Witam wszystkich..nie wiemod czego mam zacząć..jestem przy części dziekczynnej Nowenny, którą odmawiam w intencji powrotu mojego chlopaka (intencja nie brzmi dokladnie "o powrot x", ale generalnie o to w niej chodzi). Pierwsze dni były cudowne..czulam się naprawdę dzieckiem Bożym, doswiadczylam tylu łask, że nie potrafie tego zliczyć. Dokladnie pierwszego dnia nowenny poczulam się swietnie. Wcale nie plakalam po katach z powodu tego, ze się rozstalismy, wręcz przeciwnie - czułam, że wszystko sie ułoży. Dzięki Maryi odnalazlam wspanialych ludzi, którzy maja podobne priorytety i mnie wspieraja. Nawet przez pewien okres wydawalo mi sie, ze cala sprawa ulozy sie tak, jak o to proszę..mialam takie silne przeczucie. Jednak przy końcu części blagalnej wssystko obróciło sie o 180*. Zaczelam odczuwac potworne leki, modlitwa stala sie dla mnie wrecz nudna, dluzyla mi sie, przestalam wierzyc w moc tej modlitwy, bo tyle czasu minęło, a tu nic, powiedzialabym, ze nawet gorzej. W koncu zaczelam sie koronka modlic o zbawienie i nawrocenie mojego bylego oraz taty (wydaje mi sie mocno zniewolony). Nic sie nie poprawilo. Nekaly mnie myśli, ze on pewnie juz sie z kims spotyka, o mnie zapomnial kompletnie, nie mam po co sie modlic i werzyc w sens tej intencji, bo to jierealne, Bóg nie ingeruje w czyjeś uczucia i on i tak do mnie nie wroci. Mialam mysli, ze jestem naiwna, ze jak zaufam, uwierze, ze Pan Bog moze spelnic moja prośbę, to po prostu sie zawiode. Dodam, ze moj chlopak popadł w zle towarzystwo i chyba to wplynelo na nasze rozstnie, bo pod koniec naxzego zwiazku nie poznawalam tego czlowieka, tak bardzo sie zmienil.
Tydzien temu przesluchalam taśmy z egzorcyzmow niemieckiej nastolatki (nie wiem jak sie pisze jej imie i nazwisko, ale pewnie wiele osob zna te historie). Tego dnia nie potrafilam zasnac, ale to przez moja fantazje. W koncu po rpostu owinelam rozancem nadgarstek i powiedzialam sobie, ze Maryja wcale mnie nie opuscila, tak jak ostatnio mialam wrazenie, i mi pomoze zasnac w spokoju. Tak tez bylo..i robilam tak przez kilka nocy. Az przedwczoraj pozno wrocilam do domu i zmeczona zapomnialam o tym. Co chwile sie budzilam..a raz mialam taki okropny sen, ze moja ciocia zabila sie z powodu depresji, a moj wujek z tego powodu sie powiesil. To tak w skrocie, ale sen byl przerazajacy, mialam takie silne wrazenie, ze cos w tym snie powodowalo wszystkie sle rzeczy, ktore sie dzialy. Od tej nocy juz kompletnie nie daje sobie rady. Mysli, ze ta intencja kompletnie nie ma sensu tak mnie dobijaja, ze dzisiaj przeplakalam caly wieczor proszac Boga o to, aby zabral ode mnie uczuci do tego czlowieka, ktorego naprawde kocham. Prosze, wesprzyjcie mnie modlitwa, bo dzisiaj nawet naszla mnie mysl, ze lepiej byloby po prostu odejsc do Boga. Nie potrafie spac, jesc, uczyc sie. Nic. Tak jakbym byla martwa, ale nie do konca..