Witajcie Forumowicze!
Mam dwadzieścia parę lat i od kilku lat nieustanne problemy, jak w temacie, z rodziną, finansami, wiarą. Zacznę od tego, że jestem dzieckiem wpadki. Moi rodzice pobrali się młodo i wytrwali ze sobą około 20 lat. Mieli wzloty i upadki, przygody ze złą teściową (mama taty), upokorzeniem, alkoholem, zdradami (zdradzał ponoć tata), kredytami, przemocą. Dla mnie nie byli idealnymi rodzicami, ale ja ich już nie winię. Teraz - po rozwodzie zaczęłam doceniać to co straciłam, kiedy nasza rodzina się rozpadła. Wszyscy wiele przeszliśmy i tragicznie odbiło się to na naszej psychice. Moja mama o wszystko obwinia tatę, nie potrafi mu wybaczyć. Wieczorami pije. Żyje na kocią łapę z człowiekiem, który pojawił się w jej życiu jeszcze przed rozwodem moich rodziców. Ten człowiek wprowadza do rodziny zło, staje pomiędzy mną a mamą, pomiędzy mamą a jej rodzeństwem, pomiędzy mamą a rodzicami mojego męża. Jest człowiekiem nieuczciwym i strasznym intrygantem (potrafi np. wypuścić powietrze z opon jak ktoś zalezie mu za skórę a za chwilę uśmiechać się do tej osoby). Ma też własne dzieci, którymi się nie interesuje! Mogłabym opowiedzieć o nim więcej, ale myślę, że to niepotrzebne. Tata ugania się za młodymi panienkami. Domyślam się, że nie stroni od seksu, alkoholu, przetracania pieniędzy na głupoty. Rodzice nie chodzą do kościoła, ich wiara jest właściwie nieistniejąca... Ja się zmieniłam. Dzięki mężowi zaczęłam chodzić do kościoła. Teraz zamierzam się modlić dużo i szczerze. Co do rodziców nie jestem bez winy. Doradziłam mamie, kiedy było już między rodzicami bardzo źle żeby na próbę wyprowadziła się do babci. Chciałam, żeby tata przemyślał i zmądrzał. Tak się nie stało a mama w międzyczasie poznała tego człowieka z którym obecnie jest :( Potem wiedząc, że mama miała myśli samobójcze i w ogóle mając dość domowych awantur pozwoliłam na rozwód a nawet uważałam to za słuszne. Finanse? Mam kosmiczne długi, moi rodzice też - jeszcze o wiele większe. Chciałam im pomóc - wzięłam na siebie kredyty, podstępem zwabili mnie do banku i podpisałam im też poręczenie ich wielkiego kredytu. Wraz z rozwodem, a nawet jeszcze przed, przestali spłacać i zobowiązania do dziś się ciągną, a ja nawet nie mam pracy, żeby coś z tym zrobić. Jest ciężko. Wiem, że wiele winy jest we mnie, wiele winy jest w rodzicach, nawet w rodzicach moich rodziców... wszystko stanęło na głowie, chyba dlatego, że zabrakło wiary w Boga, wiary w wartość rodziny. Chciałabym prosić o modlitwę za nas. Moim marzeniem jest pogodzenie się rodziców. Chciałabym żeby się nawrócili. Żeby zaczęli wierzyć w Boga, modlić się. Wtedy docenią życie, rodzinę...wszystko się zmieni :(:(:(