Loading...

PYTANIE DLA ODWAŻNYCH | Forum Nowenny Pompejańskiej

Dorota
Dorota Sie 21 '16, 17:06

Muszę teraz wyjść, ale  mam pytanie , Ewo...

Chcesz dbać o to, by  sprzedający nie musieli  pracować,  to chwalebne,  ale jak Ci coś brakuje do jedzenia , to kupujesz ( normalnie rzecz biorąc to nie powinno się tego czynić i tak kupować w sobotę , by nic nie brakło ), chciałabyś nie pracować  podczas niedzieli , to chwalebne ( niech wszyscy lekarze i pielęgniarki zrezygnują, będziemy mieć samych umarlaków), 

Moje pytanie brzmi...Nad siecią komputerową czuwają w tej chwili ludzie, można nawet do nich zadzwonić , gdy się coś dzieje, ktoś pracuje, czemu więc siedzisz tutaj ( może właśnie na swym lekarskim dyżurze ), korzystasz z ich usług , oni też by chcieli mieć wolne...?

Jest wiele pytań , które mogłabym Ci zadać, odpowiedz na to i ufam, że zobaczysz  siebie w innym świetle, tak jak pisał Bronisław.

 

Renata
Renata Sie 21 '16, 18:45

Po to Pan Bóg dał ludziom sumienie by go używać. Jeśli według ciebie Ewo pójście na lody w niedzielę jest grzechem to nie chodź. Ale proszę nie patrz z góry na tych którzy to robią bo to byłaby już postawa faryzeusza - Boże dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie...

A może to wyjście na loda dla niejednej rodziny jest jedyną atrakcją na jaką mogą pozwolić swoim dzieciom? Może na więcej ich nie stać.

Patrząc na Twoje rozumowanie to właściwie w niedzielę nie można iść choćby do Wesołego Miasteczka bo przecież ktoś tam obsługuje te karuzele, do kina, teatru muzeum też nie pójdziemy bo tam też ktoś musi sprzedawać bilety i występować. Wycieczka za miasto lub odwiedziny u kogoś odpadają bo zmuszamy w ten sposób do pracy kierowcę autobusu, motorniczego w tramwaju. Swoim autem nigdzie nie pojadę bo jak braknie benzyny ktoś na stacji musiałby mi ją sprzedać.

Telewizora i radia też w niedzielę nie włączę no bo przecież ktoś te wszystkie audycje prowadzi...Zaczniemy wchodzić w absurdy prawda?

Powtarzam moją propozycję by przestać grzebać w naszych sumieniach, a jak ktoś ma wątpliwości czy wolno coś robić w niedzielę czy nie - od tego są spowiednicy

 

Bożena
Bożena Sie 21 '16, 18:46
Piszesz Ewo, że nie patrzysz na innych, a tu wychodzi, że nic innego nie robisz. Przyglądasz się i wypominasz, nawet piszesz tutaj jakie grzechy mają inni. Czyli wychodzi na to, że Ty jesteś po prostu idealna, nie robisz nic z tych rzeczy, które robią inni, hmm idealna po prostu. Ja też grzeszę i cieszę się, że to widzę, że mogę to zmienić, naprawić, przeprosić. Ludzie są i będą grzeszni, najważnesze to spojrzeć wgłąb siebie samej i zobaczyć co u mnie jest do naprawienia, do zmiany ( a na pewno znajdę wiele) . Za innych się módlmy, prośmy Jezusa o przemianę serc, a nie wyliczajmy ich grzechy, oddajmy ich Bogu, niech On się tym zajmie.
Ewa
Ewa Sie 21 '16, 19:09

Wiadomo że są służby które muszą w niedzielę pracować ale kupowanie w niedziele np pralki ,mebli ,ubrań  itp to nie zgodne z moimi zasadami.Maja znieść pracę w marketach w niedziele ,jestem za.

Kiedyś chodziłam po mszy do sklepu ,teraz staram się tego nie robić.

