Loading...

Będziesz Biblię czytał nieustannie | Forum Nowenny Pompejańskiej

Lokalizacja tematu: Forum » Różności » Propozycje
Dorota
Dorota Sie 24 '16, 06:55

„Chodź i zobacz”.

W tych słowach: „chodź i zobacz” św. Filipa, apostoła zawarta jest głęboka katecheza dla każdego z nas.


Bowiem, każdy z nas musi wypracować swoją własną relację z Jezusem, osobistą, intymną i przyjacielską.

 

Przeanalizujmy te dwa wyrazy według mnie kluczowe dla pogłębienia naszej wiary.

 

„Chodź”.
Do Jezusa trzeba przyjść!
Co to znaczy przyjść do Jezusa?
Jezus w Ewangelii św. Jana powiedział: „Kto jest spragniony, a wierzy we Mnie niech przyjdzie do Mnie i pije” (J 7,37).

 

Cóż oznacza słowo Jezusa: „Spragniony”?

 

Każdy z nas ma swoje pragnienia i bardzo nam zależy, aby one się spełnił w naszym życiu. Ale te pragnienia często dotyczą sfery zmysłów, a nie ducha

.
Norwid powiedział: „Odpocząć znaczy, począć na nowo”. Pytanie rodzi się tu jedno, czy chcemy poczynać w ciele i z ciała, czy duchem i z Ducha Świętego?

 

Otóż, letni, powierzchowny i bezrefleksyjny chrześcijanin nie będzie widział sensu w szukaniu Jezusa.


Czy mamy, więc takie pragnienia, aby spotkać się z Jezusem?

 

Następne słowa Jezusa dotyczą wiary: „A wierzy we Mnie”.

 

Czy wierzysz, że może dojść do spotkania głębokiego, intymnego z Jezusem? Są rekolekcje: dla małżeństw, rodzin, dla młodzieży oraz indywidualne prowadzone np. przez ss. Zawierzanki (Matki Bożej Wielkiego Zawierzenia)w Częstochowie i Blizne, gdzie przez cały dzień i noc jest wystawiony Najświętszy. Sakrament.

Jak piękny i duchowy odpoczynek dokonuje się w sercu człowieka, po adoracjach Naśwj. Sakramentu!


Jak wielu też ciekawych ludzi możesz spotkać na tego typu rekolekcjach.

 

Co nie znaczy, że z Jezusem nie możemy spotkać się na górskich szlakach, czy pływając łódką na jeziorze. Ważne, aby było w nas owe pragnienie i trochę wiary!

 

Jezus szanuje wysiłek człowieka, jego poszukiwanie prawdy i miłości we własnym życiu i pozwala siebie „zobaczyć” właśnie tym utrudzonym.

 

Ale są i takie spotkanie z Jezusem, gdzie człowiek nic się nie natrudzi, a miłosierdzie Boże zaskakuje swoją bezinteresownością. Mówię tu o nawróceniu, które przeżył Andre Frossard.

 

Znany francuski pisarz i eseista. W latach 1987 - 1995 członek Akademii Francuskiej. Był synem Louisa-Oscara Frossarda - jednego z fundatorów Francuskiej Partii Komunistycznej. Wychowywany był w rodzinie ateistów.

Do jego nawrócenia doszło nagle. Andre czekał przed kościołem na swojego znajomego, aż w końcu zdecydował się wejść za nim do kaplicy. Tam akurat siostry zakonne modliły się za niewierzących w Chrystusa. Kiedy po 5 minutach wyszedł z katedry w Notre Dame doznał olśnienia, a świat wydał mu się piękniejszy. W zderzeniu z tym niezwykłym doświadczeniem, dotychczasowe życie uznał za jałowe i postanowił coś w nim zmienić.
W wieku 20 lat przystąpił do Kościoła katolickiego i został ochrzczony. Napisał później dwie wspaniałe książki o swoim nawróceniu: "Spotkałem Boga" i "Istnieje inny świat".

 

„Chodź więc i zobacz”, bo warto w swoim życiu chociaż raz doświadczyć spotkania z Jezusem.Amen!

 

J 1, 45-51

Filip spotkał Natanaela i powiedział do niego: "Znaleźliśmy Tego, o którym pisał Mojżesz w Prawie i Prorocy, Jezusa, syna Józefa, z Nazaretu". Rzekł do niego Natanael: "Czyż może być co dobrego z Nazaretu?" Odpowiedział mu Filip: "Chodź i zobacz".
Jezus ujrzał, jak Natanael zbliżał się do Niego, i powiedział o nim: "Patrz, to prawdziwy Izraelita, w którym nie ma podstępu". Powiedział do Niego Natanael: "Skąd mnie znasz?" Odrzekł mu Jezus: "Widziałem cię, zanim cię zawołał Filip, gdy byłeś pod drzewem figowym".
Odpowiedział Mu Natanael: "Rabbi, Ty jesteś Synem Bożym, Ty jesteś królem Izraela!" Odparł mu Jezus: "Czy dlatego wierzysz, że powiedziałem ci: "Widziałem cię pod drzewem figowym"? Zobaczysz jeszcze więcej niż to".
Potem powiedział do niego: "Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Ujrzycie niebiosa otwarte i aniołów Bożych wstępujących i zstępujących na Syna Człowieczego"
.

Dorota
Dorota Sie 24 '16, 22:25

 

Nie zawsze słuchaj otoczenia. Lekcja św. Bartłomieja.

 

Św. Bartłomiej jest jednym z „duchowych wybrańców Jezusa” do grona dwunastu Apostołów. W Ewangelii według św. Jana, którą odczytujemy w Jego święto, użyte jest jego drugie imię: Natanael. Hebrajskie imię „Natanael” znaczy tyle, co „Bóg dał”. W kontekście tych słów rozważmy teraz słowo Boże. Czego może nas nauczyć człowiek, który przedstawiając swoją osobę mówi, że wszystko ma od Boga?

 

Ten, który nosi takie piękne imię jest osobą żyjącą schematami i opinią publiczną. Kiedy słyszy, że Wybrańcem Bożym jest Jezus z Nazaretu, z nieukrywaną ironią mówi: „Czyż może być co dobrego z Nazaretu?”. Św. Bartłomiej jest tutaj przedstawicielem tych, którzy nie chcą zaufać Jezusowi, ponieważ nabrali dystansu do Osób i rzeczy świętych. Wiele jest takich ludzi, którym przedstawia się karykaturę chrześcijaństwa. Nie ma się co dziwić, że nie chcą w taką religię się zaangażować. Gdybym sam wierzył w takie uproszczenia i banały, to na pewno nie chciałbym być tego częścią.

 

Niestety rzeczywistość zakłamywania prawd wiary nie dotyczy tylko osób będących daleko Pana Boga. Każdy z nas ma wiele luk w swojej religijnej wiedzy, które zapełnia spopularyzowanymi w społeczeństwie opiniami. Stoi więc przed nami zadanie zwalczenia w sobie wszelkich „półprawd” odnośnie Boga i Kościoła. Jak to zrobić?

 

Idealną propozycję podaje Apostoł Filip: „Chodź i zobacz”. Filip wiedział, że „intelektualne rozważanki” niczego tutaj nie dadzą. Jeśli Natanael od dziecka był wychowywany w przekonaniu, że wszystko, co z Nazaretu to samo zło, to jak on mu wytłumaczy, że tutaj jest „zbawienny wyjątek”? Filip poczuł bezradność w stosunku do całej historii św. Bartłomieja. My również, jeśli będziemy chcieli się uporać z czymś mocno zakorzenionym w naszej świadomości, to nie zrobimy tego tylko poprzez dobrą lekturę, czy kapitalny religijny program telewizyjny. Przy głębokich sprawach, które dotykają struktury naszej osobowości, potrzeba konkretniejszych rozwiązań.  Aby rozwiać swoje wątpliwości, trzeba pójść do samego Źródła, którym jest Chrystus.

 

Dopiero spotkanie z samą Miłością pozwoli naprawić to, co się popsuło w naszym myśleniu, albo od dziecka było tworzone w nieprawidłowy sposób. Jeśli więc chcemy uzdrowić siebie, pójdźmy do Jezusa. Możemy się z Nim spotkać w sakramentach jak i w Słowie Bożym. Oczywiście, nie wystarczy samo „bycie” w kościele, kiedy jest odczytywane Słowo Boże albo jest odprawiana Msza święta. Do uzdrowienia potrzeba spotkania się „twarzą w twarz”. Bez przekonania, że Bóg tam jest i czeka na mnie osobiście, potraktujemy Najświętsze Rzeczy, jako rytuał, który się obserwuje, a nie którym się żyje. Dlatego następnym razem, gdy będziemy uczestniczyć w sakramentach, uwierzmy, że w nich przychodzi do nas sam Bóg. On jest żywy i obecny, a nie tylko „wirtualnie przywoływany”. Filip powiedział do Natanaela: „Chodź i zobacz”, a nie pooglądaj z daleka. W życiu duchowym potrzeba osobistego kontaktu i wewnętrznego nastawienia na to, że cud jest na wyciągnięcie ręki.

 

Ciekawe, że te wszystkie opory przeżywa także biblijny Natanael, czyli człowiek, który z zasady powinien przyjmować wszystko, jako dar od Boga. Jak już zostało powiedziane, jego imię oznacza w końcu : „Bóg dał”. Dlaczego więc nie żyje przesłaniem swojego imienia?

 

To jest chyba najmocniejsze przesłanie tego fragmentu Ewangelii. Każdy z nas może się sprzeciwić swojemu imieniu z powodu tego, że otaczający nas ludzie wmawiają, że mamy patrzeć na świat tak jak wszyscy. Nie róbmy tego. Przychodźmy „indywidualnie” do Chrystusa i prośmy, by pomagał nam burzyć wewnętrzne mury, które nie pozwalają doświadczyć miłości, którą dla nas przygotował.

Ks. Piotr Śliżewski

Bożena
Bożena Sie 26 '16, 08:17

O naszej Matce.

,,W Kanie Galilejskiej odbywało się wesele i była tam Matka Jezusa.  Zaproszono na to wesele także Jezusa i Jego uczniów". Tam gdzie jest Maryja przychodzi i Jezus i rodzi się Kościół.  Stąd przy Niej i razem z Nią można czuć się bezpiecznie.  Kana Galilejska uczy nas,  że bez Maryi i Jezusa nie może być,,wesela" to jest radości i życia w prawdzie oraz duchowej przemiany.

 ,,A gdy zabrakło wina, Matka Jezusa mówi do Niego: " Nie mają już wina".  To Maryja czuwa, aby w naszym życiu nie zabrakło,,wesela" i ,,wina", tzn. nadziei i życia w prawdzie. Jak w Ewangeliach synoptycznych Jan Chrzciciel zapowiada działalność Jezusa Chrystusa jako Zbawiciela, tak w Ewangelii wg.  św. Jana, Maryja przejmuje rolę nie tylko zapowiadającą, ale inspirującą, zachęcając swojego Syna, aby rozpoczął swoje dzieło zbawcze. Czyni to słowami: ,,Nie mają już wina".  Wino za czasów Jezusa było pojmowane,  jako napój bogów,  rozweselające serce człowieka. Jezus to wino na krzyżu przemieni w swoją Przenajświętszą Krew, która stanie się zapłatą za nasze grzechy.  Do Ciebie i do mnie Maryja powie dzisiaj : ,,czy nie brakuje w twoim życiu wina",  tj.  Krwi Chrystusa?  Zadbajmy więc o życie Eucharystyczne, o życie SŁOWEM I CIAŁEM i Krwią Chrystusa, a będziemy już tu na ziemi uczestnikami ,,wesela".

Jezus Jej odpowiedział:,, Czyż to moja  lub Twoja sprawa, Niewiasto?. Jeszcze nie nadeszła godzina moja". Jezus w Ewangelii wg. św.  Jana przyszedł na świat na tę jedną ,,godzinę" Męki i Śmierci, aby nas zbawić. Matka nasza zachęca Jezusa, aby tę,,godzinę" męki i zbawienia rozpoczął jak najszybciej dla ludzkości.  Przez to Maryja staje się  Współodkupicielką   rodzaju  ludzkiego.

,,Wtedy Matka Jego powiedziała do sług:,, Zróbcie wszystko , cokolwiek wam powie".  Maryja i nas zachęca, abyśmy weszli całym sercem i z ufnością w to dzieło Jezusa odkupienia świata. Mamy czynić to, co Jezus do nas mówi. Św. Hieronim powie, że na tyle znamy Jezusa i to, co On do nas mówi, na ile czytamy Pismo Święte.

 ,,Stało zaś  tam sześć stągwi kamiennych przeznaczonych do żydowskich oczyszczeń, z których każda mogła pomieścić dwie lub trzy miary. Liczba,,6" w znaczeniu hebrajskim nie jest doskonała, czegoś jej brakuje.  Tak jest i z naszą pracą nad sobą, jeśli jej zabraknie współdziałania z łaską Bożą nie będzie efektu.

,,Rzekł do nich Jezus:,, Napełnijcie stągwie wodą". Napełnili je aż po brzegi. Potem do nich powiedział:,, Zaczerpnijcie teraz i zanieście staroście weselnemu". Ci zaś zanieśli. Służący w Kanie Galilejskiej na prośbę Jezusa mają,,lać wodę" do stągwi. Rzecz prosta i logiczna, im więcej wody tym później więcej wina, ale oni nie wiedzieli, o cudzie przemiany wody w wino, który planował Jezus. Musieli zaufać Jezusowi bez reszty.

,,Lanie wody" w potocznym tego słowa znaczeniu ma pejoratywne znaczenie, ale w życiu duchowym oznacza: nasz trud modlitewny, pracę nad własnym charakterem, stawanie w prawdzie i walkę z własnymi wadami i nałogami. Jezus widząc nasz trud później przemieni go w świętość. Tylko On wie, kiedy i jak zostanie przemienione nasze życie.  Stąd Jemu powierzaj siebie i swoich bliskich, aby tak na tobie, jak i na nich Zbawiciel dokonał cudu wyzwolenia i uświęcenia.

A gdy starosta weselny skosztował wody, która stała się winem, i nie wiedział, skąd ono pochodzi, ale słudzy, którzy czerpali wodę, wiedzieli, przywołał pana młodego i powiedział do niego:" Każdy człowiek stawia najpierw dobre wino, a gdy się napiją, wówczas gorsze. Ty zachowałeś dobre wino aż do tej pory". Zachować,, dobre wino" : życia, miłości, wierności złożonym ślubom zapewne nie jest łatwe. Trzeba, więc nam trzymać z Maryją i Jezusem, bo nie raz w naszym życiu,,zabraknie wina" czyli nadziei i prawdy.

Róbmy więc,,wszystko" co Jezus do nas mówi w codziennym słowie Bożym, aby napełnione Łaską Bożą,,stągwie" naszej duszy mogły wypełnić nas radością, a innym mogły służyć ku zbawieniu. ,,Taki to początek znaków uczynił Jezus w Kanie Galilejskiej. Objawił swoją chwałę i uwierzyli w Niego Jego uczniowie". Dbajmy, więc aby duchowe,,stągwie" w nas nie wyschły, ale ,, Objawiły chwałę Jezusa Chrystusa w tym,, wyschniętym" duchowo świecie. Ks. Roman Chyliński.

