Loading...

Będziesz Biblię czytał nieustannie | Forum Nowenny Pompejańskiej

Lokalizacja tematu: Forum » Różności » Propozycje
Dorota
Dorota Sie 6 '16, 13:37

Przemienić własne człowieczeństwo w Chrystusie.

 

„Jezus wziął z sobą Piotra, Jana i Jakuba i wyszedł na górę…”

 

Przemiana ta dokonuje się przede wszystkich w samotności. Wyciszenie, z dala od zgiełku komórek, laptopów i mediów. Sam na sam z Bogiem. Błogosławieni ci, którzy pokochają ducha rekolekcji, zamknięcia się dla Boga i wejścia w siebie.


Ten piękny czas „wyjścia na górę” jest potrzebny, aby oddać się pod kierownictwo Duchowi Świętemu i pozwolić Mu na przemianę naszego człowieczeństwa.

 

„Gdy się modlił, wygląd Jego twarzy się odmienił, a Jego odzienie stało się lśniąco białe.”

 

Ten piękny czas, to czas modlitwy, uwielbienia Boga, przebywania z Nim i radowania się wewnętrznym pokojem. Czasami potrzebujemy aż kilku dni, aby wejść w głębię tego, co Boże, odchodząc od tego, co tylko ludzkie. Na modlitwie najlepiej zobaczymy jak wiele rzeczy przykleiło się do nas, ile spraw nosimy w sobie bez odpowiedzi i jak to wszystko nam ciąży.

 

„Gdy jeszcze to mówił, zjawił się obłok i osłonił ich; zlękli się, gdy weszli w obłok.”

 

Obłok zawsze symbolizuje żywą obecność Ducha Świętego. To On jest głównym sprawcą przemiany naszego człowieczeństwa w szlachetność i dobroć serca. Duch Święty jest Osobą, wiec rozmawiajmy z Nim jak z osobą pełną mądrości i mającą nam wiele do przekazania. Nie bójmy się prawdy, która nam ukarze o naszym życiu. Zrobi to dla nas, abyśmy się dobrze wyspowiadali i zostawili wszelkie ciężary grzechu na rekolekcjach, a do domu wrócili w pełni oczyszczeni z głębokim pokojem w sercu.

 

„A z obłoku odezwał się głos: "To jest mój Syn wybrany, Jego słuchajcie".

 

Słowo Boże. Dać się Jezusowi poprowadzić przez dar rozważania Jego słowa. Warto choć raz w życiu zgłębić w Piśmie św. tylko to co odnosi się do Męki i Śmierci Jezusa na krzyżu, tak w Starym Testamencie: „4 Pieśni Sługi Jahwe” z Księgi Izajasza oraz w Nowym Testamencie we wszystkich Ewangeliach. Warto ze słowem Bożym blisko podejść pod krzyż Chrystusa i w topić się w Jego miłość.

 

Samotność, modlitwa, otwarcie na działanie Ducha Świętego, rozważanie słowa Bożego, stanięcie w prawdzie i szczera spowiedź to najpewniejsza droga do odnowy ducha i kształtowania w nas pięknego człowieczeństwa.

 

Panie Jezus daj nam odwagę wejścia na tę drogę przynajmniej raz w roku i znalezienia czasu na rekolekcje, gdzie tylko Ty Panie będziesz mówił do mojego serca. Amen!

 

ks. Roman Chyliński

Łk 9, 28b-36

Jezus wziął z sobą Piotra, Jana i Jakuba i wyszedł na górę, aby się modlić.
Gdy się modlił, wygląd Jego twarzy się odmienił, a Jego odzienie stało się lśniąco białe.
A oto dwóch mężów rozmawiało z Nim. Byli to Mojżesz i Eliasz. Ukazali się oni w chwale i mówili o Jego odejściu, którego miał dokonać w Jerozolimie.
Tymczasem Piotr i towarzysze snem byli zmorzeni. Gdy się ocknęli, ujrzeli Jego chwałę i obydwóch mężów, stojących przy Nim. Gdy oni odchodzili od Niego, Piotr rzekł do Jezusa: "Mistrzu, dobrze, że tu jesteśmy. Postawimy trzy namioty: jeden dla Ciebie, jeden dla Mojżesza i jeden dla Eliasza". Nie wiedział bowiem, co mówi.
Gdy jeszcze to mówił, zjawił się obłok i osłonił ich; zlękli się, gdy weszli w obłok. A z obłoku odezwał się głos: "To jest mój Syn wybrany, Jego słuchajcie".
W chwili, gdy odezwał się ten głos, Jezus znalazł się sam. A oni zachowali milczenie i w owym czasie nikomu nic nie oznajmili o tym, co widzieli.

Dorota
Dorota Sie 7 '16, 09:20

Gotowi na spotkanie z Jezusem.

Mamy żyć na ziemi jak na obczyźnie- mówi Pan Jezus.
Czy to się tak da?

 

Gdzie przebiega owa śliska granica miedzy odpowiedzialnym zabezpieczeniem sobie i rodzinie należytego bytu, a życiem tak jakby tu, tylko na ziemi można by było osiągnąć pełnię szczęścia?

 

Dlaczego Jezus mówi do nas: „Sprzedajcie wasze mienie i dajcie jałmużnę. Sprawcie sobie trzosy, które nie niszczeją, skarb niewyczerpany w niebie, gdzie złodziej się nie dostaje ani mól nie niszczy. Bo gdzie jest skarb wasz, tam będzie i serce wasze”.

 

Jezus powiedział do swoich uczniów: „Nie bój się, mała trzódko, gdyż spodobało się Ojcu waszemu dać wam królestwo”.

 

Nie wiem czy kiedyś doświadczyłeś obdarowania przez Boga Ojca. Ja osobiście wielokrotnie. Bóg Ojciec jak daje, to czyni to z obfitości swojej dobroci i miłości do człowieka.


Jeżeli Jezus mówi, że Bóg Ojciec zaprasza nas do Królestwa swojego , to ja w to wierzę. I wierzę, że będę się czuł jak w Królestwie: w smaku, przepychu, piękna, wśród cudownej architektury budynków, z zachwycającymi ogrodami z fontannami, w pięknej zieleni łąk, kwiatów i drzew.

 

Izajasz przedstawiając wizje nieba doda:”Tak bowiem mówi Pan:

 

Ich niemowlęta będą noszone na rękach
i na kolanach będą pieszczone.
Jak kogo pociesza własna matka,
tak Ja was pocieszać będę;
w Jerozolimie doznacie pociechy".
Na ten widok rozraduje się serce wasze,
a kości wasze nabiorą świeżości jak murawa.
Ręka Pana da się poznać Jego sługom”.(Iz66,12-14).

 

I tu przytoczę komentarz św. Tereni z Lisieux do tego właśnie cytatu: „ I ja w to wierzę, że będę pieszczona na kolanach Boga!”
Tak właśnie będziemy pocieszani w niebie!

 

Stąd nie oczekujmy tu na ziemi zbyt dużych pocieszeń od ludzi i ich zrozumienia.

 

Dalej Bóg powie co w nas najbardziej ceni:
„Ale Ja patrzę na tego,
który jest biedny i zgnębiony na duchu,
i który z drżeniem czci moje słowo”.(Iz 66.2b).

 

Czyż nie trzeba nam czuwać, abyśmy w troskach o życie nie skupili się bardziej nad tym co doczesne, pomijając to, co wieczne?

 

Życie codzienne niejako wymusza na nas troskę o zabezpieczenie sobie bytu.


Inaczej jest z zadbaniem o dusze.Niestety, potrzeba „karmienia” ducha jest często tak mało odczuwalna, że często nie zauważamy: brak stanu Łaski uświęcającej, braku czytania i życia słowem Bożym, a przecież to jest naszą przepustką do królestwa Bożego.

 

Godzina śmierci dla tych, którzy żyją w Bogu i z Bogiem nie jest zaskoczeniem, ba nawet nieraz jest pragnieniem.

 

Dla tych natomiast, którzy nie mają szacunku dla własnego życia i życia drugich, śmierć może być – jak Jezus mówi, wielkim zaskoczeniem.

 

Prośmy, więc Boga o takie przeżywanie własnego życia,aby sprawy doczesne nie przysłoniły nam powagi przygotowania się na śmierć, na wieczność.


Aby Bóg zastał ciebie i mnie czuwających i gotowego do wejścia na ucztę w niebie. Amen.

 

ks. Roman Chyliński

Łk 12, 32-48

Jezus powiedział do swoich uczniów: "Nie bój się, mała trzódko, gdyż spodobało się Ojcu waszemu dać wam królestwo. Sprzedajcie wasze mienie i dajcie jałmużnę. Sprawcie sobie trzosy, które nie niszczeją, skarb niewyczerpany w niebie, gdzie złodziej się nie dostaje ani mól nie niszczy. Bo gdzie jest skarb wasz, tam będzie i serce wasze.
Niech będą przepasane biodra wasze i zapalone pochodnie. A wy podobni do ludzi, oczekujących swego pana, kiedy z uczty weselnej powróci; aby mu zaraz otworzyć, gdy nadejdzie i zakołacze. Szczęśliwi owi słudzy, których pan zastanie czuwających, gdy nadejdzie. Zaprawdę powiadam wam: Przepasze się i każe im zasiąść do stołu, a obchodząc będzie im usługiwał. Czy o drugiej, czy o trzeciej straży przyjdzie, szczęśliwi oni, gdy ich tak zastanie. A to rozumiejcie, że gdyby gospodarz wiedział, o której godzinie złodziej ma przyjść, nie pozwoliłby włamać się do swego domu. Wy też bądźcie gotowi, gdyż o godzinie, której się nie domyślacie, Syn Człowieczy przyjdzie".
Wtedy Piotr zapytał: "Panie, czy do nas mówisz tę przypowieść, czy też do wszystkich?" Pan odpowiedział: "Któż jest owym rządcą wiernym i roztropnym, którego pan ustanowi nad swoją służbą, żeby na czas wydzielał jej żywność? Szczęśliwy ten sługa, którego pan, powróciwszy, zastanie przy tej czynności. Prawdziwie powiadam wam: Postawi go nad całym swoim mieniem. Lecz jeśli ów sługa powie sobie w duszy: Mój pan ociąga się z powrotem - i zacznie bić sługi i służebnice, a przy tym jeść, pić i upijać się, to nadejdzie pan tego sługi w dniu, kiedy się nie spodziewa, i o godzinie, której nie zna; każe go ćwiartować i z niewiernymi wyznaczy mu miejsce. Sługa, który zna wolę swego pana, a nic nie przyrządził i nie uczynił zgodnie z jego wolą, otrzyma wielką chłostę. Ten zaś, który nie zna jego woli i uczynił coś godnego kary, otrzyma małą chłostę.
Komu wiele dano, od tego wiele wymagać się będzie; a komu wiele zlecono, tym więcej od niego żądać będą".

Dorota
Dorota Sie 8 '16, 22:35

Przykład zostaje.

Sprawa dwudrachmy dotyczy podatku świątynnego, który poborcy pobierali od obcych.

W tym urywku Ewangelii zostało poruszonych parę ważnych kwestii dotyczących samego Jezusa.

Otóż sam Jezus jest Świątynią Bożą. To Jemu należy się obecnie cześć i chwała. Stąd nie musi płacić staterem podatku, bo Jego zapłatą za odbudowanie świątyni w sercach ludzi będzie Jego męka i śmierć na krzyżu.

Dalej, jak sam Jezus oznajmia Piotrowi, podatek świątynny pobierano od obcych.

Otóż, od pierwszych chwil narodzin Jezusa własny naród Go nie przyjął. Jezus został wyśmiany i odrzucony nawet wśród swoich w Nazarecie. Sam Bóg, więc został potraktowany w narodzie żydowskim, jak "ten obcy".

„A zatem synowie są wolni.”

 

Jezus pomimo odrzucenia czuje się nadal synem żydowskiego narodu.
Ale tu chodzi już o inne "Synostwo".


-To właśnie Jezus, jako Syn Boży przyszedł na świat, aby nas wszystkich usynowić względem Boga Ojca:
-To On nas wszystkich będzie uczył po raz pierwszy mówić do Boga "OJCZE".
-To On zabierze nam grzech, który uczynił nas niewolnikami wobec tego grzechu, jak i niewolnikami wobec Boga.
-To Jezus na drzewie krzyża, biorąc na siebie zapłatę za naszą nieprawość i bunt w pełni nas usynowi wobec Ojca w niebie obdarzając nas dziedzictwem życia wiecznego i pełnią szczęścia.

 

Jezus, więc jako Syn Boży czuje się wolnym Człowiekiem i korzysta z prawa wolnej osoby.

 

Czego uczy nas dzisiejsze przesłanie?


Jeśli przychodzimy do Kościoła z lojalności, a nie dla spotkania z Jezusem, to wówczas nie stajemy się świątynią Bożą i trzeba nam będzie kiedyś przed Bogiem płacić „staterem-pokutą”, a czynią to "obcy wobec Boga".

 

Pięknym „staterem” w życiu chrześcijańskim jest pragnienie tracenia życia dla Jezusa i Ewangelii. Ten „stater dobrych uczynków” oraz poświęcenia się dla zbawienia siebie i innych jest najlepszym podatkiem do nieba.

 

Usłyszeliśmy dzisiaj z ust Jezusa, że „synowie są wolni”.