 

W niedzielę najczęściej słucham rozważań na temat niedzielnej ewangelii na yuo tube.

Jugi
Jugi Sie 21 '16, 19:31

Ewo kazdy ma swoje zasady i bardzo dobrze ze sie trzymasz tego co uwazasz za sluszne. Daj kazdemu zyc wedlug jego osobistych zasad i je toleruj tak jak inni toleruja Twoje:)

Ewa
Ewa Sie 21 '16, 20:08

a jeśli ktoś ma zasady nie zgodne z nauką Kościoła to ja mam je tolerować ,radzę jeszcze raz posłuchać na temat tolerancji Hioba na portalu Katolikos.pl

Renata
Renata Sie 21 '16, 20:47

Tak Ewo.Nawet jeśli ktoś ma zasady niezgodne z Ewangelią  trzeba tolerować. tak samo jak tolerujemy innowierców, Świadków Jehowy, Zielonoświątkowców,Buddystów i wszystkich innych. Każdy ma prawo do życia zgodnie ze swoimi przekonaniami i sumieniem. Co nie znaczy, że ktokolwiek każe ci to naśladować.

A osąd nad ludźmi trzeba zostawić Bogu i tylko wyłącznie Bogu.

Nie ma na świecie ludzi którzy idealnie i we wszystkim doskonale pełnią wolę Bożą. Każdemu daleko do tego. I sama pomyśl czy chcesz stosować zasadę "oko za oko, ząb za ząb" czy może raczej nie sądźcie a nie będziecie sądzeni"

Pozdrawiam serdecznie

Ewa
Ewa Sie 21 '16, 21:09

osoby tak szanujmy ale ich czyny już nie ,czy szanujesz Hiltera i Stalina,choć mamy kochać wszystkich .

Jeśli raz odsyłam do rozważań Hioba na portalu Katolikos.pl

Renata
Renata Sie 21 '16, 21:14

Ewo!!!

Kupowanie loda w niedzielę porównujesz do Hitlera i Stallina??????

Czy to  na pewno to samo???????

A jeśli już idziesz tą drogą szacunek i tolerancja kończą się tam gdzie ktoś próbuje (siłą!!!) swoje zasady narzucić mi

Edytowany przez Renata Sie 21 '16, 21:16
Jugi
Jugi Sie 21 '16, 21:16

Ewo jezeli tak bardzo nie chcesz szanowac poczynan innych to trudno. nie szanuj, ale to i tak nic nie zmieni, kazdy ma wolna wole i robi co mu sie podoba. twoje protesty nic tu nie zmienia, a wydaje mi sie ze jedynie moga uczycic z Ciebie osobe negatywnie nastawiana do swiata i ludzi

Renata
Renata Sie 21 '16, 22:20

Ewo, żeby nie było, że my tu wszyscy jesteśmy przeciwko Tobie...

Wierzę, że miałaś dobre intencje. I wierzę, że chciałaś zwrócić uwagę na coś ważnego, problem, który zapewne wielu z nas też widzi. Ale jak sama widzisz każdy z nas ma do tego nieco inne podejście i dopóki Kościół w jednoznaczny sposób czegoś nie nakazuje lub nie zabrania każdy ma prawo interpretować to według własnego sumienia.

Sama piszesz, że też kiedyś po Mszy chodziłaś do sklepu, dopiero później stwierdziłaś, że jednak nie będziesz tego robić. Może po prostu do takich decyzji trzeba dojrzeć, przemyśleć i zgodnie z własnym sumieniem uznać co będzie najlepsze.

I cokolwiek wymyślimy i zdecydujemy zawsze musi to być decyzja osobista każdego z nas. Bo nawet sam Pan Jezus nigdy nikogo do niczego nie przymuszał. On zawsze mówił "Jeśli chcesz.."

Ewa
Ewa Sie 22 '16, 15:19
Nie możecie służyć Bogu i Mamonie (Mt 6, 24).

