się Bogu, ale sami nie stosowali się do tych reguł. Byli to faryzeusze i jak wiesz ich relacja z Rabbim nie była zbyt udana.

 

Konkret na dzisiaj: Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a belki we własnym oku nie dostrzegasz? Albo jak możesz mówić swemu bratu: Pozwól, że usunę drzazgę z twego oka, gdy belka [tkwi] w twoim oku? Obłudniku, wyrzuć najpierw belkę ze swego oka, a wtedy przejrzysz, ażeby usunąć drzazgę z oka twego brata. (Mt 7,3-5)

 

 Niech Cię błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec i Syn i Duch Święty +

 

Dramat narodzin Jezusa....ks. Roman Chyliński

„Gdy Mędrcy odjechali”.

Owi Mędrcy byli magami ale nie babilońskimi lecz perskimi. Różnica miedzy nimi była taka, że babilońscy byli czarnoksiężnikami, natomiast perscy byli wyznawcami Zaratustry. Zaratustra był reformatorem mazdaizmu, żył prawdopodobnie na przełomie VII i VI w. p.n.Chr.. Uczniowie Zaratustry również oczekiwali wybawiciela.
Stąd po niewoli Babilońskiej kiedy Izraelici zostali wyzwoleni przez mocarstwo Perskie(538 r. przed n. Chr. Edykt Cyrusa) obie religie znalazły punkty zbieżne we własnych doktrynach.
Nie przypadkowo więc Mędrcy zdążali do Jerozolimy dowiedzieć się, gdzie się narodził Król Żydowski.

 

Ewangelia wg św. Mateusza mówi o Mędrcach: „A otrzymawszy we śnie nakaz, żeby nie wracali do Heroda, inną drogą udali się do swojej ojczyzny”.(Mt 2,12).

 

„(...)bo Herod będzie szukał Dziecięcia, aby Je zgładzić".

Herod Wielki, król żydowski, kiedy dowiedział się od mędrców, że narodził się Mesjasz, „oczekiwany” przez naród żydowski wydał dekret z wyrokiem śmierci dla niemowląt żyjących w Betlejem. Chciał w ten podstępny sposób pozbyć się Pana Jezusa w obawie, by On nie odebrał jemu i jego potomkom panowania.

 

Historia potwierdza, że Herod był wyjątkowo ambitny, żądny władzy i podejrzliwy. Sam bowiem doszedł do tronu po trupach i tylko dzięki terrorowi utrzymywał się u władzy. Był synem Antypatra, wodza Idumei i za cel postawił sobie panowanie. Dlatego oddał się w całkowitą służbę Rzymianom. Za co Rzymianie obdarowali go tytułem króla oddając mu pod panowanie Ziemię Świętą.
Wymordował żydowską rodzinę królewską, która panowała nad narodem przed nim: Hirkana II, swojego teścia; Józefa, swojego szwagra; Mariam, swoją żonę; ponadto trzech swoich synów - Aleksandra, Arystobula i Antypatra, a także arcykapłana Arystobula, Aleksandrę, matkę Mariamme i wielu innych, jak to szczegółowo opisuje żyjący ok. 70 lat po nim historyk żydowski, Józef Flawiusz (Dawne dzieje Izraela).

 

Te i wiele innych faktów wskazuje, kim był Herod i czym było dla takiego okrutnika pozbawienie życia kilkudziesięciu niemowląt.

 

Bibliści zastanawiają się nad tym, ile mogło być tych niemowląt?
Betlejem w owych czasach mogło liczyć ok. 1000 mieszkańców. Niemowląt do dwóch lat w takiej sytuacji mogło być najwyżej ok. 100; chłopców zatem ok. 50.

 

Św. Mateusz w swojej Ewangelii umieszcza skargę proroka Jeremiasza: „Wtedy spełniły się słowa proroka Jeremiasza: "Krzyk usłyszano w Rama, płacz i jęk wielki. Rachel opłakuje swe dzieci i nie chce utulić się w żalu, bo ich już nie ma".

 

Rachela jest tu symbolem „matki Izraela”, płaczącej nad uciskiem Izraela w niewoli babilońskiej. Tu w przenośni nad pokoleniami jej synów: Efraima i Beniamina.

 

Św. Bernard napisze w swoim komentarzu do rzezi niewiniątek takie oto słowa:
„Ta skarga doszła do Boga. Rozlana krew niemowlątek wołała o pomstę do Nieba. Bóg sprawiedliwy wysłuchał wołania. Koniec Heroda był straszny. Okropna choroba, która jak piekielny ogień paliła jego wnętrzności, zapowiadała mu rychły koniec. Nienasycony głód i nieugaszone pragnienie zwiększało jego męki. Im więcej jadł i pił, tym piekielniejsze czuł bóle. Nogi mu opuchły, skóra popękała, obrzydliwe robactwo toczyło jego ciało, a wstrętne wrzody zarażały powietrze. Okropniej dokuczały mu wyrzuty sumienia. Leżał tedy jak nędzny Łazarz, opuszczony i znienawidzony przez wszystkich, żywy obraz potępienia. A gdy skonał, nikt po nim nie zapłakał; tylko klątwy i złorzeczenia towarzyszyły mu do grobu”.

 

A co ze współczesnymi młodziankami zabitymi przez aborcje i in vitro.
∎ Na świecie w ciągu ostatnich 30 lat urodziło się około 4 mld ludzi, a co piąte dziecko zostało zabite jeszcze w łonie swojej matki. Co stanowi 1 mld.
∎ Co roku w świecie dokonuje się około 42-53 mln aborcji – jest to porównywalne z ilością ofiar II Wojny Światowej (według różnych szacunków 50-78 mln).
∎ W Unii Europejskiej co roku ginie około 1,1 mln dzieci nienarodzonych – tyle też osób zginęło w Auschwitz-Birkenau w ciągu 6 lat (1940-1945).
∎ Rosja ma największą ilość aborcji w stosunku do porodów,: w latach 1970-2000 co roku średnio na każde 100 urodzeń było wykonywano 200 "zabiegów", czyli tylko każde 3 poczęte dziecko zobaczyło światło dzienne.
∎ W Chinach wykonuje się rocznie 13 mln oficjalnych aborcji na 20 mln urodzeń (170 państw na 238 mają mniejszą liczbę ludności, wśród nich: Czechy, Austria, Węgry, Chorwacja, Portugalia, Grecja).

 

Często rodzice decydują się na aborcje jeśli USG pokaże że dzieckiem jest dziewczynka!
Co roku na skutek zamrażania embrionów ludzkich przy in vitro ginie ok. 42 mln. Ludzi.(tj. cała Polska).

 

Mało kto zdaje sobie sprawę z tego jak dużą skalę ma aborcja i in vitro.
Ktoś może powiedzieć: a co ja mogę zrobić? co ja na to poradzę?

 

W świecie i Polsce działają organizacje walczące o życie, powstają różne inicjatywy - można się przyłączyć lub znaleźć swój sposób. Np. 12-letnia Amerykanka Lia nagrała mocne przemówienie, które obejrzało w internecie setki tysięcy ludzi.

 

Albo nie koniecznie robić coś "wielkiego", wystarczy modlić się przez 9 miesięcy ok. 5 min dziennie by uratować życie - na tym właśnie polega Duchowa Adopcja.
Matematyka jest prosta: 5 min * 30 dni * 9 miesięcy = 1350 min = 22,5 godziny
Czyli 1 dzień Twojego życia = 1 życie pewnego człowieka

 

5 minut w ciągu dnia. Tyle „kosztuje” uratowanie jednego bezbronnego dziecka. Tyle „płacę” za bycie bliżej Boga, za bycie bliżej Życia...

Żeby adoptować nienarodzone dziecko należy 9 miesięcy codziennie modlić się poniższą modlitwą i dziesiątkiem Różańca. Można do tego dołączyć dodatkowe postanowienia. Zaczynamy dziewięciomiesięczną modlitwę od przyrzeczenia.

 

Modlitwa
Panie Jezu za wstawiennictwem Twojej Matki Maryi,
która urodziła Cię z miłością
oraz za wstawiennictwem świętego Józefa,
Człowieka Zawierzenia,
który opiekował się Tobą po urodzeniu,
proszę Cię w intencji tego nienarodzonego dziecka
które znajduje się w niebezpieczeństwie zagłady
i które duchowo adoptowałem.
Proszę, daj rodzicom tego dziecka miłość i odwagę,
aby zachowali je przy życiu,
które Ty sam mu przeznaczyłeś.
Amen.

Ojcze nasz, 10 Zdrowaś Maryjo
Dodatkowe postanowienia (nieobowiązkowo)

Jakie mogą być dodatkowe postanowienia?
Na przykład: częsta Spowiedź i Komunia Święta, uczestniczenie we Mszy Świętej w dzień powszedni, adoracja, czytanie Pisma Św., post, walka z nałogami, pomoc potrzebującym, działalność społeczna na rzecz obrony życia, dodatkowe modlitwy (np. litanie, nowenny, koronki, swoimi słowami), pielgrzymka.

 

Daj więc coś z siebie, aby ratować życie. Amen!

