Loading...

Poddaję w wątpliwość skuteczność tej modlitwy | Forum Nowenny Pompejańskiej

Kmineo
Kmineo Lut 12 '15, 09:11

Dziękuję, nie skorzystam. Nie mam zamiaru być jak Ci ludzie na DDA. Przychodzą na spotkania, są starsi ode mnie. Od kilku lat chodzą na spotkania grupowe, od kilku lat chodzą na terapię indywidualną. I co? Przegrali wszystko, nie ma ani jednej osoby, której życie by się ułożyło. Ja przegrałem tak samo jak oni. 

 

I słuchać tych bzdur psychologa, że zamiast się napić to mogę pójść na łyżwy albo do kina. Tylko, że jak jej powiem, że nie mam z kim pójść to jej argumenty się kończą. Jak jej powiem, że wokół ludzie ułożyli sobie jakoś życie. A mi i dosłownie kilku innym nieudacznikom pozostało picie wtedy rozkłada ręce i nie wie co powiedzieć. 

Edytowany przez Kmineo Lut 12 '15, 09:12
Anna
Anna Lut 12 '15, 10:13
Cytat z Kmineo "Tymczasem nasze życie ma sens wtedy, jeśli żyjemy dla kogoś".
 

Tylko najpierw trzeba nauczyć się żyć dla samego siebie. Trzeba siebie pokochać, żeby ktoś inny też mógł to zrobić. Dopiero wtedy można zacząć żyć dla kogoś.  A jeśli tak bardzo brakuje Ci misji, wyższego celu, spróbuj jeszcze raz pomóc innym. Raz nie oddzwonili, ale to nie znaczy, że w innym miejscu będzie podobnie.

 

Argumenty o tym, że nie masz z kim wyjść na łyżwy są absurdalne, bo do picia tez chyba nie masz kompana, a jednak sięgasz po butelkę. Wiesz? Ja kiedyś chciałam schudnąć, ale panicznie bałam się ludzi i myśl o wyjściu na siłownię czy tez po to żeby pobiegać, okropnie mnie paraliżowała. Bo co sobie ludzie pomyślą jak mnie zobaczą samą, że taka słonica biega. Ten strach nie przeszkadzał mi z kolei w kupowaniu kolejnej paczki batonow, ktore były moim pociezeniem i murem ochronnym przed innymi... Byłam tylko ja i one i własnie nikt inny. Ale pewnego dnia cos we mnie pękło i wyszłam pobiegać ( wieczorem prawie po ciemku), wróciłam prawie z płaczem choć nikt nic mi nie zrobił. Zmusiłam się i wyszłam drugi, trzeci piaty i dziesiąty raz nie sprawiało mi to żadnej przyjemności, a przynajmniej wtedy tego nie widziałam. Skręciłam kostkę i siła rzeczy musiałam na jakiś czas odłozyć bieganie, dopiero wtedy zrozumiałam jak wiele mi to dawało. Wychodząc, uodporniłam się na spojrzenia innych. Spojrzenia, które tak na prawdę wyrażały jedynie zrozumienie, czasem podziw, a nigdy nie były negatywne.

To bieganie w samotności wiele w moim życiu zmieniło, zaczełam dostrzegac swoje niedoskonałości i to nie tylko te w ciele, ale też w postępowaniu. Czasem ta samotność jest potrzebna do poukładania sobie spraw, do dostrzeżenia innych opcji. I ty możesz znaleźć pozytywy w we własnej sytuacji. Możesz cieszyc się życiem i tym że na tą chwilę nie jesteś niczym związany i możesz robić co tylko sobie zamarzysz, tylko trochę odwagi. Poświęć trochę tego czasu, który z łatwością oddajesz butelce, na zwykły wieczorny spacer. Na coś co zawsze chciałeś robić.  Pomyśl, że teraz marnujesz czas na bezproduktywne picie, a mógłbyś go wykorzystać inaczej, lepiej. Za kilka lat spojrzysz na obecne chwile siedząc w kapciach na kanapie, a w okół nie będzie ciszy i samotności, będą obowiązki, miłość i słodki gwar. Czasem zmęczenie, ale będzie tez satysfakcja, że dałeś radę, że w momencie krytycznym nie poddałeś się tylko postanowiłeś zawalczyć, znaleźć swoją drogę. Postaw sobie cel, jeden malutki daj sobie kilkanaście dni na zrobienie czegoś nowego i przede wszystkim otwórz się na drugiego człowieka, przyjmij pomoc, nie uprzedzaj się z góry wiedząc jak coś będzie wyglądać.

Ja też wiedziałam, że biegając ludzie będą wytykali mnie palcami. Byłam tego więcej niż pewna, ale się myliłam i to ogromnie.