J 2, 1-11

W Kanie Galilejskiej odbywało się wesele i była tam Matka Jezusa. Zaproszono na to wesele także Jezusa i Jego uczniów. A gdy zabrakło wina,  Matka Jezusa mówi do Niego: " Nie mają już wina".  Jezus Jej odpowiedział; " Czyż to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto?  Jeszcze nie nadeszła godzina moja".  Wtedy Matka Jego powiedziała do sług: " Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie".  Stało zaś tam sześć stągwi kamiennych przeznaczonych do żydowskich oczyszczeń,  z których każda mogła pomieścić dwie lub trzy miary.  Rzekł do nich Jezus: " Napełnijcie stągwie wodą".  I napełnili je aż po brzegi. Potem do nich powiedział: " Zaczerpnijcie teraz i zanieście staroście weselnemu".  Ci zaś zanieśli.  A gdy starosta weselny skosztował wody, która stała się winem,  i nie wiedział,  skąd ono pochodzi,  ale słudzy,  którzy czerpali wodę,  wiedzieli,  przywołał pana młodego i powiedział do niego: " Każdy człowiek stawia najpierw dobre wino, a gdy się napiją,  wówczas gorsze,  Ty zachowałeś dobre wino aż do tej pory".  Taki to początek znaków uczynił Jezus w Kanie Galilejskiej.  Objawił swoją chwałę i uwierzyli w Niego Jego uczniowie.

Bożena
Bożena Sie 28 '16, 10:04

 

O pysze.

 

,,<< Jeśli cię ktoś zaprosi na ucztę, nie zajmuj pierwszego miejsca, by przypadkiem ktoś znamienitszy od ciebie nie był zaproszony przez niego. Wówczas przyjdzie ten, kto was obu zaprosił, i powie ci: ,, Ustąp temu miejsca ", a wtedy musiałbyś ze wstydem zająć ostatnie miejsce". 

 

Dzisiaj Pan Jezus udziela nam lekcji pokory, aby strzegła nas przed pychą. 

Czym jest więc pycha?  

 

Pycha jest pierwszym z siedmiu grzechów głównych, potężnym narzędziem w rękach Złego. Ojcowie duchowni mówią, że jest bramą do wszystkich grzechów. 

Charakteryzuje się przede wszystkim:

- niezależnością od Boga. Ludzie wówczas żyją tak jakby Boga nie było, nie było również przykazań Bożych.

- nadmierną wiarą we własne siły i możliwości.

- próżnością, która wynika z oceniania, wartościowania i porównywania. 

- egoizmem, a także fałszywą oceną własnej osoby. Każe nam stawiać samych siebie wyżej od innych.

- prowadzi do frustracji, gdyż sprawia, iż nie umiemy przegrywać. 

- powoduje również,że nie umiemy prosić, gdyż to uwłacza naszej ,, godności ". Nie potrafimy dziękować, ponieważ nie widzimy powodu do wdzięczności. Nie umiemy również przepraszać, bo przecież w naszym charakterze nie leży przyznawanie się do błędu.

 

Elementami pychy są też:

 

- udowadnianie własnej racji i prawdy za wszelką cenę oraz niszczenie innych ,, wyszukaną " analizą.

- brak kompromisu, nietolerancja, dogmatyzm, fanatyzm, zamknięcie się na innych, unikanie krytyki i zwrócenie uwagi.

- kierowanie się suchą literą prawa.

-wywyższanie siebie pod pretekstem: altruizmu, działań charytatywnych, sprawowania urzędu lub posiadania stopnia naukowego..

 

Pycha powoduje, że człowiek sądzi, iż sam jest źródłem swych prawych czynów.

Ufa własnej sprawiedliwości, a innymi gardzi. Stąd osobę pyszną cechuje zaburzone poczucie sprawiedliwości i miłości bliźniego. Zajmuje się ona głównie podziwianiem samej siebie. Drażnią ją pozytywne cechy innych ludzi, w końcu zaczyna ich lekceważyć i nimi gardzić.

Pycha ukryta jest w przeświadczeniu, że ,, nie potrzebujemy innych ".

Ludzie pyszni czują się źle z równymi sobie, a jeszcze gorzej w towarzystwie tych, którzy stoją od nich wyżej. ,, Rządzą natomiast osobami  o niższym od nich statusie, oczekując pochlebstw.

Człowiek pyszny kłamie, aby umniejszyć rolę innych. wyraża oburzenie, gdy nie jest doceniany.

Pycha manifestuje się w mowie pełnej samochwalstwa, arogancji, pogardy wobec bliźnich oraz hipokryzji.

 

Natomiast o pokorze Jezus powie tak:

 

,, Do tego zaś, który Go zaprosił, mówił także:<< Gdy wydajesz obiad albo wieczerzę, nie zapraszaj swoich przyjaciół ani braci, ani krewnych, ani zamożnych sąsiadów, aby cię i oni nawzajem nie zaprosili, i miałbyś odpłatę. Lecz kiedy urządzasz przyjęcie, zaproś ubogich, ułomnych, chromych i niewidomych. A będziesz szczęśliwy, ponieważ nie mają czym tobie się odwdzięczyć; odpłatę bowiem otrzymasz przy zmartwychwstaniu sprawiedliwych>>

 

Otóż człowiek pokorny przyjmuje postawę otwartą na dzielenie się z innymi ludźmi niezależnie od ich stanu, tym kim jest i co ma. Rozglądnijmy się wokół siebie. Tak dużo ludzi żyje w nędzy lub w jakiejś potrzebie. Stąd:

- Zobacz może ktoś żyje obok ciebie nie ma na lekarstwa, na ubiór, a idzie powoli już jesień.

- Ktoś może nagle stracił pracę i jest w potrzebie.

- Ktoś jest w szpitalu i potrzebuje ciebie.

I pamiętajmy, że czyn bezinteresowny, dany z serca bliźniemu zakrywa wiele grzechów.

Uczmy się więc pokory od Jezusa. Jezu cichy i pokornego serca  uczyń serca nasze według serca Twego.

Ks. Roman Chyliński

 

Słowo Boże na XXII Niedzielę.

Łk 14, 1. 7-14

 

Gdy Jezus przyszedł do domu pewnego przywódcy faryzeuszów, aby w szabat spożywać posiłek, oni Go śledzili. Potem opowiedział zaproszonym przypowieść, gdy zauważył, jak sobie pierwsze miejsca wybierali. Tak mówił do nich:

<< Jeśli cię kto zaprosi na ucztę, nie zajmuj pierwszego miejsca, by przypadkiem ktoś znamienitszy od ciebie nie był zaproszony przez niego.  Wówczas przyjdzie ten,  kto was obu zaprosił, i powie ci : ,, Ustąp temu miejsca, a wtedy musiałbyś ze wstydem zająć ostatnie miejsce. Lecz gdy będziesz zaproszony, idź i usiądź na ostatnim miejscu. A gdy przyjdzie ten, który cię zaprosił,  powie ci: ,, Przyjacielu, przesiądź się wyżej ". I spotka cię zaszczyt wobec wszystkich współbiesiadników. Każdy bowiem, kto  się wywyższa, będzie uniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony>>.  Do tego zaś, który Go zaprosił, mówił także: << Gdy wydajesz obiad albo wieczerzę, nie zapraszaj swoich przyjaciół ani braci, ani krewnych, ani zamożnych sąsiadów, aby cię i oni nawzajem nie zaprosili, i miałbyś odpłat. Lecz kiedy urządzasz przyjęcie, zaproś ubogich, ułomnych, chromych i niewidomych. A będziesz szczęśliwy,  ponieważ nie mają czym tobie się odwdzięczyć; odpłatę bowiem otrzymasz przy zmartwychwstaniu sprawiedliwych>>.

 

 

 

 

 

Edytowany przez Bożena Sie 28 '16, 10:06
Bożena
Bożena Sie 30 '16, 07:36

 

Dziś mogą spełnić się słowa Pisma i w twoim życiu. 

 

Kiedy Jezus na początku swojej oficjalnej działalności przyszedł do Nazaretu, do synagogi przeczytał słowa z Księgi Izajasza, a odkładając zwój ogłosił: ,, Dziś spełniły się te słowa Pisma, któreście słyszeli". (Łk 4,21).

 

Trzeba i nam uwierzyć w trakcie czytania słowa Bożego. że Dzisiaj w moim życiu to słowo może się wypełnić!  A wypełnia się wówczas, kiedy je ogłaszam ( wypowiadam głośno ) przed samym sobą i przed Bogiem.

 

Teraz powiem ci jak to możesz uczynić, aby dzisiejsze słowo Boże mogło wypełnić się w twoim życiu.

Czytając powyższą Ewangelię zwróć uwagę na słowa: ,, Zdumiewali się Jego nauką, gdyż słowo Jezusa było pełne mocy".

 

Św. Łukasz na podstawie powyższego świadectwa ludzi chce nas przekonać, że słowo wychodzące z ust Jezusa  zawsze jest pełne mocy! Kiedy więc czytasz urywki z Ewangelii zwracaj uwagę na słowa Jezusa, bo wypowiada je Bóg, a u Boga słowo wypowiedziane ,, staje się".

 

Pytanie więc jest tylko jedno: czy słowo Jezusa może ,,stać się tu i teraz" w moim życiu?

I tu docieramy do istoty czytania słowa Bożego. Otóż po przeczytaniu urywku Ewangelii potrzeba nam zmierzenia się z tym słowem i podjęcia decyzji: czy ja chcę, aby to co czytam stało się w moim życiu?

 

Wiele razy zapewne słyszycie z ambony i nie tylko, że religia chrześcijańska jest religią decyzji. Inaczej mówiąc, Bóg tylko czeka na moją decyzję, tak samo jak czekał na decyzję Maryi przy Zwiastowaniu.

 

Kiedy w moim sercu rodzi się TAK dla przeczytanego lub usłyszanego słowa Bożego wówczas to słowo ma moc, aby zacząć działać we mnie. 

Dlatego kiedy dojrzejesz do decyzji po przeczytaniu dzisiejszego słowa, powiedz głośno Jezusowi:

 

,, I we mnie Panie wyrzuć ducha nieczystego!" 

W Twoje święte Imię Jezus wyrzekam się: pożądliwości oczu, pychy i obłudy, pornografii i erotyzmu internetowego, masturbacji i ekshibicjonizmu i wszelkiej niewstydliwości", związuję cię demonie pod Krzyżem Pana naszego Jezusa Chrystusa i zakazuję ci powrotu do mnie. Już nic, co należy do mnie nie należy do ciebie. Amen!

 

Pan mocą słowa, które przeczytałeś i decyzją, którą podjąłeś uczyni to, w tym momencie w twoim życiu!

Zaraz po takiej własnej modlitwie uwolnienia od ducha nieczystego, proś Najdroższą Krew Jezusa, aby cię ochroniła, oczyściła i uświęciła, a Krew Chrystusa wypełni w tobie i obmyje  wszystkie miejsca uwolnione i odsłonięte: ,, Krwi Chrystusa oczyść mnie, Krwi Chrystusa ochroń mnie, Krwi Chrystusa obmyj mnie i uświęć mnie ". Amen!

 

Po czym proś Ducha Świętego, aby to puste miejsce po demonie wypełnił sobą i wszelkimi darami: ,, Duchu Święty zapraszam cię w moje życie. Wypełnij teraz wszystkie miejsca uwolnione i odsłonięte ,swoją świętą obecnością, aby zły duch nie miał już do nich dostępu. Wylej na mnie dary: czystości wzroku i serca,  wstydliwości i skromności,  opanowania oraz życia w prawdzie. Amen ".

 

Na końcu modlitwy dodaj Chwałę Trójcy Przenajświętszej: ,, Chwała Ojcu i Synowi i Duchowi Świętemu, jak była na początku, teraz i zawsze i na wieki, wieków . Amen!

 

 Jednak pamiętaj, tę modlitwę możesz uczynić prywatnie tylko względem siebie.

 

Modlitwę uwolnienia od Złego względem innych osób zostaw kapłanowi.

 

Proś więc dzisiaj Boga, aby mocą Ducha Świętego słowo Boże wypełniło się w twoim życiu. Amen!

Ks. Roman Chyliński.

 

Łk 4, 31-37

 

Jezus udał się do Kafarnaum, miasta w Galilei, i tam nauczał w szabat. Zdumiewali się Jego nauką, gdyż słowo Jezusa było pełne mocy.  A był w synagodze człowiek, który miał w sobie ducha nieczystego. Zaczął on krzyczeć wniebogłosy: ," Och, czego chcesz od nas, Jezusie Nazarejczyku? Przyszedłeś nas zgubić?  Wiem, kto jesteś: Święty Boży".  Lecz Jezus rozkazał mu surowo: " Milcz i wyjdź z niego".  Wtedy zły duch rzucił go na środek i wyszedł z niego nie wyrządzając mu żadnej szkody.  Wprawiło to wszystkich w zdumienie i mówili między sobą: ,, Cóż to za słowo? Z władzą i mocą rozkazuje nawet duchom nieczystym, i wychodzą".I wieść o Nim rozchodziła się wszędzie po okolicy.

 

 

Edytowany przez Bożena Sie 30 '16, 07:38
Bożena
Bożena Sie 31 '16, 07:18

 

 

Muszę i innym głosić Dobrą Nowinę.

 

Mamy w dzisiejszej Ewangelii przedstawione liczne uzdrowienia.

 

Najpierw Jezus uzdrawia teściową Piotra, która zachorowała na  ,, gorączkę ". Objawem tej gorączki był jakiś bunt i niechęć do służenia swoim  bliskim. 

" On stanąwszy nad nią, rozkazał gorączce, i opuściła ją. Zaraz też wstała i usługiwała im."

 

Jezus dokonuje egzorcyzmu, ponieważ rozkazuje demonowi buntu i gorączki, aby ją opuścił. Wraz z gorączką opuszcza ją również zamknięcie się na innych, a wstając z miejsca przyjmuje postawę usługiwania.

 

" O zachodzie słońca wszyscy, którzy mieli cierpiących na rozmaite choroby, przynosili ich do Niego. On zaś na każdego kładł ręce i uzdrawiał ich."

 

Jezus dalej uzdrawia ludność Betsaidy z różnych chorób oraz uwalnia od złych duchów.

 

Cierpisz na jakąś chorobę nieuleczalną, przyjdź do Jezusa, niech i dzisiaj  przez kapłana położy na ciebie ręce i uzdrowi cię.

Jezus to właśnie czyni,,w dzisiejszej" Ewangelii !!!Nie przegap więc okazji jeżeli tylko wierzysz w działanie i moc Ducha Świętego w słowie Bożym.

 

Co robi dalej Jezus?

 

" Z nastaniem dnia wyszedł i udał się na miejsce pustynne ".

 

Z nastaniem dnia Jezus spotkał się z Ojcem na modlitwie. I czego pragnie od Niego Ojciec? Aby szedł do Judei na Paschę i tam oddał życie w sposób męczeński na krzyżu za mnie i za ciebie.

 

,, Muszę i innym miasto głosić Dobrą Nowinę o królestwie Bożym".