Dorota
Dorota Gru 29 '16, 00:40

 O prawdziwej pobożności...ks. Roman Chyliński

 

 

Łk 2, 22-35
Słowa Ewangelii według św. Łukasza. Gdy upłynęły dni Ich oczyszczenia według Prawa Mojżeszowego, Rodzice przynieśli Jezusa do Jerozolimy, aby Go przedstawić Panu. Tak bowiem jest napisane w Prawie Pańskim: "Każde pierworodne dziecko płci męskiej będzie poświęcone Panu". Mieli również złożyć w ofierze parę synogarlic albo dwa młode gołębie, zgodnie z przepisem Prawa Pańskiego.
A żył w Jerozolimie człowiek, imieniem Symeon. Był to człowiek prawy i pobożny, wyczekiwał pociechy Izraela, a Duch Święty spoczywał na nim. Jemu Duch Święty objawił, że nie ujrzy śmierci, aż zobaczy Mesjasza Pańskiego. Za natchnieniem więc Ducha przyszedł do świątyni. A gdy Rodzice wnosili Dzieciątko Jezus, aby postąpić z Nim według zwyczaju Prawa, on wziął Je w objęcia, błogosławił Boga i mówił:
"Teraz, o Władco, pozwól odejść słudze Twemu
w pokoju, według Twojego słowa.
Bo moje oczy ujrzały Twoje zbawienie,
któreś przygotował wobec wszystkich narodów:
światło na oświecenie pogan
i chwałę ludu Twego, Izraela".
A Jego ojciec i Matka dziwili się temu, co o Nim mówiono. Symeon zaś błogosławił Ich i rzekł do Maryi, Matki Jego: "Oto Ten przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu i na znak, któremu sprzeciwiać się będą. A Twoją duszę miecz przeniknie, aby na jaw wyszły zamysły serc wielu".

W dzisiejszym słowie Bożym Ewangelista, św. Łukasz, charakteryzując osobę Symeona ukazuje nam na czym polega prawdziwą pobożność.

 

Tak mówi o nim:
- Był to człowiek prawy i pobożny,
- wyczekiwał pociechy Izraela,
- a Duch Święty spoczywał na nim.
- Jemu Duch Święty objawił, że nie ujrzy śmierci, aż zobaczy Mesjasza Pańskiego.
- Za natchnieniem więc Ducha przyszedł do świątyni.
- A gdy Rodzice wnosili Dzieciątko Jezus, aby postąpić z Nim według zwyczaju Prawa, on wziął Je w objęcia, błogosławił Boga.

 

Oto, piękna charakterystyka pobożnego mężczyzny, sami przyznacie. Postaramy się teraz ją zgłębić.

 

„Był to człowiek…”.


Już samo powyższe stwierdzenie ukazuje nam, co jest istotne w pobożności.
Właśnie to: „być najpierw człowiekiem.”


Dużo tu pisać o tym podstawowym powołaniu człowieka „ do człowieczeństwa”. Otóż tak jest z naszym człowieczeństwem, że możemy za sprawą Ducha Świętego wywindować je do szczytów świętości, albo zdegenerować je do postaci „bestii”.

 

Najtrudniejszą sprawą, a zarazem najważniejszą jest praca nad własnym człowieczeństwem.


Składa się na to:
- Dojrzewanie do „poczuć”, czyli: posiadania poczucia własnej godności, poczucia szacunku dla siebie i innych, poczucia winy, poczucia życia w prawdzie oraz poczucia Boga. Człowiek, który pielęgnuje tylko własny egoizm, może nigdy nie dorosnąć do tych najwyższych uczuć to znaczy poczuć.


- Dojrzewanie do prawości, czyli stawiania sobie moralnych wymagań przez pielęgnowanie: ascezy, wstrzemięźliwości oraz powściągliwości.


- Dojrzewanie do pobożności. U mężczyzny wiara potrzebuje mocnego rozumu. Mężczyzna, który nie ma czasu na pogłębienie wiedzy na temat: Jezusa, Ewangelii, czy Katechizmu Kościoła Katolickiego pozostaje w sprawach moralności i myślenia duchowego na poziomie trzecioklasisty szkoły podstawowej , chociaż w innych dziedzinach wiedzy może zdobywać tytuły nawet profesorskie.
Niestety, jeżeli nasza inteligencja, jako mężczyzny, chrześcijanina nie ma mocnych podstaw wiedzy religijnej i duchowej, karłowaciejemy pod względem człowieczeństwa.

 

„Za natchnieniem więc Ducha przyszedł do świątyni.”

Prawdziwy chrześcijanin, jak widzimy jest człowiekiem praktykującym, chodzi do Kościoła. Ale według św. Łukasza, samo chodzenie do kościoła nie wystarcza, aby być człowiekiem pobożnym.


Nasz Ewangelista dodaje, że praktyki religijne mamy wykonywać pod natchnieniem Ducha Świętego. Żyjąc nieustannie w grzechu ciężkim oraz w gniewie i złości, to znaczy w nieprzebaczaniu ludziom ich przewinień, nie możemy doświadczać żywej obecności tej trzeciej Osoby Boskiej.


Grozi nam wówczas życie w obłudzie: „Ten lud czci mnie tylko wargami, ale sercem jest daleko ode Mnie” - powiedział Bóg do Żydów słowami proroka Izajasza.

 

O wiele głębiej przeżywamy Eucharystię, kiedy widzimy jak kapłan pod natchnieniem Ducha Świętego celebruje czynności liturgiczne i wypowiada z serca modlitwy zawarte w Mszale. Ale czasami tego nie widzimy i wówczas trudniej jest nam skupić się na Bożej obecności wśród nas we Mszy św..

 

„ Błogosławił Boga.”
Błogosławienie, tych których lubimy i tych których nie lubimy, a nie przeklinanie i wulgaryzowanie jest właściwym odruchem chrześcijanina na trudne i przykre doświadczenia, które przynosi nam codziennie życie.

 

Oto prawdziwa, chrześcijańska pobożność przedstawiona nam dzisiaj w osobie Symeona.

Prawda, że godna naśladowania?!

 

„(…) i rzekł do Maryi, Matki Jego:"Oto Ten przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu i na znak, któremu sprzeciwiać się będą. A Twoją duszę miecz przeniknie, aby na jaw wyszły zamysły serc wielu".

 

Modlitwa: Jezu, bądź zawsze dla mnie znakiem sprzeciwu, ile razy odejdę od Ciebie. Czasem potrzeba mi też upadku, aby później powstać Twoją mocą, a nie własną. Dziękuję Ci, że jestem tylko człowiekiem i tak bardzo potrzebuje Ciebie. Amen!

Dorota
Dorota Gru 30 '16, 12:14

Chrześcijańskie zasady życia domowego....ks. Roman Chyliński

 

Kol 3, 12-21

Bracia:
Jako wybrańcy Boży – święci i umiłowani – obleczcie się w serdeczne współczucie, w dobroć, pokorę, cichość, cierpliwość, znosząc jedni drugich i wybaczając sobie nawzajem, jeśliby ktoś miał coś do zarzucenia drugiemu: jak Pan wybaczył wam, tak i wy.
Na to zaś wszystko przywdziejcie miłość, która jest spoiwem doskonałości. A w sercach waszych niech panuje pokój Chrystusowy, do którego też zostaliście wezwani w jednym Ciele. I bądźcie wdzięczni.
Słowo Chrystusa niech w was mieszka w całym swym bogactwie: z całą mądrością nauczajcie i napominajcie siebie, psalmami, hymnami, pieśniami pełnymi ducha, pod wpływem łaski śpiewając Bogu w waszych sercach.
A cokolwiek mówicie lub czynicie, wszystko niech będzie w imię Pana Jezusa, dziękując Bogu Ojcu przez Niego.
Żony, bądźcie poddane mężom, jak przystało w Panu. Mężowie, miłujcie żony i nie okazujcie im rozjątrzenia. Dzieci, bądźcie posłuszne rodzicom we wszystkim, bo to jest miłe w Panu. Ojcowie, nie rozdrażniajcie waszych dzieci, aby nie traciły ducha.

Dzisiaj pogłębimy słowa św. Pawła dotyczące życia w rodzinie. Nasz apostoł podaje nam pewne zasady jakie powinny konstytuować, jednoczyć każdą rodzinę chrześcijańską.

Zasada dążenia do świętości.

„Jako wybrańcy Boży – święci i umiłowani – obleczcie się w serdeczne współczucie, w dobroć, pokorę, cichość, cierpliwość, znosząc jedni drugich i wybaczając sobie nawzajem, jeśliby ktoś miał coś do zarzucenia drugiemu: jak Pan wybaczył wam, tak i wy.”

Małżonkowie powołani są do świętości. To podstawowa prawda o małżeństwie. Świadomość ta wypływa z przyjęcia daru chrztu świętego i z udzielenia sobie sakramentu małżeństwa.

Tak pojmowane powołanie wymaga od każdego ze współmałżonków przyjęcia konkretnej postawy.


Św. Paweł wyraża ją słowem „oblekania się”. To „oblekanie się” nie oznacza tylko zewnętrzne zachowanie się męża wobec żony i odwrotnie, ale wewnętrzną postawę wynikającą z naśladowania Chrystusa:


„Obleczcie się:
- w serdeczne współczucie,
- w dobroć,
- pokorę,
- cichość,
- cierpliwość,
- znosząc jedni drugich
- i wybaczając sobie nawzajem, jeśliby ktoś miał coś do zarzucenia drugiemu: jak Pan wybaczył wam, tak i wy.”

