Loading...

Będziesz Biblię czytał nieustannie | Forum Nowenny Pompejańskiej

Lokalizacja tematu: Forum » Różności » Propozycje
Bożena
Bożena Oct 20 '17, 20:31

 

 

 

Nie bój się!

 

 

Słowo Boże na 20 października.
Łk 12, 1-7
Słowa Ewangelii według św. Łukasza.
Kiedy wielotysięczne tłumy zebrały się koło Jezusa, tak że jedni cisnęli się na drugich, zaczął mówić najpierw do swoich uczniów: "Strzeżcie się kwasu, to znaczy obłudy faryzeuszów. Nie ma bowiem nic ukrytego, co by nie wyszło na jaw, ani nic tajemnego, co by się nie stało wiadome. Dlatego wszystko, co powiedzieliście w mroku, w świetle będzie słyszane, a coście w izbie szeptali do ucha, głosić będą na dachach.
Lecz mówię wam, przyjaciołom moim: Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, a potem nic więcej uczynić nie mogą. Pokażę wam, kogo się macie obawiać: Bójcie się Tego, który po zabiciu ma moc wtrącić do piekła. Tak, mówię wam: Tego się bójcie. 
Czyż nie sprzedają pięciu wróbli za dwa asy? A przecież żaden z nich nie jest zapomniany w oczach Bożych. U was zaś nawet włosy na głowie wszystkie są policzone. 
Nie bójcie się: jesteście ważniejsi niż wiele wróbli".

Kom.: ks. Roman Chyliński

"Strzeżcie się kwasu, to znaczy obłudy faryzeuszów.”

Kwas w Piśmie św. ma przeważnie znaczenie negatywne. Jest symbolem niewidzialnej, lecz wszystko przenikającej moralnej destrukcji.

Św. Paweł przestrzega chrześcijan, aby odprawiali święta nie przy użyciu starego kwasu, kwasu złości i przewrotności, lecz przaśnego chleba czystości i prawdy.(por. 1Kor 5,8).

Co do faryzeuszów, ich obłuda polegała właśnie na tym, że ufali sobie uchodząc za sprawiedliwych, a innymi gardzili. Nie potrzebowali, więc oni miłosierdzia Bożego, ani odkupienia, czyli męki i śmierci Jezusa.

„Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, a potem nic więcej uczynić nie mogą.”

Jezus uspakaja nas, abyśmy nie bali się ludzi, nawet tych, którzy mogą nas zabić za chrześcijańskie świadectwo. Ponieważ stracić życie dla Jezusa o wiele większą ma wartość od naszego ciała!
A w niebie, o wiele wspanialsze otrzymamy ciało i piękniejsze życie od naszego Ojca.

„Bójcie się Tego, który po zabiciu ma moc wtrącić do piekła. Tak, mówię wam: Tego się bójcie.”

Jezus w żadnym miejscu Pisma św. nie mówi, abyśmy bali się szatana, gdyż szatan jest stworzeniem, to znaczy jest zależny od Boga i Jemu podporządkowany. Natomiast nie powinniśmy nigdy lekceważyć wyższej inteligencji naszego wroga. Stąd Jezus często zachęca nas do czujności.

Respekt i bojaźń mamy mieć względem Boga, bo jest naszym Stwórcą. Właśnie On jest Sędzią tak żywych jak i umarłych. On będzie sądził również twoje i moje życie, bo nic przed Nim nie da się ukryć!

Bogu jednak zależy na naszym zbawieniu, nawet wówczas, kiedy my jesteśmy Mu niewierni.

Powyższe przesłanie pięknie wyraził św. Paweł w „Hymnie wdzięczności”:
„Cóż więc na to powiemy?
Jeżeli Bóg z nami, któż przeciwko nam? 
On, który nawet własnego Syna nie oszczędził, ale Go za nas wszystkich wydał, jakże miałby wraz z Nim i wszystkiego nam nie darować? 
Któż może wystąpić z oskarżeniem przeciw tym, których Bóg wybrał? 
Czyż Bóg, który usprawiedliwia?
Któż może wydać wyrok potępienia?
Czy Chrystus Jezus, który poniósł [za nas] śmierć, co więcej - zmartwychwstał, siedzi po prawicy Boga i przyczynia się za nami? 
Któż nas może odłączyć od miłości Chrystusowej? 
Utrapienie, ucisk czy prześladowanie, głód czy nagość, niebezpieczeństwo czy miecz? 
Ale we wszystkim tym odnosimy pełne zwycięstwo dzięki Temu, który nas umiłował.”(Rz 8,31-35.37).

Ale uważajmy, bo kiedy my odwracamy się od Boga wybierając sobie innych bożków, to i On może odwrócić się od nas. Nie ma miłosierdzia bez granic! 
Niestety, my sami wyznaczamy Bogu granicę Jego miłosierdziu, jeżeli świadomie i dobrowolnie trwamy w grzechu ciężkim i nie mamy zamiaru nawrócić się.

I tu poucza nas św. Paweł: „Nie łudźcie się: Bóg nie dozwoli z siebie szydzić. A co człowiek sieje, to i żąć będzie: kto sieje w ciele swoim, jako plon ciała zbierze zagładę; kto sieje w duchu, jako plon ducha zbierze życie wieczne.”(Gal 6,7-8).

Trwajmy, więc przed Bogiem w pokorze i skrusze serca, ufając Jego miłosierdziu. 
Bo tylko jednego grzechu Bóg może ci nie darować tego, którego nie wyznasz.

Ukochajmy więc konfesjonał. Amen!

Bożena
Bożena Oct 21 '17, 17:39

 

Odwaga i życie w prawdzie    

 

Słowo Boże na 21 października.
Słowa Ewangelii według św. Łukasza. 
Jezus powiedział do swoich uczniów: "Kto się przyzna do Mnie wobec ludzi, przyzna się i Syn Człowieczy do niego wobec aniołów Bożych; a kto się Mnie wyprze wobec ludzi, tego wyprę się i Ja wobec aniołów Bożych. 
Każdemu, kto mówi jakieś słowo przeciw Synowi Człowieczemu, będzie przebaczone, lecz temu, kto bluźni przeciw Duchowi Świętemu, nie będzie przebaczone. Kiedy was ciągnąć będą do synagog, urzędów i władz, nie martwcie się, w jaki sposób albo czym macie się bronić lub co mówić, bo Duch Święty nauczy was w tej właśnie godzinie, co mówić należy".

Kom.: Ks, Roman Chyliński

Jezus dzisiaj mówi do mnie i do ciebie: „Kto się przyzna do Mnie wobec ludzi, przyzna się i Syn Człowieczy”.

Trzeba mieć odwagę i żyć w prawdzie, aby przyznawać się do Jezusa tam, gdzie się żyje, chodzi do pracy i spotyka się z ludźmi.

W czasie Ostatniej Wieczerzy Pan Jezus modlił się do Ojca słowami, które zanotował tylko św. Jan w swojej Ewangelii. Jest nią „Modlitwa Arcykapłańska Chrystusa”. 
W niej to Pan nasz prosi swego Ojca o uświęcenie nas w prawdzie przez swoje Słowo:
„Oni nie są ze świata, jak i Ja nie jestem ze świata. Uświęć ich w prawdzie. Słowo Twoje jest prawdą. (J 17,16-17).

Jeżeli takie jest pragnienie Jezusa co do nas, to czy w nas jest zgoda na stawanie w prawdzie wobec Słowa Bożego? 
Na to pytanie musimy sobie odpowiedzieć!!!
Inaczej może się okazać, że nasze chrześcijaństwo nie ma nic wspólnego z Chrystusem!

Tę wielką różnicę między stylem życia, a wiarą, Jezus w formie wyrzutu pokazuje faryzeuszom:
„ Wy macie diabła za ojca i chcecie spełniać pożądania waszego ojca. Od początku był on zabójcą i w prawdzie nie wytrwał, bo prawdy w nim nie ma, …jest ojcem kłamstwa”.(J 8, 44)

Natomiast swoich uczniów Jezus wzmacnia słowami:„Jeżeli będziecie trwać w mojej nauce, będziecie prawdziwie moimi uczniami i poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli”(J 8, 31-32).

Coraz częściej można zauważyć różnicę etosu życia między tzw. tradycyjnym chrześcijaninem ograniczającym się do praktykowania Mszy św. w niedzielę, od ucznia Chrystusa, który codziennie stara się odnosić Słowo Boże do swojego życia i je praktykować.

Dlaczego tak wielu ludzi gubi się w współczesnym z laicyzowanym świecie?

Bo jest cena głoszenia prawdy i życia w prawdzie! 
Ten kto głosi prawdę, odrzucając konformizm, tanią przyjaźń i pokusę koniunkturalizmu musi zapłacić za to często cenę o d r z u c e n i a i s a m o t n o ś c i.

Tak było też z prorokami i z tymi którzy rozkochali się w Słowie Bożym.

Czemuś trzeba być wiernym. Przyjmując Słowo Boże odrzuca się fałsz we wszystkich wymiarach życia, także w relacjach ludzkich!

Nie zgoda na miernotę i byle jakość życia jest pierwszym krokiem ku prawdzie. Prawda i ci którzy według niej chcą żyć potrzebują uświęcenia - mocy krzyża i ofiary Chrystusa.

Chcąc podjąć życie w Chrystusie, trzeba nam najpierw przejść „bramę” jaką jest zgoda na życie w prawdzie.

I jeszcze jedna ważna sprawa z dzisiejszej Ewangelii:
„Każdemu, kto mówi jakieś słowo przeciw Synowi Człowieczemu, będzie przebaczone, lecz temu, kto bluźni przeciw Duchowi Świętemu, nie będzie przebaczone.”

Grzech przeciw Duchowi Świętemu wydaje się, jakby był trochę zapomniany w Kościele. Nie chętnie o nim mówimy, a przecież jest to grzech, który w sposób radykalny zamykam nam drogę do nieba.

Ile razy mówiliśmy: „A zgrzeszę, później pójdę sobie do spowiedzi.” Albo : „Teraz sobie po grzeszę, pożyję trochę na luzie, a może się kiedyś nawrócę.”

Nie wiem czy mamy świadomość, co to znaczy zuchwałość w grzeszeniu?

To są właśnie grzechy przeciwko Duchowi. 
Ów grzech, to przede wszystkim:
- brak wiary w to, że Chrystus może mi przebaczyć grzechy. To niewiara, że Bóg jest silniejszym niż wszelkie zło.
- odrzucenie przyjęcia miłosierdzia Bożego, odrzucenie przebaczenia swoich grzechów i zbawienie darowane przez Ducha Świętego.
- kiedy człowiek własną wolą to przebaczenie odrzucił pomimo, że Bóg prosił w kapłanie o pojednanie.
- świadome grzeszenie, licząc na Boże przebaczenie (Bóg i tak mi przecież odpuścić),
- odkładanie pokuty i nawrócenia, aż do śmierci (jeszcze zdążę, a teraz sobie jeszcze mogę poużywać).
Taka zatwardziałość może prowadzić do ostatecznego braku pokuty i do wiecznej zguby (KKK 1864).

Modlitwa: Jezu proszę Cię, uświęć mnie w prawdzie! I spraw, abym nigdy nie stracił wiary w Twoje miłosierdzie. Amen!

Bożena
Bożena Oct 22 '17, 09:15

 

 

 

 

Nasz dom jest w niebie (Mt 22, 15-21)

 

Faryzeusze odeszli i naradzali się, jak by podchwycić Jezusa w mowie.
Posłali więc do Niego uczniów razem ze zwolennikami Heroda, aby Mu powiedzieli: „Nauczycielu, wiemy, że jesteś prawdomówny i drogi Bożej w prawdzie nauczasz. Na nikim Ci nie zależy, bo nie oglądasz się na osobę ludzką. Powiedz nam więc, jak Ci się zdaje? Czy wolno płacić podatek cezarowi, czy nie?”.
Jezus przejrzał ich przewrotność i rzekł: „Czemu Mnie kusicie, obłudnicy? Pokażcie Mi monetę podatkową”. Przynieśli mu denara.
On ich zapytał: „Czyj jest ten obraz i napis?”.
Odpowiedzieli: „Cezara”.
Wówczas rzekł do nich: „Oddajcie więc cezarowi to, co należy do cezara, a Bogu to, co należy do Boga”. (Mt 22,15-21)

W bardzo krótkim czasie Jezus wyprowadził trzy niezwykle celne i bolesne ciosy, które na pewno zabolały faryzeuszów. Przypomnę pokrótce, że od pewnego czasu niedzielne fragmenty Ewangelii są zapisem spotkania Jezusa z przywódcami narodu wybranego. Rzecz dzieje się w Świątyni. Świadkami całej sytuacji są zwykli Żydzi, którzy z pewnością z wypiekami na twarzy przysłuchiwali się wymianie zdań między autorytetami. I właśnie tam, w najświętszym miejscu dla Izraelitów, w domu Jahwe, Rabbi z Nazaretu opowiada trzy przypowieści mające na celu pokazanie niewłaściwej postawy Izraela (zwłaszcza jego przywódców) wobec Boga.

Najpierw porównuje ich do syna, który na prośbę ojca, aby pójść pracować w winnicy, odpowiedział w sposób piękny i jak najbardziej poprawny: „Idę, panie!” (Mt 28,29), ale ostatecznie nie poszedł.  Następnie w przypowieści o nieuczciwych rolnikach (a może lepiej nazwać ich morderczymi rolnikami, ponieważ bez mrugnięcia okiem zadawali śmierć) chciał im uzmysłowić, że właśnie oni kryją się za tymi postaciami i ich zachowanie jest lustrzanym odbiciem sposobu postępowania dzierżawców. I w końcu mówi, że nikt inny, tylko oni są tymi, którzy odrzucili zaproszenie na ucztę przygotowaną przez króla.

W niewielkim odstępie czasu faryzeuszom „oberwało się” od Jezusa bardzo mocno. Wydawać by się mogło, że to, co usłyszeli, powinno zmusić ich do jakiejś refleksji, ale tak się nie stało. Gdy tylko Rabbi skończył mówić, przystępują do kontrataku. I nie jest to byle jaka odpowiedź. Pytanie, które Mu zadają, jest przemyślane, sprytne i tak wymyślone, żeby każda udzielona przez Jezusa odpowiedź postawiła Go w bardzo złej sytuacji.

W tym momencie wyobrażam sobie ich twarze. Pewnie stali zadowoleni, dumni z potęgi swojego intelektu, ponieważ – według nich – wymyślili coś, co musiało w końcu pogrążyć tego niewygodnego Nauczyciela. A wiedzieli, że muszą działać i to szybko, ponieważ Jezus pociągał za sobą coraz większe tłumy.

W jaką pułapkę chcieli Go złapać? Żeby to zrozumieć, musimy powiedzieć sobie parę słów o podatkach, jakie musieli płacić Żydzi w tamtym czasie.

