Wiem, że trzeba wytrwałości do odmawiania NP, ale nie sądziłam, że tak szybko cały ciężar na mnie spadnie. Dziś 8 dzień. A ja mam taki chaos w głowie. Jestem zła sama na siebie za swoją intencję, wręcz odczuwam żal, że robię coś dla kogoś kto mnie "porzucił" (nie mówię tu o rozstaniu, bo to ja zdecydowałam się odejść, ale ta osoba nie zawalczyła i zajęła się inną kobietą) porzucił w sensie emocjonalnym - nie wiem jak to opisać słowami, nieważne, ale te uczucie jest dobijające. Nie czułam tęsknoty, samotności jak od momentu zaczęcia modlitwy. Już dwa razy podchodziłam do odmawiania NP z zniechęceniem i jakbym była zła na siebie - czy taka modlitwa ma znaczenie? Nie czuję zapału, natchnienia. Im bardziej się modlę tym bardziej mi się nie chcę. Przede mną jeszcze 46 dni, nie chcę się poddać, chcę w pełni zaufania i wiary wytrwać w tej modlitwie. Jednak jestem zmęczona tym nawałem myśli, choć nawet o tym nie myślę, to samo wraca z zmożoną siłą. Kontakt z nim się pogorszył, padły niemiłe słowa, nie rozmawiamy. Czuję się rozrywana na strzępy psychicznie, nie wiem jak odczytywać jego zachowanie, zanim zaczęłam się modlić nasze kontakty były kiepskie ostatnio był dziwny przypływ pozytywnego zachowania, a teraz jest tylko gorzej. Przyznam, że z ciężkim trudem odmówienia NP po zakończeniu odczuwam ulgę taką jakby lekkość, ale nie trwa to zbyt długo, z każdą odmówioną modlitwą ciężar wzrasta podwójnie.
Proszę was o modlitwę za mnie jeśli będziecie w stanie za co Bóg zapłać, a może ktoś miał podobne odczucia podczas odmawiania NP w intencji drugiej osoby?
Już jest nowy numer:
Z O B A C Z !