Nie możecie? Kto by się spokojnie i głęboko zastanowił, dla tego rzeczywiście niemożliwością by było zaciągnąć się do służby mamonie i światu. Albowiem to nie ulega wątpliwości, że służba światu bywa gorzko opłacana!
Cóż więc zaofiarować może świat? Coś skrajnie lichego. Czymże jest bowiem pochwała ludzka? Czym zabawa i taniec? Czym pieniądz i majątek? Czym hulatyka i pijaństwo? Ktoś, kto po uszy zanurzał się we wszelakiej rozkoszy, woła rozgoryczony: "Stwierdziłem, że wszystko to marność i pogoń za wiatrem" (Koh 2, 11). - A jak długo trwa ten żołd świata? Odpowiada św. Jan: "Świat zaś przemija, a z nim jego pożądliwość" (1 J 2, 17).
Co tylko świat może zaofiarować "przemija jak cień i jak wieść, co przebiega; jak okręt prujący pieniącą się toń, jak ptak szybujący w przestworzach, jak strzała wypuszczona do celu" (Mdr 5, 9-12). Rozkosze świata to mara! I to jeszcze w dodatku brzydka. Rozkosze świata to róże, które szybko więdną!
A raczej ciernie niż róże! Albowiem świat od swych sług domaga się ciężkich ofiar. Jest on "żelaznym jarzmem" (Jer 28, 14). Dla przypodobania mu się trzeba nisko schylać czoło, trzeba poświęcać dnie i noce, trzeba zostać niewolnikiem mody, trzeba zrezygnować z osobistych przekonań, trzeba wreszcie poświęcić spokój sumienia. - Służba światu jest powodem wielu cierpień. Św. Augustyn pisze: "Świat jest morzem, a morze ma swoją gorycz i bałwany utrapień". Jakże szybko odwraca się świat od tych, do których wczoraj jeszcze się umizgał i których ubóstwiał! - Pozostanie też na zawsze prawda: "Nie nasyci się oko patrzeniem ani ucho napełni słuchaniem" (Koh 1, 8). Wewnętrzna pustka światowych rozkoszy napełnia większość bezdenną goryczą. A potem grozi śmierć i wieczność, wtedy dopiero zwali się na okłamanych prawdziwe cierpienie.
Nie możesz całkowicie odsunąć się od świata. Nawet nie potrzebujesz tego czynić, ale zawsze powinieneś stać ponad nim, a nie być jego niewolnikiem. Trzymaj się w postępowaniu doskonałej zasady, jaką daje ci Apostoł: "Ci, którzy używają tego świata, tak jakby z niego nie korzystali. Przemija bowiem postać tego świata" (1 Kor 7, 31).

Ewa
Ewa Sie 23 '16, 09:40
Nie troszczcie się zbytnio o swoje życie (Mt 6, 25).

Ewangelia o Opatrzności Bożej chce praktycznie pouczyć, że dobry Bóg nie pozostawia świata i dzieci ludzkości sobie samym, lecz przeciwnie, z miłością opiekuje się nimi i troszczy się o nich po ojcowsku.
Po ojcowsku? Ależ oczywiście. W dzisiejszej ewangelii jest o tym mowa ze szczególnym naciskiem: "Ojciec wasz niebieski je żywi" - i "Ojciec wasz niebieski wie, iż tego wszystkiego wam potrzeba". A jakże często na innych miejscach powraca to miłe słówko - Ojciec! Jeszcze przed swoim wniebowstąpieniem powiedział Zbawiciel: "Wstępuję do Ojca mego i Ojca waszego" (J 20, 17). Że zaś Bóg jest ojcem twoim i wszystkich ludzi, dowiódł sam jaśniej od słońca przez to, że "Syna swego Jednorodzonego dał" (J 3, 16) - że " nawet włosy na głowie wszystkie policzył" (Łk 12, 7).
Ojcowska Opatrzność Boża nie uchyla się wcale od opieki nad nami: "Jednakowo o wszystkich się troszczy" (Mdr 6, 8). "Który zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych" (Mt 5, 45). Każdy z nas musi wyznać: "On naszym Bogiem na wieki wieków i On nas będzie prowadził" (Ps 48, 15). Tu też należy przepiękne powiedzenie św. Augustyna: "Nie ma stworzenia, którym by nie opiekowała się Opatrzność Boża. Bóg troszczy się o każdego z osobna, jak gdyby on sam tylko istniał i o wszystkich razem, jakby byli czymś jednym."
Przejmij się do gruntu myślą o ojcowskiej Opatrzności. Wtedy poznasz, że nigdy i nigdzie nie może być mowy o jakimś przypadku. Wtedy nie będziesz miał trudności, aby wyznawać zasadę: "Nic nie staje się wskutek ślepego przypadku, wszystko zaś pochodzi od Boga!" Wtedy zrozumiesz też niedorzeczność, jaka tkwi w tym, iż nie oddajesz się całkowicie i z pełnym zaufaniem Opatrzności, lub może nawet śmiesz wątpić w ojcowską opiekę Boga. Tu masz pole do dziecięcej ufności w Boga. "Wszystkie troski wasze przerzućcie na Niego, gdyż Jemu zależy na was" (1 P 5, 7).

