Loading...

Załamanie i zwątpienie | Forum Nowenny Pompejańskiej

Justyna
Justyna Sty 18 '15, 17:03

Temat powrotów dwojga ludzi wzbudza chyba wiele kontrowersji na tym forum. Pozwolę sobie przedstawić swój pogląd.
Ja co prawda ani o miłość ani o powrót się nie modlę, bo niedługo wychodzę za mąż. Mężczyznę mam jednak wymodlonego. Aczkolwiek dla mnie miłość jest miłością. I nieistotne czy połączona jest sakramentem czy nie - grunt to w niej trwać, potrafić się poświęcić, czasem i nawet cierpieć. Z tego co widzę to osoby, które zanoszą takie intencje nie mają już 16 lat więc zapewne wiedzą czym jest miłość a czym ślepe zauroczenie. Pamiętać należy również, że każde z tych osób ma inną historię i inne doświadczenia. To cudnie, że chcemy komuś coś przekazać, pomóc, ale nie przeżyjemy życia za nikogo i czasem nawet jeśli ktoś robi głupotę to samemu musi się o tym przekonać. Podzielam zdanie, iż nie każde rozstanie jest naznaczone ręką Boga. Tak jak Bóg nie może wpływać na naszą wolę, nie może też kierować naszymi czynami. Nie wszystko dzieje się z woli Bożej, niestety. Często robimy wiele rzeczy z woli tego, który nas kusi. Także najgłupszym co usłyszałam podczas pogrzebu chłopaka, który popełnił samobójstwo było zdanie "Bóg tak chciał". Nie, to nie Bóg tego chciał. Tego chciał ten, który do tego samobójstwa go popchnął.

Często wielu ludzi idzie przez życie po omacku i dokonuje wielu błędów. Nie każdy związek kończy się z winy "tej drugiej" osoby. Jest mnóstwo małżeństw, które zanim wstąpiło w sakramentalny związek małżeński musiało przejść długą drogę pełną bólu a nawet i rozstania. Skoro więc teraz są małżeństwem to znaczy, że to rozstanie, które wcześniej było, miało sens. A niektórzy pewnie powiedzieliby "nie módl się bo Bóg nie wpłynie na jego wolę". Jasne, że nie wpłynie. Nie wpłynie na niczyją wolę. Ale tak jak zaznaczyła tu Ola, prośba o odmianę serce i zrozumienie nie jest wpłynięciem na wolną wolę człowieka. Bóg może tę osobę odmienić, rozpalić jej serce, a co ta osoba z tym zrobi to już inna bajka. Ale pamiętajmy, że czasem samemu trzeba wyciągnąć rękę, tak jak napisała tu aneciak.
Co to jednak za miłość, która odpuszcza, która się nie stara, twierdzi, że już nie warto?
Owszem, jeśli to trwa latami albo kiedy druga osoba jest w innym związku, wtedy warto odpuścić, oddać to w ręce Boga - on wie czego potrzebujemy i co jest dla nas ważne więc jeśli chciałby aby ta osoba była z nami do końca życia to będzie. Poza tym żadna modlitwa nie pozostaje niewysłuchana. Chociaż nie zawsze jest tak jak recytowaliśmy w intencji. To co powiedział o. Szustak można przypisać, moim zdaniem, bardziej do kogoś, kto modli się już bardzo długo, a ta druga osoba nas zraniła, skrzywdziła i ma już inne swoje życie, a my wciąż byśmy nosili modły i wylewali hektolitry łez.
Jednak jeśli ktoś zaczął się o to modlić, widzi swoje błędy i oddaje w tych intencjach swoje modlitwy, uważam, że to dobrze. Że w ten sposób chce się naprawić siebie, swoje błędy, otworzyć się na słowa Boga, których czasem nie potrafimy odróżnić. Tak jakby było w dzisiejszej liturgii "Mów Panie, bo sługa Twój słucha".  (uwielbiam ten fragment, tak przy okazji).

