Już jest nowy numer:
Z O B A C Z !
Bardzo mi przypominasz mnie. Nie tylko dlatego,że również
studiowałam/pracowałam zagranicą (i to samo mój niedoszly mąż) ale szczególnie
to zdanie, które napisałaś „tyle przeszlismy żeby byc razem”. No właśnie... mam
tak samo. „Przecież tyle dałam z siebie” „Przecież chciałam tak dobrze”. O tym
za chwilę. Narazie zagranica. Mnie ten czas kojarzy się bardzo zle – zarówno szalony
czas Erasmusa i innych stypendiów (Belgia/Holandia/Francja) jak i czas pracy w
wakacje (Belgia). Każdy z tych krajówodcisnął na nas piętno. Najbardziej chyba ta
luzna, zlaicyzowana Francja, ten inny, niewymagający wyrzeczen tryb zycia,
piękna pogoda i brak kościoła. Po 2 latach we Francji usłyszalam,że
narzeczenstwo to jednak nie to, że slub nie teraz, ze trzeba się bawić. Jednak
wracajac do meritum – to było po powrocie- ale nie wyobrażam sobie żebysmy w
tym czasie się nie wspierali. Życie zagranicą jest specyficzne niezależnie od
typu emigracji, zarobkowej czy innej. Jesteś w innym świecie, inny jezyk, inni
ludzie, trudno pracując czesto na czarno i w średnich warunkach o nowe
wartościowe kontakty, często są problemy z kasą, mieszkaniem i tak dalej....
brak wsparcia od ukochanej osoby w takich chwili może załamać. Mariusz dobrze
mówi- zastanów się co by było gdybys była w ciąży, gdybyś przezywała jakieś
rodzinne nieszczęście, gdybyś była chora. Czy ten facet stanąłby za Tobą murem
czy w sytuacji kryzysowej powiedział,że „jednak nie”. A życie niestety to coraz
częściej jedna wielka sytuacja kryzysowa i walka o przetrwanie....
Mam też refleksje co do związku na odległość. Zakładając, że bylibyscie razem uwazasz,ze udaloby Wam sie tą relacje utrzymać na odległosc? Nie uważasz, ze byłoby to trudne? (ponownie pytam z uwagi na własne doswiadczenia. My pozostawalismy w zwiazku mimo dlugiego czasu rozłaki, wbrew wszystkim... niestety mimo codziennych rozmow na skype maili, wizyt co 1.5 miesiaca to po 2 latach spotkały się dwie obce osoby.. z innymi oczekiwaniami, pragnieniami. Mieszkając w 2 roznych swiatach nawet malzenstwa maja problemy a co dopiero dwójka studentów takich jak my).
Nikt z nas nie chce zebys go nienawidziła! To uczucie Ci naprawde nie pomoże. Może tylko namawiałabym Cię do większego obiektywizmu. Zdefiniuj te uczucia, które masz w sobie, nie zagłuszaj ich tęsknotą. Pewnie jesteś zła bo poświeciłaś wiele i poniekąd „na darmo”, jesteś rozgoryczona bo dałaś serce/ciało/czas/siebie na dłoni a on tego nie uszanował, jesteś zraniona, zdezorientowana, zostawiona na lodzie, niedoceniona, zagubiona, rozczarowana,że tak wyszło i tak dalej i tak dalej... Myślę, że stanięcie w prawdzie ze swoimi uczuciami i zranieniami może otworzyć się na nowe rozwiazania.
Ja wiem,że to wszystko nie brzmi dobrze. Nie chcę tez żebyś
odebrała to jako madrzenie się.... i to,że jestem doskonała. Nie jestem i
ciagle upadam. Walcze ze sobą żeby modlić się nie o to bysmy byli razem tylko o
uzdrowienie relacji/ o jego nawrócenie/ o moje uzdrowienie z lęków i zranien
(intencja mojej 2NP). Niezawsze wychodzi, nie dalej jak w weekend strasznie się
upodliłam. Dlaczego wiec to wszystko piszę? Bo wydaje mi sie, że napisałaś tego
posta bo poszukujesz pocieszenia i zapewnienia,że bedziecie razem, szukasz
poparcia dla słusznosci swoej intencji i pragnienia. A ja namawiam Cie do tego
byś spojrzała głębiej w siebie i zaczęła zmieniać siebie modlitwą a reszta
ułoży się sama, tzn. Nie sama Maryja poukłada te puzzle.
W sprawie odzyskania tego utraconego ukochanego, a jeśli nie, to o "wyleczenie" z tej miłości.
Przecież Matka Boża wie, co będzie dla Ciebie najlepsze i da Ci to, co będzie dla Ciebie najlepsze :-)
pozdrawiam
Zgadzam się ze stwierdzeniem, że kochać można tylko wtedy, gdy się jest w 100% wolnym od osoby, którą kochamy. Chrześcijanin ma być wolny, a nie zniewolony.
Bardzo gorąco polecam katechezę o. Adama Szustaka o miłości i wolności: http://188.165.20.161/langustanapalmie/S03E02.ver2.mp3
Zanim jednak odmówię NP w tej intencji, to odmawiam NP w innych intencjach za tego człowieka: o nawrócenie, przemianę życia, uwolnienie z nałogów i zniewoleń (w szczególnośći alkoholizmu) itp, bo póki ten mój były narzeczony nie zostanie uleczony, przemieniony i uzdrowiony, to rodziny funkcjonującej po Bożemu nie uda się założyć.
Zapytacie się pewnie, dlaczego się z nim w takim razie związałam. Odpowiem: Po pierwsze - w moim wypadku sprawdziło się powiedzonko, że "miłość jest ślepa" i części spraw "nie chciałam" dopuścić do swojej świadomości. Sama mam deficyt miłości wyniesiony z rodzinnego domu i nie jest mi łatwo zachowywać się "zdrowo" w tzw. sytuacjach uczuciowych. Po drugie - mój narzeczony z wieloma rzeczami się maskował. On sam siebie przede wszystkim okłamuje. Alkoholizm, to choroba iluzji i zaprzeczeń. Na początku jak się zorientowałam, to byłam na niego bardzo zła. Teraz coraz częściej myślę, że on jest chory i nawet jeśli już nigdy w życiu nie miałabym go zobaczyć, to chcę się za niego modlić, bo może on sam za siebie już nie potrafi.
Jak odmawiam NP za niego, to jako łaskę dostaję stopniową wolność od tego uczucia i wiele, wiele innych łask. Wiem, że za jakiś czas chcę też modlić się nowenną pompejańską za swoją przemianę. Maryja jest wspaniałą Matką. Nie potrafię nawet opisać ile łask otrzymałam.