 

Otóż, tymi wolnymi synami wobec Ojca jesteśmy wówczas kiedy trwamy w łasce uświęcającej oraz kiedy pielęgnujemy w nas żywą wiarę.
Nie patrzmy, więc na to jak nas osądza świat, w którym nie ma miłości Ojca. A nawet gdybyśmy uchodzili za „obcych” wobec stylu i mody tego świata, to jednak o wiele bardziej warto być „synem, dzieckiem Ojca” niż otrzymywać pochlebstwa i poklask ze strony liberalno- zniewolonych. Przykładem tego może być prof. Chazan.

 

Jezus uczy nas dzisiaj jeszcze jednego. Zwraca nam uwagę na to, abyśmy dla innych nie byli zgorszeniem:
„ Żebyśmy jednak nie dali powodu do zgorszenia, idź nad jezioro i zarzuć wędkę. Weź pierwszą rybę, którą wyciągniesz, i otwórz jej pyszczek: znajdziesz statera. Weź go i daj im za Mnie i za siebie".

 

Niestety, zbyt często my chrześcijanie rezygnujemy z dobrego przykładu,a szkoda, bo słowa ulecą, a przykład zostaje.

 

Czyż nieraz nie jest tak w naszym chrześcijaństwie:
- Wystarczy, że jako chrześcijanin rozkręcę swój własny biznes i już mam 150 powodów do mniejszych lub większych nieuczciwości wobec zatrudnionych przeze mnie ludzi i skarbówki, tłumacząc się tym: „bo tak wszyscy robią”.


- Cofając samochodem porysuje komuś blachę w jego samochodzie, czy stać mnie na pozostawienie kontaktu w celu wyjaśnienia sprawy?
- Otrzymam większy zwrot pieniędzy za zakup czegoś, pomyliła się ekspedientka, stać mnie na zwrócenie tej nadwyżki kwoty?

 

Uczciwości i jeszcze raz uczciwości w sumieniu jako: pracodawca, pracownik, ekspedientka, kupujący, a szczególnie jako matka czy ojciec wymaga od nas bycie chrześcijaninem.

 

Lepiej przeprosić za chwilową nieuczciwość i w ten sposób wrócić godność sobie we własnych oczach i nie być przyczyna zgorszenia wobec innych, niż żyć w przeświadczeniu bycia nieuczciwym chrześcijaninem.

 

Czego tu na ziemi nie zapłacimy „normalnym staterem” za nasze podatki, to trzeba nam będzie za najmniejsze nieuczciwości na sądzie Bożym z tego się rozliczyć i za zgorszenia także.

 

Modlitwa: Panie Jezu, Ty jesteś świątynią mego serca i Ty czynisz mnie synem Ojca. Tylko dzięki Twojemu miłosierdziu jestem wolnym człowiekiem. Spraw, aby tego daru nigdy nie zagubił w pokusach tego świata. Amen!

ks. Roman Chyliński

Mt 17, 22-27

Gdy Jezus przebywał w Galilei z uczniami, rzekł do nich: "Syn Człowieczy będzie wydany w ręce ludzi. Oni zabiją Go, ale trzeciego dnia zmartwychwstanie". I bardzo się zasmucili.
Gdy przyszli do Kafarnaum, przystąpili do Piotra poborcy dwudrachmy z zapytaniem: "Wasz nauczyciel nie płaci dwudrachmy?" Odpowiedział: "Owszem".
Gdy wszedł do domu, Jezus uprzedził go, mówiąc: "Szymonie, jak ci się zdaje? Od kogo królowie ziemscy pobierają daniny lub podatki? Od synów swoich czy od obcych?" Powiedział: "Od obcych".
Jezus mu rzekł: "A zatem synowie są wolni. Żebyśmy jednak nie dali powodu do zgorszenia, idź nad jezioro i zarzuć wędkę. Weź pierwszą rybę, którą wyciągniesz, i otwórz jej pyszczek: znajdziesz statera. Weź go i daj im za Mnie i za siebie".

 

Dorota
Dorota Sie 9 '16, 13:59

Tajemnica zbawczej oliwy.

Mt 25, 1-13
Słowa Ewangelii według św. Mateusza.
Jezus opowiedział swoim uczniom tę przypowieść: "Podobne jest królestwo niebieskie do dziesięciu panien, które wzięły swoje lampy i wyszły na spotkanie oblubieńca. Pięć z nich było nierozsądnych, a pięć roztropnych. Nierozsądne wzięły lampy, ale nie wzięły ze sobą oliwy. Roztropne zaś razem z lampami zabrały również oliwę w naczyniach. Gdy się oblubieniec opóźniał, zmorzone snem wszystkie zasnęły.
Lecz o północy rozległo się wołanie: «Oblubieniec idzie, wyjdźcie mu na spotkanie!» Wtedy powstały wszystkie owe panny i opatrzyły swe lampy. A nierozsądne rzekły do roztropnych: «Użyczcie nam swej oliwy, bo nasze lampy gasną». Odpowiedziały roztropne: «Mogłoby i nam, i wam nie wystarczyć. Idźcie raczej do sprzedających i kupcie sobie». Gdy one szły kupić, nadszedł oblubieniec: te, które były gotowe, weszły z nim na ucztę weselną i drzwi zamknięto. W końcu nadchodzą i pozostałe panny, prosząc: «Panie, panie, otwórz nam». Lecz on odpowiedział: «Zaprawdę powiadam wam, nie znam was».
Czuwajcie więc, bo nie znacie dnia ani godziny".

 

Słowa powyższe św. Mateusz umieścił w swojej „ Piątej Wielkiej mowie Eschatologicznej”, w której mówi jak będzie na „końcu czasów”.

Przypowieść ta może w nas budzić wiele pytań:


- Dlaczego te roztropne panny były tak skąpe i nie podzieliły się oliwą?


- Dlaczego sam Jezus tak ostro potraktował nieroztropne panny słowami: „Nie znam was”?


- W końcu, na czym polega ewangeliczny nierozsądek oraz czym jest owa tajemnicza oliwa dająca wstęp do Królestwa Bożego?

 

Zaczynając tak od końca, to tajemnica oliwy tkwi w tym, że każdy z nas przez całe życie zbiera własną oliwę: żywej wiary, świeżości chrześcijańskiej wyrażającej się w trosce o zbawienie własne i innych w modlitwie, pokucie i jałmużnie.

Jak widzimy, tej „oliwy” nie da się więc odsprzedać.

 

Niestety są chrześcijanie, którzy późno budzą się z beztroskiego i bezmyślnego przeżywania własnego życia, pomimo wielu Bożych nawoływań.


Te Boże nawoływania dotyczą przede wszystkim zmiany świeckiego stylu naszego życia i przewartościowania jego.


Bóg często chcąc otrząsnąć nas z tego życiowego marazmu, dopuszcza na nas różne doświadczenia: świadectwa i modlitwę innych ludzi, czasem zupełnie „przypadkowo” spotkanych, a nawet cierpienie, czy śmierć osoby bliskiej.

 

Bóg walczy o nasze zbawienie pomimo naszej wielkiej ignorancji w stosunku do nadchodzącej śmierci. A nam, na nasze nieszczęście wydaje się, że wszystkich obok może ona dotknąć, tylko nie mnie!

 

Ewangeliczny nierozsądek dotyczy również przeżywania własnego życia bez Boga albo przynajmniej tak, jakby Boga nie było – to obecnie jest na topie w całej liberalnej Europie.

 

Moi drodzy młodzi przyjaciele, do was się teraz zwrócę:
- Kto wam powiedział, ze wiara jest związana tylko ze starością, a nie z młodością?


- Kto wam powiedział, że do Boga i do Kościoła przychodzą małżeństwa dopiero wówczas, kiedy wychowają własne dzieci, bo wcześniej nie ma czasu na modlitwę i życie Boże?


- Kto wam powiedział, że wyrażania uczuć miłości w relacjach partnerskich nie da się połączyć z Bogiem?

 

Odrzuć bezmyślne, bezrefleksyjne podchodzenie do własnego życia!

 

Życie się zaczyna i kończy!

 

Od ciebie zależy jaką „oliwą” wypełnisz swój lampion „wiecznego światła”.

 

Zaczynaj już od dzisiaj:


- Jak możesz, pojednaj się z Bogiem. Bez łaski uświęcającej nasze dobre czyny i codzienne obowiązki związane z naszym powołaniem są martwe, i nie nabierają mocy zbawczej.


- Swoje dobre czyny przepełnij miłością, którą otrzymałeś od Ducha Świętego na chrzcie św.


- Codziennie jako młody człowiek przez swój wysiłek i trud zgłębiania swojej wiedzy i profesji zawodowej możesz być bardziej kompetentny w służeniu ludziom.


- Jako mąż i żona, ojciec i matka do swojego trudu rodzicielskiego możesz zapraszać Jezusa, aby On uczynił twój wysiłek piękną „oliwą” na życie wieczne.

 

A wówczas obojętnie kiedy odejdziesz z tego świata, spotkasz się na Bożym sądzie z najważniejszymi słowami wypowiedzianymi przez Jezusa: „ Znam ciebie i twoje czyny, wejdź do radości mojego Ojca”. Amen!

ks. Roman Chyliński

Dorota
Dorota Sie 9 '16, 15:17
Wyjść na spotkanie

Oblubieniec idzie, wyjdźcie Mu na spotkanie. Mt 25, 1 – 13

To wołanie rozlega się w centrum dzisiejszego tekstu. Najpierw uderzyło mnie słowo SPOTKANIE. Skojarzyło mi się z Ojcem, który wychodzi na spotkanie syna. I uświadomiłem sobie zaraz potem, że moje życie to czekanie i wychodzenie. Do tego dzisiaj Jezus porównuje królestwo niebieskie.

 

Ta przypowieść Jezusa najczęściej koncentruje uwagę na owej oliwie, której zabrakło pannom nierozsądnym. Jednak o tej oliwie nie ma już mowy pod koniec tekstu. Panny nie zostały wpuszczone dlatego, że nie miały oliwy, bo kiedy już jej zakupiły (ciekawe, kto im sprzedał o północy?), to przecież miały. Oblubieniec mógł powiedzieć: „skoro ją teraz macie, to wejdźcie”. Nic takiego jednak się nie dzieje, więc chyba nie o tę oliwę tu chodzi.

 

Dla mnie chodzi o spotkanie. Mam odpowiedzieć na wołanie dokładnie w taki sposób, do czego ono wzywa. A wezwanie było, by wyjść na spotkanie nadchodzącego Oblubieńca, a nie na tym, by mieć zapalone lampy, itd. Kiedy nadchodzi Oblubieniec, panny rozsądne są dokładnie na swoim miejscu, czyli oczekują Go, natomiast nierozsądne idą w dokładnie przeciwnym kierunku – o północy zmierzają na zakupy.

 

Na czym skupiam się w życiu? Czy na tym, czego mi brakuje (np. oliwy)? Bo wezwanie z dzisiaj jest takie, by skupiać się na przychodzącym Oblubieńcu. Ów nierozsądek polegałby nie na tym, że czegoś nie mam, lecz że nie jestem o właściwym czasie we właściwym miejscu. Zamiast przy Oblubieńcu, jestem na próbie zdobycia tego, czego mi brakuje. Jak król Dawid, który zamiast być w pracy, leniuchuje w swoim pałacu i to doprowadza do śmierci Uriasza, cudzołóstwa i innych konsekwencji. Jak Izrael, który „nie rozpoznał czasu swego nawiedzenia”.

 

Przypomniały mi się również słowa św. Jakuba, który pisze, że jeśli komuś brakuje mądrości, niech o nią prosi Boga, który zawsze daje hojnie i bez wymawiania. Czyż Oblubieniec nie dałby owym pannom oliwy, gdyby zamiast kombinować po swojemu, zostały z pustymi lampami i poprosiły Go o to? Czy nie wpuściłby ich na ucztę właśnie dlatego, że na Niego czekały, że czekały na SPOTKANIE?

 

Czekać na Pana, nawet gdy się opóźnia. Czekać w postawie bycia tu i teraz, w którym mam robić to, co do mnie należy. A kiedy przyjdzie wołanie (ktoś jednak nie przysnął) – wyjść Mu na spotkanie…

Grzegorz Ginter SJ

Dorota
Dorota Sie 10 '16, 09:16

Mdr 3, 1-9

Dusze sprawiedliwych są w ręku Boga i nie dosięgnie ich męka. Zdało się oczom głupich, że pomarli, zejście ich poczytano za nieszczęście i odejście od nas za unicestwienie, a oni trwają w pokoju. Choć nawet w ludzkim rozumieniu doznali kaźni, nadzieja ich pełna jest nieśmiertelności. Po nieznacznym skarceniu dostąpią dóbr wielkich, Bóg ich bowiem doświadczył i znalazł ich godnymi siebie. Doświadczył ich jak złoto w tyglu i przyjął ich jak całopalną ofiarę. W dzień nawiedzenia swego zajaśnieją i rozbiegną się jak iskry po ściernisku. Będą sądzić ludzi, zapanują nad narodami, a Pan królować będzie nad nimi na wieki. Ci, którzy Mu zaufali, zrozumieją prawdę, wierni w miłości będą przy Nim trwali: łaska bowiem i miłosierdzie dla Jego wybranych.

 Wezwani do świętości.

„Dusze sprawiedliwych są w ręku Boga i nie dosięgnie ich męka.” Kim więc są owi sprawiedliwi przed Bogiem?

Św. Jakub w swoim liście odważył się napisać niesamowite słowa: „Mówcie i czyńcie tak, jak ludzie, którzy będą sądzeni na podstawie Prawa wolności. Będzie to bowiem sąd nieubłagany dla tego, który nie czynił miłosierdzia: miłosierdzie odnosi triumf nad sądem. (Jk 2,12-13).