Uff, rozpisałam się. Pozdrawiam.

Edytowany przez Justyna Sty 18 '15, 17:07
Magdalena
Magdalena Sty 18 '15, 17:30

Bardzo dobrze powiedziane Justyna, myślę tak samo :)

Karolina
Karolina Sty 18 '15, 18:26

Witam:) Justyno jak pieknie i madrze to napisałas!:) Tak to wszystko wytłumaczyłas az chciało sie tego czytac:) Zgadzam sie z Toba w stu procentach a nawet i w dwustu hehe:) Pozdrawiam i wszystkim zycze wytrwałosci w odmawianu nowenny jak i sobie rowniez:)

Marta
Marta Sty 19 '15, 12:32

Mi się wydaje, że to znaczy, że Miłość i tak ma siłę bo Bóg jest Miłością. Nie każda Miłość kończy się ślubem z różnych względów a nie znaczy to przecież, że jej nie było.
Co nie znaczy, że jeżeli się kogoś kocha to można nie brać ślubu jeżeli nie ma do tego przeciwwskazań, ale chyba nie to miała na myśli Justyna, która, jak napisała "niedługo wychodzi za mąż."

Co do mojej historii, dzisiaj byłam odbiorczynią długiego kazania mojego znajomego o tym, że mam już zapomnieć o tym chłopaku i nie stawać się takim beznadziejnym przypadkiem. 
Raczej mnie nie przekonał, i tak uważam, że modlić się za niego mogę a nawet powinnam, zwłaszcza skoro już się tego podjęłam ;) 
Wytrwałość, wytrwałość i cierpliwość przede wszystkim

Justyna
Justyna Sty 19 '15, 14:26

Renato,
jak to Gałczyński napisał w swojej "Balladzie ślubnej":
"Nie byłoby małżeństwa, gdyby nie nasza miłość".
To co napisałam oznacza, iż zanim ludzie wstąpią w związek małżeński muszą darzyć tę osobę miłością. Bo to już nie czasy kiedy to rodzina wybiera nam męża/żonę a my możemy pokochać ją po pewnym czasie. Bez miłości nie ma małżeństwa. I dlatego uważam, że miłość jest miłością. Nieistotnie czy ktoś jest w sakramentalnym związku czy nie - kocha tego człowieka teraz, kochał wcześniej i będzie kochał po ślubie. To co po ślubie można nazwać prawdziwym związkiem, co nie oznacza, że przed związkiem nie było prawdziwej miłości.
Kocham mojego narzeczonego i kochałam go też zanim mi się oświadczył. Nie mówię o nastolatkach, które wielką miłość widzą co tydzień, co miesiąc i jest to dla nich wyłącznie atrakcyjny wygląd czy umiejętność opowiadania niezbyt udanych żartów.

 


Miłość cierpliwa jest,
łaskawa jest.
Miłość nie zazdrości,
nie szuka poklasku,
nie unosi się pychą;
nie dopuszcza się bezwstydu,
nie szuka swego,
nie unosi się gniewem,
nie pamięta złego;
nie cieszy się z niesprawiedliwości,
lecz współweseli się z prawdą.
Wszystko znosi,
wszystkiemu wierzy,
we wszystkim pokłada nadzieję,
wszystko przetrzyma.

(Fragment listu św. Pawła do Koryntian)

 

Nie jestem jeszcze żoną, a moja miłość taka właśnie jest. Nie oceniajmy zaraz każdego związku z góry jeśli nie widzimy na palcu obrączki.

