Loading...

Nie mam już siły i wzrasta bunt... | Forum Nowenny Pompejańskiej

Lokalizacja tematu: Forum » Różaniec » Trudności z różańcem
Assisi
Assisi Kwi 1 '14, 10:54
Może część z Was kojarzy moją historie.... mniej wiecej dwa tygodnie temu skończyłam swoją 6NP i 7NP  w intencji uzdrowienia z niedojrzałości mojego byłego narzeczonego, podejmowaniaprzez niego decyzji jakich chce Maryja i w intencji zdrowia i potrzebnych łask dla babci, która była bardzo chora. Moja babcia odeszła w niedzielę..... Mieszkam zagranicą i na gwałt organizuję loty (nie mam bezpośredniego połaczenia) urlop....  Jest we mnie duzo buntu.. i to nie jest ten sam bunt,  kiedy to bylam zła na Boga, ze nie oddał mi narzeczenstwa (w takiej itnencji była moja pierwsza NP)... Taki niedojrzały i roszczeniowy.. czuje,ze ten kryzys siega głębiej i dalej.  Jestem zła bezsilna zrezygnowana i w

ogole...  nie modle sie prawie, nie mam siły, tylko za  dziecko adoptowane duchowo. Ledwo brnę przez rekolekcje ignacjanskie, skrajajac medytacje do minimum.. bojac sie,ze zamykam się na łaski ale nie mam siły...miało mi po nich ulżyć...  Jestem zła,że nie wiem co bedzie dalej z moja praca i mieszkaniem - pod koniec czerwca muszę podjac decyzje czy wracam do Polski czy zostaje zagrancia, w jakim kraju i w jakim miescie będę żyć, nie wiem jaka podjac decyzje, jestem zla,ze nie mam partnera, a kazdego jaki sie pojawi blokuje i znajduje w nim wadę, nawet nie pozwalam sie zblizyc lub po prostu nic nie czuj...nie mam sily na wychodzenie na randki (tez nie ma z kim)... większość dorosłych mężczyzn inteesuje raczej życie średnio "po bożemu" a ja tak nie chcę nawet  nie umiem nie zyc "po bozemu" . Jjestem zla ze moj były narzeczony idzie do przodu... a najbardziej jestem zla ze to zycie jest piekne beze mnie a moje uczuciowe to jakaś porażka. Zyczę mu dobrze, wybaczyłam mu  ale czemu los tak nierówno rozdał karty? on porzucił i spadł na cztery łapy a ja miotam siejak ryba bez wody...?  Czas leci, mam juz tyle lat ile mam i co? to przestaje byc juz smieszne.... umarla babcia a ja nawet nie umiem do tego podejsc tak jak powinnam, ten moj zal jest jakis taki żaden.... MOCNO I BARDZO JA KOCHAŁAM.. a zachowuje sie jakby mnie to nie obeszło co absolutnie nie jest prawdą......odmawialam te dwie NP i co? Babcia umarła... Były narzeczony-  nie wiem co, moze dojrzał i ozeni sie z inna, nawet nie zlozyl mi kondolencji... jak ja w ogole moge myslec o nim kiedy umarła moja babcia, ktora dała mi 100000000000 razy wiecej niz on??? nie wiem... nie mam na pewne rzeczy wplywu.. jestem zla w koncu,ze nie doceniam tego co mam a Bog daje mi tak wiele!!!! mam zdrowie, kase, rodzine! przyjaciol! podrozuje! jestem zla,ze tego nie doceniam... jestem zla bo wszystko co robie wydaje mi sie,ze robie zle, odczuwam zle, interpretuje zle... mam juz dosc szukania pocieszenia i słuchania chociażby w rekolakcjach pytan 'czy chcesz byc uzdrowiony? czy napawde?'. No jasne,ze chce!!! tylko co ja mam jeszcze zrobic?? juz sie przyznałam,ze bez Boga nic nie mogę, juz odmawiałam NP, trwam w modlitwach, planuje następne za kolejnych mi bliskich ale jakos tracę sens....akty strzeliste nie pomagaja... tylko beznadzieja w okol.. marazm duchowy i bezsens... nawet nie mam silyzapytac co robic.

