Loading...

Czas serca | Forum Nowenny Pompejańskiej

Lokalizacja tematu: Forum » Różności » Propozycje
Dorota
Dorota Wrz 6 '14, 21:30

 Przeczytaj z otwartym sercem, aby Twoje serce stało się większe niż Ty…

ks. Marek Dziewiecki

Kształtowanie serca

Serce to symbol człowieka. W szczególny sposób jest symbolem naszego wnętrza, naszej wrażliwości i zdolności do tego, by kochać. Jest lustrem naszych pragnień i przeżyć. W taki właśnie sposób serce człowieka ukazuje Pismo Święte, jak również literatura, sztuka, tradycja i mądrość ludowa. Takie też znaczenie nadajemy sercu w naszym codziennym doświadczeniu. Powiedzieć o kimś, że jest człowiekiem prawego serca, to prawdziwe wyróżnienie. Z kimś takim chcemy przebywać, rozmawiać, nawiązywać przyjaźń. Komuś takiemu jesteśmy skłonni zaufać bez lęku, że nas oszuka czy rozczaruje. Z kolei człowiek bez serca, czy człowiek podłego serca, to określenie kogoś, kto krzywdzi, kto jest bezlitosny i okrutny. Kogoś takiego boimy się i unikamy.

Troska o szlachetne serce jest podstawą pracy nad sobą i kryterium dojrzałości. Dla chrześcijanina ostatecznym wzorem w kształtowaniu własnego serca jest Bóg. Ten Bóg, który jest miłością, który kocha nas nad życie i którego Serce zaskakuje nas fantazją miłości i czułości.  Bóg zna moje serce lepiej niż ja. On dokładnie wie o tym, co dzieje się w moim wnętrzu. Bóg czyta w moim sercu z taką łatwością, z jaką ja czytam otwartą książkę. Bóg wie, że moje serce bywa czasem z kamienia, że jest ono niekiedy niewrażliwe nie tylko na innych ludzi i ich potrzeby, ale nawet na mój własny los. Właśnie dlatego Bóg czuwa nad moim sercem. On jest chirurgiem miłości, który potrafi zamienić moje serce z kamienia na serce kochające i czułe. Oczywiście tylko wtedy, gdy ja – pacjent samego Boga – zgadzam się na zamianę starego serca na nowe i gdy szczerze współpracuję z Miłością w przemianie własnego wnętrza. Jeśli jednak odrzucam miłość Bożą i ludzką, wtedy moje serce staje się straszliwie niespokojne.

Praca nad sobą to praca nad sercem. To rzeźbienie w sobie serca świętego, podobnego do Serca Jezusa. Pierwsze pytanie w odważnym rachunku sumienia to nie pytanie o moje poszczególne czyny, ale pytanie o moje serce. Bo to przecież z serca pochodzą dobre lub złe myśli, Boże lub grzeszne pragnienia, słowa miłości lub pogardy, czyny szlachetne lub niegodne. To w sercu rozstrzyga się decydująca walka między dobrem a złem, zanim jej wynik objawi się w moim zewnętrznym zachowaniu. 

Serce dobre


Niektórzy sądzą, że mają dobre serce, bo martwią się o głodujące dzieci w Afryce (którym nigdy nie pomogą) lub dlatego, że troszczą się o los zwierząt albo o ochronę środowiska naturalnego. Są to oznaki wrażliwości serca, ale z pewnością serce dobre mierzy się znacznie bardziej wymagającymi kryteriami. Człowiek, który jedynie toleruje ludzi albo który odnosi się życzliwie tylko do tych, od których sam doznaje życzliwości, może żyć w zgodzie z innymi, ale to jeszcze nie znaczy, że ma dobre serce.

Serce dobre ma ten, kto kocha w sposób bezinteresowny, wierny i ofiarny. Bóg stworzył człowieka z miłości i dlatego miłość jest kluczem do zrozumienia najgłębszych pragnień jego serca. Poza miłością nasze życie staje się niezrozumiałe i nieludzkie. Pod wpływem miłości człowiek staje się tak mocny i dojrzały, że zaskakuje nie tylko innych ludzi, ale nawet samego siebie.

