Loading...

Ćwiczenia Duchowe | Forum Nowenny Pompejańskiej

Lokalizacja tematu: Forum » Różności » Propozycje
Bożena
Bożena Cze 10 '18, 06:50
Miłość zaangażowana

Wprowadzenie do modlitwy na 10 Niedzielę zwykłą, 10 czerwca

Tekst: Rdz 3, 9-15 oraz Mk 3, 20-35

Prośba: o łaskę przylgnięcia do Boga, który jest Miłością i Prawdą.

1.   Uświadom sobie, jak skomponowana jest dzisiejsza ewangelia. Na początku i na końcu mówi się o bliskich Jezusa, o Jego rodzinie. Najpierw wybierają się do Niego, by Go powstrzymać, bo uważają, że „odszedł od zmysłów” (czyli bycie dla innych oznacza dla nich chorobę psychiczną). Na koniec tekstu również przychodzą do Niego i chcą Go zawołać, wyciągnąć Go z Jego pracy, misji. A centralna część tekstu to mowa o szatanie, który rzekomo miałby sam siebie wypędzać z tego świata. Dołącz do tego tekst z pierwszego czytania. Zobacz, że kusiciel był obecny na świecie (człowiek go nie zapraszał), jednak wydaje się, że nie miał zbyt wiele miejsca do działania. Człowiek przez to, że uległ pokusie, dał przestrzeń szatanowi do działania (albo większą, niż miał do tej pory). W księdze Rodzaju grzech powoduje rozłamy między pierwszymi ludźmi i stworzeniem. Zamiast jedności, która była do tej pory, widzimy rozdarcie, w którym każdy próbuje siebie usprawiedliwić i zrzucić winę na innego. To zostało w nas do dzisiaj – trudno nam czasem przepraszać i szukamy winy na zewnątrz nas samych; nie chcemy brać odpowiedzialności za to, co myślimy i co robimy. Bo nie chodzi nam o prawdę, lecz o własne dobre samopoczucie. To inny jest winny, to okoliczności zawiniły, nie dało się inaczej, itd. Jakie usprawiedliwienia znajdujesz w sobie? Czy umiesz stawać w prawdzie wobec siebie, Boga i bliźnich? Uświadom sobie trudności i zapytaj siebie, skąd one się biorą.

2.   A gdyby tę scenę włożyć do naszego serca? Mogłoby się okazać, że wewnątrz nas mamy taką część, która – jak owa rodzina Jezusa – próbuje być „głosem rozsądku” i odwodzić nas od angażowania się w życie, w bliźnich, w rozwój. Bo przecież jest ustalony na świecie „porządek” i należy go przestrzegać. Jak również jest w nas taka część, która próbuje nas wybielić, usprawiedliwić czy wręcz uniewinnić, kiedy ten porządek zaburzymy, albo gdy coś idzie nie po naszej myśli. Dla elit wygodne było stwierdzenie, że Jezus mocą Belzebuba wypędza złe duchy, bo inaczej musieliby uznać, że jest tu moc Boga, a wobec działającego Boga nie da się przejść obojętnie. Opowiedzieć się „za” – czyli uwierzyć, albo powiedzieć „nie”, czyli odrzucić. Obojętność wobec Boga (a więc i życia), tak naprawdę nie istnieje, to tylko inna forma powiedzenia „nie”, taka bardzo bierna forma. Żydzi próbują być „bezstronni”, a de facto stają w opozycji do ewidentnych znaków Bożej obecności i Jego działania. Czy potrafisz odczytywać ślady obecności i działania Boga w swoim życiu? Czy przyjmujesz je, czy bardziej kwestionujesz, wątpisz? Czy Twój umysł, ów „głos rozsądku” prowadzi Cię do większej miłości, przyjmowania i dawania miłości, czy też chce Cię odwodzić od miłości, prawdy, angażowania się, wychodzenia ku…? Bo można, jak Jezus, wychodzić ku innym i narażać się na szykany i wyśmianie, a można – jak pierwsi ludzie – schować się w krzakach w postawie zachowawczo-usprawiedliwiającej siebie samego. A to przecież Bóg usprawiedliwia, Bóg zbawia. Grzegorz Ginter SJ

Bożena
Bożena Cze 17 '18, 09:06
Miłość cierpliwa jest

Wprowadzenie do modlitwy na 11 Niedziele zwykłą, 17 czerwca

Tekst: Mk 4, 26-34

Prośba: o łaskę cierpliwości przemieniającej życie.

1.   Dwie przypowieści. Pierwsza mówi o ziarnie wrzuconym w ziemię. Wyobraź sobie proces, jaki przedstawia ta ewangelia. Królestwo Boże jest jak… Zobacz, że jest ono procesem, że wzrasta. Po pierwsze ma swoją wewnętrzną dynamikę, bo wzrasta niezależnie, czy człowiek śpi, czy czuwa. Człowiek nie może więc tego (na szczęście) kontrolować. Po drugie zaś, z ziarna najpierw powstaje źdźbło, potem kłos, a potem pełne ziarno w kłosie. Przyjrzyj się w wyobraźni tej dynamice. Ona dotyczy także rozwoju Twojego życia. Tak jak jeść, chodzić czy zawiązywać buty uczyliśmy się etapami, podobnie dzieje się z wszystkimi innymi aspektami życia człowieka. Życie duchowe również podlega tym samym prawom wzrostu. Czy sobie na to pozwalasz? Czy znosisz swoje własne grzechy, upadki, słabości, niedomagania…? Czy też już, teraz, natychmiast chciałbyś być doskonały?

2.   Druga przypowieść mówi o tym, że Królestwo niebieskie jest na początku malutkie. Jak ziarnko gorczycy. Zawiera w sobie już wszystko, ale do rozwoju potrzebuje czasu i odpowiednich warunków. Zauważ, że mowa jest o wzroście tego Królestwa. To tak, jakby ono nie było gotowe, lecz wzrastało razem z człowiekiem. Ono rośnie wraz z Tobą. Sam Jezus mówi na innym miejscu, że ono nie jest „oto tu, albo oto tam”, lecz że „Królestwo Boże w was jest”. Skoro tak, to naprawdę rośnie razem z nami. Bóg, który dostosowuje się do człowieka, szanuje go i etapy jego rozwoju (wszak sam tak to wszystko stworzył, uczynił). Rozważając dzisiaj swój własny rozwój, zobacz, w jakim momencie życia jesteś. Do czego i przez co (przez jakie góry i doliny) Pan Bóg Cię doprowadził aż do dzisiaj? Poproś szczególnie o łaskę cierpliwości, która pozwala na osobiste tempo rozwoju, na wzrost, który nie jest natychmiastowy. Pozwala również na słabości i upadki. Nie dlatego, że mamy upadać, lecz dlatego, że to normalne etapy wzrostu, droga, którą przechodzi każdy człowiek. Grzegorz Ginter SJ

Bożena
Bożena Cze 21 '18, 07:12
Przebaczające serce

Wprowadzenie do modlitwy na czwartek, 21 czerwca

Tekst: Mt 6, 7-15

Prośba: o łaskę otwartego serca i uszy na Słowo Pana oraz łaskę przebaczania wszystkim wszystkiego.

