Witajcie!
Żeby nie powtarzać wątków, napiszę tylko to, co najistotniejsze w moich trudnościach, które są coraz większe i zastanawiam się skąd się biorą...to moja druga Nowenna. W pierwszej doszłam do 17 dnia, ale postanowiłam odmawiać raz jeszcze, bo uznałam że robię to źle. Ponieważ nie jestem szczególnie wprawna w różańcu, wiele razy się myliłam no i co najgorsze - dwa razy zasnęłam. Czasem jestem w pracy do bardzo późnych godzin i wracam okropnie zmęczona, sen był silniejszy ode mnie. Starałam się modlić rano, właśnie po to żeby nie zasnąć ale niestety, sen wygrywał. Zwykle rano od razu dokańczałam Nowennę, potem za dnia odmawiałam nową, ale czułam że tak nie można, więc zaczęłam raz jeszcze. Teraz jestem przy 4 dniu i znowu to samo...raz obudziłam się w nocy i dokończyłam, ale dziś się nie dało, spałam jak kamień. Jeśli trzeba, zacznę raz jeszcze, ale boję się że znowu ta sytuacja się powtórzy. Niemniej jednak to nie jest mój największy problem. Zastanawiam się, czy mam prawo odmawiać Nowennę, bo widzę jak poważne intencje mają inni, a ja modlę się o coś dla mnie i dla córki bardzo ważnego, ale wydaje mi się że na tle innych moja intencja może poczekać, bo Bóg ma ważniejsze sprawy. Wtedy też pojawia się lęk "a co jeśli nie będę wysłuchana?". Poza tym żeby mi się wszystko ułożyło to faktycznie musi zdarzyć się cud, a ja aż boję się uwierzyć, że one się zdarzają. I wydaje mi się, że są to podszepty, o których tutaj czytałam, bo faktycznie modlę się i myślę "to i ta nic nie da". Nie wiem, jak wzmocnić swoją wiarę, a to przecież od niej tyle zależy...najdziwniejsze jest to, że już przy pierwszej Nowennie w mojej sprawie zaczęły się dziać rzeczy, które są dowodem na to, że jestem słuchana, ale ja wtedy myślę "oj tam, to i tak by się stało"...wiem, piszę niejasno, ale ja jakby boję się uwierzyć, że wszystko w rękach Sił Wyższych...udało mi się namówić kogoś na Nowennę i wierzę, że jego modlitwa zostanie wysłuchana, a moja nie...czuję się źle, jak człowiek małej wiary, tym bardziej że nie zawsze byłam blisko Boga i boję się, że tym sobie zaszkodziłam. Dopiero od roku, po wielkich zawirowaniach życiowych modlę się, czytam Pismo Święte i żyję powili tak, jak powinnam, chociaż ciągle się potykam starając się być dobrą. Pomóżcie:) Bo tak na dnie duszy bardzo, bardzo mi zależy na powodzeniu mojej intencji...