Edytowany przez Justyna Sty 19 '15, 14:31
Justyna
Justyna Sty 19 '15, 16:36

Renato,
żadna z osób, która się tu wypowiedziała nie napisała nic niepokojącego o swoim związku więc uważam, że przyklejanie im z góry takiej łatki i ocenianie jest krzywdzące. Odróżniajmy współżycie przedmałżeńskie a miłość. Nie każdy związek był naznaczony wcześniej grzechem. Nigdzie nie jest napisane, że te związki nie były czyste ani bezinteresowne. A nawet jeśli jest tak, jak się obawiasz, to módl się za nich. Tak jak wspomniałam we fragmencie o samobójstwie - nawet jeśli ktoś popełnia grzech, to nie Bóg nas do tego popycha, lecz ten który kusi. I dzieje się tak z każdym grzechem, gdyż Zły chce zniszczyć to co jest darem Bożym. Nieważne czy jest to życie czy miłość, która również jest darem Bożym. Poza tym te osoby oddają swoje uczucie w najlepsze ręce i nawet jeśli zbłądziły to myślę, że zdają sobie z tego sprawę a nawet jeśli nie to modlitwa, a już zwłaszcza różańcowa, otwiera oczy na wiele spraw.

Jest to forum katolickie więc mniemam, że każdy kto modli się o tę miłość lub uratowanie swojego związku ma zamiar w przyszłości zawrzeć związek małżeński, inaczej sama sobie tego nie wyobrażam.

Edytowany przez Justyna Sty 19 '15, 16:38
Justyna
Justyna Sty 19 '15, 16:52

Renato,

rozumiem. Ja z kolei jestem ogromną perfekcjonistką, dlatego tak wyczerpująco odpowiadam.

Bogusiu,

to już inny temat do podjęcia. W tej dyskusji chodziło o coś innego. Aczkolwiek oczywiście masz rację - ciężko wstąpić w związek sakramentalny bez Jezusa. Przecież to przed Bogiem przysięgamy. I jasne jest to, że musi być z wolnej woli obu stron, przecież nawet kapłan pyta czy chcemy związek zawrzeć dobrowolnie i bez przymusu.

Ale to już temat na inną dyskusję.

Besia
Besia Sty 19 '15, 18:02

Justynko to prawda ,ze jest to forum katolickie ,ale zdarzały się tu przeróżne historie ,dlatego też taka ostrożnośc i reakcja na Twój wpis .

Justyna
Justyna Sty 19 '15, 18:31

Oj, niestety odczuwam skutki mojego perfekcjonizmu. Czasem jest zaletą a czasem i wadą. Chyba nawet częściej tym drugim niż pierwszym. Nie jest to łatwe, ale staram się. Nie gniewam się absolutnie ani nie uważam za atak, jestem raczej osobą otwartą na dyskusje i rady.

Dorota
Dorota Sty 19 '15, 18:58

Hmm...to ja bym chciała podyskutować , Justynko:)

Póki w zdaniu , na które zwróciła uwagę Renata  nie widzę nic szczególnego, bo nie widać w Twoim pisaniu dalszych przesłanek, by można domniemywać tu jakiś grzech ( póki go ewidentnie nie widzę, nie wnikam, bo to należy do spowiednika raczej ), ze mnie ponadto taka osóbka jest  , ze kocham mężczyzn , taką miłością o jakiej pisze św. Paweł, ale jako bliźnich swoich , a nie jestem z nimi w związku sakramentalnym , to ja bym  podważyła inne Twoje zdanie, a w zasadzie dwa razem .

Napisałaś bowiem :"Tak jak Bóg nie może wpływać na naszą wolę, nie może też kierować naszymi czynami. Nie wszystko dzieje się z woli Bożej, niestety." To zdanie bowiem tyczy się samego Boga, dla mnie takie stwierdzenie wręcz ogranicza Jego działanie.  Bo pierwsze traktowane z kropką osobno, jest dla mnie nieprawdą i podważa moją modlitwę  - "Zabierz, Panie, i przyjmij całą wolność moją, pamięć moją i rozum, i wolę moją całą, " , jak i prośbę moją do Boga, by kierował moimi czynami. Natomiast w połączeniu z drugim zdaniem , to już całkiem, bo drugie  podważa pierwsze, że Bóg nie może mieć na naszą wolę  czy nasze czyny, bo w nim jest zawarta myśl " niestety  nie wszystko z woli Bożej", więc coś jednak  zgodnie z Jego wolą może być.