Otóż dla św. Jakuba sprawiedliwymi są ci, którzy pełnią dzieła miłosierdzia, to znaczy: - wybaczają, - błogosławią, a nie przeklinają, - okazują miłosierdzie w konkretnych czynach, - są wrażliwi wobec biedy, choroby i potrzeb bliźnich.

Jak widzimy sprawiedliwymi wcale nie są ci, którzy pod każdym względem chcą być lojalni i w porządku wobec Boga. Dlaczego, bo są skupienie tylko na sobie i swojej nienaganności, a to nie jest droga do świętości.

„Zdało się oczom głupich, że pomarli, zejście ich poczytano za nieszczęście i odejście od nas za unicestwienie, a oni trwają w pokoju. Choć nawet w ludzkim rozumieniu doznali kaźni, nadzieja ich pełna jest nieśmiertelności.”

Zapewne słowa te są skierowane wobec męczenników, ludzi, którzy oddali życie za prawdę, ojczyznę, a w Nowym Testamencie za Jezusa. Głupi ludzie uważają, że można usuwać, to znaczy zabijać ludzi: szlachetnych, odważnych, nie bojących się głosić prawdę i w ten sposób pozbyć się problemu. Tak też mordowano wielu Polaków w czasie II wojny światowej. Tak morowali komuniści po II wojnie światowej. Tak też III RP pozbyła się wielu ludzi szlachetnych pod Smoleńskiem, a i po Smoleńsku.

Ludzi głupich nigdy nie będzie brakowało na świecie i w Polsce. Prośmy jednak Boga, aby nie zabrakło ludzi szlachetnych, oddanych Bogu i Ojczyźnie. „Po nieznacznym skarceniu dostąpią dóbr wielkich, Bóg ich bowiem doświadczył i znalazł ich godnymi siebie. Doświadczył ich jak złoto w tyglu i przyjął ich jak całopalną ofiarę.” Słowo Boże mówi tu o całym zastępie świętych, męczenników, wyznawców, dziewic i świętych małżonkach. Jak wiele jest tam wspaniałych kobiet oddanych swojej rodzinie, królowych, ale i sprzątaczek, jak np.: błogosławiona Aniela Salawa. Również i mężczyzn: szlachetnych królów, biskupów, kapłanów i dobrych ojców, jak św. Brat Albert. Są także wśród nich dziewczęta męczenniczki np. nasza Karolina i rozkochani w Bogu i w Maryi chłopcy np. św. Stanisław Kostka.

Być człowiekiem godnym Boga, oto wielkie wyzwanie dla nas wszystkich chrześcijan! „Ci, którzy Mu zaufali, zrozumieją prawdę, wierni w miłości będą przy Nim trwali: łaska bowiem i miłosierdzie dla Jego wybranych.” Piękne powyższe słowa Salomona.

„Ci, którzy Mu zaufali, bo zrozumieją prawdę”. Kim są?

-To ci, którzy pokochali konfesjonał,

- to ci, którzy mają świadomość własnych słabości,

- to ci, którzy całą moc czerpią z modlitwy, z wiary i sakramentów,

- to ci, którzy mądrości szukają w słowie Bożym. „Wierni w miłości będą przy Nim trwali”.

-To są ci, którzy zaparli się samych siebie, miłości własnej, a otworzyli się na miłość służebną.

- to ci, którzy nawet najmniejsze rzeczy czynią z serca,

- to ci, którzy biorą codziennie swój krzyż cierpień i idą za Jezusem. Chciej być świętym.

Amen!

Ks. Roman Chyliński

Edytowany przez Dorota Sie 10 '16, 18:50
Dorota
Dorota Sie 11 '16, 12:33

Przebaczenie codziennym oddechem naszego życia

Św. Mateusz umieszcza przebaczenie w modlitwie <Ojcze nasz>( Mt 6,9-15), aby stało się ono dla nas codziennością życia. Tak jak modlimy się słowami „Ojcze nasz”. Te słowa Jezusa mówimy kilka razy w ciągu dnia i za każdym razem potwierdzamy, że odpuszczamy naszym winowajcom.
Św. Mateusz podkreśla w swojej Ewangelii, że te słowa mają wypływać z serca: „ Podobnie uczyni wam Ojciec mój niebieski, jeżeli każdy z was nie przebaczy z serca swemu bratu". (Mt 18,35).

 

W dzisiejszej Ewangelii św. Mateusz przypomina nam, że przebaczenie jest obowiązkiem naszego życia chrześcijańskiego.
Dziesięć tysięcy talentów (1 talent to 34,272 kg srebra lub złota) u Mateusza oznacza cenę i ciężar przebaczenia naszego jednego grzechu, które otrzymujemy z łaski Boga. Ewangelista nawiązuje do słów Psalmisty: „Nikt siebie samego nie może wykupić, ani nie uiści Bogu ceny swego wykupu – jego życie jest zbyt kosztowne, by móc żyć na wieki i nie doznać zagłady” (Ps 49,8-10).

 

Ta świadomość, że nic nie jesteśmy w stanie dać za wykupienie swojej duszy jest istotna dla naszej wiary. Bo tylko Męka, Śmierć i Zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa jest zapłatą za nasze grzechy.

 

A to, co jesteśmy winni przebaczenia względem drugiej osoby wg św. Mateusza kosztuje tylko 100 denarów, czyli zapłata za trzy miesiące pracy.
Tak jest różnicy między przebaczeniem, jakie otrzymujemy od Boga w konfesjonale, od tego, które sami czynimy bliźniemu. Warto o tym pamiętać, jak za którymś razem pycha i duma własna nie pozwala nam na przebaczenie.

 

Słowa Jezusa: „"Nie mówię ci, że aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy.” Dają nam jasno do zrozumienia, że w naszym życiu chrześcijańskim ani razu nie może zaistnieć taka sytuacja, abyśmy nie przebaczyli drugiemu człowiekowi. Dla Żydów liczba 77 oznaczała nieskończoność.

 

Powracając do symbolicznej liczby 100 denarów (zapłata za 3 miesiące pracy) może ona uświadamiać nas, że przebaczenie jest P R O C E S E M.

 

Przebaczenie ma się dokonać aktem woli, ale zranienie – ta sfera psychologiczna i duchowa w nas, może boleć nas jeszcze przez dłuższy czas.


Czasami trzeba nieraz kilka razy powtórzyć modlitwę przebaczenia, aby ono w pełni dokonało się w nas.

 

Przebaczenie jest łaską!


Co to dla nas znaczy?

 

Otóż, przebaczenie dokonało się pierwszy raz na Krzyżu słowami wypowiedzianymi przez Jezusa Chrystusa: „Ojcze przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią”. (Łk 23,34).

 

Stąd żaden człowiek tego wcześniej nie dokonał!

 

Owszem wielu umarło na krzyżu przed Jezusem, ale żaden będąc na krzyżu nie przebaczył swoim wrogom (patrz: Rz 6,6-8).
Jeżeli przebaczenie jest łaską, to jest zarazem dla nas darem od Boga, który trzeba nam wypraszać na modlitwie.

 

Żadna, więc nasza zasługa w tym, że przebaczamy naszym bliźnim. To Duch Święty uzdalnia nas do przebaczenia i mocą swoją leczy naszą duszę, zabiera nam ból oraz na nowo pozwala nam z szacunkiem, z godnością i z miłością nosić człowieka, który nas zranił.

 

Czyż nie jest tak, że jeżeli nie wybaczymy naszym winowajcom, zaczynamy nimi gardzić?!

 

A przecież Bóg nami nie gardzi, kiedy przychodzimy po raz setny z tym samym grzechem do Niego!

 

Przebaczenie, więc nie jest altruizmem, czyli gestem na który mnie stać lub nie. Nie podpada również pod sferę matematyczną np.: ponieważ ja jestem winien w tej sprawie tylko 10%, to wspaniałomyślnie tobie przebaczam. Przeważnie winę należałoby mierzyć po 50%, a przebaczać 100%-owo.


Stąd przebaczenie wymaga również od nas prośby o wybaczenie: „I ty mi wybacz”.

 

Przebaczenie powinno dążyć do pojednania.

 

Czym jest jednak pojednanie?

 

Wiele osób nie chce wybaczać, bo boi się automatycznie zmuszenia siebie do pojednania. Otóż tak nie jest. Wybaczasz sam na modlitwie, ale chcąc się pojednać musisz poczekać na gotowość pojednania z drugiej strony. Jeżeli ta druga strona nie będzie chciała wybaczyć tobie i prosić cię o wybaczenie, to do pojednania może w ogóle nie dojść.

 

Pojednanie składa się z trzech członów: PRZEBACZENIE – SPRAWIEDLIWOŚĆ – POJEDNANIE. Miłosierdzie domaga się sprawiedliwości, a sprawiedliwość miłosierdzia.


Każde wiec pojednanie wymaga najpierw sprawiedliwości, np. w formie rozmowy. Stąd błędem jest oczekiwanie zaraz po przeproszeniu pojednania. Przeprosiłem i zaraz ma być wszystko w porządku. Problem w tym, że należałoby nam wysłuchać osobę, którą skrzywdziliśmy.

 

Właśnie sprawiedliwość domaga się wypowiedzenia bólu przez osobę zraniona i usłyszenia tego przez osobę raniącą!!! Boimy się tych rozmów, bo nie chcemy współodczuwania tego, co czuje osoba przez nas zraniona!!!

 

Dążenie do pojednania po zranieniach, jest również procesem.

 

Trudne są słowa Jezusa: „Jeśli więc przyniesiesz dar swój przed ołtarz i tam wspomnisz, że brat twój ma coś przeciw tobie,zostaw tam dar swój przez ołtarzem, a najpierw idź i pojednaj się z bratem swoim! Potem przyjdź i dar swój ofiaruj! Pogódź się ze swoim przeciwnikiem szybko (...)” (Mt 5,23-25).

 

A zatem nie przyjmuj Komunii św. jeśli nie wybaczyłeś z serca swojemu bratu i nie jesteś otwarty na pojednanie. Dlaczego? Bo wówczas ranimy Jezusa w swoim sercu! Bo jak możemy miłować Jezusa, którego nie widzimy, nie miłując bliźniego, którego widzimy – powie do nas św. Jan.

 

Zobacz, jak ważny jest dar wybaczenia, jest on centralnym dziełem odkupienia Jezusa wobec całego świata. A dla ciebie?

 

Ks. Roman Chyliński

Mt 18, 21-35
 

Piotr zbliżył się do Jezusa i zapytał: "Panie, ile razy mam przebaczyć, jeśli mój brat wykroczy przeciwko mnie? Czy aż siedem razy?"
Jezus mu odrzekł: "Nie mówię ci, że aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy.

Dlatego podobne jest królestwo niebieskie do króla, który chciał się rozliczyć ze swymi sługami. Gdy zaczął się rozliczać, przyprowadzono mu jednego, który mu był winien dziesięć tysięcy talentów. Ponieważ nie miał z czego ich oddać, pan kazał sprzedać go razem z żoną, dziećmi i całym jego mieniem, i tak dług oddać. Wtedy sługa upadł przed nim i prosił go: «Panie, miej cierpliwość nade mną, a wszystko ci oddam». Pan ulitował się nad tym sługą, uwolnił go i dług mu darował.
Lecz gdy sługa ów wyszedł, spotkał jednego ze współsług, który mu był winien sto denarów. Chwycił go i zaczął dusić, mówiąc: «Oddaj, coś winien!» Jego współsługa upadł przed nim i prosił go: «Miej cierpliwość nade mną, a oddam tobie». On jednak nie chciał, lecz odszedł i wtrącił go do więzienia, dopóki nie odda długu.
Współsłudzy jego widząc, co się działo, bardzo się zasmucili. Poszli i opowiedzieli swemu panu wszystko, co zaszło. Wtedy pan jego wezwał go przed siebie i rzekł mu: «Sługo niegodziwy, darowałem ci cały ten dług, ponieważ mnie prosiłeś. Czyż więc i ty nie powinieneś był ulitować się nad swym współsługą, jak ja ulitowałem się nad tobą?» I uniesiony gniewem pan jego kazał wydać go katom, dopóki mu całego długu nie odda.
Podobnie uczyni wam Ojciec mój niebieski, jeżeli każdy z was nie przebaczy z serca swemu bratu".

Dorota
Dorota Sie 12 '16, 23:21

Brońmy nierozerwalności małżeństwa!

 

Kościół katolicki stoi na straży nierozerwalności małżeństwa. Ten 19 rozdział z Ewangelii wg. św. Mateusza jest czymś bardzo kluczowym w doktrynie nauczania Kościoła.

 

Zbory protestanckie, niestety odeszły od wierności Ewangelii i pozwoliły na rozerwalność, czytaj na rozwiązłość w małżeństwie. Wystarczy popatrzeć na „youtube” film pt: „Postęp po Szwedzku”, aby zobaczyć jak odejście protestantów od wierności Słowu Bożemu, wpłynęło demoralizująco również na struktury hierarchiczne tych Zborów.
Dlatego lewackie mass media już nie atakują żadnego odłamu protestanckiego, bo już gorzej tam być nie może. Faktycznie, wiele Zborów protestanckich przestało już być Zborami chrześcijańskimi!!!

 

Podobnie działo się za czasów Jezusa. Żydzi, a później Judaizm, który powstał za czasów Ezdrasza i Nehemiasza (V w. p.n.Ch.) po niewoli Babilońskiej, pozwalał na rozerwalność małżeństwa. Jezus musiał przypomnieć Żydom Księgę Rodzaju: „„Czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich jako mężczyznę i kobietę? I rzekł: «Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem». A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. Co więc Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela”.