Edytowany przez Assisi Kwi 1 '14, 10:56
Weronika JG
Weronika JG Kwi 1 '14, 11:07

<przytul>

po pierwsze kondolencje za Babcie ,a po drugie..........w każdej chwili może wydarzyć sie coś co w sekunde uczyni Cie szczęśliwą. Ja w to wierzę:)może powinnas przestac juz o tamtym myslec , bo to Cię blokuje jak mniemam...

Ile masz lat?

Assisi
Assisi Kwi 1 '14, 11:26
Weroniko, dziękuję. 

Co do faceta to naprawde uwierz, mi że przeszłam przez wsyztskie możliwe fazy od błagan o niego, po akceptacje, wybaczenie, modlitwy za niego, i za mnie... rozpacz, NP, Msze o uzdrowienie,akty poswiecenia na Jasnej Gorze, modlitwy o uwolnienie, nowenny do sw. Jozefa, na pcozatku prosby o to bysmy sie zeszli (jego decyzja o rozstaniu) pozniej otworzylam sie na wolę Boga i powtarzanie,ze jesli bycie  znim ma mnie od Boga oddalic to ja nie chce, prosby, błagania o uwolnienie od tego uczucia. Troche odpuszcza ale we wrzesniu mina trzy lata od zerwania... zareczylismy sie w Wielkanoc. Łatwo powiedziedz "nie myslec"... jak mysli same wchodzą nieproszone. Juz nie mam siły ich blokowac nawet. 

Mam 27 lat.

Edytowany przez Assisi Kwi 1 '14, 11:27
Weronika JG
Weronika JG Kwi 1 '14, 11:33

:( rozumiem Cię:)


pozwól sobie w takim razie na żal , łzy i niczego nie blokuj, nie steraj sie być dzielna na siłę, bolesne rzeczy przeżywa się boleśnie.........błogosławieni , którzy cierpią i płaczą...:*

Monika
Monika Kwi 1 '14, 12:53
Myślę, że jesteś dla siebie zbyt surowa.

Potrzeba czasu na pogodzenie się z pewnymi sprawami. Ze stratą najbliższych, ukochanych osób pogodzenie trwa najdłużej i jest najboleśniejsze. Może powinnaś wypłakać swój ból po stracie narzeczonego, żeby w końcu poczuć się wolną i dać Jemu prawdziwą wolność (od swoich myśli i uczuć do Niego) ?

Co do uczuć po stracie Babci - myślę, że reagujesz tak bo to reakcja obronna Twoich myśli, wyparcie. Inaczej byś reagowała będąc na miejscu, patrząc na Babcię... i pewnie się tak stanie, jak bedziesz już mogła pochylić się na Jej trumną...

Wiele w Tobie smutku, żalu, zniechęcenia ale to wszystko ma swój sens. Pewnie teraz tego nie widzisz ale na pewno za jakiś czas przyznasz mi rację. Trudno powiedzieć ile musi upłynąć tego czasu ale jestem pewna, że w końcu znajdziesz ukojenie.

Nie wiem czy to bedzie dla Ciebie jakąkolwiek pociechą ale my z Mężem odmawialiśmy w tamtym roku dwie NP, za dwie osoby. Obie te osoby były nam bardzo bliskie i obie zmarły. Jedna w październiku, druga w listopadzie. Wtedy też przyszła jakaś niemoc, niechęć, żal do Boga mimo tego, że od początku miałam w głowie "bądź wola Twoja, cokolwiek ona oznacza" - nie podjęliśmy kolejnej Nowenny w żadnej intencji, zarzuciliśmy wspólną modlitwę (oprócz tej wieczornej z dziećmi mieliśmy jeszcze nasza, wspólną). Ta sytuacja trwała prawie do końca stycznia tego roku. Dopiero wtedy miałam siłę zaproponować Mężowi kolejną wspólną Nowennę. wtedy też powróciliśmy do naszej wspólnej modlitwy, takiej dodatkowej.