 

Czym dla mnie i dla ciebie jest głoszenie Dobrej Nowiny? Powiem ci, że nie ma większej radości od tej, gdy innym ogłaszasz i tłumaczysz Ewangelię. Masz wówczas przekonanie w sobie, że pociągasz tych ludzi do prawdy. Prawdy, która pozwoli i m powoli stawać się ludźmi wolnymi ,, duchem i życiem".

 

 Pokochaj więc słowo Boże. Sam przyjmij je osobiście jako Dobrą Nowinę dla ciebie. I ogłoś z wiarą choć jednemu człowiekowi, że dzisiaj Jezus w Ewangelii leczy, nakłada ręce i uzdrawia. 

 Co więcej przyprowadź chorego do kapłana, aby nałożył ręce i pomodlił się nad nim. Miłosierdzie Boże nie zna granic dla tych, którzy wierzą.

 Ks. Roman Chyliński.

 

Łk 4, 38-44

 

Po opuszczeniu synagogi w Kafarnaum Jezus przyszedł do domu Szymona. A wysoka gorączka trawiła teściową Szymona.  I prosił Go za nią.

On, stanąwszy nad nią, rozkazał gorączce, i opuściła ją. Zaraz też wstała i usługiwała im. 

O zachodzie słońca wszyscy, którzy mieli cierpiących na rozmaite choroby, przynosili ich do Niego. On zaś na każdego z nich kładł ręce i uzdrawiał ich. Także złe duchy wychodziły z wielu, wołając: " Ty jesteś Syn Boży". Lecz On je gromił i nie pozwalał im mówić, ponieważ wiedziały, że On jest Mesjaszem.

Z nastaniem dnia wyszedł i udał się na miejsce pustynne. A tłumy szukały Go i przyszły aż do Niego; chciały Go zatrzymać, żeby nie odchodził od nich. Lecz On rzekł do nich:" Także innym miastom muszę głosić Dobrą Nowinę o królestwie Bożym, bo na to zostałem posłany". I głosił słowo w synagogach Judei.

 

Edytowany przez Bożena Sie 31 '16, 07:18
Bożena
Bożena Wrz 2 '16, 09:27

 

 

Sądzenie, a gdzie pochwała?

 

Porozmawiajmy dzisiaj o takim powszechnym zjawisku, które nazywa się SĄDZENIEM lub OSĄDEM.

- Gdzie tkwi powód osądzenia innych?

- Dlaczego to zjawisko jest tak powszechne wśród chrześcijan?

- Co robić aby uwolnić się od złych osądów ludzkich?

 

1. Osądzanie często wypływa na tle prymitywnego dowartościowania siebie.

Walczymy sami z naszymi kompleksami i słabościami i trudno nam się pogodzić z porażkami na tym tle. Stąd przychodzi pokusa pójścia na skróty i łatwiznę.. Przecież inni też sobie nie dają rady z wieloma własnymi wadami. I co robimy? Szukamy u innych złych cech. Wytykamy ich błędy. Po co/ Żeby na chwilę lepiej się poczuć i siebie usprawiedliwić, a przez to dowartościować.

 

2. Porównywanie się z innymi, to następny powód osądzania innych.

Ponieważ nam trudno zaakceptować siebie w naszych słabościach zaczynamy porównywać siebie z innymi. W trakcie porównywania się zawsze natrafimy na osoby lepsze od nas i wówczas czynimy ich konkurentami, przeciwnikami. W stosunku do osób gorszych, pod pewnymi względami, od nas chcemy względem nich poczuć ,, wyższość", a nimi zaczynamy gardzić.

 

3. Trudność w stawaniu w prawdzie wobec siebie samego, również może stać się przyczyną osądzania innych.

 Przypuśćmy, że zrobiliśmy z powodu braku roztropności zamieszanie wokół jakiejś sprawy, i trudno nam się teraz do tego przyznać, a nie ma jak się z tego wycofać. Przeszkadzać nam może w tym: duma własna, wstyd, wejście na piedestał ,, doskonałości", czasami własnej ,, świętości " i trudno nam tę ,, żabę zjeść ". Co robimy? Zaczynamy się tłumaczyć, że w tej sprawie to tak właściwie inni są winni i zaczynamy ich osądzać.

 

4. Klasyczną przyczyną osądzania jest zazdrość o coś lub o kogoś.

Osądzamy, gdy jesteśmy zazdrośni wobec jakiejś osoby lub zaborczy o osobę. W związku z tym osądza się to, co ona posiada, z kim jest zaprzyjaźniona lub w jakich kręgach się obraca. Celem osądzania wówczas jest upokorzenie danej osoby lub walka o własną pozycję przekreślając innych. Poza tym zazdrość, a co za tym idzie osąd dotyczyć może: czyjegoś wyglądu, posiadanego majątku, pozycji, jak również w sferze talentów, darów i łask otrzymanych od Boga itp.

 

Co zrobić aby nie osądzać?

Św. Paweł uczy nas dzisiaj trzech ,, kroków " właściwego podejścia do sprawy osądu.

1. ,, Mnie zaś najmniej zależy na tym, czy będę osądzony przez was czy przez jakikolwiek trybunał ludzki. Co więcej, nawet sam siebie nie sądzę.

 Najpierw sam uwolnij się od osądów ludzkich, stań ponad to wszystko co inni myślą i sądzą o tobie. Ile nieraz robimy rzeczy, czy przyjmujemy różne postawy aby tylko ludziom się dobrze pokazać lub im się spodobać. I po co? Zapytam. Najlepiej być sobą. To wszyscy wiemy. A zarazem najtrudniej być sobą, bo  ,, grać "potrafimy wszyscy, do czasu, aż się tym zmęczymy lub inni zmęczą się nami.

 

,, Sam siebie nie osądzaj ". 

Te słowa św. Pawła brzmią wręcz awangardowo, ale tak nie jest. Ile osądów potrafiliśmy otrzymać od swoich rodziców jako dzieci. Skutkiem czego, później sami dla siebie możemy być swoimi katami, sędziami bardzo surowymi, niepotrafiącymi sobie wybaczyć. Na szczęście coraz więcej z ust rodziców słyszymy słowa ,, Jestem dumny z ciebie synu ", ,,cieszę się twoim osiągnięciem ", ,, bardzo dobre ciasto upiekłaś córko ". Pamiętaj po spowiedzi gdzie Pan Bóg ci wybaczył, zostaje ci jeszcze jedna czynność, wybaczenie samemu sobie i innym twoim krzywdzicielom.

 

2. ,, Sumienie nie wyrzuca mi wprawdzie niczego, ale to mnie jeszcze nie usprawiedliwia. " Pan jest moim sędzią".

 Św. Paweł uczy nas właściwego osądzania siebie. Najpierw apostoł wskazuje na odniesienie się do własnego sumienia. Jakby chciał powiedzieć: idź do spowiedzi i skonfrontuj swoje myślenie z Bożymi przykazaniami i Ewangelią. Jeżeli przed Panem okaże się twoje sumienie,, czyste ", to niech pokój wróci do ciebie.

A jeżeli spowiednik wykaże ci błąd w twoim postępowaniu, przyjmij to w pokorze i nawróć się. 

 

3. ,, Przeto nie sądźcie przedwcześnie, dopóki nie przyjdzie Pan, który rozjaśni to, co w ciemnościach ukryte, i ujawni zamiary serc. Wtedy każdy otrzyma od Boga pochwałę."

 W tym fragmencie św. Paweł przestrzega nas przed przedwczesnym osądzeniem.

Dlaczego? Ponieważ często nie znamy intencji działania człowieka. Czasami sami robimy coś w dobrej wierze, a wychodzi nie tak jak pragnęliśmy. Zauważmy końcowe pozytywne podsumowania św . Pawła: ,, Wtedy każdy otrzyma od Boga pochwałę".

 Jeżeli Bóg, który ma prawo osądzania naszych czynów usprawiedliwia nas i pragnie udzielić nam pochwały, to my kim jesteśmy, aby innym wytykać błędy i ich osądzać.

Ks. Roman Chyliński.

 

1 Kor 4, 1-5

 

Czytanie z Pierwszego Listu św. Pawła Apostoła do Koryntian. 

Bracia: Niech uważają nas ludzie za sługi Chrystusa i za szafarzy tajemnic Bożych. A od szafarzy już tutaj się żąda, aby każdy z nich był wierny. Mnie zaś najmniej zależy na tym, czy będę osądzony przez was czy przez jakikolwiek trybunał ludzki. Co więcej, nawet sam siebie nie sądzę.  Sumienie nie wyrzuca mi w prawdzie niczego, ale to mnie jeszcze nie usprawiedliwia. Pan jest moim sędzią. Przeto nie sądźcie przedwcześnie, dopóki nie przyjdzie Pan, który rozajaśni to, co w ciemnościach ukryte, i ujawni zamiary serc. Wtedy każdy otrzyma od Boga pochwałę.

Edytowany przez Bożena Wrz 2 '16, 09:28
Dorota
Dorota Wrz 3 '16, 18:02

Służba człowiekowi w najwyższej cenie u Jezusa.

 

Dzisiaj jesteśmy świadkami zderzenia się tradycji Żydów z myśleniem Jezusa.

 

Myślenie tradycyjne Żydów opierało się na prawie, na co prawo zezwalało , a na co nie.


Natomiast myślenie Jezusa dotyczy CZŁOWIEKA , a nie PRAWA.

 

Żydzi uważali na przykład, że oprócz kapłanów nikt nie mógł spożywać „chlebów pokładnych” .
Dawid jednak postąpił inaczej widząc zgłodniałych ludzi ze swojej drużyny i poprosił kapłana Achimeleka (1Sm 21,2) o pozwolenie na zjedzenie chlebów, na co otrzymał zgodę.

 

Chleby te, Żydzi nazywali chlebami oblicza. Było to pieczywo obrzędowe, dwanaście placków z mąki przaśnej składanych jako rodzaj bezkrwawej ofiary, nakazany przez prawo mojżeszowe .
Chleby były bardzo duże i układano je na złotym stole w dwa stosy – po sześć. Składano je w każdy szabat w Miejscu Świętym Namiotu Spotkania, a później w świątyni. Po tygodniu były usuwane; mogli zjeść je tylko kapłani. Ofiara chlebów pokładnych była symbolem wdzięczności Izraela dla Jahwe za chleb powszedni.

 

Właśnie na ten ludzki gest kapłana Achimeleka i Dawida, Jezus dzisiaj zwraca uwagę Żydom: „Nawet tegoście nie czytali, co uczynił Dawid, gdy był głodny on i jego ludzie? Jak wszedł do domu Bożego i wziąwszy chleby pokładne, sam jadł i dawał swoim ludziom? Chociaż samym tylko kapłanom wolno je spożywać".

 

Św. Jan Paweł II zaraz w pierwszej swojej Encyklice: „Redemptor hominis” napisał swój program pontyfikalny. Umieścił go w słowach: „Wszystkie drogi Kościoła prowadzą do człowieka”.

 

Czytamy tam: „...człowiek jest „jedynym na ziemi stworzeniem, którego Bóg chciał dla niego samego”. Człowiek, tak jak jest „chciany” przez Boga, tak jak został przez Niego odwiecznie „wybrany”, powołany, przeznaczony do łaski i do chwały — to jest właśnie człowiek „każdy”, najbardziej „konkretny” i najbardziej „realny”: człowiek w całej pełni tajemnicy, która stała się jego udziałem w Jezusie Chrystusie, która nieustannie staje się udziałem każdego z tych czterech miliardów ludzi żyjących na naszej planecie, od chwili kiedy się poczynają pod sercem matki.”

 


Przypomina mi się tutaj film Krzysztofa Kieślowskiego z „Dekalogu” dotyczącego III przykazania, aby „Dzień święty święcić”.
Reżyser ukazał w nim, jak ważny jest człowiek. Otóż, bohaterem filmu jest taksówkarz, który nie wiadomo dlaczego całą noc jeździ z nieznajomą mu osobą, zamiast świętować Wigilię Bożonarodzeniową z rodziną - zostawił żonę i dzieci przy stole wigilijnym . Kiedy wyczerpany jazdą z „nieznajomą” po całej Warszawie - nie wiadomo po co, znalazł się z nią o 7.00 na Dworcu Kolejowym usłyszał od niej słowa: „ powiedziałam sobie, że jeżeli ktoś będzie ze mną do siódmej rana nie popełnię samobójstwa”.

 

CZŁOWIEK jest ósmym sakramentem, czasami ważniejszym nawet od niedzielnej Eucharystii i wszelkiego innego świętowania.

 

Czas poświęcony człowiekowi jest szczególnie wynagradzany przez Jezusa:
„Bracia moi, jeśliby ktokolwiek z was zszedł z drogi prawdy, a drugi go nawrócił, niech wie, że kto nawrócił grzesznika z jego błędnej drogi, wybawi duszę jego od śmierci i zakryje liczne swoje grzechy.”(Jk 5,19-20) oraz: „Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili". (Mt 25,40).

 

Modlitwa: Daj mi Panie taką wrażliwość względem każdego człowieka, aby w nim widział Ciebie: cierpiącego, będącego w potrzebie, szukającego pomocy. Niech „umywanie nóg”, czyli służbę człowiekowi uznam za najważniejsze powołanie do świętości. Amen!

ks. Roman Chyliński

 

Łk 6, 1-5

W pewien szabat Jezus przechodził wśród zbóż, a uczniowie zrywali kłosy i wykruszając je rękami, jedli. Na to niektórzy z faryzeuszów mówili: "Czemu czynicie to, czego nie wolno czynić w szabat?"
Wtedy Jezus rzekł im w odpowiedzi: "Nawet tegoście nie czytali, co uczynił Dawid, gdy był głodny on i jego ludzie? Jak wszedł do domu Bożego i wziąwszy chleby pokładne, sam jadł i dawał swoim ludziom? Chociaż samym tylko kapłanom wolno je spożywać".
I dodał: "Syn Człowieczy jest panem szabatu

Dorota
Dorota Wrz 4 '16, 09:33

Trudne zadanie, być uczniem Jezusa!

 

Jezusowi nie zależy na popularności, ani na tym, aby być lubianym. Kto miał w tym względzie wątpliwości, to dzisiejsza Ewangelia je zapewne rozwiewa.
Jezus w dzisiejszej Ewangelii stawia wysokie wymagania każdemu z nas, kto chce stać się Jego uczniem.

 

Trzy razy słyszymy z ust Jezusa „nie może być moim” ten, kto … .


Przypatrzmy się bliżej tym Jezusowym „NIE”!

 

Pierwsze „nie” Jezusa, dotyczy tych Jego uczniów , którzy relacje z ludźmi, nawet sobie bliskimi stawiają ponad lub na równi ze swoim Mistrzem: „Kto ma w nienawiści ojca i matki…”.

 

Dlaczego to jest złe w oczach Jezusa?

 

Bo nie możemy służyć Bogu i sobie: „bo albo siebie będziemy miłowali, a wówczas Boga nienawidzili; albo o swoje tylko sprawy będziemy zabiegali, a Bożymi sprawami wzgardzimy.

 

Uczeń Chrystusa ma wypracować w swoim życiu właściwą hierarchię wartości, w której:


- sprawy Boże są na pierwszym miejscu,


- miłość do męża i żony na drugim,


- miłość do dziecka na trzecim miejscu,


a miłość własna, jak mówi św. s. Faustyna na ostatnim miejscu, bo: ” Kto nie nosi swego krzyża, a idzie za Mną, ten nie może być moim uczniem”.

