Za mną cztery Nowenny. Jestem w
trakcie piatej i naszła mnie taka refleksja,że chyba czas na nowo sie podzielić
tym co się u mnie dzieje. Juz kiedyś dawałam świadectwo ze swojej pierwszej NP.
Mój impuls wynika trochę z tego,że czuję że dostąpiłąm wielkiej łaski,że
wytrwałam w tych modlitwach i co tu dużo ukrywac, chce sie pochwalic;) ale
przede wszytskim chciałabym tez pokazać coś czego nie mogłam wiedzieć pisząc
pierwsze świadectwo, mianowicie – że czas pokazuje,że na dane sytuacje należy
patrzeć szerzej.. a dopiero Bóg widzi pełen obraz.
- Pierwsza NP była w intencji “naszego”
malzenstwa, nie będę powtarzac tej historii bo była opisana tutaj http://zywyrozaniec.pl/blogs/150
W skrócie, przed ślubem zostawił mnie narzeczony i zawalił mi
się świat, serce nadal jest w ruinach ale mało kto o tym wie.
- Bardzo już zmęczona wtedy już
ponad półtoraroczną batalią wewnetrzną modliłam sie do Boga w drugiej Nowennie
w intencji mojego uzdrowienia.
Dręczyły mnie tęskne myśli za moim partnerem, miałam depresje, płakałam, nie
mogłam pracować, wstawanie z łóżka graniczyło z cudem. Poziom udręczenia i
smutku i natrętnych myśli był nie do opisania. Wielokrotnie marzyłam o tym żeby
Bóg mnie zabrał z tej ziemi i to natychmiast. Nie wiem jak przezyłam ten czas.
Jak na złość dowiadywałam się o szczesliwym życiu mojego niedoszłego męża co
jeszcze bardziej pogłębiało zły stan.W tej Nowennie nie narzucałam już
scenariuszy, chciałam po prostu wyzdrowieć. Spodziewałam się spektakularnego
uzdrowienia z dnia na dzień. W zamian Bóg na mojej drodze postawił wspaniałęgo
terapeutę, notabene tego samego, który prowadził mój kurs przedmałżeński. I powoli z jego pomocą zaczęło się
wychodzenie (które trwa do dzis! Choc juz nie chodzę na terapię). Bardzo
pomogły mi też kontakty z 3 forumowiczkami, na forum nie bywałam ale wysłałysmy
do siebie miliardy maili, które były wsparciem w trudnych chwilach. Dostałam
wiec po raz kolejny odpowiedz, ale nie taką jak chciałam. Kilka miesięcy
pozniej wziełam udział w indywidualnej kilkugodzinnej modlitwie o uzdrowienie i
Duch Sw. mi powiedział,że jestem zdrowa. Nie czuję tego nadal.. ale skoro tak
powiedział to pewnie tak jest. Zaczęłam też tworzyć bloga, który zajmował wiele
czasu wiec był i formą terpaii i oderwania myśli od tego co mnie gnębiło.
- Kolejna,trzecia, w intencji meza dla jednej
z forumowiczek:) ona modliła się w intencji meża dla mnie ale ani u niej ani u
mnie nie ma owoców wymiernych w postaci wyżej wymienionego. Niemniej jednak
wierzę,że dostałyśmy wiele łask.. może siebie przede wszystkim? Starałysmy sie
nie prosić o mężów imiennie a żeby nas nie kusiło narzucanie woli Bożej i to
tez bylo juz łaską sama w sobie,że a siłę nie modliłysmy się o powrót do byłych
narzeczonych.
- Moja czwarta NP dotyczyła
katastrofalnej sytuacji rodzinno-mieszkaniowo-zawodowej... Wiedziałam,że muszę
coś zmienic i podjąć radykalne [nie “letnie” ale stanowcze] decyzje bo miałam
bardzo wiele do stracenia ale nie wiedziałam jak i byłam jak dziecko we mgle,
sparaliżowana nie potrafiłam podejmować decyzji mimo terapii, mimo wsparcia
przyjaciół. Nie było też w okół dobrych perspektyw zawodowych. Pustynia. Wiedziałam,że
NP to jedyny ratunek i rozwiazanie. Modliłam się o jakiekolwiek rozwiazanie z całkowitym
otwarciem na wszystkie scenariusze i to chyba był klucz do bycia wysłuchaną...
W przed ostatnim dniu cześci błagalnej dostałam propozycję pracy w Paryżu – na
bardzo ale to bardzo dobrych warunkach. W minutę podjęłam decyzje, całe życie
spakowałam w dwie walizki i wyjechałam 3 miesiace pozniej. Paryska przygoda to
prawdziwy rollercoaster i zupełnie inny nowy rozdział mojego życia. Maryja poza
pracą dała mi możliwość odcięcia się od byłego narzeczonego, zaczęcia od nowa, wspólnotę
młodych, dała cudowne zakonnice, które wspierały szczególnie na początku i nie
wiem czy [widzę to dopiero teraz] nie dała mi przypadkiem miłosci innego
mężczyzny?