Istniały ich trzy rodzaje. Pierwszym był podatek gruntowy. Izraelita miał obowiązek oddawać na rzecz Imperium dziesiątą część zebranego ziarna, a także piątą część wina i oliwy, jakie udało mu się wyprodukować. Pobierano go częściowo – co oczywiste – w naturze, a częściowo w monetach. Drugim był podatek dochodowy, który stanowił równowartość jednego procenta całego dochodu danego człowieka. I wreszcie trzeci ‒ podatek spisowy, który musieli płacić wszyscy mężczyźni (między czternastym a sześćdziesiątym piątym rokiem życia) i kobiety (między dwunastym a sześćdziesiątym piątym rokiem życia). Wynosił on dokładnie jednego denara, więc stanowił równowartość zapłaty za jeden dzień pracy. Właśnie o takim podatku rozmawiają faryzeusze i Herodianie z Jezusem.

Dlaczego pytanie adwersarzy Rabbiego miało zapędzić Go w kozi róg? Otóż dla Żydów jedynym Panem był Bóg. Natomiast wielu starożytnych władców (w tym rzymscy cezarowie) kazało utożsamiać się z bogami, co dla Izraela było bałwochwalstwem. Ale z drugiej strony, będąc narodem podbitym i znacznie słabszym od okupanta, aby przetrwać musieli spuścić głowy i poddać się narzuconym im prawom, m.in. płaceniu podatków. Oddając swoje pieniądze na rzecz cezara, tak naprawdę potwierdzali – w pewnym sensie – jego „bóstwo”. Chociaż wewnętrznie buntowali się przeciw temu, nie mieli wyjścia, ponieważ potęga Rzymu zmiotłaby ich w mgnieniu oka, gdyby zaczęli się  temu sprzeciwiać. A zatem, gdyby Jezus powiedział: „nie płaćcie”, z pewnością po chwili siedziałby już w więzieniu za podważanie władzy i „boskości” imperatora. Natomiast mówiąc „płaćcie”, jednoznacznie sprzeniewierzyłby się Bogu i wszyscy jego przeciwnicy mieliby argument, aby dyskredytować Go w oczach Żydów. Wydawało się, że Rabbi znalazł się w potrzasku. Ale po raz kolejny udowodnił, że Jego myśli i sposób patrzenia na świat górują nad nawet najbardziej przebiegłym ludzkim intelektem.

Nawet tak trudną sytuację Jezus wykorzystał, żeby mówić o sprawach najważniejszych. Wzniósł się ponad atak przeciwników i dał kolejną ważną lekcję o tym, jak należy postępować. Przypomniał, że każdy człowiek ma dwie ojczyzny: ziemską i niebiańską i powinien być dobrym obywatelem każdej z nich.

Sądzę, że warto dzisiaj pytać się o to, czy obydwie są dla mnie równie ważne? Będę pisał o sprawach duchowych, ponieważ przeanalizowanie obecnej sytuacji politycznej w naszym kraju przerasta moje możliwości. Niech robią to wykształceni i obeznani w temacie ludzie. Co jasno wynika ze słów Jezusa? Płać podatki, nie oszukuj. Bądź uczciwy. Nie szukaj tłumaczeń: „bo inni kradną”. Jezus nie kradł, a jako chrześcijanin masz stawać się jak On. Oddaj państwu, coś winien. Koniec i kropka.

Ale dla mnie znacznie ważniejsze są następujące pytania: czy równie często myślę o tej drugiej ojczyźnie? Czy pamiętam, że to, w jaki sposób postępuję na co dzień, w tej doczesnej, ma wpływ na to, czy kiedyś zamieszkam w niebiańskiej? Czy oddaję Bogu to, co się Jemu należy? Czy pogłębiam swoją wiarę? Czy i jak modlę się? Czy czytam słowo Boże? Czy to, co wyznaję ustami, staram się przenosić na konkretne sytuacje, w których się znajduję?

Konkret na dzisiaj: w czasie Mszy świętej poproszę Jezusa eucharystycznego, żeby dał mi siły do takiego życia, które pozwoli mi zamieszkać w niebie.

Niech Cię błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec i Syn i Duch Święty + Ks. Krystian Malec

Bożena
Bożena Oct 23 '17, 07:34

O uwolnieniu się od chciwości

 

 

Słowo Boże na 23 października.
Łk 12, 13-21
Słowa Ewangelii według św. Łukasza. 
Ktoś z tłumu rzekł do Jezusa: "Nauczycielu, powiedz mojemu bratu, żeby się podzielił ze mną spadkiem". Lecz On mu odpowiedział: "Człowieku, któż mnie ustanowił sędzią albo rozjemcą nad wami?"
Powiedział też do nich: "Uważajcie i strzeżcie się wszelkiej chciwości, bo nawet, gdy ktoś opływa we wszystko, życie jego nie jest zależne od jego mienia". 
I opowiedział im przypowieść: "Pewnemu zamożnemu człowiekowi dobrze obrodziło pole. I rozważał sam w sobie: «Co tu począć? Nie mam gdzie pomieścić moich zbiorów». I rzekł: «Tak zrobię: zburzę moje spichlerze, a pobuduję większe i tam zgromadzę całe zboże i moje dobra. I powiem sobie: Masz wielkie zasoby dóbr na długie lata złożone; odpoczywaj, jedz, pij i używaj». 
Lecz Bóg rzekł do niego: «Głupcze, jeszcze tej nocy zażądają twojej duszy od ciebie; komu więc przypadnie to, coś przygotował?» Tak dzieje się z każdym, kto skarby gromadzi dla siebie, a nie jest bogaty przed Bogiem".

Kom.: Ks. Roman Chyliński

Zabezpieczenie sobie bytu jest rzeczą dobrą. Wynika z roztropności człowieka o przyszłe jego życie. Tym bardziej, kiedy dotyczy to ojca rodziny, czy matki w trosce o swoje dzieci.

W czym tkwi, więc istota problemu, o którym wspomina Jezus? 
W którym momencie kończy się roztropność w zabezpieczeniu sobie bytu na przyszłość, a zaczyna się chciwość?

Jezus dzisiaj do nas mówi: "Uważajcie i strzeżcie się wszelkiej chciwości, bo nawet ,gdy ktoś opływa we wszystko, życie jego nie jest zależne od jego mienia".
Jeżeli życie nie zależy od naszego mienia to, od czego?

Pan Jezus w pokusie chciwości przestrzega nas, przed przekroczeniem pierwszego przykazania: „Nie będziesz miał cudzych bogów obok Mnie”!(Wj 20,3).
Panem życia i śmierci jest Pan Bóg, a nie ja, czy ty, a już zupełnie nie nasze mienie!

Co więcej, Bóg jest Ojcem, który codziennie troszczy się o nasz byt. On błogosławi naszej pracy, daje nam zdrowie i strzeże nas na wszystkich drogach naszego życia.(por. Ps 121).

Czasem jest tak, że ojciec rodziny umiera lub odchodzi od rodziny. Zostaje sama matka z dziećmi i wówczas, Bóg sam troszczy się o dofinansowanie tej rodziny wzbudzając w sercach ludzi, często obcych dla tej osoby dużo życzliwości.

Chciwość, więc rodzi się w nas wówczas, kiedy zaczynamy tak myśleć i tak żyć, jakby Bóg nie troszczył się o nasz byt. Natomiast wchodzimy w przekonanie, że całe utrzymanie własnego domu, rodziny to wyłącznie moja sprawa.

Dlatego, jak socjologiczne badania wykazują, sporo mężczyzn popełnia samobójstwo wówczas, kiedy traci pracę. Jakby jedyną wartością mężczyzny w rodzinie, było zabezpieczenie jej bytu i szybkie dorobienie się do wysokich standardów życia. Niestety wiele kobiet, żon tego oczekuje od od swoich mężów.

I w ten sposób wielu mężczyzn, a i kobiet wpadają w pułapkę szybkiego dorabiania się, skutkiem czego jest np.: wysyłanie przez żony mężów zagranicę, a przez to narażając swoje małżeństwo na próbę przetrwania dużym kosztem. Szczególnie wówczas, kiedy będąc jeszcze młodym małżeństwem nie wytworzyli między sobą silnych więzi. 
I cóż z tego, że mąż przywiezie trochę pieniędzy, jak rozłąka spowoduje np. rozwiązłość moralną czy wejście w nałóg lub wprowadzi obcość w relacjach.

Chciwość, to również w czystej postaci pożądliwość, to " wór bez dna", niezaspokojone ambicje chęci zaspakajania wszystkich swoich potrzeb.

Otóż Pan Jezus mówi nam jasno, że to nie pieniądz daje nam poczucie bezpieczeństwa, ale sam Ojciec w Niebie i to, co On przygotował dla nas.

Myśl duchowa św. Ignacego Loyoli poucza nas: „ Czyń tak, jakby od ciebie wszystko zależało, ale ufaj tak Bogu, jakby od Niego to wszystko pochodziło”.

Jak mówi pewna hagada żydowska: „Jeśli masz dużo bogactwa to wiedz, że to wszystko minie, a kiedy jesteś w nędzy to również pamiętaj, że to wszystko minie. Bo jest Bóg, który czuwa nad tobą, aby cię zbawić.”

I jeszcze jeden zły skutek chciwości. Otóż chciwość jest korzeniem wszelkiego zła, jak poucza nas św. Paweł i prowadzi do odejścia od wiary:
„Wielkim zaś zyskiem jest pobożność wraz z poprzestawaniem na tym, co wystarczy. Nic bowiem nie przynieśliśmy na ten świat; nic też nie możemy [z niego] wynieść. Mając natomiast żywność i odzienie, i dach nad głową, bądźmy z tego zadowoleni!
A ci, którzy chcą się bogacić, wpadają w pokusę i w zasadzkę oraz w liczne nierozumne i szkodliwe pożądania. One to pogrążają ludzi w zgubę i zatracenie. Albowiem korzeniem wszelkiego zła jest chciwość pieniędzy!!! 
Za nimi to uganiając się, niektórzy zabłąkali się z dala od wiary i siebie samych przeszyli wielu boleściami.(1Tym 6,6-10).”

Módl się, więc o uwolnienie od pychy i chciwości.

Panie, Ty powiedziałeś: „Nie troszczcie się o życie– o to, co będziecie jeść; ani o ciało – o to, w co będziecie się ubierać, bo o to wszystko zabiegają narody świata, lecz Ojciec wasz wie, że tego potrzebujecie” (Łk 12,22.30).
Ufam Tobie Boże, że Ty sam błogosławisz mojemu życiu i troszczysz się o moją żonę, męża i dzieci. Daj mi tylko dużo sił, abym zatroszczył się oto, co otrzymałem od Ciebie przez własną pracę i Twoje błogosławieństwo.
Proszę Cię: „nie dawaj mi bogactwa ni nędzy, żyw mnie chlebem niezbędnym, bym syty nie stał się niewiernym, nie rzekł: »A któż jest Pan?« lub z biedy nie począł kraść i imię mego Boga znieważać”. (Prz 30,8-9)
Jezu, strzeż mnie od chciwość i niszczącej żądzy posiadania. Pomóż uwierzyć, że „więcej szczęścia jest w dawaniu niż w braniu”. (Dz 20,35) 
I daj mi serce wrażliwe na biedę i hojność w dzieleniu się z innymi. Amen!

Edytowany przez Bożena Oct 23 '17, 07:35
Bożena
Bożena Oct 25 '17, 21:10

Oczekujemy naszego Zbawcy- Jezusa Chrystusa

 

Jezus powiedział do swoich uczniów:
«To rozumiejcie, że gdyby gospodarz wiedział, o której godzinie złodziej ma przyjść, nie pozwoliłby włamać się do swego domu. Wy też bądźcie gotowi, gdyż o godzinie, której się nie domyślacie, Syn Człowieczy przyjdzie».
Wtedy Piotr zapytał: «Panie, czy do nas mówisz tę przypowieść, czy też do wszystkich?»
Pan odpowiedział: «Któż jest owym rządcą wiernym i roztropnym, którego pan ustanowi nad swoją służbą, żeby na czas wydzielał jej żywność? Szczęśliwy ten sługa, którego pan powróciwszy zastanie przy tej czynności. Prawdziwie powiadam wam: Postawi go nad całym swoim mieniem. Lecz jeśli sługa ów powie sobie w duszy: „Mój pan ociąga się z powrotem”, i zacznie bić sługi i służebnice, a przy tym jeść, pić i upijać się, to nadejdzie pan tego sługi w dniu, kiedy się nie spodziewa, i o godzinie, której nie zna; każe go ćwiartować i z niewiernymi wyznaczy mu miejsce.
Sługa, który zna wolę swego pana, a nic nie przygotował i nie uczynił zgodnie z jego wolą, otrzyma wielką chłostę. Ten zaś, który nie zna jego woli i uczynił coś godnego kary, otrzyma małą chłostę. Komu wiele dano, od tego wiele wymagać się będzie; a komu wiele zlecono, tym więcej od niego żądać będą». (Łk 12,39-48)

Rozważając dzisiejszą Ewangelię możemy sobie pozwolić na bardzo abstrakcyjne traktowanie tematu, albo pójść w kierunku kilku moralnych pouczeń. Jednak świadczyłoby, że tylko powierzchownie przyglądamy się słowu Bożemu, a nie wchodzimy w Jego głębię. Dzisiaj Chrystus zaprasza słuchaczy każdego czasu, aby obudzili w sobie postawę oczekiwania każdego dnia i w każdej sytuacji życiowej. To jest model życia chrześcijańskiego – oczekiwać przyjścia Chrystusa i Jego Królestwa. Nie ciągłe patrzenie wstecz, ale z nadzieją w przyszłość. Dopiero takie życie pozwala odkryć, że tak naprawdę Chrystus broni człowieka od nadchodzącego gniewu (por. 1 Tes 1,10). Obecność Chrystusa chroni człowieka, aby się nie spełniły zamysły ludzi zapisane przez proroka Izajasza: Sprawiedliwy ginie, a nikt się tym nie przejmuje. Bogobojni ludzie znikają, a na to nikt nie zwraca uwagi. Tak to się gubi sprawiedliwego (Iz 57,1).

Oczekiwanie określa istotę chrześcijańskiej egzystencji, bo wszyscy ostatecznie czekają na powtórne przyjście Pana. Odrodzony w wodzie chrztu wierzący, czyli ten, który Chrystusowi pozwala zasiąść na tronie swojego serca, czeka na Pana, gdyż to napełnia go radością. Ochrzczony tęskni za przebywaniem z Bogiem Ojcem i Synem i Duchem Świętym w niezmąconej wspólnocie miłości.

Pytanie Piotra pozwala zrozumieć, że inne zadania posiadają członkowie wspólnoty, a inne przewodnicy wspólnoty. Rozwój zależy od zaangażowania wszystkich, jednak na pasterzach złożony został obowiązek wydawania pożywienia w odpowiednim momencie (zob. Rdz 47, 12-14). W tym obowiązku wybrzmiewa potrzeba zauważenia razem troski zarówno o zdrowie, którą może zapewnić lekarz, jak i o aprowizację.