Te siedem postaw w małżeństwie ma za zadanie wytworzenia więzi między małżonkami.

Zauważmy, że na pierwszym miejscu św. Paweł akcentuje współodczuwanie. Dlaczego? Ponieważ od chwili ślubu małżonkowie przestają być już tylko dwoje, ale mają za zadanie stworzenia jedności. Stąd ich: bóle, troski, bezradność, ale też i miłość, radość mają być noszone i dzielone przez dwie osoby.
Nie muszę tu pisać, jak trudno bez współodczuwania uniknąć podziałów niszczących małżeństwo.

Na końcu św. Paweł podkreśla wartość i istotę przebaczenia w małżeństwie. Zapewne każdy z małżonków codziennie zebrałby wiele zarzutów wobec drugiej osoby. Nasz apostoł napomina więc, aby codziennie małżonkowie pozbywali się tych wszystkich negatywnych odczuć, zranień i nieporozumień właśnie przez przebaczenie: "wybacz mi i ja tobie wybaczam".

 

Zasada wzajemnego miłowania się.

 

„Na to zaś wszystko przywdziejcie miłość, która jest spoiwem doskonałości. A w sercach waszych niech panuje pokój Chrystusowy, do którego też zostaliście wezwani w jednym Ciele. I bądźcie wdzięczni.”

 

Jak ważna jest wzajemna miłość w tworzeniu więzi małżeńskiej i że jest „spoiwem” jak pisze św. Paweł, o tym wiedzą wszyscy małżonkowie.


A ja mam pytanie do Was drodzy małżonkowie, jak często prosicie Ducha Świętego o tę miłość, aby wam udzielał w darze.


Mamy napisane, że miłość rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego (por. Rz 5,5). Stąd płynie dla nas ważna informacja, że nie współmałżonek jest dla mnie źródłem miłości, ale Bóg, Duch Święty.

 

Nie trudno domyśleć się, że jak przestajemy modlić się i prosić Ducha Świętego o miłość coś w nas wysycha, czasami na wiele lat!

 

Zasada modlitwy słowem Bożym.

 

„Słowo Chrystusa niech w was mieszka w całym swym bogactwie: z całą mądrością nauczajcie i napominajcie siebie, psalmami, hymnami, pieśniami pełnymi ducha, pod wpływem łaski śpiewając Bogu w waszych sercach.”

Stąd wypływa trzecia zasada jednocząca małżeństwo – modlitwa. Razem bierzemy do ręki słowo Boże i zaczynamy nim się dzielić. Ile tam mądrości, napominania, prostowania naszych sumień, a i uwielbienia i umocnienia więzi małżeńskiej. Wystarczy wyłączyć „pudło” i wziąć do ręki Pismo św. Na dobre skutki nie będzie trzeba długo czekać.

 

Zasada dbania o własne i współmałżonka zbawienie.

 

„A cokolwiek mówicie lub czynicie, wszystko niech będzie w imię Pana Jezusa, dziękując Bogu Ojcu przez Niego.”

Nauczyć się czynić cokolwiek w imię Jezusa Chrystusa, to znaczy zadbać o zbawienie swojej duszy. Imię Jezusa znaczy „Bóg zbawia”. W tym imieniu otrzymujemy moc zbawczą do odrzucenia: pokus, grzechu i zwycięstwa nad własnymi słabościami.
Św. Jan napisał: „A o cokolwiek prosić będziecie w imię moje, to uczynię, aby Ojciec był otoczony chwałą w Synu. O cokolwiek prosić mnie będziecie w imię moje, Ja to spełnię.” (J 14,13-14).
W tych właśnie słowach Jezusa zawarta jest pewność i ufność wysłuchanych wszystkich naszych próśb.

 

Zasada hierarchii w małżeństwie.

 

„Żony, bądźcie poddane mężom, jak przystało w Panu.”

 

W Liście do Efezjan mamy napisane, że małżonkowie wzajemnie mają być poddani sobie. Tak więc nie o takie, jednostronne poddanie się żony mężowi tu chodzi.

 

Św. Paweł chce tu podkreślić jeden ważny fakt w małżeństwie, że to małżonek ma stać się „głową rodziny”!


A kiedy się staje? Kiedy żona mu na to pozwoli.


Żony często późno w małżeństwie orientują się, że coś tu jest „nie tak” w tych relacjach i współodpowiedzialności za małżeństwo. Mają dość noszenia na swoich barakach ciągłej odpowiedzialności za „wszystko”. Ale kiedyś, niestety świadomie ten ciężar wzięły na siebie, nie dopuszczając męża do decydowania. I zrobiły błąd. Oczywiście co innego kiedy mamy do czynienia z patologią w rodzinie.

 

Słusznie więc mówi św. Paweł: „żony oddajecie ciężar decydowania o wielu sprawach waszym małżonkom”. Także w sprawach wychowania dzieci.

 

Te pięć zasad w budowaniu więzi małżeńskiej, jakie podaje wam – drodzy małżonkowie św. Paweł, niech pomogą wam we wzajemnym uświęcaniu i wytrwaniu „do końca”. Amen!

 

Porzuć mentalność niewolnika!...ks. Krystian Malec

 

Gdy Mędrcy odjechali, oto anioł Pański ukazał się Józefowi we śnie i rzekł: „Wstań, weź Dziecię i Jego Matkę i uchodź do Egiptu; pozostań tam, aż ci powiem; bo Herod będzie szukał Dziecięcia, aby Je zgładzić”. On wstał, wziął w nocy Dziecię i Jego Matkę i udał się do Egiptu; tam pozostał aż do śmierci Heroda. Tak miało się spełnić słowo, które Pan powiedział przez proroka: „Z Egiptu wezwałem Syna mego”.

A gdy Herod umarł, oto Józefowi w Egipcie ukazał się anioł Pański we śnie i rzekł: „Wstań, weź Dziecię i Jego Matkę i idź do ziemi Izraela, bo już umarli ci, którzy czyhali na życie Dziecięcia”. On więc wstał, wziął Dziecię i Jego Matkę i wrócił do ziemi Izraela.

Lecz gdy posłyszał, że w Judei panuje Archelaus w miejsce ojca swego, Heroda, bał się tam iść. Otrzymawszy zaś we śnie nakaz, udał się w stronę Galilei. Przybył do miasta, zwanego Nazaret, i tam osiadł. Tak miało się spełnić słowo Proroków: „Nazwany będzie Nazarejczykiem”. (Mt 2,13-15.19-23)

Św. Mateusz, pisząc swoją ewangelię, bardzo często chciał pokazać powiązanie życia Jezusa z losami narodu wybranego zapisanymi na kartach Biblii Hebrajskiej, którą my nazywamy Starym Testamentem. W dziele dawnego celnika znajdziemy wiele nawiązań do proroctw starotestamentalnych wieszczących przyjście tak oczekiwanego Mesjasza.

 

Nie trzeba być biblistą, żeby po lekturze dzisiejszego fragmentu zorientować się, do jakiego wydarzenia z dawnych dziejów Izraela nawiązuje św. Mateusz. Autor pierwszej kanonicznej ewangelii pokazuje nam Jezusa jako tego, który – podobnie jak Jego rodacy przed wiekami – trafia do Egiptu. Ale nie myślmy, że Święta Rodzina była tam zdana sama sobie i że byli jedynymi Żydami przebywającymi na terenie jednego z największych mocarstw starożytnego świata. Gdy przyjrzymy się nieco bliżej historii Izraela, zauważymy pewną ciekawą prawidłowość. Członkowie narodu wybranego – oprócz czasu niewoli egipskiej zakończonej exodusem, który opisuje ST – wielokrotnie uciekali do tego państwa, aby tam schronić się przed wrogami okupującymi ich ojczyznę. Mamy dowody na to, że niemal w każdym większym mieście Egiptu znajdowała się żydowska kolonia.

Zatem Święta Rodzina mogła przez pewien czas przebywać wśród Żydów, aby potem powrócić do Palestyny. Wydaje się, że ich pobyt w tym kraju nie był zbyt długi, ale już sam fakt mieszkania tam przez jakiś czas nasuwa nam na myśl ideę, którą wyraził św. Mateusz. Tak jak kiedyś Mojżesz wyprowadził Izraela z niewoli egipskiej i poprowadził go do Ziemi Obiecanej, tak teraz nowy Mojżesz (czyli Jezus) wyprowadzi swój lud, tzn. całą ludzkość z niewoli grzechu.

 

Czego uczy nas dzisiejsze słowo?

 

Myślę, że sprawa jest jasna. Każdy z nas ma w swoim życiu wiele przestrzeni, w których nie czuje się wolny, w których panuje ktoś lub coś innego niż Bóg. Dzisiejsza ewangelia jest zaproszeniem do wyjścia z tych zniewoleń. Rzecz jasna nie jest to (i nigdy nie będzie) sprawa łatwa. Im dłużej w czymś trwamy, tym mocniejsze ma to korzenie w naszym życiu i nieraz trzeba będzie naprawdę wiele czasu, aby nastała upragniona wolność.