1.   Nie być gadatliwym można rozumieć w taki sposób, że aby usłyszeć Boga, trzeba zamknąć usta. Bóg nieustannie wypowiada Słowo, które ma moc przemienić nasze serca na wzór swego serca – pełnego Miłości. Kiedy jednak człowiek nie słucha, Boże Słowo nie dociera do głębin serca człowieka. W jakiś sposób pozostaje bezowocne, jak ziarno rzucone na skałę lub między ciernie. Zamknąć usta i zacząć słuchać. Nie jest to jednak łatwe, bo czasem słuchamy jednym uchem, a drugim wypuszczamy. Czasem też słyszymy coś innego, niż Bóg naprawdę powiedział (dotyczy to także drugiego człowieka). Św. Ignacy z Loyoli w książeczce Ćwiczeń Duchowych bardzo trafnie określił, na czym polega aktywne słuchanie. Dla niego oznacza to „patrzeć, zwracać uwagę i kontemplować, co druga osoba mówi”. Więc nie tyle chodzi o to, co ja słyszę, lecz co naprawdę mówi drugi człowiek (i Bóg) – na to mam zwracać uwagę. Słuchając mam również patrzeć na rozmówcę, bo oznacza to, że naprawdę słucham, że jestem zainteresowany tym, co on mówi do mnie. Mam zwracać uwagę, a nawet kontemplować, co ten drugi człowiek mówi. Moja uważność jest skierowana w pełni na niego. Nie jest to takie łatwe, bo szybko się rozpraszamy i kierujemy uważność na dziesiątki innych spraw, które mamy do zrobienia. Rozmówca wtedy schodzi na dalszy plan. Niby go słuchamy, ale… Podobnie dzieje się z Bogiem. Czasem trudno nam z Nim po prostu być, patrzeć na Niego, zwracać uwagę na to, co On mówi, więc Go zagadujemy naszymi sprawami, a potem odchodzimy z poczuciem, żeśmy się „dobrze pomodlili”. Mamy nawet z tego powodu dobre samopoczucie. Ale czy doszło do prawdziwego spotkania? Czy chodziło mi o spotkanie, czy tylko o moje dobre samopoczucie? Jak wygląda Twoja modlitwa?

2.   Jezus daje jeszcze jedną właściwość dobrej modlitwy – wymaga przebaczenia. By się prawdziwie spotkać potrzeba wybaczyć. Potrzeba położyć lekarstwo na krzywdy i rany. Chodzi o to, by nie wkradła się do serca chęć zemsty, odgryzienia się, szyderstwa, ironii, zamknięcia czy innych form nieprzebaczenia. Wtedy nie ma mowy o relacji, nie ma mowy o spotkaniu. Chodzi o przebaczenie w sercu, które nie jest tożsame z pojednaniem. Jezus obwarowuje to mocnym przykazaniem, gdyż Bóg mieszka w każdym człowieku. Chowanie urazy do kogokolwiek zamyka mnie tak naprawdę na wszystkich ludzi, choć najbardziej na tego, któremu nie chcę przebaczyć. Zamyka na relację z Bogiem, bo nieprzebaczenie jest przeszkodą w spotkaniu. Jak bowiem – pyta św. Jan – mogę mówić, że kocham Boga, którego nie widzę, jeśli odrzucam jakiegoś brata, którego widzę? Pomódl się na koniec tak powoli modlitwą „Ojcze nasz”, zwracając uwagę na to, czy wzbudza ona w Tobie jakieś poruszenia, natchnienia, myśli. Czy każde słowo możesz wypowiedzieć szczerze i w prawdzie? Grzegorz Ginter SJ

Bożena
Bożena Cze 24 '18, 08:10
Jan będzie mu na imię

Wprowadzenie do modlitwy na Uroczystość Narodzenia Jana Chrzciciela, 24 czerwca

Tekst: Łk 1, 57-66. 80

Prośba: o łaskę rozszerzania serca, które będzie kochać coraz bardziej na wzór Boga.

1.   Pan okazał miłosierdzie niepłodnej Elżbiecie i urodziła syna. To, co dla człowieka jest niemożliwe, Bóg potrafi uczynić. Jest Panem i Miłośnikiem Życia. Pomnaża życie dla dobra wszystkich. Jan ma właśnie taką misję, by przez jego przepowiadanie i wskazanie Mesjasza, dobro przyszło na wszystkich. Poprzedza Zbawiciela, przygotowuje lud na Jego przyjście, a potem ogłasza Jego obecność pośród nas. Rozważaj miłość Boga, który pragnie być pośród nas i posyła swego Syna. Rozważaj jaką drogą do nas przychodzi i kim jest ten, który Go poprzedza. Kogo Bóg wybiera? Czy nie to, co słabe i głupie w oczach ludzi – jak powie później św. Paweł? Jana przyjęli prości ludzie, ale elity stały z boku i się przypatrywały. Mesjasza także nie przyjęli. Rozważaj miłość i drogi Boże.

2.   Popatrz również na swoje życie. Bóg zapragnął, byś istniał i mógł się rozwijać w miłości. I to nawet, gdy od ludzi nie zawsze spotka nas to, czego byśmy oczekiwali, czyli odbicie Bożej miłości. Bóg Ciebie chciał, uczynił Cię. Nosisz imię, które mówi o Twojej tożsamości i wybraniu przez Boga. Masz swoją misję na tym świecie, swój sens i cel. Czy uświadamiasz go sobie? W sumie Twoja misja jest podobna do tej Janowej. Bo to nic innego, jak żyć Bożą miłością i przekazywać ją dalej w świat. To rozsiewać wokół siebie woń Bożej dobroci, miłości i przebaczenia. W łagodności i miłosierdziu szukać to, co zginęło. Być jakby pasem transmisyjnym Bożej łaski dla tych, których masz wokół siebie. Rozważaj tę prawdę i łaskę. Popatrz na św. Jana i na swoje życie. Uciesz się wszystkim, co Bóg uczynił przez niego i przez Ciebie. Wzbudź wdzięczność i proś o łaskę szeroko otwartego serca na przyjmowanie i ofiarowywanie Miłości. Grzegorz Ginter SJ

Bożena
Bożena Cze 27 '18, 07:16
Poznacie ich po owocach

Wprowadzenie do modlitwy na środę, 27 czerwca

Tekst: Mt 7, 15-20

Prośba: o umiejętność rozeznawania tego, co duchowe, by pragnąć i wybierać jedynie to, co dobre.

1.   Jezus wzywa nas, byśmy uczyli się rozpoznawać i rozeznawać prawdę od fałszu. Fałszywy prorok może być konkretną osobą, ale może być również czymś wewnątrz nas: najczęściej myślą czy pokusą. To tam należy szukać największych zagrożeń dla naszego życia duchowego – wewnątrz nas, a nie na zewnątrz. Bo jak mówi Jezus na innym miejscu, nic co wchodzi z zewnątrz, nie czyni człowieka nieczystym, lecz to, co pochodzi z wnętrza, a więc to, co człowiek z tym wszystkim zrobi. Pokusa czy jakaś myśl może przyjść z zewnątrz, ale to człowiek ostatecznie decyduje, co z tym zrobi – czy odrzuci, czy też pójdzie za tym. To w tym właśnie momencie może narodzić się w człowieku grzech, kiedy nie rozpozna pokusy i pójdzie za nią. W jaki sposób uczysz się codziennie rozpoznawać to, co dobre i to, co złe, by pójść za dobrem, a zło odrzucić?

2.   Pokusa będzie miała wygląd łagodnej i miłej owcy, lecz w środku będzie drapieżnym i niszczącym wilkiem. Można więc powiedzieć, że umiejętność rozeznawania duchowego to także zdolność oddzielania pozorów od prawdy. Pozory bowiem mogą mylić. Z drugiej strony Jezus pokazuje również inne kryterium, które łączy się z tym poprzednim – drzewo poznaje się po owocach. A na owoce trzeba zwyczajnie poczekać. Aby więc dobrze rozeznawać i wybierać dobro, trzeba się nauczyć czekać na owoce. Nie zawsze to, co przyszło jako pierwsze i obiecujące, jest godne zaufania. Pierwsze wrażenie może być bardzo mylne, potrzeba nauczyć się patrzeć na koniec i przewidywać skutki swoich wyborów i decyzji, przewidywać ich konsekwencje. Z nauką rozeznawania wiąże się więc zdolność do porażek, bo na początku może to nam nie wychodzić i będziemy popełniać błędy. Jednak bez tego możemy nigdy nie nauczyć się rozróżniać dobra od zła i bardzo często będziemy wpadać w pułapki nieprzyjaciela naszej natury.