Apostołowie są dokładnie wyposażeni przez Jezusa, aby jak najlepiej wypełnili powierzoną ich misję. W trakcie wypełniania zadania są także wspierani, aby podczas ziemskiej nieobecności Mistrza, nie zabrakło wspólnotom oddanych pasterzy. Mają oni zadbać, aby wspólnota ciągle rozwijała się, oczekiwała powtórnego przyjścia Chrystusa. Bez podejmowania konkretnych działań wierzący mogą ulec pokusie zniechęcenia, zaś ci, którym został powierzony obowiązek działania jako pasterze mogą zacząć traktować to zadanie jako przywilej.

Nauczyciel z Nazaretu dobrze wie, że dzień paruzji przyjdzie niespodziewanie, dlatego używa porównania do złodzieja, który przychodzi w nocy o sobie tylko wiadomej porze. Przed złodziejem można się zabezpieczyć tylko przez czujne pilnowanie swojego mienia. A żeby nie ominęła wierzącego wieczna nagroda musi on czuwać. Taka postawa pozwala człowiekowi uniknąć wstrząsu przychodzącego Syna Człowieczego. W dniu powtórnego ukazania się Pana, ci wszyscy wierzący, którzy zabiegali tylko o dobra doczesne stracą wszystko. Wierzący bowiem nie powinni zapominać, że mają gromadzić skarby tam, gdzie żaden złodziej nie potrafi ich ukraść, bo tam gdzie skarb tam jest i serce człowieka (por. Mt 6, 19-21).

To ewangeliczne czuwanie jest niczym innym jak odpowiedzią na powołanie, którym wierzący zostali obdarowani. Powołanie nie jest zatem czymś statycznym, ale dynamicznym, czymś co ma się każdego dnia rozwijać. Chrystus powołując i posyłając zaprasza, aby wierzący jeszcze bardziej przeżywali misterium przymierza Boga i człowieka. Spełnia się ono bowiem dzięki odpowiedzialności.

Można oczekiwać, chwiejąc się w wierze, lub dając się ponieść nerwom, jak to było w wypadku wspólnoty w Tesalonice (zob. 2 Tes 2,1-2), lub też stać się w nim letnim, jak wspólnota w Laodycei (por. Ap 3,14-22), ale można to czynić także w pełni odpowiedzialnie, jak czytamy o mieszkańcach Smyrny (Ap 2,8-11). Prawdziwe życie chrześcijańskie ma przygotować na ten jedyny i niepowtarzalny dzień z wiarą i bez lęku, cierpliwie i z miłością. Taka postawa pozwoli stanąć przed Panem ze świadomością dobrze przeżytego życia.

Konkret na dziś: Podziękuje Bogu, że zostałam/zostałem przez Niego tak obficie obdarowany i poproszę w modlitwie, aby napełniał mnie siłą mocą do pełnego miłości oczekiwania powtórnego przyjścia Pana.

Niech Was błogosławi i strzeże Bóg Wszechmogący: Ojciec i Syn i Duch Święty. Amen. Ks. Sławomir Korona

Bożena
Bożena Oct 26 '17, 07:26

 

Ogień Miłości- Droga Twojego wzrostu duchowego.(Łk 12, 49-53)

 

 Jezus powiedział do swoich uczniów:

 «Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże bardzo pragnę, żeby on już zapłonął. Chrzest mam przyjąć i jakiej doznaję udręki, aż się to stanie. Czy myślicie, że przyszedłem dać ziemi pokój? Nie, powiadani wam, lecz rozłam. Odtąd bowiem pięcioro będzie rozdwojonych w jednym domu: troje stanie przeciw dwojgu, a dwoje przeciw trojgu; ojciec przeciw synowi, a syn przeciw ojcu; matka przeciw córce, a córka przeciw matce; teściowa przeciw synowej, a synowa przeciw teściowej» (Łk 12, 49-53)

Zatrzymując się nad znaczeniem słowa „ogień”, nie sposób nie zauważyć pozytywnych i negatywnych stron tego zjawiska, o którym mówi nam przywołane słowo. Doszukując się pozytywów, musimy powiedzieć, że ogień jest:

– źródłem ciepła

– źródłem energii

– niezbędny do ukształtowania takich rzeczy jak (szkło, ceramika, metal itd.)

Negatywną cechą ognia jest oczywiście jego moc niszczycielska, kiedy wybuchają pożary, które pochłaniają wszystko, co stoi na drodze tego żywiołu.

Wczytując się w słowa dzisiejszej Ewangelii, możemy  – na pierwszy rzut oka –  powiedzieć, że Jezusowy ogień ma dokonać zniszczenia, doprowadzić do podziału. Taka wizja jest w jakiś sposób prawdziwa, ale tylko dla tych, którzy nie patrzą sercem, a więc ich mechanizmy poznawcze są pozbawione miłości. Dla tych, którzy patrzą jednak głębiej, Jezusowy ogień ma dokonać rewolucji w sercach ludzi, za których Chrystus przyjmuje chrzest cierpienia – krzyża, na którym oddaje życie za każdego z nas. Przyjmując ten dar, stajesz się z jednej strony dziedzicem Jego Królestwa, a z drugiej strony ambasadorem Boga na ziemi. Jezus przez ogień miłości pociąga Twoje serce, budzi Twoją duszę, że zaczynasz żyć tak, jakbyś jedną nogą był już w niebie. Tak dzieje się z człowiekiem, który doświadczył Bożej miłości i wie, co dokonało się na krzyżu oraz zdaje sobie sprawę z tego, co dokonuje się w każdej Eucharystii. Doświadczając Jezusowego ognia miłości, doświadczasz tego, o czym mówiliśmy na samym początku – pozytywnych cech ognia. Jednym słowem stajesz się nowym człowiekiem, każdego dnia innym – lepszym.

Wśród pozytywnych cech ognia, można jednak dostrzec prawdę, że owoce widoczne są po wcześniejszym spustoszeniu, a nawet w pewnym sensie zniszczeniu. Widzimy to w przypadku szkła, złota, metalu itd. Aby uzyskać przedmiot budzący zachwyt, trzeba surowiec roztopić i ponownie uformować. Myślę, że ta prawda wynikająca z dzisiejszej Ewangelii jest jednym z aspektów, który dzisiaj doprowadza do podziału ludzkości, a nawet wzbudza niechęć do przyjęcia Jezusowego ognia, którym jest cierpienie i krzyż. Dla jednych jest to kara i męka, a dla innych jest to ogień miłości, który przykryty jest zasłoną bólu i cierpienia.

Jezus na perspektywę krzyża popatrzył głębiej niż Żydzi. On zobaczył Ciebie i mnie, a Żydzi widzieli tylko haniebną karę. Ambasador Jezusa również powinien patrzeć głębiej. Nie powinien skupić się tylko na tym, co widoczne dla oka i odczuwalne dla ciała, ale nad tym, co dostrzega Jego serce i dusza. W ten sposób staniesz się podobny do Jezusa ukrzyżowanego i poczujesz to samo pragnienie, co On na krzyżu. Poczujesz wielką miłość do człowieka, nawet do tego, który będzie przybijał Cię do krzyża. Z jednej strony staniesz się uczniem Jezusa, a z drugiej wyrzutem sumienia i wrogiem dla swoich przyjaciół czy rodziny, bo Twoje serce będzie miłością tak, jak Jezusa na krzyżu. By tak się stało, pokochaj krzyż i cierpienie w swoim życiu. Pokochaj Jezusowy ogień, który wypalając wszystkie zanieczyszczenia, uczyni z Ciebie dwudziestocztero karatowe złoto. Przypomina mi się w tym miejscu filmik ewangelizacyjny, w którym autor mówi o fortepianie, a szczególnie o strunach. Aby muzyk mógł wydobyć piękne dźwięki z tego instrumentu, struny muszą być nastrojone. Doskonale wiemy, że strojenie odbywa się przez naciąganie struny. Gdyby jednak struna miała głos, to podczas strojenia krzyczałaby: Przestań! To mnie boli!

Bóg nie chce, abyś był rozstrojonym i bezużytecznym instrumentem, dlatego dopuszcza cierpienie i ból, aby Twoje życie stało się piękną melodią.

Konkret na dziś: Przytul się do krzyża i podziękuj Jezusowi za ogień (krzyż i cierpienie), który towarzyszy Ci w życiu

Niech Cię błogosławi Bóg Wszechmogący Ojciec i Syn i Duch Święty + Ks. Paweł Głowik

Bożena
Bożena Oct 28 '17, 08:27

Apostołowie- zwyczajni ludzie, niezwykłe powołanie (Łk 6, 12-19)

 

 

W tym czasie Jezus wyszedł na górę, aby się modlić, i całą noc spędził na modlitwie do Boga.
Z nastaniem dnia przywołał swoich uczniów i wybrał spośród nich dwunastu, których też nazwał apostołami: Szymona, którego nazwał Piotrem; i brata jego, Andrzeja; Jakuba i Jana; Filipa i Bartłomieja; Mateusza i Tomasza; Jakuba, syna Alfeusza, i Szymona z przydomkiem Gorliwy; Judę, syna Jakuba, i Judasza Iskariotę, który stał się zdrajcą.
Zeszedł z nimi na dół i zatrzymał się na równinie. Był tam duży poczet Jego uczniów i wielkie mnóstwo ludu z całej Judei i z Jerozolimy oraz z wybrzeża Tyru i Sydonu; przyszli oni, aby Go słuchać i znaleźć uzdrowienie ze swych chorób. Także i ci, których dręczyły duchy nieczyste, doznawali uzdrowienia.
A cały tłum starał się Go dotknąć, ponieważ moc wychodziła od Niego i uzdrawiała wszystkich. (Łk 6,12-19)

Chrystus jest wschodzącym słońcem dla wszystkich, którzy mieszkają w cieniu śmierci, aby każdy mógł zbliżyć się do Boga. Od początku, choć otoczony gronem uczniów, Jezus działa sam. Jego nauczanie obejmuje niewielką liczbę słuchaczy, zaś cuda dokonują się na konkretnym terenie. Jednak wolą Boga nie było zbawić tylko garstki, ale sprawić, aby głos o Bożym odkupieniu mógł być słyszany aż po krańce świata i przyjęty przez najszersze rzesze słuchaczy. Potrzeba było pewnej organizacji i podziału zadań, by współpraca z Bogiem przynosiła moc zbawczą dla każdego.

Liczba słuchających nauczania Mistrza z Nazaretu wzrasta, ale nie wszyscy zostają powołani do głoszenia nauki o Królestwie. Konieczny jest wybór konkretnej liczby pozostających w ścisłych relacjach i wiernych współpracowników. Możemy przypuszczać, że postępująca liczba słuchaczy powodowała nie tylko to, że Jezus nie miał czasu spożyć posiłku, ale też ograniczona mogła być Jego działalność misyjna, zwłaszcza podczas Jego podróży, które obejmują dużą część Jego aktywności. Nauka o miłującej Miłości Boga mogła się ograniczyć tylko do tych, którzy okazyjnie idą za Jezusem. Wolą Boga, a co za tym idzie pragnieniem Jezusa jest posyłać wybranych ludzi, aby na każdym miejscu i o każdym czasie będą przy Nim, a w przyszłości będą świadkami Jego czynów.

Nie kształci ich długo. Nie są to lata, ale bardziej miesiące wspólnego przebywania i nauki życia w perspektywie Bożej. Chrystus uczy ich modlitwy, przebaczenia i podtrzymywania innych na duchu. Mistrz dobrze wie, że wybrał Apostołów, którzy reprezentują szerokie spektrum życia społeczno – politycznego ówczesnego Izraela. Jest i radykalny zelota, ale także i kolaborant, który współpracuje z okupantem. Czterech, jeśli nawet nie siedmiu to rybacy i bliscy przyjaciele z Kafarnaum. Inni mogli być kupcami albo rzemieślnikami, jednak niewiele wiemy, co robili, zanim zostali powołani przez Chrystusa.

Przed wyborem Dwunastu Jezus modli się, aby wskazać wszystkim, że to wydarzenie posiada głębsze korzenie. Powołanie jest zakotwiczone w Bogu i posiada Boską naturę, zaś posłany musi istnieć w trwałej wspólnocie z Bogiem. Modlitwa Jezusowa i moment powołania dokonuje się na górze, gdzie człowiek będąc uniesionym bliżej firmamentu niebieskiego, staje w szczególnej bliskości Boga. Modlitwa Jezusowa, gdzie jest miejsce i na adoracje, na prośby i modlitwy wstawiennicze, podkreśla fundament i autorytet wyboru – Boga. Modlitwa, wybranie i powołanie Dwunastu to integralne elementy planów Bożych. Te elementy złączone ze sobą w jedną całość pokazują, że wola Chrystusa to wola samego Boga.

Zauważamy, że modlący się Chrystus ukazuje wartość modlitwy chrześcijanina, która nie tyle jest miejscem, sposobem, w który konkretny wierzący, czy też cała wspólnota, włącza się razem z Chrystusem w kierowaną przez Boga historię. Modlitwa chrześcijanina to nie utracić wiary, wytrwać w niej, nie poddawać się pokusom. Poprzez modlitwę człowiek uczy się Bożego sposobu postępowania.

Apostołowie będą swoją misję w pełni wykonywać po Jezusowej męce, śmierci i zmartwychwstaniu. Oni mają świadczyć o Chrystusie Ukrzyżowanym i Zmartwychwstałym, co wyraża się w głoszonym słowie. Apostołowie to zwykli ludzie, podobni poszukujący Boga każdego czasu, a dzięki Bożej łasce stają się narzędziami Chrystusa, aby Jego Ewangelię zanieść na krańce świata. To jest powód, dlaczego są tak fascynującymi postaciami. To oni zostali wybrani i posłani osobiście przez Chrystusa. On zna ich słabe strony dużo przed tym, jak ich powoła. Pomimo to powołuje zdrajcę, któremu udziela tych samych praw i błogosławieństw jak innym Apostołom. Z ludzkiej perspektywy w ich rękach została złożona cała moc przekazywania Ewangelii i tworzenia nowych wspólnot. Nauka Dwunastu jest niezastąpionym fundamentem i źródłem wiary, jedności i życia chrześcijańskiego tak samo, jak modlitewna więź z Bogiem. W słowie Apostołów wspólnota znajduje podstawę własnej wiary i jedności oraz gwarancję prawdy jedynej Ewangelii.

Chrystus zaprasza wszystkich ludzi, nikogo nie wyklucza z grona słuchaczy. On z miłością spogląda na każdego człowieka, który z obojętnie jakich motywów zbliża się do Niego i pragnie na chwilę tylko zatrzymać się u Jego boku i wsłuchać się w Jego naukę. Każdego traktuje z miłością, bo wie dobrze, że są dziećmi jednego Boga, którym przynosi orędzie zbawienia i wyzwolenia od wszelkiego zła.