 

Skoro powiedzieliśmy sobie, że Żydzi wielokrotnie uciekali do Egiptu, aby uniknąć wrogów, to nie musiała być to wielka odległość. Dlaczego zatem ich exodus (co znaczy po łacinie: wyjście) i dojście do Kanaanu trwało aż 40 lat?  Czytając opis wydarzeń po opuszczeniu krainy faraonów, raz po raz widzimy w Biblii, że ludzie są niezadowoleni z faktu wyjścia z domu niewoli. Wracają do tego miejsca we wspomnieniach i wielokrotnie – zazwyczaj w obliczu trudności – szemrzą przeciw Mojżeszowi i żałują, że poszli za nim. Oni wyszli z Egiptu, ale Egipt nie wyszedł z nich. Ciągle żyli mentalnością niewolników, sługusów, gorszej kategorii ludzi. Nie umieli uwierzyć, że przejście przez pustynię jest jedynie etapem w drodze do Ziemi Obiecanej, tracili cierpliwość, narzekali, wątpili, podważali Boże decyzje i plany. Dlatego musieli aż 40 lat błądzić po pustyni, aby umarło w nich stare myślenie.

 

Myślę, że nam może przydarzyć się coś podobnego. Pomimo wyznawania wiary, możemy ciągle mieć gdzieś „z tyłu głowy”, że nasze grzechy, nałogi, złe relacje są zbyt wielkie, aby Bóg mógł sobie z nimi poradzić. Możemy nawet tęsknić do starego życia (jeśli podjęliśmy już decyzję o nawróceniu i trwamy w niej) sądząc, że popełniliśmy błąd i kiedyś było lepiej. Możemy sami sobie wmówić, że czas przejścia do tego, co Bóg obiecał, nigdy się nie skończy i do końca naszych dni będziemy kluczyć po wyschniętej, pustynnej ziemi. W końcu – o zgrozo – trwając przy takim myśleniu, możemy zwątpić w to, czy Ziemia Obiecana i sam Bóg w ogóle istnieją.

 

Właśnie takie podejście nazywam mentalnością niewolników. Skoro Bóg coś obiecał, to dotrzyma słowa. On zawsze to robi, bo jest wierny danemu słowu i swoim obietnicom. Czas pobytu na ziemi nieraz będzie wręcz naszpikowany trudnościami, jak wędrówka Izraela przez pustynię. Ale przetrwamy je, jeśli ciągle będziemy mieli przed oczami cel, a nasza wiara będzie oparta na zaufaniu, że Bóg wie, co robi.

 

Wiesz kim nie jesteś, a kim jesteś? Pozwól, że powie Ci o tym św. Paweł:

 

A zatem nie jesteś już niewolnikiem, lecz synem. Jeżeli zaś synem, to i dziedzicem z woli Bożej. (Ga 4,7)

Konkret na dzisiaj: pomyśl o swoim największym problemie czy grzechu. Zobacz oczami wyobraźni, jak on wygląda przy Bogu – jest on maleńki jak pyłek piasku.

 

Niech Cię błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec i Syn i Duch Święty +

Edytowany przez Dorota Gru 30 '16, 12:18
Bożena
Bożena Gru 30 '16, 23:00
Niezwykłe, mocne rozważania wpuściła tu dzisiaj Dorotka, ks. Chylińskiego i ks.Malca. Warto, by się nad nimi zatrzymać i zastanowić. Polecam.
Dorota
Dorota Gru 31 '16, 00:11

Hmmm...to fakt,  mocno nam księża dają ostatnio "popalić " :)

 

Dorota
Dorota Gru 31 '16, 12:07

Uzdrawiająca Prawda...o. Daniel Glibowski

 

Dzieci, jest już ostatnia godzina, i tak, jak słyszeliście, antychryst nadchodzi, bo oto teraz właśnie pojawiło się wielu antychrystów; stąd poznajemy, że już jest ostatnia godzina. Wyszli oni spośród nas, lecz nie byli z nas, bo gdyby byli z nas, pozostaliby z nami; a to stało się po to, aby wyszło na jaw, że nie wszyscy są z nas. Wy natomiast macie namaszczenie od Świętego i wszyscy jesteście napełnieni wiedzą. Ja wam nie pisałem, jakbyście nie znali prawdy, lecz że ją znacie i że żadna fałszywa nauka z prawdy nie pochodzi. 1 J 2, 18-21

 

Czy w ostatni dzień roku przeżyjesz ostatnią godzinę życia? Czy należysz do wielu osób, które wolałoby, żeby tego dnia nie odbył się sąd ostateczny? Spróbuj oderwać się na chwilę od sylwestra, nowego roku i wszystkich przyziemnych spraw. Popatrz na miniony rok i całe swoje życie. Zadaj sobie fundamentalne pytanie o swoją relację z Jezusem Chrystusem. Czy naprawdę wierzysz w Niego? Czy żyjesz z Nim w komunii poprzez przyjmowanie Go na Eucharystii? Czy znasz Jego naukę i postępujesz według Ewangelii? Czy przylgnąłeś do pełni Prawdy tak mocno, że żadne fałszywe nauki i ideologie głoszone przez antychrystów nie mogą zachwiać Tobą? A może jest tak, że poszedłeś za wieloma zwodniczymi radami. Może nawet jesteś głęboko przekonany, że w wielu kwestiach jesteś mądrzejszy od Jezusa, Ewangelii, Kościoła i jego nauczania. Jeśli tak jest, to zapewniam Cię, że gdy staniesz na sądzie, będziesz sądzony według prawdy Boga, a nie swojej;

 

On będzie sądził świat sprawiedliwie, a ludy według swej prawdy. Ps 96, 13b

 

Nie chciałem zagonić Cię do szarego lasu. Możliwe, że poprzez swoje postawy jesteś tam już od wielu lat i nie widzisz światła i w ogóle sensu istnienia. Nie martw się. Nadzieja umiera ostatnia. Chrystus wyciąga z największej nędzy i daje prawdziwą moc;

 

Słowo stało się ciałem i zamieszkało między nami.Wszystkim, którzy Je przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi. J 1, 14a. 12a

 

Panie, proszę o łaskę poznania pełni Twojej Prawdy dla wszystkich zagubionych ludzi. Wyzwól ich z więzów kłamstw, w które uwierzyli przez brak relacji z Tobą.

 

Narodzić się do życia w Prawdzie...ks. Roman Chyliński

 

Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo. Ono było na początku u Boga. Wszystko przez Nie się stało, a bez Niego nic się nie stało, co się stało. W Nim było życie, a życie było światłością ludzi, a światłość w ciemności świeci i ciemność jej nie ogarnęła.
Pojawił się człowiek posłany przez Boga - Jan mu było na imię. Przyszedł on na świadectwo, aby zaświadczyć o światłości, by wszyscy uwierzyli przez niego. Nie był on światłością, lecz posłanym, aby zaświadczyć o światłości.
Była światłość prawdziwa, która oświeca każdego człowieka, gdy na świat przychodzi. Na świecie było Słowo, a świat stał się przez Nie, lecz świat Go nie poznał. Przyszło do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli. Wszystkim tym jednak, którzy Je przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi, tym, którzy wierzą w imię Jego, którzy ani z krwi, ani z żądzy ciała, ani z woli męża, ale z Boga się narodzili.
Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas. I oglądaliśmy Jego chwałę, chwałę, jaką Jednorodzony otrzymuje od Ojca, pełen łaski i prawdy. Jan daje o Nim świadectwo i głośno woła w słowach: "Ten był, o którym powiedziałem: «Ten, który po mnie idzie, przewyższył mnie godnością, gdyż był wcześniej ode mnie»". Z Jego pełności wszyscyśmy otrzymali - łaskę po łasce. Podczas gdy Prawo zostało nadane przez Mojżesza, łaska i prawda przyszły przez Jezusa Chrystusa. Boga nikt nigdy nie widział, Ten Jednorodzony Bóg, który jest w łonie Ojca, o Nim pouczył.”(J 1, 1-18)

 

„Podczas, gdy Prawo zostało nadane przez Mojżesza, łaska i prawda przyszły przez Jezusa Chrystusa.”

 

Rozważmy powyższe słowa z dzisiejszej Ewangelii wg św. Jana.

 

Do przyjścia Jezusa – Jego wcielenia i nauczania człowiek nie znał prawdy:„ prawda przyszła przez Jezusa Chrystusa”(J 1,17).


Piłat stał przed Prawdą, widział Ją, ale nie uwierzył Prawdzie! Stąd pytanie Piłata:„Cóż to jest prawda”(J 18,38).

 

Jeżeli Piłatowi można by wybaczyć jego ignorancję wobec prawdy, bo szkoły hellenistyczne nie kształciły swoich adeptów w kierunku poznania prawdy obiektywnej, to czy tę ignorancję można wybaczyć współczesnym chrześcijanom?

 

Jezus w „Modlitwie Arcykapłańskiej”, prosi Ojca za swoich uczniów: „Uświęć ich w prawdzie”(J 17,17).


Modlitwa ta, jest wołaniem Jezusa o Ducha Świętego, o Ducha Prawdy dla swoich uczniów. I tak się stało. Duch Święty zstąpił w dzień „Pięćdziesiątnicy” na uczniów i dał im poznać prawdę głoszoną przez Jezusa.

