Witajcie,
od poprzedniej soboty modlę się Nowenną Pompejańską o uzdrowienie mojego brata z choroby alkoholowej. Brat ma juz prawie 50 lat, nie założył rodziny, nie ma stałej pracy, a od kiedy zmarła Mama, to mieszka samotnie w rodzinnym domu daleko od mojego miejsca zamieszkania. Ja sam od dawna już nie miałem nadziei, że brat może przestać pić, ale ufny w moc wstawiennictwa Maryi rozpocząłem odmawianie NP. Mój brat w tym czasie byl w jednym ze swoich alkoholowych ciągów. W środę dostałem wiadomość, że brat od poniedziałku zaginął i nigdzie nie można go odnaleźć. W czwartek jego zaginięcie zgłoszono na policję. Spodziewałem się najgorszych rzeczy takich jak atak padaczki, kiedy nie ma znikąd pomocy albo tego, że skończył w jakiejś awanturze na melinie. I wtedy jedyną nadzieją było to, że rozpocząłem NP. No i brat się odnalazł.
Zdaję sobie sprawę, że taka relacja nie może oddać tych emocji, których doświadczyłem, tego lęku, smutku, żalu, a potem ulgi i radości, ale dla mnie te wydarzenia świadczą po raz kolejny o sile NP.