Konkret na dziś: Pomodlę się modlitwą Chwała Ojcu i Synowi i Duchowi Świętemu jako podziękowanie Bogu, że jestem człowiekiem niezwykłym.

Niech Was błogosławi i Strzeże Bóg Wszechmogący: Ojciec i Syn i Duch Święty. Amen. Ks. Sławomir Korona

Bożena
Bożena Oct 29 '17, 12:49

 

 

Jesteśmy dłużnikami Boga.

 

Słowo Boże na Niedzielę, 29 października 2017
ROCZNICA POŚWIĘCENIA KOŚCIOŁA WŁASNEGO
Uroczystość

Czytanie z Pierwszego Listu świętego Pawła Apostoła do Koryntian

Bracia:
Jesteście uprawną rolą Bożą i Bożą budowlą. Według danej mi łaski Bożej, jako roztropny budowniczy, położyłem fundament, ktoś inny zaś wznosi budynek. Niech każdy jednak baczy na to, jak buduje. Fundamentu bowiem nikt nie może położyć innego niż ten, który jest położony, a którym jest Jezus Chrystus. 
Czyż nie wiecie, żeście świątynią Boga i że Duch Boży mieszka w was? Jeżeli ktoś zniszczy świątynię Boga, tego zniszczy Bóg. Świątynia Boga jest święta, a wy nią jesteście.

Kom.: Ks. Roman Chyliński

Wdzięczność, to piękna cnota chrześcijańska.

„Cóż masz , czego byś nie otrzymał” mówi Psalmista Pański i na innym miejscu: ” Nie nam, Panie, nie nam, lecz Twemu imieniu daj chwałę za Twoja łaskawość i wierność”! (Ps 115,1).

Podziękujmy więc Bogu dzisiaj za Kościół, za twoją parafię, za twoją chrzcielnicę, za dom rodzinny i jeszcze za parę innych rzeczy jakie ty i ja otrzymaliśmy od Boga.

Za życie i za rodziców.
Ciało i duszę otrzymaliśmy od rodziców , ducha zaś od Boga. A zatem ów dar życia nie jest czymś prywatnym. Nie mogę tak sobie z życiem robić co mi się podoba. Tym bardziej, że codziennie jeden dzień albo tracę albo zyskuję dla wieczności. Warto o tym pomyśleć w trakcie życia. 
Czy już podziękowałeś Bogu za chwilę twego poczęcia i przyjścia na świat? 
Czy zdążyłeś swoim rodzicom podziękować za ich życie, za dar narodzin i chrztu św., bo całowanie wieka trumny z ich marami, choćby z żalem na nic się im nie przyda.

Za chrzest św.
Na chrzcie św. zostaliśmy wyrwani z niewoli grzechu pierworodnego przez odkupieńczą Mękę i Śmierć na krzyżu Jezusa Chrystusa, a jednocześnie obdarowani wolnością dziecka Bożego z dziedzictwem nieba. Co więcej, Trójca Przenajświętsza zamieszkała w nas i nasze ciało stało się święte. Czy wiesz, że wolność jest darem Bożym? Podejdź jutro w twoim kościele do chrzcielnicy i powiedz Panu Jezusowi: „ dziękuję Jezu za Twoją Przenajświętszą Krew”.

Za powołanie.
Na chrzcie św. otrzymaliśmy również powołanie, w którym najpełniej odnajdziemy szczęście będąc jemu wierny. Jest to powołanie do świętości: w małżeństwie, w kapłaństwie lub w życiu samotnym. Jedni jednak w trakcie małżeństwa wybrali karierę i zniszczyli powołanie, odchodząc od dzieci i żony(męża). Innym w kapłaństwie bardziej od Eucharystii zapachniały pieniądze lub co innego. A inni z tego powodu właśnie cierpią. Botrudno zrealizować własne powołanie bez Boga!

Za wiarę. 
To następny dar dany nam od Boga za darmo. Każdy dar Boży jednak mamy przyjmować jako zadanie i dbać o jego rozwój, jak i o całe nasze człowieczeństwo. To dzięki darowi wiary: wzrastamy w naszym człowieczeństwie, w świętości, rozpoznajemy naszego przyszłego współmałżonka lub dar kapłaństwa, a także profesję zawodową. Dziękujesz za to Bogu?

Za uwolnienie od zła i grzechu ciężkiego.
To następny dar, dar konfesjonału za który mamy dziękować i czuć się wielkimi dłużnikami Boga. W trakcie spowiedzi wyzbywamy się grzechu, Duch Świętym jak w każdym sakramencie napełnia nas mocą, miłością i trzeźwym myśleniem – jasno widzimy, gdzie jest zło, a gdzie jest dobro. Po spowiedzi całujemy stułę, jako znak szacunku i wdzięczności za dar kapłaństwa.

Za Eucharystię, czyli stół słowa Bożego oraz Ciała i Krwi Przenajświętszej Jezusa.
Sobór Watykański II w dokumencie „O świętej Liturgii” (nr.7) podkreśla nie tylko wymiar kultyczny naszego przychodzenia na Mszę św. ale przede wszystkim wymiar uświęcający Liturgii. Oznacza to, że w trakcie sprawowanej Eucharystii Duch Święty wylewa na nas wszelki dary i łaski: przebóstwienia nas, uświęcenia, odnowienia duchowego, oczyszczenia i umocnienia oraz jednoczenia w wierze. Wystarczy, że żywo, świadomie i owocnie chcę uczestniczyć w tej Eucharystii i wówczas tak wiele otrzymuje od Boga i Kościoła.

Za Kościół.
Tu, w tym miejscu, gdzie przebywa Jezus w Tabernakulum dokonują się wszystkie sakramenty od chwili chrztu po „ostatnie pożegnanie” na drodze do Ojca w Niebie. Tu też możesz spędzić długie chwile adorując Jezusa w Najświętszym Sakramencie. To miejsce jest naznaczone żywą obecnością Boga. 
Czy dziękujesz Boga za dar Kościoła i czy jesteś dumny z przynależności do niego?

Wymieniłem 10 razy dziękuję: za życie, za rodziców, za chrzest, za powołanie, za wiarę, sakrament pojednania, za kapłanów, za stół słowa Bożego i Komunię św. oraz za Kościół.

"Czy nie dziesięciu zostało oczyszczonych? Gdzie jest dziewięciu? Żaden się nie znalazł, który by wrócił i oddał chwałę Bogu, tylko ten cudzoziemiec".

Pamiętasz tę skargę i wyrzut Jezusa do dziesięciu trędowatych.

Czy trzeba to wszystko stracić, aby zobaczyć jak bardzo zostałem obdarowanym przez Boga, jako człowiek i chrześcijanin?

Poczuj się wreszcie dłużnikiem Boga, a nie ciągle narzekającym człowiekiem pełnym goryczy.
Zacznij doceniać to, co otrzymałeś i dziękuj za to Bogu!

Jutro w uroczystość poświęcenia twojego Kościoła zostań na chwilę po Eucharystii i uczyń małe dziękuję Bogu, bo masz za co! Amen!

Bożena
Bożena Oct 30 '17, 07:23

 

Jak zarządzać synagogą?

Jezus nauczał w szabat w jednej z synagog. A była tam kobieta, która od osiemnastu lat miała ducha niemocy: była pochylona i w żaden sposób nie mogła się wyprostować.

Gdy Jezus ją zobaczył, przywołał ją i rzekł do niej: «Niewiasto, jesteś wolna od swej niemocy». Położył na nią ręce, a natychmiast wyprostowała się i chwaliła Boga.

Lecz przełożony synagogi, oburzony tym, że Jezus uzdrowił w szabat, rzekł do ludu: «Jest sześć dni, w które należy pracować. W te więc przychodźcie i leczcie się, a nie w dzień szabatu!»

Pan mu odpowiedział: «Obłudnicy, czyż każdy z was nie odwiązuje w szabat wołu lub osła od żłobu i nie prowadzi, by go napoić? A owej córki Abrahama, którą Szatan osiemnaście lat trzymał na uwięzi, czy nie należało uwolnić od tych więzów w dzień szabatu?»

Na te słowa wstyd ogarnął wszystkich Jego przeciwników, a lud cały cieszył się ze wszystkich wspaniałych czynów, dokonywanych przez Niego. (Łk 13,10-17)

Skąd się biorą choroby? Dziś wiemy, że za to odpowiedzialne są wielorakie czynniki: bakterie, wirusy, zmiany w organizmie, hormony, związki chemiczne w organizmie itd. W starożytności nie posiadano takiej wiedzy, więc pojawienie się choroby bardzo często było niespodziewanym zdarzeniem. Z tego powodu najczęstszą etiologię upatrywano w działaniu złego ducha. Ten miał wchodzić do ciała ludzkiego i powodować ograniczenie jego normalnego funkcjonowanie. Z tego powodu dzisiejszy fragment nie jest stricte egzorcyzmem, ale uzdrowieniem.

Tylko że to jest niemal marginalny temat całego dzisiejszego zamieszania. Medytując dzisiejszy tekst uderzyło mnie określenie „duch niemocy (gr. pneuma astheneias)”. Zacząłem badać użycie tego drugiego greckiego słowa w Nowym Testamencie i znalazłem bardzo ciekawą rzecz. Oczywiście, podstawowym znaczeniem tego rzeczownika jest „słabość, niedomaganie, choroba [fizyczne]”, ale jego kilka miejsc sprawiło, że zacząłem inaczej patrzeć na ten tekst.

Po raz pierwszy określenie to pojawia się w Mt 8,17, które jest cytatem z czwartej pieśni o Słudze Pańskim z Księgi Izajasza (53,4):

Tak oto spełniło się słowo proroka Izajasza: On wziął na siebie nasze słabości i nosił nasze choroby.

Chrystus zatem przez swoje głoszenie Dobrej Nowiny, odpuszczenie grzechów oraz uzdrawianie przejmuje nasze winy, byśmy mogli znowu stać się pełni życia. Idąc dalej, w Liście Do Rzymian święty Paweł pisze tak:

„Podobnie także Duch przychodzi z pomocą naszej słabości. Gdy bowiem nie umiemy się modlić tak, jak trzeba, sam Duch przyczynia się za nami w błaganiach, których nie można wyrazić słowami.”

Widząc te wskazówki, a także inne miejsca, których nie przytoczyłem tutaj, rodzi mi się przed oczyma obraz człowieka, obraz mnie samego, ciągle zmagającego się z samym sobą, by spojrzeć Bogu w twarz. Te wszystkie trudności mają swoje szczególne odzwierciedlenie w modlitwie. Moje starania są ważne, ale modlitwa powinna być jak oddychanie Bogiem, by On był we mnie a ja – w Nim. Chrystus przychodzi do mnie, ale ja sam do Niego nie dotrę, niezależnie co zrobię. Bóg pojawia się w moim życiu ze swoim słowem i mocą, ale jak ja to przyjmę?

Drugą ważną postacią dzisiejszej Ewangelii jest przełożony synagogi. Chrystus uczestniczy w jej życiu liturgicznym, pojawiając się na szabatowym spotkaniu modlitewnym i czytaniu Słowa Bożego. Ciekawe jest, że nawet naucza, ale sprawa się komplikuje, gdy zaczyna działać. Po uzdrowieniu chorej kobiety, przełożony rozpoczyna wyrzuty i krytykę boskiego działania w świecie. „To nie tak się działa, Chryste. Ja wiem lepiej, jak ocalić świat i jak powinno się postępować!”.

Czy w synagodze mojego życia Chrystus jest częstym gościem? Czy naucza często? A może wolę, by był tylko biernym uczestnikiem wydarzeń, a już pod żadnym pozorem nie powinien łamać jakichkolwiek moich o Nim wyobrażeń?

Konkret na dziś: przyjmij Boże działanie w swoim życiu tak, jak ono się dokonało. Zwłaszcza jeżeli nie odbyło się to po twojej myśli.

Błogosławieństwo od ks. Krystiana: niech cię błogosławi Bóg Wszechmogący, Ojciec i Syn i Duch Święty + Bartłomiej Sokal

Bożena
Bożena Oct 31 '17, 07:42

 

Tajemnica cierpienia.

Słowo Boże na 31 października.
Rz 8, 18-25 
Czytanie z Listu św. Pawła Apostoła do Rzymian. 
Bracia: Sądzę, że cierpień teraźniejszych nie można stawiać na równi z Chwałą, która ma się w nas objawić. Bo stworzenie z upragnieniem oczekuje objawienia się synów Bożych. Stworzenie bowiem zostało poddane marności nie z własnej chęci, ale ze względu na tego, który je poddał, w nadziei że również i ono zostanie wyzwolone z niewoli zepsucia, by uczestniczyć w wolności i chwale dzieci Bożych.
Wiemy przecież, że całe stworzenie aż dotąd jęczy i wzdycha w bólach rodzenia. Lecz nie tylko ono, ale i my sami, którzy już posiadamy pierwsze dary Ducha, i my również całą istotą swoją wzdychamy oczekując przybrania za synów, odkupienia naszego ciała.
W nadziei bowiem już jesteśmy zbawieni. Nadzieja zaś, której spełnienie już się ogląda, nie jest nadzieją, bo jak można się jeszcze spodziewać tego, co się już ogląda? Jeżeli jednak, nie oglądając, spodziewamy się czegoś, to z wytrwałością tego oczekujemy.

Kom.: Ks. Roman Chyliński

„Bracia: Sądzę, że cierpień teraźniejszych nie można stawiać na równi z Chwałą, która ma się w nas objawić”.

Cierpienia teraźniejsze, czym one są dla nas chrześcijan?

Kiedy pojawia się cierpienie w naszym życiu wszyscy reagujemy jednakowo: bólem, buntem, a nawet krzykiem i rozpaczą. Nie ma kulturystów duchowych, nawet wśród świętych.

Cierpienie ma to do siebie, ze zaczyna nas fizycznie i psychicznie ograniczać, a czasami nawet duchowo. Wszystkie nasze plany, zamierzenia, a co za tym idzie zwykła codzienność w momencie cierpienia pękają jak bańka mydlana. Niejako na nowo musimy uczyć się życia i odnajdywania w nim sensu.

Kto choć raz w życiu został dotknięty cierpieniem, trochę dłużej niż miesiąc, to wie o czym ja teraz mówię.

W cierpieniu przestajesz rozumieć samego siebie, a inni, bliscy ci ludzie zaczynają zachowywać się wokół ciebie, jakby pierwszy raz ciebie widzieli – na dystans i zrezerwą.

Ta dramaturgia cierpienia może trwać bardzo długo i staje się sytuacją męczącą, tak dla ciebie jak i twoich bliskich.

Co więc zrobić z własnym cierpieniem?