 

Jezus, jako nowy Prawodawca nazwie po imieniu grzech cudzołóstwa: „A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę, chyba w wypadku nierządu, a bierze inną, popełnia cudzołóstwo. I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo”.

 

Zadajmy więc sobie parę pytań:


- Jak kształtować dzisiaj mentalność współczesnej młodzieży, która już w większości ma za sobą dramatyczne doświadczenie rozwodów swoich rodziców?


- Jak im powiedzieć, że w życiu są decyzje nieodwołalne i taką decyzją jest właśnie małżeństwo!


- Jak pomóc młodym ludziom przygotować się odpowiedzialnie do małżeństwa, kiedy anty moralna kultura „Gender” popierana przez lewackie media lansuje model „singla” luzacko podchodzącego i seksualnie li tylko nastawionego na relacje z drugim człowiekiem?
- Jaką postawę mają przyjąć ojciec i matka, kiedy ich syn czy córka chce „na tzw. próbę” zamieszkać z partnerem w jednym domu?

 

Niestety i wy rodzice i Kościół jesteśmy często bezradni wobec tych nowych wyzwań zagubionego człowieka XXI wieku.
Jedno jest pewne, nie pozwólmy sobie wmówić małżeństwa „na próbę”, czy dla „sprawdzenia sprawności seksualnej”.

 

Od początku małżeństwo ze swej natury jest: jedno i nierozerwalne.

 

Stójmy, więc na straży tej świadomości i tak kształtujmy własne dzieci już od wieku gimnazjalnego czym jest małżeństwo i czym jest odpowiedzialność za drugą osobę na całe życie.

 

A jeżeli dwudziestoparolatek zacznie postępować po swojemu, co macie zrobić?

 

Nie chodzi tu o odrzucenie syna czy córki, kiedy na początku swojego dorosłego życia zaczyna myśleć i czynić inaczej. Ale nie bądźmy też za bardzo wspaniałomyślni i nie szukajmy im mieszkania lub udostępniajmy własne, aby mogli sobie żyć lekko i przyjemnie bez zobowiązania na całe życie.

 

Gdyby ojciec rodziny postawił jasno sprawę wobec syna, który w młodym wieku chce już żyć nie koniecznie z żoną: „synu jesteś dorosły i to są już twoje decyzje, ale mieszkanie i jego utrzymanie muszą być za własne zapracowane twoje pieniądze, to nie wiem czy wielu młodo-dorosłych mężczyzn zgodziłoby się na „życie na próbę”.

 

Niestety, chrześcijańscy rodzice też się pogubili w tych nowych wyzwaniach współczesnego świata. Są ojcowie „zatroskani”, którzy swoim córką kupują prezerwatywy na wakacje „w razie czego”, podobnie postępują bardziej nowoczesne mamy względem swoich synów.

 

Trzymajmy się, więc zdrowej nauki Kościoła! Bo jak mówi św. Paweł: „Jak więc przejęliście naukę o Chrystusie Jezusie jako Panu, tak w Nim postępujcie: zapuśćcie w Niego korzenie i na Nim dalej się budujcie, i umacniajcie się w wierze, jak was nauczono, pełni wdzięczności. Baczcie, aby kto was nie zagarnął w niewolę przez tę filozofię będącą czczym oszustwem, opartą na ludzkiej tylko tradycji, na żywiołach świata, a nie na Chrystusie. (Kol 3,7-8).

 

Co do par żyjących już od lat w konkubinacie. Powiem za św. Janem Pawłem II, żyjcie po chrześcijańsku: szanujcie się nawzajem, módlcie się, wzrastajcie w wierze, nie odchodźcie od Kościoła, ale angażujcie się w jego życie,jak tylko to możliwe korzystajcie z duszpasterstw, które są dla was.

Amen!

Ks. Roman Chyliński - dot. - Mt 19,3-12
.
Faryzeusze przystąpili do Jezusa, chcąc Go wystawić na próbę, i zadali Mu pytanie: „Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?”
On odpowiedział: „Czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich jako mężczyznę i kobietę? I rzekł: «Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem». A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. Co więc Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela”.
Odparli Mu: „Czemu więc Mojżesz polecił dać jej list rozwodowy i odprawić ją?”
Odpowiedział im: „Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych pozwolił wam Mojżesz oddalać wasze żony; lecz od początku tak nie było. A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę, chyba w wypadku nierządu, a bierze inną, popełnia cudzołóstwo. I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo”.
Rzekli Mu uczniowie: „Jeśli tak się ma sprawa człowieka z żoną, to nie warto się żenić”.
Lecz On im odpowiedział: „Nie wszyscy to pojmują, lecz tylko ci, którym to jest dane. Bo są niezdatni do małżeństwa, którzy z łona matki tak się urodzili; i są niezdatni do małżeństwa, których ludzie takimi uczynili; a są i tacy bezżenni, którzy dla królestwa niebieskiego sami zostali bezżenni.
Kto może pojąć, niech pojmuje”.

Dorota
Dorota Sie 13 '16, 11:46

Przyprowadzać dzieci do Jezusa

 

„Przynoszono do Jezusa dzieci”

 

Mamy bardzo wdzięczny dzisiaj temat o przyprowadzaniu dzieci do Jezusa, a nie przeszkadzaniu.

 

Św. Mateusz podkreśla w dzisiejszej Ewangelii, że czymś ważnym jest błogosławienie dzieci przez Jezusa.

 

Wiele matek i ojców to pięknie czyni, na przykład:


- kiedy dziecko idzie do szkoły lub wychodzi z domu,


- przed snem,ciepłe spojrzenie na dziecko i zrobienie mu krzyżyka na czole,


- jak zapewne pamiętacie ten znak krzyża pierwszy raz uczyniliście na czole dziecka przed chrztem św.,


- często rodzice przyjmując Komunię św. biorą z sobą dzieci, aby ksiądz udzielił błogosławieństwa maleństwu, piękny zwyczaj.


- i zawsze kiedy spotykasz się z kapłanem proś o błogosławieństwo dla ciebie i dla twoich dzieci.

 

Kiedy jako rodzice przeszkadzacie Jezusowi błogosławić wasze dzieci?
Szczególnie wówczas:


- kiedy sami nie wierzycie w moc błogosławieństwa Bożego,


- wychodzicie ze Mszy św. niedzielnej zaraz po Komunii św., nie czekając na „rozesłanie” i błogosławieństwo kapłana,


- kiedy w ogóle nie idziecie na Mszę św., bo wam się nie chce,


- kiedy obojętnie mijacie kapłana idąc z dzieckiem,


- kiedy sami tego nie czynicie na co dzień.


- oraz kiedy nie błogosławicie, a wręcz przeklinacie własne dzieci odbierając im wiary w siebie, ignorujecie je, a nawet odrzucacie, dając im do zrozumienia, że ciągle wam przeszkadzają.

 

Błogosław własne dziecko i pozwól mu jak najczęściej spotykać się z Jezusem. Amen!

Ks. Roman Chyliński

Mt 19, 13-15
Przynoszono do Jezusa dzieci, aby położył na nie ręce i pomodlił się za nie; a uczniowie szorstko zabraniali im tego. Lecz Jezus rzekł: «Dopuśćcie dzieci i nie przeszkadzajcie im przyjść do Mnie; do takich bowiem należy królestwo niebieskie». Położył na nie ręce i poszedł stamtąd.

Dorota
Dorota Sie 14 '16, 10:16

Pragnienia Jezusa.

 

Oto trzy pragnienia Pana Jezusa wyrażone w dzisiejszej Ewangelii:


- rzucić ogień,
- przyjąć chrzest,
- dokonać rozłamu.

1. Rzucić ogień.

 

Ogień zawsze Piśmie św. oznaczał czas oczyszczenia. Wspomnę tu tylko ogień deszczu siarki na Sodomę i Gomorę.

 

Jednak w Nowym Testamencie symbolika ognia ma o wiele głębsze znaczenie i odnosi się do Ducha Świętego. To właśnie języczki z ognia zapłoną nad apostołami w momencie otrzymania „Daru z Wysoka”.
Dar Ducha Świętego zapoczątkuje również działalność Kościoła i moc ewangelizacji w całym świecie.

 

Ten „ogień” Ducha Świętego w końcu ma zapłonąć w naszych serach. Co on oznacza?


W Ewangelii wg św. Jana przeczytamy:
"W ostatnim zaś, najbardziej uroczystym dniu święta, Jezus stojąc zawołał donośnym głosem: "Jeśli ktoś jest spragniony, a wierzy we Mnie - niech przyjdzie do Mnie i pije! Jak rzekło Pismo: Strumienie wody żywej popłyną z jego wnętrza".A powiedział to o Duchu, którego mieli otrzymać wierzący w Niego; Duch bowiem jeszcze nie był <dany>, ponieważ Jezus nie został jeszcze uwielbiony.' ( J 7,37-39).

 

Tutaj Jezus posłużył się jeszcze jednym symbolem Ducha Świętego, a mianowicie wodą, strumieniem, który ma wypłynąć z Jego wnętrza oraz w konsekwencji z wnętrza całego Kościoła, jako początku sakramentów.

 

Aby to dokonało się w naszym życiu trzeba nam, jak słyszymy z ust Jezusa:


- być spragnionym daru Ducha Świętego,
- wierzyć w Jezusa,
- przyjść do Jezusa,
- i pić ten „strumień miłości” Ducha Świętego rozlewającego się w naszym wnętrzu.

 

Jak potrzeba dzisiaj żywej wiary u chrześcijan, aby ci sami doświadczali spotkania z Jezusem i innych doprowadzali do Jezusa również z innych religii.

 

2. Przyjąć chrzest.

 

Aby to wszystko mogło stać się, Jezus musi zostać umęczony na krzyżu, aż do tego stopnia, że z Jego boku wypłynie najwspanialszy pokarm dla ludzkości KREW I WODA. Zapowiadają one chrzest i Eucharystię.

 

Ten chrzest Jezusa na krzyżu stanie się i naszym udziałem na naszym chrzcie św..
Przyjąć chrzest dla nas oznacza więc o wiele więcej niż uroczystość chrzcielna, ale jest udziałem w męce , śmierci i zmartwychwstaniu Chrystusa.

 

Mamy w konsekwencji tak jak Jezus umierać dla grzechu, aby żyć w wolności dzieci Bożych.
Bł. ks. Bronisław Markiewicz nazwie ten trud „bojem bezkrwawym”.
Jest to walka ze swoim egoizmem przez powściągliwość i pracę wewnętrzną nad z sobą. To dążenie do świętości w pracy nad swoim charakterem nasz święty porówna do „hartowania stali”.

 

3. Dokonać rozłamu.

 

Kiedy Żydzi oczekiwali pokoju, wyzwolenia spod panowania hegemoni rzymskiej, Jezus zapowiada dokonanie rozłamu w ich sercach.

 

O tym rozłamie w swoim proroctwie mówił prorok Symeon:„Symeon zaś błogosławił Ich i rzekł do Maryi, Matki Jego: "Oto Ten przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu, i na znak, któremu sprzeciwiać się będą” (Łk 2,34).

 

Jezus przychodzi do narodu Żydowskiego będąc dla nich wielkim znakiem, znakiem sprzeciwu. Wobec czego Jezus podnosi sprzeciw:

 

- przeciw obłudzie faryzeuszy,
- przeciw kwasu ludzi Heroda, czyli establishmentu współczesnych mu władz,
- przeciw życiu w kłamstwie,
- przeciw odrzuceniu przykazań Bożych.

 

Jezus przychodzi do nas ze słowem PRAWDY, która ma nas wyzwolić spod panowania grzechu: „Wtedy powiedział Jezus do Żydów, którzy Mu uwierzyli: "Jeżeli będziesz trwać w nauce mojej, będziecie prawdziwie moimi uczniami i poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli".(J 8,31-32).

 

Wielu i spośród katolików odpowiedziałoby dzisiaj na te słowa Jezusa to, co wówczas powiedzieli Żydzi: „(…)nigdy nie byliśmy poddani w niczyją niewolę. Jakżeż Ty możesz mówić: "Wolni będziecie?
Odpowiedział im Jezus: "Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Każdy, kto popełnia grzech, jest niewolnikiem grzechu.(J 8,33-34).

 

Jak realnie brzmią słowa Jezusa na te czasy: „Odtąd bowiem pięcioro będzie podzielonych w jednym domu: troje stanie przeciw dwojgu, a dwoje przeciw trojgu; ojciec przeciw synowi, a syn przeciw ojcu; matka przeciw córce, a córka przeciw matce; teściowa przeciw synowej, a synowa przeciw teściowej».”

 

Za lub przeciw Jezusowi:


- tak jest w mediach, które odrzuciły ewangeliczną prawdę, i wszystko co jest dziełem Jezusa i Kościoła po prostu negują i torpedują kłamstwem,
- tak jest w domach, gdzie współmałżonek nawraca się, a druga strona nie chce tego zaakceptować,
- ten rozłam jest między matką, a córką, która nie chce mieć matki wyśmiewanej przez najbliższych, bo należy do jakieś grupy formacyjnej,

 

Jezus i prawda Ewangeliczna staje się kością niezgody dla tych, którzy ją odrzucają.

 

Nie lękajmy się więc, być znakiem sprzeciwu dla świata, sami uważając, aby żyć w prawdzie Ewangelii, która wyzwala. Amen!