 

Drugie „nie” Jezusa dotyczy „niedzielnych chrześcijan”, którzy od poniedziałku do soboty zapominają o życiu chrześcijańskim, aby w niedzielę na chwilę sobie o Panu Jezusie przypomnieć.

 

To są ci „budowniczy”, którzy co prawda przyjęli chrzest, ale zapominają o jego konsekwencjach.
Czym więc jest nasza odpowiedzialność za chrzest św.?

 

Ten sakrament jest fundamentem naszego życia, bo złączył nas z Jezusem i zobowiązuje do budowania na nim dalej naszego chrześcijaństwa. To od nas zależy, jaka będzie nadbudowa naszego postępowania pod względem wiary i moralności.

 

Św. Paweł tak o tym nas poucza pisząc do Koryntian:


„Według danej mi łaski Bożej, jako roztropny budowniczy, położyłem fundament, ktoś inny zaś wznosi budynek. Niech każdy jednak baczy na to, jak buduje. Fundamentu, bowiem nikt nie może położyć innego, jak ten, który jest położony, a którym jest Jezus Chrystus. I tak jak ktoś na tym fundamencie buduje: ze złota, ze srebra, z drogich kamieni, z drzewa, z trawy lub ze słomy, tak też jawne się stanie dzieło każdego: odsłoni je dzień [Pański]; okaże się bowiem w ogniu, który je wypróbuje, jakie jest. Ten, którego dzieło wzniesione na fundamencie przetrwa, otrzyma zapłatę; ten zaś, którego dzieło spłonie, poniesie szkodę: sam wprawdzie ocaleje, lecz tak jakby przez ogień.(1 Kor 3,10-15).

 

Oby o naszym chrześcijaństwie nikt nigdy nie powiedział: „Ten człowiek zaczął budować, a nie zdołał wykończyć”, albo „budował” ze „słomy” i wszystko uległo zniszczeniu.

 

Trzecie „nie” dla nie właściwego pojmowania uczniostwa Chrystusowego odnosi się do braku roztropności.


Jezus ciebie i mnie dzisiaj pyta, czy naprawdę dasz radę sam, bez niczyjej pomocy godnie i dobrze przeżyć życie?

 

Ty masz symboliczne 10 tys. wojska, ale szatan, który nadciąga przeciwko tobie ma dwa razy więcej. Z tym, że nie chodzi teraz o paktowanie z szatanem, chociaż wielu nawet chrześcijan to czyni, ale o uznanie własnej słabości i szukaniu pomocy w Łasce Bożej.

Bez Łaski Bożej nie pokonasz Złego i nie dasz sobie rady z własną słabością.

 

Zobacz na szlachetnego i dobrego króla Dawida. Z wszystkimi zwyciężał, ale przegrał sam z sobą, ze swoim lenistwem, które doprowadziło go do grzechu cudzołóstwa z Batszebą oraz do zabicia człowieka. (por. 2 Sm 11 i 12 rozdz.).

 

Kościół naucza, że wszelkie dobro, jakie w nas się rodzi uprzedza Łaska Boża. Ona to właśnie czyni nas dyspozycyjnymi do czynienia dobra i wrażliwymi na potrzeby innych. Ona też porusza nasze sumienie do zobaczenia grzechu w sobie i daje pragnienie korzystania z miłosierdzia Bożego w konfesjonale.

 

Mamy więc wyrzec się własnej pychy i pewności siebie oraz uznać w sobie takie człowieczeństwo, które szuka pomocy u Boga.

 

Stare przysłowie powie: „Bez Boga, ani do proga”.
Bez Boga nawet nie zaczynaj swojej pracy, bo jak Bóg ci nie pobłogosławi, marny twój wysiłek i owoc twojej pracy.
Powie Psalmista Pański:
„Jeżeli Pan domu nie zbuduje,
na próżno się trudzą ci, którzy go wznoszą.
Jeżeli Pan miasta nie ustrzeże,
strażnik czuwa daremnie.
Daremnym jest dla was wstawać przed świtem,
wysiadywać do późna -
dla was, którzy jecie chleb zapracowany ciężko;
tyle daje On i we śnie tym, których miłuje.”(Psalm 127).

 

„Tak więc nikt z was, kto nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie może być moim uczniem”.

 

Kto więc może być uczniem Chrystusa?


Ten, który nie służy sobie, ale Bogu; który bierze odpowiedzialność za chrzest i poważnie traktuje własne chrześcijaństwo oraz ma świadomość własnej słabości, ale ufa, że u Boga wszystko jest możliwe! Amen!

ks. Roman Chyliński

(Łk 14,25-33).

Wielkie tłumy szły z Jezusem. On zwrócił się i rzekł do nich: ”Jeśli kto przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto i siebie samego, nie może być moim uczniem.
Kto nie nosi swego krzyża, a idzie za Mną, ten nie może być moim uczniem.
Bo któż z was, chcąc zbudować wieżę, nie usiądzie wpierw, a nie oblicza wydatków, czy ma na wykończenie? Inaczej gdyby założył fundament, a nie zdołałby wykończyć, wszyscy patrząc na to zaczęliby drwić z niego: »Ten człowiek zaczął budować, a nie zdołał wykończyć«.
Albo który król, mając wyruszyć, aby stoczyć bitwę z drugim królem, nie usiądzie wpierw i nie rozważy, czy w dziesięć tysięcy ludzi może stawić czoło temu, który z dwudziestu tysiącami nadciąga przeciw niemu? Jeśli nie, wyprawia poselstwo, gdy tamten jest jeszcze daleko, i prosi o warunki pokoju.
Tak więc nikt z was, kto nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie może być moim uczniem”.

Dorota
Dorota Wrz 5 '16, 22:09

Twoja „uschła ręka”.

„A był tam człowiek, który miał uschłą prawą rękę”.

 

Kogo może symbolizować człowiek z uschłą ręką?

 

Kiedy prowadzę rekolekcje często wracam do tego fragmentu Ewangelii proponując krótką dramę. Proszę wówczas dwie osoby, aby odtworzyły tę scenę, w której jedna z osób ma uschłą prawą rękę. Aby ukazać dramat tej osoby zachęcam do przytulenia się jej do drugiej osoby. Otóż, wytwarza się wówczas taka sytuacja, gdzie sztywna, uschła ręka nie pozwala prawie połowie ciała przylgnąć do drugiej osoby.
Możecie to u siebie spróbować.


A jeszcze dramatyczniej to wygląda, kiedy obie osoby mając sztywną rękę, chcą tylko jedną, tą zdrową ręką wyrazić ciepło w przytuleniu.

 

Tak właśnie wygląda dramat w małżeństwie kiedy obie strony tylko połowicznie zaczynają wyrażać względem siebie uczucia miłości. Coś wyschło w ich sercach, w relacji do siebie.
Możecie to zauważyć po: przypadkowym i przelotnym uśmiechu, uciekaniu wzrokiem, mijaniem siebie tak, aby siebie nie dotknąć i poczuć bliskość drugiej osoby. To są objawy „uschłej ręki”.

 

Jakie są przyczyny syndromu „uschłej ręki”?

 

Są to przede wszystkim nie uleczone zranienia i brak przebaczenia.
Mężowie, którzy używają wulgarnych słów do swoich żon choćby rzadko, przez takie słowa przeklinają swoje żony i powodują ich zamykanie się. Jeżeli nie odwołają tych słów, głęboko zapadną w sercu żony tak, że poczuje się ona odrzucona.

 

Przeprosiny li tylko zewnętrzne nie uzdrowią relacji, ani nie odbudują więzi miedzy małżonkami.

 

Tak samo może być w relacji: ojciec-córka, ojciec –syn oraz matki do swoich dzieci oraz w innych relacjach osób sobie bliskich.

 

Jezus przychodzi do nas aby uzdrowić i uzdolnić nas na nowo do miłowania drugiej osoby - całym sobą. Ale musi najpierw uzdrowić nas samych w stosunku do samych siebie.

 

Może jest w nas jakieś odrzucenie z własnego domu rodzinnego. Może sam zostałem przeklęty i poniżony przez któregoś z rodziców.

 

Trzeba nam wówczas wrócić do tej sytuacji i wybaczyć osobie, która nam to uczyniła modląc się:

 

„Panie Jezus , w Twoje imię wybaczam tej osobie( żywej czy zmarłej, dobrze by tu było zobaczyć twarz tej osoby i wypowiedzieć jej imię) i teraz należałoby powiedzieć co jej przebaczam, w czym zostałem zraniony… . Podaje jej dłoń pojednania. Jezus dopełnij swoją miłością to, czego nie otrzymałem od tej osoby”.

 

Jeżeli nasi bliscy nas przeklęli lub my ich przeklęliśmy, trzeba nam to przekleństwo odwołać modląc się:

 

„ W imię Pana Jezusa odwołuję wszelkie przekleństwa (jeżeli wiem jak ono brzmiało, należy je tu wypowiedzieć głośno), które wypowiedziała…(imię tej osoby) lub które ja wypowiedziałem. Panie Jezu Chryste, mocą swoją i potęgą krzyża złam moc tego przekleństwa.”

 

Uporządkuj więc najpierw swoje wnętrze i uczyń je zdolne do miłowania, a wówczas zobaczysz, że nie można jednocześnie kochać i przeklinać.

 

Nie trać nadziei na całkowite uzdrowienie. Uzdrowienie przychodzi powoli wraz z naszym otwieraniem się na łaskę wiary, że Bóg może wszystko uczynić i w moim życiu.

 

Proś dzisiaj Jezusa, aby ci pomógł uzdrowić twoją „uschłą rękę” i uzdolnił twoje serce do miłowania całym sobą. Amen!

ks. Roman Chyliński

(Łk 6,6-11)

W szabat Jezus wszedł do synagogi i nauczał. A był tam człowiek, który miał uschłą prawą rękę.
Uczeni zaś w Piśmie i faryzeusze śledzili Go, czy w szabat uzdrawia, żeby znaleźć powód do oskarżenia Go.
On wszakże znał ich myśli i rzekł do człowieka, który miał uschłą rękę: „Podnieś się i stań na środku”. Podniósł się i stanął.
Wtedy Jezus rzekł do nich: „Pytam was: Czy wolno w szabat dobrze czynić, czy wolno źle czynić? życie ocalić czy zniszczyć?”
I spojrzawszy wokoło po wszystkich, rzekł do człowieka: „Wyciągnij rękę”. Uczynił to i jego ręka stała się znów zdrowa.
Oni zaś wpadli w szał i naradzali się między sobą, co by uczynić Jezusowi

Dorota
Dorota Wrz 5 '16, 23:48

I jeszcze jedno, moim zdaniem bardzo przydatne rozważanie dot. tej uschłej ręki od ks. Józefa Tabora


 

1. Pan nie wymaga rzeczy niemożliwych. Łaska pomocą w drodze do świętości.


 

W pewien szabat wszedł Jezus do synagogi, gdzie zna­lazł się człowiek, który miał uschłą rękę (por. Łk 6, 6-11). Św. Łukasz uściśla, że była to ręka prawa. Uczeni w Piś­mie i faryzeusze śledzili Go, by się przekonać, czy dokona uzdrowienia w szabat. Faryzejska interpretacja prawa po­zwalała na wykonywanie w dniu poświęconym Panu zabie­gów medycznych jedynie w przypadku zagrożenia życia. To zaś nie dotyczyło owego człowieka, który przybył do synagogi ufny w moc Chrystusa.


 

Pan, który dobrze znał myśli i zamysły tych, którzy bar­dziej kochali literę prawa aniżeli Pana Prawa, powiedział człowiekowi o chorej ręce: Podnieś się i stań na środku! Po czym, rozejrzawszy się dokoła po wszystkich, Jezus powie­dział mu: Wyciągnij rękę! I ów człowiek, pomimo świado­mości swoich ograniczeń, postarał się uczynić to, co naka­zał mu Pan, i jego ręka stała się znów zdrowa. Chory ów został uzdrowiony przede wszystkim dzięki Boskiej mocy słów Chrystusa, lecz również dzięki swojemu posłuszeństwu, zdobywając się na wysiłek, którego od niego zażądano. Tak wyglądają cuda łaski. Wobec pozornie niemożliwych do pokonania wad, w obliczu zadań apostolskich, które wydają się zbyt ambitne i trudne, Pan domaga się od nas tej samej postawy, to znaczy ufności w Niego, wyrażającej się w stosowaniu środków nadprzyrodzonych, a także wykorzy­stania tego, co leży w naszych możliwościach, a co Pan podpowiada nam w zażyłości modlitwy lub poprzez kierownictwo duchowe.


 

Niektórzy Ojcowie Kościoła w słowach Pana: wyciągnij rękę widzieli zachętę do praktykowania cnót. „Wyciągaj ją wiele razy - pisze św. Ambroży - pomagając swemu bliźniemu. Broń od wszelkiej obelgi tego, który cierpi z powodu oszczerstwa, wyciągnij rękę ku ubogiemu, który cię prosi. Wyciągnij ją do Pana, prosząc Go o przebaczenie twoich grzechów". Realizując drobne akty cnót, które pragniemy nabyć, czynimy małe kroki w kierunku upragnionego celu. Jeżeli czynimy starania, łaska dokonuje cudów poprzez te wysiłki, które wydają się nam drobną rzeczą. Gdyby tamten człowiek, bardziej ufając swojemu doświadczeniu niż słowom Pana, nie uczynił tego, co polecił mu Pan, musiałby pewnie resztę swego życia spędzić z uschłą ręką. Cnoty wykuwa się dzień po dniu, świętość osiąga się, będąc wiernym w małych rzeczach, w sprawach codziennych, w czynnościach, które mogą się wydawać nieznaczące, ale które ożywia łaska.


 

Podobnie jak rzeźbiąc w kamieniu lub w drewnie, należy dzień po dniu coraz bardziej wygładzać chropowatość, usu­wać niedoskonałości w naszym życiu osobistym, w duchu pokuty, poprzez małe umartwienia. Później już sam Jezus Chrystus dopełni tego, czego nam brakuje. To On w rzeczywistości dokonuje dzieła świętości i to On porusza dusze, ale liczy na nasze współdziałanie, na posłuszeństwo w tym, co nam wskaże, choćby było to czymś tak nieznaczącym, jak wyciągnięcie ręki. To każe nam prowadzić radosną walkę duchową i nigdy się nie zniechęcać. W małych rze­czach tkwi nasza moc.


 


 

2. Walka w małych rzeczach.


 


 

Wyciągnij rękę!, czyń wysiłki związane z tymi drobnymi rzeczami, z których składa się dzień. Wielu celów nie osiągamy, ponieważ nie jesteśmy dostatecznie mocno przekonani o pomocy ze stro­ny łaski Bożej. Ona jednak sprawia, że nasze drobne wysiłki stają się owocne w sposób nadprzyrodzony.


 

Lenistwo uniemożliwia ćwiczenie się w cnotach, natomiast miłość dodaje im skrzydeł. Miłość była głównym motorem życia ludzi świętych. Lenistwo zaś sprawia, że drobne rzeczy stają się niewykonalne, takie jak list, który mamy napisać, wizyta, rozmowa, punktualność w realizacji planu dnia. Lenistwo usypuje górę z ziarenek piasku. Osoba leniwa duchowo uważa, że chociaż Pan domaga się od niej wyciągnięcia ręki, to jednak ona tego zrobić nie może, więc w następstwie tego nie wyciąga jej i nie ulega uzdrowieniu. Natomiast miłość sprawia, że drobne akty jakiejś cnoty, których dokonujemy od rana do nocy, mają olbrzymią skuteczność nadprzyrodzoną.

