Loading...

zatrzymanie zegarka na 13 minut! | Forum Nowenny Pompejańskiej

Kornela
Kornela Lip 16 '15, 23:23
13. dnia nowenny miałam sen z demonem i różańcem. Śniło mi się, że leżę w łóżku na wznak- w tym łóżku, w którym rzeczywiście śpię, a nade mną "coś" się unosi, coś złowrogiego. Boję się tego i sięgam lewą ręką po różaniec, który wiem, że leży obok. Ujmuję w rękę mój różaniec, ten sam, na którym rzeczywiście się modlę, drewniany.  Szamotam się. To "coś" nade mną ewidentnie chce wyrwać różaniec z ręki, ale ja trzymam go mocno. Zły Duch odstępuje, i w tym momencie- budzę się.    Zastanowiłam się nad symboliką liczby 13. Przeczytałam, że w Biblii to liczba Szatana, jak również jest liczbą Maryjną (objawienia fatimskie). Skoro 13 jest równocześnie liczną Szatana, jak i liczbą Maryjną, przyjęłam ją, w odniesieniu do mojego snu, jako właśnie odwieczną walkę dobra ze złem. W 13. dniu nowenny miałam taki sen!   Następnego dnia, niedługo po zmówieniu nowenny zorientowałam się, że godzina na moim zegarku na ręce jest inna, niż wskazuje laptop i komórka. Na ręce miałam 15:40, na laptopie i telefonie była 15:53. Zegarek na ręce wskazywał czas 13 minut "do tyłu". Próbując go przestawić, miałam problem z uchwyceniem w palce pokrętła. Czyli- zegarek sam zatrzymał się na 13 minut i po 13 minutach ruszył dalej- nowy zegarek, na pełnej baterii, szwajcarski mechanizm- technicznie i po ludzku jest to dla mnie nie wytłumaczalne. Co go zatrzymało…  i dlaczego na 13 minut?     
Dorota
Dorota Lip 17 '15, 00:39

Witaj, Kornelo....

Najpierw spójrz w swoje serce, jak wcześniej reagowałaś na 13-tkę, czy byłaś pod jej względem przesądna, jeśli tak, to jak bardzo...?

Ponadto nikt z nas nie udzieli Ci na to odpowiedzi, to wszystko Ciebie dotyczy,  a jeśli to będzie miało jakieś znaczenie dla Ciebie, to z czasem dostaniesz sama odpowiedź. .

Moderator M
Moderator Lip 17 '15, 05:37

Kornela moja rada jest taka, żeby nie roztrząsać i nie wnikać zbytnio w sny. Sen- to tylko sen. My tutaj na forum nie wdajemy się w poradnictwo, czego przez internet się nie robi, mamy to nawet w regulaminie, lecz pomyśl o Spowiedzi Św, to znaczy w razie takich rozterek i niepokoju zawsze można iść powiedzieć to kapłanowi w konfesjonale, poprosić o błogosławieństwo i zrobić to co on powie. To pomoże i Cię uspokoi. 

Nie wolno prowadzić przez internet porad duchowych tak jak i nie ma internetowej spowiedzi, co jest oczywistością. Zawsze kierujemy osoby z podobnymi problemami do kapłana bądź specjalistów, lecz w realu. 

Karolina
Karolina Lip 17 '15, 08:54

Kornela nie warto tak roztrząsać podobnych rzeczy, warto natomiast uregulować swoje życie sakramentalne - tzn idź do spowiedzi jak tylko będziesz mogła, opowiedz o tym kapłanowi, i pamiętaj - sen mara, Bóg wiara.

Ogarniam cię modlitwą +

Kornela
Kornela Lip 23 '15, 19:49

Zegarek jest nowy- ma pełną baterię i po przestawieniu, pracuje normalnie. Czytam: "Zaburzenie pracy zegarka kwarcowego (np. zatrzymanie, przyspieszenie/spóźnienie) może nastąpić tylko w momencie, kiedy zegarek znajduje się w obrębie silnego pola magnetycznego. Po ustaniu jego wpływu wszystkie parametry zegarka powinny wrócić do prawidłowego funkcjonowania bez konieczności ingerencji zegarmistrza".
Wobec tego- przez 13 minut miałam wokół siebie wytworzone takie pole magnetyczne, które zatrzymało wskazówki zegarka. (przebywając w mieszkaniu, a istotnym szczegółem jest to, spostrzegłam to 13 minutowe odchylenie po modlitwie na różańcu).

