Cześć
Ostatnio w mym życiu nastały zmiany. Po dwóch latach budowania związku zerwał ze mną chłopak. Relacja była trudna ale piękna , wspieraliśmy sie pomimo trudnosci , ja starałam się go wyciągnąc z trudnej sytuacji życiowej jakiej się znalazł, przybliżyc go do Boga , walczyłam, starałam się, chciałam by wyszedł na prostą. Ostanie miesące były trudne do problemów w związku dołozyła sie bardzo duża odlegołoś jaka znalazła się między nami. Ja studiowałam w innym mieście a on był w innym.Widziałm jak on zaczął się zmienać i wyprawiać głupoty. Powiedziałm mu o tych problemach że cos się wypala i się martwie o ten związek , on wysłuchał mnie,myślałam że wszystko jest ok , po czy po dwóch miesiącach nagle zadzwonił i powiedział że przemyślał juz sobie wszystko i że nie da sie tego zwiazku budować i ze juz mnie nie kocha i sie wypaliło . Byłam w szoku wczoraj jeszcze gadaliśmy o wspólnym wyjezdzie za granice,ślubie a dziś nagle zrywa. Znów próbowałam to ratować , pisałam dzwoniłam , on nic ignorował. Poszedł na złą scieżke , zaczął obserwowac rozebrane tyłki na inst. i wchodzić w środowisko bez wartosci którego ja nienawidze. Pierwszy miesiac upłynął na błaganiu oraz płaczu, schudłam , nie jadłam , swym nastrojem wprowadzałam zamęt w domu.
Przypadkiem zaczełam interesowac sie magią zaczełam chodzic do wróżek ( byłam już 3 razy) by tarotem powiedziały mi przyszłość.Dziwiło mnie ze wiedziały wszystko o moim życiu a zarazem fascynowało.Kusiło mnie by zamówić rytuał ,,białej' magi na powrót chłopaka, juz nawet kupiłam świeczki ...(wrózki mówiły że będzie chciał wrócic ale żebym się nie zgadzała ) Powoli zaczełam coraz bardziej się zagłębiać.Czułam sie jakby silniejsza , że w prosty sposób moge mieć nad czymś kontrole , jednak zawsze z tyłu głowy był jakiś głos i ostrzezenia od rodziców bym w to się nie zagłebiała. Po wielu wachaniach poszłam w koncu do spowiedzi ( nie byłam od czasów pandemi ) rozpłakałam sie , powiedziałam księdzu o tarocie i że dałam się temu porwać . Ksiądz ostro mnie skrytykował , zapytał sie poważnie ..'' jaka jest Twoja wiara ? Zły cie zawiedzie a Bóg nigdy''. Po tej ostrej spowiedzi poszłam na msze i przyjełam komunie rozpłakałam się bo usłyszałam w środku głos jakby od Boga do małego dziecka ,, no i czego się boisz córeczko ja jestem tutaj '' To był przełomowy moment po wszystkich przejsciach jakie miałam.Zaczełam odmawiać różaniec Ojca Dolindo który dał mi ukojenie po wszystkich przejsciach , modliłam sie w nim o powrót chłopaka, ewentualne pogodzenie się z nim lub ukojenie w tej sytuacji .
W pociągu czytając swiadectwa natchneło mnie by odmawiać Nowenne pompejańską w intencji odbudowania relacji z byłym chłopakiem by wrócił na dobrą droge a jeśli Bog bedzie chciał inaczej to prosze o spokój i dobrą miłość. Dziś jest pierwszy dzień i czuje się okropnie jestem rozdrażniona agresywana do wszystkich i mam złośc do całego świata i do Boga że coś mi dał a potem odebrał .Pokłóciłam się o pierdołe z swoja matką . Znów po chwilach spokoju czuje zamęt w mej duszy .Trace nadzieje w sens intencji i nowenny . Nie wiem czy to ma psychika czy zły atakuje...jakby czały czas mam wrażenie że nie warto odmawiać tej Nowenny..bo to nic nie da ...Pomocy ..nie wiem co sie dzieje