Żyjemy w cywilizacji, która często myli miłość z jej karykaturami. W konsekwencji mnóstwo osób przeżywa wiele rozczarowań i cierpień. Dojrzała miłość wymaga nie tylko dobroci, lecz także inteligencji i mądrości. To najbardziej skomplikowane zachowanie, na jakie może się zdobyć człowiek. Krzywdzić siebie i innych potrafi każdy z nas. Kochać wiernie i mądrze potrafią, niestety, tylko nieliczni ludzie dobrego serca. Mądra i wierna miłość ma wyłącznie jedno „ograniczenie”: nie może nikogo skrzywdzić. Taka miłość zdumiewa i zaskakuje. Daje siłę, by iść drogą świętości, którą wskazuje mądrość.

Dobroć i mądrość to dwa oblicza tej samej rzeczywistości. Najbardziej porażający przejaw braku mądrości to inteligentny egoista. Mądrość bowiem to korzystanie z inteligencji, wiedzy i wykształcenia wyłącznie w jednym celu: by kochać. Człowiek mądry rozumie, że bezinteresowna i dojrzała miłość nie jest naiwnym poświęceniem, lecz zyskiem. Rozumie też, że ci, których kocha, nie mają prawa go krzywdzić. Mądrość pozwala odróżnić miłość od naiwności. Serce dobre nie jest zatem nigdy sercem naiwnym.

Każdy z nas chce być szczęśliwy i radosny. Do szczęścia potrzebujemy wielu rzeczy i umiejętności. Jednak tym, co decyduje o naszym losie, jest doświadczenie miłości. Ludzie, którzy nie czują się przez nikogo kochani i nie uczą się kochać, stają się agresywni i okrutni nawet wobec samych siebie.

Gdy nie ma nikogo, kto troszczy się o nas, komu na nas zależy, kto cieszy się nami, wtedy nasze życie traci sens. Wtedy wpadamy w rozpacz. Wtedy nie mamy siły, by normalnie się uczyć i pracować, by stawiać sobie mądre wymagania, by ocalić swoje wielkie marzenia i aspiracje, by przygotować sobie szczęśliwą przyszłość.

Miłość jest nam potrzebna do życia tak samo jak pokarm i tlen. Jednak każdy z nas doświadcza tego, że nawet najbliższe osoby czasami nie potrafią nas zrozumieć i kochać. Innym razem sami zadajemy ból tym, których szczerze chcemy kochać. W takich chwilach pojawia się zwątpienie, czy miłość istnieje i czy można na niej zbudować ludzkie życie. Zadajemy sobie pytanie: czy warto mieć serce dobre, które kocha?

Ze względu na te pytania i wątpliwości miłość kojarzy mi się nieraz z UFO. W obu bowiem przypadkach mamy do czynienia z tajemnicą, która nas fascynuje i niepokoi. Czujemy, że miłość krąży – na podobieństwo nieznanych obiektów latających – w nas i wokół nas. Jednak trudno jest nam ją zidentyfikować. Zdarza się, że bierzemy za miłość coś, co w rzeczywistości nie jest miłością, lecz jedynie nastrojem, popędem czy pożądaniem.

Część ludzi uważa, że miłość – tak jak UFO – w ogóle nie istnieje, że jest ona jedynie wyrazem naszych dziecięcych marzeń i naiwności. Takie przekonanie pojawia się zwykle w obliczu bolesnej krzywdy, w obliczu odrzucenia czy upokorzenia.

Na szczęście są ludzie, którzy własnym życiem świadczą o tym, że miłość istnieje, że oni ją spotkali i pokochali. Ci ludzie są szczęśliwi nawet wtedy, gdy brakuje im pieniędzy, gdy nie mają modnych ubrań czy gdy spotykają ich poważne trudności życiowe.

Człowiek dobrego serca wie, że najlepsze serce ma Jezus Chrystus – Bóg, który z miłości do nas stał się człowiekiem. Dobroć tego Serca była wręcz widzialna poprzez Jego obecność, pracowitość i czułość. Serce Jezusa jest tak dobre, że wolał On raczej umrzeć na krzyżu niż przestać nas kochać. Postanowił też pozostać z nami w Eucharystii, żebyśmy mogli się karmić Jego dobrym Sercem i dosłownie jeść Jego miłość.