Ewa
Ewa Sie 23 '16, 10:54

SŁOWO BOŻE W PRAKYCE

Tak też dzieje się dzisiaj. Ten sam Jezus zachęca nas do osobistego zaangażowania. Jego nie interesują statystyki. Nie zadowala się takim czy innym odsetkiem ludzi wierzących, pobożnych i bogobojnych. On posłany jest do wszystkich i każdego z nas pragnie doprowadzić do zbawienia.

Ewa
Ewa Sie 23 '16, 11:42

Przykazania kościelne
(Wersja aktualnie obowiązująca w Polsce)

1. W niedzielę i święta nakazane uczestniczyć we Mszy świętej i powstrzymać się od prac niekoniecznych.

Ewa
Ewa Sie 23 '16, 11:43

Grzechy cudze

1. Radzić do grzechu.
2. Rozkazywać drugiemu grzeszyć.
3. Zezwalać na grzech drugiego.
4. Pobudzać do grzechu.
5. Pochwalać grzech drugiego.
6. Milczeć na grzech cudzy.
7. Nie karać grzechu.
8. Pomagać do grzechu.
9. Uniewinniać grzech cudzy.

Dorota
Dorota Sie 23 '16, 23:54

Co wolno katolikowi.

 

„Czy to jest grzechem czy nie?” albo „Czy to grzech ciężki czy grzech lekki?”. Wydaje się na pozór, że to mądre pytanie uczciwego człowieka, który chce skonfrontować z drugim to, co podpowiada mu sumienie. Nic jednak nie wskazuje, że Jezus myślał kiedykolwiek w kategoriach: co wolno nam, a czego nie wolno wobec Boga. Ważne było dla Niego pytanie o to, co jest dla nas dobre, a nie o to, co nam wolno!  

„Nie wolno!” – każdy z nas jako dziecko usłyszał prawdopodobnie setki razy te słowa. W wielu przypadkach ustrzegły nas one przed niebezpieczeństwami, np. zamiast przekonać się, że dotykanie ognia skutkuje oparzeniem, mogliśmy uniknąć bólu. Komunikat co wolno, a co jest zabronione pozwala nam zrozumieć zasady, prawa obowiązujące w świecie, a dzięki temu unikać zagrożeń. Pomaga nam też w kolejnych etapach uczenia się tworzenia prawidłowych relacji międzyludzkich, np. w zrozumieniu reguł mówiących, że nie kradniemy cudzej własności czy nie reagujemy fizyczną agresją w przypadku poirytowania.

 

Rzecz w tym, że „nie wolno” pozostaje w naszym sposobie myślenia na długo, a kiedy jesteśmy dojrzałymi ludźmi nie zawsze nam służy (bo potrafimy zrozumieć już nie tylko co jest słuszne, ale i dlaczego). Rozciąga się na wszystkie sfery życia, ingerując także w relację z Bogiem.

