Loading...

O pokorze | Forum Nowenny Pompejańskiej

Lokalizacja tematu: Forum » Różności » Propozycje
Monika
Monika Lut 13 '14, 13:12
o pokorze:

"Gwiazdy spadają. Cudownie świeciły w nocy, ale wyczerpały się. Nabrały bowiem przekonania, że są samowystarczalne od słońca. 
Podobnie jest czasem z ludźmi wierzącymi. Początkowo potrafią być szlachetni, bardzo rozmodleni, z wieloma inicjatywami do czynienia dobra. Stają się doceniani. Ale upadają. Kończą się. Czasem wystarczy trudne przeżycie, krytyka, trudne posłuszeństwo, cierpienie czy niepowodzenie. Ugodzi wtedy w samo serce pychy i buntują się, pojawia się uraza, protest.

Dlatego możemy mieć niezliczone ilości darów, charyzmatów, ale jeśli nie mamy POKORY, w jednej chwili stracimy wszystko. Możemy czynić dobro, pomagać innym, ale jeśli nie czuwamy nad własnym "ja" - nadymamy się próżnością - jesteśmy jak gwiazda bliską upadku.

Dlatego pamiętajmy, że:
1. Nie wystarczy czynić dobro. Trzeba je czynić, lecz przypisywać Bogu, a nie sobie.
2. Czynienie dobra może być fałszywą okazją, by zdobyć uznanie lub rozsławić swoje imię
3. Jeśli czynimy dobro, a w zamian odbieramy zło, i dlatego przestajemy czynić dobro, znaczy to, że szukaliśmy własnej chwały.

"Boże Ty mnie pragniesz"
Jan Efrem Bielecki OCD
Iwona
Iwona Lut 13 '14, 13:29
Pokora otwiera spojrzenie duchowe na wszystkie wartości świata. Ona, która zakłada, że nie ma zasługi, a wszystko jest darem i cudem, powoduje, że człowiek wszystko zdobywa. Pokorny - staje się natychmiast duchowym bogaczem.
~ Max Scheller
Monika
Monika Lut 13 '14, 13:50
ja odpowiem za siebie - staram się być pokorna choć często tej pokory mi brakuje. Co do definicji człowieka pokornego - nie umiem tego ładnie ubrać w słowa ale ten tekst wyraża chyba to co chciałabym napisać:




ks. Marek Dziewiecki


Pokora czy upokorzenie?

Człowiek pokorny jest świadomy 
swej godności i swoich ograniczeń.

Dojrzały chrześcijanin to człowiek pokornego serca. Chrześcijańska pokora nie ma jednak nic wspólnego z pogardą wobec własnej osoby, z poniżaniem samego siebie, z dostrzeganiem w sobie wyłącznie negatywnych cech czy z zapominaniem o niezwykłej godności, jaką ma każdy człowiek. Bóg stworzył nas na swój obraz i podobieństwo i dlatego każdy z nas ma nieskończoną wartość w Jego oczach. Jesteśmy aż tak cenni, że Syn Boży ofiarował za nas własne życie, potwierdzając w ten sposób, że los każdego z nas jest dla Boga ważniejszy niż Jego własny los!

Na czym w takim razie polega dobrze rozumiana pokora? Otóż człowiek pokorny to ktoś, kto uznaje całą prawdę o sobie. Taki człowiek wie, że życie, godność, łaskę zbawienia, wolność i zdolność do miłości, że wszystko to otrzymał zupełnie za darmo, bez najmniejszej nawet zasługi ze swej strony. Właśnie dlatego człowiek pokornego serca jest najpierw kimś wdzięcznym. Jest kimś ogromnie wdzięcznym Bogu i ludziom za niezwykłe dary, które otrzymał. Człowiek, któremu brakuje pokory, odkrywa to, jak bardzo potrzebuje pomocy Boga i bliźnich zwykle dopiero wtedy, gdy jest poważnie chory albo gdy czuje się opuszczony, zapomniany, niekochany. Tymczasem człowiek pokornego serca nieustannie dziękuje Bogu i ludziom za otrzymane dary, bez których nie byłby w stanie istnieć. Taki człowiek czuje się jak bezradne dziecko w tym wielkim i tajemniczym świecie, ale jak dziecko, które jest bezpieczne w ramionach kochającego Boga Ojca.

