Loading...

Modlitwa o miłość | Forum Nowenny Pompejańskiej

Lokalizacja tematu: Forum » Różaniec » Mam pytanie o...
Agata
Agata Kwi 18 '14, 16:26
Nigdy ani przez chwile nie pragnelam niczego niż tego co na początku intencji modlitwa tez nie była problemem tylko przyjemnością problemem wczoraj okazał sie ból przy mówieniu o kimś kto tak rani
Monika
Monika Kwi 29 '14, 10:37
Przeczytałam i dochodzę do wniosku, że jest lepiej niż gorzej :) Pewnie zwatpienia czy gorsze dni bedą się pojawiać ale bije z Twoich słów duży pokój :) 



Cytat z Zielona W trakcie w mojej głowie pojawiło się pytanie, czy naprawdę wierzę, że intencja mojej pierwszej NP się spełni. Musiałam trochę pomyśleć, bo po ludzu sytuacja jest kiepska: NIE CHCĘ nikogo innego niż jego, a on pewnie spotyka się z kimś, kogo być może sama mu wymodliłam.

tu trzeba zadać pytanie: czy wierzę w to, że Pan Bóg da mi to co jest dla mnie najlepsze i jestem gotowa to przyjąć nawet wtedy, gdy bedzie to zupełnie coś innego niż to, o co proszę?

Assisi
Assisi Kwi 29 '14, 11:16
Czesc :) fajnie,że piszesz! ja dorzucę od siebie tyle,że u mnie namieszało sie wlaśnie w sprawach, które były z pozoru PROSTE. No naprawdę wszystkie scenariusze miałam w głowie ale nie takie! Jestem w trakcie NP w intencji pracy, więc wydawała mi się taka neutralna w sensie,że spodziewaałabym się ataków i komplikacji jakbym się modliła o czyjes nawrócenie a nie o prace... niemniej jednak - jesli w czymś Ci to pomoże to miałam tak samo. W kwestiach uczuciowych - ze zmianami i bez zmian. Nie modlę się w NP ani o męża ani o byłego.. Osoba, którą traktowałam jako naprawdę zalążek dobrego przyjaciela okazała się być tak zakłamana i w ogole tak mnie zraniła i oczerniła,ze aż nie byłam w stanie  to uwierzyć. A mój ex jak na złość przylatuje w delegacje do mojego miasta chcąc się spotkac. I u mnie różne zawirowania i hity dziwne dzieją się do konca błagalnej. Pozniej wszystko staje się... prostsze. Dokladnie tak jak piszesz:) Ostatnio pod moim świadectwem ktoś mi polecil konferencje 'Projekt Judyta' o.Szustaka. Pięknie traktuje o kobietach i kobietach szukających mezczyzn! Jest tez na chomiku, jesli (tak jak ja) masz problem z kupnem. Posłuchaj i odetchnij!!:)
Edytowany przez Assisi Kwi 29 '14, 11:20
Monika
Monika Kwi 29 '14, 11:24
Cytat z Zielona Patrząc rozsądnie, oczywiście zagdzam się z tym, że Bóg może dać mi coś o wiele lepszego, ale w tej chwili trudno mi wyobrazić sobie coś lepszego (to znowu moje odczucia).

ciężka to praca nad sobą, żeby Bóg był w każdej dziedzinie naszego zycia, w naszych uczuciach na I miejscu ;) ale do tego własnie mamy dążyć :)
Assisi
Assisi Kwi 29 '14, 11:48
To to Cię postawi na nogi! http://chomikuj.pl/Damianeqo/Projekt+Judyta+o.+Adam+Szustak  a przynajmniej da siłę :)
Edytowany przez Assisi Kwi 29 '14, 11:48
Assisi
Assisi Kwi 29 '14, 14:50
Cieszę się. Mój ulubiony to odcinanie głowy swojemu Holomerfesowi czy co to był za inny stwór:)
Assisi
Assisi Kwi 30 '14, 13:24
Myślę (choć nie jestem ekspertem, a odbiorcą takim samym jak Ty),że chodzi o zajęcie się sobą... czyli inwestycja w siebie na poziomie duchowym, fizycznym, zawodowym i każdym innym. Czyli nie marudzisz, że nie masz z kim jechać na wakacje tylko znajdujesz wyjście z sytuacji np. jedziesz na wolontariat, wyjeżdzasz jako opiekun na kolniach, odwiedzac rodzine/przyjaciol zagranicą, organizujesz wycieczkę ze znajomymi A NIE czekasz aż pojawi się facet, z którym będziesz mogła wyjechać na wakacje. Ja to tak rozumiem... że dbasz o swój rozwój duchowy, stymulujesz go. Fizycznie - sporty, siłownia, sporty zespolowe, rower, wspinaczka - cp tma lubisz bo sport pozwala nie tylkobyć w formie ale i zwalczać stres a przy okazji poznajesz ludzi, ktorzy robią to co Ty. Zawodowo - podobnie.. kursy, dokształcanie, jesli sie da to wykonywanie jej z przyjemnoscią, czy dazenie by znalezc taka ktora da Ci spełnienie. Co poza tym.. dbanie o relacje TY - reszta świata czyli mama, tata, siostra, pies i tak dalej.. dbanie o bliskich i to co dla nich jest wazne. Chyba tak to widzę,że jak w koncu zajmiemy sie sobą to ani sie obejrzysz znajdzie się ktoś kto obok Ciebie z chęcią się sobą zajme. 