 

Większość wierzących, którzy są postrzegani w swoich środowiskach jako zaangażowani chrześcijanie (a na pewno każdy ksiądz), słyszało pytanie: „Czy to jest grzechem czy nie?” albo „Czy to grzech ciężki czy grzech lekki?”. Wydaje się na pozór, że to mądre pytanie uczciwego człowieka, który chce skonfrontować z drugim to, co podpowiada mu sumienie. Nic jednak nie wskazuje, że Jezus myślał kiedykolwiek w kategoriach: co wolno nam, a czego nie wolno wobec Boga. Ważne było dla Niego pytanie o to, co jest dla nas dobre, a nie o to, co nam wolno! W całej swojej misji Jezus pokazywał, że nie wystarczy zatrzymanie się na tym, co średnie i letnie, co określilibyśmy „przyzwoitym życiem” osoby, która nie jest zbrodniarzem czy grzesznikiem. Pójście za Nim oznacza raczej szaleństwo, bo jak inaczej nazwać dobrowolne poniesienie swojego  krzyża i odnalezienie w tym najlepszej dla siebie drogi, źródła najgłębszego szczęścia i pokoju.

 

Istnieje zasadnicza różnica między stawianiem pytania: „Czy to jest (ciężki/lekki) grzech?”’ a pytaniem „Jak czynić dobro?”. Osoba opierająca swoją wiarę na zabieganiu o uniknięcie przewinień wobec Boga:

 

– odnajdzie się w tym, co przykazaniami rozumianymi jako zakaz (np. nie zabijaj, nie cudzołóż), ale będzie miała trudność z przyjęciem pozytywnego przekazu, tak wyraźnego w Ewangelii (kochaj Boga i bliźniego);

 

– z większą łatwością popadnie w pychę, szczególnie kiedy uda jej się zwalczyć jakąś słabość oraz w grzech osądzania tych, którzy nie mają podobnych dokonań (przykładem są uczeni w Piśmie i faryzeusze, w wyraźny sposób opierający swoją mentalność na unikaniu grzechu, a nie na czynieniu dobra);

 

– zatrzyma się w pewnym momencie rozwoju duchowego, skupiona na tym czego NIE robić, zamiast odkrywać, jak twórczo naśladować Jezusa i budować z Nim Królestwo niebieskie.

 

Żeby dbać o trzeźwość serca, przechodzić do wolności Bożego dziecka, które chce wybierać to, co miłe Jezusowi (zamiast tkwić w pułapce myślenia co wolno, a czego nie przed Bogiem) proponuję następującą prostą refleksję:

 

– możliwie jak najbardziej uczciwie pomyśl o tym, co miałbyś ochotę zrobić, gdyby tylko to nie było grzechem;

 

– spróbuj następnie zobaczyć czy byłoby to dla Ciebie dobre (czyli czy prowadziłoby Cię do większej miłości Boga i drugiego człowieka).

 

sierpień7

Edytowany przez Dorota Sie 23 '16, 23:59
Ewa
Ewa Sie 24 '16, 09:48

Wiarę i zasady przekazała mi mamusia i ich się trzymam i Kościół i księża z mojej parafii na ŚLĄSKU ,a że na śląsku to wg tzw kindersztubie bardzo rygorystyczne.Mnie rodzice trzymali ostro .Nie mogłam za bardzo wychodzić z domu.Nie chodziłam na zabawy.W relacji kobieta -mężczyzna byłam uczona że inicjatywa zależy od mężczyzny dlatego może nie wyszłam za mąż.Chodziłam do kościoła regularnie ,na lekcje religii choć w czasach komuny gdy ojciec był w partii i na stanowisku chodziłam .Chodziłam na religię do lat akademickich .Byłam w grupach wspólnotowych.

Ewa
Ewa Sie 24 '16, 09:52
Przypatrzcie się ptakom w powietrzu: nie sieją ani żną i nie zbierają do spichlerzy, a Ojciec wasz niebieski je żywi (Mt 6, 26).