Aczkolwiek wiem o co Ci chodzi, ale uważam , że   w pierwszym zdaniu brakuje jednego wyrazu , a mianowicie  "nie zawsze". , czyli Bóg nie zawsze może , ze względu na nas samych, a nie , że w ogóle nie może.

Justyna
Justyna Sty 19 '15, 19:43

Doroto,
słuszna uwaga. Myślę, że to słowo tam pasuje. Wyjaśnię teraz szerzej co miałam na myśli.
Jesteśmy stworzeni na podobieństwo Boga. Bóg jest wszechmocny, owszem, ale dał człowiekowi wolną wolę, dał możliwość samodzielnego podejmowania wyborów życiowych. Jeśli chcemy by Bóg kierował naszym życiem i poddajemy mu się całkowicie to nią pokieruje, gdyż wyrażamy swoją zgodę na to. Jednak bez niej nie zrobi nic. Jako przykład podam film, piękny zresztą i płakałam na nim jak Bóbr, Spotkanie z 2010 roku. Jezus dawał grzesznikowi wybór, robił co mógł, ale grzesznik wybrał swoją drogę. Jezus nie mógł go zatrzymać. Przede wszystkim należy pamiętać, że jeśli oddamy mu się całkowicie to należy liczyć się z tym, że nie zawsze będzie tak jak chcemy.
W sumie nie zastanawiałam się nad tym głębiej, ale może właśnie dlatego "złym" ludziom powodzi się lepiej niż tym wierzącym, modlącym się? My powtarzamy "Bądź wola Twoja", a nie robimy po swojemu, Bóg wkłada na nas krzyż abyśmy mogli go nieść, uszlachetniać się przez cierpienie, pokazać miłość i wytrwałość. No cóż, mam rozważania na dzisiejszy wieczór.
Ale wracając do tematu.
Dlatego też Twoja modlitwa niczemu nie zaprzeczna - chcesz by Bóg Tobą kierował, będzie to robił. Ale jeśli ktoś nie otworzy się na niego, nie będzie tego chciał, będzie słuchał innych pokus - nic na to nie poradzi, bo mimo swojej wszechmocy dał nam wolny wybór.

Pisząc też "nie wszystko z woli Bożej" mam na myśli to, iż nie można każdego wydarzenia argumentować słowami "taka była wola Boża", bo nikt mi nie powie, że człowiek, który się zabił, zrobił to z woli Bożej. Samobójstwo jest grzechem, a nie Bóg zsyła grzech, a szatan. Jeśli Bóg chciałby zabrać go do siebie zrobiłby to w inny sposób.

 

Kiedy Ci ludzie, modlą się o powrót swoich ukochanych najlepiej jest więc prosić, tak jak ktoś już wspomniał wyżej, o odmianę czy rozpalenie serca, uratowanie, szansę, ale nie "by mnie kochał". Przykładem na bezsensowność tego sformułowania jest to, że kiedy ktoś modliłby się żebym go kochała to jasne jest, że kochać nie będę.
Jasne jest też, że nie każda miłość jest prawdziwa, ta jedna i od Boga, ale też nie powinno się zakładać, że na pewno nie jest, bo tego nie wie nikt oprócz Boga. Jeśli ktoś zmarnował ten dar może go naprawić, ale musi to oddać w ręce Boga, zawierzyć mu. Czasem ludzie są po prostu zakochani, co jest ogromną różnicą, czasem jest to toksyczne i te osoby tego nie widzą. Ale nie siedzimy w ich sercu i nie mamy pojęcia jaka jest prawda, tym bardziej nie nam oceniać.
Pewne jest jedno - bez miłości nie ma i nie powinno być małżeństwa.
Gdyby, nie daj Boże, wydarzyło się coś, co spowodowałoby rozstanie z moim narzeczonym, na pewno zwróciłabym się w tej sprawie do Boga. I nikt nie mógłby powiedzieć mi, że go nie kocham.