Ja od jakiegoś czasu stosuję tą strategię zdrowego dbania o siebie. Nie uwazam zeby to rozwiązało moje problemu ale na pewno znacząco podniosło jakość zycia, szeroko rozumianą :)

Assisi
Assisi Kwi 30 '14, 14:30
Zgadzam się z Tobą:


"Assisi, mnie się wydaje, że to chodzi o coś więcej niż tylko zajęcie się sobą. To chodzi o to, co tak naprawdę czujemy w środku, jakie mamy przekonanie." 


ale myślę,że to zajmowanie się sobą to pierwszy krok bo od czegoś trzeba zacząć i po jakimś czasie pojawiac się będa myśli i pojawiają "kiedy w koncu?" no i trzeba sobie z nimi radzić. Ja próbuję oswajać myśl "nigdy". Na poczatku było we mnie wiele buntu, nadal podchodzę do słowa "nigdy" jak pies do jeża ale cóż... dopuszczam taką opcję a w moim wypadku to dość dużo. Udało mi sie też uwolnić od presji społecznej i presji rodziny. Nie wiem czy jestem w stanie zaakceptować to,ze np. zostane sama do konca zycia. Pewnie na 100% nigdy nie i będę to traktowała jak swój krzyż bo Bóg mi dał wiele cech, które aż krzyczą by być spełnione w macierzyństwie i małżeństwie. Nie wiem jaki będzie następny krok dla mnie... wydaje mi się jednak,ze ta praca nad tym co NAPRAWDE jest w Tobie a nie nazewnątrz to (w moim wypadku) praca na długie tygodnie, miesiace jesli nie lata a nie coś co się stanie z minuty na minutę... bo jesli z zaufaniem do Boga mam taki problem mimo lat, jak mi sie wydaje całkiem głębokiej wiary, to z akceptacją takiego stanu rzeczy też latwo nie będzie. Ale mam za sobą rozpacz, użalanie sie nad soba (czasem powraca;), rozne modlitwy o meza, desperackie proby bycia w zwiazku , brak prob bycia w zwiazku i jeszcze wiecej wiec zostaje mi tylko dojscie do tej akceptacji i postawienie Boga na pierwzym miejscu. Więc niestety nie umiem chyba odpowiedzieć na Twoje pytanie tak w 100% bo ejszccze tego nie przeżyłam.. ale czuję w sobie zmiany i widzę zmiany nazewnątrz więc może i akceptacja samotnosći przyjdzie? sama nie wiem. 


Póki co nakierunkowywuje swoje myslenie na "ok, Boże skoro tak to "nigdy" i oswajam tą mysl słuchajac Szustaka, zyjąc po swojemu, nie porównując się, dbajac by nie rozgrzebac na nowo uczucia do bylego narzeczonego i tak dalej. Zobaczymy co z tego wyjdzie. Co do samotnosci szustak mial jeszcze jeden wyklad, ale ten troszke mnie zasmucił. Poszukam zaraz.