Przede wszystkim trzeba się nim zająć i zachować trzeźwe myślenie. Na ile tylko możliwe zmniejszyć jego ból, a od tego są lekarze i Kliniki Bólu. Ważne, aby twoje cierpienie zostało zdiagnozowane i poddane leczeniu. To od strony medycznej.

Od strony psychicznej nigdy nie trać nadziei, że twoją chorobę, cierpienie, dolegliwość można wyleczyć, podleczyć, a stan ostrego ataku przejdzie.

Noszę własną chorobę, która zaczęła mi się wraz z kapłaństwem i przez wiele różnych, ciężkich chwil Bóg mnie przeprowadzał. Dzielę się, więc teraz własnym doświadczeniem cierpienia, a nie tylko piszę komentarz!

Wcale zdrowie w naszym życiu nie ma być najwyższą wartością. Kłamstwem są słowa, które często wypowiadamy przy życzeniach: życzę ci zdrowia, bo jak jest zdrowie to jest wszystko!

Otóż, jak znam życie wcale zdrowie nie przynosi szczęścia. Często dopiero brak zdrowia wzbudza w człowieku refleksję nad sensem życia i jest inspiracją do przewartościowania własnych postaw.

Prawdziwe są słowa z Listu do Hebrajczyków: „A chociaż był Synem, nauczył się posłuszeństwa przez to, co wycierpiał”.(5,8).

Właśnie cierpienie pomaga człowiekowi zatrzymać się w wirze aktywności i zabieganiu w zaspokajaniu tylko własnych potrzeb.Bowiem, ten styl życia nie ma za bardzo wpływu na nasze wzrastanie, ani w człowieczeństwie, a tym bardziej w chrześcijaństwie.

Sam wiem jak wiele dni przeciekało mi przez palce. Jak wiele wyborów wynikało tylko z egoistycznych pobudek.

To właśnie cierpienie spowodowało, że zacząłem doceniać każdy dzień, jako dar od Boga. To cierpienie oczyszczało mnie z własnego egoizmu, aby bezinteresownie zrobić coś wobec drugiego człowieka będącego w potrzebie.

Będąc w cierpieniu, zacząłem każdy dzień ofiarowywać za dusze w czyśćcu cierpiące przez odprawienie Drogi Krzyżowej i to przez cały rok, dzień w dzień. Dzisiaj kiedy czuję się o wiele silniejszy, jest mi o wile trudniej podjąć to ćwiczenie duchowe chociaż raz w tygodniu.

Modlenia się w cierpieniu, nauczyła mnie św. s. Faustyna, która powiedział: „Trzy miesiące choruję, ale żadnego dnia nie straciłam.”

Aby nie stracić żadnego dnia w cierpieniu wzbudzaj w sobie codziennie inne intencje:

w pon. – intencja własna; 
we wtorek - za papieża i Kościół; 
w środę - za małżeństwa i rodziny; 
w czwartek - za kapłanów i o nowe powołania kapłańskie i zakonne; 
w piątek - o nawrócenie grzeszników, również i siebie oraz o miłosierdzie za konających w grzechu ciężkim; 
w sobotę - na intencję Niepokalanego Serca NMP, 
w niedziele - za własną rodzinę i przyjaciół.

Puste byłoby moje życie, moje kapłaństwo bez cierpienia i upokorzeń.

Pociechą mogą być dla nas słowa Pana Jezus skierowane do św. S. Faustyny: Kto bardziej tu na ziemi upodobni się do Mnie w cierpieniach i upokorzeniach tym większa chwała czeka go w niebie i odwrotnie i mniej… .
Te właśnie słowa Jezusa niech wspierają nas w chwili przeżywania cierpienia i w przyjmowaniu upokorzeń.

I jeszcze jedno przesłanie, które daje nam w cierpieniu ku naszemu umocnieniu słowo Boże: 
„ Patrzmy na Jezusa, który nam w wierze przewodzi i ją wydoskonala. On to zamiast radości, którą Mu obiecywano, przecierpiał krzyż, nie bacząc na [jego] hańbę, i zasiadł po prawicy tronu Boga. Zastanawiajcie się więc nad Tym, który ze strony grzeszników taką wielką wycierpiał wrogość przeciw sobie, abyście nie ustawali, złamani na duchu. Jeszcze nie opieraliście się aż do przelewu krwi, walcząc przeciw grzechowi.(Hbr 12,2-4).

Modlitwa: Jezu, dziękuję Ci za cierpienia i trudności, bo dzięki nim nawracam się i wzrastam. Pomóż mi jednak w tych chwilach, abym nie był sam. Spraw, abym nie stracił wówczas ducha modlitwy i dziękuję Ci za każdego człowieka z dobrym słowem, wrażliwością i wsparciem. Takie to ważne! Amen!

Bożena
Bożena Oct 31 '17, 07:44

Rozważanie na 31.10.2017
Jest w nas wielkość

Łk 13, 18-21
Jezus mówił: «Do czego podobne jest królestwo Boże i z czym mam je porównać? Podobne jest do ziarnka gorczycy, które ktoś wziął i posiał w swoim ogrodzie. Wyrosło i stało się wielkim drzewem, tak że ptaki podniebne zagnieździły się na jego gałęziach». 
I mówił dalej: «Z czym mam porównać królestwo Boże? Podobne jest do zaczynu, który pewna kobieta wzięła i włożyła w trzy miary mąki, aż wszystko się zakwasiło».
***
Aby zrozumieć dzisiejszą Ewangelię, najpierw trzeba sobie uświadomić, że królestwo Boże to jesteśmy my – ludzie. To nie jakaś bliżej nieokreślona przestrzeń. To człowiek! Każdy, a nie tylko ten, który w Boga wierzy i jest Mu posłuszny.
Ziarno gorczycy, o którym mówi Jezus, jest bardzo małe. A faktycznie, w ciągu paru tygodni potrafi wyróść na całkiem duże drzewko. I teraz zauważmy, że Jezus widzi w nas podobieństwo do takiego ziarna. Widzi naszą małość, ale jednocześnie widzi potencjał, który w nas jest. Jeśli się gdzieś nie zagubimy, lecz wpadniemy na długo w glebę Bożej Miłości, nasza wielkość ujawni się w całej okazałości.
Jesteśmy też podobni do zakwasu chlebowego. Ten zakwas jest efektem psucia się chleba. I w nas, jeśli tylko pozwolimy Bogu działać, to co zepsute może stać się początkiem wielkiego dobra. Mieczysław Łusiak SJ

Bożena
Bożena Lis 1 '17, 07:42

Siedem przesłań, jak stawać się świętym.

 

 

Słowo Boże na 1 listopada. 
Uroczystość wszystkich Świętych.
Słowa Ewangelii według św. Mateusza. 
Jezus, widząc tłumy, wyszedł na górę. A gdy usiadł, przystąpili do Niego Jego uczniowie. Wtedy otworzył swoje usta i nauczał ich tymi słowami: 
"Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie. 
Błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni. 
Błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemię. 
Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni. 
Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią. 
Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą. 
Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, albowiem oni będą nazwani synami Bożymi. 
Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości, albowiem do nich należy królestwo niebieskie. 
Błogosławieni jesteście, gdy ludzie wam urągają i prześladują was, i gdy mówią kłamliwie wszystko złe na was z mego powodu. Cieszcie się i radujcie, albowiem wielka jest wasza nagroda w niebie".

Kom.: Ks. Roman Chyliński.

1. Dlaczego mamy być świętymi?

Bo jest to pragnienie Boga Ojca: "Bądźcie świętymi, ponieważ ja jestem święty".(Kpł 11,44). Jaki jest Ojciec, takie powinny być jego dzieci. Nasz Ojciec jest Królem, to i my mamy zachowywać się jak dzieci królewskie. 
Św. Jan w swoim Liście zachęca nas do świętości słowami:„ Najmilsi: Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: Zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi i rzeczywiście nimi jesteśmy” .(1J 3,1). 
Co więcej, jesteśmy uświęcani, przebóstwieni i upodobnieni do Syna Bożego przez chrzest św. oraz przez żywą wiarę, a szczególnie wówczas, kiedy przyjmujemy Komunię św..

2. Kiedy upodabniamy się do Boga Ojca?

Przez miłość nieprzyjaciół i przez miłosierdzie.(por. Mt 5,43-48; Łk 6,36). 
Bóg pragnie zbawienia wszystkich ludzi i nie chce, aby „zginęło jedno z tych małych”.(Mt 18,14). Stąd nakłada na nas obowiązek miłości nawet nieprzyjaciół oraz przebaczenia.
Kiedyś to i my sami, jako poganie staliśmy pod krzyżem Chrystusa i krzyczeliśmy: „Ukrzyżuj go”, a Jezus z wysokości Krzyża spojrzał na nas z miłością i wybaczył nam naszą nienawiść. 
Chrześcijaństwo, więc jest religią wymagającą. Jeśli chcemy iść za Jezusem, trzeba nam samozaparcia, wzięcia krzyża własnych i innych słabości oraz naśladowania Jego.

3. Naśladowanie Jezusa Chrystusa.
Naśladowanie Jezusa, to największe przykazanie, a zarazem wymaganie, jakie stawia przed nami Bóg Ojciec. Na czym ono polega?
Jezus dwukrotnie do nas mówi: „Daje wam „Nowe” oraz „Moje” przykazanie abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem”.(J 13,34;15,12).
To - „tak jak Ja was umiłowałem” oznacza tracenie życia z miłości do bliźniego, aby on miał życie. Chodzi tu Jezusowi o naszą wzajemną służbę.
Czynicie to wy-rodzice od chwili poczęcia własnego dziecka, aż po koniec swojego życia. Każdy dzień przeżywacie w trosce najpierw o swoje maleństwo, później kiedy wchodzi w dorosłe życie, aż po jego usamodzielnienie. A i instytucja babci i dziadka oraz bycie teściami-rodzicami wymaga od was wiele samozaparcia.
Każdy człowiek, który walczy o życie oraz życie Boże w drugim człowieku jest naśladowcą Chrystusa.

4. Czy grzeszność przeszkadza nam w dążeniu do świętości?
Oczywiście, że nie! Grzeszność i nasza słabość wpisana jest w świętość. Ale brak poczucia własnej grzeszności oraz trwanie w grzechu ciężkim jest przeszkodą. Antidotum na naszą grzeszność jest miłosierdzie Boże. Kiedy wychwalamy miłosierdzie Boże i w nim się zanurzamy przez spowiedź św. stajemy się świętymi.

5. Każdy człowiek ma swoja indywidualną drogę do świętości.

Nie polecałbym naśladowanie innych ludzi. Owszem pewne praktyki świętych są godne uwagi i mogą nam pomóc, ale moja droga do świętości jest niepowtarzalna, jak niepowtarzalny jest każdy człowiek, nie tylko od strony genetycznej.
Święci stawali się świętymi przez odczytywanie i zafascynowanie „drogą Jezusa” w Ewangelii. To odczytywanie Ewangelii pod wpływem Ducha Świętego oraz wrażliwość na potrzeby ludzi żyjących w ich historycznym wymiarze wyznaczało świętym drogę radykalizmu i poświęcenia się dla zbawienia dusz.

6. Czy chcę być świętym?!

Pewien starszy ksiądz mawiał: „Synu, na widłach nikogo nie podrzucisz do nieba”.
To pytanie: czy jest we mnie pragnienie bycia świętym, musi sobie zadać każdy z nas. 
Odpowiedzią na to pytanie jest decyzja każdego z nas, mniej lub bardziej radykalna. 
Chodzi tu o podjęcie pracy nad swoim „szorstkim” charakterem przy współudziale z łaska Bożą. Czytając życiorysy świętych można by powiedzieć, że im większy święty tym gorszy miał charakter.

7. Jak zacząć?

- Św. Maksymilian Marii Kolbe rozumiał świętość, jako: „ sumienne wypełnianie swoich codziennych obowiązków”. Czyli trzeba nam zacząć spełniać swoje obowiązki według stanu sumiennie i uczciwie, jako: mąż, żona, osoba samotna, czy konsekrowana.

- Czytać Ewangelię i zachwycić się osobą Jezusa Chrystusa: Jego myśleniem, podchodzeniem do ludzi, sposobem patrzenia na życie oraz właściwą hierarchią wartości: co najpierw ,a co później.

- Zaprzyjaźnić się z Duchem Świętym, który jest sprawcą naszej świętości, to znaczy codziennie zapraszać Go do naszego życia.

- I nie chcieć zaraz być „wielkim w czynach”, ale „prawdziwym i autentycznym” w tym kim jestem i co robię!

- Stawanie w prawdzie wobec swojego myślenia i pragnień to najtrudniejsza droga do świętości, ale skuteczna.

Tak właśnie wielcy ludzi przepracowując swoja osobowość, później dochodzili do wielkich czynów.

Modlitwa: Przyjdź Duchu Święty i zapal we mnie pragnienie świętości. Pomóż mi wyrzec się tego, co nie prowadzi do świętości, a wzbudź we mnie pragnienie miłowania Boga całym sercem i ze wszystkich sił. Naucz mnie miłować każdego człowieka, nawet nieprzyjaciela tak, jak to czynił Jezus, modlił się i czynił dobro. 
Maryjo, Matko moja, ucz mnie na zwykłych ścieżkach życia, każdego dnia naśladować Twojego Syna, Jezusa Chrystusa oraz słuchać Go, aby „ czynić to, co mi powie”. Amen!

Bożena
Bożena Lis 2 '17, 08:23
  Oni wciąż żyją!

 

2 listopada 2017  Ks. Daniel Glibowski

Gdy Maria, siostra Łazarza, przyszła do miejsca, gdzie był Jezus, ujrzawszy Go, upadła Mu do nóg i rzekła do Niego: «Panie, gdybyś tu był, mój brat by nie umarł». Gdy więc Jezus ujrzał, jak płakała ona i Żydzi, którzy razem z nią przyszli, wzruszył się w duchu, rozrzewnił i zapytał: «Gdzie go położyliście?» Odpowiedzieli mu: «Panie, chodź i zobacz». Jezus zapłakał. A Żydzi rzekli: «Oto jak go kochał!» Niektórzy z nich powiedzieli: «Czy Ten, który otworzył oczy niewidomemu, nie mógł sprawić, by on nie umarł?» Jezus wzniósł oczy do góry i rzekł: «Ojcze, dziękuję Ci, żeś Mnie wysłuchał. Ja wiedziałem, że Mnie zawsze wysłuchujesz. Ale ze względu na otaczający Mnie lud to powiedziałem, aby uwierzyli, żeś Ty Mnie posłał». To powiedziawszy, zawołał donośnym głosem: «Łazarzu, wyjdź na zewnątrz!» I wyszedł zmarły, mając nogi i ręce powiązane opaskami, a twarz jego była zawinięta chustą. J 11, 32-37. 41-44

Wyobraź sobie zbolałą Marię, która przytula się do stóp Jezusa. Zobacz jej serce, które z bojaźliwym wyrzutem mówi, że gdyby Chrystus tam był, to jej brat nie umarłby. Jezus patrząc na jej cierpienie oraz utratę swojego bliskiego przyjaciela sam zaczyna płakać. Chwilę później zapewne słyszy powątpiewania ludzi w Jego wszechmoc. Po czym dokonuje jednego z najbardziej spektakularnych cudów. I tak z próby zachwiania wiary rodzi się jeszcze silniejsza wiara w wszechmoc Boga.