Ks. Roman Chyliński

Łk 12, 49-53

Jezus powiedział do swoich uczniów:
«Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę, ażeby już zapłonął. Chrzest mam przyjąć, i jakiej doznaję udręki, aż się to stanie.
Czy myślicie, że przyszedłem dać ziemi pokój? Nie, powiadam wam, lecz rozłam. Odtąd bowiem pięcioro będzie podzielonych w jednym domu: troje stanie przeciw dwojgu, a dwoje przeciw trojgu; ojciec przeciw synowi, a syn przeciw ojcu; matka przeciw córce, a córka przeciw matce; teściowa przeciw synowej, a synowa przeciw teściowej»

Dorota
Dorota Sie 15 '16, 07:54

Z Matką Bożą ku doskonałości

 

Pieśń Maryi śpiewamy w kościele w trakcie wielkich uroczystości. Ale możemy spojrzeć na tę pieśń jako drogę duchową ku świętości.

 

„Wielbi dusza moja Pana

i raduje się duch mój w Bogu, Zbawcy moim”.

 

Tylko ta dusza, która przepełniona jest Duchem Świętym może wielbić całym wnętrzem Boga i radować się w Nim. Codziennie proś Ducha Świętego, aby cię napełniał miłością do żony, męża, dzieci i bliskich ci znajomych. Podłączaj się pod to źródło Bożej mocy.

 

Bo wejrzał na uniżenie swojej służebnicy”.

 

Trzeba świadomie przyjąć w swoim życiu jakieś uniżenie , czy upokorzenie, aby później doświadczyć jak Bóg wynagradza taką postawę i jakie wielkie rzeczy czyni w życiu takiego człowieka. Bez krzyża upokorzeń mało, co rozumiemy z życia.

 

„Oto bowiem odtąd błogosławić mnie będą
wszystkie pokolenia”.

 

Błogosław Maryję w swoim życiu: Litanią, różańcem a, kiedy widzisz Jej figurę zawierzaj Jej swoje życie choćby słowami z Apelu Jasnogórskiego. Błogosław każdego człowieka: dobrego i złego, tego którego lubisz i którego nie lubisz, który ci sprzyja i w którym masz wroga.
Bóg natomiast błogosławi te rodziny, które z pokolenia na pokolenie przekazują swoim dzieciom żywą wiarę. Nad tymi rodzinami jest Jego miłosierdzie.

 

„Rozproszył pyszniących się zamysłami serc swoich”.

 

Czy modlisz się do Boga, aby zabrał ci ukrytą przed tobą pychę: „ Także od pychy broń swego sługę, niech nie panuje nade mną”(Ps. 19,14).

„Strącił władców z tronu, a wywyższył pokornych”.

 

Nie stajemy się wielcy przez to co posiadamy. Jezus decyduje o tym, kogo poniżyć, a kogo wywyższyć. Trzymaj więc z Jezusem (czytaj Pismo św., przyjmuj sakramenty, trwaj w Kościele i jego nauce). A uważaj na tzw. życie obok Jezusa. Staje się tak kiedy poświęcasz mu tylko ten czas, który ci zbywa.

 

„Głodnych nasycił dobrami, a bogatych z niczym odprawił”.

 

Uważaj! Korzeniem wszelkiego zła jest chciwość pieniędzy (koniecznie przeczytać: 1Tym 6,6-10).


Ludzie głodni Boga to ci, którzy w Nim pokładają nadzieję. Nie cieszy ich prestiż społeczny związany z wykształceniem, czy piastowanym stanowiskiem. Są wolni od chciwości i chęci posiadania znajomości czy mienia. To ci, którzy zadowalają się tym co mają i za to Bogu dziękują.


„Ujął się za swoim sługą, Izraelem,
pomny na swe miłosierdzie”.

 

Zaufaj Jezusowi.


Być sługą Jezusa to zaszczyt. Być na ordynansach u Matki Bożej to wielki przywilej.


Jak uczynisz siebie Ich sługą i będziesz w Ich sprawach, to Oni będą również i w Twoich codziennych sprawach. Taka jest obietnica Jezusa i Maryi!!!

 

Natomiast, najbardziej uwielbiasz Boże miłosierdzie, kiedy konkretnie z niego korzystasz tzn. kiedy się spowiadasz!

 

Cieszmy się zatem dzisiaj wraz z Maryją Jej Wniebowzięciem oraz królowaniem w niebie po prawicy swego Syna. Od tej chwili Niepokalana stała się dla nas „Bramą do nieba”. W chwili śmierci, to Ona przyjdzie po nas, aby wprowadzić do nieba.

 

Maryjo, Matko moja Tobie zawierzam moje życie całkowicie, bez zastrzeżeń. Amen!

Ks. Roman Chyliński

Łk 1, 39-56.

W tym czasie Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem w góry do pewnego miasta w pokoleniu Judy. Weszła do domu Zachariasza i pozdrowiła Elżbietę. Gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się dzieciątko w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę. Wydała ona okrzyk i powiedziała: "Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona. A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie. Oto, skoro głos Twego pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach, poruszyło się z radości dzieciątko w moim łonie. Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana".
Wtedy Maryja rzekła:
"Wielbi dusza moja Pana
i raduje się duch mój w Bogu, Zbawcy moim.
Bo wejrzał na uniżenie swojej służebnicy.
Oto bowiem odtąd błogosławić mnie będą
wszystkie pokolenia.
Gdyż wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny,
święte jest imię Jego.
A Jego miłosierdzie z pokolenia na pokolenie
nad tymi, którzy się Go boją.
Okazał moc swego ramienia,
rozproszył pyszniących się zamysłami serc swoich.
Strącił władców z tronu, a wywyższył pokornych.
Głodnych nasycił dobrami, a bogatych z niczym odprawił.
Ujął się za swoim sługą, Izraelem,
pomny na swe miłosierdzie.
Jak obiecał naszym ojcom,
Abrahamowi i jego potomstwu na wieki"
.

Dorota
Dorota Sie 16 '16, 00:20

Przywiązanie.

 

"Zaprawdę powiadam wam: Bogaty z trudnością wejdzie do królestwa niebieskiego."

 

Bogaty w Piśmie św. oznacza słowo "przywiązany": do rzeczy, ludzi i do wszystkiego co ogranicza ci, albo wręcz uniemożliwia kontakt z Bogiem, Stwórcą!

 

Stąd też powstają:

 

Chore relacje.


Możemy być przywiązani do osób: mąż do żony, żona do męża. Przywiązanie w tej relacji nie pozwala obojgu wzrastać, ponieważ nie ma właściwego dystansu między osobami względem siebie. Przywiązanie powoduje, że oboje małżonkowie przestają nawzajem stawiać sobie wymagania wchodząc w lęki, ze to może ich oddalić od siebie.

 

Jeżeli małżonkowie nie potrafią zaspakajać własnych oczekiwań: w wyrażeniu uczuć, akceptacji i ciepła zaczynają szukać ich spełnienie w dzieciach. I na tym tle mogą powstawać przywiązania: matki do syna, córki do ojca. Złe konsekwencje tych przywiązań kontynuowane są później w małżeństwach dorosłych dzieci w postaci: zaborczych o syna teściowych, czy w pretensjach teścia, że jego „księżniczka” jest źle traktowana przez jej męża.

 

Chore „mieć”.


Zazdrość i kompleks porównywania się z innymi często jest przyczyną przywiązania się do rzeczy materialnych. Gromadzenie, konsumpcja i chęć posiadania staje się „worem bez dna”.
Przyjęcie takiej postawy zabiera nam czas i chęć do przepracowywania własnego człowieczeństwa.


Wówczas macierzyństwo pokonane jest przez bizneswoman, a ojcostwo przez kult pracy i chęć realizowania się poza domem. A dzieci…?
A dzieci wychowuje Internet i kontakty nie zawsze dobre na facebooku.

 

Jezus dzisiaj do nas mówi i ostrzega nas: „ Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne niż bogatemu (czytaj: przywiązanemu) wejść do królestwa niebieskiego". Któż z nas nie ma swoich małych czy większych przywiązań?

 

Słusznie więc apostołowie zapytali się Jezusa:"Któż więc może się zbawić?"


Jezus spojrzał na nich i rzekł:"U ludzi to niemożliwe, lecz u Boga wszystko jest możliwe".

 

Rzecz ciekawa. Kto z przekonaniem wchodzi w chrześcijaństwo ten szybko dojrzewa i staje się moralnie odpowiedzialnym człowiekiem.

 

Natomiast ludzie traktujący życie powierzchownie i bezrefleksyjnie, trzymający się na dystans od religii chrześcijańskiej i wybierający bardziej przyjemność niż Boga ciągle nie dorastają do zadań, które wypływają z ich stanu i powołania.

 

Mówi o tym św. Jan w swojej Ewangelii:


A sąd polega na tym, że światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki. Każdy bowiem, kto się dopuszcza nieprawości, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby nie potępiono jego uczynków. Kto spełnia wymagania prawdy, zbliża się do światła, aby się okazało, że jego uczynki są dokonane w Bogu". (J 3,19-21).

 

Postaw więc na żywą relację z Bogiem. Dlaczego?
Bo jak odpowiada Jezus na pytanie uczniów „kto może się zbawić”: "U ludzi to niemożliwe, lecz u Boga wszystko jest możliwe".

 

A jeżeli u Boga wszystko jest możliwe, to jest możliwe


- pojednanie w małżeństwie przez nawrócenie męża, albo żony,
- możliwe jest zerwanie z nałogiem,
- możliwe jest odrzucenie grzesznego stylu życia,
- możliwy jest powrót do zdrowia,
- możliwe jest pokonanie lęku przez ufność do Boga Ojca.

 

A to wszystko może dać nam Bóg z jednego powodu, aby nas zbawić. Amen!

ks. Roman Chyliński

 

Mt 19, 23-30
 Jezus powiedział do swoich uczniów: "Zaprawdę powiadam wam: Bogaty z trudnością wejdzie do królestwa niebieskiego. Jeszcze raz wam powiadam: Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne niż bogatemu wejść do królestwa niebieskiego".
Gdy uczniowie to usłyszeli, przerazili się bardzo i pytali: "Któż więc może się zbawić?"
Jezus spojrzał na nich i rzekł: "U ludzi to niemożliwe, lecz u Boga wszystko jest możliwe".
Wtedy Piotr rzekł do Niego: "Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą, cóż więc otrzymamy?"
Jezus zaś rzekł do nich: "Zaprawdę powiadam wam: Przy odrodzeniu, gdy Syn Człowieczy zasiądzie na swym tronie chwały, wy, którzyście poszli za Mną, zasiądziecie również na dwunastu tronach sądząc dwanaście pokoleń Izraela. I każdy, kto dla mego imienia opuści dom, braci lub siostry, ojca lub matkę, dzieci lub pole stokroć tyle otrzyma i życie wieczne odziedziczy.
Wielu zaś pierwszych będzie ostatnimi, a ostatnich pierwszymi".

Dorota
Dorota Sie 16 '16, 15:31

Puścić wszystko

 

Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą… Mt 19, 23 – 30

 

Powraca temat posiadania, bogactwa i opuszczenia. Bardzo mocny jest tekst z Ezechiela, który dotyczy króla Tyru, lecz tradycyjnie uważa się go także za mówiący o upadku Aniołów (Ez 28, 1 – 10). Mówi o wyniosłości i o próbie równania się z Bogiem. Bóg do owego króla mówi, iż dzięki swojej przezorności zdobył sobie majątek, dzięki swoim zdolnościom pomnożył swoje majętności. Swoje, swoim, swej… Grzech pychy więc u swych źródeł ma postawę, która stwierdza, że sobie i tylko sobie wszystko zawdzięcza, więc Bogu ani nie musi oddawać czci, ani być Mu wdzięcznym.

 

Chciał on mieć rozum równy rozumowi Boga i stał się mądrzejszy od wszystkich. Bóg więc wystąpi przeciwko urokowi jego mądrości. Zatrzymało mnie słowo „urok”. Ono powiedziało mi o tych wszystkich miejscach, gdzie próbowałem zabłysnąć, postawić na swoim, mieć rację, by moje było „na wierzchu”, by błyszczeć ponad innymi… tylko po co? Czymże to jest? Czym moja racja, by się przy niej upierać? Co mi to daje? Zasadniczo nic. Lub też bardziej NIC.

 

Jezus mówi mi dzisiaj, by wszystko opuścić. Czy też w skróconej formie puścić. Nie trzymać wszystkiego w garści, nie próbować pociągać za wszystkie sznureczki (bo wtedy stanę się podobny do króla Tyru, który chciał być równy Bogu), nie kontrolować wszystkiego. Zaintrygowało mnie, że kiedy Jezus mówi, iż bogatemu trudno wejść do królestwa niebieskiego, to uczniowie „bardzo się przerazili”. Jakby to było tak wielkim problemem, iż myśleli, że mało kto się zbawi. Dzisiaj nie jest inaczej.

 

Trzeba opuścić wszystko, by otrzymać wszystko. Albo w wersji krótszej – trzeba puścić wszystko, by trzymać wszystko. Przy czym pierwsze „wszystko” oznacza to, co uważam za „swoje”, co sobie zawdzięczam, co mi się należy, co muszę kontrolować, o co walczyć, nad czym mieć władzę, itd. To wszystko potrzebuję puścić, by móc o-trzymać jedno, albo JEDNEGO. To wszystko, co mam, jest mi dane, ale w obietnicy usłyszałem dziś, że puszczę wszystko dla imienia Jezusa, to o-trzymam stokroć tyle i życie wieczne posiądę na własność. To jest moja prawdziwa własność, reszta jest mi ofiarowana na jakiś czas i mam z niej korzystać o tyle, o ile mi pomaga przyjąć dar – życia wiecznego.

