Szczęść Boże!
Jak sobie radzicie z trudnościami? W sensie, każdy chyba to zna: zaczynam dziesiątkę, jestem maksymalnie skupiony/a, a tutaj dzwoni telefon, który muszę odebrać albo ktoś z rodziny kto siedzi obok nagle zaczyna mówić, a ty nie masz gdzie odejść. Całe skupienie ulatuje. W takim momencie tracę orientację i nawet, gdy jestem np. w 3 tajemnicy radosnej, to zaczynam się zastanawiać czy odmówiłam też 1 i 2 i niestety zaczynam się wracać, bo strasznie mnie to męczy.
Czy w sytuacji gdy ktoś lub coś wam przeszkadza przerywacie na chwilę nawet w środku dziesiątki i wracacie do niej, gdy rozproszenie mija, czy zaczynacie od początku daną tajemnicę?
Pozdrawiam