Witam, jestem kolejną osobą, która czuje się zawiedziona odmawianiem NP. Już kiedyś pisałam post na ten temat,ale nie został opublikowany, jedynie otrzymałam prywatną wiadomość, która miała mi uświadomić, jak bardzo złym człowiekiem jestem i oprócz wiary w Boga każdy ma wolną wolę i może iść obraną przez siebie drogą. Całe zyce myślałam,że Bóg jest łaskawy i może wysłuchać nawet największych grzeszników...jestem kobietą po przejściach, czyli po rozwodzie i wychowującą samotnie 10letniego syna. Sama zostałam już w ciąży. Rok temu modliłam się NP o dobrego męzczyznę, który pokocha mnie i moje dziecko, z którym stworze rodzinę i będziemy żyli w miłości, szacunku, wierności i zrozumieniu. No i pojawił się. Miłość wydawało mi sie wtedy, przepełniła nas całkowicie. Mielismy te same cele i pragnienia, zamieszkaliśmy razem, zaszłam w ciąze. Gdy byłam w 4 miesiącu ciąży wszystko zaczęło się zmieniać. Moje życie zmieniło się w w jedną wielką rozpacz i łzy. Kłótnia za kłótnią i maltretowanie psychiczne mnie i mojego syna. Mój ukochany zmienił się w materialiste, osobe zamknietą i zawziętą. Nawet w najgorszych snach nie wyobrażałam sobie, że można kobiete w ciązy tak traktować a jednocześnie mówić jej że sie ją kocha. Stałam się ofiara manipulacji okrutnego człowieka z czego dowiedziałam się dopiero od psychologa. Obwiniałam siebie nie jego, modliłam się każdego dnia o uzdrowienie tego związku...im więcej się modliłam,tym było gorzej. W tej chwili jestem w 9miesiącu ciązy i mam zamiar wyprowadzić się od mojego oprawcy. Po tym jak znalazłam dowody zdrady nic mnie tu już nie trzyma. Są to bez wątpienia najtrudniejsze chwile w moim życiu. Gdy chorowałam na raka nie było mi tak cięzko jak teraz. Wydaje mi się że moje intencje były właściwe, chciałam kochać i być kochana. Teraz będziemy we troje, moje dzieci i ja...kolejny raz zostałam samotną matką. Nie pokocham już nikogo, nikogo nie wpuszczę do mojego życia. Im bardziej staram się być dobrym człowiekiem, tym gorsze rzeczy mnie spotykają. Nie, nie wyrzeknę się Boga, ale nie mam o co się już modlić. Nie wierzę,ze Bóg tak bardzo chciałby mnie ukarać, ale też nie zrozumiem po co postawił na mojej drodze tego człowieka skoro nie było to zgodne z Jego wolą. Poleciłam komuś tą modlitwe, kobiecie która nie żyje w grzechu, jest żona i matką...modliła się o lepszą pracę, dostala ją, ale w tym samym czasie jej mąz ciężko zachorował,przestały działać obie nerki. To dziwne, że za chwile szczęscia po wysłuchaniu naszej prośby, płacimy tak wysoką cenę. Zbyt wysoką, jak na ludzkie rozumowanie.