3.   Na koniec tej modlitwy możesz spróbować wykonać następujące ćwiczenie. Narysuj na kartce drzewo swojego życia. Najpierw umieść na niej najważniejsze gałęzie: wiara, powołanie, rodzina, relacje, praca, wspólnota, itd. Potem możesz umieścić pomniejsze gałęzie. Następnie wypisz na każdej z tych gałęzi owoce, jakie ona przynosi w ciągu życia. Które z nich są dobre? Które złe? Które z nich chciałbyś rozeznać i wybrać inaczej, gdybyś tylko mógł? Które zaś potwierdzasz i chcesz umocnić? Na koniec porozmawiaj o tym wszystkim z Jezusem, przedstaw mu owoc tej modlitwy. Poproś o łaskę, o umiejętność rozeznawania duchowego, by kroczyć drogą dobra, miłości, prawdy. Grzegorz Ginter SJ

Bożena
Bożena Cze 28 '18, 07:38
Miłość oparta na skale

Wprowadzenie do modlitwy na czwartek, 28 czerwca

Tekst: Mt 7, 21-27

Prośba: o łaskę doświadczania owoców miłości, ukazujących się w intencjach, słowach i czynach.

1.   Miłość zasadza się bardziej na czynach, niż na słowach – napisał św. Ignacy w swojej książeczce Ćwiczeń Duchowych. Nie wystarczą więc słowa, nie wystarczą deklaracje i obietnice. One z jednej strony budują pewną nadzieję na miłość, z drugiej strony wprowadzają ją w próbę. Bo wtedy padnie pytanie: czy te deklaracje i słowa się spełnią? Jeśli nie, wtedy miłość jest zbudowana na piasku i to takim ruchomym. Nie ma na czym się oprzeć. Miłość domaga się konkretu, czynu, działania, owocu. Bez tego jest pustosłowiem, a czasem nawet manipulowaniem. Jakie czyny mogą potwierdzić Twoją miłość? Jakie konkretne owoce niesie Twoje życie? Przypomnij sobie kilka z nich i wypowiedz je przed Panem.

2.   Jezus nie mówi w tym zakończeniu kazania na górze o ludziach, którzy nie słuchają Jego słowa. Mówi o tych, którzy słuchają, czyli o nas. Można słuchać i wypełniać, albo słuchać i nie wypełniać. Więc tych wskazań Jezus nie kieruje do ludzi niewierzących, lecz do uczniów, którzy słuchają Jego słowa. Jakie jest więc Twoje słuchanie słowa? Bo ono też jest ważne w miłości. Można bowiem zachwycać się i zdumiewać tym, co mówi Jezus, a i tak robić po swojemu. Słowo domaga się nie tylko słuchania, ale i tego, co jest po-słuchaniu, czyli posłuchu – posłuszeństwa. Słowo potrzebuje być wprowadzone w czyn, inaczej nie przynosi owocu. Budować na skale oznacza także być człowiekiem wiernym słowu, o pewnej stałości w miłości. Święty Jakub w swoim liście trafnie o tym dopowiada: o człowieku stałym i chwiejnym w wierze. Człowiek chwiejny to według niego taki, który podejrzewa Boga o podwójną intencje (że daje dobro i zło zarazem – por. Jk 1, 5-8). Intencje w miłości również są ważne, gdyż intencja nieszczera, z podwójnym dnem, dwulicowa jest tym, co psuje czyny miłości. Można więc powiedzieć, że w miłości liczy się absolutnie wszystko: i czyny, i słowa, i intencje (których nie widać wprost na zewnątrz, ale mogą wyjść w owocach). Czy patrzysz na miłość całościowo? Czy dbasz nie tylko o słowa, ale i o czyny, a także o intencje Twoich wszystkich działań? Czy na rachunku sumienia pytasz także o to, z jaką intencją coś uczyniłeś i jak to coś zrobiłeś? Grzegorz Ginter SJ

Bożena
Bożena Lip 5 '18, 07:35
Wstań i chodź!

Wprowadzenie do modlitwy na czwartek, 5 lipca

Tekst: Mt 9, 1-8

Prośba: o łaskę uwolnienia od paraliżu serca.

1.   Jezus opuszcza ziemie Gadareńczyków i wraca do siebie. Wraca w swoje rodzinne strony, bliskie Jemu. Wraca do miejsc, które zna najlepiej. I tam przynoszą mu paralityka. Pomyśl o tym, że Ty w swoim sercu też możesz znaleźć paralityka. Jakaś część Ciebie może być sparaliżowana, a więc bez możliwości ruchu, mocno spięta, zesztywniała, niezdolna do działania, niezdolna do kochania. Zobacz, że to może być w tej części Twego życia, którą dobrze znasz, która jest Ci znana i bliska. Może tam, gdzie byś się tego nie spodziewał. Bo czasem to, co nam najbliższe, zaskakuje najbardziej. Może dlatego, żeśmy się do tego przyzwyczaili, z tym zżyli i już nie widzimy, że coś – może powoli i niezauważalnie – zaczyna być skostniałe, zatwardziałe, sparaliżowane… Co to może być w Twoim życiu? Może jakieś skostniałe, stereotypowe myślenie o sobie, innych, Bogu… może skostniałe rytuały modlitewne, duchowe, które już nie niosą życia i nie są przestrzenią do spotkania z Bogiem… może coś innego. Zatrzymaj się chwilę i pomyśl o tym, wydobądź to z siebie, uświadom sobie.

2.   Zobacz, że Jezus ten paraliż łączy z grzechem, bo mówi do paralityka, że odpuszczają się jego grzechy. Chodzi więc najpierw o nawrócenie serca, o zmianę myślenia – mentalności. Chodzi o zmianę nastawienia i punktu widzenia danej rzeczywistości. Dzieje się tak dlatego, że potrafimy – czasem bardzo zręcznie – żyć iluzjami, fałszywymi obrazami, maskami, za którymi się ukrywamy, fasadami. Wtedy nasze życie przestaje być prawdziwe, a staje się fasadowe. Wtedy na pewno przyjdzie paraliż i ta część naszego serca stanie się podobna do bożka, który ma oczy, ale nie widzi, uszy – ale nie słyszy, ma ręce, ale nic nie może zdziałać. Podobnie jak człowiek sparaliżowany. Coś, co paraliżuje Twoje serce ma tendencje do stania się bożkiem – bez ruchu, bez działania, bez miłości. Warto więc znaleźć tę przestrzeń w swoim sercu, uświadomić ją sobie i pozwolić, by Bóg mocą swego Ducha nieustannie leczył nasze serce z tych wszystkich zatwardziałych przestrzeni w sercu. Proś także o wrażliwość serca, jego otwartość i miłość. Grzegorz Ginter SJ

Bożena
Bożena Lip 8 '18, 08:02
Przyjmij słowo życia

Wprowadzenie do modlitwy na 14 Niedzielę zwykłą, 8 lipca

Tekst: Mk 6, 1-6

Prośba: o przyjęcie życia ofiarowanego przez Dawcę i Miłośnika życia.

1.   Jezus nazywa siebie dzisiaj prorokiem. To człowiek, który przynosi innym słowo Boga. Ktoś, kto jest znakiem obecności Boga. Ludzie, słysząc proroka, mają poczuć, że Bóg jest pośród nich, nie zapomniał o nich, troszczy się o nich, mówi do nich. A Jezus? Jest kimś więcej niż prorok – tak również o sobie powiedział. On jest samym Bogiem, a nie tylko znakiem, który miałby Go zapowiadać. Jest Bogiem i Człowiekiem. Ale człowiek Go nie rozpoznał. Przez grzech człowiek ma w sercu zasianą wątpliwość i ona jest w nim stałą zadrą, raną – człowiek nieustannie wątpi o miłości. Tak bardzo, jak jej pragnie i szuka (często dramatycznie, po omacku, nie tam, gdzie ją można znaleźć), tak bardzo również potrafi ją odrzucić, zamknąć się na nią, postawić jej granicę. To – wydaje się – wydarzyło się dzisiaj w Nazarecie, do którego Jezus powrócił.

