Nie szkodzi,każdy ma swoje życie, i za mało czasu na cokolwiek, więc nic się nie stało, że odpisałaś dopiero po paru dniach.
Wiesz co, tak patrząc na to co piszesz chciała bym ci poradzić, żebyś nie wałkowała tego wszystkiego w kółko - wiem, że to nie łatwe, ale te wszystkie rzeczy które cię męczą - tęsknota, zamieszanie życiowe wywołane całą sytuacją, twój mąż, jego relacje z rodziną, wszystkie te niespokojne myśli które cię trapią - oddaj to wszystko Panu Jezusowi. Powiem tobie tak - jedną z wielu cudownych rzeczy, które charakteryzują postawę tej dziecięcej ufności, do której Pan Jezus namawiał św. s. Faustynę jest wewnętrzny pokój - a ten właśnie osiąga się kiedy wszystko to naprawdę odda się Panu Jezusowi. Oddanie to polega na tym, że człowiek nie myśli co będzie dalej, ani jak to się stanie, w jaki sposób, jaką drogą. Po prostu - za każdym razem kiedy nachodzi człowieka jakaś przykra myśl, albo zdarzy się coś złego, czy nie przyjemnego trzeba się zwrócić do Pana Jezusa i powiedzieć w sercu "oddaję to zdarzenie/osobę/sytuację/myśl/emocje/upadek/przykrość/problem Tobie Panie Jezu, bo wiem, że przemienisz to w dobro". I nie myśleć więcej na ten temat - zająć się czymś, czymkolwiek. To nie jest łatwe, ale da się, tylko potrzeba czasu żeby się tego nauczyć. Efekty są wspaniałe.
Na pewno dobrze się modlisz, i bardzo dobrze robisz, że trwasz na modlitwie - wielu ludzi przerywa ją kiedy np już w trakcie otrzymuje to o co prosi, albo nie widzi rezultatów natychmiast, albo zaraz po skończeniu, a wszystko wymaga czasu.
Można sobie tylko wyobrazić, jaką przykrość odczuwa Matka Najświętsza, kiedy ktoś przerywa modlitwę wysłuchaną w trakcie odmawiania :(
Nie ma za co :)) Wytrwałości - każda nawet najdrobniejsza modlitwa przynosi owoce, choć my nie zawsze umiemy je dostrzec.