Przeczytałam, że tak silne pole magnetyczne występuje w miejscach zjawisk paranormalnych (np. w nawiedzonych domach), że obecność istot nadprzyrodzonych wytwarza tak silne pole magnetyczne. Nie mogłam więc wyprowadzić innego wniosku, niż taki, że "wyższy byt" stał obok mnie przez 13 minut, wytwarzając takie pole magnetyczne, a kiedy zniknął- zegarek ruszył… Modlę się Nowenną Pompejańską i prosiłam o umocnienie, o znak, że moja intencja zostanie wysłuchana (jestem w krytycznym położeniu życiowym), a poparta w wierze wcześniejszymi "przypadkami" typu: modliłam się przed obrazem NMP i powiedziałam, płacząc: "Wierzę, że to dobrze się skończy, ale tkwienie w tym, czego dobiegłam, odbiera mi siłę. Proszę umocnij moją cierpliwość". Kiedy wychodziłam z kościoła, zwróciłam uwagę na kartonowe pudła z książkami i adnotacją "ksiażki do zabrania za dowolną ofiarą". Sięgnęłam do jednego z pudeł i przekładałam te książki. Wtedy z jednej z nich wypadła plakietka z wbudowanym medalikiem- z tym samym wizerunkiem NMP (przypadek? czy odpowiedź sygnowana znakiem samego nadawcy?!), i przesłaniem po łacinie. Sprawdziłam ten tekst i dowiedziałam się, że to przemyślenia św. Teresy z Avila: "Cierpliwość zwycięża". "Nie trwóż się, nie drżyj wśród życia dróg, tu wszystko mija, trwa tylko Bóg. Cierpliwość przetrwa dni ziemskich znój. Kto Boga posiadł, ma szczęścia zdrój. Bóg sam wystarcza". Jeżeli prosiłam o umocnienie, wskazując, że wierzę, ale brakuje mi cierpliwości, czy można przyjąć za przypadek, że "coś podobnego" wypadło z jednej z książek akurat w tamtym czasie, akurat w moje ręce?

  Inny znak: 
Niedługo po tym, jak wypadła mi do rąk plakietka z odpowiedzią "cierpliwość zwycięża", klęcząc przed tym samym obliczem NMP, pomyślałam: "że chciałabym otrzymywać "znaki", że to ma sens, częściej, że chciałabym, aby podobne przesłania, odpowiedzi na moje myśli wpadały mi wprost do rąk, jak wtedy". Z kościoła szłam do pracy. Na progu, pod drzwiami wejściowymi leżała książka "Peace with Good". 

Uczestniczyłam we mszy uzdrawiającej. Oddając się kontemplacjom- modliłam się patrząc w ten obraz NMP, wierząc- poparta w wierze tym, w czym doszukałam się analogii, i prosząc: "Jeśli to dobrze się skończy- proszę- daj mi jakiś znak"; i w taki ciepły sposób myśląc o wymarzonym, potencjalnym dziecku. W tamtym momencie usłyszałam z głębi kościoła płacz dziecka- dokładnie w tamtym momencie. (nie płakało całą mszę- zapłakało tylko raz- w tamtym momencie).

Następnie: Śpiewano pieśń- "Panie nasz, otwórz nam bramy do nieba, Ześlij deszcz, ześlij deszcz…" W tamtym momencie powiedziałam siostrze, że muszę wyjść do łazienki i zaraz wracam, sugerując, żeby zajęła moje miejsce. Toaleta w furcie była zamknięta. Musiałam wyjść na zewnątrz- do toalety w osobnym przybudowanym budynku, aby zobaczyć DESZCZ. Jeżeli nie padało przez cały dzień, jeżeli w drodze do kościoła asfalt i bruk były suche- za co najmniej "zastanawiające" należy uznać, że w tamtym momencie zaczął padać deszcz- a ja (tylko ja z całej rzeszy ludzi) zostałam "wyprowadzona" na zewnątrz, aby to na własne oczy zobaczyć. (Po mszy już nie padało). 

Na dzień wcześniej po tym, jak zatrzymał się zegarek, w nocy miałam bardzo specyficzny sen, który sprowokował rozważania nad symboliką liczby 13. (jednocześnie symbol Szatana i liczba Maryjna- czyli- walka dobra ze złem) W moim śnie "Zły" został przezwyciężony różańcem. Następnego dnia i w odpowiedzi na moje rozważania nad symboliką 13.- zegarek zatrzymał się na 13 minut… Zorientowałam się po odmówieniu różańca...

Czy po serii takich "przypadków" przyjąć można, że dostałam taki znak (w odpowiedzi na upraszanie: jeśli mnie wysłuchasz, jeśli będzie tak, jak wierzę, że będzie, daj mi znak) i ta Nadprzyrodzona Istota (Maryja) "pojawiła się" nade mną na 13 minut wytwarzając takie pole magnetyczne, które na 13 minut zatrzymało wskazówki zegarka? (13.- objawienia fatimskie).   Cała historia zaczęła się od tego, że 6 lat temu zamówiłam przez Internet "cudowny medalik" z wizerunkiem Najświętszej Marii Panny. Z założenia- jeśli uwierzę- miały na mnie spłynąć wielkie łaski- ale jak szybko uwierzyłam, tak szybko zwątpiłam i medalik zdeprecjonowałam do pozycji jakiegoś niepotrzebnego "gadżetu". W miesiąc po zamówieniu tego medalika poznałam "Go". 