 

My również zostaliśmy napełnieni Duchem Świętym w momencie otrzymania sakramentu chrztu świętego. Nikt, więc z nas nie może zasłonić się ignorancją niezawinioną wobec faktu nie dążenia do prawdy obiektywnej przez rozum i wiarę!

 

Kiedy dalej czytamy modlitwę Arcykapłańską Jezusa z Ewangelii wg św. Jana, możemy w jej treści zauważyć coś zaskakującego. Otóż, Jezus w swojej modlitwie nie wstawia się do Ojca za światem.


Dlaczego?
Ponieważ, świat nie jest w stanie przyjąć prawdy o Jezusie, jako prawdy obiektywnej.

 

Ukazał i potwierdził tę zasadę w swoim Pierwszym Liście św. Jan pisząc, że nie da się połączyć pożądliwości ciała, oczu i pychy tego życia z życiem w prawdzie i miłości pochodzącej od Ojca”( 1J 2,16).

 

Jak również „świat”, co należy tu podkreślić, wcale nie szuka prawdy i nie prosi Jezusa o nią. Świat woli żyć zatrutym duchem liberalizmu moralnego, gdzie wszystko człowiekowi „wolno”.

 

Z tym, że ta „wolność” nie ma nic wspólnego z prawdą obiektywną, to znaczy objawioną w Jezusie Chrystusie i Jego nauce .Ku wolności wyswobodził nas Chrystusa, a nie świat, czy jakiś człowiek.

 

Nie dziwmy się, więc słowom z dzisiejszej Ewangelii:„ Przyszło do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli”.

 

Mało, kto obecnie wspomina o tym dramacie Bożonarodzeniowym. Dramacie, w którym człowiek może powiedzieć Bogu „NIE” lub uznać wiarę w Boga za przeżytek „średniowieczny”, obecnie nie potrzebny do życia.

 

Pocieszające jest jednak następne Janowe przesłanie:


„Wszystkim tym jednak, którzy Je przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi, tym, którzy wierzą w imię Jego, którzy ani z krwi, ani z żądzy ciała, ani z woli męża, ale z Boga się narodzili.”

 

Modlitwa: Proszę Cię Jezu, otwórz mocą Twojego Ducha: moje uszy, moje myślenie, mój umysł i moje serce na prawdę objawioną w słowie Bożym. Spraw, abym ukochał Twoją Ewangelię i narodził się dla prawdy! Amen!

Dorota
Dorota Sty 1 '17, 11:02
Co robić, żeby się dogadywać (nie tylko w Nowy Rok)?...ks. Krystian Malec

 

Pasterze pospiesznie udali się do Betlejem i znaleźli Maryję, Józefa i Niemowlę, leżące w żłobie. Gdy Je ujrzeli, opowiedzieli o tym, co im zostało objawione o tym Dziecięciu.

A wszyscy, którzy to słyszeli, dziwili się temu, co im pasterze opowiadali.

Lecz Maryja zachowywała wszystkie te sprawy i rozważała je w swoim sercu.

A pasterze wrócili, wielbiąc i wysławiając Boga za wszystko, co słyszeli i widzieli, jak im to było powiedziane.

Gdy nadszedł dzień ósmy i należało obrzezać Dziecię, nadano Mu imię Jezus, którym Je nazwał anioł, zanim się poczęło w łonie Matki. (Łk 2,16-21)

 

Jak już mówiliśmy niejednokrotnie, pasterze w Izraelu nie mieli zbyt dobrej reputacji. Ze względu na rozliczne obowiązki pasterskie nie byli w stanie w pełni realizować wszystkich przepisów religijnych, co było szeroko krytykowane. Ale wiemy również, że przełożeni świątynni do swoich majątków zaliczali także stada, spośród których wybierano baranki składane jako ofiara w Świątyni Izraelskiej. Rzecz jasna zwierzęta nie biegały beztrosko po pastwiskach, ale zajmowali się nimi pasterze. Być może będzie to nadinterpretacja z mojej strony, ale czy nie jest to ciekawa myśl do rozważenia, że ci, którzy opiekowali się barankami świątynnymi, jako pierwsi spotkali Baranka Bożego?
Dla wielu pasterze byli nikim, ale Bóg nie kategoryzuje swoich dzieci. W tym, że aniołowie zostali posłani do bardzo prostych betlejemskich pasterzy (a może pastuchów?), widać Jego troskę o każdego człowieka.

 

Ta ewangelia skłania mnie jeszcze do kilku innych przemyśleń, ale podzielę się tylko jednym i nie będzie o Maryi, chociaż Jej uroczystość dzisiaj obchodzimy. Nie wiem, czy już o tym kiedyś pisałem, ale w Izraelu był pewien zwyczaj odnośnie tego, co powinni robić sąsiedzi, gdy na świat przychodził chłopiec. Gdy wiadomo było, że poród nastąpi niebawem, wokół domu przyszłych rodziców zbierali się przyjaciele, sąsiedzi i muzykanci. W chwili oznajmienia radosnej wiadomości o narodzinach, zaczynali oni śpiewać i tańczyć. Maryja i Józef opuścili rodzinny Nazaret, więc ciężko byłoby znaleźć w Betlejem kogoś na tyle bliskiego, aby mógł wypełnić zwyczaj. Ale Pan Bóg i o to się zatroszczył. Zamiast sąsiadów i krewnych radość z narodzin Jezusa celebrują pasterze… i aniołowie. Najprostsi ludzie i najdoskonalsze duchy niebieskie razem cieszą się z przyjścia na świat Zbawiciela. Po raz kolejny widzimy, że dla Boga nie ma większego problemu, aby złączyć rzeczywistości, które diametralnie różnią się.

 

Tak myślę, że bardzo często możemy prosić Boga, aby wykorzystał tę umiejętność w naszych relacjach. Przecież nieraz bywa tak, że mimo szczerych chęci, nie umiemy się ze sobą w żaden sposób dogadać. Pada dużo słów, ale im jest ich więcej, tym bardziej oddalamy się od siebie. Pasterze i aniołowie cieszący się z narodzin Niemowlęcia nie mają chyba ze sobą nic wspólnego oprócz tego, że razem adorują Dziecko. A może warto spróbować w ten sposób prowadzić nasze relacje, gdy nie umiemy się ze sobą porozumieć i wydaje się, że żyjemy w dwóch różnych światach? Niech złączy nas On. Skoro zrobił to w Betlejem, dlaczego miałoby się to nie udać w XXI wieku? Ważne, aby to On był w centrum, a wtedy się uda. Wierzę w to mocno.

 

I choć nie pisałem dzisiaj o Maryi, a pewnie powinienem, bo obchodzimy dzisiaj uroczystość ku jej czci, to wydaje mi się, że ona i Józef zrozumieli tę prawdę od samego początku. Siłą Świętej Rodziny było i jest to, że zawsze byli i są razem i w centrum był Jezus.

 

Konkret na dzisiaj:z kim nie możesz się dogadać i dlaczego? Co was łączy, a co dzieli? Co możesz z tym zrobić, a co przekracza Twoje możliwości? Oddaj to wszystko w czasie modlitwy.

 

 

Niech Cię błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec i Syn i Duch Święty +

 

Pełnia czasu...ks. Roman Chyliński

Gdy jednak nadeszła pełnia czasu, zesłał Bóg Syna swego, zrodzonego z niewiasty, zrodzonego pod Prawem, 5 aby wykupił tych, którzy podlegali Prawu, abyśmy mogli otrzymać przybrane synostwo. 6 Na dowód tego, że jesteście synami, Bóg wysłał do serc naszych Ducha Syna swego, który woła: Abba, Ojcze! 7 A zatem nie jesteś już niewolnikiem, lecz synem. Jeżeli zaś synem, to i dziedzicem z woli Bożej.(Ga 4,4-7).

 

Nie wiem czy dobrze rozumiemy słowa św. Pawła: „Gdy nadeszła pełnia czasu”?

 

Historia Ziemi obejmuje 4,6 mld lat.
W tym czasie podlegała ona licznym zmianom, przekształcając się z jednorodnej kuli w planetę lądów, mórz, lasów, ludzkiej cywilizacji. Najmłodsza era w dziejach Ziemi rozpoczęła się ok. 65 mln lat temu i trwa do dziś. Jest nią Kenozoik.

 

Pierwszy człowiek według obliczeń archeologów pojawił się na 1,2 mln lat przed narodzeniem Chrystusa.

 

Zobacz, przez przeszło milion lat ludzkość czekała na Zbawiciela, a niebo było zamknięte.

 

Otóż, ty i ja mamy to szczęście życia „w pełni czasu”, tj. w okresie, kiedy Jezus przyszedł już na naszą kulę ziemską, umarł za ciebie i mnie i otworzył nam niebo.
To jest niesamowite!!!

 

Wiele miliardów ludzi żyjących od nas wcześniej chciało widzieć to, co my widzimy, a nie zostało im to dane i słyszeć to, co my słyszymy- słowa Ewangelii Jezusa, a tego nie usłyszeli!

 

Tak sobie myślę, jaka odpowiedzialność na nas spoczywa, aby tego dziedzictwa wiary w Chrystusa i w Jego słowo prawdy nie stracić! Co więcej, przekazać następnym pokoleniom!