Przypominając sobie dzisiaj bliskich zmarłych i ich odejście z tej ziemi, czy masz jeszcze wyrzuty do Boga za to, że nie zapobiegł ich śmierci albo nie wskrzesił ich do życia na tym świecie? Jeśli rodzi się w Tobie jeszcze cień żalu, to padnij do stóp Jezusa na Mszy świętej i poproś o zmartwychwstanie Twoich bliskich. Może już za późno na wskrzeszenie, ale na pewno możesz wyprosić dla nich łaskę życia w Królestwie niebieskim.

Najlepiej służą ku temu odpusty. Polecam konkretny artykuł na ten temat: http://www.radiomaryja.pl/kosciol/warunki-odpustu-zupelnego-1-8-listopada

Jeżeli bowiem przez śmierć, podobną do Jego śmierci, zostaliśmy z Nim złączeni w jedno, to tak samo będziemy z Nim złączeni w jedno przez podobne zmartwychwstanie. Otóż, jeżeli umarliśmy razem z Chrystusem, wierzymy, że z Nim również żyć będziemy, wiedząc, że Chrystus, powstawszy z martwych, już więcej nie umiera, śmierć nad Nim nie ma już władzy. Rz 6, 5. 8-9

Zmartwychwstanie Chrystusa oraz nasz udział w nim jest prawdą wiary. To daje mi wielką nadzieję i leczy z wszelkiego smutku. Ta prawda wręcz pociąga mnie ku niebu. Tęsknie za pełnym widzeniem Boga twarzą w twarz.
Dobry Boże, pozwól mi tak żyć i ufać Tobie całym sercem, abym mógł uwielbiać Cię razem ze wszystkimi wiernymi zmarłymi, którzy bogobojnie przeszli przez to życie.

Jak łania pragnie wody ze strumieni,
tak dusza moja pragnie Ciebie, Boże.
Dusza moja Boga pragnie, Boga żywego,
kiedyż więc przyjdę i ujrzę oblicze Boże?
Ps 42, 2-3
I przystąpię do ołtarza Bożego,
do Boga, który jest weselem i radością moją.
I będę Cię chwalił przy dźwiękach lutni,
Boże mój, Boże. Ps 43, 4

Proszę Panie także za wszystkimi, którzy są daleko od Ciebie, ale z szacunku do zmarłych nawiedzają groby. Wskrześ ich serca, aby nie szli już ku hańbie i wiecznej odrazie;

Wielu zaś, co posnęli w prochu ziemi, zbudzi się: jedni do wiecznego życia, drudzy ku hańbie, ku wiecznej odrazie. Dn 12, 2

Bożena
Bożena Lis 3 '17, 20:29
 

Gdy Jezus przyszedł do domu pewnego przywódcy faryzeuszów, aby w szabat spożyć posiłek, oni Go śledzili. A oto zjawił się przed Nim pewien człowiek chory na wodną puchlinę.
Wtedy Jezus zapytał uczonych w Prawie i faryzeuszów: «Czy wolno w szabat uzdrawiać, czy też nie?» Lecz oni milczeli. On zaś dotknął go, uzdrowił i odprawił.
A do nich rzekł: «Któż z was, jeśli jego syn albo wół wpadnie do studni, nie wyciągnie go zaraz nawet w dzień szabatu?» I nie mogli Mu na to odpowiedzieć. (Łk 14,1-6)

Z pewnością przywrócenie zdrowia ciężko choremu człowiekowi jest dobrą nowiną. Ale jak się okazuje, nie dla wszystkich. Każde kolejne uzdrowienie dokonane w święty dzień szabatu (Ewangelie wymieniają siedem takich sytuacji) potęgowało niechęć elit do Jezusa, bo łamał Prawo. Co więcej, prowokowało ich to do podejmowania konkretnych kroków mających na celu zdyskredytowanie Go.

Wielokrotnie w ostatnich tygodniach czytaliśmy o tym, że faryzeusze lub inni przedstawiciele władz żydowskich zbierali się w grupy, żeby „znaleźć haka” na Jezusa. Oczywiście oficjalna motywacja ich działań była jak najbardziej poprawna: stanie na straży doktryny, troska o to, co święte, przestrzeżenie przed zwodzicielem itd. Ale On, umiejąc spojrzeć w ich serca, wielokrotnie obnażał hipokryzję, udowadniając, że tak naprawdę nie kierowała nimi chęć dotarcia do prawdy, ale osobiste animozje i obawa przed nowością, którą przynosił. Dzisiejszy fragment wpisuje się w tę smutną tendencję.

Czytamy, że jakiś wysoko postawiony faryzeusz zaprasza Chrystusa w szabat na ucztę do swojego domu. Zawsze porusza mnie w zachowaniu Jezusa, że nigdy takiego zaproszenia nie odrzucił. Bez względu na to, czy miał zasiąść za stołem ze znienawidzonym przez Żydów celnikiem, czy też z kimś dobrze sytuowanym i poważanym, przyjmował taką propozycję. Czy nie wiedział, jakie są prawdziwe intencje Jego dzisiejszego gospodarza? Oczywiście, że wiedział, a mimo to zdecydował się na spotkanie.

Jest to pierwsza ważna lekcja płynąca z tego fragmentu. Jezus nie omija człowieka, który chce Go zaprosić do siebie, nawet jeśli Jego zamiary nie są do końca czyste. Dlaczego tak robił i nadal robi? Ponieważ wiedział, że nie da się zmienić wrogów w przyjaciół, jeśli nie spotka się z nimi twarzą w twarz, jeśli nie da się przestrzeni do dialogu. Nic nie zastąpi spotkania człowieka z człowiekiem „w realu”. Co z takiego spotkanie wyniknie? Dopóki ono nie nastąpi, można jedynie dywagować.

Nagle na uczcie pojawia się człowiek chory na wodną puchlinę (precyzyjne nazwanie dolegliwości jest dla wielu biblistów dowodem na to, że św. Łukasz z zawodu był lekarzem). Być może nie zjawił się tam całkiem przypadkowo, tylko został „podstawiony”, aby faryzeusze mogli zobaczyć na własne oczy, jak w tej sytuacji zachowa się Jezus i czy znowu nie złamie świętych praw szabatu. Według mnie za taką zaaranżowaną opcją wydarzeń przemawia użycie przez Ewangelistę czasownika παρατηρούμενοι (parateroumenoi), który za prof. Abramowiczówną moglibyśmy przetłumaczyć jako „śledzić, strzec, pilnować, obserwować, czyhać, starannie przyglądać się”. A zatem spotkanie Jezusa z chorym człowiekiem mogło być częścią dobrze przemyślanego planu. Czy cierpiący na wodną puchlinę wiedział o tym? Ciężko powiedzieć, ale raczej nie, ponieważ faryzeusze potrafili być bardzo dyskretni i umiejętnie manipulowali ludźmi.

Jak wobec tego zachował się Jezus? Oczywiście w mgnieniu oka przywrócił zdrowie cierpiącemu człowiekowi. Tym, co podziwiam najbardziej w tej sytuacji w Chrystusie, jest Jego spokój. Mimo że wiedział, jak zostanie odebrane przez elity kolejne uzdrowienie w szabat, On „robi swoje”. Bez względu na okoliczności liczyło się dobro człowieka a nie przepis.

Jak On to robił? Jak udawało Mu się zachować tak wielki pokój, mimo że wiedział, iż niektórzy są wobec Niego wrogo nastawieni? Według mnie zewnętrzne opanowanie Zbawiciela wynikało z Jego wewnętrznej spójności. On nigdy nie udawał, nie działał pod publiczkę, nie kalkulował, ale zawsze był sobą i dlatego miał w sobie tak wielką siłę.

Myślę, że wielu z nas (ja na pewno) zazdrościmy Mu tego. Na szczęście możemy stawać się jak On. Kluczem do osiągnięcia tego celu jest prawda w naszym życiu, czyli zgodność intencji i przekonań z zachowaniami. Jeśli ciągle boimy się, co ludzie powiedzą na nasz temat i jak nas odbiorą, to znaczy, że nie mamy jeszcze tej wewnętrznej wolności. Warto przyjrzeć się sobie i zastanowić, dlaczego tak bardzo zależy nam na zadowoleniu innych? Czy w ogóle jest to możliwe? A nawet jeśli tak, to za jaką cenę? Jeżeli już chcemy kogoś zadowolić, to niech tą osobą będzie Bóg, bo taka postawa na pewno i nam przyniesie ogromne korzyści.

Ale jest też coś co mnie w tej perykopie mocno niepokoi i pokazuje, jacy możemy być. Zobacz, że faryzeusze mimo swojego wykształcenia, oczytania w Prawie, znajomości zasad i reguł teologicznych judaizmu, mieli problem ze… zdrowym rozsądkiem. Bez problemu wymieniali kolejne zakazy i nakazy, a jednocześnie grzechem było dla nich uzdrowienie człowieka w dzień szabatu (sic!).

Konkret na dzisiaj: poproszę Boga o dar zdrowego rozsądku i mądrość we właściwym ocenianiu sytuacji, które spotykają mnie na codzień.

Niech Cię błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec i Syn i Duch Święty +

Bożena
Bożena Lis 4 '17, 08:26

4 LISTOPADA 2017

Autentyczna pokora

 

Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony. Łk 14, 11

Jezus przytacza powyższe słowa w sytuacji, kiedy faryzeusze siadają na pierwszych miejscach podczas uczty. On poucza ich, że lepiej zająć ostatnie miejsce i być przesadzonym na wyższe niż spaść ze wstydem z zaszczytnych miejsc.

Przypomnij sobie wszystkie wesela, imieniny, bale, sylwestry itp. Może dzisiaj nie ma już walki o miejsca, ponieważ wszystko jest ustalone i rozpisane wcześniej. Mimo to powiedz sobie szczerze, jak reagujesz w sytuacji, kiedy nie jesteś w tym miejscu, w którym chcesz? Czy kombinujesz i przenosisz się, czy też pokornie zostajesz i ubogacasz się rozmowami z osobami, z którymi przyszło Ci siedzieć? Ta prosta scena potrafi wiele powiedzieć o sercu człowieka.

Podobnie będzie w pracy lub w domu rodzinnym, gdy ktoś jest bardziej zauważany niż Ty. Czy potrafisz cieszyć się z tego, że ktoś inny został wyróżniony albo otrzymał nagrodę? Czy potrafisz poradzić sobie z wewnętrznymi atakami zazdrości, pychy i chciwości? Wreszcie, czy masz przysłowiowe parcie na szkło, czy też pokornie robisz swoje dla Boga i ufasz, że On kiedyś to doceni i nie musi to być już tu na ziemi?

Często szukam tej najprawdziwszej, autentycznej pokory w swoim życiu. Nie chcę na zewnątrz być pokorny, a w środku mieć rozpalony ogień przez to, że nie jest według moich pysznych ambicji. Wciąż proszę o to, aby Pan przyoblekł mnie w łaskę pokory, a wszyscy święci wstawili się za mną. Mimo to widzę, że w sercu będzie walka do ostatnich dni. Diabeł cały czas próbuje wykorzystywać czynione przeze mnie dobro do wbijania mnie w większą pychę.

Po wielu bojach z własną pychą wiem tyle, że wszystko, co uczyniłem dobrego było dzięki Bożej łasce i nie chcę przypisywać sobie nawet najmniejszej zasługi. Mówię to świadomie i wcale nie sztucznie. Wiem też, że wiele pięknych rzeczy popsułem przez dopuszczenie wewnętrznego podszeptu mówiącego, że jestem super gościem, któremu tak łatwo wszystko wychodzi.
Proszę dzisiaj Jezusa, abym już nigdy nie chciał nic więcej, jak tylko Jego w moich słabych dłoniach. Nie potrzebuję zaszczytów. One nie pomagają we wzrastaniu w pokorze. Chociaż ufam, że jeśli Pan wyznaczy mi jakieś większe dzieło, to i da mi dwa razy więcej pokory. Bo jak inaczej unieść cokolwiek.

Weźcie na siebie moje jarzmo i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokornego serca. Mt 11, 29ab

Panie, daj mi najgłębszą pokorę, abym w prawdziwym uniżeniu niósł brzemię odpowiedzialności złożone na moich kapłańskich barkach. Maryjo – najlepsza Mamo, uproś mi tę upragnioną łaskę.

Edytowany przez Bożena Lis 4 '17, 08:26
Bożena
Bożena Lis 6 '17, 08:32
Roman Chyliński    

Słowo Boże na 6 listopada.


Łk 14, 12-14 
Słowa Ewangelii według św. Łukasza. Jezus powiedział do przywódcy faryzeuszów, który Go zaprosił: "Gdy wydajesz obiad albo wieczerzę, nie zapraszaj swoich przyjaciół ani braci, ani krewnych, ani zamożnych sąsiadów, aby cię i oni nawzajem nie zaprosili, i miałbyś odpłatę. Lecz kiedy urządzasz przyjęcie, zaproś ubogich, ułomnych, chromych i niewidomych. A będziesz szczęśliwy, ponieważ nie mają czym się tobie odwdzięczyć; odpłatę bowiem otrzymasz przy zmartwychwstaniu sprawiedliwych".

Kom.: Dzielmy się!

„A będziesz szczęśliwy, ponieważ nie mają czym się tobie odwdzięczyć; odpłatę bowiem otrzymasz przy zmartwychwstaniu sprawiedliwych".

Św. Paweł kiedyś napisał ciekawe słowa, które nazywamy „agrafonem”, to znaczy są to słowa wypowiedziane przez Jezusa, a nie zapisane w Ewangelii, i jako żywe istnieją w ustnej tradycji. 
Tak one brzmią: „Więcej szczęścia jest w dawaniu aniżeli w braniu”.

Czy cieszysz się, kiedy Bóg daje ci możliwość wyrazić dobro w sposób bezinteresowny?

A zatem, rozglądnijmy się wokół siebie. Tak dużo dzisiaj ludzi żyje w nędzy lub w jakieś potrzebie.

Możesz dzielić się nie tylko pieniędzmi, ale np. 
- wiarą z niewierzącymi.
- Masz Jezusa w sercu, podziel się z Nim z tymi, którzy Go szukają.
- Masz dzisiaj radość, wnieś ją do swojego domu.
- Chcesz komuś powiedzieć kocham Cię, nie czekaj do pojutrza, zrób to teraz.
- Chcesz powiedzieć komuś przepraszam, zrób to jak najszybciej.
- Chcesz komuś pomóc zbawić się, to idź dzisiaj na cmentarz i ofiaruj odpust zupełny przyjmując za niego Komunię świętą.