Iza
Iza Lut 12 '15, 11:05

Kmineo czasem lepiej być samemu, Będąc z kimś, mając rodzinę, czujesz się za nich odpowiedzialny. Ja wyrządziłam swojej rodzinie wielką krzywdę, choć nie było to moim zamiarem,chciałam dobrze. Nie wyszło. Teraz chyba wolałabym być sama i doczekać jakoś do końca życia. Może po śmierci byłoby  mi lepiej. A tak samo poczucie winy mnie wykończy. Czasem lepiej być samemu...

Kmineo
Kmineo Lut 12 '15, 11:51

Tak jak mówię. Pozostało nas kilku nieudaczników. Jedyne o mamy to raz na jakiś czas napić się jak świnie. Właśnie tyle mi pozostało. A gdy miałem z kim to chodziłem do kina, do teatru, naprawdę nie potrzebowałem alkoholu, miałem tysiące innych sposobów spędzenia wolnego czasu. Teraz pozostał mi kieliszek i trawka. W tym roku nawet nie miałem gdzie pójść na Sylwestra. Nie mam z kim pójść na wesele, nigdy nie miałem Walentynek. Takie małe rzeczy, ale jakże przykre. 

 

Kiedy w 2014 tak bardzo potrzebowałem pojechać gdzieś na wakacje, odpocząć, nie pojechałem, bo nie miałem z kim. Te wakacje będą takie same, znów przesiedzę je w domu. Tak właśnie moje życie dobiegło końca. Bo choć fizycznie jeszcze żyję, to psychicznie już dawno jestem trupem.

 

I czy warto byś samemu? Nie warto! Wolę zdechnąć jak pies. Wolę się zabić. Tyle lat już byłem sam, bo działał we mnie syndrom DDA i gdy ktoś mnie gdzieś zapraszał ja wolałem zostać w domu i ratować rodzinę. Bo przez tyle lat za każdym razem jak ktoś jechał nad jezioro ja musiałem odmawiać, bo przecież nie zdejmę koszulki. I kiedy uwierzyłem, że Bóg zadziałał w moim życiu i coś zmienił okazało się, że to kłamstwo. Że Boga nie ma, a jeśli jest to jest słaby jak cholera. 

Edytowany przez Kmineo Lut 12 '15, 11:52
Monika
Monika Lut 12 '15, 13:56

Skoro Bóg jest taki słabiutki to czemu oskarżasz Go o całe zło w swoim życiu? Jeżeli jest za słaby, żeby Ci pomóc to na pewno jest za słaby aby cokolwiek w Twoim życiu popsuć. Twoim tokiem myślenia idąc, to Ty sam sobie to życie na własne życzenie popsułeś a teraz szukasz kozła ofiarnego i znalazłeś go w Bogu. Byłeś zdolny popsuć sobie życie to pomóż sobie sam - pokaż słabemu Bogu, jak to się powinno robić. Wyciągnij się sam z otchłani przygnębienia, marazmu, "nicniechcenia". 

Twoja samotność jest wynikiem następstw jakichś zdarzeń w Twoim życiu. Jakich? Nie wiem. Nie piszesz co się stało, że rozstałeś się z osobą, z którą byłeś związany i z którą czułeś się szczęśliwy. Widzę za to, że szukasz winnych tej sytuacji we wszystkich (źli terapeuci, źli rodzice itd.) ale nie widzisz niczego złego w sobie, w swoim postępowaniu. A może to właśnie w Tobie jest sęk? Ale łatwiej szukać winy w kimś niż zobaczyć ją w sobie i podjąć pracę nad zmianą tego w sobie.  

Kmineo
Kmineo Lut 12 '15, 21:41

Eh, widzę że nadal nie ogarniacie. 

 

Jak mogłem pojechać nad jezioro? Co wszyscy pójdą się kąpać, a ja co?  Będę mówił, że nie zdejmę koszulki, bo nie? Przecież to jest nielogiczne. Albo może lepiej jakbym powiedział przy wszystkich, że nie zdejmę koszulki, bo mam cycki jak baba... Cudownie. To samo z tym, że nie wychodziłem często do ludzi. W pewnym momencie jest coś w głowie, co jest silniejsze od Ciebie. Ale ktoś kto tego nie przeszedł nigdy nie zrozumie. Wtedy przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie wolna wola człowieka, wtedy człowiek nie robi tego, co naprawdę chce, ale robi to co podpowiada mu chory umysł.

 

Jeśli chodzi zaś o Boga, to zgodnie z tytułem wątku. Zaprzeczam mu, podważam jego przymioty. Bo jeśli jest to na podstawie swojej historii mogę powiedzieć, że nie jest ani wszechmocny, ani dobry, ani kochający. Jest słabiutki (ale to jeśli jest). I powtarzam po raz kolejny. ja nie mam po co walczyć. I mogę na pewno powiedzieć, że nawet najgorszemu wrogowi nie życzę by znalazł się w takim miejscu jak ja. Ja już nie mam marzeń, nie mam planów, nie mam nadziei. A co z szatanem? Ja się go nie boję-mam piekło tutaj, na ziemi. Kompletnie, więc już się nie boję tej perspektywy. 