Dorota
Dorota Sty 19 '15, 19:54

Justynko, nie musiałaś mi tłumaczyć, ale dzięki :)

Wiem, że moja modlitwa jest dobra i niczemu nie zaprzecza, wręcz przeciwnie. Chodziło mi tylko o to to Twoje w sumie kategoryczne stwierdzenie, że "Bóg nie może".

Swoja drogą nie lubię gdybań , co Bóg zrobiłby, co zrobi, tak do końca i tak na ziemi Go nie poznamy :)

Dorota
Dorota Sty 19 '15, 20:06

Renato, nikt tu nie powiedział, że gdy się oddaje Bogu wszystko, to jest się pozbawionym woli własnej i że się nie popełnia błędów.

Elżbieta
Elżbieta Sty 20 '15, 12:31

Witam

po przeczytaniu Waszych wpisów chciałabym się podzielić moimi przemysleniami na mojej dordze rozwoju duchowego.

Jestem od niedawna tutaj, a i NP odmawiam pierwszy raz i kończę ją w piatek. Nie mam takich z nią problemów i tylko czasem czas mnie "pogania". Ja zgodnie z moim przewodnikiem duchowym zaczęłam modlić się najpierw za siebie, o zminę siebie.  A potem przyjdzie czas na inne intencje.

Wszystko co nas spotyka jest w nas i mądrością jest rozeznanie tego.  I nie pytajmy Boga dlaczego:  tylko po co?  Co ta sytuacja nam chce przekazać, co mamy zmienić w sobie.  Bóg w ten sposób pokazuje nam nasze niedoskonałości i  jaką :lekcję: mamy do odrobienia.  

Musimy Bogu dać szansę na uratowanie nas, bo On czeka na nas - a nie "no to chodź"

Modlitwa jest to otwarcie się na łaskę Bożą, bo na łaskę nie można zapracować - łaska jest darem a nie zapłatą.

Ostatnio ks.egzorcysta z naszej parafii powiedział;  "przestańmy zamęczać Boga przez chwilę naszymi nowennami, a po prostu w milczeniu uklęknijmy przed Chrystusem i zawołajmy; "Mów Panie - Twój sługa słucha".    I wsłuchajmy się w Niego w ciszy - sercem.

I jeszcze jedno; nie kierujmy się rozumem w naszych intencjach - bo rozum to nasz kontroler.  Nikt do nas na siłę nie wróci.

Musimy wyzbyć się złości, nienawiści i żalu - a przede wszystkim nie żyć w STRACHU.  Nasza podświadomość przychodzi do nas podczas snu, gdy zostaje wyłączony rozum - i spródujmy rozeznać nasze uczucia (nie obrazy wg sennika), co dusza chce nam powedzieć.

"Boże uzdrów moją modlitwę, wyzwól moją wolę, by nie była niewolnikiem złego" - tak warto prosić Boga przed modlitwą.

Zdaję sobie z tego sprawę, że w sytuacjach dla nas wszystkich traumatycznych reakcje nasze są czysto ludzkie - ale nie biorąc sobie tego głęboko do serca, nie niszczymy sobie życia ani naszym potomkom.

To są takie refleksje moje na Wasze wypowiedzi :)  pozdrawiam i życzę wytrwania w modlitwach.

 

 

 

Elżbieta
Elżbieta Sty 21 '15, 11:53

Reniu

masz w pełni rację.

Spróbuję mój punkt widzenia na te sprawy przedstawić inaczej. :)

Lęk, nienawiść, osądzanie, obraza, przygnębienie itp. : to wszystko odciąga nas od miłości. To jest tworzone przez naszą świadomość.