Natomiast zobacz, że ktoś kto żyje obok ciebie nie ma na lekarstwa, na ubiór, a idzie przecież zima. Może ktoś nagle stracił pracę i jest w potrzebie lub jest w szpitalu i potrzebuje twojego pocieszenia.

Zrób dzisiaj dzień DZIELENIA SIĘ Z BLIŹNIM TYM, CO MASZ.

Pamiętajmy, czyn bezinteresowny, dany z serca bliźniemu zakrywa wiele grzechów. Amen!

Bożena
Bożena Lis 7 '17, 08:23
Roman Chyliński   

Słowo Boże na 7 listopada.
Czytanie z Listu Świętego Pawła Apostoła do Rzymian 
Rz 12, 5-16a

Bracia:
Wszyscy razem tworzymy jedno ciało w Chrystusie, a dla siebie nawzajem jesteśmy członkami. Mamy zaś według udzielonej nam łaski różne dary: bądź dar proroctwa – aby go stosować zgodnie z wiarą; bądź to urząd diakona – dla wykonywania czynności diakońskich; bądź urząd nauczyciela – dla wypełniania czynności nauczycielskich; bądź dar upominania – dla karcenia. Kto zajmuje się rozdawaniem, niech to czyni ze szczodrobliwością; kto jest przełożonym, niech działa z gorliwością; kto pełni uczynki miłosierdzia, niech to czyni ochoczo. 
Miłość niech będzie bez obłudy. Miejcie wstręt do złego, podążajcie za dobrem. W miłości braterskiej nawzajem bądźcie sobie życzliwi. W okazywaniu czci jedni drugich wyprzedzajcie. Nie opuszczajcie się w gorliwości. Bądźcie płomiennego ducha. Pełnijcie służbę Panu. Weselcie się nadzieją. W ucisku bądźcie cierpliwi, w modlitwie – wytrwali. Zaradzajcie potrzebom świętych. Przestrzegajcie gościnności. 
Błogosławcie tych, którzy was prześladują. Błogosławcie, a nie złorzeczcie. Weselcie się z tymi, którzy się weselą, płaczcie z tymi, którzy płaczą. Bądźcie między sobą jednomyślni. Nie gońcie za wielkością, lecz niech was pociąga to, co pokorne.

Kom.: Zasady życia chrześcijańskiego.

Dwunasty rozdział Listu do Rzymian jest obowiązkową lekturą dla każdego chrześcijanina.

Św. Paweł w tym rozdziale wyszczególnił zadania chrześcijanina i je z charakteryzował.

Zachęcił nas przez to do żywego uczestnictwa w życiu Kościoła oraz określił, jak powinny wyglądać stosunki, relacje w naszych rodzinnych domach.

1. We wspólnocie.

„Wszyscy razem tworzymy jedno ciało w Chrystusie” to znaczy Kościół.

Dbajmy więc o życie w Łasce uświęcającej, abyśmy cały czas byli w Kościele. Niektórzy chrześcijanie nie mają tej świadomości, że trwając w grzechu ciężkim są cały czas poza Kościołem.

„…a każdy z osobna jesteśmy nawzajem dla siebie członkami”.

To znaczy, że jesteśmy sobie nawzajem potrzebni, tak dla wzajemnego wsparcia jak i dla napominania ale przede wszystkim dla Ewangelizacji.

„Mamy zaś według udzielonej nam łaski różne dary”: proroctwa, urzędy i posługi.

- Urzędy są przeznaczone dla kapłaństwa hierarchicznego, ale nie tylko, również laikat otrzymuje misję dla nauczania katechezy w szkołach. 
- Dar proroctwa i inne dary Ducha Świętego otrzymują wierni, którzy o nie proszą. Często we wspólnotach charyzmatycznych lub na koniec Seminarium Wiary dokonuje się wylanie Ducha Świętego na sposób charyzmatyczny prosząc o dary i charyzmaty. 
- Natomiast posługi związane są z wolontariatem na rzecz potrzebujących otrzymują wierni posługujący np.: w oratoriach dla dzieci, w rozdawaniu rzeczy, w służbie osobom starszym i hospicjach.

Poszukaj i ty swoje miejsce w Kościele. Posłuż swoim wolnym czasem będąc młodym człowiekiem jak i emerytowanym wychowawcą , nauczycielem lub osobą chcącą dzielić się z innymi tym, co umie.

2. A jak ma być w naszych domach.

Św. Paweł poucza nas:

- "Miłość niech będzie bez obłudy. 
- Miejcie wstręt do złego, podążajcie za dobrem. 
- W miłości braterskiej nawzajem bądźcie życzliwi. 
- W okazywaniu czci jedni drugich wyprzedzajcie

- Nie opuszczajcie się w gorliwości. 
- Bądźcie płomiennego ducha.
- Pełnijcie służbę Panu.
- Weselcie się nadzieją. 
- W ucisku bądźcie cierpliwi, w modlitwie wytrwali.
- Zaradzajcie potrzebom świętych. 
- Przestrzegajcie gościnności."

„Błogosławcie tych, którzy was prześladują. Błogosławcie, a nie złorzeczcie.”

Dlaczego nie złorzeczyć? 
Bo złorzeczenie działa i czyni zło drugiemu człowiekowi, ale jeszcze z większą siłą wróci później do ciebie. Spróbuj błogosławić tych którzy ci źle życzą, a zobaczysz jak to niesamowicie działa. Przede wszystkim sam się uwalniasz wewnętrznie od chęci odwetu i od noszenia takich ludzi w negatywnych emocjach. A samo błogosławieństwo ma moc przemiany na lepsze osobę, która źle ci życzy i powoduje, że staje się Tobie przychylna.

Idąc na spotkanie z osobą, która źle mi życzy: w szkole, w pracy czy przy innych okazjach módlcie się: Panie błogosławię tę osobę (wymień jej imię), która mnie źle życzy, czy źle jest ustosunkowana do mnie. Niech moc tego błogosławieństwa (zrób tu znak krzyża św.) przemieni ją i uczyni mnie i ją dla siebie życzliwymi osobami. Amen.

„Weselcie się z tymi, którzy się weselą, płaczcie z tymi, którzy płaczą. Bądźcie zgodni we wzajemnych uczuciach.”

Jak ważny jest duch empatii między nami. Współodczuwanie, to najpiękniejszy odruch serca w towarzyszeniu człowiekowi w jego sukcesach – bez zazdrości, czy w jego bólach.

„ Nie gońcie za wielkością, lecz niech was pociąga to, co pokorne.”

W życiu wspólnotowym czy rodzinnym nie chodzi o dokonywanie wielkich rzeczy, czy imponowanie innym. Raczej chodzi o to, aby pokochać – nazwałbym to „zwykłość codzienności”. 
Obowiązkowość i odpowiedzialność wymaga od nas walki z lenistwem i próżnością. Również przyda się tu cnota męstwa -pokora w przyjmowaniu upokorzeń i niezrozumienia.

Powyższe wskazania św. Pawła dotyczące życia wspólnotowego, niech będą dla nas małym rachunkiem sumienia co do postaw, jakie przyjmujemy wobec naszych domowników i bliskich nam osób.

Bożena
Bożena Lis 8 '17, 07:38
Roman Chyliński    

Słowo Boże na 8 listopada.
Łk 14, 25-33.
Słowa Ewangelii według świętego Łukasza.

Wielkie tłumy szły z Jezusem. On zwrócił się i rzekł do nich: ”Jeśli kto przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto i siebie samego, nie może być moim uczniem.
Kto nie nosi swego krzyża, a idzie za Mną, ten nie może być moim uczniem.
Bo któż z was, chcąc zbudować wieżę, nie usiądzie wpierw, a nie oblicza wydatków, czy ma na wykończenie? Inaczej gdyby założył fundament, a nie zdołałby wykończyć, wszyscy patrząc na to zaczęliby drwić z niego: »Ten człowiek zaczął budować, a nie zdołał wykończyć«.
Albo który król, mając wyruszyć, aby stoczyć bitwę z drugim królem, nie usiądzie wpierw i nie rozważy, czy w dziesięć tysięcy ludzi może stawić czoło temu, który z dwudziestu tysiącami nadciąga przeciw niemu? Jeśli nie, wyprawia poselstwo, gdy tamten jest jeszcze daleko, i prosi o warunki pokoju.
Tak więc nikt z was, kto nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie może być moim uczniem”.

Kom.:Trzy razy „nie” Jezusa do uczniów !

Jezusowi nie zależy na popularności, ani na tym, aby być lubianym. Kto miał w tym względzie wątpliwości, to dzisiejsza Ewangelia je zapewne rozwiewa.

Trzy razy „nie” Jezusa do uczniów, którzy przy swoim mistrzu chcieliby coś zyskać stawia nas na baczność.

”Jeśli kto przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto i siebie samego, nie może być moim uczniem.

Pierwsze „nie”, dotyczy tych osób, którzy relacje z ludźmi, nawet z najbliższymi stawiają na równi z relacją do Jezusa. 
Co więcej, Jezus zwraca uwagę też na relacje do siebie. 
Nie możemy służyć Bogu i sobie: „bo albo siebie będziemy miłowali, a wówczas Boga nienawidzili; albo o swoje tylko sprawy będziemy zabiegali, a Bożymi sprawami wzgardzimy.

Uczeń Chrystusa musi walczyć w swoim życiu o właściwą hierarchię wartości, w której sprawy Boże są na pierwszym miejscu, a moja miłość własna, jak mówi św. s. Faustyna na ostatnim miejscu.

”Kto nie nosi swego krzyża, a idzie za Mną, ten nie może być moim uczniem”.

Jak mamy to rozumieć? Pomogą nam w tym słowa Jezusa skierowane do służebnicy Bożej Kundusi Siwiec (1876-1955),ostatnie 7 lat swojego życia cierpiała na gruźlicę kości i do śmierci pozostawała w łóżku.

"Moimi skarbami -krzyżami dzielę się z duszami. 
- Z uprzywilejowanymi dzielę się z tym najcenniejszym skarbem dla ich dobra.
- Grzesznikom zsyłam krzyże na to, by ich naprowadzić na drogę zbawienia.
Ten skarb należy cenić i przyjmować radośnie, za to dusza będzie miała zawsze spokój. 
D z i ę k u j z a k r z y ż”.

Trzecie „nie” Jezusa dotyczy odpowiedzialności za chrzest św.

„Inaczej gdyby założył fundament, a nie zdołałby wykończyć, wszyscy patrząc na to zaczęliby drwić z niego: »Ten człowiek zaczął budować, a nie zdołał wykończyć«.

Ten sakrament jest fundamentem naszego życia, bo złączył nas z Jezusem i zobowiązuje do budowania na Nim dalej naszego chrześcijaństwa. To od nas zależy jaka będzie nadbudowa naszego postępowania pod względem wiary i moralności.

Za wiele rzeczy czujemy się odpowiedzialni, tylko nie za rozwój wiary. Sam chrzest św. nie wystarczy do zbawienia. Trzeba jeszcze żywej wiary. Tak żywej, że wystarczy jej do końca życia, aby to życie godnie i z łaską Bożą zakończyć.

Tak więc żyjmy, aby nikt o naszym chrześcijaństwie nigdy nie powiedział: „Ten człowiek zaczął budować, a nie zdołał wykończyć”.

Poucz nas o tym św. Paweł:
„Według danej mi łaski Bożej, jako roztropny budowniczy, położyłem fundament, ktoś inny zaś wznosi budynek. Niech każdy jednak baczy na to, jak buduje. Fundamentu bowiem nikt nie może położyć innego, jak ten, który jest położony, a którym jest Jezus Chrystus. I tak jak ktoś na tym fundamencie buduje: ze złota, ze srebra, z drogich kamieni, z drzewa, z trawy lub ze słomy, tak też jawne się stanie dzieło każdego: odsłoni je dzień [Pański]; okaże się bowiem w ogniu, który je wypróbuje, jakie jest. Ten, którego dzieło wzniesione na fundamencie przetrwa, otrzyma zapłatę; ten zaś, którego dzieło spłonie, poniesie szkodę: sam wprawdzie ocaleje, lecz tak jakby przez ogień.(1 Kor 3,10-15).

Trzecie „nie” odnosi Pan Jezus jeszcze do roztropności, powiedziałbym -trzeźwego myślenia: Czy dasz radę sam, bez niczyjej pomocy godnie i dobrze przeżyć życie?

„Albo który król, mając wyruszyć, aby stoczyć bitwę z drugim królem, nie usiądzie wpierw i nie rozważy, czy w dziesięć tysięcy ludzi może stawić czoło temu, który z dwudziestu tysiącami nadciąga przeciw niemu?”

Ty masz symboliczne 10 tys. wojska, ale szatan, który nadciąga przeciwko tobie ma dwa razy więcej.

Z tym, że nie chodzi teraz o paktowanie z szatanem, chociaż wielu nawet chrześcijan to czyni, ale o uznanie własnej słabości i szukanie pomocy w łasce Bożej. Bez łaski Bożej nie pokonasz Złego i nie dasz sobie rady z własną słabością.

Zobacz na szlachetnego i dobrego króla Dawida. Z wszystkimi zwyciężał, ale przegrał z własnym lenistwem, które doprowadziło go do grzechu cudzołóstwa z Batszebą i zabiciem człowieka. (por. 2 Sm 11 i 12 rozdz.).

Kościół naucza, że wszelkie dobro jakie w nas się rodzi uprzedza łaska Boża. 
Ona to właśnie czyni nas dyspozycyjnymi do czynienia dobra oraz wrażliwymi na potrzeby innych. 
Ona też porusza nasze sumienie do zobaczenia grzechu w sobie i daje pragnienie korzystania z miłosierdzia Bożego w konfesjonale.

Mamy więc wyrzec się własnej pychy i pewności siebie i uznać w sobie takie człowieczeństwo, które szuka pomocy u Boga, swego Stwórcy.

Stare przysłowie powie: „Bez Boga, ani do proga”. Bez Boga nawet nie zaczynaj swojej pracy, bo jak Bóg ci nie pobłogosławi, marny twój wysiłek i owoc twojej pracy.

„Tak więc nikt z was, kto nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie może być moim uczniem”.