 

Na raz mogę trzymać tylko jedną rzecz. Albo to będzie to, co „swoje”, albo będę się trzymać JEDNEG

o.Grzegorz Ginter SJ

Edytowany przez Dorota Sie 16 '16, 15:33
Dorota
Dorota Sie 17 '16, 06:30

Patrzeć dobrym okiem.

 

„Czy mi nie wolno uczynić ze swoim, co chcę? Czy na to złym okiem patrzysz, że ja jestem dobry?»

 

Czy są osoby, na których złym okiem patrzysz?


- Może tymi osobami są ci, którzy niedawno zranili cię.
- A może wzięła cię zazdrość, ponieważ odwiedziłaś znajomych, którzy niedawno ładnie się umeblowali, a ty już dawno marzysz o takich meblach, tylko cię na to nie stać.
- A może tą osobą jest koleżanka w pracy, która nie wiadomo dlaczego dostała lepsze stanowisko lub premię, a ty nie.
- A może czyjś ubiór…, lepszy samochód…, plotka o kimś, co był dla ciebie autorytetem, spowodowały, że już złym okiem patrzysz na kogoś.

 

To „złe oko” w tobie mówi ci, że jeszcze dużo oceny i osądu pielęgnujesz w swoim patrzeniu i myśleniu o innych. I, że jeszcze mało dystansu masz do rzeczywistości otaczającej ciebie.

 

Chcesz się tego wyzbyć?

To zauważ, że jest i „dobre oko”.


Patrzenie „dobrym okiem” polega na od uczeniu się częstego zauważania i podkreślania wad innych oraz nabywania niechęci do słuchania i przenoszenia plotek.

 

Człowiek patrzący „dobrym okiem”:


- zauważa dobro w drugim człowieku i potrafi to podkreślić i wypowiedzieć.
- Potrafi się też cieszyć z czyjś sukcesów.
- Potrafi zachować powściągliwość w złej ocenie postępowania drugiego człowieka, zanim tego nie sprawdzi i nie upewni się.

 

Zobacz, jak Bóg „dobrym okiem” patrzy na ciebie i na mnie pomimo naszych licznych wad.


Zobacz, jak Bóg szuka w nas dobra, zdejmując z nas winę w konfesjonale.
Czyż nie dlatego nam tak ciężko uwierzyć w dobroć Boga, że sami nie wierzymy we własną dobroć i dobroć innych?

 

Modlitwa: Duchu Święty obdarz mnie „dobrym okiem miłości”. Zachowaj mnie od osądu i oceny, które zabierają mi miłość. Uzdrów wnętrze moje, abym na ludzi nie patrzył przez własne zranienia. Amen

 

ks. Roman Chyliński

Mt 20, 1-16a

Jezus opowiedział swoim uczniom następującą przypowieść: "Królestwo niebieskie podobne jest do gospodarza, który wyszedł wczesnym rankiem, aby nająć robotników do swej winnicy. Umówił się z robotnikami o denara za dzień i posłał ich do winnicy.
Gdy wyszedł około godziny trzeciej, zobaczył innych, stojących na rynku bezczynnie, i rzekł do nich: «Idźcie i wy do mojej winnicy, a co będzie słuszne, dam wam». Oni poszli. Wyszedłszy ponownie około godziny szóstej i dziewiątej, tak samo uczynił.
Gdy wyszedł około godziny jedenastej, spotkał innych stojących i zapytał ich: «Czemu tu stoicie cały dzień bezczynnie?» Odpowiedzieli mu: «Bo nas nikt nie najął». Rzekł im: «Idźcie i wy do winnicy».
A gdy nadszedł wieczór, rzekł właściciel winnicy do swego rządcy: «Zwołaj robotników i wypłać im należność, począwszy od ostatnich aż do pierwszych». Przyszli najęci około jedenastej godziny i otrzymali po denarze.
Gdy więc przyszli pierwsi, myśleli, że więcej dostaną; lecz i oni otrzymali po denarze. Wziąwszy go, szemrali przeciw gospodarzowi, mówiąc: «Ci ostatni jedną godzinę pracowali, a zrównałeś ich z nami, którzyśmy znosili ciężar dnia i spiekoty». Na to odrzekł jednemu z nich: «Przyjacielu, nie czynię ci krzywdy; czy nie o denara umówiłeś się ze mną? Weź, co twoje, i odejdź. Chcę też i temu ostatniemu dać tak samo jak tobie.
Czy mi nie wolno uczynić ze swoim, co chcę? Czy na to złym okiem patrzysz, że ja jestem dobry?»
Tak ostatni będą pierwszymi, a pierwsi ostatnimi".

Dorota
Dorota Sie 18 '16, 00:08

Nie lekceważmy natchnień Bożych.

 

"Królestwo niebieskie podobne jest do króla, który wyprawił ucztę weselną swemu synowi.”

 

Bóg wyprawił ucztę w niebie swojemu Synowi Jezusowi Chrystusowi i razem z Nim po Zmartwychwstaniu i Wniebowstąpieniu zaprosił cały Kościół, aby radował się i triumfował.


Każdy z nas przez chrzest i wiarę już może w nadziei czuć się przeznaczony do uczestnictwa w chwale wraz z Ojcem, Synem i Duchem Świętym.

 

Uczestnicząc w uczcie Eucharystycznej już niejako partycypujemy w wiecznej uczcie w chwale Trójcy Przenajświętszej.

 

„Posłał więc swoje sługi, żeby zaproszonych zwołali na ucztę, lecz ci nie chcieli przyjść.”

 

Dramat zaczyna się wówczas, kiedy z jakiegoś powodu zaczynamy lekceważyć dar Ojca- niebo, wieczne dziedzictwo. A zamiast tego wybieramy to, co jest chwilowe i przemijające i stawiamy na pierwszym miejscu.


Jak musi się czuć nasz Ojciec w Niebie, kiedy wzgardzimy Jego niepojętą miłością?

 

"Wtedy rzekł swoim sługom: «Uczta wprawdzie jest gotowa, lecz zaproszeni nie byli jej godni.


Idźcie więc na rozstajne drogi i zaproście na ucztę wszystkich, których spotkacie».”

 

Słowa te odnoszą się zapewne do narodu Żydowskiego, który jako naród wybrany wzgardził Synem Bożym.


Kiedy naród izraelski odrzucił Jezusa, Bóg otworzył serca pogan na przyjęcie słowa Bożego głoszonego przez Apostołów w różnych stronach świata. I nie pozwolił, aby Męka i Śmierć Jezusa oraz Jego Zmartwychwstanie stało się bezowocne.

 

Kiedy Bóg daje nam łaski, a my je odrzucamy nie są one stracone. Bóg je przekazuje dalej tym, którzy te łaski wykorzystają.

 

„Wszedł król, żeby się przypatrzyć biesiadnikom, i zauważył tam człowieka nie ubranego w strój weselny. Rzekł do niego: «Przyjacielu, jakże tu wszedłeś nie mając stroju weselnego?»”

 

Gdziekolwiek na świecie ludzie żyją, w różnych kulturach i religiach, jeśli dostępują zbawienia to tylko mocą i przez zasługi Jezusa Chrystusa!

 

Nie może człowiek dostąpić zbawienia tylko na mocy własnych zasług i dobrych uczynków.

 

To właśnie św. Mateusz chce powiedzieć Żydom, że żadne Prawo nie da im zbawienia!

 

Miejmy więc i my szacunek dla majestatu śmierci i trwajmy w łasce uświęcającej. Bo w chwili kiedy się nie domyślamy możemy stanąć przed majestatem Bożym.

 

Ci, którzy trwali w łasce i w wierze dostąpią zbawienia i zostaną zaproszeni na ucztę w niebie, ci natomiast, którzy tak na początku, jak i na końcu życia zlekceważyli sobie wezwanie do obcowania ze świętymi mogą popaść w grzechy przeciw Duchowi Świętemu.

 

Katechizmy wyliczają sześć grzechów przeciwko Duchowi Świętemu, świadczących o wyjątkowej zatwardziałości grzeszników:


1. grzeszyć zuchwale w nadziei miłosierdzia Bożego,
2. rozpaczać albo wątpić w łaskę Boża,
3. sprzeciwiać się uznanej prawdzie chrześcijańskiej,
4. nie życzyć lub zazdrościć bliźniemu łaski Bożej,
5. mieć zatwardziałe serce na zbawienne natchnienia,
6. umyślnie zaniedbywać pokutę aż do śmierci.

 

Już dzisiaj nie zlekceważ zaproszenia Pana na ucztę w niebie. Pojednaj się z Bogiem i ludźmi. Przebacz tym, którzy cię zranili i których ty zraniłeś. Amen!

ks. Roman Chyliński

 

Mt 22, 1-14
 

 Jezus w przypowieściach mówił do arcykapłanów i starszych ludu: "Królestwo niebieskie podobne jest do króla, który wyprawi ucztę weselną swemu synowi. Posłał więc swoje sługi, żeby zaproszonych zwołali na ucztę, lecz ci nie chcieli przyjść. Posłał jeszcze raz inne sługi z poleceniem: «Powiedzcie zaproszonym: Oto przygotowałem moją ucztę: woły i tuczne zwierzęta pobite i wszystko jest gotowe. Przyjdźcie na ucztę». Lecz oni zlekceważyli to i poszli: jeden na swoje pole, drugi do swego kupiectwa, a inni pochwycili jego sługi i znieważywszy ich, pozabijali.
Na to król uniósł się gniewem. Posłał swe wojska i kazał wytracić owych zabójców, a miasto ich spalić.
Wtedy rzekł swoim sługom: «Uczta wprawdzie jest gotowa, lecz zaproszeni nie byli jej godni. Idźcie więc na rozstajne drogi i zaproście na ucztę wszystkich, których spotkacie». Słudzy ci wyszli na drogi i sprowadzili wszystkich, których napotkali: złych i dobrych. I sala zapełniła się biesiadnikami. Wszedł król, żeby się przypatrzyć biesiadnikom, i zauważył tam człowieka nie ubranego w strój weselny. Rzekł do niego: «Przyjacielu, jakże tu wszedłeś nie mając stroju weselnego?» Lecz on oniemiał. Wtedy król rzekł sługom: «Zwiążcie mu ręce i nogi i wyrzućcie go na zewnątrz w ciemności. Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów». Bo wielu jest powołanych, lecz mało wybranych".

Dorota
Dorota Sie 19 '16, 00:05

Dla spragnionych miłości Bożej.

 

Rabini, przykazania w liczbie 613 dzielili zgodnie na „wielkie” i „małe”. Różne jednak były ich opinie, gdy chodziło o kolejność hierarchiczną nakazów w ramach wielkich przykazań. Stąd uczeni w Prawie świadomie wystawili Jezusa na próbę, pytając: „Nauczycielu, które przykazanie w Prawie jest największe?".

 

Jezus jednak odpowiedział na to pytanie uważając je za bardzo trafne nazywając przykazania miłości „NAJWIĘKSZYMI”. Tak one brzmią starotestamentalnie: „Słuchaj Izraelu, Pan Bóg nasz, Pan jest jeden. Będziesz miłował Pana Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą. (Pwt 6,4n). Drugie jest to: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego.(Kpł 19,18).

 

Są to oczywiście przykazania nadal aktualne. Często traktowane priorytetowo i słusznie.

 

Ale… czy wiemy, że od Jezusa otrzymaliśmy NOWE PRZYKAZANIE MIŁOŚCI!!!
Występuje ono dwukrotnie i tylko w Ewangelii wg św. Jana.

 

Pierwszy raz w 13 rozdziale, Jezus przedstawia je jako p r z y k a z a n i e n o w e: „Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali tak, jak Ja was umiłowałem; żebyście i wy tak się miłowali wzajemnie. Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi, jeśli będziecie się wzajemnie miłowali". (J 13,34-35).

 

Akcent w tej miłości położony jest na wymóg wzajemnej miłości oraz na taką miłość jaką zostaliśmy umiłowani przez samego Jezusa: „…t a k  j a k  J a  w a s  u m i ł o w a ł e m”.


I tu należałoby dodać: „Taj jak Ja was umiłowałem na krzyżu oddając za was życie oraz przebaczając wam wasze grzechy i zbrodnię”.
Jezus ten doskonały wymiar miłości podkreśli wówczas kiedy powie: „ Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich.”(J 15,13).

Drugi raz Jezus mówi o przykazaniu miłości w 15 rozdz. Ewangelii wg św. Jana, określając je jako „m o j e”: „To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem”.(J 15,12).

 

Jezus akcentując słowo „moje” chce podkreślić , że tylko On może je dać i nas nim obdarzyć. A nie było tego przykazania wcześniej, bo Jego nie było!


Przed Jezusem, ani po nim nie było nikogo kto by oddał swoje życie w śmierci męczeńskiej z miłości do bliźniego. Jeżeli później czynili to święci męczennicy to ze względu na Jezusa i Jego mocą! Sami z siebie nie byliby w stanie tego uczynić.

 

Sobór Watykański II w Konstytucji Dogmatycznej o Kościele w 9 rozdz. nawiązując do nowego przykazania miłości, nadaje mu rangę nowego PRAWA. cyt: „Lud ów mesjaniczny ma za głowę Chrystusa. Prawem jego stało się przykazanie nowe miłowania, jak Chrystus nas umiłował”.