 

Wiemy że ten Nowy Rok 2017 będzie przez nas przeżywany pod znakiem Maryi:
- 100 letnia rocznica objawień w Fatimie.
- 100 letnia rocznica założenia Milicji Niepokalanej przez św. Maksymiliana Marii Kolbego (16 października).
- 300 rocznica koronacji Matki Bożej Częstochowskiej.

 

Wszystkie te wydarzenia dokonywały się w obliczu mocnego działania Zła, szczególnie powstającej masonerii i Rewolucji Październikowej.

 

Prośmy zatem Bogarodzicę Dziewice, aby w sposób szczególny miała w opiece: Kościół, nasz naród i polskie rodziny.

 

Modlitwa: Bogarodzico Dziewico daj nam moc Ducha Świętego dla ewangelizacji w Kościele. Tobie Maryjo zawierzamy naszą Ojczyznę i każdą polską rodzinę. Weź w opiekę również nas kapłanów, abyśmy wierni Chrystusowi prowadzili Twoje dzieci do Boga. Amen!

Dorota
Dorota Sty 2 '17, 00:01

Co jest istotą naszej wiary katolickiej?...ks. Roman Chyliński

 

Takie jest świadectwo Jana. Gdy Żydzi wysłali do niego z Jerozolimy kapłanów i lewitów z zapytaniem: "Kto ty jesteś?", on wyznał, a nie zaprzeczył, oświadczając: "Ja nie jestem Mesjaszem". Zapytali go: "Cóż zatem? Czy jesteś Eliaszem?" Odrzekł: "Nie jestem". "Czy ty jesteś prorokiem?" Odparł: "Nie!" Powiedzieli mu więc: "Kim jesteś, abyśmy mogli dać odpowiedź tym, którzy nas wysłali? Co mówisz sam o sobie?" Odpowiedział: "Jam głos wołającego na pustyni: Prostujcie drogę Pańską, jak powiedział prorok Izajasz".
A wysłannicy byli spośród faryzeuszów. I zadawali mu pytania, mówiąc do niego: "Czemu zatem chrzcisz, skoro nie jesteś ani Mesjaszem, ani Eliaszem, ani prorokiem?"
Jan im tak odpowiedział: "Ja chrzczę wodą. Pośród was stoi Ten, którego wy nie znacie, który po mnie idzie, a któremu ja nie jestem godzien odwiązać rzemyka u Jego sandała".
Działo się to w Betanii, po drugiej stronie Jordanu, gdzie Jan udzielał chrztu.(J 1, 19-28).

 

„Pośród was stoi Ten, którego wy nie znacie”.

 

Dzisiaj w Ewangelii wg św. Jana, św. Jan Chrzciciel w niemałym wyrzucie zmusza nas do postawienia sobie pytania: „Czy znam Jezusa?


Dziwne pytanie, prawda?

Znam 10 przykazań Bożych, znam Wyznanie wiary, ale czy znam Jezusa?

Zapytajmy się więc, co jest istotą naszej wiary katolickiej?

Odpowiemy za słowami Jezusa z „Modlitwy Arcykapłańskiej”: „A to jest życie wieczne: aby znali Ciebie, jedynego prawdziwego Boga, oraz Tego, którego posłałeś, Jezusa Chrystusa”.(J 17,3).

 

Poznanie, więc i pokochanie Jezusa, jest istotą naszej wiary.

 

Owszem jest w naszej religii również ważna asceza i życie moralnie dobre, ale wszystkie religie wschodu to czynią.
Natomiast jednego owe religie nie czynią. Nie odnoszą swojego życia do OSOBY Jezusa Chrystusa, a zatrzymują się na własnej doskonałości.

 

A prawda jest taka, że na nic nasza własna doskonałość , gdyby Jezus za nas nie cierpiał, nie umarł i nie zmartwychwstał.
Bylibyśmy może doskonali, tak po ludzku, ale żylibyśmy w grzechu, czyli w niewoli i w dodatku w potępieniu.

 

Poznaj, więc Jezusa!

 

Poznanie Jezusa wymaga od nas dwóch rzeczy: czytania Ewangelii i naśladowania Jezusa.

 

Dlaczego tak ważne jest czytanie Ewangelii?

 

Bo na tyle znamy Jezusa, na ile rozważamy słowa Ewangelii. Niech zainteresuje Cię to, jak Jezus myśli, postępuje i podchodzi do ludzi. Bo jak możesz naśladować kogoś, kogo nie znasz?!

 

A naśladowanie Jezusa?

 

Jezus tak sam mówi o sobie: „"Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje! Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z powodu Mnie i Ewangelii, zachowa je. ( Mk 8, 34-35).

 

Zgadzasz się ze mną, że dopiero w powyższych słowach Zbawiciela chrześcijaństwo wymaga od ciebie i ode mnie wiele samozaparcia i odwagi?
Bez odwagi nie da się być chrześcijaninem, bo wówczas będziemy ciągle konformistami, czyli szli na układy ze złem.

 

Postawmy, więc i sobie pytanie, które faryzeusze postawili Janowi Chrzcicielowi:
"Kim jesteś, abyśmy mogli dać odpowiedź tym, którzy nas wysłali? Co mówisz sam o sobie?

 

Co powiesz sam o sobie, patrząc na własne życie?
Kim ja jestem tak na co dzień: w domu, w pracy, wśród ludzi?
Czy naprawdę znam Jezusa i jestem Jego naśladowcą?

 

Ważne, abyśmy podjęli pierwsze „kroki”.


Zacznijmy naśladować Jezusa przede wszystkim w miłości nieprzyjaciół, w przebaczeniu i w proszeniu o wybaczenie, bo z tym idzie nam najgorzej.

 

I patrzmy na Maryję, która konsekwentnie pomimo trudności była wierna Bogu we wszystkim, „do końca”. Idźmy za Nią! Amen!

Dorota
Dorota Sty 3 '17, 13:26

"Oto Baranek Boży"....ks. Roman Chyliński

 

J 1, 35-42

Jan Chrzciciel stał wraz z dwoma swoimi uczniami i gdy zobaczył przechodzącego Jezusa, rzekł: "Oto Baranek Boży". Dwaj uczniowie usłyszeli, jak mówił, i poszli za Jezusem.
Jezus zaś odwróciwszy się i ujrzawszy, że oni idą za Nim, rzekł do nich: "Czego szukacie?" Oni powiedzieli do Niego: "Rabbi! (to znaczy: Nauczycielu), gdzie mieszkasz?" Odpowiedział im: "Chodźcie, a zobaczycie". Poszli więc i zobaczyli, gdzie mieszka, i tego dnia pozostali u Niego. Było to około godziny dziesiątej.
Jednym z dwóch, którzy to usłyszeli od Jana i poszli za nim, był Andrzej, brat Szymona Piotra. Ten spotkał najpierw swego brata i rzekł do niego: "Znaleźliśmy Mesjasza" (to znaczy: Chrystusa). I przyprowadził go do Jezusa. A Jezus wejrzawszy na niego rzekł: "Ty jesteś Szymon, syn Jana, ty będziesz nazywał się Kefas" (to znaczy: Piotr).

„Jan Chrzciciel stał wraz z dwoma swoimi uczniami i gdy zobaczył przechodzącego Jezusa, rzekł: "Oto Baranek Boży". Dwaj uczniowie usłyszeli, jak mówił, i poszli za Jezusem”.

Świadomość baranka w wymiarze duchowym w tradycji żydowskiej była głęboko zakorzeniona.


Najpierw Pascha żydowska, która miała swój początek jeszcze w Egipcie. Została pospiesznie spożyta tuż przed wyjściem z niewoli egipskiej za Ramzesa II.
To właśnie krew baranka uratowała Izraelitów od anioła „Niszczyciela”, który uśmiercał wszystko to co było pierworodne w Egipcie zaczynając od dzieci po zwierzęta.

 

Na V wieków przed n. Chr. prorok Izajasz zapowiedział przyjście Mesjasza jako „baranka na rzeź prowadzonego”:


„Dręczono Go, lecz sam się dał gnębić,
nawet nie otworzył ust swoich.
Jak baranek na rzeź prowadzony,
jak owca niema wobec strzygących ją,
tak On nie otworzył ust swoich”. (Iz 53,7).

Stąd stwierdzenie Jana Chrzciciela: „Oto Baranek Boży” wskazywało jednoznacznie na Mesjasza, Syna Bożego.

 

W czasie Eucharystii tuż przed przyjęciem Jezusa w Komunii św. wzywamy Baranka Paschalnego, Zwycięskiego aby zmiłował się nad nami i obdarzył nas pokojem i Jezus to czyni w duszy naszej.

 

Z Jezusem jako „Barankiem Paschalnym” zobaczymy się „twarzą w twarz” dopiero w niebie. Tu na ziemi każda Eucharystia jest partycypacją tej uczty w niebie.

 

Słowa „Oto Baranek Boży” w ustach kapłana stają się prawdziwą manifestacją i hymnem pochwalnym na cześć Jezusa Chrystusa, który już tryumfuje w niebie. I właśnie tego Jezusa, zwycięskiego przyjmujemy do naszego serca.

 

Jaki inny pokarm może dać ci siły do życia nad Eucharystię?!