2.   Wejdź wyobraźnią w to, co przekazuje nam Słowo Boże. Zobacz Jezusa i Jego uczniów, którzy przychodzą do rodzinnej miejscowości. Czy i jak jest witany? Przecież znali Go od Jego dzieciństwa. Jezus, być może, przyszedł w zwyczajne odwiedziny, w szabat został poproszony o naukę w synagodze. I dziwią się niedowierzając. Zauważ, że nie zwrócili uwagi na to, co Jezus mówi, ale na to, kim On jest. W Jego słowach nie rozpoznali Boga, który do nich przychodzi, lecz zamknięci na słowo, rozpoznali w Nim tego małego chłopaka, który biegał po uliczkach Nazaretu wiele lat temu. Było dla nich nie do pomyślenia, że mógłby być kimś innym, niż im się wydawało. Nie byli otwarci na tę „nowość”. Popatrz w tej modlitwie na swój obraz Boga. Czy jesteś w stanie przyjąć, że w Bogu jednoczą się rzeczywistości, które dla nas ludzi są pozornie sprzeczne? Bo przecież Jezus jest zarówno Bogiem jak i Człowiekiem. Bóg jest miłosierny i sprawiedliwy zarazem. Jest bliżej nas niż my samych siebie, a równocześnie między nami jest jakaś przepaść, przestrzeń. Tyle „sprzeczności”. Czy Jego słowo jest dla Ciebie tym, co daje Ci życie? Czy przyjmujesz życie ofiarowane Ci przez Niego? Mieszkańcy Nazaretu zostali przy swoim ograniczonym „poznaniu” Jezusa, zostali przy swoich przekonaniach i przez to słowa Jezusa miały zablokowany dostęp do ich serca. Nie mogły dać im życia – tego prawdziwego, pełnego życia Bożego. A może i w sobie odkrywasz takie bariery, stereotypy, przekonania, fałszywe obrazy, iluzje? Może odkrywasz w sercu miejsca zacięte lub zamknięte na prawdę, na rzeczywistość z jej faktami (a nie domysłami czy własnymi interpretacjami)? Stań dziś przed Jezusem i otwórz serce, by mógł je napełnić pełnią Życia. Grzegorz Ginter SJ

Bożena
Bożena Lip 12 '18, 07:15
Czy jesteś przyjacielem?

Wprowadzenie do modlitwy na czwartek, 12 lipca

Tekst: J 15, 9-17

Prośba: o łaskę głębokiej przyjaźni z Jezusem.

1.   Jezus wypowiada te słowa krótko przed męką. Nazywa uczniów przyjaciółmi. To bardzo bliska relacja. Czy powiedziałbyś o swoje relacji do Jezusa, że jest przyjacielska? Na jakiej podstawie? Jezus daje przynajmniej dwa kryteria w dzisiejszym tekście. Przyjaciel to ten, kto jest dopuszczony do poufałości. To sługa nie wie, co czyni pan jego. Sługa ma robić i tyle. A przyjaciel wie. Jest dopuszczony do wszystkiego. Jezus nam, swoim uczniom, powiedział o Ojcu, objawił Go i to wszystko, co od Ojca otrzymał. Po drugie, dla Jezusa przyjaźń oznacza oddać życie za przyjaciela. On to zrobi zaraz na krzyżu, ale może potrzebujesz zobaczyć, jak Ty możesz oddać życie dla Jezusa. Może chodzi o całkowite zaangażowanie się w życie, o oddanie życia dla miłości realizowanej wokół siebie, wobec bliźnich, którzy są wokół nas. Jaka jest Twoja przyjaźń z Jezusem?

2.   Przyjaźń polega na tym, że to Jezus nas wybrał, a nie my Jego. Podobnie mówi św. Jan w swoim liście, że na tym samym polega miłość – to nie my umiłowaliśmy Boga, lecz to On nas pierwszy umiłował. Na tym możesz oprzeć pewność Jego przyjaźni. Czy przyjmujesz Jego miłość i przyjaźń? To może być bardzo trudne, bo łatwiej nam dawać niż przyjmować, łatwiej działać niż być odbiorcą łaski. Jednak bez przyjęcia od Niego nie możesz nic z siebie dać. Bez Niego nic nie możemy uczynić. Jak się z tym czujesz? Czy jesteś otwarty na Jego miłość i przyjaźń?

3.   Przyjaźń z Nim wzbudza i umacnia w nas owoce. Nie jest powiedziane jakie to są owoce. Wiemy jednak z wcześniejszych wypowiedzi Jezusa, że gałązka latorośli nie przynosi owocu z sama siebie, lecz dopiero wtedy, gdy jest wszczepiona w winny krzew, w główny pień. Chodzi o to, by być wszczepionym w Jezusa, a więc być w relacji do Niego, trwać w Jego przyjaźni. Wtedy przyniesiemy owoce. To On sprawia, że pojawiają się w nas owoce oraz że te owoce są umacniane, wspierane, powiększane, coraz bardziej dojrzałe, pełne. Czy tak widzisz swoje życie – jako rozwijające się ku pełni, jako dojrzewające w miłości i owocowaniu? Czy też może nic się nie zmienia, a może jest nawet regres? Jak wygląda Twoja relacja z Jezusem, Twoja przyjaźń z Nim? Grzegorz Ginter SJ

Bożena
Bożena Lip 19 '18, 08:15
Odpoczynek w Bogu

Wprowadzenie do modlitwy na czwartek, 19 lipca

Tekst: Mt 11, 28-30

Prośba: o doświadczenie odpoczynku Twojej duszy w Bogu.

1.   Tym, który pierwszy przychodzi do człowieka jest Bóg. On „nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie i… stał się człowiekiem” – jak mówi św. Paweł. Stał się człowiekiem, by być tak blisko człowieka, jak to tylko możliwe. Człowiek i tak Go nie rozpoznał i wydał Go na śmierć. Ale Bóg nie może nie kochać człowieka, jest przy nim nieustannie, podtrzymuje Jego życie i dba o jego rozwój. Wzywa go także do współpracy, stąd dzisiejsze wezwanie, by przyjść do Jezusa, gdy doskwierają nam różne obciążenia i utrudzenia. Przyjść i wypowiedzieć to przed Nim. W nas jest – już od momentu pierwszego grzechu – taka postawa swoistej samowystarczalności. Człowiek boi się Boga, boi się do Niego zbliżyć (grzech to sprawia, że człowiek boi się bliskości), więc wmawia sobie, że „poradzi sobie sam”. Wynika to z pychy, która nie jest w stanie przyjąć i zgodzić się na słabość, niemoc, upadki. Więc robi wszystko, by „sobie poradzić” ze wszystkim, a nawet więcej – „musi sobie poradzić”, bo przecież tylko pycha „wie lepiej” i nikt nie da rady tak, jak ona. Wołanie więc Jezusa, by przyjść do Niego w naszym utrudzeniu i obciążeniu to ostatecznie otwarcie naszego serca na pokorę uznania, że sami sobie nie damy rady. Jak daleko albo jak blisko jesteś takiej postawy?

2.   W tym krótkim tekście padają dwa słowa: pokrzepienie i ukojenie. To otrzymamy od Jezusa. To znajdziemy, gdy weźmiemy na siebie Jego jarzmo. Dosłownie oba te słowa można przetłumaczyć jako „odpoczynek”. Kiedy przyjdziemy do Jezusa z naszymi utrudzeniami, to nasza dusza doświadczy odpoczynku. Kiedy weźmiemy na siebie Jezusowe jarzmo, które okazuje się łagodności, uniżeniem i pokorą serca, to znajdziemy – znów – odpoczynek dla naszej duszy. W Bogu jest odpoczynek. I nie tylko ten „wieczny odpoczynek”, który nas spotka po śmierci. On już tu na ziemi daje odpocząć naszemu duchowi, kiedy przychodzimy do Niego w postawie otwarcia serca. Serca, które nie jest samowystarczalne i stąd wypowiada przed Nim swoje utrudzenie i obciążenie. Tu nie chodzi tylko o mówienie Bogu o trudzie swego życia. To może przede wszystkim wypowiedzenie przed Nim naszego lęku, słabości i grzechu – bo czyż to najbardziej nie obciąża naszego ducha? A czymże jest odpoczynek ciała wobec odpoczynku ducha… zaledwie bladym przedsmakiem. Proś Go dzisiaj o takie doświadczenie. Grzegorz Ginter SJ

Bożena
Bożena Lip 22 '18, 08:44
Odpoczynek serca

Wprowadzenie do modlitwy na 16 Niedzielę zwykłą, 22 lipca

Tekst: Mk 6, 30-34

Prośba: o łaskę odpoczynku w Bogu dla Twojego serca.