Człowiek dobrego serca potrafi – na wzór Jezusa –  kochać wszystkich ludzi. Także tych, którzy nie kochają nawet samych siebie. Człowiek dobrego serca wsłuchuje się w pragnienia innych ludzi i znajduje radość w byciu dla nich darem, bo taki sposób życia przynosi radość, której nie przyniesie nam nic poza miłością.

Serce spokojne


Życie człowieka na tej ziemi nie jest takie, o jakim marzymy. Każdy dzień przynosi radość i cierpienie, miłość i krzywdę, nadzieję i poczucie zagrożenia. Czasem przeżywamy słoneczne dni, a nasze serca wykrzykują z radości. Innym razem pojawiają się bolesne nastroje, a nawet emocjonalne burze. Nawet jeśli w takie dni nic złego się nam nie dzieje, to i tak nie przeżywamy życia jako święta. Zdarzają się i takie dni, które stają się nieznośnym ciężarem i wydaje się nam, że zabraknie nam sił do mierzenia się z twardą rzeczywistością. Właśnie dlatego życie wieczne na tej ziemi byłoby nie do zniesienia i to pomimo naszej tęsknoty za wiecznym istnieniem.

Zmienność wydarzeń i nastrojów zwykle przeżywamy w skrytości serca. Jakże często jest ono niespokojne. Jakże wiele w nim niepokojów i bolesnych pytań. Jakże często nasze serce odczuwa głód miłości, bliskości, czułości, bezpieczeństwa. I to nawet wtedy, gdy czujemy się bardzo kochani przez Boga i przez naszych bliskich.

Nasze serce niełatwo poddaje się rozumowi i zdrowemu rozsądkowi. Niechętnie wyciąga wnioski z minionych doświadczeń i – jak zauważa Blaise Pascal – ma własne racje, których nie zna rozum. Nic więc dziwnego, że serce jest zmienne, jak zmienne i zaskakujące bywają nasze nastroje. Często serce nas zaskakuje, promieniując niespodziewaną radością. Innym znowu razem rozczarowuje nas, bo podąża za niedojrzałymi pragnieniami czy złudnymi nadziejami.

Serce niedojrzałe i zmienne jest dla człowieka poważnym zagrożeniem. Takie serce zaskakuje nas naiwnymi pragnieniami, które mogą nawet prowadzić do śmiertelnych uzależnień. Nasze serce potrafi związać się z alkoholem, narkotykiem, popędem, a także z nienawiścią, przemocą czy rozpaczą.

Właśnie dlatego serce człowieka potrzebuje zakotwiczenia. Potrzebuje prawdziwego skarbu, z którym się zwiąże, żeby nie szukać skarbów pozornych, które nie mogą przynieść nam radości ani zaspokoić głodu serca. Gdy serce nie jest zakotwiczone w bezpiecznym porcie, wtedy staje się podobne do statku miotanego falami wzburzonego morza.

Jedynym bezpiecznym portem dla ludzkiego serca jest Bóg – Miłość. Serce zakotwiczone w Bogu to serce, które kocha Go nade wszystko. I właśnie dlatego może ono bardzo mocno i wiernie kochać ludzi. Serce zakotwiczone w Bogu to serce, które nigdy nie oddziela miłości do Boga od miłości do ludzi. To serce, które wie, że nie może kochać człowieka, jeśli nie kocha Boga.

Serce zakotwiczone w Bogu to serce rozmodlone. To serce, które codziennie wychodzi na spacer z Bogiem, by zakotwiczyć się w Miłości jeszcze silniej niż wczoraj. To serce skruszone, bo świadome, że poza Bogiem nie znajdzie wyciszenia i pokoju. Takie serce czuje się bezpieczne, jest bowiem kochane przez Kogoś, kto kocha najbardziej, bo jest samą Miłością.

Serce zakotwiczone w Bogu jest wolne od lęków i od grzechów. To serce spokojne i święte. Miał rację Augustyn, gdy wołał: „Niespokojne są serca nasze, dopóki nie spoczną w Bogu”.

Szczęśliwi są ci ludzie, którzy zakotwiczyli swoje serca w Bogu tu i teraz, dzisiaj. Ich serca pozostają radosne i spokojne niezależnie od przeżywanych wydarzeń i nastrojów. Serce jest skarbem człowieka tylko wtedy, gdy w nim mieszka największy skarb – Bóg, który jest miłością i który uczy kochać.

