Instytut Niepokalanej Matki Kościoła Wiara: NASZE BOŻKI I ZŁOTE CIELCE Danuta Piekarz (fragmenty referatu NASZE BOŻKI I ZŁOTE CIELCE) Zawsze intryguje mnie fresk z kaplicy sykstyńskiej „Stworzenie Adama”, a konkretnie ten odstęp pomiędzy palcem Boga a palcem człowieka. Ktoś powiedział, że to jest miejsce dla mistyki. My boimy się tej pustej przestrzeni, boimy się skoku w mrok wiary, więc siedzimy na palcu Adama i wmawiamy sobie, że to już Bóg. Niewola egipska pracy Bardzo „nabożnym” złotym cielcem może być praca wykonywana - jakże by inaczej! - dla Boga, ale czy z Nim? Niekiedy tak bardzo jesteśmy przekonani, że nasza praca jest dobrem, iż nie zauważamy, że w owczym pędzie pracy zgubiliśmy po drodze Boga, rodzinę i przyjaciół. Współczesny człowiek oburza się, gdy słyszy o ofierze Izaaka, a tymczasem ilu naszych rodaków składa swoich Izaaków na ołtarzu pracy i to wcale nie dlatego, że prosił ich o to Bóg. Nie mówię tu o tych przypadkach, gdy rzeczywiście nie ma innego wyjścia, ale myślę o tych osamotnionych bliskich, których krewni dali się wciągnąć w szaleńczy wir pracy. Oczywiście, wiem, że często wymagają tego pracodawcy, ale ważne jest, żeby choć zachować świadomość, że taka sytuacja nie jest normalna, bowiem jeśli musimy pracować od świtu do nocy, czym różni się nasze życie od niewoli egipskiej? Ale nawet jeśli nie jest to mój problem, warto zapytać, co Pan Bóg myśli o tej mojej bieganinie od rana do wieczora? Kiedy ostatnio z Nim o tym rozmawiałam, pytałam się o Jego zdanie? Może z góry zakładam, że skoro są to pożyteczne prace, On musi się pod tym podpisać? O. J. Góra opowiadał, że kiedyś wezwano go do umierającego profesora, który powiedział mu takie zdanie: „Zrobiłem w życiu dużo, bardzo dużo, ale nie robiłem tego, czego chciał ode mnie Bóg”. "Biegasz przede Mną" Pracoholizm może też przyjąć bardzo „wielebne” formy. Pewien ksiądz opowiadał o swoich pierwszych latach kapłaństwa, o młodzieńczym zapale, gdy spalał wszystkie siły w pracy apostolskiej, aż brakowało czasu na modlitwę. I gdy wreszcie odprawiał rekolekcje, usłyszał słowa Jezusa: „Gdy przygotowywałeś się do kapłaństwa, obiecywałeś, że pójdziesz za Mną; tymczasem ciągle biegasz przede Mną...” Zauważmy, że gdy podążamy za Jezusem, ciągle widzimy Go przed sobą. Natomiast gdy w naszym świętym zapale pobożnych działań włączamy światła mijania i zostawiamy Jezusa z tyłu, już nie widzimy nikogo przed sobą, ale za to... to my jesteśmy na pierwszym planie, to nam należą się oklaski. Dlatego od czasu do czasu trzeba zatrzymać się, by Jezus znów szedł przed nami. Z kwestią pracy wiąże się też przesadne przywiązanie do różnych obowiązków, absolutyzowanie ich, jakby losy świata zależały od tego, że ja robię właśnie to – tylko ja i tylko to... dlatego nie potrafię zrezygnować z pełnionej funkcji, bo któż mógłby ją pełnić lepiej ode mnie, albo przynajmniej tak samo dobrze? Tu i teraz Ale obok cielca pracoholizmu istnieje też cielec bujający w obłokach, czyli ucieczka od codzienności. Nic nie znaczy szara, codzienna praca, wartość ma tylko to, co jest wyjątkowe i nadzwyczajne. Nie widzimy wartości w tym, co robimy, a pogrążamy się w marzeniach, że moje życie będzie miało sens, gdy będę w tamtym miejscu, wśród tamtych ludzi, gdy będę robić taką pracę... Inną formą tej ucieczki jest ucieczka w świat filmu czy lektur, byleby nie musieć zanurzyć się w to „tu i teraz” Tymczasem przypomnijmy sobie ewangeliczną przypowieść o sługach czekających na pana: pan każdemu wyznaczył zajęcie, odźwiernemu nakazał, by czuwał... zatem w oczach pana czuwanie odźwiernego jest tak samo ważne, jak wielkie czynności innych sług. Moim stylem czekania na Jezusa, mogą drogą życiową jest to, co On mi wyznaczył w konkrecie mojej codzienności – tylko tyle i aż tyle. Złotym cielcem może stać się moje zdanie, moja wygoda... Ktoś słusznie powiedział, że dajemy się Bogu hurtem, a odbieramy się w detalu. Pewien ksiądz tak napisał, że w dzieciństwie nauczono go pięknej modlitwy: „Panie Jezu,wszystko dla Ciebie!” Z biegiem lat ta modlitwa została zmodyfikowana: „Panie Jezu, umówmy się, coś dla Ciebie i coś dla mnie!” "Obchodzą się ze Mną jak z nieboszczykiem" Mam nadzieję, że nikogo nie zgorszę i nie zdziwię, wskazując na kolejnego groźnego cielca, jakże subtelnego i trudnego niekiedy do zidentyfikowania. Jest nim pobożność, która nie jest relacją z Bogiem, a ostatecznie okazuje się kręceniem się wokół własnego nosa. Idę na modlitwę... ale właściwie po co? Bo wybiła godzina, o której zawsze to robię? Nawet nie ze względu na ludzką opinię, ale mój wewnętrzny imperatyw każe mi modlić się. Jezus zadawał nieraz pytanie tym, którzy przychodzili do Niego: Czego szukacie? Po co ja idę do kościoła? Słyszałam kiedyś o tzw. pobożnym bałwochwalstwie, gdy klęka się przed ołtarzem, nie myśląc o Tym, który mieszka w Tabernakulum. A zatem przed czym klękam? Przed złotą skrzynką? Pan Jezus powiedział kiedyś do św. S. Faustyny: „Ja żyję, ja czuję, a oni obchodzą się ze Mną jak z nieboszczykiem”. Oczywiście, nie zawsze to nasze odrętwienie jest zawinione, czasem ludzka słabość przytępia nasze myślenie, ale najgorzej, jeśli uznaliśmy to za normalne. Kiedyś czytałam zdanie napisane przez pewną kobietę do ukochanego mężczyzny... nieraz myślę o tym zdaniu w odniesieniu do Pana Boga bo w tym kontekście okazuje się ono jeszcze bardziej wyraziste: „Wybacz mi, ilekroć Twoja obecność staje się dla mnie czymś normalnym”.
Już jest nowy numer:
Z O B A C Z !