1.   Kilka dni temu usłyszeliśmy w ewangelii, że Jezus zaprasza, by przychodzili do Niego wszyscy utrudzeni i obciążeni, a w Nim znajdą odpoczynek (pokrzepienie). I dziś jakoś spełnia się to słowo. Wracają uczniowie z misji i chcą pobyć z Jezusem sam na sam, by opowiedzieć Mu o wszystkim i odpocząć, ale tłum zaraz się dowiaduje i przychodzą do Jezusa. Przychodzą jak owce nie mające Pasterza. Pragną odpoczynku dla duszy, bo Słowo Pana ma tę właściwość, że przynosi odpoczynek. Ono pozwala zaczerpnąć ze źródła żywej wody, jak czyni to zmęczony wędrowiec korzystający z ochłody górskiego potoku. Słowo, które jest jak woda: gasi pragnienie, obmywa brudne stopy i schładza rozgrzany i zmęczony organizm. Dotyka tego, co wewnątrz i co na zewnątrz. I Jezus daje im tego, czego potrzebują. Lituje się nad nimi, ich determinacja porusza Jego serce, wrażliwe serce Boga. A Ty, po co przychodzisz do Jezusa? Czego od Niego pragniesz? Jaką masz determinację?

2.   Ten odpoczynek jest możliwy na miejscu pustynnym, osobno. Tam właśnie Jezus prowadzi swoich uczniów. Jakakolwiek modlitwa potrzebuje dokładnie takich warunków. Nie zawsze w codzienności możemy sobie je zapewnić, będąc otoczonymi przez gwar codzienności i pęd doczesności. Warto jednak zadbać o to spotkanie z Bogiem, by było naprawdę na miejscu pustynnym i osobno. Tylko wtedy możemy doświadczyć odpoczynku serca w Nim. Nie oznacza to, że z mieszkania musisz koniecznie zrobić wyciszoną kaplicę i domowników wyrzucać na zewnątrz, by nie przeszkadzali Ci w modlitwie. Zadbaj o dużo drobniejsze rzeczy. Czy jesteś w stanie np. całkowicie wyłączyć telefon komórkowy czy inny „gadżet”, który co chwila będzie Cię informował o nowej wiadomości czy komentarzu na facebooku? Czy jesteś w stanie na czas modlitwy uciszyć swoje myśli, które wcale nie zamierzają wejść w spotkanie z Ojcem i Stwórcą, a bardziej są skore do obmyślania kolejnych pomysłów, załatwiania zaległych spraw czy zajmowania się absolutnie wszystkim innym? Uciszyć ciało, uciszyć myśli, a w końcu uciszyć serce. Niby takie proste, a takie trudne. Do tego potrzeba trochę „ascezy” i determinacji w odsuwaniu od siebie różnych „przeszkadzaczy”. To jest to, co należy do człowieka w relacji z Bogiem – zrobienie przestrzeni w sercu. I ta przestrzeń ma być pustynna i osobno. Tylko wtedy dojdzie w pełni do spotkania z Tym, który JEST i niczego więcej nie potrzebuje do spotkania. Od Ciebie również pragnie tylko jednego – byś naprawdę BYŁ na tym spotkaniu, Ty sam, taki, jaki jesteś, ze wszystkim: mocny i słaby zarazem, grzeszny i święty, czyniący dobro i zło, kochający i bojący się… To wszystko w Tobie jest i Bóg takiego chce Cię spotkać, takiego Cię kocha. Pozwól więc, by Twoje serce w Nim znalazło odpoczynek. Grzegorz Ginter SJ

Bożena
Bożena Lip 25 '18, 07:52
Kochać w pełni

Wprowadzenie do modlitwy na środę, 25 lipca, św. Jakuba

Tekst: 2 Kor 4, 7-15

Prośba: o przyjmowanie miłości Boga w pełni.

1.   Uświadom sobie, a może nawet wyobraź, że jesteś glinianym naczyniem, które znajduje się nieustannie w ręku Boga i jest stale kształtowane przez Jego palce: wrażliwe, czułe, troskliwe, ale też mocne, stanowcze, dające oparcie. W to naczynie wkłada On skarb, ale… tym skarbem jesteś Ty sam! Tym wszystkim właśnie jesteś: i kruchym naczyniem, podatnym na pęknięcia, skazy, wyszczerbienia, a równocześnie cudownym stworzeniem, piękną perłą w oczach Boga, solą ziemi i światłem świata, Jego córką/synem, umiłowanym. Skarb i kruchość, siła i słabość, piękno i skaza… to wszystko stanowi każdego z nas. Przyjęcie siebie i zgoda na to, że tacy jesteśmy, to podstawowy poziom pokory. Bo to oznacza równocześnie przyjęcie Boga i Jego miłości względem nas. A istniejemy tylko dzięki tej miłości, sami siebie nie uczyniliśmy. Przyjąć miłość Boga oznacza więc przyjąć swoje piękno i kruchość. Co czujesz, kiedy czytasz te słowa? Co rodzi się w Twoim sercu na myśl, że to jest prawda o Tobie? Przyjmujesz ją? Gdzie widzisz trudności w przyjęciu Jego miłości względem Ciebie?

2.   Paweł pisze o trudnych rzeczach, przed którymi instynktownie uciekamy: o prześladowaniach, cierpieniu, niedostatku, obalaniu na ziemię. Możemy siebie zapytać, czy to nas ma w życiu spotkać? Pewnie coś z tego już dawno temu nas spotkało albo do dziś spotyka. Czy Bóg tego pragnie dla nas, swoich dzieci? Czy Jego wolą jest, byśmy cierpieli? Czy chciał męki i śmierci dla swego Syna, Jezusa? Uświadom sobie, że to nie jest Jego wolą. On nie pragnął męki, cierpienia i śmierci dla swego Syna. Lecz Jego wolą było, by cokolwiek spotka Jego Syna, On nie przestał kochać, by nie zamknął swego serca przed człowiekiem. To jest prawdziwa wola Tego, który JEST MIŁOŚCIĄ. Tego samego pragnie dla Ciebie – nie jest Jego wolą, byś cierpiał, był prześladowany, niszczony, krzywdzony, obalany… Lecz Jego wolą jest to, że cokolwiek Cię w życiu spotka, byś się nie zamknął na bliźniego, nie „strzelił focha”, nie przestał kochać. Wiemy dobrze, że to bardzo trudne, dlatego to, co mamy robić, to naśladować Jezusa, a nie próbować robić na własną rękę czy o własnych siłach. By życie Jezusa w nas się odcisnęło do tego stopnia, że cokolwiek nas spotka, będziemy zdolni to przyjąć i dalej kochać; że w chwilach największych prób nie będziemy zamykali się w egoistycznym użalaniu nad samym sobą, lecz będziemy choć odrobinę zdolni dawać siebie braciom. A to może stać się wtedy, kiedy nauczysz się przyjmować Bożą miłość w pełni – ona Cię poprowadzi i przemieni od środka. Proś dziś szczególnie o to, byś był na nią otwarty i przyjmował ją w pełni. Grzegorz Ginter SJ

Bożena
Bożena Lip 29 '18, 08:49
Przenikająca bliskość miłości

Wprowadzenie do modlitwy na 17 Niedzielę zwykłą, 29 lipca

Tekst: J 6, 1-15

Prośba: o głęboką świadomość, że Twoje życie jest w ręku Boga i życie tą świadomością.

1.   Ludzie chodzą za Jezusem, bo widzą znaki. Bóg daje się doświadczyć człowiekowi także przez znaki i cuda, w ten sposób okazuje im nie tyle swoją wszechmoc czy cudowność, lecz swoją bliskość. Czy przyjmujesz ją? Przypomnij sobie takie momenty, w których doświadczałeś Boga działającego wielkie rzeczy na Twoją rzecz. Czy czułeś wtedy Jego bliskość i troskę o Ciebie, czy tylko „wziąłeś prezent”, jaki Ci przygotował? Jezus uprzedza nasze potrzeby, choć nie zawsze w to wierzymy, gdyż oczekujemy najczęściej czegoś zgoła innego. On wiedział, co ma czynić, kiedy pyta swoich uczniów o chleb dla tłumu. On zauważył potrzebę i także w ten sposób chce człowiekowi pokazać Jego bliskość i troskę. Czy ją przyjmiesz? Czy bardziej jesteś samowystarczalny i starasz się nikogo nie potrzebować? Czy umiesz przyjmować dobro, życzliwość, gesty miłości? Jakie uczucia w Tobie wzbudzają? Do jakich postaw prowadzą?