 Serce czyste

Jednym z pozytywnych zjawisk w naszych czasach jest troska o czystość, która dotyczy wielu sfer: higieny osobistej, zdrowego żywienia, higieny psychicznej. Bardzo popularna jest także troska o czystość środowiska naturalnego: powietrza, wody, gleby. Są jednak dziedziny życia, w których troska o czystość i ekologię nie jest „poprawna” politycznie. Dotyczy to zwłaszcza sfery seksualnej. Nie jest to przypadek. Na nieczystej seksualności można bowiem najwięcej i najłatwiej zarobić. Tyle tylko, że kosztem człowieka, jego straszliwych nieraz cierpień, zniewoleń i grzechów.

W dziedzinie seksualności dominująca obecnie ideologia i moda zachęcają wręcz do tego, co człowieka zanieczyszcza i co niszczy jego zdrowie. Klasycznym przykładem jest agresywna promocja hormonalnych środków antykoncepcyjnych, które sprawiają, że w organizmie krążą zbędne hormony i w dramatyczny sposób zaburzają jego normalne funkcjonowanie. Wystarczy przeczytać ulotki, dołączone do tych środków przez ich producentów, aby przekonać się o tym, jak bardzo szkodzą one zdrowiu.

Drugi wymiar, w którym czystość jest „niepoprawna” politycznie, to sfera zachowań seksualnych. Im bardziej jest ktoś w tej sferze nieczysty i zaburzony, tym bardziej promują go mass media i tym częściej jest ukazywany jako „ideał”, jako ktoś „nowoczesny i postępowy” (warto zauważyć, że tego określenia używa się obecnie najczęściej wobec tych osób, które są bezmyślne i które nie potrafią kochać). „Poprawna” politycznie jest obecnie seksualność oderwana od miłości, płodności i odpowiedzialności, a zatem seksualność odczłowieczona, okrutnie zbanalizowana, traktowana jako nic nieznaczący epizod. W takim kontekście dbałość o czystość ciała i serca, a nawet o zdrowie fizyczne, jest uznawana za przejaw… zacofania.

Tymczasem serce czyste to serce mądre. A takie serce nie wpuszcza do własnego wnętrza żadnych śmieci: żadnych prymitywnych myśli, żadnych wyuzdanych wyobrażeń, żadnych wulgarnych i grzesznych zachowań. Serce czyste nie wpuszcza do własnego wnętrza niczego, co człowieka plami i poniża, co sprawia, że poniewiera on własną godność i zaczyna brzydzić się samym sobą.

Serce czyste to serce, które kocha. Poza miłością czystość serca, a w konsekwencji także czystość w zachowaniach i kontaktach międzyludzkich, nie jest ani możliwa, ani zrozumiała. Miłość najlepiej chroni czystość – skuteczniej niż zasady moralne, normy obyczajowe czy dobra wola człowieka. Miłość nie ma niczego do ukrycia. Miłość nie jest nigdy bezwstydna. Miłość najlepiej chroni przed myleniem zakochania czy pożądania z troską o drugiego człowieka. Miłość jest gwarantem i szczytem czystości. Właśnie dlatego nie ma czystości bez miłości.

Czystość jest chroniona przez potrójną miłość: do Boga, do samego siebie i do bliźniego. Czystość jest najpierw chroniona przez miłość do Boga. Kto kocha Boga, ten jest Mu wdzięczny za powołanie do świętości i czystości, ten chroni w sobie godność dziecka Bożego i nie odda jej ani za chwilę fizycznej przyjemności, ani za pieniądze, ani za „karierę”.

Czystość jest chroniona także przez dojrzałą miłość wobec samego siebie. Kochać siebie to stawiać sobie wymagania, by troszczyć się o własny rozwój. Kochać siebie to dążyć do świętości, bo wtedy jestem najszczęśliwszy. Ten, kto kocha siebie, nie zabrudzi siebie nieczystą myślą czy rozmową, nieczystym słowem, obrazem, filmem czy zachowaniem.

Czystość jest ponadto chroniona mocą miłości do drugiego człowieka. Jeśli dajemy komuś prezent, to staramy się nie tylko o to, by był pięknie opakowany, ale też dbamy, by był czysty w środku. Nie chcemy dać nikomu zniszczonej książki czy brudnej koszuli. Tym bardziej ten, kto kocha, nie chce dać drugiej osobie brudnego serca, brudnej przyjaźni czy brudnej miłości małżeńskiej. Chcę być czystym darem dla kogoś, kogo kiedyś pokocham tak bardzo, że na zawsze połączymy naszą miłość, nasze losy i nasze ciała, decydując się na małżeństwo i rodzinę.