Kto więc może być uczniem Chrystusa? 
Ten, który nie służy sobie, ale Bogu; 
który bierze odpowiedzialność za chrzest,
poważnie traktuje własne chrześcijaństwo,
oraz mając świadomość własnej słabości ufa Boga, że u Niego wszystko jest możliwe

Bożena
Bożena Lis 9 '17, 07:22
Roman Chyliński    

Słowo Boże na 9 listopada 
ROCZNICA POŚWIĘCENIA BAZYLIKI LATERAŃSKIEJ
Święto
J 2, 13-22
Słowa Ewangelii według św. Jana. Zbliżała się pora Paschy żydowskiej i Jezus udał się do Jerozolimy. W świątyni napotkał tych, którzy sprzedawali woły, baranki i gołębie, oraz siedzących za stołami bankierów.
Wówczas sporządziwszy sobie bicz ze sznurków, powypędzał wszystkich ze świątyni, także baranki i woły, porozrzucał monety bankierów, a stoły powywracał. 
Do tych zaś, którzy sprzedawali gołębie, rzekł: "Weźcie to stąd, a nie róbcie z domu mego Ojca targowiska". Uczniowie Jego przypomnieli sobie, że napisano: "Gorliwość o dom Twój pożera Mnie". 
W odpowiedzi zaś na to Żydzi rzekli do Niego: "Jakim znakiem wykażesz się wobec nas, skoro takie rzeczy czynisz?" 
Jezus dał im taką odpowiedź: "Zburzcie tę świątynię, a Ja w trzech dniach wzniosę ją na nowo". 
Powiedzieli do Niego Żydzi: "Czterdzieści sześć lat budowano tę świątynię, a Ty ją wzniesiesz w przeciągu trzech dni?" On zaś mówił o świątyni swego Ciała. 
Gdy więc zmartwychwstał, przypomnieli sobie uczniowie Jego, że to powiedział, i uwierzyli Pismu i słowu, które wyrzekł Jezus.

Kom.: Duchowa wizja Kościoła.

Chciałbym dzisiaj w rocznicę poświęcenia Bazyliki Laterańskiej przedstawić Kościół w wymiarze duchowym.

Posłuży mi w tym wizja przedstawiona przez Ukrainkę Tatianę Biełous, z zawodu lekarz medycyny, która 20 lat temu, po nieudanej operacji na mózgu zmarła i po 72 godzinach będąc już nieżywą, została przywrócona za łaską Bożą do życia. Przez ten czas śmierci, anioł jej duszę oprowadzał po niebie i piekle, miała też wizję swojego Prawosławnego Kościoła.
Kobieta ta, aby uwiarygodnić swojego doświadczenia duchowego składała przysięgę wobec kapłanów.

Warto przeanalizować tę wizję.

„I zobaczyłam swoją cerkiew. Zobaczyłam, jak idę na nabożeństwo i czym są zajęte moje myśli, wszystkim tylko nie Bogiem. Zobaczyłam moich braci i siostry w wierze. Na niektórych z nich jechały biesy (demony podobne to psów), one również witały się ze sobą, przeskakiwały z jednego człowieka na drugiego. Szczypały dzieci, aby dzieci grymasiły. I widziałam jak demony wchodziły do cerkwi. Mówiłam Bogu: „Jak takie coś może być?”

I tu na chwilę zatrzymamy się.
Każdy z nas może pomyśleć jak wygląda moja droga do Kościoła: o czym myślę, o czym mówię, czy jest dla mnie ważne spotkanie się z Jezusem w słowie Bożym i w przyjęciu Jego Ciała oraz doświadczeniu jego miłosierdzia w konfesjonale.

A może w drodze do Kościoła pomnie też skaczą demony: nieprzebaczenia, złości, gniewu, wulgaryzmu i taki wchodzę z nimi do świątyni Ciała Pana?

Kontynuujemy świadectwo Tani:
„I oto zaczęły się śpiewy. Demonom w kościele zrobiło się nieprzytulnie. Kiedy kaznodzieja otworzył Słowo Boże i zaczął czytać, zobaczyłam jak biesy w panice rzuciły się w różne strony. Wciskały się w każdą szczelinę, wyskakiwały przez drzwi, okna, ale daleko nie odchodziły, zostawały obok drzwi kościoła czekając na wychodzących po liturgii.
Po nabożeństwie widziałam duszę, która była po spowiedzi, która wyraziła skruchę i odnowiła swoje nawrócenie. Przy wyjściu zaatakowały ją 2-3 demony, które na niej były przy wchodzeniu do cerkwi. Biesy rzuciły się na nią – ale, aha! Napotkały „ogrodzenie”! Przez nie już nie mogły dostać się do tej duszy i odbiły się od niej jak od niewidocznej tafli szkła.

Ale one nie dały za wygrane, i szukały następnego człowieka, którego mogły osaczyć. Widziałam, jak jeden z braci, gdy wchodził do cerkwi, niósł na sobie jednego demona, a kiedy wychodził, to rzuciła się na niego cała zgraja. I odszedł on jak grono winogronowe, obklejony demonami. Dlatego, że on nie okazał skruchy w kościele i nie wyspowiadał się. Pozostał w tym stanie, w jakim przyszedł do cerkwi.”

A jak jest ze mną w przeżywaniu Eucharystii? Może podobnie?
Na początku Mszy św. był akt skruchy, był też ksiądz w konfesjonale, odczytano słowo Boże, było przeistoczenie, czyli Golgota i największy cud na świecie: żywe i rzeczywiste Ciało i Krew Jezusa, ale ja z tych darów Kościoła nie skorzystałem. Jaki wszedłem do Kościoła tak z niego wyszedłem!

Następnie nasza osoba, która przeżyła śmierć doznała wizji „Niebieskiego Jeruzalem”.

Takie oto daje świadectwo:
„Anioł wziął mnie za rękę i zaczęliśmy się oddalać od Tronu Pana. Nie chciało mi się odchodzić z tego miejsca. Było tam tak dobrze. Opuszczaliśmy się coraz niżej. Zobaczyłam piękne miasto.
Piękne miasto. Miało ono niejedne wrota, ale te, do których zbliżaliśmy się, były wykonane z pełnej perły. Otwierały się one jak skrzydła drzwi. Były to dwie pełne niezwykłej piękności perły. Mieniły się one najróżniejszymi barwami. Były one tak piękne, tak ciepłe i tak delikatne, że chciało się stać wiecznie i patrzeć tylko na nie. Gdy wrota się otwarły, zobaczyłam ten niebieski gród. „Jeruzalem?” – pomyślałam. I Anioł odpowiedział: „Tak. Niebieskie Jeruzalem”. Ulice złote. Nie wiem, może to nie było złoto-metal, ponieważ te kamienie ulic wyglądały jak szlifowane złoto najwyższej próby. Były one tak piękne. Nie można było oderwać od nich oczu. 
Zawsze marzyłam, aby pojechać do Paryża i obejrzeć Katedrę Notre Dame, ponieważ zaliczono ją do jednego z cudów świata. To dzieło sztuki. Ale zobaczyłam je na Niebiosach. Było jeszcze piękniejsze, niż na ziemi. I przypomniałam, że i Salomon miał świątynię w widzeniu. Zrozumiałam, że twórcom, którzy kochali Boga, Pan pokazywał to, co czeka nas na Niebiosach i oni starali się powtórzyć to w kopiach. Bez błogosławieństwa Bożego nie mogliby oni stworzyć takiego piękna na ziemi. Ale na ziemi to była tylko kopia, a tutaj te dzieła są jeszcze piękniejsze.”

„Chciałam wejść do miasta, ale Anioł powiedział: „Nic nieczystego nie wejdzie do niego”. (Tatiana miała wrócić na ziemię, stąd nie dostąpiła łaski doświadczenia bycia tam. „Niebieskie Jeruzalem dane jest tym, którzy odejdą na zawsze z ziemi).”

Podsumowując wizję Kościoła tryumfującego w niebie jak i pielgrzymującego tu na ziemi według Tatiany, myślę, że choć jej świadectwo nie jest oficjalnie potwierdzone przez Kościół Katolicki jak każde tego typu świadectwo prywatne, nie lekceważyłbym je.

Wizja demonów osaczających ludzi idących do kościoła jest prawdą o naszej walce duchowej, jaką musimy stoczyć, aby pokonać zniechęcenie w dojściu do świątyni i w przeżyciu Eucharystii.

Niech więc wizja pięknego Jeruzalem, które czeka na każdego z nas po śmierci przypomina i motywuje do UMIŁOWANIA KOŚCIOŁA już tu na ziemi oraz do częstego korzystania z sakramentu pokuty i pojednania, abyśmy nigdy nie byli poza Kościołem. Amen.

Bożena
Bożena Lis 10 '17, 07:38
Roman Chyliński    

Słowo Boże na 10 listopada. 
Łk 16, 1-8 
Słowa Ewangelii według św. Łukasza. 
Jezus powiedział do swoich uczniów: "Pewien bogaty człowiek miał rządcę, którego oskarżono przed nim, że trwoni jego majątek. Przywołał go do siebie i rzekł mu: «Cóż to słyszę o tobie? Zdaj sprawę z twego zarządu, bo już nie będziesz mógł być rządcą». 
Na to rządca rzekł sam do siebie: «Co ja pocznę, skoro mój pan pozbawia mnie zarządu? Kopać nie mogę, żebrać się wstydzę. Wiem, co uczynię, żeby mnie ludzie przyjęli do swoich domów, gdy będę usunięty z zarządu». 
Przywołał więc do siebie każdego z dłużników swego pana i zapytał pierwszego: «Ile jesteś winien mojemu panu?» Ten odpowiedział: «Sto beczek oliwy». On mu rzekł: «Weź swoje zobowiązanie, siadaj prędko i napisz pięćdziesiąt». Następnie pytał drugiego: «A ty ile jesteś winien?» Ten odrzekł: «Sto korców pszenicy». Mówi mu: «Weź swoje zobowiązanie i napisz: osiemdziesiąt». 
Pan pochwalił nieuczciwego rządcę, że roztropnie postąpił. Bo synowie tego świata roztropniejsi są w stosunkach z ludźmi podobnymi sobie niż synowie światła".

Kom.: O Bożej ekonomii.

Co w tej przypowieści o nieuczciwy rządcy jest takiego trudnego do zrozumienia?

Nieuczciwy rządca nie był chrześcijaninem. Nie myślał o uczciwym życiu, tylko o tym jak szybko się dorobić! Sprawa trwonienia przez niego majątku właściciela wyszła na jaw i stracił pracę. Musiał szybko myśleć jak tu zabezpieczyć sobie życie na starość. Tuż przed opuszczeniem pracy, mając jeszcze władzę spożytkował ją na rzecz swoich pracowników. Podarował im sporo długu, jaki zaciągnęli wobec właściciela.

Podsumowując tę przypowieść Jezus powiedział zaskakujące słowa: „Pan pochwalił nieuczciwego rządcę, że roztropnie postąpił. Bo synowie tego świata roztropniejsi są w stosunkach z ludźmi podobnymi sobie niż synowie światła".

Synowie tego świata, to panowie biznesmeni, którzy wiedzą jak pieniędzmi obracać, aby zapewnić sobie byt.

A synowie światłości, to znaczy my, czy wiemy na czym powinno polegać nasze życie, aby zapewnić sobie życie wieczne?!
Kochani katolicy macie zapewne swoich dłużników i ja się pytam, co wy z tymi dłużnikami robicie?

No jak to? Nie ma głupich, w bambusa nie damy się robić, co pożyczone musi dłużnik wrócić. OK.

A czy chociaż raz tak było w twoim życiu, że kiedy ktoś ci wracał pieniądze powiedziałeś „tyle”, resztę zachowaj, bo potrzebujesz?
Ta „reszta” została podarowana dłużnikowi w duchu jałmużny, z serca - jak dla Pana. 
Nigdy tej osobie o tym nie przypomnisz!!! I nie będziesz nic od tej osoby oczekiwał, żeby cię szczególnie traktowała.
Zrobiłeś ten gest jak „syn światłości” – katolik, dziękując Bogu, że postawił na twojej drodze do zbawienia: biednych, bardziej potrzebujący od ciebie, a ty, dzięki tym ludziom, mogłeś w ten sposób uwielbić Pana i oczyścić się z grzechów!

Księga Tobiasza pouczy nas: 
„Czyńcie dobrze, a zło was nie spotka. 
Lepsza jest modlitwa ze szczerością i miłosierdzie ze sprawiedliwością aniżeli bogactwo z nieprawością. 
Lepiej jest dawać jałmużnę, aniżeli gromadzić złoto. 
Jałmużna uwalnia od śmierci i oczyszcza z każdego grzechu. 
Ci, którzy dają jałmużnę, nasyceni będą życiem”. (Tb 12,7-9).

Jak głęboka jest mądrość ludzi Wschodu! Czyż my ludzie Zachodu, chrześcijanie nie powinniśmy coś zaczerpnąć z tej mądrości?

„Lepsza jest modlitwa ze szczerością i miłosierdzie ze sprawiedliwością aniżeli bogactwo z nieprawością.”

Czyż modlitwa ze szczerością przyniesie mi pieniądze? A miłosierdzie ze sprawiedliwością zaspokoi moje codzienne potrzeby?
Jednak ten co się modli wyprasza nad sobą błogosławieństwo Boże i Jego opiekę. A Bóg Ojciec, który widzi w ukryciu co ci potrzeba „odda tobie” tak za życia, jak i po śmierci.
Będąc miłosiernym, a zarazem sprawiedliwym mądrze i roztropnie oceniasz swoje możliwości i nie pozwolisz ani na zbytek i nonszalancję, ani na złe relacje z ludźmi. Stąd zawsze możesz liczyć na pomoc swoich bliskich, bo ich sam szanujesz.

„Lepiej jest dawać jałmużnę, aniżeli gromadzić złoto.”

Dużo już widziałem takich sytuacji, gdzie ojciec nagromadził sporo majątku dla syna, a ten to szybko go roztrwonił. Nie mówiąc o innych sytuacjach, gdzie pozostawiona spora ojcowizna poróżniła całą rodzinę.

„Jałmużna uwalnia od śmierci i oczyszcza z każdego grzechu. 
Ci, którzy dają jałmużnę, nasyceni będą życiem”.

Synowie światła, o których mówi dzisiaj Jezus powinni mieć świadomość, że ich życie kiedyś się skończy i czeka na nich sprawiedliwość Boża. Dobrze więc wiedzieć, co jest miłe Bogu i co może spowodować, że staniemy przed Nim bogaci w dobro.

Nadzy odejdziemy z tego świata, więc wykorzystajmy każdy dzień na czyn bezinteresowny wobec bliźniego w potrzebie.
Jałmużna natomiast, to czyn miłości dany komuś w duchu pokuty za własne grzechy.

Miłe jest w oczach Bożych, jak widzisz kiedy tak czynisz. Czyńmy więc, jałmużnę serca, dziękując Bogu za człowieka, który chciał od nas ją przyjąć, bo dzięki niemu możemy zostać zbawieni.

Modlitwa: Panie Jezu, nagi przyszedłem na ten świat i nagi tam wrócą. Strzeż mojej duszy od zachłanności i skąpstwa. Otwórz moje serce na człowieka w potrzebie. I spraw, abym świadomy własnej grzeszności czuł się Twoim dłużnikiem. Amen!

Strony: «« « ... 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 ... » »»