2.   Popatrz na uczniów, którzy myślą po ludzku i szukają tylko ludzkich rozwiązań. Bóg jest pośród nich, lecz oni są mocno zapatrzeni w brak chleba, którego doświadczają. A Ty, kiedy doświadczasz czegoś po ludzku trudnego lub wręcz niemożliwego, do kogo się udajesz? Jakich środków poszukujesz, by rozwiązać problem? Czy jest tam miejsce na Boga? Popatrz w tej modlitwie także na zaproszenie Boga do współpracy ze sobą. Każą ludziom usiąść, przygotowując ich w ten sposób do tego, co ma się wydarzyć, a po wszystkim zbierają kosze pełne ułomków. Bóg jest hojny i rozrzutny, ale nie chce, by cokolwiek się zmarnowało. Jak Ty funkcjonujesz w codzienności?

3.   Kiedy dotarło do ludzi, co się wydarzyło, chcą Jezusa obwołać królem. Czy to oznacza, że wierzą w Jezusa? Wiara sprawdza się w codzienności, kiedy nie ma cudów. Na czym opiera się Twoja więź z Jezusem? Czy na budowaniu relacji krok po kroku, pośród niełatwej czasem codzienności, czy też tylko na fajerwerkach i poszukiwaniu cudownych wydarzeń i chwil? Czy spotykasz Boga tam, gdzie teraz dokładnie jesteś, czy też szukasz specjalnych chwil, miejsc, osób? Czy Bóg naprawdę – dla Ciebie – jest Tym, który przenika wszystko, w którym „żyjemy, poruszamy się i jesteśmy”? Czy masz poczucie bycia zanurzonym bez ustanku w Jego miłości? Grzegorz Ginter SJ

Bożena
Bożena Wrz 6 '18, 07:27
Przestrzeń

Wprowadzenie do modlitwy na czwartek, 6 września

Tekst: 1 Kor 3, 18-23 oraz Łk 5, 1-11

Prośba: o łaskę serce, w którym będzie coraz więcej przestrzeni na Boga i bliźniego.

1.   Dla św. Pawła, jeśli ktoś chce być prawdziwie mądry, potrzebuje stać się głupim na tym świecie. Mówiąc inaczej, potrzebuje w sobie zrobić przestrzeń na mądrość, która przyjdzie do niego od Boga. Zrobić przestrzeń. To coś ważnego w życiu duchowym, może nawet najważniejszego. Bo Bóg nie przychodzi do nas siłą czy przemocą i nie rozpycha się łokciami. On puka delikatnie do drzwi serca, i choć mieszka w nas, to jednak moje serce może być zatrzaśnięte i opancerzone. Nie usłyszę Jego głosu. Zrobić przestrzeń dla Boga to pozwalać, by ustępował w nas egoizm i koncentracja na sobie. Niezbyt wyraźna jest bowiem granica między zdrowym dbaniem o siebie a narcyzmem. Zrobić przestrzeń dla Boga, przestrzeń na miłość, na mądrość, na dobro. Nieustanne poszerzanie swoich horyzontów. Jak Abram, który zostaje przez Boga zaproszony, by wyszedł z ziemi swego ojca, by zostawił to, co bezpieczne i takie ochronne. To wszystko po to, by zaufał komuś Większemu od siebie i by mogły się spełnić wszystkie obietnice względem niego. Zrobić przestrzeń w sobie dla Kogoś Większego…

2.   Różne rodzaje przestrzeni znajdujemy również w dzisiejszej ewangelii. Najpierw Jezus prosi Szymona, by odbił nieco od brzegu, by mógł nauczać i by tłum nie cisnął się na Niego. Jezus tak bardzo fizycznie robi przestrzeń, by Słowo mogło swobodnie „dolecieć” do ludzi słuchających Go. Ale Słowo, które wypowiada, ma do spełnienia dużo większą rolę. Ono potrzebuje tak dotknąć serca i umysłu Szymona i jego towarzyszy, by zrobili w sobie przestrzeń na zupełnie nową koncepcję życia. Najpierw by chcieli wypłynąć na połów w dzień, choć wiedzieli z dziada pradziada, że ryby łowi się w nocy. Możemy sobie wyobrazić, że Szymon w sobie potrzebuje spotkać się – może nawet z wewnętrznym oporem, że oto jakiś Mistrz z Nazaretu, który na gadaniu się zna, ale na rybach niekoniecznie – będzie mu mówił, kiedy i jak łowić ryby. Szymon i towarzysze musieli zrobić w sobie przestrzeń na tę nową koncepcję swojej pracy. Czy w Tobie jest otwartość na to, co nowe? Czy potrafisz zrobić w sobie przestrzeń na inny sposób myślenia, na inne pomysły, inne działanie? Czy też jesteś mocno przywiązany do swojego zdania, swojej opinii, pomysłu i racji?

3.   Na tym jeszcze nie koniec. Ta przestrzeń schodzi rzeczywiście na głębię ludzkiego serca i wyobrażenia, tak jak Jezus na głębię zaprasza Szymona na połów ryb. Bo potem mówi mu, że odtąd będzie łowił nie ryby, lecz ludzi. Cóż to za nowa nauka? Co to za nowy pomysł? Jakie przestrzenie serca i umysłu potrzebował otworzyć w sobie Szymon, by uwierzyć takiemu słowu, zapewne nie wiedząc, co ono oznacza. Odtąd ludzi będziesz łowił… Miej szeroką przestrzeń serca, miej otwarte wszystkie zmysły, by spotkać Tego, który jest Większy od naszych małych (czasem wręcz ciasnych) racji, pomysłów, wyobraźni i który zaprasza Cię do czegoś niewyobrażalnie większego, niż jesteś w stanie pomyśleć czy poczuć. Niczego więcej nie musisz robić, oprócz otwarcia serca i pozwolenia, by Jego Słowo poszerzało przestrzeń tegoż serca. Czy Mu na to pozwolisz? Czy zgodzisz się? Czy wypowiesz za Maryją: „Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według Twego Słowa”? Na koniec tej modlitwy porozmawiaj o tym wszystkim z Jezusem, tak szczerze, jak przyjaciel z przyjacielem. Grzegorz Ginter SJ

Bożena
Bożena Wrz 8 '18, 07:35
Nie bój się

Wprowadzenie do medytacji na sobotę, Święto Narodzenia Najświętszej Maryi Panny, 8 września.

Tekst: Mt 1, 1-16. 18-23

Prośba: o serce wolne od lęku przed Życiem.

