Nie wiem dlaczego akurat dzisiaj ......ale poczułam wręcz przymus dania świadectwa. Tak, wszyscy dajecie świadectwa łask otrzymanych przez Mateńkę tylko ja (być może ze strachu żeby nie zapeszyć) przez tyle czasu milczałam.
Wiecie zapewne że choruję na nowotwór i ciągle "dochodzą" nowe przerzuty. Był czas, że czułam się już tak źle że nie potrafiłam oddychać. Dusiłam się do tego stopnia że próbując zaczerpnąć całą piersią wdech nie potrafiłam tak do końca się dotlenić.Okropne uczucie bo 24h/dobę się dusisz. Potrafiłam tylko dojść z łóżka na fotel i do ubikacji. Odmawiałam w tym czasie moją drugą NP. Będąc "pogodzona" z tym że taki będzie mój koniec pojechałam na mszę o uzdrowienie. Wziełam ze sobą mój różaniec, którego nie wypuściłam ani na chwilę z ręki. W czasie mszy nie potrafiłam złapać oddechu i pomyślałam sobie nawet że to może jest najwłaściwsze miejsce żeby umrzeć - w Domu Boga.
W trakcie mszy całkowicie oddałam się w ręce Maryi i Ducha Św. Ksiądz, który odprawiał mszę mówił że można "coś " poczuć, potem poprosił te osoby aby podeszły do ołtarza. Popłakałam się okropnie że mnie się nic nie przytrafiło że nie czułam kompletnie nic, że nie jestem godna otrzymania łaski. Kiedy msza się skończyła muszę się przyznać że z wielkim rozczarowaniem a wręcz złością wyszłam z kościoła i szybkim krokiem poszłam do auta.
TAK szybkim krokiem - rzecz niemożliwa, ja oddychałam bez duszenia się.
Minęło ok 2 miesięcy a ja oddycham normalnie.
Mogę z pełną świadomością napisać Wam że wydarzył się cud.
Do wielkiej wdzięczności dodaję jeszcze przeprosiny Mateńce że tak późno daję świadectwo.
Przecież obiecałam "ile mi sił starczy, będę rozszerzać cześć Twoją"...."wszędzie będę opowiadać o miłosierdziu które mi wyświadczyłaś".....:wszystkim głosić będę jak dobrotliwie obeszłaś się ze mną"...."jaką masz litość nad cierpiącymi".
Dziękuję Ci Mateńko.
Nie wiem dlaczego akurat dzisiaj.......
Już jest nowy numer:
Z O B A C Z !