Przy czym: 

1. Kiedy już poznałam (przez Internet) człowieka, który zniszczył moje życie (a wtedy- najwspanialszego mężczyznę w moim życiu)- na samym początku mojej drogi z medalikiem- pamiętnym jest dzień, kiedy trzymałam medalik w jednej ręce, a w drugiej telefon- i tak wystawiłam ten medalik na próbę- "czy aby działa". Pomyślałam, myśląc o Nim: "a może by napisał"….I tak- po upływie 3 minut dostałam od Niego sms'a (po tygodniach braku kontaktu tel.) Pomyślałam wtedy: "działa?", ale nie byłam pewna. Uznałam to za "przypadek". Nie zawierzyłam. 

2. Kilka tygodni później, a na kilka dni przed naszym spotkaniem (pierwszym- zapoznawczym), coś było "nie tak". Rozwścieczona wyrzuciłam ten medalik przez okno, w ogród, wołając, że "już w nic nie wierzę". Doprowadziłam do tragedii- bo odparłam ewidentną opatrzność. Wykpiłam ten medalik.

3. Poznaliśmy się osobiście 8. września- w dzień…- Narodzin Najświętszej Marii Panny.

Tak się zaczęło.
Moje życie stało się przez tego człowieka koszmarem. (splot okropnych nieporozumień zniszczył tę znajomość, a ja- znalazłam się na granicy wytrzymałości psychicznej- chcąc odebrać sobie życie. Straciłam wszystko.)

Każdorazowo idąc do psychologa mijałam klasztor. Rok temu, kiedy przechodziłam tą samą drogą- w końcu ten obiekt wyrósł mi przed nogami tak, że nie potrafiłam go ominąć. "Coś" wepchnęło mnie do do środka. Poczułam, że psycholog i leki przeciwdepresyjne mi nie wystarczają- a właściwie- niczego nie mogą zmienić. I wtedy zrozumiałam wszystko.


W ołtarzu nie widnieje krzyż, ale obraz- Najświętszej Marii Panny- ten sam z medalika. (Czy to przypadek?). Trafiam do klasztoru karmelitów bosych pod wezwaniem Najświętszej Maryi Panny Niepokalanego Poczęcia.

Kiedy zobaczyłam w ołtarzu Jej oblicze (to samo z medalika) ogarnęła mnie trwoga. Zrozumiałam co tutaj robię- i dlaczego akurat tutaj mnie przywiodła. 

Moja mama znalazła ten medalik w trawie za domem…. Zawiesiłam go na szyi. Uwierzyłam (rozumiejąc, co się stało, łącząc "przypadki"). Poszłam do spowiedzi (po 6 latach matni). A potem zaczęła się seria "przypadków"…. zwieńczona ostatnim- zatrzymaniem zegarka na 13 minut (wobec wymienionych okoliczności- różaniec, wiara, moje upraszanie "daj mi znak, że nic w tej materii się nie zmieniło, że Bóg nie zmienił planów, jeśli moja cierpliwość nie jest doskonała, jeśli moja wara nie jest doskonała- że będzie tak, jak wierzę, że będzie"… , i splot wcześniejszych "przypadków").

  Byłam w stanie łaski uświęcającej, w trakcie odmawiania nowenny pompejańskiej i równocześnie był to któryś z rzędu dzień 9 dniowej nowenny poprzedzającej uroczystość Matki Bożej z góry Karmel, w której to nowennie uczestniczyłam ( kiedy dostałam ten "znak" z zatrzymaniem zegarka na 13 minut- był to 6 czy 7 dzień z rządu, kiedy byłam na mszy św. z przyjęciem Komunii, dodatkowo odmawiając 3 razy dziennie różaniec, mając tak ugruntowaną wiarę).    Wydaje mi się? To "znaki z nieba"…, czy wciąż "splot przypadków"?   
Moderator M
Moderator Lip 23 '15, 20:38

U Boga nie ma przypadków. Ale nie doszukuj się też w każdym wydarzeniu "znaków z nieba". Nie oczekuj "znaków" na potwierdzenie, że Bóg jest i słucha Twoich modlitw bo tu potrzebna jest wiara, taka, która nie potrzebuje na każdym kroku "znaków". Zwróć się do kapłana i przedstaw jemu nurtujące Cię rozterki. Nikt z nas nie jest tutaj upoważniony do interpretacji Twoich przeżyć. Nie paramy się kierownictwem duchowym. Tego nie robi się na odległość. Zamykam temat.

Temat jest zamknięty