Kilka miesięcy temu zostałam porzucona i prawdopodobnie zdradzona przez mężczyznę, którego bardzo kochałam. Dużo czasu spędzałam wtedy na modlitwie, błagając Maryję, by zwróciła mi moją miłość. Nic takiego się jednak nie stało. Po pewnym czasie zrozumiałam, dlaczego moja modlitwa nie została wysłuchana. Po prostu uświadomiłam sobie, że to nie był mężczyzna dla mnie i to, co się wydarzyło, było najlepszą rzeczą jaka mogła mnie spotkać! Mój chłopak był odsunięty od Kościoła, właściwie to nawet nie był Katolikiem. Dopiero, po pewnym czasie od rozstania zrozumiałam, jak ciężko byłoby nam spędzić razem resztę życia. Że gdybyśmy mieli dzieci, to na pewno bardzo trudno byłoby mi je wychować w wierze katolickiej. Mimo to, wciąż darzyłam go głęboką miłością i tęskniłam za nim.
3 dni temu zaczęłam odmawiać Nowennę Pompejańską w intencji znalezienia dobrego męża. Miałam jednak obawy, że moje uczucia do poprzedniego partnera na zawsze będą mi towarzyszyć i nie pozwolą mi one otworzyć się prawdziwie na nową miłość.
Dziś w nocy obudziłam się z wyrzutami sumienia, że wczoraj nie "przyłożyłam się" wystarczająco do odmówienia ostatniej cząstki różańca. O 4:30 zaczęłam odmawiać jeszcze raz część chwalebną - tak na wszelki wypadek :). Skończyłam,a chwilę później (ok 5 nad ranem) dostałam wiadomość od mojego byłego chłopaka. Nie odzywał się przez 3 miesiące i napisał akurat dziś, zaraz po różańcu, w środku nocy! Wiadomość nie miała żadnego nadzwyczajnego przesłania, po prostu zapytał co u mnie. Zawsze, gdy odzywał się do mnie (nawet po rozstaniu), to serce biło mi jak szalone i byłam najszczęśliwszą osobą na świecie. A teraz? Nie poczułam nic. Jedynie lekkie zaskoczenie i sympatię, taką jak czuje się do dawnego znajomego. Wierzę, że to był znak od Maryi, że uwalnia mnie od tamtej miłości. Sygnał, że mogę ruszyć na przód i ofiarować swoje serce mężczyźnie, który jest mi pisany :).