"Wszędzie będę opowiadać o miłosierdziu, które mi wyświadczyłaś."
witam, kiedy w jednej chwili traci się wszystko co się ma, kiedy ludzie (lekarze) to mało człowiek szuka wsparcia w wierze... sytuacja która się w moim życiu wydarzyła potwierdziła powiedzenie " jak trwoga to do Boga"...
dwie NP dwa cuda, dziś kolejna NP i wierze, że będzie wysłuchana... Zawsze uważałam się za osobę cierpliwą, ale czekanie na cud okazało się trudne, bardzo trudne... ale dałam rade... Diabeł nie spał, kusił, odciągał, mieszał w głowie, wszystko sie sypało, nic nie było jak powinno i mimo że nie jest tak jakbym tego chciała to intencje w których się modliłam spełniły się... A teraz dowód na cuda... a więc mój chłopak (nie bardzo wiem czy nadal nim jest) miał wypadek w pracy za granicą ( w październiku), pierwsza nowennę zaczęłam 1 listopada błagając by mój chłopak obudził się ze śpiączki...gdzie opinia lekarzy brzmiała mniej wiecej tak " prosimy przygotować się na najgorsze, nic więcej nie możemy zrobić", stan ciężki, połamane nogi,ręce, kręgi szyjne, krwiaki w mózgu, śpiączka farmakologiczna... jak lekarze nie mogli to została Maryja, nic do stracenia... było ciężko, ja sie modliłam, a jego stan coraz gorzej, zamiast się wybudzić po odstawieniu leków to spał do ok 6 stycznia. Brak reakcji, lekarze załamują ręce bo już wszystko zrobili a tu coraz gorzej... zawsze jak się żegnaliśmy to mówił " nie zapomnij" ja pierwszy raz zapytałam " czego" na co dostałam odpowiedź " oddychać" i przez kolejne razy prosiliśmy się o to nawzajem a nagle dowiedziałam się że nie jest w stanie sam tego robić, że maszyna pomaga mu żyć... więc się modliłam bo tylko to mi zostało... święta się zbliżały, jego siostra miała mnie już dość i moich zapewnień o cudzie... nowennę skończyłam 25 grudnia, 28 jego siostra " nic już nie mów, miał być cud a nie ma"... wszystko nie tak jak powinno, ale kto nie próbuje ten nie traci, kilka dni przerwy i kolejna nowenna tym razem aby mój chłopak odzyskał w pełni zdrowie i siły (1 styczeń)...jak tak nie pomogło to moze inna intencja pomoże, ale ok 6 stycznia obudził się mimo że lekarze nie dawali mu na to szansy... nowenna rozpoczęta, ciężko ale jak się cos zaczyna to się kończy... a zwłaszcza że znów pozytywne nastawienie lekarzy " nie robić sobie nadziei, może nie słyszeć, nie mówić, nie rozumieć mowy, poleceń, być cofnięty intelektualnie, jak i nie samodzielny fizycznie"... za wiele tego może, nic pewnego... nowenna trwa a on po wielu dniach od wybudzenia zaczyna zapamiętywać osoby które są przy nim, reagować na polecenia, ruszać się, nie tylko dłońmi i szyją... koniec nowenny, opinia lekarzy: wszystko wskazuje na to ze będzie samodzielny fizycznie jak i intelektualnie, rozumie, mówi, reaguje... niestety mały szkopuł, wypadek zostawił taką traumę że zapomniał całe 26 lat wstecz... no i tym o to sposobem kolejna 3 nowenna by i tym razem Maryja pomogła w co wierze, i mam nadzieję że będę mogła potwierdzić moje słowa...
Nowenna 3 zakończona, już jakiś czas temu ale chciałam sie upewnić wiec teraz z czystym sumieniem wiem, że pisze prawdę, nowenna trzecia została wysłuchana... Wszystkie intencją w których się modliłam spełniły się... Obudził się , jest coraz sprawniejszy fizycznie jak i intelektualnie, coraz lepiej mówi, szybciej myśli, no i najważniejsze wszystko dość szybko sobie przypomina... jest tylko w kiepskiej kondycji emocjonalnej, ewidentnie ma depresje mimo że sam twierdzi, że nie ale zamyka się przed ludźmi, nikogo nie dopuszcza do siebie a tym bardziej mnie... Ja uważam, że jest zawstydzony tym że nie jest jeszcze tak jak przed wypadkiem, potrzebuje czasu by to zaakceptować, jak powiedział "boi się że nie potrafi już kochać", powtarza że chce być sam, używa wymówki typu ja jestem młoda a on chory po wypadku, ale nie poddam się po takim czasie... a podobno cierpliwość Niebiosa przebija... I kolejna 4 Nowenna, tym razem by pozwolił sobie na uczucia, by się nie bał miłości...
Już jest nowy numer:
Z O B A C Z !