Bóg to twój Ojciec i Ojciec wszystkich ludzi. Dlatego też z ojcowską pieczołowitością stara się o ciebie i wszystkich. Wytacza się przeciw tej prawdzie różnorodne zarzuty.
Jeżeli Bóg ma o wszystko staranie, "dlaczegoż tyle ubóstwa, nędzy i głodu?" Posłuchaj. Przede wszystkim powiedział Chrystus: "Starajcie się naprzód o królestwo /Boga/ i o Jego Sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane" (Mt 6, 33). A więc stój wiernie w szeregach sług bożych, trzymaj się z dala od grzechu! A dalej przemawia wiekowe doświadczenie: "Byłem dzieckiem i jestem już starcem, a nie widziałem sprawiedliwego w opuszczeniu ani potomstwa jego, by o chleb żebrało" (Ps 37, 25). Niemało rodzin obdarzonych licznym potomstwem, wielu uczciwych ludzi ustawicznie to stwierdza. A może mniema się, że Bóg zobowiązany jest żywić także wszystkich wykolejeńców i grzeszników? - Zresztą i tak czyni Bóg więcej, niż należałoby się tego spodziewać. Daje on przecież światło słoneczne i deszcz także tym, którzy obrażają go, daje im czas do nawrócenia i nie karze ich natychmiast, ani tak, jak na to zasługują.
Ale przecież tyle cierpienia? - Posłuchaj. Źródłem cierpienia jest albo zła wola samych ludzi, albo też pochodzi ono z ręki Boga.
Źródłem cierpienia jest zła wola samych ludzi. Pomyśl tylko o tym mnóstwie chorób, które są smutnym następstwem rozpusty, nieumiarkowania, gniewu i które zakażają całe pokolenia. Pomyśl o licznych wojnach, które miały swoją matkę nie gdzie indziej jak w zazdrości, zawiści, dumie i chciwości. W większości więc cierpień musi Bóg zawołać do człowieka: "Ty jesteś zatraceniem swoim z własnej winy!" (Oz 13, 9).
Cierpienie może pochodzić z ręki Boga. Powodzenie, bogactwo, zdrowie według proroczych przewidzeń Wszystkowidzącego byłyby dla ciebie tym, czym jest dla dziecięcia ostry nóż. Wyszłyby ci one na zgubę. Czego ty oczywiście nie widzisz. Ale Bóg wie o tym doskonale. Dlatego zsyła ci ubóstwo, chorobę, cierpienie i w ten sposób pozwala dojrzeć dla szczęśliwej wieczności. Ileż w tym z jego strony ojcowskiej miłości! Skończ więc już raz z nieuzasadnionymi skargami i oskarżeniami! "Czy bierze, czy daje, jest on zawsze Ojcem, który nas miłuje!"
Tak więc pozostanie na wieki prawdą, co mówi Pismo św.: "Wielkie są dzieła Pańskie. Dzieła rąk Jego to wierność i sprawiedliwość" (Ps 111, 2.7).

Ewa
Ewa Sie 24 '16, 11:20

Wpatrujemy się więc w przykłady świętych Pańskich, naśladujemy ich cnoty, ale nie wolno nam zapominać, że Bóg wzywa nas po imieniu. Ma dla nas cudowny plan na życie. Pragnie, abyśmy byli szczęśliwi, ale chce byśmy Dobrą Nowinę nieśli innym ludziom. Choć czasem może nas to kosztować szykany, lub nawet męczeństwo, nagroda, jaką daje Zbawiciel będzie największą zapłatą.

 

 

W czasach komuny chodziłam ma msze mimo że Ojciec miał nieraz z tego powodu nieprzyjemności.Moja pierwsza komunia była bez przyjęcia bo ojciec się bał.I nawet dobrze przynajmniej nie zasłoniła mi tego co było w kościele a tam było wspaniale szłam na ofiarowanie z kolegą z winem.

Strony: « 1 2 3 »