  1. Dzisiejsza Ewangelia pełna jest Życia, które chce być przyjęte. W dniu urodzin Maryi, Matki, poznajemy kontekst narodzin Jej Syna – Jezusa Chrystusa. Nie dziwi to, gdy pomyślimy, że Maryja poczęła się i urodziła wolna od grzechu, ze względu na na Jej boskie macierzyństwo. Widzimy też Józefa – męża Maryi, w chwili, gdy dowiaduje się, że jego Małżonka nosi pod sercem Życie. Jego reakcją na Życie jest lęk. Pojawia się wiele pytań, na które nie znajduje odpowiedzi. Skąd to Życie się wzięło? Jak mam sobie z nim poradzić? Jak uchronić Żonę, zapewnić jak najlepszą przyszłość? Co mam wspólnego z tym Życiem? „Życie” często staje u naszego serca niezapowiedziane, pojawia się jako zaproszenie do przygody, podjęcia wyzwania, ryzyka, przełamania, wyjścia poza siebie. Łatwo je przegapić, jeśli nie ma w nas uważności na Życie. Jakie są moje reakcje na takie zaproszenia? Co robię z sytuacjami, które zabierają mi święty spokój, wybijają z rytmu, odbierają poczucie komfortu i wygody?
  2. Anioł, by pomóc Józefowi uwierzyć w siebie i podjąć wyzwanie, odwołuje się do jego wielkiego przodka – króla Dawida. W pierwszej części Ewangelii widzimy całą plejadę gwiazd, które poprzedziły Jezusa, ale też Józefa. Dawid był człowiekiem z krwi i kości. Żył pełnią Życia. Niezależnie od tego, czy pasł owce, walczył z wrogami czy wystawiał uczty, był w tym cały. Często podejmował ryzyko, szedł na całość, zarówno w swoich pragnieniach względem Boga, gdy chciał Mu wybudować dom, jak i w grzechu. Doświadczał całym sobą miłości, przyjaźni, zdrady, poczucia winy. Był prawdziwy. Był żywy. Nie był grzeczny. I właśnie taki był umiłowany przez Boga. Anioł zaprasza Józefa do wielkiej Przygody, którą jest przyjęcie Życia. Gdy na to się decydujemy, nic już nie jest takie samo. Gdy raz tego spróbujemy, chcemy więcej. To Życie, przyjęte, rodzi się w nas. I owocuje, udzielając się innym wokół. Może są takie sprawy, które od dawna odkładamy, przesuwamy, co do których mamy przeczucie, że mogą przynieść nam Życie, ale lęk nas paraliżuje. Życie nie przychodzi z zewnątrz, ale od „środka”, od pragnień. Będę prosić Boga, by zabierał mój lęk przed przyjęciem Życia i realizacją pragnień, które On umieścił w moim sercu.
Bożena
Bożena Wrz 9 '18, 07:39
Zmysłowe zbawienie

Wprowadzenie do modlitwy na 23 Niedzielę zwykłą, 9 września

Tekst: Iz 35, 4-7a oraz Mk 7, 31-37

Prośba: o uwrażliwienie wszystkich zmysłów na rzeczywistość, w której żyję i gdzie spotykam Boga oraz człowieka.

1.   Izajasz bardzo zmysłowo opisuje zbawienie Boże, które nadchodzi. Wzywa do odwagi i by się nie lękać. Chodzi może o taką odwagę, jaka była w Jezusie, kiedy po chwilach lęku, gdy pocił się krwią, staje odważnie i mówi do uczniów: Wstańcie! Chodźmy! Oto zbliża się mój zdrajca. Jezus odważnie wychodzi naprzeciw tego, co miało Go spotkać, choć przed chwilą bardzo się bał. „Odwagi, nie bójcie się” – te słowa nie są rzucone w próżnię. Można je wypowiedzieć tylko wtedy, kiedy zbliża się Boże zbawienie. A ono przychodzi zawsze wtedy i zawsze tam, gdzie dzieje się miłość, kiedy prawda staje się Osobą, kiedy przebaczenie ożywia od środka wszystko. Kiedy to się zaczyna dziać, wtedy oczy człowieka zaczynają widzieć, a uszy słyszeć. Wtedy zmysły budzą się do nowego życia, bo mogą smakować rzeczywistość taką, jaka naprawdę jest, jaką Bóg uczynił. Rzeczywistość, która jest przestrzenią zbawienia.

2.   Jezus uzdrawia dzisiaj głuchoniemego. To człowiek, który ani dobrze słyszy, ani mówi. Słuch jest pierwszym zmysłem w Biblii – mówi nam o tym ciągłe wołanie Boga, by Go słuchać, by nadstawić ucho na Jego Słowo, które sprawia, że nasza dusza żyć będzie (por. Iz 55, 3). Oprócz słuchu Jezus leczy także jego język, który służy człowiekowi do smakowania jedzenia i „smakowania” życia przez komunikację, wyrażanie siebie. Przez uzdrowienie pozwala temu człowiekowi słuchać ożywczego Słowa i smakować w pełni życie przez miłość (która polega na komunikowaniu siebie na różne sposoby). Popatrz na swoje życie. Zobacz, które Twoje wewnętrzne zmysły są zablokowane na słowo Pana. Gdzie również trudno Ci siebie wyrazić, bo może inni Ciebie blokują, albo Ty sam siebie tłumisz. Pozwól, by Jezus Ciebie dotknął na tej modlitwie. Wypowiedz najpierw przed Nim to, co według Ciebie potrzebuje uzdrowienia. Nazwij te zmysły. On, być może, będzie chciał włożyć palec do Twoich uszu, śliną dotknąć języka… pozwolisz Mu na to? Co to może dla Ciebie oznaczać? A przede wszystkim… czy pragniesz uzdrowienia? Bo może nie widzisz zbyt dobrze, nie słyszysz i nie czujesz. Może nie smakujesz rzeczywistości i masz trudności z komunikowaniem siebie, ale… dobrze Ci z tym i nie chcesz niczego zmieniać? Wtedy Jezus może Ci nie być za bardzo potrzebny. Ponieważ – jak mówi Izajasz – uzdrowienie się w Tobie może dokonać, kiedy przyjmiesz Boga przychodzącego ze zbawieniem. Grzegorz Ginter SJ

Bożena
Bożena Wrz 13 '18, 07:38
Wiedzieć czy kochać?

Wprowadzenie do modlitwy na czwartek, 13 września

Tekst: 1 Kor 8, 1b-7. 10-13 oraz Łk 6, 27-38

Prośba: o łaskę hojności serce, wdzięczności, wrażliwości i głębokiej pokory.

1. Św. Paweł stawia jasno sprawę tzw. „bożków”. Oni nie istnieją, bo wierzymy w Boga, który jest JEDYNY. Nie ma więc żadnych bożków i jedząc pokarmy poświęcone bożkom spożywa się zwyczajne jedzenie, bo bożków po prostu nie ma. Jednak Paweł dodaje ważną rzecz na koniec: gdyby ta jego „wiedza” o pokarmach miała zgorszyć kogoś o słabszym sumieniu, nigdy nie będzie jadł takiego mięsa, nawet gdyby niczego złego w tym nie było. Nie będzie jadł takiego mięsa tylko ze względu na braci, którzy mogliby się poczuć zgorszeni, a którzy takiej „wiedzy” jak Paweł nie mają. Z jednej strony uświadom sobie wrażliwość serca św. Pawła. Jego „wiedza” nie jest dla niego wyznacznikiem działania, jeśli miałby skrzywdzić kogoś, kto mniej wie od niego. Z drugiej strony zobacz, ile w tej postawie pokory, która nie dba tylko o swój interes, ale uniża się przed bliźnim w jego słabości, w jego mniejszej „wiedzy”. Popatrz na swoje życie, na momenty, gdzie może znalazłeś się w podobnej sytuacji jak Paweł. Jak zareagowałeś? Czy z delikatnością i wrażliwością na drugiego człowieka i jego wrażliwość?

2. W Ewangelii Jezus zaprasza do przekraczania tego, co naturalne w nas. Naturalnym bowiem jest kochać tych, którzy nas kochają i odsuwać się od tych, którzy nie są dla nas zbyt mili. A może Jezus zaprasza nas do tego, co w nas naprawdę naturalne – bo podobne do Niego? Nam zaś trudno o taką postawę hojności, bo jesteśmy zranieni przez grzech pchający nas w stronę egoizmu. Miłujcie waszych nieprzyjaciół… to trudne wezwanie, bo nie chodzi o teorię. Ale nie chodzi również o to, by się komuś podkładać, być naiwnym czy też zaślepionym na prawdę. Nie muszę szukać kontaktu z kimś, kogo uważam za nieprzyjaciela, lecz czy podałbym mu kubek wody – jak mówi o tym Jezus na innym miejscu? Czy byłbym gotów usłużyć mu, przekraczając naturalną skłonność, by się od niego odwrócić? Bo nieprzyjaciel to niekoniecznie ktoś, kto nam wyrządził krzywdę czy zgrzeszył względem nas. To może być ktoś, kogo zwyczajnie nie lubię, z kim mi nie po drodze.