Całe nasze życie chcemy kontrolować, tak jak zawsze to robimy od lat - chęć kontrolowania jest w nas. To są nasze plany, nasze osądy, nasze wyobrażenia.

I jeżli coś idzie nie po naszej myśli wołamy do Boga: zmień to!

 

Opowiem Ci tu taką sytuację (wg ; nie zawsze jest tak, jak to my widzimy).  Pewna mama przychodzi do księdza z lamentem, że jej córka wyjechała , bo się zakochała w  Arabie jakimś tam. Problem był w tym, że on miał harem.  I dostała taką odpowiedź; "może Bóg dał jej "lepszą wersję" bycia nałożnicą niż tu w kraju być ...."

To jest tylko przykład, że czasem gdy myślimy (rozumem), że Bóg jest przeciw nam, to jest odwrotnie; on nas ratuje - a zwłaszcza gdy my się modlimy lub któś za nas - a jeszcze lepiej gdy jesteśmy w łasce uświęcającej.

Powtórzę za księdzem P.  "bez Ducha Świętego nie pojmiesz Boga"

 

Nie można tego wyjaśnić w kilku zdaniach. ;(

 

Dorota
Dorota Sty 22 '15, 00:09

Myślę , Renato, że z tym rozumem nie jest do końca jak piszesz i Elżbieta ma tu sporo racji. Rozum jako dar Ducha Świętego owszem, jak najbardziej, ale dobrze wiemy, że o taki rozum  Boży to trzeba faktycznie Boga prosić.  Mamy ponadto przecież ateistów , czy choćby racjonalistów , którzy ten rozum inaczej wykorzystują więc  jest z tym naszym  rozumem coś nie tak,i wypadałoby wyjść w ogóle od pojęcia rozumu. Jeśli więc chodzi o rozum w rozeznawaniu intencji, to często gęsto faktycznie nam przeszkadza, mówi o tym również  nasz Katechizm "Rozum ludzki natomiast w poszukiwaniu takich prawd napotyka trudności wynikające z wpływu zmysłów i wyobraźni oraz ze złych skłonności spowodowanych przez grzech pierworodny."

Mniemam, że właśnie o to chodzi Elżbiecie.

Ja spytałabym się Elżbiety bardziej o te sny, nawet w przypadku gdy nie bierzemy pod uwagę sennika, to  czy faktycznie sny są dla nas wszystkich tym wskaźnikiem...? Elżbieta pisze " Nasza podświadomość przychodzi do nas podczas snu, gdy zostaje wyłączony rozum - i spróbujmy rozeznać nasze uczucia (nie obrazy wg sennika), co dusza chce nam powiedzieć." - ja bym próbowała rozeznać  , co Bóg mi przez ten chce pokazać, a nie dusza i najchętniej ten sen próbowałabym odczytać  na modlitwie kontemplacji.  

Sny ponadto często są odbiciem tego, co przeżywamy na bieżąco, tak więc np. jeśli kochamy kogoś może ta osoba nam się śnić , często jednak ten sen z Bogiem nie ma nic wspólnego, ponadto zły duch też ma w tym swój udział. 

Syrach natomiast mówi :

Mąż głupi miewa czcze i zwodnicze nadzieje,
a marzenia senne uskrzydlają bezrozumnych.
Podobny do chwytającego cień i goniącego wiatr
jest ten, kto się opiera na marzeniach sennych. (...)
Poza wypadkiem, gdy Najwyższy przysyła je jako swoje nawiedzenie,
nie przykładaj do nich serca!
Marzenia senne bardzo wielu w błąd wprowadziły,
którzy zawierzywszy im upadli" (Syr 34,1n.6n)

Ponadto użyte przez Elżbietę pojęcia "przewodnik duchowy", "świadomość", czy też nawet te sny, to bardziej mi przypomina coś z religii Wschodu, choć tu mogę podejrzewać , że  to wynik książki "Duchowy wymiar snów" Anselma Grüna, a w tej, choć pisanej przez  mnicha chrześcijanina, są zawarte myśli Junga, do książki tej należy podchodzić z ostrożnością. Zresztą kiedyś tu już była o tym mowa..