Dodam tylko,że w Paryżu jest
Kaplica Cudownego Medalika, na rue du Bac i mimo,że byłam tam juz kiedyś lata
temu z wycieczką to dopiero teraz podeszłam do wizyty świadomie a na mojej
szyji zawisnął cudowny medalik. Staram sie go też od czasu do czasu “wciskać”
znajomym i bliskim mi ludziom.
-
Bóg i Maryja mają to do siebie,że niczego nie
narzucają i mimo,że dostałam od nich pakiet szturmowy na przetrwanie kolejnych
miesięcy rozpaczy po rozpadniętym związku to jak przyszedł moment próby to
poległam z kretesem. Odnowiłam kontakt z moim niedoszłym meżem i niestety
mimo,że dla niego był stricte koleżenski dla mnie nie i zaczełam wsiakać coraz bardziej
w relacje, która na ten moment nie miała przyszłości i ze wszystkich znaków na niebie i ziemi wynika,że w ogole. W tym samym czasie w moim
życiu pojawił się mężczyzna, który wydawał sie być naprawdę dobrym materiałem
na partnera… wierzący, chcący zachować czystość przedmałżeńską, stabilny
finansowo i tak dalej. Niestety pojawienie sie kogoś kto wyrwał moje serce z
korzeniami i nadal je trzymał w kieszeni sprawiło,że narobiłam głupot, o
których na dodatek dowiedziało się mnóstwo osób. Zaczęłam kolejną NP w intencji
wyprostowania życia uczuciowego tak jak chce Maryja… i tylko z tym
zastrzezeniem odmawiałam tą NP. Nawet jak chiałam jej coś narzucić to gryzłam
się w język. Historia jest spektakularna ale nie chce jej opiswać bo obfituje w
wiele szczegółów bardzo personalnych. Niemniej jednak ponownie jak w ostaniej
NP najbardziej znaczące rzeczy rozegrały się w przedostani dzień części
błaganej. Efekt był taki, że mój były nadal podtrzymywał niechęć do bycia razem
i bycia w powaznym związku w ogole, a nowopojawiony mężczyzna z bardzo niezdecydowanego stał się niezwykle zdeterminowany by być ze mną w związku.
Zostały mi jeszcze niespełna 3 tygodnie tej Nowenny i będę się wsłuchiwać to co
chce ode mnie Maryja. Od 2,5 roku nie bylam w zadnym zwiazku, kazdego
wartosciowego faceta spławiałam, nie dawałam nawet najmniejszej szansy na relację. Boje
się, nie wiem czy jestem w stanie być z kimś żywiąc tak silne uczucia do mojego
niedoszłego męża, nie wiem czego chce dla mnie Maryja i nie jestem w ogole
przekonana do tego związku ale mam wrażenie,że ona delikatnie podsuwa swoje
rozwiazania i nie chce po raz kolejny ich przegapic. Czasem sie boję,że Bóg
straci do mnie cierpliwosc i zostanę sama na zawsze.Czasem mam do niego pretensje, ze przeczołgał mnie przez prawdziwe pole minowe.. dlaczego dał mi tamtego człowieka, zabrał i na dodatek nie wyzwala mnie z uczucia... a mija już 2,5 roku... zbliża się 30stka.. wiec i "ten czas" kiedy cały świat ma dzieci o brączki an palcu a ja nie umiem sie z nikim związać.
W głowie mam następną Nowennę. Od
bardzo dawna już chciałam pomodlić sie o nawrócenie i wyzwolenie z egoizmu
mojego byłego narzeczonego. Mimo,że dla niego jestem już rozdziałem zamknietym,
i żyje jak chce to mam takie poczucie,że jesli ja sie za niego nie pomodlę to
kto? Poza tym czy jest lepsza forma prosby o uwolnienie z egoizmu niż
poświecenie 1.5h przez 54 dni by Maryja pomogła jemu nie zmarnowac zycia? Drugą
osobą, o którą chcę się pomodlić to mój tata, katolik okazjonalny… Wiem,ze będę
czuła i wiedziała za kogo i kiedy odmawać różaniec bo każda z intencji była dla
mnie bardzo ważna i przychodziła w porę. Mimo zwątpień wiedziałam,że to jest
jedyna taka opcja. Boję się ataków szatana bo potrafi naprawdę przejść samego
siebie jeśli mu w czymś przeszkadzam (wiem,że ostatecznie jestem po stronie
Boga i nic mi nie grozi) i boje sie,że modlac sie za człowieka, który tak
bardzo mnie zranił ponownie się w nim zakocham….
To chyba tyle.. chciałam Wam
pokazać jak Maryja ubogaca życie i jak warto i jak trudno jej oddac stery.
Zerwane narzeczenstwo nadal rzuca sie cieniem na moje zycie i mimo,ze na poziomie racjonalnym wiem ze
to chyba nie byl chlopak dla mnie to nie umiem isc do przodu… ale ufam… ufam i
bedę to powtarzać przez łzy… że Ona wie najlepiej….
Może moje świadectwo komuś pomoże?