 

Z Dzienniczka św. s. Faustyny:


„Każdego poranku w czasie rozmyślania gotuję się do walki na cały dzień, a Komunia święta jest mi zapewnieniem, że zwyciężę, i tak bywa. Lękam się dnia, w którym nie mam Komunii świętej. Ten Chleb mocnych daje mi wszelką siłę do prowadzenia tego dzieła i mam odwagę do pełnienia wszystkiego, czego żąda Pan. Odwaga i moc, która jest we mnie, nie jest moja, ale Tego, który mieszka we mnie – [taka] jest Eucharystia. Jezu mój, jak wielkie są niezrozumienia; nieraz gdyby nie Eucharystia, nie miałabym odwagi iść dalej po tej drodze, którąś mi wskazał”.(91).

Dorota
Dorota Sty 4 '17, 07:01
Dzieci Boga i dzieci diabła...ks. Daniel Glibowski

 

Dzieci, nie dajcie się zwodzić nikomu; ten, kto postępuje sprawiedliwie, jest sprawiedliwy, tak jak On jest sprawiedliwy. Kto grzeszy, jest dzieckiem diabła, ponieważ diabeł trwa w grzechu od początku. Syn Boży objawił się po to, aby zniszczyć dzieła diabła. Ktokolwiek narodził się z Boga, nie grzeszy, gdyż trwa w nim nasienie Boże; taki nie może grzeszyć, bo się narodził z Boga. Dzięki temu można rozpoznać dzieci Boga i dzieci diabła: kto postępuje niesprawiedliwie, nie jest z Boga, jak i ten, kto nie miłuje swego brata. 1 J 3, 7-10

Czyżby św. Jana trochę poniosło? Przecież każdy grzeszy. Taka jest prawda o człowieku. Powyższe słowa można zinterpretować głębiej. Otóż są ludzie wewnętrznie oderwani od grzechu. Oni trwają mocno przy Bogu. Żyją stale w łasce uświęcającej. Gdy upadną, to idą od razu do spowiedzi. Analizują swoje upadki i robią wszystko, aby nie skalać się więcej danym grzechem. Ich życie jest uczciwe i sprawiedliwe. Natomiast druga grupa ludzi żyje w grzechu śmiertelnym. Nie przejmuje ich ten stan serca lub nie czują siły, aby coś z tym zrobić. Takie osoby spowiadają się od święta do jakiejś okazji. Ich serca są letnie i zaślepione na miłość Boga. Czyny takich ludzi też pozostawiają wiele do życzenia.


Zapytaj dzisiaj Boga, do której grupy ludzi należysz? Nie bój się usłyszeć, że będąc dzieckiem Boga oddałeś się na służbę diabłu. Jeśli zobaczysz tę bolesną prawdę, to czym prędzej pobiegniesz do spowiedzi i ponownie oddasz życie Chrystusowi.
Może znasz jakieś zbłąkane owieczki i zastanawiasz się, co zrobić, aby przyprowadzić je do Jezusa?

Jednym z dwóch, którzy to usłyszeli od Jana i poszli za Nim, był Andrzej, brat Szymona Piotra. Ten spotkał najpierw swego brata i rzekł do niego: «Znaleźliśmy Mesjasza» – to znaczy: Chrystusa. I przyprowadził go do Jezusa. J 1, 40-42a

 

Pójdź śladami św. Andrzeja. Przyprowadź kogoś do Jezusa na Mszę, adorację lub jakieś fajne wydarzenie religijne. Nie bój się krytyki i odrzucenia. Te osoby naprawdę chcą wyjść z tego beznadziejnego stanu, w który zapędził ich diabeł. Odwagi!
Panie, oddaję Ci siebie i proszę, abyś we mnie przyciągał ludzi do siebie.

 

Pójść za Jezusem....ks. Roman Chyliński

 

Jan Chrzciciel stał wraz z dwoma swoimi uczniami i gdy zobaczył przechodzącego Jezusa, rzekł: "Oto Baranek Boży". Dwaj uczniowie usłyszeli, jak mówił, i poszli za Jezusem.
Jezus zaś odwróciwszy się i ujrzawszy, że oni idą za Nim, rzekł do nich: "Czego szukacie?" Oni powiedzieli do Niego: "Rabbi! (to znaczy: Nauczycielu), gdzie mieszkasz?" Odpowiedział im: "Chodźcie, a zobaczycie". Poszli więc i zobaczyli, gdzie mieszka, i tego dnia pozostali u Niego. Było to około godziny dziesiątej.
Jednym z dwóch, którzy to usłyszeli od Jana i poszli za nim, był Andrzej, brat Szymona Piotra. Ten spotkał najpierw swego brata i rzekł do niego: "Znaleźliśmy Mesjasza" (to znaczy: Chrystusa). I przyprowadził go do Jezusa. A Jezus wejrzawszy na niego rzekł: "Ty jesteś Szymon, syn Jana, ty będziesz nazywał się Kefas" (to znaczy: Piotr).

 

„Dwaj uczniowie usłyszeli, jak mówił, i poszli za Jezusem.”

Na powyższe słowa św. Jana Chrzciciela: „Oto Baranek Boży” uczniowie zdecydowanie zareagowali, poszli za Jezusem!

I ty możesz to uczynić – pójść za Jezusem.

Słowa „pójść za Jezusem” często kojarzą się z powołaniem do kapłaństwa, jakby małżeństwo tego nie mogło uczynić. I tu u chrześcijan występuję błąd w myśleniu!

Mamy iść za Jezusem po to, aby zobaczyć:
- jak On żyje,
- co On robi,
- jak odnosi się do ludzi,
- jak rozwiązuje ziemskie problemy,
- a przede wszystkim jak KOCHA!!!

Dalej słyszymy zachętę płynącą z ust Jezusa: „Czego szukacie” i pytanie uczniów: „Gdzie mieszkasz” oraz odpowiedź Jezusa: „Chodźcie, a zobaczycie”.

To spotkanie z Jezusem tak było ważne dla Jana, że nawet po ok. 70 latach pamiętał, o której to było!

A w twoim życiu, jak ważne są spotkania z Jezusem!?
Jak ważne dla nas są spotkania z Nim, choćby w Eucharystii?

Jezu, tak bardzo chciałbym spotkać się z Tobą w Twoim zwykłym życiu! Gdziekolwiek!

 

 

Co za entuzjazm bije z tych słów!
Pamiętasz chwilę, kiedy i Ty to doświadczyłeś?
A może jeszcze Go nie odnalazłeś?
Nie zniechęcaj się. Może napotkasz i Ty w swoim życiu kogoś, kto się podzieli z Tobą właśnie taką nowiną - znalazłem Jezusa i przyprowadzi Ciebie do Niego!

 

 

Z całego serca życzę Tobie i sobie tego entuzjazmu w przyprowadzaniu ludzi do Jezusa.
W końcu tylko to będzie się liczyło dla wieczności. Nie zabawki kupione synowi czy córce, lub czym obdarowałeś swoją żonę, nawet diamentami. Ale czy przez całe życie starałeś się przyprowadzać całą rodzinę do Jezusa! Amen!

Dorota
Dorota Sty 5 '17, 11:53

Miłość wzajemna pokonuje gniew...ks. Roman Chyliński

 

Najmilsi: Taka jest wola Boża, którą objawiono nam od początku, abyśmy się wzajemnie miłowali. Nie tak, jak Kain, który pochodził od Złego i zabił swego brata. A dlaczego go zabił? Ponieważ czyny jego były złe, brata zaś sprawiedliwe. Nie dziwcie się, bracia, jeśli świat was nienawidzi. My wiemy, że przeszliśmy ze śmierci do życia, bo miłujemy braci, kto zaś nie miłuje, trwa w śmierci.
Każdy, kto nienawidzi swego brata, jest zabójcą, a wiecie, że żaden zabójca nie nosi w sobie życia wiecznego. Po tym poznaliśmy miłość, że On oddał za nas życie swoje.
My także winniśmy oddać życie za braci. Jeśliby ktoś posiadał majętność tego świata i widział, że brat jego cierpi niedostatek, a zamknął przed nim swe serce, jak może trwać w nim miłość Boga?
Dzieci, nie miłujmy słowem i językiem, ale czynem i prawdą. Po tym poznamy, że jesteśmy z prawdy, i uspokoimy przed Nim nasze serce. A jeśli nasze serce oskarża nas, to Bóg jest większy od naszego serca i zna wszystko. Umiłowani, jeśli serce nas nie oskarża, mamy ufność wobec Boga.

Dramat Kaina i Abla może się powtórzyć i w moim życiu.


Dlatego dzisiaj Pan przez św. Jana przestrzega nas:

 

„Miłujemy braci, kto zaś nie miłuje trwa w śmierci".

W sztuce: "Brat naszego Boga" Karol Wojtyła ukazał dwie siły rządzące światem, są nimi GNIEW i przeciwstawna mu siła - MIŁOŚĆ.

 

Jedna i druga może podbijać świat tylko, z jakim skutkiem?

 

Siła gniewu wyraża się w rewolucjach, siła miłości w służbie i trosce o najbiedniejszych.
Pierwsza postawa pozostawia po sobie morderstwa i zgliszcza, druga rodzi świętych i przemienia świat od wewnątrz, wyrażając się w szlachetności i dobroci oraz w wrażliwości na to, co bezbronne.