Edytowany przez Assisi Kwi 30 '14, 14:35
Assisi
Assisi Kwi 30 '14, 14:41
O to 

http://dominikanie.pl/2014/02/mlodosc-mija-a-ja-niczyja-wideo/ 

ja to co on powiedział zastosowałam sobie do byłego partnera. Skoro mineło XXX lat i nic sie nie zmieniło, to poszłam na pustynie dajac sobie czas na wypłakanie się. W moim wypadku był to weekend a nie miesiąc. Beczałam, nie wychodziłam z domu przez dwa dni, jedzenie na telefon, czarna rozpacz wręcz teatralna bo trzeba bylo sie narozpaczac na zapas;). W niedziele wieczorem jednak szykowałam sie jak na wojne bo poniedziałek miał byc inny. Zrobilam sobie paznokcie, wszystkie mozliwe zabiegi, maseczki bzdury rozne o ktorych pisac nie bede. Rano w poniedzialek sie umalowalam, ubralam w najlepsze ciuchy i odstrojona jak stroz w Boze cialo zrobilam sobie zdjecie by zapamietac pierwszy dzien z tych wszystkich dni, ktore nastapią. Dni kiedy sama przyznałam przed soba ze to koniec rozpaczy za tym facetem. Jak to ze mną.. nie udało się od razu, nadal czesto jęczę za tym facetem nawet tu na forum ale w moim mysleniu cos sie poooooowoooooooliiiiiii zmienia/zmieniało a taki jasny punkt przerwania ciągu modlitw, czekania na kontakt był bardzo wazny z pkt widzenia psychologii... ale staropaniestwa nie powitałam jeszcze z tak szeroko otwartymi ramionami. 


W ogole zabawne, bo jak jeszcze mieszkałam w Łodzi to chodzłam do Dominikanów i nie wiedziałam,że miałam okazję takiej "gwiazdy" słcuhać co niedziele. Z  reszta nawet bez podbudowy Youtube on naprawde świetnie gada. 

Edytowany przez Assisi Kwi 30 '14, 14:45
Assisi
Assisi Kwi 30 '14, 14:56
Nie wiem ile masz lat, ale moi rówieśnicy zaczeli się juz rozmnażac ;) a niektórzy nawet rozwodzić. Staram się o tym nie myśleć bo to nic nie zmienia. Ponadto dość często zmieniam środkowisko pracy i zycia przez co poznaję duzo ludzi( w ogole, a nie potencjalnych partnerów) i może dlatego też jest mi łatwiej. Ufam,że nie dostałam od Boga: pragnienia dziecka od dawna, instynktu macierzynskiego, którym bym obdzieliła kilkorospokojnie, tego że rodzina jest była i będzie dla mnie najważniejsza, i wielu innych cech po to by się zmarnowały... 


Nie wiem czy nadzieja przeszkadza  wmśleniu,że nie muszę mieć meża. U mnie nadzieja czasem potrafi się przerodzić w samonakręcającą się wielką rozpacz i obsesję "kiedy?jak?a inni to, a ja to tamto" więc staram sie nie dotykać nadziei. Powtarzam raczej. "Byłoby super jeśli facet się pojawi, a jesli nie, to dam sobie radę tak jak dawałam sobie radę sama do tej pory" bo co mi zostało? 


Trochę się we mnie kłócą dwie postawy. To co w obydwu konferencjach mówi Szustak o tym,ze trzeba zaakceptowac stan rzeczy, ze facet nie jest potrzebny i tak dalej z tym,że "prosice a bedzie Wam dane". nie mówię tylko o sobie ale ile jest dzewczyn, które modlą się o miłośc i przez lata frustrują? nawet tu an forum czy w świadectwach. Nie wszystkie wyjda za maz i nie wszytskie zaloza rodziny (pytanie na kogo wypadnie;) i skoro wiele z nich nie prosi o konkretną osobę tylko naprawde sa otwarte na rozne scenariusze to czemu tego nie dostaja? przeciez pragnienie jest piękne.... 


Ja mam ostatnio jakas taka mysl,ze Bog czesto robił mi to o czym kiedyś myślałam "nie przeżyłabym gdyby stało się to i to..". Tak mówiłam gdy słuchałam histroii o pannach młodych zostawionych przed ślubem. Spotkało mnie to i przeżyłam. Pomyslałam kiedyś ,że jesli wyjde za maz pozniej niz moja bliska przyjaciolka to bedzie mega ciezko (nie bede tego rozwijac, zbyt prywatne). Było cholernie ciezko ale przetrwałam. Pamietam tez przerazenie moje jak patrzylam na moja nauczycielke od angielskiego, ktora byla pod 40stkę i dopiero wtedy wyszła za maz i myslalam o tym,ze tak nie chcę... i tak sobie mysle,ze tak wlasnie będe miala... albo tak albo w ogole. Moglabym takich przykładów mnozyc. 


Muszę wracac do pracy ;) zajrzę tu pozniej i ciesze sie,ze dyskutujemy publicznie bo moze ktoś madrzejszy ode mnie jakis wniosek dorzuci ;) przepraszam za iterówki ale jak pisze z pracy to to wlasnie tak wyglada w pospiechu by mysl nie uciekła. 

Edytowany przez Assisi Kwi 30 '14, 15:02
Assisi
Assisi Kwi 30 '14, 15:18
A jaką;)? 
Assisi
Assisi Kwi 30 '14, 15:19
Szustak tam mówił o ROZEZNANIU czy naprawdę nie ma szans, a śmiem twierdzic,że mamy jeszcze z hmm.. 6-7 lat na panikę taką totalną ;) 
Assisi
Assisi Kwi 30 '14, 15:56
Zdecydowanie masz rację, ta druga opcja czyli pokazanie czego chcesz ale nie desperacko jest ok, bo trudno byłoby zgasić w sobie pragnienie - z natury dobre na dodatek. 