By odnaleźć tego ducha wiary i ten poryw, tę żarliwość miłości Bożej, trzeba mężnie narzucać sobie codziennie jakieś ofiary w dziedzinach, które pozostawiają najwięcej do życzenia. Pierwszy krok kosztuje najwięcej. Ale stopniowo, jak kropla wody, która po trochu wypłukuje skałę i ją żłobi lub krople deszczu, które użyźniają sprag­nioną ziemię, tak też często powtarzane dobre uczynki two­rzą nawyk, solidną cnotę, zachowują ją i umacniają. Miłość opiera się na uczynkach, które pozornie wydają się mało zna­czące. Postarajmy się być uśmiechnięci, wytwarzać wokół siebie miłą atmosferę, nawet gdy jesteśmy zmęczeni, unikać słów, które mogą sprawić komuś przykrość, nie okazywać zniecierpliwienia stojąc w korku w godzinach natężonego ruchu, pomóc w pracy koledze, który tego dnia się opóźnia, wyświadczyć pewne przysługi choremu.

 

Zakorzenione w duszy wady, takie jak lenistwo, egoizm lub zawiść, można pokonać, mając w pamięci tę scenę ewan­geliczną i polecenie Chrystusa: Wyciągnij rękę! Poprawa z pomocą Bożą następuje wtedy, kiedy walczy się w drob­nych rzeczach - kiedy wstaje się o określonej godzinie, a nie później; kiedy dba się o porządek wśród ubrań i książek; kiedy próbuje się niepostrzeżenie służyć tym, którzy z nami mieszkają. Można starać się mniej myśleć o własnym zdro­wiu i swoich osobistych troskach albo wybierać odpowiedni program telewizyjny zamiast tego, który okaże się niesto­sowny. Pan mówi nam nieustannie: Wyciągnij rękę!, czyń te drobne wysiłki, które podpowiada ci Duch Święty i które doradza ci się w kierownictwie duchowym, by pokonać twą niemoc pomimo tego, że już tyle razy ci się to nie udało.

 

 

3. Bądź posłuszny w tym, czego codziennie domaga się od ciebie Pan, bo świętość jest dla ciebie.


 


 

 

Ów człowiek ze sparaliżowaną ręką był uległy, posłuszny słowom Jezusa. Stanął pośród ludzi, jak tego zażądał Pan, a następ­nie usłuchał, gdy Pan kazał mu wyciągnąć sparaliżowaną rękę. Osobiste kierownictwo duchowe polega na głębokim działaniu w duszy Ducha Świętego, który ciągle domaga się drobnych zwycięstw. Zwycięstwa te przygotowują nas do otrzymania nowych łask. Kiedy chrześcijanin czyni ze swej stro­ny wszystko, co możliwe dla wzrostu cnót, omijając prze­szkody, unikając okazji do grzechu i walcząc zdecydowanie u samych źródeł pokusy, Bóg wciąż śpieszy z nową pomocą, by umocnić te cnoty i ofiaruje dary Ducha Świętego, które doskonalą dobre nawyki, wyrobione dzięki łasce.

 

Pan chce, byśmy żywili skuteczne i konkretne pragnie­nie bycia świętymi, ponieważ w życiu wewnętrznym nie wystarczą jakieś ogólne idee. Czy widziałeś, jak wznoszono wspaniały, imponujący budynek? Cegła po cegle. Tysiące. Ale jedna za drugą. A także worki z cementem, również jeden za drugim. I kamienie na fundamenty, niewiele zna­czące w porównaniu z ogromem całości. I sztaby żelaza. I robotnicy pracujący dzień po dniu, zawsze o tych samych godzinach...

Widziałeś, jak wznosiłsię ten wspaniały, imponujący gmach? Stworzyła go potęga rzeczy drobnych!

Często, mówiąc o świętości,podkreśla się pewne aspekty rzucające się w oczy: wielkie próby, nadzwyczajne okolicz­ności czy męczeństwo, tak jakby życie chrześcijańskie pole­gało wyłączniena takich czynach i było udziałem jedynie niewielu wyjątkowych ludzi i jakby Pan w wypadku więk­szości ludzi zadowalał się życiem chrześcijańskim drugiej kategorii. Tymczasem winniśmy głęboko przemyśleć fakt, że Pan wszystkich nas powołuje do świętości: zapracowaną matkę rodziny, której ledwie starcza czasu i sił na prowa­dzenie domu, przedsiębiorcę, studenta, ekspedientkę w wiel­kim sklepie i sprzedawczynię w kiosku z warzywami. Duch Święty mówi do wszystkich: wolą Bożą jest wasze uświę­cenie (1 Tes 4, 3). A chodzi tu o wolę skuteczną, gdyż Bóg bierzepod uwagę wszystkie okoliczności życia i udziela niezbędnych łask, by postępować w świętości.

 

Świętość wydaje się celem trud­nym, osiągalnym tylko dla ludzi zupełnie wyjątkowych albo dla tych, którzy odrywają się całkowicie od życia i kultury swojej epoki. W rzeczywistości świętość jest darem i zada­niem zakorzenionym w chrzcie i bierzmowaniu, powie­rzonym wszystkim członkom Kościoła w każdej epoce. Jest darem i zadaniem dla wszystkich.


 

Żeby wzrastać w cnotach, musimy zwracać uwagę na to, co mówi do nas Pan, często za czyimś pośrednictwem, i reali­zować to w praktyce. Wspaniałym przykładem tej uległości jest dla nas wszystkich patronka dnia dzisiejszego św. Matka Teresa z Kalkuty, która powiedziała Bogu „tak”, będąc całkowicie gotową do wypełnienia planów Bożych tak, iż Duch Święty mógł w Niej rozpocząć konkretną realizację planu zbawienia. Prośmy dzisiaj naszą Patronkę, świętą Matkę Teresę z Kalkuty, by orędowała za nami u Boga, by nam pomagała być coraz bardziej uległymi Duchowi Świę­temu, wzrastać w wielkich cnotach poprzez realizację drob­nych celów każdego dnia.


 

Dorota
Dorota Wrz 6 '16, 13:23

To będę robił dziś w nocy.

 

Dzisiejsza Ewangelia przypomina nam coś oczywistego dla człowieka wierzącego, tzn. udanie się na modlitwę przed podjęciem ważnej życiowej decyzji.

 

Jezus mając dokonać wyboru swoich najbliższych współpracowników nie idzie do ludzi, aby zasięgnąć informacji, kto według nich najlepiej spełniałby kryteria bycia apostołem. Nie pyta innych, kto jest największym erudytą w mieście, kto ma najlepsze układy, kto powala innych na kolana swoją inteligencją. Zamiast tego wybiera czas sam na sam z Ojcem. I to nie kilka czy kilkanaście minut. Na modlitwę poświęca całą noc. Aż nazbyt banalne wydaje się pytanie, czy kiedykolwiek spędziłeś całą noc na modlitwie przed podjęciem ważnej decyzji? Jeśli tak, to jesteś wielkim człowiekiem, podziwiam Cię i gratuluję. Tak trzymaj!

Ale znając naszą ludzką, skłonną do lenistwa naturę przypuszczam, że większość ludzi wierzących nie miała takiego doświadczenia. Nie mówię o całonocnych czuwaniach zorganizowanych i zaplanowanych punkt po punkcie przez jakąś grupę religijną czy ruch charyzmatyczny. Chodzi mi o całonocną modlitwę w całkowitym odosobnieniu. Tylko Ty i On.

 

Po raz kolejny zapytam Ciebie i siebie: czy traktujemy na serio to, co jest zapisane w Biblii? Czy Jego Słowo jest jakimkolwiek drogowskazem wpływającym na moje życie? Czy podchodzę do niego z dystansem, to znaczy pochwalam i podziwiam, ale nie pozwalam mu zmieniać mojego życia?”

 

Jezus dzisiaj spędza całą noc na modlitwie, ponieważ staje wobec wyboru tych, których później namaści, aby dalej nieśli Jego Słowo. Im dłużej czytam Ewangelie, tym mocniej widzę, że nasz Pan nie działał na zasadzie „jakoś to będzie”, ale szukał rozeznania na modlitwie, w relacji do Ojca.

 

Na pewno masz wiele spraw na głowie. Na pewno targają Tobą różne wątpliwości. Na pewno są przed Tobą ważne decyzje. Na pewno masz sprawy, które uważasz za „beznadziejne”, i nie wiesz, co dalej robić, żeby sytuacja się zmieniła.

 

Dlaczego nie spróbować zrobić to, co Jezus? Dlaczego nie poświęcić dzisiejszej nocy na modlitwę? Co nas to będzie kosztowało oprócz zmęczenia? Czy naprawdę komfort przespanej nocy jest ważniejszy niż rozmowa z Bogiem?

 

Nie wiem jak Ty, ale ja dzisiejszą noc poświęcę na modlitwę. Bez różańca. Bez litanii. Bez koronek. Bez książeczki do nabożeństwa. Bez kawy, bez energetyków, bez przeszkadzajek w postaci telefonu, laptopa itp. Tylko On w swoim Słowie i ciszy i Ja.

ks. Krystian Malec

 

Zdarzyło się, że Jezus wyszedł na górę, aby się modlić, i całą noc spędził na modlitwie do Boga.

Z nastaniem dnia przywołał swoich uczniów i wybrał spośród nich dwunastu, których nazwał apostołami: Szymona, którego nazwał Piotrem; i brata jego, Andrzeja; Jakuba i Jana; Filipa i Bartłomieja; Mateusza i Tomasza; Jakuba, syna Alfeusza, i Szymona z przydomkiem Gorliwy; Judę, syna Jakuba, i Judasza Iskariotę, który stał się zdrajcą.

Zeszedł z nimi na dół i zatrzymał się na równinie. Był tam duży poczet Jego uczniów i wielkie mnóstwo ludu z całej Judei i z Jerozolimy oraz z wybrzeża Tyru i Sydonu, przyszli oni, aby Go słuchać i znaleźć uzdrowienie ze swych chorób. Także i ci, których dręczyły duchy nieczyste, doznawali uzdrowienia.

A cały tłum starał się Go dotknąć, ponieważ moc wychodziła od Niego i uzdrawiała wszystkich. (Łk 6,12-19)

Edytowany przez Dorota Wrz 6 '16, 13:23
Dorota
Dorota Wrz 6 '16, 22:10

Błogosławieństwa i biada, Boże i ludzkie.

Mamy w Ewangeliach dwa klasyczne teksty mówiące o „Błogosławieństwach”: wersja mateuszowa – Mt 5, 1-12 oraz wersja łukaszowa – Łk 6, 20 – 26. (błogosławieństwa i przekleństwa).

 

Tekst Mateuszowy ,któremu przyświeca cel k a t e c h e t y c z n y , stara się wyjaśnić religijne znaczenie słowa „ubodzy” w duchowości judaistycznej i w nauczaniu Jezusa dodając do słowa ubodzy „w duchu”.

 

Św. Mateusz chce przez to podkreślić wymiar duchowy ubóstwa.
Dla Mateusza prawdziwie ewangeliczni ubodzy to BOŻY HAZARDZIŚCI , którzy kierując się wiarą – wszystko postawili na Boga, jak mówi o. Raniero Cantalamessa.

 

Tekst Łukaszowy, jak niektórzy uważają w słowie „ubodzy” zwraca uwagę na znaczenie s p o ł e c z n e, konkretne warunki życia ówczesnych ludzi

 

Słowo gr. ptochoi oznacza ludzi potrzebujących, nieszczęśliwych, zgłodniałych, tych, którzy potrzebują jałmużny, żeby mogli żyć.

 

I tu o. Cantalamessa wyjaśnia owo Łukaszowe przesłanie:
„ Z jakiej racji – pytamy- osoby te miałaby być uprzywilejowane przez Boga? Otóż, nie ze względu na ich szczególne zasługi religijne, odpowiadamy- ani ze względu na ich dobre nastawianie, lecz dlatego, że Bóg, jako Król sprawiedliwy, chce bronić tych, którzy są pozbawieni obrony. W mentalności Starego Testamentu ubodzy są „strzeżonymi przez króla”.

 

Tak sobie myślę, że gdyby człowiek wymyśliłby Ewangelię to błogosławieństwa Łukaszowe brzmiały wręcz odwrotnie.


Pozwolę sobie na tę ludzką interpretację błogosławieństw:


"Błogosławieni jesteście wy, zaradni i przedsiębiorczy, albowiem do was należy królestwo.
Błogosławieni wy, którzy teraz zadbaliście o siebie, albowiem będziecie nasyceni.
Błogosławieni wy, którzy teraz umiecie korzystać z życia, albowiem śmiać się będziecie.
Błogosławieni będziecie, gdy ludzie was zauważą i docenią , gdy waszymi imionami ulice zwać się będą i pomniki stawiać wam będą, cieszcie się i radujcie w owym dniu, bo wielkimi jesteście.

 

Natomiast biada wam, nieudacznikom, bo zasłużyliście na takie wasze życie.
Biada wam, którzy teraz jesteście głodni, albowiem nędzę cierpieć będziecie.
Biada wam, którzy się teraz smucicie się, albowiem nic z tego życia mieć nie będziecie.


Biada wam, gdy ganić was będą, bo za nic będziecie poczytani wśród swoich.

 

Odpowiedzmy sobie, według jakich błogosławieństw żyjemy: Bożych czy ludzkich, Ewangelicznych, czy przez siebie wymyślonych?

 

I według jakich biada żyjemy?


Warto, więc jeszcze raz przeczytać błogosławieństwa i biada Jezusowe, ażeby nie pomylić jedne z drugimi, bo żaden człowiek nie wymyśliłby takiego biada:

 

„Biada wam, gdy wszyscy ludzie chwalić was będą. Tak samo, bowiem przodkowie ich czynili fałszywym prorokom".


Oraz takiego błogosławieństwa:

 

„Błogosławieni będziecie, gdy ludzie was znienawidzą i gdy was wyłączą spośród siebie, gdy was zelżą i z powodu Syna Człowieczego podadzą w pogardę wasze imię, jako niecne: cieszcie się i radujcie w owym dniu, bo wielka jest wasza nagroda w niebie. Tak samo, bowiem przodkowie ich czynili prorokom”.