 

Gniew powodowany jest w człowieku przez zawiść, zazdrość i nieprzebaczenie. Skutkiem czego przyjmujemy postawę:” jeden przeciwko drogiemu”.

 

Miłość natomiast wymaga odwagi, postawy przebaczenia i dążenia do zgody.

 

Codziennie ty i ja podawani jesteśmy tym wyborom.
Co więc w tobie zwycięża? Co wybierasz?

 

Tak nie wiele potrzeba , aby z relacji międzyludzkich usunąć gniew, zastępując ją miłością. Czasami zwykła rozmowa i wyjaśnienie sobie nieporozumień może usunąć demona nienawiści i niezgody.

 

Chciałoby się powiedzieć za św. Janem: "Dzieci, nie miłujmy słowem i językiem, ale czynem i prawdą"

 

„Po tym poznaliśmy miłość, że Chrystus oddał za nas życie swoje. My także winniśmy oddać życie za braci.”

 

Modlitwa: Panie Jezu ucz mnie miłości w stosunku do drugiego człowieka, szczególnie wówczas, kiedy tak trudno kochać i przebaczać. Kiedy ta druga strona nie przebacza, ani nie widzi własnych błędów. A kiedy napotykam na butę i arogancję oraz pogardę w drugim człowieku, strzeż mnie od chęci odwetu. Amen!

 

Trzeba podejść blisko, by poznać i pokochać...ks. Józef Tabor

Z Ewangelii według Świętego Jana

Jezus postanowił udać się do Galilei. I spotkał Filipa. Jezus powiedział do niego: «Pójdź za Mną!» Filip zaś pochodził z Betsaidy, z miasta Andrzeja i Piotra. Filip spotkał Natanaela i powiedział do niego: «Znaleźliśmy Tego, o którym pisał Mojżesz w Prawie i Prorocy – Jezusa, syna Józefa, z Nazaretu». Rzekł do niego Natanael: «Czy może być co dobrego z Nazaretu?» Odpowiedział mu Filip: «Chodź i zobacz». Jezus ujrzał, jak Natanael podchodzi do Niego, i powiedział o nim: «Oto prawdziwy Izraelita, w którym nie ma podstępu». Powiedział do Niego Natanael: «Skąd mnie znasz?» Odrzekł mu Jezus: «Widziałem cię, zanim cię zawołał Filip, gdy byłeś pod figowcem». Odpowiedział Mu Natanael: «Rabbi, Ty jesteś Synem Bożym, Ty jesteś królem Izraela!» Odparł mu Jezus: «Czy dlatego wierzysz, że powiedziałem ci: Widziałem cię pod figowcem? Zobaczysz jeszcze więcej niż to». Potem powiedział do niego: «Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Ujrzycie niebiosa otwarte i aniołów Bożych wstępujących i zstępujących nad Syna Człowieczego». (J 1,43-51)


 

Wzajemne poznanie

Minęło już sporo dni Okresu Bożego Narodzenia, a my co­dziennie przychodzimy do ołtarza

i do żłóbka na spotkanie z nowonarodzonym Jezusem. Za każdym razem lepiej poznajemy

Jego a On nas. Możemy nawet powiedzieć, że w tym poznaniu jesteśmy bardziej

zaawansowani, niż Jego pierwsi uczniowie, którzy spotykali Go bezpośrednio. Filip wszak

tłumaczy Natanaelowi: „Znaleźliśmy Tego, o którym pisał Mojżesz i Prorocy, Jezusa, Syna

Józefa z Nazaretu”. Oni początkowo sądzili, że Mesjasz jest Synem Józefa z Nazaretu. My

natomiast już tyle razy śpiewaliśmy: „Wi­dzieliśmy Maleńkiego, Jezusa narodzonego, Syna

Bożego”.

 

Pan Jezus również poznaje nas coraz dokładniej. Nie jest to zbyt przyjemne, bo kiedy

razem z Nim poznajemy siebie, czujemy się coraz bardziej zażenowani. W poznawaniu

nas przez Jezusa musi być spora doza krytycyzmu. W dzisiejszej Ewangelii, kiedy Pan

Jezus poznaje Natanaela, wyczuwa się nawet nutę ironii. Jak bowiem rozumieć

komplement: „Patrz, to prawdziwy Izraelita, w którym nie ma podstępu”, wypowiedziany do

człowieka, który jeszcze przed chwilą pogardliwie wypowiadał się o ludziach pochodzących

z Nazaretu: „Czyż może być co dobrego z Nazaretu?” Pan Jezus posługuje się tą odrobiną

delikatnej ironii nie po to, by Natanaela zawstydzić, lecz by pobudzić jego wiarę. To

zawstydzenie, które nas ogarnia, gdy w Synu Człowieczym rozpoznajemy nasze

człowieczeństwo, nie służy do poniżenia człowieka, lecz przeciwnie, do jego wywyższenia.

 

Ten proces wzajemnego poznania będzie jeszcze trwał długo. Natanaelowi Jezus mówi:

„Czy dlatego wierzysz, że powiedziałem ci: »Widziałem cię pad drzewem figowym«?

Zobaczysz jeszcze więcej niż to”. Rzeczywiście, Bartłomiej - bo tak nazywamy Natanaela -

i inni uczniowie, zobaczyli i poznali dużo więcej. Jeden z nich, Jan, świadczy o tym dzisiaj

w pierwszym czytaniu: „Po tym poznaliśmy miłość, że On oddał za nas życie swoje” (1 J

3,16). Więcej już zoba­czyć i doznać nie mogli, bo nie ma większej miłości nad tę... Całe

życie i całą wieczność mamy na to, by miłość tę poznawać i jej doznawać.

 

Pan Jezus również nie chce zakończyć procesu poznawania nas i już teraz dokonywać

oceny. „My także winniśmy oddać życie za braci”. Pan Jezus w każdym dniu poznaje nas

na nowo i bardzo pragnie, aby każdy nowy dzień był coraz bardziej poświęcony Bogu i

braciom, abyśmy nie żyli tylko dla siebie, ale dla Chrystusa, który za nas umarł i

zmartwychwstał i żyje w braciach cierpiących nie­dostatek. Ten, kto otwiera serce dla braci,

otwiera serce również dla Niego i trwa w nim miłość Boga.


 

Chodź i zobacz

 

Ten fragment Ewangelii, który nam dziś Kościół proponuje do medytacji mówi mi jeszcze

coś więcej: jak już kogoś poznasz, to łatwiej ci pokochać. Aby poznać i pokochać, trzeba

podejść blisko.

 

Zadaniem nas, chrześcijan, jest: abyśmy prowadzili innych, wskazywali na Jezusa. „Chodź

i zobacz” - mówi Filip do Natanaela. I Natanael poszedł, podszedł do Jezusa i już z Nim

pozostał.

 

Dziwne powołanie. Pierwsze słowo przyszło od ucznia. Reszta dokonała się przez własne

doświadczenie. Natanael przyjął zaproszenie, przyszedł, słuchał, uczestniczył i pozostał

na zawsze. Dotykamy tutaj niezmiernie ważne­go zagadnienia, które przeżywa człowiek

powołany.

 

Spotkała się z cichą modlitwą własnej matki, która jakiegoś dnia modliła się o powołanie do

służby Chrystusowi.

Zostało w niej dobre wspomnienie troski rodzinnej o losy duszy ludzi. Szło z nią ziarno

tamtej modlitwy. Bóg dawał światło. Dorosła, aby postanowić i zobaczyć świat ludzi, którzy

idą z Chrystusem...

 

To była wspólna modlitwa Kościoła, gdy w czasie nabożeństwa wymieniano ważne prośby,

a wśród nich i tę, żeby odważyli się dobrzy i mądrzy pójść za Jezusem. Potem były

spotkania katechetyczne, potem jakieś przypadkowe, ale już oglądane uważniej kontakty z

osobami, które odpowiedziały na wezwanie Boga... Czasem było tylko patrzenie na ludzi,

którzy ze znakiem Boga w swoim życiu i pracy, usługiwali odrzuconym przez innych,

trudnym, szczególnie okaleczonym przez los. Bóg wtedy chodził na palcach wśród decyzji

i propozycji życia, aby nie zmusić, aby rozradować spotkanie z Niepojętą Miłością. Wtedy

spotkała ludzi, patrzyła uważnie na ich życie... Ale przecież Bóg niekiedy pomógł

własnemu szukaniu i znalazł się ktoś do­bry i bliski - rodak, przyjaciel, koleżanka - i

powiedział chodź i zobacz. I zdarzyło się, że przyszła i zobaczyła. Uciszyła się i została.

Zdarzyło się i tak, że zobaczyła i odeszła. Zdarzyło się, że nie miała dość siły duszy, bo

też skąd wtedy miała ją mieć. Ale była też kłoda na drodze, która sprawiła, że nie znalazła

odwagi, że się przestraszyła, że to było zaprzeczeniem na­dziei.

Modlę się, żeby uczniowie Jezusowi nie bali się powiedzieć „chodź” ale, żeby też nie

musieli się obawiać mówić „zobacz”.

 

Trzeba, abyśmy - jak Filip z dzisiejszej Ewangelii - prowadzili innych do Jezusa. Być może

podejdą bliżej, by... pozostać z Nim na zawsze.

 


 

Strony: «« « ... 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 ... » »»