Czystość serca jest zaszczytem i przywilejem. Jest świadomością, że nie ma czystości bez miłości, ale też świadomością, że nie ma miłości bez czystości. Czystość i poprawność w zachowaniach zewnętrznych to jednak za mało. Czystość zaczyna się od serca. Chrystus nie pozostawia nam w tym względzie żadnych wątpliwości: człowiek czysty nawet wzrokiem nie skrzywdzi drugiej osoby i nie potraktuje jej jak rzeczy! Czystość to świadomość, że nikt z nas nie jest rzeczą, której się pożąda czy której się używa dla własnej przyjemności, ale osobą, którą się kocha. Dla człowieka czystego wartość osoby nieskończenie przewyższa wartość chwilowej przyjemności.

Najtrudniej jest zachować czystość tym, którzy nie kochają. Tacy ludzie nie mają ani motywów, ani siły, by zatroszczyć się o czystość serca i czystość więzi międzyludzkich. Ich relacje są powierzchowne. Kto nie kocha i nie przyjmuje miłości od Boga i ludzi, ten zaczyna bardzo cierpieć. To sprawia, że seksualność staje się dla takiego człowieka chorobliwie atrakcyjna, podobnie jak alkohol, narkotyk czy przemoc. A zatem jak wszystko, co obiecuje choćby chwilę ulgi czy zapomnienia o niepokoju.

Serce czyste to serce, które kocha i które miłość traktuje jako największy skarb. Takie serce szuka radosnej czystości i czystej radości. Nic mniejszego nie może zaspokoić ludzkiego serca!

 Serce mądre

Jedną z wielkich aspiracji naszych czasów jest wiedza i wykształcenie. Wielu młodych ludzi dysponuje obecnie znacznie większą liczbą informacji o sobie i świecie niż ich rodzice. Nie znaczy to jednak, że osiągają oni wysoki stopień mądrości.


Czy wiedza decyduje o mądrości?
Nie zawsze! Często młodzi ludzie rozumieją wprawdzie świat wokół siebie, ale nie rozumieją samych siebie. Nie wiedzą, kim są ani po co żyją. Boją się nawet postawić sobie tego rodzaju pytania. Uważają je za „nienaukowe”, a naukę traktują jako ostateczną wyrocznię prawdy o człowieku.

Tymczasem nauka nie zawsze jest związana z mądrością. Niemcy hitlerowskie miały znakomitych naukowców, a społeczeństwo niemieckie w latach trzydziestych XX wieku miało wysoki stopień wykształcenia. I właśnie to społeczeństwo wybrało na kanclerza Rzeszy Hitlera, a zatem człowieka, który nie miał nawet matury i który włączył naukowców w realizację swoich ludobójczych planów.

Również w naszych czasach nauka okazuje się zawodna. Najczęściej dzieje się tak wtedy, gdy badania naukowe są finansowane przez środowiska, które nie szukają prawdy, lecz własnych interesów. To właśnie dlatego z niektórych „badań” wynika, że najzdrowsze jest masło, a z innych, że – margaryna.


„Naukowe” mity?
Współczesna nauka jest coraz mniej naukowa. Coraz częściej zajmuje się subiektywnymi przekonaniami, zamiast obiektywnymi faktami. Odnosi się to zwłaszcza do nauk o człowieku. Nic dziwnego, że na początku XXI wieku coraz więcej ludzi wierzy w horoskopy i zabobony, we wróżby i przepowiednie. Coraz więcej też jest wśród nas osób naiwnych, bezmyślnych i niemądrych. Również wśród tych, którzy mają wyższe wykształcenie.

W irracjonalizm i subiektywizm popadają nawet ci, którzy powinni być specjalistami od obiektywnej prawdy o człowieku. Znaczna część „naukowców” z zakresu wychowania głosi mity i ideologiczne slogany, które z naukowego punktu widzenia są absurdalne, ale które są politycznie „poprawne”. Do takich „naukowych” mitów należy np. mit o spontanicznym rozwoju wychowanków, o wychowaniu bez stresów i bez porażek, o demokracji i tolerancji jako najwyższych wartościach w wychowaniu, czy wreszcie mit o światopoglądowej neutralności szkoły. Absurdalność tych mitów jest oczywista w świetle faktów.


