ks. Włodzimierz Lewandowski
Czasem przecieram oczy ze zdumienia i nie wierzę w to, co czytam.
Rok sprawa przetaczała się przez media, a dopiero teraz jeden z portali opublikował materiał, odsłaniający drugie oblicze konfliktu. Dlaczego dopiero teraz, pytał w komentarzu czytelnik, przecież są to sprawy, które powinny być sprawdzone, zanim cokolwiek na ten temat się ukazało. Racja, stara zasada. Zanim cokolwiek napiszesz, sprawdź przynajmniej w dwóch źródłach. Co z tego, skoro wyzwaniem jest news, szybkość. Redakcje idą na wyścigi. Także katolickie. Na sprawdzanie nie ma czasu. Liczą się nakłady i odsłony.
Bywa, że w pogoni za newsem daje się krótką informację – niestety – wypaczającą przesłanie czy sens wydarzenia. Tak było w poniedziałek, gdy PAP zamieścił omówienie fragmentu przemówienia papieża Franciszka do alumnów i studentów rzymskich uczelni. Tytuł, jak mówią, bił po oczach. Tego księżom lud nie wybacza. Zgadza się, papież to powiedział. Ale na marginesie. W godzinnej rozmowie dominowały inne tematy, o czym można się przekonać, czytając relację choćby w L’Osservatore Romano. Znajomości języka od dyżurnych redaktorów nie wymagam, aczkolwiek w takich sytuacjach jest przydatna, bo zapis całej rozmowy został umieszczony na włoskiej stronie Radia Watykańskiego. Żeby nie zakończyć tego fragmentu samą tylko krytyką. Papież mówił o czterech filarach formacji kapłańskiej: duchowym, akademickim, wspólnotowym i apostolskim, przypominając po raz kolejny, że skupienie się wyłącznie na filarze akademickim grozi przerodzeniem się wiary w ideologię.
Czasem przecieram oczy ze zdumienia i nie wierzę w to, co czytam. Jak owego dnia, kiedy okazało się, że niedawny przeciwnik, posądzany o nierzetelność, tendencyjność, a nawet wrogość do ludzi Kościoła, nagle stał się jawnym sojusznikiem i niepodważalnym autorytetem. Tyle razy krytykowana okładka tygodnika stała się w mediach katolickich wzorem godnym naśladowania. Hmmm, jakby podsumował ksiądz Artur Stopka. Ktoś tu się nawrócił?
Szymon Hołownia w rozmowie z Janem Hlebowiczem stwierdził, że „Kościół powinien skoncentrować się na przedstawianiu pozytywnej propozycji jaką ma dla człowieka chrześcijaństwo”. To zadanie nie tylko dla biskupów i kapłanów. Także dla katolickich mediów i pracujących w nich ludzi Kościoła. Mogących jednym tytułem zachęcić lub zniechęcić. Zaprosić do pójścia drogą. A bywa niestety z tym zaproszeniem jak w kultowym dla mojego pokolenia dialogu kabaretu Dudek. Że zabłąkany w lesie, po wysłuchaniu relacji o przemianach, jakie zaszły w jego Ojczyźnie, odwrócił się na pięcie i usłyszał zza pleców wołanie: „Panie, panie, dokąd… Do lasu… Na grzyby…”