 

Aby dobrze zrozumieć słowa Chrystusa: „jak Ja was umiłowałem”, trzeba nam głęboko rozważyć tekst św. Pawła:


„Chrystus bowiem umarł za nas, jako za grzeszników, w oznaczonym czasie, gdyśmy [jeszcze] byli bezsilni. A [nawet] za człowieka sprawiedliwego podejmuje się ktoś umrzeć tylko z największą trudnością. Chociaż może jeszcze za człowieka życzliwego odważyłby się ktoś ponieść śmierć. Bóg zaś okazuje nam swoją miłość [właśnie] przez to, że Chrystus umarł za nas, gdyśmy byli jeszcze grzesznikami. (Rz 5,6-8).

 

Po przeczytaniu zapewne zrodzi się w nas pytanie, czy my w ogóle jesteśmy zdolni do wyrażenia z siebie takiej miłości?

 

I tu znowu przychodzi nam z pomocą św. Paweł, który w tym samym Liście (5,5) tak pisze: „A nadzieja zawieść nie może, ponieważ miłość Boża, rozlanych jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który został nam dany”.

 

Czyż to nie jest dobrą nowiną dla nas, że jesteśmy uzdolnieni wewnętrznie przez Ducha Świętego do wzajemnej miłości…

 

Napełniajmy się więc tym Duchem codziennie:

 

- Niech żona prosi o tę miłość do męża codziennie, tak sam mąż względem żony.

 

- Niech rodzice proszą o miłość do swoich dzieci, i uczą własne dzieci prosić o tę miłość do rodziców.

 

- Niech matka , czy ojciec samotnie wychowujący dzieci, niech prosi o siłę i o tę miłość wzajemną w swojej rodzinie.

 

- Prośmy o tę miłość do schorowanej matki, czy ojca, aby służyć im w starości, czy w cierpieniu.

 

Modlitwa: Przyjdź Duchu Święty i napełniaj mnie od rana do wieczora duchem miłości i przebaczenia. Uzdalniaj mnie do miłości wzajemnej, aż po oddanie życia za przyjaciół moich, tak jak Jezus to uczynił. Niech miłość do Jezusa wyżej sobie cenię od upokorzeń, zranień i trudności. Rozlewaj więc Duchu Święty miłość w moim sercu. Amen!

ks. Roman Chyliński

 

Mt 22, 34-40

Gdy faryzeusze dowiedzieli się, że Jezus zamknął usta saduceuszom, zebrali się razem, a jeden z nich, uczony w Prawie, zapytał wystawiając Go na próbę: "Nauczycielu, które przykazanie w Prawie jest największe?"
On mu odpowiedział: "«Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem». To jest największe i pierwsze przykazanie.
Drugie podobne jest do niego: «Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego». Na tych dwóch przykazaniach opiera się całe Prawo i Prorocy"

Dorota
Dorota Sie 20 '16, 14:14
Uczynków ich nie naœśladujcie

 

Nie ma bodaj gorszej oceny życia jak ta, którą wypowiada Jezus o uczonych w Piœśmie i faryzeuszach: „Czyńcie i zachowujcie wszystko, co wam polecą, lecz uczynków ich nie naśœladujcie”. Powinniśœmy słuchać tego, co dobre z ust ludzi, których życie przeczy głoszonym prawdom. Nie powinniœmy naśœladować nieżyjących zasadami głoszonymi przez siebie. Bóg może przekazywać nam swoje Słowo przez tego, który nie cieszy się autorytetem, na którego Jego Słowo nie ma żadnego wpływu.

Tym samym poznajemy, kto nie jest człowiekiem godnym zaufania, kto nie może cieszyć się autorytetem w oczach innych. Autorytetem jest ten, kto głosi zasady otrzymane od Boga i zachowuje je. Nie jest autorytetem ten, który oczekuje, iż sam urząd, jaki sprawuje, zobowiązuje innych do okazywania mu należytego szacunku.

Poznajemy, iż człowiek nie jest przewodnikiem w imię Boga, jeœśli wiąże ciężary wielkie i nie do uniesienia i kładzie je innym na ramiona, a sam nie podejmuje się ich realizacji. Tam, gdzie jest rozdźŸwięk między życiem człowieka, a tym, co głosi, tam jest promocja własnej osoby i działanie osłabiające wiarę i zaufanie Bogu.

Człowiek wezwany przez Boga jest zobowiązany do niesienia Jego Słowa. W centrum życia powinien zawsze być Pan, nie zaœś człowiek.

Jeśœli Bóg jest naszym Nauczycielem, to my jesteśœmy braćmi i siostrami w Nim. Im większa prostota wiary, tym bardziej jest ona autentyczna, przekonywująca. Faryzeusze i uczeni w Piœśmie pełniąc misję wiary chcieli osiągnąć dla siebie pozycję społeczną, znaczenie w oczach innych ludzi ze względu na miejsce, jakie zajmowali, na to, jak się ubierali i z jak wyjątkowym szacunkiem inni się do nich odnosili. Zapomnieli tymczasem o najważniejszym, o braterstwie. Jeśœli nie będziemy dla siebie braćmi, Bóg nie będzie dla nas Ojcem. Po braterstwie, którym żyjemy poznajemy, jakie miejsce zajmuje Bóg w naszym życiu.

Najpiękniejsze pojęcia w naszej wierze są te, o których mówi Jezus: Ojciec, Nauczyciel, brat, sługa. Być sługą, aby zostać wywyższonym. Do bycia sługą potrzeba zgody na poniżenie w tym życiu, na niezrozumienie przez najbliższych naszych zachowań, poglądów, pragnień. Nie trzeba się poniżać, lecz przyjąć poniżenie, które każdego dnia jest dla wierzącego propozycją do Jego wywyższenia przez Pana. Przyjmować z pokorą i prostotą to wszystko, co przynosi codziennośœć, jest służbą. Pragnienie podobania się Bogu i wybierania tego, co będzie radoœcią Jego Serca wprowadza nas codziennie w poniżenie.

ks. Józef Pierzchalski SAC do : Mateusz 23,1-12

Jezus przemówił do tłumów i do swych uczniów tymi słowami: "Na katedrze Mojżesza zasiedli uczeni w Piœśmie i faryzeusze. Czyńcie więc i zachowujcie wszystko, co wam polecą, lecz uczynków ich nie naœśladujcie. Mówią bowiem, ale sami nie czynią. Wiążą ciężary wielkie i nie do uniesienia i kładą je ludziom na ramiona, lecz sami palcem ruszyć ich nie chcą. Wszystkie swe uczynki spełniają w tym celu, żeby się ludziom pokazać. Rozszerzają swoje filakterie i wydłużają frędzle u płaszczów. Lubią zaszczytne miejsce na ucztach i pierwsze krzesła w synagogach. Chcą, by ich pozdrawiano na rynkach i żeby ludzie nazywali ich Rabbi. Wy zaœś nie pozwalajcie nazywać się Rabbi, albowiem jeden jest wasz Nauczyciel, a wy wszyscy braćmi jesteśœcie. Nikogo też na ziemi nie nazywajcie waszym ojcem; jeden bowiem jest Ojciec wasz, Ten, który jest w niebie. Nie chciejcie również, żeby was nazywano mistrzami, bo tylko jeden jest wasz Mistrz, Chrystus. Największy z was niech będzie waszym sługą. Kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony".

Dorota
Dorota Sie 21 '16, 00:21

Walcz Wojowniku!

 

Niewątpliwie, jednym z ciekawszych zawodników tegorocznej Olimpiady w Rio jest Usain Bolt, jamajski sprinter, pseudonim Błyskawica. Gość w tegorocznych zawodach zdobył już trzy złote medale, a biega tak szybko, że ledwo go widać. No, gość nieźle walczył o to złoto. Pewnie miał walki małe, kiedy zdecydował się, że zamiast wszamać kotleta, wszamie coś zdrowszego; a pewnie miał i walki wielkie, kiedy ze łzami w oczach podchodził do treningu. Ale dał radę. Walczył. Do tej walki zaprosił Boga, do czego otwarcie się przyznaje, i mówi, że „bez Niego nic nie byłoby możliwe”. Super inspirator do walki.

 

  Walką też jest życie chrześcijanina. Walką o zbawienie, o jego urzeczywistnienie w życiu osobistym – moim, Twoim, każdego. Jezus otworzył nam Niebo, do Niego zaprasza, ale nic nie dzieję się automatycznie. O zbawienie trza walczyć, co by mi nic go nie przysłoniło.  

To Słowo dzisiejsze nie jest łatwe. Ono wręcz boli, może przeraża, a na pewno nieźle budzi. Chrystus nie słodzi dzisiaj swojemu bezimiennemu rozmówcy – a tym samym, każdemu z nas.

  Ale najpierw: czym jest zbawienie? To słowo w kościelnej nomenklaturze używane jest tak często, jak olej do smażenia wspomnianych kotletów. Co ono oznacza?   Katechizm w poniższym punkcie mówi krótko:

 


1949      Człowiek, powołany do szczęścia, ale zraniony przez grzech, potrzebuje zbawienia Bożego. Pomoc Boża zostaje mu udzielona w Chrystusie przez prawo, które nim kieruje, i przez łaskę, która go umacnia: Zabiegajcie o własne zbawienie z bojaźnią i drżeniem... Albowiem to Bóg jest w was sprawcą i chcenia, i działania zgodnie z [Jego] wolą (Flp 2, 12-13).
 

  Zbawienie to Boży ratunek na ludzkie „kuku”, które sobie zrobiliśmy (grzech pierworodny) i ciągle robimy (grzechy codzienne). Z grzechem wiąże się ten cały korowód naszych błędów, upadków, chorób, niepowodzeń. Chcemy przecież tego uniknąć. Nikt nie chce z nas tu cierpieć, prawda? Wszyscy chcemy być zbawieni:

 


„tzn. chcemy uniknąć tego, co nam się nie podoba: chorób, kłopotów, trudnych relacji międzyludzkich, niesprawiedliwości, a nade wszystko śmierci. Któż z ludzi nie prosił Boga o dobre zdrowie dla siebie czy dla swoich bliskich? Pragnienie zbawienia wiąże się ze strachem przed śmiercią, unicestwieniem. Człowiek jest jedynym stworzeniem świadomym własnego umierania i jego uparte, desperackie dążenie, by uciec przed śmiercią, jest motorem wszystkich kultur i religii” [ ks. J. Maciąg ].
 

  Chcemy wybawienia i nadziei na nie, i Jezus nam to daje, ale ostrzega: nie ma tak łatwo; uwaga, można je stracić. Można go nie doznać, jeśli człowiek o nie nie zawalczy, nie wyciągnie rączki, nie zachce.

  Do Jezusa przychodzi bezimienny ktoś (a więc w sumie każdy z nas) i pyta, jak to będzie. Czy każdy będzie zbawiony? A Jezus odpowiada: trzeba walczyć. Trzeba się zmagać. A potem dodaje, że brama jest wąska, że będzie trudno, że ktoś nie wejdzie, że nie ma specjalnych wejściówek. Że brama do Nieba będzie zamknięta może nawet dla tych, co z Nim jedzą i piją, gadają na co dzień. A przyjdą wielcy grzesznicy i wejdą. Dziwne, nie?  

Jezus przyszedł zbawić grzeszników. Zbawienie potrzebne jest przede wszystkim grzesznikom. Wszyscy nimi są. Ale kiedy ktoś nie widzi w sobie grzesznika, to zbawienia (według własnego poglądu) nie potrzebuje. Potrzebę zbawienia znają doskonale ci z nas, którzy znają siebie, swoją formę i nie mają złudzeń do swojej prawdziwej kondycji.  

 

Paradoksalny wniosek jest następujący: zbawią się ci, którzy są zgubieni; natomiast inni – sprawiedliwi, pobożni, nienaganni – nie! Nie chodzi tu tylko o faryzeuszów: także chrześcijanie, ci, co są blisko Jezusa, jedzą i piją z Nim (Eucharystia) i znają dobrze Ewangelię, są w tej grupie ryzyka… [ ks. J. Maciąg ]
 

  Tam jest takie fajne słowo w odpowiedzi Jezusa: gr. agōnízesthe – co się tłumaczy jako: walczcie, zmagajcie się! Trzeba walczyć, jak atleta na arenie, jak Usain o swoją formę, by zwyciężyć, by dolecieć do mety. Wszyscy z nas pragną zbawienia, ale aby je osiągnąć, trzeba walczyć. Z kim i z czym? No nie z ludźmi. Nie mamy wyjść z maczetami i ciachać naszych wrogów. Chodzi o walkę z tym, co utrudnia nam wejście w zbawienie.  

I ja myślę, że są to m.in. dwie rzeczy: pycha i przyzwyczajenie.  

1. Pycha dotyczy powyższego: postawy, że ja Boga nie potrzebuję. Że On mnie nie musi kochać, bo ja poradzę sobie sam. Zbawienie to jest miłość Boga do mnie i Jego gotowość wyzwolenia mnie z moich nocy. Ale czasem jest tak, że my nie chcemy. Jesteśmy takie (nawet religijne) Zosie-samosie. Chcemy sami się zbawić. Może odnajdujesz w sobie taki mechanizm, może widzisz go u innych. To jest taki opór przed uznaniem siebie za grzesznika, kogoś słabego – nawet teraz, jak mi się wszystko układa.