W sercach dalej jest smutek z powodu straty ale jest dużo lżej. 

Ty też w końcu osiągniesz pokój serca. Daj sobie i Bogu czas. 

Ściskam serdecznie i składam Ci wyrazy szczerego współczucia z powodu straty Babci.

Iwona
Iwona Kwi 1 '14, 15:16
Czy nie lepiej odkrywac wole Boza kazdego dnia a jaki to komfort spokoju.
Assisi
Assisi Kwi 1 '14, 16:27

Moniko, dziękuję za te słowa... może mam taki moment po prostu kryzysu i po burzy ale  i pogrzebie przyjdzie ukojenie. 


Iwono, Anno, przepraszam ale.... moja frustracja się wzmaga po takich postach.. ile razy można krzyczeć żeby się tym zajął, oddawać, proszę, nie wmajajcie mi,że tego nie robię, robie kilka razy dziennie... bo własnie chyba o to się moja złość i rozpacz robija,że staram sie mu oddawać, bez narzucania swojej woli a nie wychodzi. Długą drogę przeszłam do tego momentu oddawania w jakim jestem teraz. Może nie mam w sobie tej łaski oddawania z takim zaufaniem jakie macie wy. Widać coś musze robić źle. Co tez mnie wkurza bo nie wiem co robię źle! ale bynajmniej nie wmawiam sobie,ze "się nie da zapomniec" bo próbuję od bardzo dawna i gdybym tylko potrafiła to zmieniłabym myslenie w drugą strone, na logike czemu chciałabym sie meczyc latami z natretnymi myslami... 

Niemniej jednak dziękuję za odpowiedz. 

Monika
Monika Kwi 1 '14, 17:12
A zastanawiałaś się nad wizytą u psychologa? Przepraszam, że tak pytam ale szukam jakiegoś wyjścia z Twojego dołka. Nie wiem na pewno czy takiej pomocy potrzebujesz (w sensie psychologicznej) ale pewnie rozmowa ze specjalistą, chociaż jedna nie zaszkodzi.

Ja wierzę, że to tylko wszystko po prostu się nawarstwiło i dlatego tak Cię przygniata. Dobrze, że nie rezygnujesz całkiem z modlitwy - nawet modlitwa za kogoś dobrze wpływa na nasze wnętrze.

Trzymaj się Kochana!



P.S.

Udało Ci się zabukować bilet do domu?

Assisi
Assisi Kwi 1 '14, 17:25
Nie przepraszaj, bo to bardzo dobry trop :) Byłam na terapii, w sumie około rok. U psychologa, który prowadził moj kurs przedmalzenski. Fanatstyczny katolicki terapeuta, jeśli ktoś na terenie Łodzi będzie szukał to polecę bez zastanowienia! Nie kontynuowałam jej bo wyjechałam z Polski ale może faktycznie powinnam poszukać alternatywy. 


Udało mi się, co ciekawe dzięki kupowaniu biletów zajrzałam na swoje konto i odkryłam,że nie przelano mi wypłaty za marzec... jakby "radości" było mało.. ale już zainterweniowałam w tej sprawie. Dziękuję za troskę, lecę do Polski w środę, pogrzeb w czwartek, dzień później juz wracam. 