 

Modlitwa: Panie Jezu udziel mi łaski odważnego przyjęcia Twoich „biada” i „błogosławieństw, abym według nich żył. I spraw, abym nie wszedł w kłamstwo i oszustwo własnych „biada”, uciekając przed krzyżem i cierpieniem, a przyjmował z radością doświadczenie, gdy mnie zelżą i z powodu Syna Człowieczego podadzą w pogardę moje imię, jako niecne. Niech się cieszę i raduję w owym dniu. Amen!

ks. Roman Chyliński


Łk 6, 20-26
Jezus podniósł oczy na swoich uczniów i mówił:
«Błogosławieni jesteście, ubodzy, albowiem do was należy królestwo Boże.
Błogosławieni, którzy teraz głodujecie, albowiem będziecie nasyceni.
Błogosławieni, którzy teraz płaczecie, albowiem śmiać się będziecie.
Błogosławieni jesteście, gdy ludzie was znienawidzą i gdy was wyłączą spośród siebie, gdy zelżą was i z powodu Syna Człowieczego odrzucą z pogardą wasze imię jako niecne: cieszcie się i radujcie w owym dniu, bo wielka jest wasza nagroda w niebie. Tak samo bowiem przodkowie ich czynili prorokom.
Natomiast biada wam, bogaczom, bo odebraliście już pociechę waszą.
Biada wam, którzy teraz jesteście syci, albowiem głód cierpieć będziecie.
Biada wam, którzy się teraz śmiejecie, albowiem smucić się i płakać będziecie.
Biada wam, gdy wszyscy ludzie chwalić was będą. Tak samo bowiem przodkowie ich czynili fałszywym prorokom».

Dorota
Dorota Wrz 7 '16, 21:58
"Błogosławieni jesteście..." - Zachować pokój wśród przeciwności.  

Z Ewangelii według Świętego Łukasza

Jezus podniósł oczy na swoich uczniów i mówił: «Błogosławieni jesteście, ubodzy, albowiem do was należy królestwo Boże. Błogosławieni, którzy teraz głodujecie, albowiem będziecie nasyceni. Błogosławieni, którzy teraz płaczecie, albowiem śmiać się będziecie. Błogosławieni jesteście, gdy ludzie was znienawidzą i gdy was wyłączą spośród siebie, gdy zelżą was i z powodu Syna Człowieczego odrzucą z pogardą wasze imię jako niecne: cieszcie się i radujcie w owym dniu, bo wielka jest wasza nagroda w niebie. Tak samo bowiem przodkowie ich czynili prorokom. Natomiast biada wam, bogaczom, bo odebraliście już pociechę waszą.Biada wam, którzy teraz jesteście syci, albowiem głód cierpieć będziecie. Biada wam, którzy się teraz śmiejecie, albowiem smucić się i płakać będziecie. Biada wam, gdy wszyscy ludzie chwalić was będą. Tak samo bowiem przodkowie ich czynili fałszywym prorokom». (Łk 6, 20-26)  

 

1. Niezrozumienie i przeciwności napotykane przez naśladowców Chrystusa. Przy Nim cierpienie zamienia się w radość.     Pan Jezus przy różnych okazjach zapowiada, że ten, kto naprawdę chce iść za

Nim, będzie musiał stawić czoła ata­kom nieprzyjaciół Boga, a także tych, którzy, będąc chrześ­cijanami, nie żyją zgodnie ze swoją wiarą. W swojej drodze do świętości chrześcijanin często spotka się z klimatem wrogości, którego Pan nie wahał się określić twardym sło­wem: prześladowanie. W ostatnim z błogosławieństw zapi­sanych przez św. Łukasza w Ewangelii z dzisiejszej Mszy św. (Łk 6, 20-26) Jezus powiada: Błogosławieni jesteście, gdy ludzie was znienawidzą i gdy was wyłączą spośród sie­bie, gdy zelżą was i z powodu Syna Człowieczego odrzucą z pogardą wasze imię jako niecne. Nie powinniśmy sądzić, że to prześladowanie, które może przybierać różne formy, jest czymś wyjątkowym, występującym w tylko w niektó­rych epokach historycznych czy w wybranych miejscach: Uczeń nie przewyższa nauczyciela - powiedział Jezus - ani sługa swego pana (...). Jeśli pana domu przezwali Belze­bubem, to o ileż, bardziej jego domowników tak nazwą (Mt 10, 24-25). A św. Paweł uprzedza Tymoteusza: / wszystkich, którzy chcą żyć pobożnie w Chrystusie Jezusie, spotkają prześladowania (2 Tm 3, 12).

 

Ale prześladowanie nie oznacza bynajmniej nieszczęścia, lecz błogosławieństwo, radość i szczęśliwość, gdyż jestpotwierdzeniem, że autentycznie kroczymy za Panem, żezarówno sam człowiek, jak i jego uczynki skierowane są we właściwym kierunku. Przeciwności, które pojawiają się na naszej drodze, nie powinny pozbawiać nas spokoju wewnętrznego ani zadziwiać. Pan może czasem dopuścić sytuację, w której odczuwamy ból jawnego prześladowania, na przykład oszczerstwa lub zniesławienia, albo też prześladowanie bardziej przewrotne, które dla wyszydzenia wartości chrześcijańskich posługuje się ironią, presją środowiska, próbujące zastraszyć tych, którzy mają odwagę wyznawać światopogląd chrześcijański. Winni­śmy być wdzięczni Panu za Jego zaufanie do nas, za to, że uznał nas za zdolnych do cierpienia dla Niego. Naśladujmy choćby niedoskonale Apostołów, którzy chociaż zostali pobici za publiczne nauczanie Dobrej Nowiny, opuścili Sanhedryn pełni radości, że stali się godni cierpieć dla Imienia[Jezusa] (Dz 5, 41). Nie zaprzestali oni bynajmniej swojegoapostolstwa, lecz głosili Jezusa z jeszcze większą żarliwością i radością. Również my nie powinniśmy milczeć. W obliczu prześladowań modlitwa winna stawać się żarliwsza, a troska o dusze - gorliwsza. W takich chwilach dobrze jest pamiętać słowa Pana: Cieszcie się i radujcie w owym dniu, bo wielka jest wasza nagroda w niebie (Łk 6, 23).   U boku Chrystusa cierpienie zamienia się w radość: „Jest mi łatwiej, Panie, znosić utrapienie, jeżeli Ty jesteś ze mną, aniżeli królować bez Ciebie, cieszyć się bez Ciebie, przyjmo­wać pochwały bez Ciebie. Jest mi łatwiej, Panie, przytulić się do Ciebie w utrapieniu, być z Tobą w piecu gorejącym, aniżeli być bez Ciebie nawet w niebie. Czymże bowiem jest dla mnie niebo bez Ciebie? A bez Ciebie czymże jest dla mnie ziemia?” (Św. Bernard z Clarvaux, Kazanie 17).     2. Prześladowania chrześcijan we współczesnym świecie. „Sprzeciw ze strony dobrych".     W dzisiejszej Ewangelii Pan woła również: Biada wam, gdy wszyscy ludzie

chwalić was będą. Tak samo bowiem przodkowie ich czynili fałszywym prorokom! Kiedy wiara jest autentyczna, ściera się z wieloma egoistycznymi inte­resami, stając się powodem zgorszenia. Jest trudno, a może nawet nie da się być chrześcijaninem i nie popaść w konflikt z wygodnym otoczeniem, często pogańskim. Powinniśmy ciągle prosić o pokój dla Kościoła i dla chrześcijan wszyst­kich krajów, ale nie powinno nas dziwić ani przerażać, kiedy spotykamy się z oporem naszego środowiska wobec nauki Chrystusa, którą pragniemy rozpowszechniać. Pan pomoże nam zebrać obfite owoce rodzące się z takich sytuacji.

 

Kiedy Św. Paweł przybył do Rzymu, mieszkający tam Żydzi powiedzieli mu o rodzącym się Kościele: wiadomo nam o tym stronnictwie, że wszędzie spotyka się ze sprzeci­wem (Dz 28,22). Po dwudziestu wiekach widzimy, jak w róż­nych krajach z powodu swojej wiary tysiące dobrych chrześ­cijan, kapłanów i świeckich, ponosi męczeństwo lub cierpi prześladowania. Często dyskredytuje się ich, odsuwając od stanowisk publicznych lub od nauczania w szkołach tylko dlatego, że są katolikami, albo też utrudnia się ich dzieciom dostęp do nauczania doktryny chrześcijańskiej. Zdarza się również, że środowisko to traktuje religię jako przeżytek, a nowoczesność i postęp rozumiane są jako synonim wyzwo­lenia od wszelkiej idei religijnej.   Trudno jest zrozumieć oszczerstwa i jawne lub zakamuflo­wane prześladowania w czasach, kiedy tyle mówi się o tole­rancji, wyrozumiałości, braterstwie i pokoju. Ale jeszcze trudniej jest zrozumieć przeciwności, które pojawiają się ze strony ludzi „dobrych", kiedy chrześcijanin prześladuje chrześcijanina, brat - brata. Pan uprzedził swoich uczniów o tym, że nadejdą czasy, kiedy tymi, którzy zniesławiają, oczerniają lub utrudniają pracę apostolską, nie będą poganie ani nieprzyjaciele Chrystusa, lecz bracia w wierze, którym wydaje się, że oddają przez to cześć Bogu (J 16, 2). „Sprze­ciw ze strony dobrych”, to wyrażenie Założyciela Opus Dei, który wiele tego rodzaju prześladowań doświadczył w swoim życiu. Jest ta próba, którą Bóg czasami dopuszcza i która wydaje się szczególnie bolesna z punktu widzenia chrześcija­nina, którego ona dotyka. Przyczyną tych prześladowań mogą być zbyt silne ludzkie namiętności, które mogą wypaczać rozsądek i pozbawiać czystej intencji ludzi wyznających tę samą wiarę i tworzących ten sam lud Boży. Czasami zamiast żarliwości dusz mamy do czynienia z niezdrową rywalizacją, która kierowana nienawiścią każe traktować dobro uczynione dla innych jako zło. Może to być również ciasny dogmatyzm, który nie chce uznać prawa do odmiennego myślenia w spra­wach pozostawionych przez Boga wolnemu osądowi ludzi.Sprzeciw ze strony dobrych" wyraża się w braku miłości wobec niektórych braci w wierze, w opozycji wobec ich dzia­łalności i w destruktywnej krytyce.   W każdym razie postawą chrześcijanina, który przede wszystkim chce być wiernym uczniem Chrystusa, powinno być przebaczenie, zadośćuczynienie i postępowanie z prawą intencją, z oczyma utkwionymi w Chrystusa. „Nie oczekuj poklasku ludzi za swoją pracę. - Co więcej, czasami nawet nie oczekuj zrozumienia ze strony innych osób lub instytucji, które również pracują dla Chrystusa. - Szukaj jedynie chwały Bożej i kochając wszystkich, nie przejmuj się, że inni cię nie rozumieją” (Św. Josemaría Escrivá, Kuźnia, 255).   3. Zbawienne owoce nieporozumień.     Powinniśmy nauczyć się czerpać wiele owoców ze spotykających nas przeciwności. Przeciwności nie tylko nie powinny pozbawiać nas pokoju i być przyczyną zniechęcenia lub pesymizmu, lecz służyć wzbogaceniu naszej duszy,

zdoby­waniu dojrzałości wewnętrznej, męstwa, ducha zadośćuczy­nienia, wyrozumiałości.

Obecnie i w owych niezwykle trudnych chwilach, które mogą pojawić się w naszym życiu, bardzo pożyteczne mogą okazać się pełne cierpliwości i pogody słowa Świętego Piotra, skierowane do pierwszych chrześcijan, którzy doświadczali obelg i prześladowań: Lepiej bowiem - jeżeli taka wola Boża - cierpieć, czyniąc dobrze, aniżeli źle czyniąc (1 P 3, 17). Pan Jezus wykorzysta te godziny naszych cierpień dla dobra innych osób.   W każdej sytuacji mamy zawsze jakieś powody do rado­ści i optymizmu, który rodzi się z wiary i ufnej modlitwy. „Chrześcijaństwo zbyt często znajdowało się w sytuacji, zdawałoby się, śmiertelnego niebezpieczeństwa, żebyśmy teraz dali się zastraszyć nowymi próbami (...). Niezbadane są drogi, którymi Opatrzność odkupuje i zbawia swoich wybra­nych. Czasami nasz nieprzyjaciel staje się przyjacielem; cza­sami okazuje się niezdolnym do wyrządzenia zła, którego obawialiśmy się; czasami niszczy samego siebie albo, wbrew swej woli, powoduje dobroczynne skutki i znika, nie pozo­stawiając po sobie śladu. Na ogół więc Kościołowi pozostaje wypełniać swe zadania w pokoju i ufności; spokojnie oczekiwać zbawienia od Boga” (Kard. J.H. Newman, Biglietto Speech,12 V 1979.).   Chwile, w których napotykamy trudności i przeciwności są wyjątkowo sprzyjające dla praktykowania wielu cnót. Powinniśmy wtedy modlić się za tych, którzy, może bezmyślnie, wyrządzają nam zło, aby przestali obrażać Boga. Powinniśmy wynagradzać Panu poprzez większą wierność w swoich obowiązkach, prowadzić bardziej wytężoną pracę apostolską, bronić z czułą miłością owych braci słabych w wierze, którzy z powodu uboższej formacji duchowej lub szczególnej sytuacji mogą ponieść większą szkodę na duszy. Najświętsza Maryja Panna, która pomaga nam w każ­dej sytuacji, wysłucha nas, zwłaszcza w trudniejszych dla nas chwilach. Zwróć się do Najświętszej Maryi Panny- Matki, Córki, Oblubienicy Bożej, Matki naszej - i proś Ją, by wyjednała dla ciebie od Trójcy Najświętszej łaskę wiary, nadziei, miłości i skruchy, aby, kiedy w życiu wydaje się, że wieje silny, suchy wiatr, grożący wysuszeniem kwiatów duszy, nie wysuszył on twoich kwiatów ani kwia­tów twych braci.   Ks. Józef Tabor
Dorota
Dorota Wrz 8 '16, 00:23

Przyjaźń w miłości małżeńskiej!

Tylko św. Mateusz przedstawia nam dramat narodzenia Jezusa.

 

Zaślubiny w tradycji żydowskiej miały podwójny wymiar, coś na zasadzie naszego narzeczeństwa z pierścionkiem zaręczynowym, a po roku ślubem. Zaślubieni byli już sobie dani, ale jeszcze bez wspólnego domu.

 

Właśnie w tym okresie doszło u Maryi do dziewiczego zapłodnienia przez Ducha Świętego. Zapewne błogosławiony stan u Maryi był już widoczny, kiedy po narodzeniu się Jana wróciła od Elżbiety do Nazaretu.


Ów odmienny stan Maryi nie mógł ujść uwadze ludności Nazaretu liczącej zaledwie 1000 osób. W takiej wiosce wszyscy o wszystkich wiedzą wszystko.

 

Józef stanął przed nie lada wyzwaniem. Z jednej strony został narażony jego honor i godność, jako niedoszłego małżonka, z drugiej strony było prawo mojżeszowe, które nakazywało niewierne kobiety kamienować. Co miał wybrać? Ratować własną reputację, czy narazić siebie na wyśmianie ratując życie Maryi.

 

Należało podjąć decyzję: czy chcę dobra tylko dla siebie? Czy pragnę dobra dla Maryi?

 

Bóg przez anioła przywołał mu na pamięć słowo Boże, proroctwo Izajaszowe z VIII wieku: „Oto Dziewica pocznie i porodzi Syna, któremu nadadzą imię Emmanuel, to znaczy «Bóg z nami»". (Iz 7,14).

 

I w tym momencie Józef daje o sobie, o swoim człowieczeństwie piękne świadectwo. Okazuje się człowiekiem wielkiego zawierzenia słowu Bożemu: „Zbudziwszy się ze snu, Józef uczynił tak, jak mu polecił anioł Pański: wziął swoją Małżonkę do siebie”.