Wychowanie „neutralne”?
Przypatrzmy się ostatniemu z wymienionych mitów. Światopogląd to zespół przekonań danej osoby na temat człowieka i świata, hierarchii wartości, zasad moralnych i sensu życia. „Neutralność” światopoglądowa w wychowaniu oznacza, że wychowawca traktuje jako równie dobry każdy rodzaj przekonań i postępowania ze strony wychowanka. W wychowaniu „neutralnym” światopoglądowo uczciwość, pracowitość i odpowiedzialność musi być traktowana tak samo, jak podłość czy okrucieństwo. Zwykle za postulatem wychowania „neutralnego” światopoglądowo kryje się nie tyle bezmyślność, co raczej cynizm. „Naukowcom” głoszącym tego typu poglądy chodzi o to, by wyeliminować z systemów pedagogicznych wszystkie inne światopoglądy, poza… własnym, który jest zwykle najbardziej prymitywny i nieludzki.


Gdzie zaczyna się mądrość?
Mądrość zaczyna się tam, gdzie kończy się nauka. Żadne badania naukowe nie są w stanie odpowiedzieć na najmądrzejsze pytania, a zatem na pytania o tajemnicę człowieka, o sens jego życia i umierania, o wartość miłości i cierpienia.

Człowiek dojrzały ma nie tylko mądry umysł, lecz także mądre serce. Potrafi być mądry nie tylko w myśleniu o sobie i świecie, lecz również w przeżywaniu siebie i świata. Taki człowiek ma odwagę szukania prawdy o sobie i własnym postępowaniu. Potrafi mądrze kochać każdego człowieka i w każdej sytuacji, ale osobiście wiąże się tylko z tymi, którzy też kochają. To właśnie stanowi istotę mądrości, której nie są w stanie nauczyć nas najlepsi nawet naukowcy.

Człowiek o mądrym sercu nie poddaje się naiwności ani bezmyślności. Wie, że nie istnieje „łatwe szczęście”, a zatem szczęście oderwane od miłości i wierności, od pracowitości i zasad moralnych. Człowiek o mądrym sercu wie, że szczytem bezmyślności jest inteligentny egoista. Mądrość bowiem to wykorzystywanie inteligencji, wiedzy i wykształcenia wyłącznie w jednym celu: po to, by kochać i by przyjmować miłość.


Co decyduje o mądrości?
Warunkiem osiągnięcia mądrości serca jest wyciszenie, wsłuchiwanie się w głos Boga i w głos sumienia, głębia duchowa i codzienna refleksja, odwaga obserwowania życia własnego i innych ludzi po to, by coraz szlachetniej postępować. Człowiek mądry wie, że nie ma mądrości bez szlachetności, gdyż jakość myślenia o świecie zależy przede wszystkim od wiedzy i wykształcenia. Natomiast jakość myślenia o sobie, o własnym postępowaniu i o tajemnicy człowieka zależy głównie od jakości postępowania. Człowiek nieszlachetny i grzeszny nie jest w stanie być człowiekiem mądrym.

Serce mądre może nam podarować jedynie Chrystus. Takie serce karmi się mądrością Ewangelii i siłą miłości, której uczy nas Bóg w całej historii zbawienia. Szczytem mądrości jest serce czyste i święte.

Serce bezpieczne


Każdy z nas niemal codziennie przekonuje się o tym, że jego serce jest niespokojne. Niepokój serca odczuwamy nie tylko w obliczu słabości, krzywdy, zła i grzechów naszych czy innych ludzi, lecz także w obliczu osamotnienia czy lęku o przyszłość. Serce człowieka może się stać spokojne jedynie wtedy, gdy – jak to trafnie opisuje św. Augustyn – spocznie w Bogu, który jest miłością. Bóg stworzył każdego z nas z miłości i dlatego miłość jest najlepszym sejfem dla ludzkiego serca, które może się czuć bezpieczne tylko wtedy, gdy kocha i jest kochane.