Kasia
Kasia Kwi 1 '14, 17:28

Assisi, ja na Twoim miejscu przestałabym się modlić za byłego narzeczonego, może dzięki temu szybciej zapomnisz o nim. Ja jestem w trakcie odmawiania NP za kogoś kto mnie zostawił z dnia na dzień, za 9 dni kończę modlitwę i obiecałam sobie, że to jest pierwsza i ostatnia NP w jego intencji. Rozpoczęłam ją jeszcze zanim ten ktoś odszedł, modlę się o wszelkie łaski dla niego, ale czuję w środku, że aby nie dręczyć się myślami o przeszłości, żeby za dużo nie wspominać, muszę się odciąć całkowicie, a niestety wypowiadając codziennie 3 razy intencję dotyczącą tego chłopaka nie jest możliwe zapomnieć.

Rozumiem całkowicie co przeżywasz, na pocieszenie mogę tylko dodać od siebie, że 27 lat, to na prawdę jeszcze młody wiek i wszystko przed Tobą. Ja mam już 32 i też nieraz panikuję, że nic dobrego mnie już nie spotka, a już na pewno nie trafię na prawdziwie wierzącego chłopaka. Ale wolę nie mieć męża wcale, niż takiego, który będzie krzywo patrzył na moją wiarę.

Monika
Monika Kwi 1 '14, 17:30
To może faktycznie warto pogadać z kimś kto się zna na tych naszych wewnętrznych trybikach. 

Znajdziesz w końcu swoją drogę do szczęścia i pokoju ducha. Wierzę w to :)


Assisi
Assisi Kwi 1 '14, 18:09
Cytat z Kasia

muszę się odciąć całkowicie, a niestety wypowiadając codziennie 3 razy intencję dotyczącą tego chłopaka nie jest możliwe zapomnieć.



Myslalam dokaldnie tak samo, i to byla moja ostatnia NP za niego.  Jakbym czytała siebie w Twoim jednym komentarzu..

Dziękuję Wam dziewczyny.. jak trochę ochłonę to wezmę się za nowennę do Matki Rozwiazujacej Węzły, pewnie jak skonczę ignacjanskie bo w takim pędzie jak żyje teraz to niczego dobrze nie odmówię. 


Dziękuję Wam wszystkim raz jeszcze i każdemu z osobna. 

Edytowany przez Assisi Kwi 1 '14, 18:09
Assisi
Assisi Kwi 1 '14, 18:11
Nie wiem tylko gdzie jest ta cienka granica miedzy rezygnacja ze swoich planów a modleniem sie o konkretne łaski. Wiaodmo,ze trzeba się modlić z otwartością na każdą ewentualność i mówić 'Bądx wola Twoja' ale chyba trudno nie zatracić tej granicy... poza tym zawsze jednak pojawia się rozczarowanie... chyba,ze tylko ja mam takie opory przed przyjeciem do wiadomości boskich rozwiązań. 
Monika
Monika Kwi 1 '14, 18:13
Cytat z Assisi chyba,ze tylko ja mam takie opory przed przyjeciem do wiadomości boskich rozwiązań. 

myślę, że nie tylko Ty :) ale to nic złego, jesteśmy ułomnymi duchowo ludźmi i długa droga przed nami na drodze do pełniej pokory wobec Boskich planów.
Iwona
Iwona Kwi 1 '14, 20:12
Tak uzytkowniczko prawda ja dopoki cierpialam, dopoki mnie Bog nie nauczyl  ufac bezgranicznie.Teraz zalezy mi tylko, zeby wlasciwie odczytac wole Boza  i zgodnie z nia zyc.
Iwona
Iwona Kwi 1 '14, 21:37
To przylgniecie do Boga zajelo mi 20 lat dobrze ,ze zdazylam przed smiercia.Mam na mysli nauke bezgranicznego zaufania.Albo ufasz Bogu albo sie martwisz  czlowieku - musisz cos wybrac?.Tych dwoch rzeczy pogodzic sie nie mozna.Doszlam do takiego rozumowania ,no i nie martwie sie ,nie planuje ,wstaje rano i pytam Boze co dzisiaj masz dla mnie w swoich planach.No ale zajelo mi to szmat czsu szkoda, ze ta nauka trwala tak dlugo.