  Ta pycha dotyka naszych relacji. Mogę być takim „świetnym” chrześcijaninem, że będę innych potępiał, bo są inni. A prawo do zbawienia ma też mój brat, siostra, ktoś kogo dziś poniżam i odrzucam, kogo uważam za jedną wielką mendę. Zgoda na to, że mój największy wróg ma również prawo do zbawienia jest walką, nie? Jest takim przeciskaniem się przez ciasne drzwi, nie?   Dlaczego ta brama jest ciasna?  

 

Bo: akceptacja bezwarunkowej miłości Boga, poddanie się jej, zmienia głęboko naszą relację do Boga, do siebie samego i do innych ludzi: pojednany z sobą i z własną historią, zaczynam rozumieć, że zbawienie to nie sukces do osiągnięcia moimi wysiłkami, ale dar Boga. Pogodzony z innymi –grzesznikami jak i ja – nie depczę już więcej ani siebie ani innych i staje się dla mnie możliwe to, o czym mówi Pierwszy List Jana 3,14: przeszliśmy ze śmierci do życia, bo miłujemy braci. Jedyny sposób na otwarcie drzwi zbawienia to uznanie własnej nędzy i zgoda na miłosierdzie Boże [ks. J. Maciąg ].

Bo zgoda na zbawienie, na obecność Boga  w mojej codzienności wiąże się z otwarciem na to, że coś może się zmienić. To może rodzić lęk. To może godzić w Twój plan na życie. On nie chce prowizorycznie być w Twoim życiu. On chce być głęboko. A zgoda na to może być czasem trudna.

  2. I druga sprawa: przyzwyczajenie. Jezus mówi ostre słowa, które mogą paść i do nas (nie daj Boże): nie wiem, skąd jesteście. Ze zbawieniem będą mieli problem ci, co o nie nie walczą. Co przyzwyczaili się do Jezusa. Co wpadli w jakiś letarg. Co myślą, że samo nazywanie się wierzącym wystarczy. Nie wystarczy być raz w tygodniu na niedzielnej „Mszyczce”, nie wystarczy przyjąć święceń kapłańskich czy przyjąć księdza na kolędzie. No nie wystarczy. Trzeba więcej.  

 

Bycie z Jezusem przy stole czyli udział w Eucharystii, słuchanie Jego słowa, celebracje i nabożeństwa, mają sens o tyle, o ile sprawiają, że wchodzimy w doświadczenie miłosierdzia przyjętego od Ojca i udzielonego innym. Inaczej stają się pustym rytualizmem i jeszcze jednym powodem do odrzucenia nas przez Jezusa. Zamknięci we własnej samowystarczalności będziemy kołatać na darmo [ ks. J. Maciąg].
 

  Wszystko musi być polane miłością: pozwalam się Bogu kochać, a potem kocham innych. I wyrażam to czynami.

 


Zbawienie nie jest teorią, teologią ani czymś, co mi się należy z natury, dlatego że jestem dobrym i pobożnym człowiekiem, ale że jest ono otwarciem się na ogień miłości Bożej, który tak głęboko przemienił życie tylu świętych i trawił ich pragnieniem, by miłosierdzie Boże nieść innym [ ks. J. Maciąg] .
 

  To są takie dwie przeszkadzajki, które widzę w tym tekście Ewangelii. Ale tego może być więcej. Dlatego zachęcam Cię do takiego konkretu dzisiaj: pomyśl, na jakiej płaszczyźnie potrzeba Ci walczyć? Co Ci blokuje doświadczenie zbawienia? Co nie pozwala Ci odczuć, że jesteś przez Boga kochana/y?   

Może to być ta pycha i przyzwyczajenie, ale i coś innego. Może Facebook. Może kasa. Może pośpiech. Może brak relacji. Może brak wspólnoty (w parafii na pewno masz różne propozycje). W jakiej sferze musisz zawalczyć o zbawienie? Co Ci je przysłania dzisiaj? Co zrobisz żeby wypełnić Jezusowe wezwanie do przyjęcia zbawienia? Powiem ostro: jak nie wyjdziesz dzisiaj z Mszy z chociaż małym pomysłem, albo postanowieniem poszukania tego, toś ciołek, nie chrześcijanin.  

Walcz! Bo złemu zależy żeby Ci to wyrwać i nieźle kombinuje. Ty też kombinuj i mu przeszkodź.

  Jan Paweł II w Westerplatte w 87’ rzekł:   

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje “Westerplatte”. Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakaś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność , od której nie można się uchylić . Nie można “zdezerterować”. Wreszcie - jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba “utrzymać” i “obronić”, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić  - dla siebie i dla innych.

 

 

No to walcz. Warto. Bo tylko w Nim jest to, za czym tęsknisz. 

  +  

ks. Krzysztof Freitag do :Łukasz 13, 22-30  

Jezus nauczając szedł przez miasta i wsie i odbywał swą podróż do Jerozolimy.
Raz ktoś Go zapytał: «Panie, czy tylko nieliczni będą zbawieni?».
On rzekł do nich: «Usiłujcie wejść przez ciasne drzwi; gdyż wielu, powiadam wam, będzie chciało wejść, a nie będą mogli. Skoro Pan domu wstanie i drzwi zamknie, wówczas stojąc na dworze, zaczniecie kołatać do drzwi i wołać: „Panie, otwórz nam”; lecz On wam odpowie: „Nie wiem, skąd jesteście”. Wtedy zaczniecie mówić: „Przecież jadaliśmy i piliśmy z tobą, i na ulicach naszych nauczałeś”.
Lecz On rzecze: „Powiadam wam, nie wiem, skąd jesteście. Odstąpcie ode Mnie wszyscy dopuszczający się niesprawiedliwości”. Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów, gdy ujrzycie Abrahama, Izaaka i Jakuba, i wszystkich proroków w królestwie Bożym, a siebie samych precz wyrzuconych. Przyjdą ze wschodu i zachodu, z północy i południa i siądą za stołem w królestwie Bożym.
Tak oto są ostatni, którzy będą pierwszymi, i są pierwsi, którzy będą ostatnimi»
.

Edytowany przez Dorota Sie 21 '16, 00:27
Dorota
Dorota Sie 22 '16, 01:20

Maryja Matką i Królową.

Na końcu oktawy uroczystości Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, którą obecnie Kościół już nie obchodzi przeżywamy wspomnienie obowiązkowe Najświętszej Maryi Panny Królowej.


Czego możemy uczyć się od naszej Matki i Królowej?

 

„Anioł Jej odpowiedział: „Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię”.

 

Przede wszystkim życia duchowego, w którym człowiek jest nieustannie otwarty na działanie Ducha Świętego.


Bóg stawia przed nami nowe wyzwania, które bez asystencji Ducha Świętego nie jesteśmy wstanie wykonać, o czym zapewnia nas św. Jan w swojej Ewangelii: „Gdy zaś przyjdzie On, Duch Prawdy, doprowadzi was do całej prawdy. Bo nie będzie mówił od siebie, ale powie wszystko, cokolwiek usłyszy, i oznajmi wam rzeczy przyszłe”. (J 16,13).

 

W innym miejscu czytamy : „Ja zaś będę prosił Ojca, a innego Pocieszyciela da wam, aby z wami był na zawsze - Ducha Prawdy, którego świat przyjąć nie może, ponieważ Go nie widzi ani nie zna. Ale wy Go znacie, ponieważ u was przebywa i w was będzie”.(J 14,16-17).

 

Życie duchowe, więc polega na nieustannym napełnianiu się Duchem Świętym, który doprowadza nas do całej prawdy. Prawda nas wyzwala i zabiera nam lęki.

Ostatnio słyszałem świadectwo jednej osoby, której żalił się pewien doktorant, że zabrakło mu myśli do zakończenia pracy doktorskiej i od kilku dni nie może spać, aby sfinalizować swoje dzieło. Osoba ta zaproponowała mu modlitwę do Ducha Świętego, ba nawet zakupiła książeczkę z nabożeństwami do Trzeciej Osoby Boskiej. Na drugi dzień usłyszała przez telefon, że to działa.

 

„Na to Maryja rzekła do anioła: „Jakże się to stanie, skoro nie znam męża?”
Czasami tak jak Maryja stajemy bezradni wobec życiowych wezwań i zadajemy pytania sobie i Bogu: „jak mam to uczynić”, „ jak się to ma stać w moim życiu”?


W Ewangelii wielu świętych zadawało sobie to pytanie:


- zadał je archaniołowi Zachariasz w Ewangelii św. Łukasza;
- w Ewangelii św. Jana uczynił to Nikodem, który miał się jeszcze raz narodzić;
- jak również apostołowie, gdy dowiedzieli się, że ludziom bogatym trudno wejść do królestwa Bożego. Więc kto to może zrobić?

 

Odpowiedź Jezusa na te ludzkie, normalne pytania jest zawsze jedna: „ U ludzi nie jest to możliwe ale u Boga wszystko jest możliwe”. Dla Boga, bowiem nie ma żadnego niemożliwego słowa, które by wypowiedział i się nie stało!

 

W trakcie Liturgii Eucharystycznej przed przyjęciem Komunii św. mówimy: „Panie nie jestem godzien, ale powiedz (czytaj: poślij) tylko słowo, a będzie uzdrowiona dusz moja”.

 

 

I Pan posyła słowo, które skutecznie leczy moją duszę i ciało.
Pamiętam świadectwo s. Briege McKenna, która zachęcała kapłana chorującego na raka krtani, aby sprawował Eucharystię i pił Krew Pańską. Po kilku dniach Pan posłał słowo, które uleczyło kapłana z tej choroby.

 

„Na to rzekła Maryja: „Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według twego słowa”. Wtedy odszedł od Niej anioł.”

 

Postawa służebna Maryi wobec Boga, wypowiedziana słowami:
„Niech mi się stanie według słowa Twego” jest postawą królewską. Królowi wszechświata, bowiem służymy, jako ojciec i matka, polityk i nauczyciel, ksiądz i sprzątaczka, to niesamowity zaszczyt!

 

Modlitwa: Matko i Królowo naucz mnie dorastania w chrześcijaństwie do świadomości, że wobec Boga Ojca jestem dzieckiem królewskim oraz takiego przeżywania swojego powołania w służbie jakbym dostąpił najwyższego zaszczytu od Boga. Amen.

ks. Roman Chyliński

Wspomnienie Najświętszej Maryi Panny Królowej.


(Łk 1,26-38)


Bóg posłał anioła Gabriela do miasta w Galilei, zwanego Nazaret, do Dziewicy poślubionej mężowi, imieniem Józef, z rodu Dawida; a Dziewicy było na imię Maryja.
Anioł wszedł do Niej i rzekł: „Bądź pozdrowiona, pełna łaski, Pan z Tobą, błogosławiona jesteś między niewiastami”.
Ona zmieszała się na te słowa i rozważała, co miałoby znaczyć to pozdrowienie. Lecz anioł rzekł do Niej: „Nie bój się, Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Boga. Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus. Będzie On wielki i będzie nazwany Synem Najwyższego, a Pan Bóg da Mu tron Jego praojca, Dawida. Będzie panował nad domem Jakuba na wieki, a Jego panowaniu nie będzie końca”.
Na to Maryja rzekła do anioła: „Jakże się to stanie, skoro nie znam męża?”
Anioł Jej odpowiedział: „Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię. Dlatego też Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym. A oto również krewna Twoja, Elżbieta, poczęła w swej starości syna i jest już w szóstym miesiącu ta, która uchodzi za niepłodną. Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego”.
Na to rzekła Maryja: „Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według twego słowa”. Wtedy odszedł od Niej anioł.

Dorota
Dorota Sie 22 '16, 23:19

Przeciw obłudzie.

Łatwo nam zaglądać do czyjegoś „kubeczka słabości”, gorzej do własnego.

Łatwiej widzieć czyjeś błędy, niż własne.


Łatwiej mówić nam, co inni powinni zrobić, aby się zmienić niż samemu wziąć się za naprawę własnego złego stylu życia.


Łatwiej...itd.

 

A chodź by nawet nasz kubeczek stał się czysty, to pamiętajmy, że to za sprawą Ducha Świętego w konfesjonale, a nie naszych dobrych uczynków.

 

Nie przypisujmy, więc sobie czystości serca, bo modlimy się: „Stwórz o mój Boże we mnie serce czyste”

.

Biada wiec mi przed obłudą, która jest we mnie ukryta.(Ps 19)

.
Biada mi w porównywaniu się z innymi, aby podkreślić, jaki ja jestem dobry-lepszy od innych.


Biada mi przed obmową, niby w trosce o zmianę czyjegoś życia. Tak jest, gdy sam nie mam odwagi porozmawiać bezpośrednio z tym człowiekiem, a innym o nim źle mówię.


Biada mi, gdy bardziej dbam o swój zewnętrzny prestiż, niż o życie w prawdzie.

 

Modlitwa. Proszę Cię Jezu, aby to jaki jestem sam na sam przed Tobą, było dla mnie ważniejsze od tego, jak spostrzegany jestem przez innych. Amen!

ks. Roman Chyliński

Mt 23, 23-26

Jezus przemówił tymi słowami: "Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy! Bo dajecie dziesięcinę z mięty, kopru i kminku, lecz pomijacie to, co ważniejsze jest w Prawie: sprawiedliwość, miłosierdzie i wiarę. To zaś należało czynić, a tamtego nie opuszczać. Przewodnicy ślepi, którzy przecedzacie komara, a połykacie wielbłąda.
Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy! Bo dbacie o czystość zewnętrznej strony kubka i misy, a wewnątrz pełne są zdzierstwa i niepowściągliwości. Faryzeuszu ślepy! Oczyść wpierw wnętrze kubka, żeby i zewnętrzna jego strona stała się czysta".

Strony: « 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 ... » »»