Witam, mam na imię Norbert i mam 37 l. W sierpniu 2014 r. wziąłem ślub z dziewczyną , którą znam od 12 lat. Myślałem, że znam ją na wylot a ona mnie. Nie wiem co się stało, ale niemal natychmiast po ślubie zaczęło być między nami coraz gorzej... Im dłużej szliśmy wspólną drogą, tym bardziej oddalaliśmy się od siebie. Drobne sprzeczki, oschłość, brak czułości ... Potem zaczęły się jej wyjścia z koleżankami z pracy i coraz późniejsze powroty do domu, zablokowana komórka itp. Było mniej więcej tak aż do sylwestra 2014/2015. Następnego dnia stało się coś dramatycznego. Poszła niby na godzinę 19:00 do kościoła i wróciła dopiero o 4 nad ranem, Ja z ojcem i szwagrem szukaliśmy jej wszędzie myśląc, że mogło jej się coś stać. Byłem wściekły, nie dowiedziałem się od niej praktycznie nic, gdzie i z kim spędziła całą noc. podobno na imprezie ze znajomymi i znajomymi znajomych. Wręcz bezczelne tłumaczenie i zaprzeczanie wszystkiemu. Po południu zabrała się i pojechała na weekend do mamy. Po powrocie dowiedziałem się, że wynajęła jakieś mieszkanie i się wyprowadza. Od tamtej pory każdy dzień przynosił tylko gorsze informacje. Rozmawiałem z nią na tysiąc sposobów o ratowaniu tak młodego małżeństwa. Powiedziała że nie wie czy chce, że jej już chyba nie zależy i chce odpocząć. OK zgodziłem się. Chcesz odpoczywaj ale powiedz jak długo czasu na to potrzebujesz? Tydzień ? Dwa? Nic nie odpowiedziała. Kłamie, mataczy albo milczy. Zapiera się wszelkim faktom i jeszcze śmieje się w twarz. Wczoraj były moje urodziny. Byliśmy na kolacji w restauracji. Spędziliśmy tam około 1 h i wtedy w spokoju powiedziała mi , że chce się rozstać. Zapytałem wprost czy ktoś się pojawił, ale ona idzie w zaparte chociaż mam bardzo duże podstawy, niemal stuprocentowe do uzasadnionych podejrzeń.
W czasie kryzysu przypadkiem lub nie trafiłem na stronę o Nowennie Pompejańskiej, Odmawiam ją dopiero 6 dni w intencji o uratowanie i uzdrowienie naszego małżeństwa. Przez pierwsze 5 dni nie działo się zupełnie nic. 6 dnia czyli wczoraj były jak już wspomniałem moje urodziny. Rankiem odmówiłem 1. część Nowenny. 2. i 3. pozostawiłem na popołudnie. Po tym jak mi powiedziała, że chce się rozstać, kompletnie się załamałem. Żeby nie spędzać tego wieczoru zupełnie samemu, przyszedł do mnie mój ojciec. Porozmawialiśmy i wypiliśmy po 2 piwa. Poszedł około 23:00 może trochę później a ja miałem zaległe 2 części do odmówienia. Byłem tak zmęczony, że położyłem się nie zdejmując nawet ubrania do łóżka, żeby trochę odpocząć. Zasnąłem... i wtedy zaczęło się coś dziać. Miałem sen. Śniła mi się rozmowa z moją siostrą o różańcu i tajemnicach. Siostra moja była bardzo zdziwiona, że ja o nich tak dużo wiem. W jednej chwili dokładnie o godzinie 6:00 obudziłem się i wyskoczyłem z łóżka i natychmiast sięgnąłem po różaniec. Odmówiłem 2 zaległe części (mam nadzieję, że lepiej późno niż wcale). Podczas porannego odmawiania działo się ze mną coś przedziwnego. Mimo iż w pokoju było bardzo ciepło to cały trząsłem się, a myśli moje były przerażające. Przez kilka chwil moimi myślami targały ohydne bluźnierstwa względem Matki Bożej. Jakoś to opanowałem i dokończyłem różaniec. Potem poszedłem spać. Zastanawiam się czy to zaczyna się coś dziać, czy też intensywność odmawiania Nowenny wpływa na moje sny i podświadomie o tym myślę. Mam zamiar dokończyć Nowennę.
Na razie nie jest dobrze. Basi nie ma a ja czuję się samotny i przerażony.
Zastanawiam się czy ona jest kimś zauroczona czy też opętana przez szatana? Mam nadzieję, że nie doszło między nią a ewentualnie kimś innym do najgorszego. Na samą myśl, pęka mi serce.
Dokończę Nowennę w nadziei , że Matka Boska mnie wysłucha i uratuje to nasze małżeństwo. Pragnę być Jej dozgonnym dłużnikiem i dziękować za pomoc. Jeśli uda się to uratować, to sam będę starał się pomagać innym, którzy przeżywają podobne kryzysy.
Drodzy forumowicze. Proszę Was o modlitwę w intencji o uratowanie i uzdrowienie małżeństwa Basi i Norberta. Z Bogiem.