Historię z Arabem zrozumiałam tak, że nie rozumiem , czemu ksiądz  uważa , że harem czyli w sumie bigamia jest lepsza od tego, co może dziewczynę spotkać tutaj , czyli zakładam w Polsce. To mi się nie podoba wręcz, bo to ucieczka od krzyża, nie wiem kto tę historię wymyślił, ale dla mnie to zły przykład ratowania człowieka przez Boga.

Dorota
Dorota Sty 22 '15, 20:19

Ja bym powiedziała, że wtedy warto w ogóle modlić się o dary Ducha Świętego, bo inaczej do końca życia będziemy chodzić do księdza o poradę :)

Dorota
Dorota Sty 22 '15, 20:37

Ale Renato, tu mowa o intencji modlitwy , Ela napisała ""Nie kierujmy się rozumem w naszych intencjach " i do tego się odnosimy. Co innego , gdy chodzi o jakieś wydarzenia z naszego życia. Wtedy niekiedy taka pomoc jest konieczna, choć to nie zwalnia nas od prośby o dary .

Marta
Marta Sty 24 '15, 16:02

Dobra, takie pytanie

A jak to jest z interpretowaniem znaków ? 
Opisałam tydzień temu swoją historię. Modlę się cały czas, byłam też na mszy z nabożeństwem do św. Rity (od dawna uważam, że to niesamowita Święta). Od prawie dwóch tygodni nie mam żadnego kontaktu z chłopakiem za którego się modlę. On się do mnie nie odzywa, ja doszłam do wniosku, że lepiej będzie jeżeli ja też nie będę do niego pierwsza pisała (bo jakoś ostatnio tak wyszło, że nie widujemy się nawet przypadkiem, więc nawet nie ma okazji powiedzieć "cześć"). Nie wiem co on myśli, bo dla mnie sytuacja nie jest do końca wyjaśniona tak jak powinna być (i dałam mu do zrozumienia, że tak uważam przy ostatniej rozmowie), nawet jeśli nie mielibyśmy mieć już żadnej relacji. Bo uważam, że nagły zupełny brak kontaktu z osobą z którą się było półtora roku i wcześniej przyjaźniło nie jest chyba do końca zdrowy. Zwłaszcza, że chciałabym żeby powiedział mi coś konkretnego co teraz czuje, czy zupełnie nic, czy nie wie, cokolwiek, chciałabym wiedzieć...

Ostatnio przypominają mi się same najgorsze sytuacje z tego związku, głównie z ostatniego miesiąca jak było kiepsko, czasem zastanawiam się czy jeszcze wgl ma sens jakiekolwiek myślenie o nim. Wczoraj przed modlitwą przypomniało mi się tyle przykrych rzeczy, że byłam już na skraju histerii, przeszło mi jak zaczęłam się modlić nowenną i poprosiłam by Bóg zabrał te negatywne emocje jeżeli chce. Często też ostatnio śni mi się ten chłopak właśnie w sytuacjach raczej przykrych.

Zastanawiam się po prostu jak to interpretować, te myśli i wgl
Skąd mam wiedzieć czy coś takiego pochodzi od Złego czy raczej Bóg próbuje mi przekazać, że jednak nie było to ta kolorowe ?

Marta
Marta Sty 24 '15, 16:14

Dziękuję za odpowiedź

Cały czas jestem w łasce uświęcającej, postanowiłam o tym w dniu rozpoczęcia nowenny, codziennie jestem na Mszy Św i przystępuję do Eucharystii. 

Strony: « 1 2 3 4 »