Człowiek, który jest serdecznie zaprzyjaźniony z Bogiem, czuje się bezpieczny jak dziecko w ramionach kochających rodziców. Taki człowiek włącza samego siebie do grona najlepiej strzeżonych osób we wszechświecie. Najbardziej nawet profesjonalni ochroniarze czy świetnie wyszkolone i wyposażone brygady antyterrorystyczne nie zapewnią człowiekowi równie skutecznej obrony choćby dlatego, że nie mogą go ochronić przed jego własną słabością, naiwnością czy grzesznością.

Kogoś, kto kocha i kto jest chroniony miłością, można pozbawić życia doczesnego, ale nie można pozbawić miłości, radości i wiecznego szczęścia. Miłość Boga do człowieka to wyjątkowy i całkowicie niezawodny rodzaj sejfu. Zwyczajne sejfy chronią zdeponowane w nich skarby dzięki temu, że ukrywają je przed światem, natomiast miłość to wyjątkowy sejf, który osłania, lecz nie zasłania. To sejf, który chroni człowieka przed światem, posyłając go do tego świata! Kto kocha i kto jest chroniony miłością, ten nie boi się ani samego siebie, ani świata, w którym żyje, ani ludzi, których spotyka. Przeciwnie, to ci, którzy nie kochają, czują się przy takim człowieku niespokojni i uświadamiają sobie własną małość.

Kto trwa w miłości, ten nie tylko jest chroniony przez Boga, ale z Jego pomocą staje się solidną ochroną dla samego siebie. Taki człowiek – właśnie dlatego, że kocha – nie ulega własnym słabościom, nie wyrządza sobie krzywdy, nie popada w uzależnienia. Czyni to, co wartościowsze, a nie to, co łatwiejsze. Nie krzywdzi siebie ani grzechami, ani niedojrzałą „pobożnością”, jakiej ulegają na przykład ci, którzy postępują tak, jakby kochali bardziej cierpienie niż samych siebie. Kto trwa w miłości, ten znajduje oparcie także w przyjaźni z innymi ludźmi. Dojrzały człowiek jest na tyle dobry, że z miłością odnosi się do wszystkich ludzi, a jednocześnie na tyle mądry, że do własnego domu i do własnego serca wpuszcza jedynie tych, którzy – podobnie jak on – potrafią dojrzale kochać.

Zwykle rzadko zwracamy uwagę na jeszcze jedną, ważną cechę człowieka, który dojrzale kocha. Otóż taki człowiek potrafi stanowczo bronić się przed krzywdą. Stanowczość w obronie krzywdzonych powinna być proporcjonalna nie tylko do wagi krzywdy, lecz także do stopnia szlachetności krzywdzonej osoby. Najwięcej czułości i wsparcia Jezus okazywał właśnie tym ludziom, którzy najbardziej kochali, gdyż oni potrzebują najbardziej stanowczej obrony przed krzywdzicielami oraz największego wsparcia po to, by trwać w świętości.

Człowiek, który kocha, nie jest kimś naiwnie dobrotliwym, lecz kimś mądrze dobrym! Jest realistą, a realizmu uczy się od Chrystusa, który wyjaśnia, że „kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. I kto kocha syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien” (Mt 10,37). Jezus wypowiada te słowa nie po to, by zabronić nam miłości do bliskich, lecz po to, by chronić nas przed niedojrzałymi ludźmi, którzy usiłują w naszych sercach zająć miejsce Boga albo chcą nami manipulować.

Dojrzała miłość przynosi naszym sercom niezawodne poczucie bezpieczeństwa. Kto kocha i jest kochany, ten nie ma potrzeby odgrywania jakiejś roli ani udawania kogoś, kim nie jest. Jego poczucie bezpieczeństwa nie opiera się na „pozytywnym” myśleniu czy na „pozytywnym” obrazie siebie, lecz na myśleniu realistycznym i na prawdzie o sobie. Kto żyje poza miłością, ten szuka poczucia bezpieczeństwa tam, gdzie go nie można znaleźć, np. w alkoholu, w pieniądzach czy we władzy. Poczucie bezpieczeństwa, które płynie z miłości, okazuje się szczególnie ważne dla dziewcząt i kobiet ze względu na ich większą niż u mężczyzn wrażliwość moralną i emocjonalną. Największe poczucie bezpieczeństwa w doczesności przynosi przyjaźń z Bogiem, który kocha bezwarunkowo i na zawsze.