 

Czyli zaraz na drugi dzień zwołał gości i przed cadykiem wziął ślub z Maryją nadając Maryi status żony.

 

Tym samym Józef, w jednym momencie zamknął usta wszystkim mieszkańcom Nazaretu przywracając godność Maryi w oczach ludzi. Nikt już nie miał prawa wytykać Maryi czegokolwiek, gdyż bronił ją „immunitet” męża, a ona stała się oblubienicą.

 

Jak widzimy św. Józef wybrał dobro dla Maryi rezygnując z ratowania własnego honoru. I w tym wyraziła się cała jego miłość do Maryi.

 

Prowadząc rekolekcje dla małżonków często stawiam im pytanie: czy o swoim małżonku lub małżonce możesz powiedzieć: „to jest nie tylko mój mąż, moja żona, ale to jest mój mąż, żona przyjaciel”?

 

A jeżeli tak jest, to czy pamiętacie tę chwilę- pytam dalej, kiedy mogliście tak o sobie powiedzieć?

 

Małżonkowie dając świadectwo mówili często o tej chwili wejścia w przyjaźń, jako zmianie myślenia i wartościowania relacji w stosunku do współmałżonka. To znaczy, że sprawy współmałżonka zaczęli traktować wyżej od własnych spraw.

Dotychczas skoncentrowani byli tylko na realizacji własnych spraw. Owszem respektowali potrzeby własnej żony lub męża, ale często nie nadawali im priorytetowego statutu. Natomiast dążyli przede wszystkim do zaspokojenia własnych potrzeb, żeby im było dobrze.

 

W przyjaźni, jak sami mówią małżonkowie jest już inne słuchanie siebie: z szacunkiem i z nadaniem ważności temu co współmałżonek mówi do mnie oraz z respektowaniem i liczeniem się ze zdaniem współmałżonka.

 

Kochać więc współmałżonka znaczy: "chcę dobra dla Ciebie".

 

Prośmy, więc św. Józefa o przyjaźń w małżeństwie.

 

Modlitwa: Święty Józefie, który kochając Maryję pragnąłeś tylko Jej dobra rezygnując z własnego. Ucz nas w małżeństwie poświęcenia i służby względem siebie oraz stawiania spraw małżonka wyżej od własnych. Wyproś dla nas, małżonków ducha przyjaźni i dzielenia się sobą w codzienności życia. Niech wspólna modlitwa da nam duchowy wzrost i świeżość w miłości. Amen.

ks. Roman Chyliński


NARODZENIE NAJŚWIĘTSZEJ MARYI PANNY
Święto

Z narodzeniem Jezusa Chrystusa było tak. Po zaślubinach Matki Jego, Maryi, z Józefem, wpierw nim zamieszkali razem, znalazła się brzemienną za sprawą Ducha Świętego. Mąż Jej Józef, który był człowiekiem sprawiedliwym i nie chciał narazić Jej na zniesławienie, zamierzał oddalić Ją potajemnie. Gdy powziął tę myśl, oto anioł Pański ukazał mu się we śnie i rzekł: "Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło. Porodzi Syna, któremu nadasz imię Jezus, On bowiem zbawi swój lud od jego grzechów".
A stało się to wszystko, aby się wypełniło słowo Pańskie powiedziane przez Proroka: "Oto Dziewica pocznie i porodzi Syna, któremu nadadzą imię Emmanuel", to znaczy "Bóg z nami".(Mt 1,18-23).

Dorota
Dorota Wrz 9 '16, 21:00

-Ciekawe ilu jest doktorów w niebie?

 

Nie wiem, co mam robić? To takie trudne… Nie umiem podejmować decyzji…

-Ale to Twoje życie. Musisz nauczyć się myśleć samodzielnie!

-Tak, wiem, ale… wolałbym żeby ktoś zrobił to za mnie…

 

Myślę, że taki wyimaginowany – a może i nie – dialog opisuje podejście wielu z nas do trudnych sytuacji, które stają na naszej drodze. Z jednej strony współczesny człowiek „ma bzika” na punkcie wolności i nie życzy sobie, żeby ktokolwiek dyktował mu, co i jak ma robić, a z drugiej – tak łatwo poddaje się (często nieświadomie) różnego rodzaju manipulacjom. Ci, którzy rozumieją mechanizmy działania naszej psychiki, potrafią w bardzo subtelny sposób – oczywiście, pod przykrywką poszanowania naszego zdania – zmusić nas do robienia dokładnie tego, co sami zechcą.

 

Jezus w dzisiejszej Ewangelii mówi:

 

Uczeń nie przewyższa nauczyciela. Lecz każdy, dopiero w pełni wykształcony, będzie jak jego nauczyciel.

W starożytności mistrzom przyświecał cel, którym było doprowadzenie uczniów do samodzielności i bycia kompetentnymi nauczycielami (w judaizmie – rabinami). Jezus był jednym z nich i formował swoich wybrańców, aby później mogli kontynuować Jego dzieło. Jednak nie odbierał im w tym wolności, jak sądzą niektórzy.

Dosyć często można spotkać się z zarzutem wobec religii, że ogłupia ona ludzi i odbiera im możliwość samodzielnego podejmowania decyzji. Według mnie takie słowa mogą mówić jedynie osoby, które tak naprawdę nigdy nie pojęły istoty relacji z Bogiem. Drugim najważniejszym darem po życiu, jakim Wszechmogący nas obdarzył, jest wolność. Wszelkie zakazy i nakazy, które nam daje, nie są po to, aby nas zniewolić, ale żeby nam pomóc we właściwym i dobrym życiu, którego uwieńczeniem będzie przebywanie z Nim na wieki. Bóg chce uczyć nas mądrego wykorzystywania daru wolności.

 

Gdy mama zabrania dziecku dotykania ognia, mimo że ono tego pragnie, to nie robi mu na złość, ale dba o jego zdrowie i bezpieczeństwo. Gdy w zimie każe mu założyć czapkę i szalik, to nakazuje mu to, ponieważ kieruje nią troska o swojego malca. Brzdąc może się buntować, tupać i krzyczeć nie zgadzając się z tym, co mówi i robi mama, ale dla niej nie będzie to powód do tego, żeby zmienić zdanie. Tak samo wychowuje nas Bóg. Nie jesteśmy Nim i nie mamy daru wszechwiedzy dlatego potrzebne są nam zakazy i nakazy, aby rozwijać się we właściwy sposób. Podporządkowanie się im to kwestia zaufania.

Jezus pragnął tak uformować swoich Apostołów, żeby byli mądrymi ludźmi, którzy będą w stanie – w oparciu o to, czego ich nauczył – prowadzić innych. Ale nie zapominajmy, że wśród Dwunastu był także ten, który zniweczył trud Nauczyciela. Judasz był blisko Pana, ale nie dał się poprowadzić i postawił na samowolę. Dla każdego z Apostołów czas formacji był wymagający, ponieważ musieli zmienić wiele w swoim myśleniu i postępowaniu. Na pewno mieli przeciw temu opory, ale zaufali i potem zanieśli Słowo w świat. Judasz nie pozwolił na to i zamiast głosić Jezusa, zdradził go.

 

To, że chodzę do Kościoła, czytam Pismo Święte, modlę się (robię doktorat z Biblii) nie musi skończyć się dla mnie niebem. Trafię tam wówczas, gdy zaufam Bożemu prowadzeniu i nie będę stawiał siebie i swoich oczekiwań na pierwszym miejscu.

 

Konkret na dzisiaj: zobacz przestrzeń w Twoim życiu, w której nie ufasz Bogu i pomódl się o zmianę tego stanu rzeczy.

 

Niech Bóg Cię błogosławi +

Ks. Krystian Malec

Jezus opowiedział uczniom przypowieść: „Czy może niewidomy prowadzić niewidomego? Czy nie wpadną w dół obydwaj? Uczeń nie przewyższa nauczyciela. Lecz każdy, dopiero w pełni wykształcony, będzie jak jego nauczyciel.

Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a belki we własnym oku nie dostrzegasz?

Jak możesz mówić swemu bratu: «Bracie, pozwól, że usunę drzazgę, która jest w twoim oku», gdy sam belki w swoim oku nie widzisz?

Obłudniku, wyrzuć najpierw belkę ze swego oka, a wtedy przejrzysz, ażeby usunąć drzazgę z oka swego brata”.

(Łk 6,39-42)

Dorota
Dorota Wrz 10 '16, 12:08

Jak radzić sobie z trudnościami?

 

Marzy mi się życie bezproblemowe, lekkie, łatwe i przyjemne… Chciałbym wylegiwać się w cieniu w piękny słoneczny dzień… Chciałbym, żeby delikatny wiatr muskał mnie po twarzy… Chciałbym, żeby pieniążki spadały mi z nieba… Chciałbym, żeby wszyscy mnie lubili i poważali… Chciałbym nie mieć żadnych problemów… Wtedy byłbym szczęśliwy…

 

Marzy Ci się takie życie? Myślę, że tak. Pragniemy spokoju, stabilizacji, komfortu psychicznego i finansowego, braku sporów i kłótni. Są to jak najbardziej dobre pragnienia. Ale nasze „chciałbym” codziennie jest konfrontowane z różnego rodzaju przeciwnościami. Mądry człowiek zdaje sobie sprawę z tego, że są one częścią naszego życia i nie da się przed nimi skutecznie uciec.

 

Słowa, które dzisiaj kieruje do nas Jezus, mówią między innymi o tym. Obraz budowania domu pojawia się nie tylko w Ewangelii według św. Łukasza. Chyba bardziej znana jest ta – nieco dłuższa wersja – zapisana przez św. Mateusza. Przywołajmy ją sobie dla lepszego wytłumaczenia słów naszego Zbawiciela.

 

 

Każdego więc, kto tych słów moich słucha i wypełnia je, można porównać z człowiekiem roztropnym, który dom swój zbudował na skale. Spadł deszcz, wezbrały potoki, zerwały się wichry i uderzyły w ten dom. On jednak nie runął, bo na skale był utwierdzony. Każdego zaś, kto tych słów moich słucha, a nie wypełnia ich, można porównać z człowiekiem nierozsądnym, który dom swój zbudował na piasku. Spadł deszcz, wezbrały potoki, zerwały się wichry i rzuciły się na ten dom. I runął, a upadek jego był wielki». (Mt 7,24-27)

 

Zarówno św. Łukasz jak i św. Mateusz piszą o sprawach, które były doskonale znane słuchaczom Jezusa. Nagle pojawiające się i bardzo gwałtowne burze prowadzące czasem do powodzi nie były rzadkością w Ziemi Świętej. Nad Jeziorem Galilejskim, które leży w depresji, dosyć często ni stąd ni zowąd zrywał się wicher, gdy ciepłe powietrze zderzało się z zimnym spadającym znad gór i zaczynała się burza. Ludzie mieszkający w tamtych stronach wiedzą, że nawałnica może przyjść nagle i nie będzie czasu na ratowanie dobytku. Dlatego tak ważne było zbudowanie domu na solidnym fundamencie, który wytrzyma częste ataki żywiołów.

 

Gdy już znamy kontekst słów Jezusa z większą jasnością rozumiemy Jego przypowieści o budowaniu na skale. Burze, powodzie, nawałnice, wichry, gromy są obrazami przeciwności, które nas spotkają. I tak jak mieszkańcy Ziemi Świętej musimy mieć świadomość, że one przyjdą wbrew temu, czy my tego chcemy czy nie. Tym, co możemy i powinniśmy zrobić, jest zbudowanie domu naszego życia na jak najsolidniejszym fundamencie. Jezus nie każe nam po omacku samemu zabierać się za poszukiwanie go, ale jednoznacznie mówi, że jest nim… JEGO SŁOWO. Zarówno Łukasz jak i Mateusz mocno to podkreślają.

 

Bez Słowa Bożego dom naszego życia rozsypie się. Być może widzisz, że w Ciebie, Twoją rodzinę uderzają różnorakie wichry? Zamiast burzy mózgów, która zaowocowałaby znalezieniem dobrego rozwiązania, jest burza emocji, wyzwisk, krzyków i przekleństw? Jak jest w Twoim domu?

 

Żadna, absolutnie ŻADNA rodzina na świecie nie jest wolna od takich sytuacji. Ale to, czy ona wytrzyma tę nawałnicę, zależy od tego, na czym jest zbudowana. Jeśli fundamentem są wzajemne złości, pretensje i brak rozmów, to taki dom rozleci się w drobny mak. Natomiast jeśli fundamentem jest Słowo Boga, mimo uderzeń i trudnych chwil wytrzyma. To nie jest gdybanie. To jest fakt.

 

Konkret na dziś: Zachęć swoich bliskich do codziennego czytania Pisma Świętego.

 

Niech Ciebie i Twoich bliskich błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec, Syn i Duch Święty +

Ks. Krystian Malec

Jezus powiedział do swoich uczniów:

„Nie jest dobrym drzewem to, które wydaje zły owoc, ani złym drzewem to, które wydaje dobry owoc. Po owocu bowiem poznaje się każde drzewo: nie zrywa się fig z ciernia ani z krzaka jeżyny nie zbiera się winogron. Dobry człowiek z dobrego skarbca swego serca wydobywa dobro, a zły człowiek ze złego skarbca wydobywa zło. Bo z obfitości serca mówią jego usta.

Czemu to wzywacie Mnie: «Panie, Panie», a nie czynicie tego, co mówię? Pokażę wam, do kogo podobny jest każdy, kto przychodzi do Mnie, słucha słów moich i wypełnia je.

Podobny jest do człowieka, który buduje dom: wkopał się głęboko i fundament założył na skale. Gdy przyszła powódź, potok wezbrany uderzył w ten dom, ale nie zdołał go naruszyć, ponieważ był dobrze zbudowany.

Lecz ten, kto słucha, a nie wypełnia, podobny jest do człowieka, który zbudował dom na ziemi bez fundamentu. Gdy potok uderzył w niego, od razu runął, a upadek jego był wielki”. (Łk 6,43-49)

Edytowany przez Dorota Wrz 10 '16, 12:09
Dorota
Dorota Wrz 11 '16, 10:30

Znalazłem owcę, która zginęła

Grzesznicy i celnicy robili wszystko, aby słuchać Jezusa. Człowiek, jeśli kocha Boga, chce być blisko Niego aby Go słuchać. Zagubieni dążą do bliskości z Panem, natomiast Ci, którzy uważali się za sprawiedliwych, trzymali się od Niego na dystans. W zagubionych jest miłość będąca wołaniem do Pana o odnalezienie.



Zagubiła się jedna owca. Pasterz odczuwa jej brak. Nie cieszy się z 99 owiec. One się nie zagubiły, są sprawiedliwe (według ich oceny), a tym samym nie potrzebują pokuty i nawrócenia.

Jaką postawę przyjąć wobec kogoś, kto się zagubił? Nie ma sił, odwagi być blisko Boga, trwać w wierności. Jezus nie zostaje ze sprawiedliwymi. Oni mają zatwardziałe serca. Im wystarcza ich wierność, sprawiedliwość ludzka, nie Boża, trzymanie się przepisów, ustalonych zasad.