Dorota
Dorota Lut 12 '15, 22:26
Cytat z Kmineo Wtedy przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie wolna wola człowieka, wtedy człowiek nie robi tego, co naprawdę chce, ale robi to co podpowiada mu chory umysł.
 

No właśnie , Kmineo...jeśli coś jest chore , to trzeba leczyć, a od tego są lekarze lub...Jezus, gdy  tamci nie dają rady.

Przypominam Ci również , że Twojej dziewczynie nie przeszkadzała Twoja przypadłość.

Jesteś zapatrzony w siebie tylko, dokonujesz ciągle złych wyborów w związku z tym , więc to Ty się ogarnij wreszcie i przeanalizuj to swoje życie, tak jakbyś patrzył na nie jako obca osoba.

Stałeś się oskarżycielem i przy tej okazji sam    nie znajdujesz winy w sobie.

Nie dotknąłeś widać jeszcze dna, ale czy warto tego dna dotykać...? Zastanów się...Jesteś przystojnym, wykształconym ( a mam nadzieję , że na uczelnię chodzisz przynajmniej jeszcze ) , oczytanym mężczyzną, a kręcisz się tylko wokół siebie, trudno takiemu poznać kogoś  innego, a nikt faktycznie nie jest samotną wyspą...

Iza
Iza Lut 13 '15, 07:46

Kmineo ja już też nie mam marzeń, planów, ani nadziei. Czeka mnie materialna wegetacja,pełna pogardliwych spojrzeń i wyrzuty sumienia do śmierci. Też mam teraz piekło na ziemi,choć z innych powodów niż Ty. Też mam trochę żal do Boga, że mnie z tym wszystkim zostawił. Ale widocznie tak miało być. A skoro mamy piekło na ziemi, to musimy dążyć do nieba. Tam Bóg na nas czeka i mam nadzieję, wynagrodzi nam to nasze cierpienie.

Anna
Anna Lut 13 '15, 09:30

Kmineo a czego Ty oczekujesz od forumowiczów? Że Ci rację przyznają, czy że zamiast próby motywacji, będą Cię głaskać po główce i się użalać, bo jesteś biedny i masz ciężko? Wchodząc na forum religijne chyba masz świadomość, że Ci nikt nie przyklaśnie w Twoich gdybaniach dotyczących słabego Boga? Chyba, że potrzebujesz zainteresowania i tylko o to Ci chodzi, aby swoją postawą zwrócić czyjąś uwagę, lub ewentualnie żeby poczuć że " kolejne osoby" nie są Ci przychylne.

Jak dla mnie gdybyś chciał faktycznie udowodnić jaki ten Bóg jest słaby, zalogowałbyś się na inne forum, gdzie pewnie więcej niż połowa by ci przyklasnęła. Ale nie, jesteś tutaj więc potrzebujesz czegoś innego niż poklasku dla swoich teorii, w które i tak w głębi serca nie wierzysz, bo nie byłoby Cię Tu, gdybyś nie miał choć grama nadziei że jest inaczej niż sobie wmówiłeś.

Kmineo
Kmineo Lut 13 '15, 10:05

Jestem tutaj tylko dlatego by pokazać tym wątpiącym by się nie łudzili. Boga nie ma (albo jest słabiutki). Nie uratuje ich, nie pomoże im. Niech nie wierzą w jego znaki, w jego zapewnienia. To kłamstwo.

 

Do lekarza nie mam po co pójść, bo nie mam przyszłości. Jako kto mam iść? Mężczyzna, kobieta czy ten śmieć którym jestem? Bo ja jestem czymś pomiędzy. Nie mam o co walczyć. Jest taki świetny dokument "Szczur w koronie". On pokazuje by chociażby wyjść z choroby alkoholowej trzeba mieć po co wychodzić. Gdy się nie ma celu w życiu nie ma się nic. 

Besia
Besia Lut 13 '15, 11:08

Kmineo nie jesteś śmieciem ,jesteś człowiekiem ,pogubionym człowiekiem ,masz dwa wyjścia ,albo zostać takim i nic nie robić tylko użalać się nad sobą i pogrążać w nicości ,albo zacząć szukać sensu w życiu ,a jak będziesz szukał to go znajdziesz z całą pewnością tylko trzeba chcieć ,ale tego za Ciebie nikt nie zrobi ,musisz sam chcieć .

Nie wiem czemu masz problem z pójściem do lekarza ,jesteś przecież mężczyzną i idź jako mężczyzna .

 

Moderator M
Moderator Lut 13 '15, 11:18

Zamykam temat.

Strony: « 1 2
Temat jest zamknięty