Człowiek pokorny jest nie tylko kimś serdecznie wdzięcznym, ale też kimś bardzo czujnym. Taki człowiek uznaje bowiem nie tylko fakt, że swe istnienie i swoją godność zawdzięcza komuś innemu. Uznaje też inny fakt, a mianowicie że jest kimś wielkim i jednocześnie kimś ogromnie zagrożonym. Każdy z nas jest kimś wielkim, gdyż jest w stanie myśleć, kochać i postępować na podobieństwo Chrystusa. Żadne zwierzę nie zostało obdarzone przez Stwórcę podobnymi talentami i możliwościami. Z drugiej strony człowiek pokornego serca ma świadomość, że jest kimś zagrożonym z zewnątrz i od wewnątrz. Z zewnątrz jesteśmy zagrożeni przez tych ludzi, którzy nie kochają, którzy ulegają egoizmowi, którzy prowadzą nas na pokuszenie. Symbolem kogoś zagrożonego z zewnątrz jest biblijny Józef, syn Jakuba, sprzedany do niewoli przez własnych braci. Człowiek pokornego serca pamięta także o tym, że jest kimś zagrożonym przez samego siebie: przez własną słabość, naiwność, ignorancję i grzeszność. Symbolem krzywdzenia samego siebie jest syn marnotrawny z przypowieści Jezusa. Syn ten miał wspaniałego ojca, który mądrze go kochał i szlachetnie wychowywał. Mimo to syn wybrał błędną drogę życia.

Człowiek pokorny pozostaje zawsze człowiekiem czujnym i zdyscyplinowanym po to, by nie utracić otrzymanego daru życia, miłości i wolności. Taki człowiek wie, że najpiękniejszą formą pokory jest świętość, czyli realizowanie Bożych, a nie własnych — choćby najpiękniejszych - pragnień i aspiracji. Wzorem pokory jest Maryja, która uwierzyła, że Bóg ma dla niej piękniejsze plany od jej własnych aspiracji i marzeń. Człowiek pokornego serca każdego dnia od nowa pragnie spełniać Boże pragnienia, czyli dorastać do świętości. To człowiek, który poważnie traktuje Boże marzenia i otrzymaną od Boga godność dziecka Bożego. Równie poważnie traktuje też własną słabość, gdyż wie, że powołanie do świętości nosi w kruchym naczyniu ludzkiej natury, zranionej skutkami grzechu pierworodnego oraz skutkami grzechów kolejnych pokoleń ludzi tej ziemi.


opr. mg/mg


Edytowany przez Monika Lut 13 '14, 13:52
Monika
Monika Lut 13 '14, 14:25
Cytat z martra człowiek pokorny to też człowiek żyjący w bojaźni bożej.

myślę, że masz racje - z tym, ze ta bojaźń to nie strach przed Bogiem tylko bycie posłusznym Jego poleceniom danym nam choćby w Dekalogu :)
Dorota
Dorota Maj 15 '17, 22:23

Co jest fundamentem naszego życia duchowego?...ks. Michał Olszański

(Może będzie długo, ale  uważam, że bez tego nie postąpimy w znajomości Boga – może dlatego stoimy w miejscu, choć mnożymy modlitwy itp. rzeczy czynimy)

 

Nietrudno się domyśleć, że tym fundamentem jest pokora. A czym jest pokora? Pokora nie jest poniżaniem samego siebie, lecz jest prawdą o sobie samym w obliczu majestatu Boga. A nie ma innej prawdy, niż tak - że wobec Boga jesteśmy nicością. Święty Paweł w liście do Galatów napomina nas tymi oto słowami: „Kto uważa, że jest czymś, gdy jest niczym, ten zwodzi samego siebie.” – a w psalmie 39 czytamy: „życie moje jak nicość przed Tobą”.


Wzorem takiej postawy jest sam Jezus, o którym święty Paweł pisze w liście do Filipian takie oto słowa: „Jezus istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi. A w zewnętrznym przejawie, uznany za człowieka, uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci - i to śmierci krzyżowej.”
Jezus będąc Bogiem uniżył samego siebie przyjąwszy postać człowieka - postać stworzenia - a my tak często będąc ludźmi nie chcemy się uznać za istoty stworzone - lecz chcemy skorzystać z każdej sposobności, aby na równi być z Bogiem - zachowujemy się całkiem odwrotnie niż Jezus.


Bóg stał się nicością - można powiedzieć, iż dla Jezusa faktycznie to był wyczyn, bo uznał się za kogoś, kim nie jest - a my mamy się uznać tylko za tego, kim naprawdę jesteśmy.
Jednakże samo poznanie tej nicości, nie jest jeszcze pokorą. Św. Franciszek Salezy stwierdził: „Uświadomienie sobie swej nicości nie czyni nas jeszcze pokornymi, sprawia tylko, że nie jesteśmy już głupcami”. Do pokory potrzeba nam jeszcze pokochać naszą nicość wobec Boga, pogodzić się ze swym ubóstwem.