3. Jezusowe zdania brzmią bardzo donośnie i mocno. Wzywają do wielkich rzeczy, może niektórzy z nas stwierdziliby, że prawie niemożliwych. Chodzi o hojność serca i wrażliwość na to, co dzieje się wokół nas. Chodzi o wdzięczność, ponieważ przy tej okazji potrzebujemy sobie uświadomić, że Bóg wobec nas jest właśnie taki: daje nam, nie wymawiając, przebacza i to zanim Go o to poprosimy, nieustannie dba o wzrost naszego życia w miłości, daje każdy kolejny dzień, pozwala świecić słońcu, padać deszczowi… niezależnie czy dziś sobie na to „zasłużyłeś”, czy też nie. On nie patrzy na zasługi w ten sposób. Jego miłość zawiera w sobie rozumienie i je przekracza. Skoro mamy być do Niego podobni, to On nas zaprasza, byś tak samo kochali: nie tylko przyjaciół, ale i nieprzyjaciół. Byśmy błogosławili tych, którzy nas przeklinają (by zło dobrem zwyciężać) i byśmy modlili się szczególnie za tych, którzy języka używają do oczerniania nas. Bo i Bóg nam to wszystko przebacza. Porozmawiaj na koniec modlitwy z Jezusem o tym wszystkim i pozwól, by Jego miłość Cię przemieniała i upodabniała coraz bardziej do Niego. Grzegorz Ginter SJ

Grzegorz
Grzegorz Wrz 14 '18, 22:35

Wiedzieć i kochać. Chcę wszytko.

Bożena
Bożena Wrz 15 '18, 08:06
Obok krzyża

Wprowadzenie do modlitwy na sobotę, 15 września.

Tekst: J 19, 25-27

Prośba: o oswojenie lęku przed cierpieniem.

Obok krzyża. W różnych tłumaczeniach znajdujemy wersje: obok, przy, pod… w każdym razie tak blisko, by móc objąć krzyż, dotknąć zranionego ciała, pobrudzić się krwią i błotem, usłyszeć ostatnie słowa, zauważyć ostatni oddech. Tak blisko krzyża. Tak blisko cierpienia. Tak blisko człowieka na krzyżu – Jezusa. I tak blisko zbawienia. Cierpienie jest wyzwaniem nie tylko dla tego, którego bezpośrednio dotyczy, ale także dla jego otoczenia. Bywa, że bliscy, przyjaciele, nie wiedząc jak się zachować, uciekają, opuszczają, są nieobecni. Kobiety i Jan pod krzyżem trwali w milczeniu. Z ich ust nie pada żadne słowo. Bo co tu mówić? Najważniejsza jest obecność, ta bliskość. Jak ja reaguję na cierpienie innych? Czy mam odwagę towarzyszyć im w cierpieniu? Może próbuję tanio pocieszać, byle uciec od milczenia i trudnych pytań?

Wziął Ją do siebie. Dzisiejsze wspomnienie Matki Bożej Bolesnej przypomina nam kontekst, w jakim Maryja zamieszkała z uczniem Jezusa, Janem, została tym samym jego i naszą Matką. W tamtym momencie była bardzo zbolałym człowiekiem. Jej serce było zranione i otwarte cierpieniem, jak Serce Jej Syna – włócznią. Jan dosłownie wziął Maryję do siebie. A ja, czytając te trzy wersy wielokrotnie, co, Kogo chciałbym wziąć do siebie? Co z dzisiejszej Ewangelii chcę wprowadzić do domu mojego serca, jaki obraz, słowo, myśl? I dlaczego właśnie to? Porozmawiam o tym z Jezusem, stojąc pod Jego krzyżem…

Bożena
Bożena Wrz 16 '18, 08:22
Skarcić

Wprowadzenie do modlitwy na 24 Niedzielę zwykłą, 16 września

Tekst: Mk 8, 27-35

Prośba: o łaskę uległości Jezusowi i Jego słowu.

1.   Pójdź wraz z Jezusem i Jego uczniami do wiosek pod Cezareą. Jak wyglądają te tereny? Dlaczego akurat teraz pyta uczniów o to, za kogo uważają Go ludzie i za kogo oni sami Go uważają? Wszak wiemy, że Jezusowi nigdy nie zależało na ludzkiej opinii o Nim. On zna głębię ludzkiego serca, natomiast ludzie osądzają często po pozorach, widząc tylko to, co powierzchowne. A jednak z jakichś względów Jezusa to interesuje. Pomyśl nie tylko o tym, co Ty uważasz o Jezusie, jakie masz o Nim zdanie. Pomyśl także, co sam sądzisz o sobie? Z czego bierze się taka opinia? Pozwól, by ona płynęła z Twojego wnętrza bardziej niż z głowy. Nasz umysł bowiem potrafi sobie wszystko poukładać, zakwalifikować, powkładać do odpowiednich szufladek, dumny z siebie, że „wie”. Tyle, że kiedy on „wie”, serce może to przeżywać inaczej. Możesz twierdzić, że Bóg jest dobry i równocześnie się go panicznie bać w swoim sercu, uciekać przed Nim jak przed kimś groźnym. Kim jest dla Ciebie Jezus? Kim Ty sam jesteś dla siebie?

2.   W dzisiejszym tekście aż trzy razy pojawia się słowo „skarcić” (po grecku to samo słowo). Pierwszy raz, kiedy Piotr wyznaje, że Jezus jest Mesjaszem, wtedy surowo im przykazał, by nikomu o tym nie mówili, a bliższe oryginałowi „skarcił” ich, by nie mówili nikomu. Kiedy Jezus zaczyna mówić, co spotka Go jako Mesjasza, wtedy Piotr bierze Go na bok, i również zaczyna Jezusa „karcić”. Wtedy Jezus zawraca i patrząc na uczniów „karci” Piotra. Takie wzajemne połajanki. Zapytaj siebie o te trzykrotne karcenia. O co chodziło Jezusowi? O co zaś Piotrowi? Pierwsze skarcenie, by nikomu nie mówili, że On jest Mesjaszem. Drugie skarcenie, kiedy Piotr jakby nie zgadza się na los Mesjasza. Trzecie zaś Jezusa wobec Piotra, że nic nie rozumie ze spraw Bożych. Zobacz, czy i w Twoim życiu nie miałeś poczucia, że nie rozumiesz spraw Bożych. Jak się wtedy czułeś? Wydaje się, że to trzykrotne „skarcenie” to takie stawianie granic fałszywemu rozumieniu Mesjasza i Jego misji, Jego drogi. Jezus jakby odziera z iluzji myślenie Piotra i uczniów. Także nasze myślenie. Jakiego Mesjasza Ty oczekujesz? Pozostaw umysł, który dobrze wie, że „zbawienie przyszło przez krzyż”. Uświadom sobie bardziej, co odczuwasz w sobie niż co myślisz na ten temat.

3.   Kiedy Piotr karci Jezusa to chce, by On poszedł za Jego pomysłem. Bo przecież da się z tego jakoś wybrnąć, da się sytuację i Jezusa uratować. Można uciec, może kogoś przekupić, może jakoś inaczej to załatwić. Piotr karcąc Jezusa jakby mówił: Mistrzu, pójdź za mną, a wszystko będzie dobrze. Co się kryje za tymi dość logicznymi i dobrymi myślami Piotra? Wielka pokusa naszego życia, by zaprosić Jezusa do pójścia za nami, naszymi racjami, pomysłami, pragnieniami, etc. Tymczasem Piotr słyszy słowa: „Odejdź za mnie, szatanie…”. Odejdź za mnie – to jakby inaczej powiedzieć: „Pójdź za Mną”, wróć do szeregu. Bo czy to Piotr powołał Jezusa, czy Jezus Piotra? Kto komu powiedział kiedyś „Pójdź za Mną”? Pomyśl na tej modlitwie, kiedy pojawia się u Ciebie pokusa, by to Jezus poszedł po Twoich śladach. Zobacz momenty, kiedy nie masz ochoty pójść za Nim, bo przeczuwasz, że może to się skończyć inaczej, niż sobie to zaplanowałeś. Tymczasem droga do prawdziwego życia zawsze wiedzie przez śmierć. Piotr nie chce się na to zgodzić. A Ty? Porozmawiaj o tym wszystkim z Jezusem na koniec tej modlitwy. Grzegorz Ginter SJ

Strony: « 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 »