Skoro ktoś odszedł dobrowolnie od wspólnoty, niech idzie swoją drogą. Czy nie powinniśmy o nim przestać myśleć, nim się zajmować? Czy nie powinniśmy zerwać z nim relację? Istnieje uprzedzenie do kogoś, kto zbłądził. Niech trzyma się od nas z daleka. Mógłby kogoś pociągnąć w stronę zagubienia się.



Jezus nie zostaje z 99 sprawiedliwymi. Szuka jednego, który się odłączył. Zostawia sprawiedliwych, nie chce być z nimi, lecz z tym, który trwa w zagubieniu. Jego nie pociągają sprawiedliwi, w których nie ma troski, miłości, litości dla zagubionego. Bóg nie jest surowy wobec tego, który odszedł. Odnosi się z czułością do odnalezionego. Nie ma sądzenia, potępiania, lecz większa miłość niż wobec tych, którzy się nie zagubili.



Ten, który się zagubił, nie przestaje należeć do Boga Odejście człowieka od Boga nie oznacza odejścia Boga od człowieka.



Dlaczego radość z tego, który się zagubił jest większa u aniołów, niż z tych, którzy się nie zagubili? Nie ma człowieka, który przed Bogiem nie potrzebuje nawrócenia. Sprawiedliwy 77 razy na dzień upada. 99 owiec symbolizuje faryzeuszów i uczonych w Piśmie. Oni uznają się za sprawiedliwych, a tym samym uznają, że nie potrzebują nawrócenia. Bóg patrzy inaczej niż człowiek. Ten, któremu nie zależy na zagubionym, w nim nie ma miłości. Gdy nie ma miłości, nie można uznać, że jest sprawiedliwy.

 

ks. Józef Pierzchalski SAC

 

W owym czasie przybliżali się do Jezusa wszyscy celnicy i grzesznicy, aby Go słuchać. Na to szemrali faryzeusze i uczeni w Piśœmie, mówiąc: "Ten przyjmuje grzeszników i jada z nimi". Opowiedział im wtedy następującą przypowieśœć: "Któż z was, gdy ma sto owiec, a zgubi jedną z nich, nie zostawia dziewięćdziesięciu dziewięciu na pustyni i nie idzie za zgubioną, aż ją znajdzie? A gdy ją znajdzie, bierze z radośœcią na ramiona i wraca do domu; sprasza przyjaciół i sąsiadów i mówi im: „Cieszcie się ze mną, bo znalazłem owcę, która mi zginęła”. Powiadam wam: Tak samo w niebie większa będzie radośœć z jednego grzesznika, który się nawraca, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia. Albo jeœśli jakaśœ kobieta, mając dziesięć drachm, zgubi jedną drachmę, czyż nie zapala śœwiatła, nie wymiata domu i nie szuka starannie, aż ją znajdzie? A znalazłszy ją, sprasza przyjaciółki i sąsiadki i mówi: „Cieszcie się ze mną, bo znalazłam drachmę, którą zgubiłam”. Tak samo, powiadam wam, radoœść nastaje wœśród aniołów Bożych z powodu jednego grzesznika, który się nawraca”./Łukasz 15,1-10/

Edytowany przez Dorota Wrz 11 '16, 10:31
Dorota
Dorota Wrz 12 '16, 10:27

Co robić, żeby ludzie nas szanowali?

 Są na świecie ludzie, których nie da się nie lubić. Od razu, na wejście sprawiają, że dobrze czujemy się ich obecności, są otwarci, szczerzy, uśmiechnięci, pokorni. Taką osobą jest setnik z dzisiejszej Ewangelii. Dlaczego tak twierdzę? Już spieszę z wyjaśnieniem.

 

Setnik, chociaż ten tekst nie mówi nam tego wprost, najprawdopodobniej nie był Żydem. Miał do dyspozycji swojego sługę, co w tamtych czasach było normą w przypadku oficerów wojskowych. Ten właśnie sługa zachorował tak bardzo, że jego pan pomocy szuka nie u lekarzy, ale u Jezusa, o którym wieść roznosiła się lotem błyskawicy. W tamtych czasach niewolnictwo było stałą praktyką i od konkretnego nastawienia właściciela zależało to, jak dany sługa był traktowany. Jakby nie patrzeć, był jego własnością. Zatem troska setnika o swego podwładnego bardzo dobrze o nim świadczy i pokazuje, że mimo swojej pozycji społecznej nie był gburem, który innymi pomiatał.

 

Co więcej widać, że jego stosunki z Żydami mieszkającymi w Kafarnaum były bardzo dobre. Św. Łukasz pisze, że ufundował im synagogę. Owszem, żołd setnika był większy niż innych żołnierzy, ale i tak musiał być to dla niego spory wydatek. Mimo to zdecydował się na ten krok i jest to kolejny powód dla którego budzi on naszą sympatię.

 

Ale to nie wszystko. Z tekstu jasno wynika, że znał on doskonale żydowskie zwyczaje i szanował je. Miał świadomość tego, że dla Izraelitów był on poganinem, więc kontakt z nim oznaczał dla wyznawcy judaizmu zaciągnięcie nieczystości. Z tego powodu nie spotyka się osobiście z Jezusem, ale wysyła do niego delegację składającą się ze starszyzny żydowskiej.

 

Co oni mówią o nim?

 

„Godzien jest, żebyś mu to wyświadczył, mówili, kocha bowiem nasz naród i sam zbudował nam synagogę”.

 

Takie słowa w ustach Żydów o obcokrajowcu są rzadkością w Biblii. Na taką pochwałę mógł sobie zasłużyć tylko naprawdę dobry człowiek.

 

Mało pochwał pod jego adresem? No to pozwól, że dołożę kolejną. Gdy Jezus zbliżał się do domu setnika, ten wysłał kolejną delegację. Tym razem złożoną z jego przyjaciół. Dla św. Łukasza słowo „przyjaciel”, greckie φίλος (filos) jest bardzo ważne. Można by się spodziewać, że pojawia się ono często w NT, ale tak nie jest: Mt – 1 raz; J – 6 razy; Jk – 2 razy; 3J – 1 raz, a u lekarza z Antiochii w obydwu jego dziełach, czyli Ewangelii i Dziejach Apostolskich aż 17 razy. Dla św. Łukasza przyjaźń w relacjach międzyludzkich jest bardzo ważna. To, że wysyła swoich przyjaciół pokazuje, że żył z innym w wielkiej harmonii i zgodzie.

 

Jest on pod każdym względem pozytywną postacią. Ale to jeszcze nie wszystko. Przez swoich przyjaciół mówi do Jezusa:

 

«Panie, nie trudź się, bo nie jestem godzien, abyś wszedł pod dach mój. I dlatego ja sam nie uważałem się za godnego przyjść do Ciebie. Lecz powiedz słowo, a mój sługa będzie uzdrowiony. Bo i ja, choć podlegam władzy, mam pod sobą żołnierzy. Mówię temu: «Idź», a idzie; drugiemu: «Chodź», a przychodzi; a mojemu słudze: «Zrób to», a robi”.

Łukasz na określenie niegodności setnika używa zwrotów:

 

οὐ ἱκανός εἰμι (ou hikanos eimi) i οὐδὲ ἐμαυτὸν ἠξίωσα (oude emauton eksiosa). Razem pokazują one niezwykłą, wręcz niespotykaną pokorę tego człowieka. Można je przetłumaczyć tak: nie jestem odpowiedni, nie mam wystarczającej pozycji społecznej, nie zasługuję na to, rangą nie jestem Tobie równy

.

Nie każe Jezusowi wejść do jego domu, ale prosi tylko o słowo. Wierzy, że ma ono moc uzdrowienia i jest równe słowu samego Boga:

 

tak słowo, które wychodzi z ust moich,

nie wraca do Mnie bezowocne,

zanim wpierw nie dokona tego, co chciałem,

i nie spełni pomyślnie swego posłannictwa. (Iz 55,11)

 Ten dzisiejszy wpis jest dosyć długi, ale chciałem pokazać Ci, jak dobrym

człowiekiem był ów setnik. Dlatego otrzymał pochwałę jakiej nie usłyszał dotąd nikt inny:

„Powiadam wam: Tak wielkiej wiary nie znalazłem nawet w Izraelu”.

 

Jezus chwali człowieka spoza Narodu Wybranego i stawia go za wzór wiary. Jak musieli się poczuć wtedy Apostołowie, faryzeusze, saduceusze, uczeni w Piśmie i pozostali Żydzi? To musiał być dla nich nokaut.

 

Piękne jest to dzisiejsze Słowo. Pokazuje, że warto być dobrym dla innych, nawet jeśli ma się odmienne poglądy i wiarę. Warto szanować innych i szukać dobra w każdym człowieku. Tak patrzy Bóg, bo On spogląda na serce i zwraca uwagę na to, czy umiem kochać drugiego człowieka, czyli żyć według najważniejszego przykazania. Ten setnik, pomimo tego, że był poganinem z nazwy, to był chrześcijaninem z zachowania.

 

Konkret na dzisiaj: zrób coś dobrego bezinteresownie

 

Niech Cię błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec, Syn i Duch Święty +

ks. Krystian Malec

Gdy Jezus dokończył swoich mów do ludu, który się przysłuchiwał, wszedł do Kafarnaum. Sługa pewnego setnika, szczególnie przez niego ceniony, chorował i bliski był śmierci. Skoro setnik posłyszał o Jezusie, wysłał do Niego starszyznę żydowską z prośbą, żeby przyszedł i uzdrowił mu sługę.

Ci zjawili się u Jezusa i prosili Go usilnie: „Godzien jest, żebyś mu to wyświadczył, mówili, kocha bowiem nasz naród i sam zbudował nam synagogę”.

Jezus przeto wybrał się z nimi. A gdy był już niedaleko domu, setnik wysłał do Niego przyjaciół z prośbą: « Panie, nie trudź się, bo nie jestem godzien, abyś wszedł pod dach mój. I dlatego ja sam nie uważałem się za godnego przyjść do Ciebie. Lecz powiedz słowo, a mój sługa będzie uzdrowiony. Bo i ja, choć podlegam władzy, mam pod sobą żołnierzy. Mówię temu: «Idź», a idzie; drugiemu: «Chodź», a przychodzi; a mojemu słudze: «Zrób to», a robi”.

Gdy Jezus to usłyszał, zadziwił się i zwracając się do tłumu, który szedł za Nim, rzekł: „Powiadam wam: Tak wielkiej wiary nie znalazłem nawet w Izraelu”. A gdy wysłani wrócili do domu, zastali sługę zdrowego. (Łk 7,1-10)

Edytowany przez Dorota Wrz 12 '16, 10:29
Dorota
Dorota Wrz 13 '16, 06:53

Jezus Panem życia i śmierci.

W dzisiejszej Ewangelii występuje takie wydarzenie, o którym wspomina tylko św. Łukasz.

 

Nain, to małe miasteczko w Galilei, wielkością podobne do Nazaretu liczące ok. 1000 mieszkańców. Jak mówił Natanael, w takich miasteczkach nic dobrego nie może się dziać. A jednak! Właśnie przez takie małe miasteczka, a nie przez duże aglomeracje miejskie Jezus lubił przechodzić.

 

„Od bramy miejskiej, właśnie wynoszono umarłego, jedynego syna matki, a ta była wdową”.

 

Z czym wam kojarzą się te słowa Pisma?


Czyż za trzy lata od tego wydarzenia, nie dokona się coś podobnego, że inny 30 letni syn Maryi, wdowy, na pół umarły będzie wychodził poza bramę Złotą, aby umrzeć na krzyżu?

 

Jezus widząc łzy matki chłopca z Nain, zapewne widział w nich łzy własnej Matki, która będzie trzymała w swoich ramionach Jego mary zdjęte z krzyża. Nie będzie mógł wówczas powiedzieć: „Nie płacz” do swojej matki, ale teraz może to powiedzieć innej matce.

 

Człowiek, który umarł w religii żydowskiej, był człowiekiem nieczystym. Nie wolno było dotykać jego mar, groziło to nieczystością. Żyd, który dotknął umarłego przez okres 7 dni musiał pozostawać w separacji i przechodzić rytuał oczyszczenia.

Tak o tym mówi Księga Liczb:


„ Kto się dotknie zmarłego, jakiegokolwiek trupa ludzkiego, będzie nieczysty przez siedem dni. Winien się nią oczyścić w trzecim i siódmym dniu, a wtedy będzie czysty. Gdyby jednak nie dokonał w trzecim i siódmym dniu oczyszczenia, wówczas pozostanie nieczysty. Ktokolwiek dotknie się zmarłego, ciała człowieka, który umarł, a nie dokona oczyszczenia siebie, bezcześci przybytek Pana. Taki będzie wyłączony spośród Izraela, gdyż nie pokropiła go woda oczyszczenia; pozostaje przeto nieczysty, a plama jego ciąży na nim. (Lb 19,11n).

 

Jezus dotykając mar młodzieńca jako Bóg i Pan zmienia prawo żydowskie. Od tego momentu możemy podchodzić do zwłok naszych najbliższych i je całować i oddawać im hołd. Dzięki temu i Maryja została czystą według prawa tuląc zabitego swojego Syna.

 

„I rzekł Jezus: „Młodzieńcze, tobie mówię, wstań”.


W VIII w. p.n. Chr. taki wypadek wskrzeszenia młodego człowieka miał już miejsce. Opisuje nam ten fakt Pierwsza Księga Królewska 17,17-23. Dokonuje tego Eliasz wskrzeszają prze trzy krotne rozciągnięcie się nad marami syna wdowy z Sarepty Sydońskiej.

 

Jezus nie musi tego rytuału wskrzeszenia czynić, bo on jest Panem Życia i Śmierci.
To trzykrotne rozciągnięcie Eliasz nad zmarłym jest właśnie zapowiedzią po trzech dniach Męki i Śmierci chwalebnego zmartwychwstania Jezusa.
A wskrzeszony młodzieniec z Nain jest znakiem i zapowiedzią zmartwychwstania nas wszystkich w Chrystusie.

 

„I oddał go jego matce”.

Te słowa Ewangelii odnoszą się również i do nas kiedy po śmierci zostaniemy oddani innej matce – Matce Kościoła tryumfującego w niebie.

 

Modlitwa: Panie Jezus dotknij mnie dzisiaj, dotknij to co jest jeszcze we mnie nieczyste, martwe, bez miłości i uczyń już czystym, Bożym i świętym. Amen

ks. Roman Chyliński

(Łk 7,11-17)

Jezus udał się do pewnego miasta, zwanego Nain; a szli z Nim Jego uczniowie i tłum wielki. Gdy zbliżył się do bramy miejskiej, właśnie wynoszono umarłego, jedynego syna matki, a ta była wdową. Towarzyszył jej spory tłum z miasta.
Na jej widok Pan użalił się nad nią i rzekł do niej: „Nie płacz”. Potem przystąpił, dotknął się mar, a ci, którzy je nieśli, stanęli.
I rzekł: „Młodzieńcze, tobie mówię, wstań”. Zmarły usiadł i zaczął mówić; i oddał go jego matce.
A wszystkich ogarnął strach; wielbili Boga i mówili: „Wielki prorok powstał wśród nas i Bóg łaskawie nawiedził lud swój”.
I rozeszła się ta wieść o Nim po całej Judei i po całej okolicznej krainie.

Strony: « 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 ... » »»