Święta Tereska od Dzieciątka Jezus napisała w swym dzienniczku takie oto słowa: „Pan uczynił mi wielkie rzeczy, a z tych największą, że mi tak jasno ukazał moją nicość, moją nieudolność do wszelkiego dobra.” A u progu śmierci dopowiedziała: „Co do mnie, to otrzymywałam jedynie światło do poznania mej nicości. Przynosiło mi to więcej korzyści, aniżeli oświecenie w rzeczach wiary”.


Bo uznanie swojej nicości, czyli tego, że ja sam z siebie - nie jestem zdolny do czynienia dobra - pozwala nam całkowicie rzucić się w przepaść miłości Bożej i tam tonąć, jak kropla wody w oceanie bezbrzeżnym - a to doświadczenie jest źródłem naszego szczęścia. Wtedy to dobrze nam jest w tym poczuciu własnej nicości i radujemy się w Bogu swoim, bo wtedy Bóg jest wszystkim, a my niczym.


Dlatego uznanie naszej nicości wobec Pana - co więcej pokochanie jej - a jednocześnie poznanie wielkości Boga - paradoksalnie rodzi w nas radość, a nie przygnębienie - bo wtedy czujemy, że mimo tej naszej nicości jesteśmy przez Boga nieskończenie kochani. Ta radość uwalnia nas z lęku o siebie samego. Jesteśmy wtedy podobni do dzieci w ramionach Ojca, który obdarza nas pokojem serca.


Kiedy pokochamy naszą nicość przed Bogiem - kiedy będzie nam dobrze ze świadomością, że my nic nie mamy przed Nim, aby zaskarbić Jego miłość - że zawsze jesteśmy tylko żebrakami z pustymi rękoma - niezależnie ile byśmy się modlili i co praktykowali - to wówczas zostaniemy uwolnieni z presji bycia wielkim.


W praktyce pokochanie swojej nicości ujawnia się poprzez nieoburzaniu się, gdy nas ktoś nie doceni, ominie, nie zauważy - na niewymuszaniu dla siebie szacunku, na przyjmowaniu z cierpliwością zarzutów zasłużonych lub zupełnie niezasłużonych. Właśnie po tym poznajemy, że ktoś pokochał swoją nicość.


Jednak człowiek niechętnie godzi się na tą prawdę, że jest nicością, bo każdy chce przypisać coś sobie, uznać, że w pełni jest czegoś twórcą i właścicielem - dlatego my tak często w tych momentach się oburzamy, cierpimy, żywimy żal.


Bo dopóki nie pokochamy swojej nicości - dopóty będziemy się oburzać, smucić się, reagować złością w tych momentach, kiedy przez innych będziemy traktowani jak nicość, lekceważeni jak dziecko.


Brak nam pokory, a przecież bez pokory nie ma świętości, bo ona jest podstawą rozwoju życia duchowego. Święta siostra Faustyna, napisała w swoim dzienniczku takie oto słowa: „Teraz rozumiem, dlaczego jest tak mało ludzi świętych, bo tak mało ludzi jest prawdziwie pokornych.”


Pokora rodzi się z poznania Boga – święty Grzegorz Wielki powiedział takie zdanie: „Oglądający Boga tanieje sam w sobie” – czyli staje się pokornym – on już nie jest w stanie przewartościować siebie bo widzi Boga i siebie w prawdzie.


Człowiek pyszny - nie chce uznać swej nicości przed Bogiem - choć to jest prawdą o nim - chce udowadniać na siłę, że jest kimś - a to męczy jego i męczy innych, którzy z nim przebywają - natomiast człowiek pokorny nie męczy sobą innych.


Dlatego nie bójmy się przyznać przed Bogiem do naszej nicości, bo wówczas nasze problemy znikną – bądźmy jak małe dziecko - ono wie dobrze - że wszystko, co ma jest darem, który otrzymuje za darmo. Bo pokora zakłada, że nie ma zasługi, ale wszystko jest darem i cudem. Właśnie Jezus mówił o pokorze dając nam za przykład małe dziecko, iż mamy się takim stać [Mt:18] Dlatego nie bójmy być nieznaczącym dzieckiem - bo sam Jezus o tym nas zapewnia, że właśnie taki - przekonany o swojej nicości - jest największy w Jego Królestwie.


Święta Tereska podała piękną definicję dziecka Bożego: „być dzieckiem Bożym to uznawać swoją nicość, oczekiwać wszystkiego od Boga, to następnie nie przypisywać sobie dobra, które się pełni oraz nie zniechęcać się swymi błędami.”
Rozważajmy tą prawdę o naszej nicości przed Bogiem, a zarazem o nieskończonej miłości Bożej do nas - rozważajmy ją tak długo, dopóki ta prawda w duchu nas nie ucieszy.