Serce pokorne

Dojrzały chrześcijanin to człowiek pokornego serca. Chrześcijańska pokora nie ma jednak nic wspólnego z pogardą wobec własnej osoby, z poniżaniem samego siebie, z dostrzeganiem w sobie wyłącznie negatywnych cech czy z zapominaniem o niezwykłej godności, jaką ma każdy człowiek. Bóg stworzył ludzi na swój obraz i podobieństwo i dlatego każdy z nas ma nieskończoną wartość w Jego oczach. Jesteśmy aż tak cenni, że Syn Boży ofiarował za nas własne życie, potwierdzając w ten sposób, że los każdego z nas jest dla Boga ważniejszy niż Jego własny!


Na czym w takim razie polega dobrze rozumiana pokora? Otóż człowiek pokorny to ktoś, kto uznaje całą prawdę o sobie. Taki człowiek wie, że życie, godność, łaskę zbawienia, wolność i zdolność do miłości, że wszystko to otrzymał zupełnie za darmo, bez najmniejszej nawet zasługi ze swej strony. Właśnie dlatego człowiek pokornego serca jest najpierw kimś wdzięcznym. Jest kimś ogromnie wdzięcznym Bogu i ludziom za niezwykłe dary, które otrzymał. Człowiek, któremu brakuje pokory, odkrywa, jak bardzo potrzebuje pomocy Boga i bliźnich zwykle dopiero wtedy, gdy jest poważnie chory albo gdy czuje się opuszczony, zapomniany, niekochany. Tymczasem człowiek pokornego serca nieustannie dziękuje Bogu i ludziom za otrzymane dary, bez których nie byłby w stanie istnieć. Taki człowiek czuje się nie jak bezradne dziecko w wielkim i tajemniczym świecie, ale jak dziecko, które jest bezpieczne w ramionach kochającego Boga Ojca.
 
Człowiek pokorny jest nie tylko kimś serdecznie wdzięcznym, lecz też kimś bardzo czujnym. Uznaje bowiem nie tylko fakt, że swe istnienie i godność zawdzięcza komuś innemu. Akceptuje też prawdę, że jest kimś wielkim i jednocześnie kimś ogromnie zagrożonym. Każdy z nas jest kimś wielkim, gdyż może myśleć, kochać i postępować na podobieństwo Chrystusa. Żadne zwierzę nie zostało obdarzone przez Stwórcę podobnymi talentami i możliwościami.

Z drugiej strony człowiek pokornego serca ma świadomość, że jest kimś zagrożonym z zewnątrz i od wewnątrz. Z zewnątrz jesteśmy zagrożeni przez tych ludzi, którzy nie kochają, którzy ulegają egoizmowi, którzy prowadzą nas na pokuszenie. Symbolem kogoś zagrożonego z zewnątrz jest biblijny Józef, syn Jakuba, sprzedany do niewoli przez własnych braci. Człowiek pokornego serca pamięta także o tym, że jest kimś zagrożonym przez samego siebie: przez własną słabość, naiwność, ignorancję i grzeszność. Symbolem krzywdzenia samego siebie jest syn marnotrawny z przypowieści Jezusa. Syn ten miał wspaniałego ojca, który mądrze go kochał i szlachetnie wychowywał, mimo to wybrał błędną drogę życia.

Człowiek pokorny pozostaje zawsze czujny i zdyscyplinowany po to, by nie utracić otrzymanego daru życia, miłości i wolności. Taki człowiek wie, że najpiękniejszą formą pokory jest świętość, czyli realizowanie Bożych, a nie własnych – choćby najpiękniejszych – pragnień i aspiracji. Wzorem pokory jest Maryja, która uwierzyła, że Bóg ma dla Niej piękniejsze plany od jej własnych aspiracji i marzeń.

Człowiek pokornego serca każdego dnia od nowa pragnie spełniać Boże pragnienia, czyli dorastać do świętości. To człowiek, który poważnie traktuje Boże marzenia oraz otrzymaną od Boga godność dziecka Bożego. Równie poważnie traktuje też własną słabość, gdyż wie, że powołanie do świętości nosi w kruchym naczyniu ludzkiej natury, zranionej skutkami grzechu pierworodnego oraz skutkami grzechów kolejnych pokoleń ludzi tej ziemi.