Co do tego dlaczego spotykały mnie rzeczy, których sie najbardziej bałam... Może to ćwiczenie charakteru, zaufania do Boga lub pokazanie mi że jestem silniejsza niż mi się wydaje. Osobiście uważam,że obeszło by się bez odwołanego ślubu no ale Bóg wie lepiej... 

Edytowany przez Assisi Kwi 30 '14, 15:57
Assisi
Assisi Kwi 30 '14, 18:24
Podobne wnioski mamy :) ja na razie się nie będe modlić o milosc NP bo sama sobie zdaje pytanie czy juz wystarczajaco ochlonelam po burzy by dostać nową szansę... A poki co intencji nie brakuje. Trwa do czerwca intencja w sprawie pracy więc.. zobaczymy. Może zamiast pracy będzie mąż ;)
Ania
Ania Kwi 30 '14, 20:10
Dziewczyny, bardzo mi się podoba Wasza dyskusja tutaj i tak trochę skłoniła mnie do rozmyślań :) Doszłam dzięki niej do wniosku, że teraz ukończę jeszcze NP o miłość konkretnej osoby a potem - pozwolę Bogu działać. Dzisiaj też pozwalam mu działać, ale mam na myśli to, że będzie to już bez konkretnych wytycznych. :)
Natalia
Natalia Kwi 30 '14, 20:13
Dziewczyny ja tez "cos" napisze odnoszac sie do Waszych ostatnich wpisow bo mam podobne przemyslenia. Niestety obiecalam mojemu pieskowi spacer...slowo sie rzeklo wiec zmykam:-) Potem sie "wypowiem":-)
Assisi
Assisi Kwi 30 '14, 20:41
A ja dorzucę swoje 3 grosze bo uważam to za świadectwo. Nie tego,że znalazłam meża ale tego jak zaskakujaco działa Maryja. MAM RANDKĘ! Zupełnie nie wiem jak to się stało... Jeszcze dzisiaj rano Bogu mówiłam,że naprawde nie bawi mnie to co się dzieje w moim sercu i trudno jak nikogo nie bedzie to nie bedzie. No i cały dzie zagladałam tutaj. Wychodząc z pracy weszłam jeszcze na chwilę do łazienki a jak wyszłam to wpadł na mnie kolega z sąsiedniego biura. Czasem sobie mówimy "cześć" nic wiecej jakieś grzeczności przy kawie moze. Tyle. W momencie kiedy do mnie podszedł rozmawiał przez telefon, powiedział do słuchawki,że oddzwoni. Ręce sie biedakowi tak trzęsły jakby miał chorobę alkoholową i już wiedziałam,że coś się święci. No i zapytał mnie czy nie miałabym ochoty w weekend pójść z nim do kina... Za jego plecami widziałam uśmiechnietych od ucha do ucha portierów, czekajacych na moją odpowiedz nie mniej niecierpliwie niż ten delikwent. Oczywiście zgodziłam się ale tak mnie zaskoczył i tak się zestresowałam,że powiedziałam,ze numer dam mu jutro a teraz się spiesze. Wychodząc prawie rozpłaszczylam sobie twarz o szklane drzwi, a do domu dobiegłam w pół godziny (normalnie zajmuje to 40minut spaceru). Absolutnie nie mam zamiaru tutaj snuć scenariuszy, ze TO TEN. Nic z w tym stylu, tylko po prostu Matka Boska potrafi czasem tak zaskoczyć,że ....! juz wiem chyba czemu swojego męża nie poznałam jeszcze, bo wiedząc, że to on padłabym na zawał chyba ;) niewiarygodne po prostu. 
Assisi
Assisi Kwi 30 '14, 20:42
i dla Was wszystkich coś na humor :) 

http://blog.relationshipsurgery.com/left-brain-vs-right-dating/  


KONIECZNIE!! obejrzyjcie filmik do konca:)!

Edytowany przez Assisi Kwi 30 '14, 20:48
Ania
Ania Kwi 30 '14, 20:43
Prawda, niesamowite. :)
Assisi
Assisi Kwi 30 '14, 20:50
A Ania jest moją imienniczką :) 


Powiem Wam, ze niestety mimo takich zwrotów akcji to i w takich momentach myślę o moim niedoszłym mężu no ale może to przejdzie.... 


Fajna nam się dyskusja tu wywiązała!

Strony: « 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 »