Chciałabym się podzielić z Wami moją krótką historią.
Otóż mamy z mężem dziecko teraz już 7 letnie i zapragnęliśmy dać rodzeństwo naszej córce. Nigdy sie nie spodziewaliśmy że będzie z tym jakiś problem, zważywszy na to, że za pierwszym razem nie było żadnego. No ale cóż 2 lata starań i nic. lekarze, badania.......niby żadnych przeciwskazań ale nie wychodziło. Dużo modlitwy, płaczu itp. W końcu po 2,5 roku jest. Wyczekany cud. Nie przestaje sie modlić, żeby chociaz bylo wszystko ok, jednak w duszy odczuwam spokój, bo niby dlaczego Bóg by mi miał dać a teraz zabrać???? A jednak.........w 8 tygodniu zabiera mi....Żal, ból, rozgoryczanie i odrzucenie Boga. Nie chce mi sie iść do kościoła, bo niby po co miałabym tam iść? Po co mi w ogóle dawał??? żeby zaraz zabrać???Nie wiem w sumie jak doszlo do tego, ze znowu zaczełam się garnąć do Boga? Długo się nie obrazałam na Niego szczerze mówiąc ale jak do tego doszlo, że znowu chciałam do Niego wrócić nie pamiętam nawet. Mówiłam o tym księżom na spowiedzi, o tym wszystkim czyli żalu do Boga itp. ale nikt mi jakos nie udzielił zadnej mądrej rady czy czegoś tam. Powoli poprzez mądre książki, modlitwę dochodziłam do tego wszystkiego sama. Mineło juz prawie 2 lata, nie mamy drugiego dziecka. Moze będziemy kiedys mieli a moze i nie....tego nie wiem. Wiem tylko, ze widocznie to jest dla nas lepsze a może to nie jest ten czas......